piątek, lutego 28, 2014

(969+2). Obiecałam Suce

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wieczorową porą leżałam w hamaku. Czytałam książkę. Heniutka, zaopatrzona w kudłatą, damską intuicję, usiadła naprzeciwko mnie, zamarła w bezruchu na dłuższą chwilę i z powagą uporczywie patrzyła mi w twarz z miną, którą sugerowałaby, że przejrzała moją korespondencję i wszystko już wie. Zatrzymałam się w patrzeniu na jej piękny, mądry pysk. Nie wiedzieć skąd przyszła mi oczywista oczywistość do głowy — obiecałam suce, że ją przeżyję!

Psu nie obiecuje się byle czego.
Danej psu obietnicy nie można złamać.
Kudłata miłość zobowiązuje.

970. Zamykanie miesiąca i rozdziału

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pierwszą kupiłam przez przypadek. Drugą kupiłam na cito, bo była dostępna w księgarni od ręki. Trzecią zamówiłam przed drugą i czekałam na realizację zamówienia. By nie czekać na czwartą, zamówiłam ją, gdy byłam w połowie drugiej. Piątej, aktualnie ostatniej z dostępnych na polskim rynku, nie zamówiłam, nie kupiłam, na dziś nie mam w planie czytać.

Te książki pozwoliły mi dopełnić żałobę po rodzinie, jakiej nie miałam; po głębokiej, serdecznej relacji matka-córka, która nie była mi dana. Te książki pozwoliły mi na pewność, że brak, który boleśnie odczuwałam w rodzinie, z której pochodzę, nie jest brakiem wyimaginowanym. Są rzeczy, które mnie nie spotkały i już. Przestały mnie prześladować pytania: kiedy dziecko osiąga ten wiek, że jego potrzeby przestają być ważne dla rodziców? dlaczego tak łatwo jest dbać o potrzeby fizjologiczne dziecka, a tak trudno o potrzeby emocjonalne? dlaczego łatwiej czasem nie zauważać tych drugich? dlaczego tak łatwo jest zacząć stosować przemoc psychiczną i nazywać ten proceder wychowywaniem?

Parafrazując wybrane cytaty. Dziękuję Bogu za to, co mam teraz. Nic się nie zmieniło, wciąż jestem łasa ciepłych słów, czasu poświęconego na rozmowę o miłości, przyjaźni, trudnościach; łasa czułych gestów, ulubionych słodyczy, przeganiania z ważnymi dla mnie Ludźmi strachów i obaw. Dziękuję za Ludzi, których spotykam na swej drodze... Dziękuję za Ludzi, którzy wybaczają mi, że tak długo zwlekam z prośbą o pomoc, zatrzaskując się w tak bardzo nieaktualnym już przekonaniu, że jestem jedyną, której na mnie zależy.

Odłożyłam wiele spraw na bok, by zdążyć jeszcze dziś napisać te słowa, by zamknąć ten miesiąc, by zamknąć kolejny obrót wokół rozdziału, jakim jest dla mnie rodzina pochodzenia, by nie wchodzić z tym w jutro, które stanowi początek kolejnego roku życia Sadownika, człowieka, któremu zawdzięczam niezdziczenie, by jutro już tylko świętować urodziny wciąż młodego i ukochanego Motocyklisty. Dziś odkładam te książki na półkę. Zamykam miesiąc. Zamykam rozdział. Zupełnie przez przypadek zamykam również kolejną dziesiątkę wpisów.

Życie to jedna wielka loteria. Kto ustala warunki, w jakich rodzi się dziecko? Czyją odgórną decyzją te biedne dzieci, które znalazły tymczasowe schronienie w naszej rodzinie, trafiły do takiego piekła?
     Wyszłam do ogrodu i wzięłam roześmianego Leviego na ręce. Nie znałam odpowiedzi na te pytania. I całując wnuka, pomyślałam, że nigdy ich nie poznam. W duchu podziękowałam tylko Bogu za to, co sama mam.

*

Tego najbardziej mu [Justinowi] życzyłam: szczęścia. Tego życzyłam każdemu dziecku, które do nas trafiało, a święta nastroiły mnie pod tym względem wyjątkowo optymistycznie. Może te wszystkie drobiazgi, jakie staraliśmy się dla nich robić, wyglądały niepozornie, ale nabierałam coraz większego przekonania, że to właśnie one liczą się najbardziej: drobiazgi, z których nie zawsze zdawaliśmy sobie sprawę, gdy dzieci mieszkały z nami. Ciepłe słowo, czas poświęcony na rozmowę, czuły gest, ulubione ciasto, przegonione strachy, zrozumienie obaw: dla dzieciaków kochanych i otaczanych troską to norma, co jednak wcale nie umniejszało wagi tego typu rzeczy.

Casey Watson, Mali więźniowie,
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2013.

***

Gdy kładliśmy się spać, opowiedziałam o moich odczuciach Mike’owi:
     — Dziwne — dodałam. — Że za każdym razem, kiedy pojawia się to uczucie, to już wiem.
     — Co wiesz?
     — Że właśnie wszystko się kończy.
     Mike zamyślił się na chwilę.
     — No to chyba dobrze — powiedział w końcu. — To znaczy, że robota została wykonana.

*

[...] bezbolesne rozstania były efektem braku miłości w życiu, ale czasem też jedyną rzeczą, która pozwalała dzieciom zostać przy zdrowych zmysłach.

Casey Watson, Mała opiekunka mamusi,
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2014.

***

Objęłam go [Justina] mocniej. Ile razy ktoś tulił to dziecko w jego życiu? Czy dałoby się to policzyć na palcach jednej ręki? I jaki wpływ musiało to mieć na niego?

Casey Watson, Chłopiec, którego nikt nie kochał,
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2012.

czwartek, lutego 27, 2014

969. Semantyka stosowana

Jabłoń:
(nienormalnie uradowana,
jakby nie chodziło o doktora medycyny
)
To za tydzień i jeden dzień idę do doktora Brunnètte...

Sadownik:
Nie idziesz, tylko jedziesz.
Nie jedziesz, tylko jesteś wieziona.
Nie masz wyjścia, musisz być grzeczna!

(967+1). Umieć brać to... dawać?

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nek, jak go znam, moje rozterki, szybko i z sobie właściwym wdziękiem, spuentowałby terapeutycznie:
     — Właśnie tu masz w głowie ERROR, koleżanko!

Postanowiłam przyjrzeć się sprawie z bliska. Nie myślę, nie uważam, nie wierzę. Po prostu wiem z doświadczenia, że dając dostajesz. Nie, gdy dajesz, bo trzeba, należy, wypada. Ale gdy dajesz prawdziwie, z serca, z głębi siebie, to zawsze również bierzesz. Doświadczam tego, gdy robię prezenty, gdy kupuję niespodziankowe drobiazgi, gdy planuję coś z myślą o drugim człowieku. Nauczyłam się tego również w hospicjum, mając niezmiennie wrażenie, że dostaję więcej niż daję.

Skoro dawać i brać to awers i rewers tej samej monety,
a z dawania wynika branie,
to ciekawe, czy coś wynika z brania? — pomyślało mi się.

Uściślijmy, nie chodzi o branie sobie wszystkiego, bez oglądania się na innych, z wykorzystaniem do cna ludzi, którzy coś nam od siebie dają. Chodzi o następujący proces. Dojść do miejsca, w którym nie stajemy przeciwko sobie, mówiąc:
     — Przecież nic się nie dzieje, będzie dobrze, wszystko jest ok.
Dojść do miejsca, w którym pozwolimy sobie na słabość. Pozwolić, by z tej słabości zrodziła się siła, która pozwoli nam poprosić o pomoc. Prawdziwe, z serca, z głębi siebie, proszenie ma również aspekt dawania. Obdarowujemy zaufaniem, uznaniem, doceniamy osobę, do której zwracamy się z naszą szczerą potrzebą. A gdy otrzymamy pomoc, również mamy szansę dać, bowiem dziękując prawdziwie, z serca, z głębi siebie, mamy okazję z szacunkiem i wdzięcznością odnieść się do siły, którą ktoś ma i której użył, by nam pomóc.

BINGO!

środa, lutego 26, 2014

967. Sztuka dawania i brania

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

podarować. obdarować. dawać. lubię. umiem podzielić się, tym co mam. robię to z ogromną przyjemnością. uwielbiam czuć radość związaną z dawaniem. prawda jest taka, że gdy daję, w rzeczywistości czuję, że dostaję.

zostać obdarowanym. dostać. wziąć. to sztuka dla mnie trudna. akrobacja cyrkowa na dużej wysokości, gdy otrzymuję — według mnie — tak zaskakująco dużo. uwielbiam czuć wdzięczność, ale wciąż nie opuszcza mnie wrażenie, że dostaję zbyt dużo. czuję się zakłopotana, że dla mnie, że tyle, jakim prawem? zatrzymuję się w produkcji znaków zapytania. pozostaję wdzięczna, że dla mnie i aż tyle.

dawać/brać

wygląda na to, że jeszcze długo będę uczyć się brać. zacznę od odwrócenia w głowie literki ‘b’ na właściwą stronę.

wtorek, lutego 25, 2014

966. Naprawdę dobry dzień

Strach wypowiedziany kurczy się znacząco.
Strach wypowiedziany i obżartowany staje się tylko sygnałem. Do ogarnięcia.

*

Sadownik:
(westchnął znacząco nad ucieleśnieniem kobiecej logiki)

Jabłoń:
(usłyszała ten paralingwistyczny komunikat)
Co? Chcesz mi powiedzieć, że może
zamiast neurologa to ja psychiatry potrzebuję?

Sadownik:
Na psychiatrę za późno... egzorcysty trzeba!

niedziela, lutego 23, 2014

965. Ważne, ważniejsze, najważniejsze

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

czasem zbyt łatwo zapominam, co jest dla mnie najważniejsze

*

w piątek odkryłam najcudniejsze lekarstwo na sklerozę tego typu. należy całym Stadem wsiąść w Bawarkę i ruszyć do Altówek. felinoterapii oddać się. zmasowanej dogoterapii poddać się. i czekać... pijąc herbatę z przyjaciółmi nie byle jakimi. czekać, aż rozum, pragnienia i serce wrócą na swoje najwłaściwsze miejsca. to się nazywa fart!

pion złapany. priorytety uporządkowane. psi sezon rozpoczęty. to się nazywa wiosna!

piątek, lutego 21, 2014

964. Zamyślenie nad konstrukcją świata

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Trzymając mocno za kaptur dziecięcej kurtki, potrząsała chłopcem:
     — Coś ty zrobił? Mów prawdę!
     — Nienawidzę cię! — wykrzyknął.
Uderzyła go.

Dziecko we mnie, co znaleźć chce kogoś, kto powinien pójść i zabić sukę, nie zdążyło się uruchomić. Do głosu doszedł logik, co nie poradził sobie, z tym czego był świadkiem. Do zrozumienia chcąc dojść jak najszybciej, rozebrał scenę na składniki pierwsze.

Chciała prawdę? Chciała. Powiedział prawdę? Powiedział. W momencie udzielania odpowiedzi naprawdę jej nienawidził i wcale mu się nie dziwię — logik nie był pozbawiony empatii. Więc za co został uderzony? Za bycie prawdomównym! Wywnioskował.

Filozof we mnie ze spokojem skonstatował logiczny wywód: uważaj, gdy ktoś raczy cię słowami mów prawdę. On chce prawdy, ale w zasadzie tylko tej jej składowej, której oczekuje, z którą będzie umiał sobie poradzić, tej która pasuje jakoś do wyznawanej aktualnie filozofii życiowej. Dumny ze swojego odkrycia dodał:
     — Taki już jest, póki co, ten świat!

poniedziałek, lutego 17, 2014

963. Szukając prawdziwie dorosłych

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Historia bierze swój początek w ostatni czwartek, w przeddzień święta miłości. Wyszłyśmy z Heniutką na spacerek z planem na mini ćwiczenia, by rozruszać psi intelekt. Gdy kończyłyśmy wspólną zabawę, w kontraście do naszego zadowolenia, dało się słyszeć dziecięcy płacz. Odwróciłam głowę...

Idzie matka. Dwa metry za nią płaczący pięcio–sześcioletni chłopiec. Matka przyśpiesza. Chłopiec zanosi się płaczem, a na każdym wydechu krzyczy: nie chce tam iść! Matka przyśpiesza. Dziecko zatrzymuje się i coraz głośniej krzyczy. Matka odwraca się i ze złością krzyczy: to wracaj do domu!

Ugotowało się Drzewko przy tej scenie. Jak zwykle w reakcji najchętniej utłukłoby sukę. Jabłoń od dawna wie, że jakikolwiek odcień przemocy psychicznej w stosunku do dzieci odpala w Drzewku dziecko opuszczone psychicznie, porzucone emocjonalnie i pozostawione samo sobie. To dziecko wciąż szuka dorosłego, co mądry, odpowiedzialny i kochający jest.

*

W piątek, w święto miłości wracał Sadownik z Jabłonią z małego, wspólnego świętowania. Drzewko nie dało się długo prosić, gdy Sadownik zaproponował walentynkowe kupowanie po jednej książce na łeb. Wracając do domu, weszli do pobliskiej księgarni. Nieznany układ regałów. Drzewko dało radę i odnalazło regał z reportażem. Ten ma. Tamten ma. Ten czytała. Tamten zna. Wpadła jej w rękę dziwna książka, co chyba przypadkiem się do tego działu zawieruszyła. Przeczytała podczytnik i po chwili postanowiła zabrać ją do domu.

*

W sobotę rano przy kawce Drzewko obrzydzenie do siebie poczuło. Rany boskie, pijana szczęściem i miłością była czy co, że wybrała książkową wersję Super Faktu? O zgrozo! Jak można było taką serię w ogóle wymyślić! Żerować na dziecięcym nieszczęściu!

*

Zajrzałam do środka. Po trzydziestu stronach byłam już zakochana w Autorce, narratorce opowieści, żywej kobiecie, która pracuje z trudnymi dziećmi, wierzy zawsze i wszędzie, bez względu na okoliczności, że dzieci „złymi” się nie rodzą. Dziecko we mnie opuszczone psychicznie, porzucone emocjonalnie i pozostawione samo sobie odnalazło w końcu dorosłą, co mądra, odpowiedzialna i kochająca jest, choćby nie wiem co. Historia czwartkowa znalazła swój mały finał, gdy kupiłam kolejną książkę tej Autorki, zamawiając trzecią. Dodałam Autorkę do panteonu moich Matek. Świadomość, że są tacy Ludzie jak Casey i Mike dobrze mi robi.

[...] niezależnie od tego, jakie wrażenie ktoś na tobie robi, czasem naprawdę lepiej niczego nie zakładać z góry — a przynajmniej jeśli nie ma się ochoty zmieniać swoich poglądów o sto osiemdziesiąt stopni.

*

Czy Spencer doświadczył kiedykolwiek prostej, dziecięcej przyjemności, by czegoś pragnąć i wiedzieć, że jest na świecie ktoś, kto naprawdę chce ci to dać?

*

Same łzy to jednak za mało. By naprawić krzywdy, trzeba dużo więcej.

Casey Watson, Mamusiu, tatusiu, za co mnie tak nienawidzicie?
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2013.

sobota, lutego 15, 2014

962. Zadziwione Drzewko

nie tylko
boli,

gdy odkrywasz, że
nie ma dla ciebie miejsca
w czyimś życiu.

a klepsydra w ruch wprawia ziarenka czasu
z nieustającą wiarą w ciebie i twoje życie.
.
.
.

nie tylko
zadziwia,

gdy w końcu odkrywasz, że
brak już miejsca dla tej osoby
w twoim życiu.

czy właśnie o tym mówi porzekadło:
czas leczy rany?

piątek, lutego 14, 2014

961. Oddajmy się prostym przyjemnościom

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Proste przyjemności...
...jak odwzajemniona miłość

kwestia Beverly’ego Westona
z filmu Sierpień w hrabstwie Osage.

*

Nie tylko dziś. Nie tylko jutro. Nie tylko przez nadchodzące 365 dni...

*

Jeden z zachodnich uczniów zapytał kiedyś Mipama Rinpocze, ojca Karmapy:
     — Co to jest miłość?
Rinpocze odparł natychmiast, podając buddyjską definicję miłości:
     — Miłość to silne życzenie, by każdy był szczęśliwy.

czwartek, lutego 13, 2014

960. O kwantowym starzeniu się

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

(w filmie, który ogląda Sadownik)
Bohater:
Czy to znaczy, że wszystko zależy tylko ode mnie?

Trener bohatera:
Zawsze zależało tylko od ciebie.

Jabłoń:
(od jakiejś chwili leży koło Sadownika, odwraca się w jego stronę)
Czy to znaczy, że wszystko zależy tylko od nas?

Sadownik:
(po chwili namysłu)
Oboje jesteśmy już na tyle dorośli,
że wiemy, że nie wszystko zależy tylko od nas.

Jabłoń:
Mów za siebie Stary Człowieku, ja uważam, że
wszystko zależy tylko od nas!

(tą metodą zakrzywiła się czasoprzestrzeń
i Sadownik okazał się dużo, dużo starszy od Jabłoni
)

Sadownik:
Gufniaro!

środa, lutego 12, 2014

959. W drodze

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na przystanku. Spojrzała. Zobaczyła świeżą matkę, która robiła fantastyczne, uśmiechnięte miny do zawartości wózka.

Na przystanku. Zauważyłam, że utkwiła w matce wzrok.
     — O co chodzi? — Zapytałam.

Na przystanku. Nie odrywając wzroku, udzieliła mi wyczerpującej odpowiedzi:
     — Widzisz? Tylko popatrz, ona jest twórcza, stworzyła odrębny świat, inną rzeczywistość, jest otwarta i doświadcza pełni życia.

Tramwaj ruszył. Zapytałam:
     — Co przeszkadza Ci być twórczą, bardziej twórczą, najbardziej twórczą w swoim życiu? Co przeszkadza Ci otworzyć się na to, co niesie Twoje życie? Tylko nie mów mi, że potrzebujesz do tego rekwizytu.

Tramwaj jechał. Uśmiechnęła się do mnie. Uśmiechem, który uwielbiam.

*

Major Lazer, Get Free.

niedziela, lutego 09, 2014

958. Kultury łyk (II)

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Rodzina pochodzenia. Role niczym karty rozdane. Matka. Ojciec. Przymiotniki dopisze życie. Najstarsze dziecko. Najmłodsze. Może jeszcze środkowe. Najukochańsza córka. Syn-nieudacznik. Niewdzięczna latorośl. Życiowo nieprzystosowany. Nie umiejąca się ogarnąć. Idealista. Realistka. Duma Rodziny. Wstyd w członka rodziny obleczony. Niepowtarzalna dynamika łatwych do przewidzenia konfliktów.

*

Obejrzeliśmy wczoraj, w doborowym towarzystwie, Sierpień w hrabstwie Osage. Spodziewałam się, że tym filmem dotknę się do żywego, że bardzo źle się skończy i będę do siebie dochodzić przez kilka dni. Prognoza nie sprawdziła się wcale. Rewelacyjny film o ludziach, którzy utknęli w rodzinnych rolach. O dramatach, które łączą się nierozerwalnie z każdym utknięciem, choćby w najbardziej lukratywnej z ról. O braku rzeczywistego kontaktu człowieka z człowiekiem. Finalnie, o kroku poza zaklęty krąg oskarżeń, oczekiwań, pretensji. O kroku we własne życie robionym. O kroku, na który nigdy nie jest za późno. Wyszłam z kina z myślą: jak dobrze, że poza rodziną, jest świat.

*

Kim jesteś tu, gdzie jesteś?
Kim się stajesz, gdy jesteś z nimi?
Za kogo oni mają ciebie?
Za kogo ty masz ich?

Jak wyglądałyby wasze spotkania, gdybyście na chwilę uznali, że wszystko, co o sobie wiecie, jest już mocno przedawnione, nieaktualne, nieprawdziwe?

Brzmi jak potencjalnie nowe otwarcie...

957. Kultury łyk (I)

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na Mysią 3 zawsze idę bez przygotowania. Nie wiem kto. Nie wiem co. Idę i daję się uwieść. Potem wracam do domu i węszę. A gdy wywęszyłam, że z pierwszego wykształcenia jest architektem, pomysł na wiele jego zdjęć stał się niebywale zrozumiały.

Zdjęcia zaskakujące barwą, kompozycją, a to przecież... życie. Wspaniałe życie!

fot. Kacper Kowalski.

Poszliśmy na tę wystawę z Sadownikiem na otwarcie jednego z nielicznych weekendów w roku, które mamy w całości tylko i wyłącznie dla siebie. Uwielbiam z tym gościem randkować.

sobota, lutego 08, 2014

956. Logika na usługach przewrotności

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — jedź! — zarzuciłam wewnętrzny dialog. — no więc, gdyby to powracające coraz rzadziej „niemogęctwo iścia” miało czymś być, to co?
     — to trzeba by było iść do neurologa.
     — i co najgorszego mogłoby u niego się stać?
     — mógłby powiedzieć, że to SM.
     — no a jeśli okazałoby się, że to SM?
     — to nie zostałoby mi tak dużo życia, jak myślę.
     — a gdybyś nie miała do dyspozycji tak dużo życia, jak myślisz?
     — to ani chwili nie marnowałabym na smucenie się i martwienie tym, że ktoś mnie nie chce, taką jaką jestem.
     — a gdybyś nie marnowała czasu, to co byś robiła?
     — cieszyłabym się każdym dniem jak szalona.
     — co ty na to, byśmy zaczęły wykonywać tę listy działań od końca?

*

każdego dnia rano, jeśli mamy szczęście się obudzić, mamy do dyspozycji nowy, świeżością pachnący dzień. każdego dnia rano mamy również do dyspozycji pewne zasoby: może trochę niezagospodarowanego czasu, może jakiś bliski człowiek, może jakieś małe pragnienie. czemu nie wykorzystać tego wszystkiego? w końcu, nigdy nie mamy przed sobą tak dużo życia, jak myślimy.

piątek, lutego 07, 2014

(950+5). Książkowy lag

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zwykle. Czytam. Zaznaczam. Kończę. Zamyślam się. Wybieram. Przepisuję wybrane z wybranych. W chronologii czytanych umieszczam. Odkładam. Biorę następną.

Nie „tą razą”. Nauczona doświadczeniem, że funkcjonalność księgarni internetowych jest uboga, postanowiłam raz w miesiącu osobiście przeglądać dział Nowości czy Zapowiedzi, żeby nie przegapić Ulubionych.

„Tą razą”. Przejrzałam. Ucieszyłam się. Zamówiłam. Odebrałam. Skończyłam czytać dwa tygodnie temu. Zamyśliłam się na bardzo, bardzo długo. Może zbyt długo, by wspominać o tej książce na blogu.

Tyle że to książka ważna, uczciwa, prawdziwa. Znów bardzo ludzka. Znów z delikatnością utkana. Piszę więc na wypadek, gdyby komukolwiek, kto normalnie miałby chęć, przytrafiło się przegapić ją w natłoku nowości.

Co najbardziej może zadziwić w „wariacie”? Logika do bólu stosowana i niebywała konsekwencja. Żaden „normalny” nie ma pojęcia ani o logice, ani o konsekwencji.

Dopiero teraz czuję, że mogę tę książkę zaparkować na półce.

Nadal siedzieliśmy nad pustymi kartkami, ale zrobiło nam się lżej. Szeregowy Mazur powiedział, że może namalować dinozaura, zawsze umiał. Od dziecka bardzo dobrze rysował dinozaury, reszty zadania nie rozumie. Jeżeli ma je wykonać, ktoś będzie mu to musiał wytłumaczyć. Kiedyś już coś takiego było, takie zajęcia inne niż zwykle, kazali mu odegrać krasnoludka, i już się nawet bał, że to się teraz powtórzy. Możliwe, że chodzi o to samo.
     — Kazali nam odgrywać krasnoludki, żebyśmy nauczyli się mówić, co czujemy, głąbie. Chcą nas nauczyć, jak żyć poza wojskiem. Nie mam pojęcia, jak się żyje w prawdziwym świecie. Jakbym miał trzy lata, a nie trzydzieści trzy. Mój syn radzi sobie lepiej niż ja.
     — Nie mamy pojęcia o tym, czuby. Rysujmy te pierdolone smoki, może to coś da. W ogóle nie rozumiem, o co chodzi mojej żonie, nie możemy się dogadać. Próbowałem już wszystkiego. Czytam, kurwa, poradnik małżeński.
     — Narysuję, a Blondyna mnie spyta, co czułem, kiedy to rysowałem, wiem, że spyta. Po to każe nam to robić.
     Nie wiem, kto pierwszy sięgnął po pędzelek. Saper powiedział, że jak mamy malować, to malujmy, jest zadanie do wykonania. Nie kombinować, tylko brać się do roboty, Biały dodał: „Kurwa, kurwa, kurwa”.

*

Tam są radości i łzy, w świecie poza wojskiem. A my tylko zadanie do wykonania i zadanie do wykonania. Mówią: zdobywaj, to zdobywam, nie zastanawiam się, co czuję. Wracamy do domu i nadal chcemy mieć tylko zadanie do wykonania: żeby nie czuć i nie wyrażać uczuć, tylko odwalać kolejne zadania. A to tak nie działa w cywilu. Tam są radość i łzy, a ja się tego boję. Żeby się tam sprawdzić, trzeba umieć co innego niż w wojsku, teraz przynajmniej to rozumiem. Trzeba umieć płakać. W ogóle nie umiem płakać...

*

Odejście pani Stasi zmieniało wszystko, stawiało nas w obliczu zagrożenia, o którym nawet nie wiedzieliśmy. To znaczy, że możemy przebyć terapię i nic w sobie nie zmienić? Ale my bez tej zmiany, jakiejkolwiek zmiany, nie mogliśmy dalej żyć...

Grażyna Jagielska, Anioły jedzą trzy razy dziennie. 147 dni
w psychiatryku
, Wydawnictwo Znak, Kraków 2014.

czwartek, lutego 06, 2014

(952+2). Sztuka składania życzeń

 wpis przeniesiony 9.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     Są ludzie, którzy żądają, choć niby Cię proszą.
     Są ludzie, którzy poniżają, choć właśnie Cię przepraszają.
     Są ludzie...

Trafiło się i mnie, niczym ślepej kurze ziarno. Dziś. Wyjęłam ze skrzynki kopertę. Otworzyłam. Wyjęłam kartkę i przeczytałam poniższe słowa:

byś znalazła to, czego z takim uporem szukasz i by cena, którą za to płacisz, nie okazała się zbyt wysoka.

Po otarciu łez, mogę śmiało dodać:
     Są ludzie, którzy grożą, choć składają Ci życzenia imieninowe.

*

     — Kto płacze? — Zapytałam siebie.
     — Dziecko, które chciałoby mieć akceptujących, może odrobinę wspierających rodziców.
     — Dziecinko — otarłam łzy. — Damy radę, tyle że to ja będę twoim wspierającym Rodzicem.

środa, lutego 05, 2014

(952+1). ...

poczekaj,
zatrzymaj się,
obserwuj.

coś przyjdzie,
pojawi się,
wyłoni się z tła,
zadziwi Cię,
bogactwo swe odsłoni.
na pewno!

*

I chyba właśnie za to najbardziej kocham psychologię procesu.