poniedziałek, sierpnia 31, 2015

(1435+1+1). Quiz wakacyjny

Co to jest?
Sadownik i padalec®.
Jabłoń i kundel.
Heniutka i dwie piłki.
To szczęśliwie dobrany zestaw urlopowy.

______________
     ® Jabłoni udało się zcyfryzować Sadownicze czytanie.

owocowanie Ia

Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania.
Tego będziemy się trzymać.

niedziela, sierpnia 30, 2015

(1435+1). 1:1

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Seksizm już dziś był. Ostatnie zakupy przed urlopem też. Po nich mieliśmy do wyboru dwie opcje: (a) zakupy do samochodu, wracamy na kawkę, (b) zakupy do samochodu, my do samochodu, a kawka w domu. Jak wiadomo, w Przytulisku, oprócz kilku książek, najcenniejsze są hamak i ekspres do kawy. Sadownik wybrał nową, świeżutko skrojoną na nasze potrzeby: zakupy do samochodu, wracamy do naszej ulubionej ciastkarni, kupujemy po ciachu i do domu na kawę.

Jabłoń:
To ja chcę serniczek.

Sadownik :
O, pierniczek chce serniczek!

Jabłoń:
Kochanie, czy wiesz, że uprawiasz właśnie ejdżyzm?

1435. Najkrótszy traktat o płci

Sadownik & Jabłoń:
(o wpływie wspaniałego seksu na dobre samopoczucie dyskutują)

Jabłoń:
(słucha, słucha, własnym uszom nie wierzy)
Mężczyzna to jednak uboga wersja człowieka.

sobota, sierpnia 29, 2015

(1429+1+4). Śniąc wspólny sen

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ważne jest, by wprowadzić dryl, przekroczyć swoje wady, wykorzystać zalety.
Katarzyna Bonda

owocowanie Ia

Wczoraj. To zdjęcie zrobiłam na kilka sekund przed tym, jak zadzwonił mój telefon. Pragnę Z tobą… Ja też… Tak. Zdaje się, że umówiłyśmy się na  d r y l. I z czego ja się tak cieszę? Boję się też. I czemu mnie to nie przeraża?

owocowanie Ib

Kiedy jakieś zajęcie przychodzi do nas, musimy na nie przystać,
kiedy jakieś rzeczy przychodzą do nas, musimy zrozumieć je od podstaw
.
Laozi

1433. Pogadajmy o seksie

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zagadnienie „seks i okolice” w czasach mojej pierwszej młodości składało się głównie z okolic. Okolice stanowili dorośli, którym to słowo nie przechodziło przez gardło i mają na to godne usprawiedliwienie — w tamtych czasach nie było lubrykantów, był ocet.

Mój dom rodzinny się nie zająknął, szkoła też milczała, a mimo to weszłam w życie z kilkoma idiotycznymi pewnikami dotyczącymi seksu. Ten akapit dedykuję tym, którzy twierdzą, że edukacja seksualna jest niepotrzebna — nawet jak jej nie ma, to niestety jest. Parę lat zajęło, by po każdym pewniku zamiast wykrzyknika postawić znak zapytania. Trochę czasu zajęło dojścia do miejsca, w którym ogarnia mnie na te pewniki pusty śmiech. Było to możliwe, bo mam w życiu dużo szczęścia. Niestety, nie wszyscy mają go aż tyle w tej sferze życia.

W czwartek skończyłam poleconą przez Miję książkę. Usiadłam do niej głównie z powodu polecenia, bo okładka nie zachęcała, a i tytuł też jakoś nie. Ale już po nastu stronach okazało się, że będzie to książka fascynująca — seks to nie jest tylko moja czy twoja prywatna sprawa, seks jest niczym soczewka społecznego życia. Wrażenie po tej książce trzymało mnie tak bardzo, że na wieczornym procesie grupowym, gdzie byłam uczestniczką, zgłosiłam temat: dlaczego nie umiemy rozmawiać o seksie?

W piątek rano przy śniadaniu, będąc pod wrażeniem i książki, i tego co się wydarzyło podczas procesu grupowego [jedno z narzędzi psychologii procesu], zadałam Sadownikowi pytanie:

Jabłoń:
Co to w ogóle jest, że jako młodziutcy i niewinni
natknęliśmy się na ideę wielkich piersi i jeszcze większych penisów?

Sadownik:
(parsknął śmiechem)
Jak to, co to jest? To zdrowa sportowa rywalizacja.
(parsknął śmiechem, bo mógł, bo wie,
bo ma doświadczenie i nie ma nastu lat
)

*

Prawa seksualne są niezbywalnymi prawami człowieka; nie stanowią one jakiegoś zbioru podrzędnych wytycznych, które można przestrzegać bądź je odrzucać, twierdząc zarazem, że respektuje się wolność i godność innego człowieka.

*

W krajach arabskich seks to przeciwieństwo sportu — powiedział mi pewien egipski ginekolog. — Wszyscy rozmawiają o piłce nożnej, chociaż prawie nikt w nią nie gra. A z seksem jest odwrotnie: wszyscy go uprawiają, ale nikt nie chce o tym mówić.

*

Wyobrażenia, błędne bądź nie, są pochodną zajmowanego stanowiska.

*

Hiba Kutb, najpopularniejsza w świecie arabskim seksuolożka. — Dostajemy tylko jedno życie, więc na tym świecie nie mamy za wiele czasu — powiedziała z przekonaniem. — I skoro uprawiamy seks, róbmy to należycie. Niech to się stanie siłą twórczą naszego życia i źródłem szczęścia.

*

Być mężczyzną to przywilej, ale z tym wiąże się straszliwa presja.

*

W Egipcie o bezdzietnej kobiecie mówi się maskina (godna pożałowania); to, że zamężna kobieta może nie mieć dzieci z wyboru, większości ludzi nie mieści się w głowie.

*

„Chodzi z odkrytą twarzą i niedługo odsłoni włosy” — tak moja babcia mawiała o śmiałych kobietach swego pokolenia.

*

Zdolność wypowiedzenia słowa bez skrępowania to już połowa sukcesu […].

*

To, czy ja pochwalam twój sposób życia, nie jest najważniejsze, rzecz w tym, że mam z tobą do czynienia i nie wolno mi się przed tym uchylać. Istnieje różnica, czy odnoszę się do ciebie z gniewem i złością, czy też dodaję ci otuchy, której tak potrzebujesz. Mogę dzięki temu otworzyć dzielące nas drzwi i tym samym lepiej cię zrozumieć [i lepiej zrozumieć siebie, dodałaby Jabłoń].

*

Kultura seksualna kraju kształtuje się w złożonym procesie wzajemnych oddziaływań prawa, gospodarki, religii i tradycji.

*

Wolne i równe relacje jednostek są nie tylko warunkiem praw seksualnych, ale także fundamentem demokracji politycznej; zniwelowanie hierarchiczności oraz poszanowania różnic i wyborów indywidualnych w jednej sferze służy temu samemu w drugiej.

Shereen El Feki, Seks i cytadela. Życie intymne w arabskim
świecie przemian
, (tłum. Agnieszka Nowakowska),
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
(wyróżnienie własne)

piątek, sierpnia 28, 2015

1432. Bo…

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

suma decyzji i zaniechań prowadzi mnie wciąż w to samo miejsce

Księga Płaczu i Rozpaczy. Uzupełniona. Jeszcze tylko indeks i kalendarz, referatu szkielet wyśnić, rozłożyć siły na zamiary, skreślić wszystkie „powinnam”. Bo… z innego miejsca chcę jechać na urlop.

(1429+2). Odmiana przez uczucia: biernik i wołacz

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zazdrość.
Rozmawiał przez telefon. Wiedziała z kim. Perlisty śmiech. Lekkość. Łatwość. I słowna oszczędność. I też tak chciała. Żeglujący mówią: jak się ściemni, to się rozjaśni. Ściemniło się.

Wdzięczność.
Męsko-męska relacja. Już wie. Świat, do którego ona nie ma dostępu. Nie wejdzie tam, choćby stanęła na uszach. On rozmawia przez telefon. Ona wie z kim. Teraz zachwyca ją perlisty śmiech, lekkość, łatwość i słowna oszczędność. Jak cudownie, że oni to mają. Żeglujący mówią: jak się ściemni, to się rozjaśni. Rozjaśniło się.

Wdzięczność.
Za damsko-damskie relacje. Ona. Ma szczęście do wspaniałych kobiet! I stała się jasność!

czwartek, sierpnia 27, 2015

(1429+1). Odmiana przez uczucia: dopełniacz

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Przyszedł i rzucił, że ma wiadomość fantastyczną. I ona naprawdę taka była. Powiedział: udało im się!
     — I oboje byliśmy w siódmym niebie — dodała — ponieważ bardzo trzymaliśmy za nich kciuki.
     — Ale patrzę na ciebie i widzę, że coś się z tobą dzieje… — zauważam.
     — Tak.
     — Zbadamy to?

Radość.
To jest absolutnie cudowne, że się udało. Zamknęły się przed nimi drzwi zwątpienia, rozczarowania i nadziei, co rozwiana zbyt drastycznie może być. Czekałam na tę wiadomość. I ją otrzymałam.

Smutek.
Łapie gdzieś pod żołądkiem i trzustką.
     — Pobądźmy w nim z nim…
Smutek… czas… łzy i przeraźliwy smutek… O czym to jest? O tym, że nigdy w życiu nie powiedziałam na głos:
     — Pragnę… i potrzebuję twojego udziału w realizacji tego pragnienia.

Smutek.
Łapie gdzieś pod żołądkiem i trzustką.
     — Pobądźmy w nim z nim…
Smutek… czas… łzy i przeraźliwy smutek… O czym to jest? O tym, że drugą i ostatnią część życia konsumuję.
     — Kryzys wieku średniego czy co?

Smutek.
O czym jeszcze może być? Zaciekawiło mnie…

Radość.
Jasna dupa! To wielka rzecz powiedzieć:
     — Pragnę… i potrzebuję twojego udziału w realizacji tego pragnienia.
Stanąć za własnym pragnieniem. Wyartykułować je. Poprosić o pomoc. Wybrać partnera, partnerów do realizacji. Wielkie i trudne, zwłaszcza, gdy w pierwszej części życia nigdy się tego nie zrobiło albo ma się kiepskie doświadczenia w tego typu życiowych ćwiczeniach. Druga i ostatnia część życia… jest dla odważnych!

Radość.
Jestem wystarczająco odważna, by odkrywać drugie, trzecie dno. Więc czego to ja pragnę? Z kim chcę to zrealizować? Kim się wtedy stanę? Uprzedzam, nie dam się zbyć byle jaką odpowiedzią.
     — Nie musisz mówić, możesz sobie odpowiedź wytańczyć. — Szepnęłam.

***

Obejrzeliśmy film… Samba, 2014.

Magic, No Way, No.

…your heart is too big to be treated small….

środa, sierpnia 26, 2015

1429. Człowiek — proszę odmienić przez uczucia

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wdzięczność. Miłość. Zachwyt.
Uwielbiam. Zaklinam. Gdy tylko mogę i umiem, zatrzymuję w literkach, słowach, kształtach. Zapamiętuję w gestach, zapachach, sposobie, w jaki pada światło.

Gdy dziś, mając drugi dzień urlopu i Sadownika w raportującym trybie, poszłam na samotną kawę… dotarł do mnie zaskakujący fragment prawdy na mój temat.

Wdzięczność. Miłość. Zachwyt.
Nie wyklucza, że synchronicznie czuję również smutek, zwątpienie, strach, przerażenie. Wszystko ze wszystkim przemieszane. W tej samej chwili. Najczęściej nad ranem. Prawie nigdy wieczorem.

Ulga.
Wielka. Że tak mam. I wdzięczność. I miłość. I zachwyt. I strach. I smutek. Jedno robi miejsce drugiemu. I jest. A dzięki temu i ja jestem.

*

Odbierając kawę, usłyszałam starą piosenkę całkiem na nowo — ominęła ona sprawnie mojego krytyka wewnętrznego, wyprzedziła figurę perfekcjonisty, zdublowała wiecznego poprawiacza:

I don’t wanna wait in vain for… myself.
You don’t wanna wait in vain for… yourself.

Bob Marley, Wait in Vain.

wtorek, sierpnia 25, 2015

1428.

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Terapia
służy odzyskiwaniu własnej siły.

Życie w trakcie i po terapii
to nieustające rozwijanie świadomości własnej siły
i umiejętności mądrego z niej korzystania.

Pomyślało mi się.
A potem spojrzałam w górę i…
zobaczyłam kwiaty na niebie.

(1426+1). Suplement

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pan Ciasteczko.
Wciąż ma do napisania raport. Jak tak dalej pójdzie, wejdę do Przytuliska, powiem przepraszam i wyjdę, bo błysk będzie chciał mnie zabić.

*

Gdy jako nastolatka odstawiałam podobne hocki-klocki [mega sprzątanie, mega potrzebne, mega natychmiast], moja Mama (Orzeszek in spe) zaglądała do mojego pokoju i pytała:
     — Z czego jutro klasówka?
Najczęściej była z fizyki.

*

Pan Ciasteczko.
Rozmawiał dziś rano bardzo, bardzo służbowo i dzięki temu dowiedziałam się w końcu, czym jest ta swoista emanacja pisania raportu. To… praca koncepcyjna, mili państwo, praca koncepcyjna! Pan Ciasteczko się nie uchyla. Pan Ciasteczko wykonuje pracę koncepcyjną.

poniedziałek, sierpnia 24, 2015

1426. Z małżeńskiego frontu

Pan Ciasteczko. Tak?
Ma do napisania roczny raport. I?
Mamy już umyte okna w prawie całym Przytulisku.

Chciałoby się powiedzieć z dumą:
     — Moja krew!

Jednak w słowach należy ująć to tak: małżonkowie po latach… upodabniają się do siebie. Tak? I?

(505+920).

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W sobotę wieczorem chapnęłam pierwsze akapity. Wczoraj wieczorem ostatnie dwa rozdziały czytałam na głos Sadownikowi i sobie. Po tej książce pozostaje w człowieku tylko milczenie. Nie do wysłowienia.

W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo — zmniejszam historię do wymiarów człowieka.

*

Nie mogę uwolnić się od uczucia, że wojna to męski wymysł, pod wieloma względami dla mnie niepojęty. […] Na wojnie wszystko jest inne: i człowiek, i ego myśli, i przyroda. Nagle zrozumiałam, że ludzkie myśli mogą być bardzo okrutne.

*

Kobieta to nie drzwi, przez które można wejść i wyjść. Dwa światy wywróciły nogami moje życie — wojna i kobieta. Kazały się zastanowić, po co ja, zasrany kawał mięcha, przyszedłem na tę ziemię.
     Człowiek nie na wojnie się zmienia, zmienia się po wojnie. Zmienia się, kiedy tymi samymi oczami, którymi widział to, co tam było, patrzy na to, co jest tutaj.

*

Nienawiść tłumi świadomość…

*

Nie byłeś tam… Nie osądzaj! Nie możecie porównywać się z nami. I nikt nie ma prawa nas potępiać. Zrozumcie nas przynajmniej… Spróbujcie…

*

Czasami mam wrażenie, że oczy nie są potrzebne. Przecież zamykamy oczy, kiedy przychodzi ta najważniejsza chwila, kiedy jest nam dobrze. […] O nie, najważniejsze jest jeszcze przede mną. Wiem to. […] Mogę być człowiekiem szczęśliwym, wolnym. Bez oczu… Zrozumiałem to… Iluż widzących nie widzi! Mając oczy, byłem bardziej ślepy niż dzisiaj.

*

Człowiek w masie, w grupie, w stadzie a pojedynczy człowiek to dwaj różni ludzie.

*

Mówiąc słowami Sołżenicyna, pokój nie jest zwyczajnym brakiem wojny, ale przede wszystkim brakiem przemocy wobec człowieka.

*

Zapomnienie jest także formą kłamstwa.

Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy,
(tłum. Jerzy Czech),
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
(wyróżnienie własne)

niedziela, sierpnia 23, 2015

1424. Zmierzając ku przerwie

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Czy ty ostatnio nie pracujesz w trudnych warunkach? — zapytał prawie dwa tygodnie temu.
     Wiedziałam natychmiast, o co pyta.
     — Tak. Pracuję.
     — Jeśli tylko możesz, zrób sobie przerwę…

*

Zwolniłam. Podzieliłam na części, choć pierwotny plan tego nie zakładał — moje poczucie obowiązku wydawało się silniejsze od odczuć mojego ciała.

*

A potem wpadłam na szalony pomysł. W ramach przerwy odkładam swoje książki. Postanowiłam, przeczytam całą Jadowską, cały Patrol (Łukjanienki) i… będę czytać POWIEŚCI!

Jadowska i Patrol czeka na urlop. Gdy skończyłam pierwszą i drugą, z drobną przerwą na Powidoki, wzięłam się za POWIEŚĆ bez żadnej diagnozy w tle. Albo nie mam ręki, albo właśnie mam rękę do specyficznych POWIEŚCI.

To powieść o… no właśnie o czym? O samotności wśród najbliższych, o prawdach, których jest tyle ilu ludzi, o różnych perspektywach, o intencjach na pierwszy rzut oka niewidowcznych; o filtrach, przez które patrzymy na świat i ludzi i o… najważniejszym, subtelnej istocie spotkań człowiek–człowiek.

Świat. Mój świat.
     Mam do przeżycia życie. Mimo wszystko.
     Myśl iskrzy się i zostawia po sobie blask.
     Życie. Do przeżycia.

*

[…] nie pojął, że cynizm nie jest tożsamy z inteligencją.

*

     — Bzdury — ucina Marguerite. — Może nie jesteśmy wspaniałe, ty czy ja. Żadna z nas nie dorasta do owej bajecznej wspaniałości, którą udajemy, ale to nie ma znaczenia, bo nikt przecież nie dorasta. Żaden człowiek. Jedynymi normalnymi ludźmi na świecie są ci, których nie znamy. Ale w naszym cierpieniu miałyśmy jednak wielkie szczęście. Możemy żyć na tym świecie. W naszym życiu możemy widzieć każdego ranka, jak wstaje słońce.

Majgull Axelsson, Pępowina,
(tłum. Katarzyna Tubylewicz),
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013.

piątek, sierpnia 21, 2015

1423.

moje nastawienie tworzy twoje nastawienie

czyli. myśli o tobie suka. spotka sukę.

1422. Tylko tyle…

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pamiętam pierwszą „szaloną” książkę w swoim życiu. Miałam mendel lat na karku, a książka miała zieloną okładkę z czymś, co przypominało rysowany czerwony kwiatek. Nie pamiętam tytułu. Nie wiem, co robiła w bibliotece moich Rodziców. Nie przeczytałam jej całej. Nie wiem, czy w ogóle ją przeczytałam po tym, jak znalazły mnie w niej słowa, które brzmiały mniej więcej tak:

boimy się okazywać złość, bo może być oddana, ale okazywania miłości też się boimy, bo może być odrzucona

Od momentu pierwszego spotkania z tym fragmentem, patrzyłam na wszystko to, co wyczyniam ja lub co wyczyniają inni, przez pryzmat tych słów. A działo się dużo, mocno i kosztowało wiele łez.

◊◊◊

wypluta. z przewieszoną przez hamak duszą. szukałam siebie.
włóczyłam się po swoich odczuciach i uczuciach.

zrobiłaś? trzeba było nie robić!
nie zrobiłaś? trzeba było zrobić!
usiadłaś zbyt blisko… zbyt daleko…
powiedziałaś… nie to co trzeba, nie tak jak trzeba, w złym momencie…
milczałaś… zbyt wymownie, w najgorzej wybranej chwili…
może i dobrze chciałaś, ale widziałaś ich reakcje?
no kulą w płot. a nie mówiłem.

kiedyś mogłabym tak długo, dłużej, do końca życia i świata.

uśmiecham się. tak. zrobiłam. nie zrobiłam. usiadłam. powiedziałam. wniosłam uczucia. odbiłam się od ściany.

nie-ja nie zrobiłaby tego. nie-ja zrobiłaby, nie usiadłaby, nie powiedziałaby, nie wniosłaby uczuć. może nie odbiłaby się od ściany. ale wtedy nie spotkałbyś mnie. uśmiecham się. dziś. ja.

zrobiłam. usiadłam. powiedziałam… taka jestem. nie będę inna. bo nie chcę*.

_______________
* cholernie dużo i długo pracowałam nad sobą, by nie porzucać samej siebie, nie wstydzić się siebie, by odkrywać we wszystkim sens. Uwierz, to wymaga odwagi. :)))

Beirut, No, no, no.

środa, sierpnia 19, 2015

(1419+2). Miejsce Mocy

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jest Miejsce, w którym ludziom nie myli się wiara z władzą.
To miejsce szczególne. Miejsce Mocy.

Tydzień, miesiąc i dwanaście lat temu ślubowaliśmy tam miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Policzyłam, gdy już wróciliśmy do Przytuliska.

Zajrzeliśmy tam. Z sentymentalnych powodów.
I okazało się, że to wciąż Miejsce Mocy.

*

Idąc tą samą drogą. Siedząc w ławce przez dłuższą chwilę. Miałam czas. Tylko dla siebie. Pomyślałam, że trzeba być człowiekiem wielkiej wiary, by wytrzymać głupotę, chamstwo, obłudę i butę swoich przełożonych — hierarchów kościoła katolickiego w Polsce.

Uśmiechnęłam się w Duchu. Zakonnicy Tego Miejsca dają radę.
Czy dlatego to wciąż jest Miejsce Mocy?

fragment zdjęcia z Tego Dnia, AD 2003.
(fot. Króliczek)

(1419+1). no i…

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

no i… może wcale tego nie chcieli… ale zrobili… swoją obecnością… odświeżyli mi moje marzenia i pragnienia. cudowne uczucie. mam je od samego rana.

no i? do roboty, Jabłonko, do roboty!

1419. Bohater

wtorek, sierpnia 18, 2015

1418. Fizjologia pewnego pytania

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     Ha, ha! Czy ktoś pyta, by zyskać na czasie? Czy ktoś odpowiada, by mieć to fantastyczne pytanie już z głowy? Czy może te dwie kwestie stanowią zgrabny konwenans powierzchownych interakcji wystarczająco dalekich bliskich relacji? Pytasz, oczekując tej konkretnej odpowiedzi? Odfajkowane. Żeby ci nikt nie mówił, że się nie interesujesz jej zdrowiem? O, przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem.

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     A może ktoś naprawdę chce wiedzieć, ale interlokutor nie chce martwić swoim stanem. Są przecież choroby, które nie są kurtuazyjną formą pokazania planom, obowiązkom i zobowiązaniom środkowego palca nieposłuszeństwa. Są choroby, które demolują. Są niestety i takie, które wpadają na genialny pomysł, że człowiek im już do niczego nie jest potrzebny — są na tyle silne, że dadzą sobie radę same.

     — Jak się czujesz?
     — Dobrze.
     A może, choć dobra intencja, po prostu to nie najlepszy moment na to pytanie?

     — Jak się czujesz?
     Tę historię noszę w sobie prawie od tygodnia i potrzebuję ją upuścić, zostawić, odłożyć, ale nie zapomnieć. Na to pytanie zwróciła mi uwagę pogodna, uśmiechnięta Pani z ciepłym głosem. Uświadomiła mi, jak bardzo głęboko intymne ono jest — nie każdy nie każdemu może to pytanie zadać, nie w każdej chwili. I dobrze!

Cyk! Chwila, moment i… pogodna, uśmiechnięta Pani przemienia się w uosobienie wściekłości — cudownie, cudownie! — i mówi:
     — Dzwoni, pyta: „jak się czujesz?” i co? I stawia mnie tym pytaniem pod ścianą! A może ja nie chcę rozmawiać o chorobie! Może ja chcę porozmawiać o czymś innym? Nie jestem tylko pacjentką! Niech mnie spyta: „co słychać?”, niech da mi w ten sposób wybór, o czym chcę porozmawiać.

Niech!
     — Co słychać?

*

Chodzi za mną… Satie…

Erik Satie, Gnossiennes.

poniedziałek, sierpnia 17, 2015

(1415+2). Zazdrość, proszę, zazdrość!

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W metropolii Zazdrość oficjalnie nikt nie jest zameldowany, ale turystów i chwilowych imigrantów są miliony, tyle że mało jest chętnych, by przyznać się do tego typu wycieczek chociaż przed sobą. I błąd! Bo Zazdrość to wielki neonowy kierunkowskaz: tu idź, tu! Proszę, błagam, tu, tu, tu!

*

     — Zazdroszczę… — powiedziała.
     — Super! Fantastycznie! — pomyślał process worker we mnie. Miałby kilka znaczących pytań w zanadrzu. Bo ja kocham uczucie zazdrości! Kocham z nim pracować.

     — Zazdroszczę… — powiedziała.
     — Czego?
     — …gdy przychodzi do mnie pacjentka w ciąży… zazdroszczę…
     — Nie zatrzymuj się na okolicznościach, bohaterach sceny czy rekwizytach, bo to tylko cię porani. Zatrzymaj się w sobie, gap się, patrz, dowiedz się, co przykuło twoją uwagę tu i teraz, tylko Ty znasz odpowiedź; sprawdź, co cię tak porusza? Jaka potrzeba domaga się twojej uwagi i zaspokojenia? Kogo lub co masz urodzić, donosić, począć? Nie jutro, za rok, czy w przyszłym życiu. Ale dziś! I nie mów mi, że jesteś za stara, nie masz macicy, jajników czy możliwości — to tylko okoliczności przyrody i rekwizyty, na które kiepsko się nabieram.

     — Zazdroszczę… — powiedziała.
     — Zazdroszczę ci zazdrości

*

No i włączyło mi się pytanie: gdzie to było, gdzie? Tak, pamiętam, o co chodziło, tylko znaleźć muszę. Boże, czy ten blog nie jest zbyt długi? O, mam! Tu i tu.

1416. Wracanie do domu

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Pani Doktor, czy Pani wciąż mieszka w Nocnych?
     — Tak, pani doktor.
     — Pani Doktor, a czy Pani jest w nadchodzący weekend w Nocnych?
     — Tak, pani doktor.

Pogadały sobie. Umówiły się.

*

A potem Jabłoń zadumała się. Ile to lat? Liczyła. Liczyła. I w końcu oświadczyła Sadownikowi:
     — Wiesz, w przyszłym roku będzie dwadzieścia lat, jak się spotkałyśmy.
I uśmiechnęła się na wspomnienie z końca Zatoki Botnickiej. I uśmiechnęła się od ucha do ucha na samą myśl o spotkaniu Zkemi. Już ma dość tak długich przerw. A Sadownik na to wszystko:
     — To co, jakieś uroczyste obchody w przyszłym roku?

niedziela, sierpnia 16, 2015

(1414+1). Bezmiar bez miar

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Miasteczko Bezdzietność znam jak własną kieszeń. Przemierzyłam je z północy na południe i ze wschodu na zachód. Nie znam wszystkich ulic, ale znam prawie każdy ciemny zaułek i wszystkie ślepe uliczki. Zlazłam się okrutnie, ale i owocnie, by odkryć w nim miejsca, gdzie podają kawę i życie tak pyszne jak w mieście Dzietność. Łyk kawy, haust życia i wiesz, że… Miłość i Życie nie zna granic, chce spełnienia i z uporem maniaka nic sobie nie robi z głupich etykiet. Miłości i Życiu nie chce się tracić czasu.

W miasteczku Bezdzietność i w mieście Dzietność czytają poniższe słowa. Czytają ze zrozumieniem. I w miasteczku, i w mieście są one nie tylko prawdziwe, ale przede wszystkim poruszają serca i „znikają” etykiety. Jest tylko Miłość i Życie, bez względu na to skąd przyszłaś i dokąd zmierzasz.

Wiele jest miejsc, których nigdy nie odwiedzę.
Jedne są za daleko, inne za blisko, po prostu nie po drodze.
Są i takie, które znam, choć nigdy w nich nie byłem.

M. Zagańczyk, Cyprysy i Topole

*

Czy kiedyś się zatrzymam? Oczywiście, wszyscy się kiedyś zatrzymamy. Bez wyjątku. Ale na razie, nawet nie wychodząc z domu, niekoniecznie fizycznie się przemieszczając — podróżujmy, podróżujmy tak, jakbyśmy mieli to robić wiecznie. […] Bo najpiękniejsze podróże, podobnie jak najpiękniejsze miłości, nigdy się nie kończą. Śnijmy więc swoje marzenia, realizujmy swoje najdziwniejsze sny i ruszajmy w drogę, ale nie po to, aby dotrzeć do celu, lecz aby dojechać jak najpóźniej, aby nie dojechać, o ile to możliwe, nigdy.

*

Ale co ja ci tutaj opowiadam, pewnie i tak niczego nie rozumiesz… Mówisz, że rozumiesz? No widzisz, że nie rozumiesz, albo może i rozumiesz, ale inaczej. Przecież nie jesteś mną, więc jak mógłbyś cokolwiek zrozumieć? Zresztą, tutaj nie ma nic do rozumienia, rozum tutaj zbędny, wystarczy być uważnym, człowiek powinien całe swoje życie być uważnym […]… Zbierasz się? Spieszysz się? Gdzie się śpieszysz, przecież masz cały czas przed sobą, na siłę go ani nie zwolnisz, ani nie przyśpieszysz.

*

Life is about appreciating little things. Then, big things come more often.

Piotr Strzeżysz, Powidoki,
Helion, Gliwice 2014.

(1405+9). Degustacja

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W kuchni stół. Na stole śnieżnobiała, śliczna serweta. Na serwecie gazeta, a na niej książka. Leżała. Tak spotkałam ją w Niebie. Gepardzica i Smoku rekomendację do czytania wydali. Jakby było mało, okładka skutecznie podsycała moją ciekawość.

Ten drobiazg wydawniczy to wielka księga z rowerem w tle. Można uczynić z niej jeden popołudniowy kęs, ale lepiej oddać się degustacji, a potem zanurzyć dłonie w woreczku z własnymi powidokami — znaczącymi wydarzeniami, poruszeniami serca i duszy, spotkaniami ze sobą, z innymi. Autor tej książki uświadomił mi, że każdy wpis na tym blogu to powidok z psim oddechem w tle.

[…] każda notka jest prologiem […].

*

Pomiędzy teorią a praktyką rozciągała się jeszcze nieokreślona ziemia niczyja. Terra incognita niespodziewanych sytuacji, rzeczy na kursie nienazwanych, których istnienia mogłem się tylko domyślać.

*

[…] lubiłem czekać na kolejne słowa, nawet na te, które nie zawsze chciały nadejść. […] Bywało, że nie musiał mówić, bo prośba drzemała w spojrzeniu i budziła się, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć.

*

Pierwszy poranek […] odnalazł mnie w […]. Choć równie dobrze mógłbym napisać, że to nie poranek mnie znalazł, a pan Robert, albo jeszcze inaczej — tak naprawdę to znaleźliśmy się obaj nawzajem, w tym samym miejscu i w tym samym czasie, jakbyśmy na moment dzielili sąsiadujące pola na szachownicy własnego przeznaczenia.

*

[…] już po standardowym zestawie pytań: skąd, dokąd, dlaczego sam i po co, mężczyźni jeden przez drugiego powtarzali, żebym nie jechał główną drogą, po czym przez pięć minut uzasadniali, dlaczego.

*

     — You and I are still on the road. Obaj podróżujemy. Tyle że ja nigdzie się stąd nie ruszam, a ty jeździsz w kółko.

Piotr Strzeżysz, Powidoki,
Helion, Gliwice 2014.

sobota, sierpnia 15, 2015

(1412+1). Bonusik z książki wyjęty

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zameldowałam, że trochę się dłużyło, trochę męczyło, ale w sumie warto było. Tak. Nie wspomniałam o bonusie. Nie.

W książce para w kryzysie idzie na terapię. Choć terapia par nie wygląda tak, jak opisano, to ćwiczenie, które dostali jako pracę domową, jest grzechu warte. Dwa dni temu, przy wieczornej herbacie, gdy próbowaliśmy dojść do siebie po kinowym wyskoku na film Amy, naciągnęłam Sadownika na ¼ ćwiczenia, pytając: czego potrzebujesz, by w naszej relacji czuć się chcianym? Każde z nas zastanowiło się nad odpowiedzią we własnym zakresie (czego ja potrzebuję, by w naszej relacji czuć się chcianą?), a potem spędziliśmy cudne chwile dzieląc się nieoczywistościami. Wrażeń i świeżutkich spostrzeżeń do obgadania starczyło jeszcze na wczorajsze kilka godzin jazdy samochodem. Nasza relacja upasła się naszą uwagą.

Wszystkie pytania w ćwiczeniu brzmią:
     — czego potrzebujesz, by czuć się chcianą?
     — czego potrzebujesz, by czuć się kochaną?
     — czego potrzebujesz, by czuć się szczęśliwą?
     — czego potrzebujesz, by czuć się bezpieczną?
lub:
     — czego potrzebujesz, by czuć się chcianym?
     — czego potrzebujesz, by czuć się kochanym?
     — czego potrzebujesz, by czuć się szczęśliwym?
     — czego potrzebujesz, by czuć się bezpiecznym?

Jabłoń:
(dziś rano, po śniadanku, przed kawą)
Chcesz całuska?

Sadownik:
…could be…

Jabłoń:
(z przekorą)
Ta odpowiedź nie jest z kwadracika „czuję się chciana”.

Sadownik:
(z udawaną obrazą majestatu)
Jak to? Oczywiście, że jest z tego kwadracika!
Mogłem przecież powiedzieć „nie”.

piątek, sierpnia 14, 2015

1412. Kundlowe literki

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pani Maria duszą i ciałem stoi za książkami w papierze — tworzy wraz z mężem piękne książkowe miejsce. Jeszcze niedawno i ja byłam wyznawczynią tylko i wyłącznie papieru. Zmieniło mi się. Teraz preferuję e-booki. W papierze chcę mieć już tylko albumy, książki typu picture book i ważne dla mnie książki, które wydano z odpowiednią starannością.

Księgarnia państwa Marii i Tomasza Mińskich w Choszcznie

(fot. M. T. Mińscy, źródło)

Dlaczego preferuję e-booki? Jest kilka powodów. Po pierwsze, nie mam już miejsca w Przytulisku na kolejne papierowe książki. Po drugie, w cenie dwóch papierowych książek mam trzy–cztery e-booki. Po trzecie, uświadamiam sobie chęć, pyk, pyk, pyk i mam książkę na czytniku, kilka minut po dokonaniu płatności. Wymienione powody nie są jednak zasadniczymi. Główny powód jest taki — książki wychodzą na coraz podlejszym papierze i co gorsza, są od wielu, wielu lat bardzo źle składane. Nie wspominając o redakcji.

Niestety, przed kiepską redakcją nie da się uciec nawet w e-booki. Jak ja klęłam przy tej książce — niechlujnie zredagowanej. W środku miałam ochotę porzucić i nie wracać. No ale to Genova. Powiedziałabym, że to jej najsłabsza książka, granicząca z romansidłem, ale może właśnie autyzm jest trochę o nieobecnej obecności lub obecnej nieobecności. Na koniec stwierdziłam, że jednak warto tę książkę przeczytać. Zupełnie nie warto mieć jej w papierze.

Po wielu rozmowach z rodzicami, lekarzami, terapeutami i po przeczytaniu przez ostatnie dwa lata niezliczonych książek na temat autyzmu, oto mój wniosek: Spektrum jest długie i szerokie, i wszyscy się na nim znajdujemy. Kiedy się w to uwierzy, łatwo zobaczyć, ile mamy ze sobą wspólnego.

*

     — Nie pragnij perfekcji. Pragnij spełnienia.
     Perfekcja to nieosiągalna iluzja.

*

Chodzenie sprawiało jej przyjemność, Ożywiało jej umysł, przekonywało przestraszone i schowane gdzieś myśli, że mogą bez obaw wyjść z ukrycia, zapraszało niekompletne myśli, by pokazały swoje poszarpane krawędzie, witało te błądzące i słabe.

*

„Ręce w dół”. Czy nie tłumimy bardzo cichego szeptu? Czy nie powinniśmy robić czegoś odwrotnego? „Rączki, powiedzcie nam więcej!”.

*

Patrzę na to tak: możemy postrzegać to machanie rączkami jako anormalne zachowanie, które musi być wyeliminowane, albo możemy postrzegać je jako sposób naszego syna na odważne komunikowanie tego, czego chce i co czuje w jedyny znany mu sposób. Możemy spojrzeć na to, jak Anthony bez końca przewija Barneya, i nazwać to obsesją, którą trzeba leczyć, albo możemy nazwać to miłością.

Lisa Genova, Kochając syna,
(tłum. Joanna Dziubińska),
Wydawnictwo FILIA, Poznań 2014.
(wyróżnienie własne)

czwartek, sierpnia 13, 2015

1411. Zadanie transportowe

Jabłoń:
(w zachwycie)
…noooo, to 16 września zawieziesz TRZY WIEDŹMY NA SZAMANA…

Sadownik:
(z niebywałą powagą)
Jak ja upakuję tę trójkę na motocyklu?
I to razem z walizkami!

Heniutka:
(dwadzieścia minut później)

wtorek, sierpnia 11, 2015

(1405+5). Czytało się w Ębo

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Było tak, ale były też chwile, gdy czytałam. Było też pytanie. Smoku zapytał, co czytam. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą — o chorobie Huntingtona. Na kolejne pytanie trudno mi było znaleźć odpowiedź: dlaczego czytasz o chorobie?

Zostałam z tym pytaniem. No właśnie, dlaczego? Książki Genovy przenoszą czytelników na krawędź subiektywnych światów osób — tak, fikcyjnych, ale to im nie umniejsza — zmagających się z określoną jednostką chorobową. Jej książki fascynują mnie nie zgrabnym opisem choroby, lecz przemyśleniami, odczuciami i dylematami bohaterów. Wydłubuję z tych powieści smaczki, które zdrowemu człowiekowi prostują mentalne plecy, uczą pokory, rozwijają wdzięczność za życie, które jest naszym udziałem. Nie inaczej było teraz. Choroba w książkach Genovy to tylko rekwizyt. Autorka dzieli się wiarą w ludzi i miłością do ludzi, budzi je i podsyca w nas.

Każdy oddech jest ryzykiem. Miłość jest powodem, dla którego oddychamy.

*

Mówienie ci codziennie, że cię kocham, póki nadal mogę mówić, także coś oznacza.

*

[napis na koszulce]
     MAM HUNTINGTONA.
     JAKĄ TY MASZ WYMÓWKĘ?

*

Ale myśl mogła być przerażająca tylko wtedy, jeśli ona na to pozwalała. Rzeczywistość zależała od tego, na co zwracała uwagę.

*

     — To chyba najgorsza możliwa pora — powiedziała Katie.
     — Albo absolutnie idealna — odparła Meghan.

*

Ruszyła po swoje, nie mając wątpliwości. Nie zastanawiała się, czy będzie wystarczająco dobra i nie zakładała z góry, że nie jest. Nie robiła planów na „kiedyś”. Po prostu sięgała po to, czego chciała.

*

     — Chodź, zrobię ci herbaty.
     Rosie zgodziła się. Poszli razem, kołysząc się i odbijając się od ścian korytarza i siebie nawzajem. Pijana żona i mąż z HD. Tworzyli dobraną parę. Kiedy w końcu dotarli do kuchni, Joe pomyślał, że to najlepsze, co może się komukolwiek przydarzyć.
     Mieć kogoś, kogo kochasz, kto chwiejnym krokiem będzie szedł z tobą prze najtrudniejsze czasy.

*

— Światło we mnie kłania się światłu w tobie. Namaste.

Lisa Genova, Sekret O'Brienów,
(tłum. Joanna Dziubińska),
Wydawnictwo FILIA, Poznań 2015.
(wyróżnienie własne)

(1405+4). Poważne pogaduchy drzew

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie był zainteresowany liczbami. Miało być krótko. Pytał. Nie odpuszczał. Nie zadowalał się byle jaką odpowiedzią, usprawiedliwieniem, zmyślnym wykrętem.

     — Tylko pamiętaj, żadnej historii — zaordynował — skupmy się tylko na tym roku kalendarzowym.
     — Dobra.
     — Ile weekendów pracowałaś? Ile dni zamartwiałaś się, że… cokolwiek? Ile godzin byłaś w czarnej dupie? Mało? Dużo? Zbyt dużo?

Pan Dąbek pytał. Na wszystkie pytania Jabłoń miała tylko jedną, nieciekawą odpowiedź. Pan Dąbek poprawę kazał sobie przyrzec. Przyrzekła. Bo On wie, co w życiu najważniejsze jest.

*

W tym samym czasie. Gepardzica czytała. Smoku czytał. Sadownik czytał. A przynajmniej wyglądali na takich.

Sadownik

(1405+3). Tam

Tam. We mnie. Pomaga mi tu.
A wczoraj łatwo nie było.

wszystko co dobre [znów] jest w zasięgu ręki

Sadownik

niedziela, sierpnia 09, 2015

(1405+2). Dwie piękne dziewczyny

Pani Lawenda i Heniutek.
Heniutek i Pani Lawenda.
W Niebie.

Sadownik

(1405+1). niebo dla suk

Heniutek uśmiechnięta

dawno już nie widziałam tak szczęśliwej Kudłatej. w dobrze skonstruowanym niebie dobrze wszelkim zwierzom, z sierścią i bez.

Heniutek wącha...

1405. rozkosze niebiańskie

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

koty dwa

jest takie miejsce. do którego jechaliśmy wiele lat. ostatnie sto pięćdziesiąt kilometrów pokonaliśmy w piątek. i oniemiałam. byliśmy we Francji, we Włoszech, w Polsce, a przede wszystkim w Niebie, którego szczęścia strzegły dwa czarne koty. dobrze strzegły. byliśmy tam z Gepardzicą i Smokiem. byliśmy. wróciliśmy. tęsknimy.

*

pan Dąbek. jak mi się Go cudownie słuchało… również przez sen.

pan Dąbek

czwartek, sierpnia 06, 2015

1404. Skutek i Szajba

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W maju Zazoo i Onemu, a może Onemu i Zazoo, zabrali nas na kabaret. Kliknęło mi coś w środku głowy. Zatęskniłam. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz byliśmy. W teatrze.

Wtedy. Gdy wróciliśmy do domu. Postanowiłam. Raz na miesiąc. Teatr. I kropka.

Dziś. Od czerwca licząc. Czwarte teatralne wyjście. Płakałam. nie tylko ze śmiechu. A w przerwie wypatrzyłam na tyłach teatru… cytat z Pacjentki. Zrobiłam portrecik ukochanemu Mężczyźnie, który zaraził mnie Baką wiele lat temu.

Sadownik

*

A sztuka? Zaczyna się tak:

Barbara:
Tu piszą, że należy mówić o swoich potrzebach.

Karol:
Mówić o potrzebach, a nie rozkazywać.

Widownia:
(ryknęła śmiechem)

Sadownik

fot. Michał Andrysiak.
Teatr Polonia, Seks dla opornych,
występują: Dorota Kolak i Mirosław Baka.

1403. Modlitwa codzienna, cochwilna

Biorę głęboki oddech. Daniél.
Zatrzymuję powietrze w płucach. Daniél.
Wydycham powoli. Daniél.
Cud. Tajemnica. Daniél.
Daniél. Dziękuję.

dotykając sensu

środa, sierpnia 05, 2015

1402. Czekając na polskiego Breivika?

 wpis przeniesiony 15.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

O tej książce usłyszałam jakiś tydzień temu. Nie zastanawiałam się zbyt długo. Pyk, pyk i na kundlu była. To książka, o której trudno mówić, jeszcze trudniej pisać. Czytasz i widzisz, że Norwegia wyprzedza Polskę pod względem społecznej świadomości jakieś trzydzieści–czterdzieści lat. Czy to znaczy, że polski Breivik już się urodził. A może zrobi to lada chwila?

Trzeba przyznać, że wiele wypowiedzi norweskiego Breivika, które nie będą tu cytowane z oczywistych powodów, można spokojnie znaleźć w dumnych wypowiedziach polskich prawicowych osłów i enatorów. Pogratulować czy się bać?

Pilnował [Anders Kristiansen] też, żeby nikomu nie działa się krzywda. Raz matka uprała Mysibobka, jego ulubioną przytulankę, powiesiła pluszową mysz na sznurze do bielizny w ogrodzie, zaraz wtedy przybiegł.
     — Nie za uszy, mamo! Nie za uszy!
     Kiedy matka usunęła klamerki z uszu Mysibobka, Anders oświadczył z powagą:
     — Mamo, nigdy nikogo nie możesz wieszać za uszy. Nikt tego nie wytrzyma.

*

Opiekować się to znaczy również nie zapominać.

Åsne Seierstad, Jeden z nas. Opowieść
o Norwegii
, (tłum. Iwona Zimnicka)
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015.

poniedziałek, sierpnia 03, 2015

1401. O miłości, tej długoterminowej

Sadownik:
L u b i ę   z   t o b ą   b y ć.
(cisza)
Zdziwiona?

Jabłoń:
Nie. Zaszczycona.

Sadownik:
Oj, Balbina, Balbina!

sobota, sierpnia 01, 2015

1400. O mężczyźnie na etacie męża terapeutki

Sadownik:
[…] to wina mamusi i tatusia.

Jabłoń:
Ty  n a p r a w d ę  myślisz, że to wina mamusi i tatusia?

Sadownik:
Ja cię proszę,
nie deprecjonuj moich dramatów!

Sadownik & Jabłoń:
(ryknęli oboje śmiechem)

Piórko:
(dopadło wzrok Jabłoni na psim spacerze
czynionym całym Stadem jakiś czas potem
)

1399. wracając do siebie

rano. usiadłam przy stole.
zobaczyłam ten kadr, nim nacisnęłam odpowiedni przycisk w aparacie.

zrobiłam zdjęcie. poczułam, że żyję.