sobota, września 29, 2018

(3030+10).

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Baw się! Przed oczami pojawiają się licealiści ostatnich lat, robiący bekę w miejscach publicznych, studenckie imprezy, których nie zatrzymał świt ani nadchodząca sesja egzaminacyjna. Przed oczami mam ucieleśnienie nieodpowiedzialności, jazdę po bandzie i brak hamulców. Nie, to nie dla mnie, nawet jeśli „już nie dla mnie” zdradza drogę, która nieodwołalnie za mną.

Baw się! Baw się, zajmując się tym, co jest istotne, ważne, najważniejsze w twym życiu! Baw się tym, co jest sensem twego życia! Tydzień szłam do tego, co zobaczyłam. Przed oczami mam czystą radość istnienia, kontakt ze sobą i zaufanie… zaufanie do siebie, do innych ludzi, do świata… zaufanie do chwili, która właśnie się wydarza. Tak, to dla mnie, „już dla mnie”, dzięki drodze, którą przeszłam.

Baw się wyśmienicie!

ilustr. Philipp Grein,
bawi się cudnie, myślę sobie.

piątek, września 28, 2018

3039. Koniec wakacyjnego czytania

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Napisałam tydzień temu, że z audycji o thrillerze wyjęłam tytuł innego thrillera. Ten inny thriller według Autora Kobiety w oknie to jeden z najlepszych thrillerów psychologicznych ostatnich czasów. Początek — tragedia, nie mogła się do mnie przykleić ta opowieść; nie mogłam przylgnąć do niej. Trwało… ale jak chwyciłam haczyk, to już nie puściłam. Puentę mogła napisać tylko kobieta. Gdyby mężczyzna napisał tak szczere rozwiązanie, należałoby mentalnie ukamieniować taką szowinistyczną, mizoginiczną świnię, bo jak on mógł!, przecież to nieprawda, nigdy. Jestem kobietą, więc mogę napisać: ha, ha!, wcale nie jestem zdziwiona, życie! — fikcyjne, a jak obrzydliwie realne.

Krocz uważnie, Nick, bardzo rozważnie stawiaj kroki.

*

     — Wiesz, żałośni mężczyźni od wieków znęcają się nad silnymi kobietami, które zagrażają ich męskości — mówi Desi. — Mają taką kruchą psyche, potrzebują tej kontroli… Ja myślę o innym rodzaju kontroli. Tej pod płaszczykiem opieki: Tu masz sweterek, który ochroni cię przed zimnem, kotku, włóż go i dopasuj się do mojej wizji.

*

Stanowcze pukanie do drzwi. […] Bum bum bum. Rozumiem teraz, dlaczego w tak wielu horrorach stosuje się ten chwyt — tajemnicze pukanie do drzwi — bo to ma moc koszmaru. Nie wiesz, co jest na zewnątrz, ale wiesz, że otworzysz. Pomyślisz to co ja: przecież źli nie pukają.

*

W telewizji leci reklama odświeżacza powietrza.
     Kobieta rozpyla odświeżacz, żeby jej rodzina była szczęśliwa. Potem reklama bardzo cieniutkich podpasek stworzonych po to, by kobieta mogła nosić sukienkę, tańczyć i spotkać mężczyznę, wokół którego będzie później rozpylać odświeżacz powietrza.
     Czyść i krwaw. Krwaw i czyść
.

*

Nie rozumiem, dlaczego niby to ma być komplement, że ktokolwiek może cię polubić. Nieważne.

*

Bardzo długo Fajna Laska działała mi na nerwy. Widziałam różnych facetów — przyjaciół, współpracowników, obcych — którzy dostawali bzika na punkcie tej udawaczki. Korciło mnie, by usadzić tych kolesiów i spokojnie powiedzieć: Nie jesteś na randce z prawdziwą kobietą, jesteś z kobietą, która widziała zbyt wiele filmów; ich scenariusze napisali nieporadni społecznie mężczyźni, pragnący wierzyć w to, że taka kobieta istnieje i mogłaby ich pocałować. […] A Fajne Laski są jeszcze bardziej żałosne: one nawet nie udają, że są kobietami, którymi chcą być, one udają kobiety, jakich pragną mężczyźni. […]
     Czekałam cierpliwie — wiele lat — na to, by wahadło wychyliło się w drugą stronę: mężczyźni zaczynają czytać Jane Austen, uczą się robić na drutach, udają, że kochają wszechświat, organizują przyjęcia, na których robi się albumy z wycinków, oraz obściskują się wzajemnie, podczas gdy my się temu pożądliwie przyglądamy. A potem mówimy: „Tak, to Fajny Facet”.
     Tak się nigdy nie stało. Zamiast tego kobiety w całym kraju zmówiły się, by popierać naszą degradację. Wkrótce Fajna Laska stanie się standardem. Mężczyźni uwierzyli w jej istnienie — nie jest tylko wymarzoną dziewczyną, jedną na milion. Każda ma być taka, a jeśli ty nie jesteś, to znaczy, że z tobą jest coś nie tak
.

*

     — Jesteś staroświeckim facetem, tak? Ja też. Cały czas mówię żonie: nie umiem prasować, nie umiem zmywać. Nie mam pojęcia o gotowaniu.
     A więc, kochanie, zróbmy tak, że ja będę łapać złych facetów, to akurat potrafię, a ty od czasu do czasu wrzucisz rzeczy do pralki. Rhonda, jak miałaś męża, to zajmowałaś się domem?
     Boney wyglądała na autentycznie wkurzoną.
     — Ja też łapię złych facetów, ty idioto
.

*

     — Kurwa, nie pogrywaj sobie ze mną, Lance. „Och, dziewczyny zawsze przesadzają”. Bzdura. Jesteś w fatalnej sytuacji, przyjacielu. Wyjmij wreszcie głowę z dupy i zacznij pomagać mi to wszystko naprawić.

*

Myślałem sobie: Miłość sprawia, że chcesz być lepszym człowiekiem — tak, jasne.
     Ale może miłość, prawdziwa miłość, daje ci również przyzwolenie, byś był taki, jaki jesteś
.

*

Zatrzymała na mnie wzrok ciut za długo, potem zadrżała, jakby strząsała z siebie jakąś myśl.

*

Nie czuję się dobrze. Będzie dobrze, ale teraz nie jest.

*

Większość pięknych, dobrych rzeczy jest tworzona przez kobiety, którymi ludzie pogardzają.

*

Kiedy Marybeth pytała „jak się masz?”, nie był to zwrot grzecznościowy, lecz pytanie egzystencjalne. Studiowała moją twarz i wiedziałem, że studiuje również mnie i będzie nadal zwracać uwagę na każdą moją myśl i zachowanie.

*

Sen jest jak kot: przychodzi tylko wtedy, kiedy go ignorujesz.

*

Zrób to teraz, a tamto, jak będziesz mógł, czyli teraz.

Gillian Flynn, Zaginiona dziewczyna, przeł. Magdalena Koziej,
Świat Książki, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

Wreszcie moja gromadka. […] Facet, który pozwala zadawać mi przeróżne natarczywe, niewłaściwe, nachalne pytania na temat tego, jak to jest być facetem. Facet, który czytał i czytał ponownie, a potem czytał jeszcze raz, i znów czytał moją książkę, i nie tylko udzielał mi rad, lecz również robił drinka z bourbonem. Jesteś świetny, kochanie. Dziękuję, że się ze mną ożeniłeś.
     Dwa słowa, zawsze
.
// z podziękowań

(tamże)

czwartek, września 27, 2018

3038. Wszecholśnienie!

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wczoraj. Wracałam do ula autobusem. Siedziałam obok na oko prawie trzydziestolatka, który z zapałem chłopca-oazowca czytał w jakiejś gazetce wywiad z bosym guru wszechpolaków… że imigranci… mowy nie ma! Kątem oka patrzyłam oniemiała na męskie czytające zjawisko. I zrozumiałam głębiej to, czego zrozumieć latami nie mogłam, bo powiedzieć, że imigranci, nie ma mowy! jest opowieścią o człowieczym strachu przed nieznanym, to jak nic nie powiedzieć, utknąć na długo w warstwie banału.

Imigranci, nie ma mowy! nie jest o naturze/kulturze imigrantów, której nijak pogodzić z narodowym katolicyzmem się nie da. Imigranci, nie ma mowy! jest o nas (o Polkach i Polakach przez ostatnie dziesięciolecia) — o naszym chronicznym polskim braku zaufania do siebie nawzajem, o braku wiary, graniczącej z pewnością, że polska policja i polskie sądy nie zadziałają ani na czas, ani tak jak trzeba. W związku z tym, nie możemy powiedzieć ani sobie, ani przyjezdnym: tu są reguły gry życia w tym kraju; jak nie będziecie ich przestrzegać, poniesiecie konsekwencje zawsze i szybciej niż myślicie.

I zrozumiałam wszechpolaka… wieczorową porą nie mam zaufania do grupki męskich wyrostów — omijam… w biały dzień mam odruch unikania straży miejskiej, policji i kanarów, a sądy, jeśli „działają” podobnie jak NFZ, to współczuję tym, co muszą coś w nich załatwić.

Rozumiem cię, łysy z wyboru młodzieńcze, tyle że to nie nieobecni imigranci nas tak urządzili.

niedziela, września 23, 2018

(3019+8+9). Skok w zrozumienie (III) też

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

bądź w tym, co jest*,
a potem? potem
wykorzystaj to doświadczenie.

__________
* nie dotyczy sytuacji, gdy doświadczasz przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej.

*

Jeden z moich ulubionych fragmentów, opisujących wzloty i upadki w naszej podróży przez życie, pochodzi z książki The Velveteen Rabbit („Pluszowy króliczek”) Margery Williams. W tej opowiastce dwie dziecięce zabawki, Skórzany Koń i Króliczek, rozmawiają o tym, jak się zostaje Prawdziwym:
     — Czy to boli? — spytał Króliczek
.
     — Czasami — powiedział Skórzany Koń, który zawsze mówił prawdę. — Kiedy jesteś Prawdziwy, nie masz nic przeciwko temu, że cię boli.
     — Czy to się dzieje od razu, jakby cię nakręcali — zapytał — czy też po trochu?
     — To się nie dzieje od razu — odpowiedział Skórzany Koń. — Stajesz się. To wymaga czasu
. Właśnie dlatego to się nie zdarza wszystkim tym, którzy się łatwo łamią albo mają ostre krawędzie, albo trzeba ich ostrożnie trzymać. Zazwyczaj zanim staniesz się Prawdziwym, masz już wygłaskane prawie całe futerko, oczy ci wypadają, masz sflaczałe łapki i jesteś bardzo zniszczony. Ale to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ kiedy już staniesz się Prawdziwy, nie możesz być brzydki, chyba że w oczach ludzi, którzy nic nie rozumieją
.

Susan Jeffers, Mimo lęku, przeł. Maria Veith,
Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

ilustr. Autor(ka) — nie umiem ustalić (źródło).

3035. U Orzeszka i Białego Kruka (XLV)

piątek, września 21, 2018

3032. Na dwie nóżki

Jabłoń:
(wpadła na rehabkę i od drzwi się chwali,
że 50 kg po raz pierwszy na suwnicy zrobiła
)

Oj Tè:
(uśmiecha się z przekorą)
Na jednej nodze?

Jabłoń:
(teatralnie zniesmaczona)
Ręce do ziemi mi opadły!
(i poszła robić swoje)

3031. Przy kawowym stoliczku

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Z audycji o thrillerze wyjęłam tytuł innego thrillera, nie do zdobycia w ibuku. Sześćset pięćdziesiąt stron w papierzu — mowy nie ma! Coś mnie tknęło, Sadownikowi szybki rys okoliczności przedstawiłam. I… zdobył dla mnie ibuka. Czy jest jeszcze jakaś książka, której zdobyć nie mogę? Jest. To znaczy była, bo Sadownik — niczym student, który nie wie, że coś jest niemożliwe — dał radę. W ten sposób nie miałam wątpliwości, że thriller (ten nowy) musi poczekać, bo… Barnes.

Jeszcze dziś rano, będąc w środku przedostatniego opowiadania, na spacerze z Heniutką zastanawiałam się: ale dlaczego cytrynowy stolik… Barnes! Cały Barnes! Cytrynowy stolik wjeżdża w ostatnim opowiadaniu, gdy te wcześniejsze są już poznane, własnym czuciem dotknięte i przeżyte do cna. Barnes… jak zwykle… spostrzegawczy, zabawny w niezabawnych sytuacjach, chwilami obrazoburczy (może?), delikatny i niebywale wrażliwy — uwielbiam.

Muzyka zaczyna się tam, gdzie nikną słowa.

*

Ja nie wybieram ciszy. To ona mnie wybiera.

*

Ja tylko powtarzam z uporem: zgoda, „nie rozumcie” mnie, ale „nie rozumcie” mnie dobrze.
     […] W sumie — proszę mi wybaczyć, jeśli zabrzmi to zbyt pewnie siebie – prawdę można wyrazić na więcej niż jeden sposobów.

*

Nie porzuca się tego, czego się pragnie.

*

Dlaczego mamy zakładać, że serce przestaje działać razem z genitaliami? Bo chcemy — jest nam to potrzebne — widzieć w podeszłych latach czas spokoju? Teraz myślę, że to taka zmowa, taki spisek młodości. Nie tylko młodości, również wieku średniego, każdego kolejnego roku aż do chwili, kiedy sami przyznamy, że jesteśmy starzy. Spisek ten zatacza jeszcze szersze kręgi, bo starsi ludzie nas w tym umacniają. Siedząc w fotelu, otuleni pledem, pokornie przytakują, że czas uciech się dla nich skończył. Wolniej się ruszają, krew w żyłach płynie coraz rzadsza. Ogień wygasł — lub przynajmniej przyrzucony został potężną szuflą żużlu przed długą nocą, która nadchodzi. Z tym że mój ojciec odmówił dalszego grania w tę grę.

*

[…] klękał na kilka minut i przyciskał palce do czoła. Nie wiem, czy to była modlitwa, jakiś jej świecki ekwiwalent, czy też zwyczaj pozostały z dzieciństwa. Może wyrażał w ten sposób szacunek albo chciał okazać, że jest otwarty na różne możliwości?

*

Na początku naszej znajomości powtarzał mi: „Życie to tylko przedwczesna reakcja na śmierć”.

*

Oczywiście nie myśli tak naprawdę. Albo raczej nie myślał. Albo kiedyś by tak nie pomyślał. Któreś z tych zdań jest prawdziwe.

*

Czy siedemdziesiąt lat temu przegapiliśmy swoją szansę? Czy też wręcz przeciwnie, mieliśmy farta? […] Jest Pan zbyt młody na takie pytania, ale im bardziej człowiek głuchnie i robi się stuknięty, tym coraz częściej je sobie zadaje. Ciekawe, co działoby się ze mną teraz, gdybym dwa lata przed pierwszą wielką wojną popatrzyła w inną stronę?

*

Gdy częstowano go na deser winogronami, odsuwał je od siebie, mówiąc: „Nie mam zwyczaju zażywać wina w postaci tabletek”.

*

     — Małżeństwo to jedyna przygoda dostępna dla tchórzliwych.
     — Cóż, pan szanowny jest ode mnie bardziej wykształcony — odpowiedział fryzjer tonem wcale nie takim pełnym szacunku. — Pewnie pan był na uniwersytecie.
     Gregory znowu tylko chrząknął.
     — Oczywiście, nie mnie sądzić, ale zawsze mi się wydawało, że studentów uczy się pogardzać wieloma rzeczami, zupełnie niepotrzebnie
.

*

     — Pan Bóg — mówił do Allie. — Ja to załatwię. — W progu stała przeważnie schludnie ubrana i bardzo grzeczna para […] i na początek wrzucali zdanie typu: „Chodzimy po domach i zadajemy pytanie, czy nie niepokoi państwa stan dzisiejszego świata”. Sztuczka polegała na tym, żeby nie odpowiedzieć zgodnie z prawdą „nie” ani po kołtuńsku „tak”, ponieważ wtedy mieli punkt zaczepienia; należało się uśmiechnąć, dając do zrozumienia, że są na twoim terytorium, i od razu przejść do ataku: „Chodzi o religię?”. I nim się zdecydują, czy „tak”, czy „nie” jest właściwą odpowiedzią na tego rodzaju obcesowe postawienie sprawy, zakończyć szybkim: „Życzę szczęścia u sąsiadów”.

*

Rzeczy, o których się nie wie albo nie powinno się wiedzieć, przeważnie potem okazują się nieprzyzwoite. […] Wszystko może być nieprzyzwoite, jak się człowiek uprze. Tę wielką prawdę o życiu odkrył niedawno. Specjalnie mu to nie przeszkadzało.

Julian Barnes, Cytrynowy stolik, przeł. Joanna Puchalska,
Świat Książki, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

czwartek, września 20, 2018

3030. Lecząca fotografia

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jabłoń:
(w wersji milcząco-nietowarzysko-żującej-swój-los)

Tollini:
A ty bawisz się tym, co robisz?

Jabłoń:
(natychmiast odnalazła zagubioną kilka dni temu siebie)
Dziękuję ci za to pytanie.

*

Po siłowni — suwnica: 50 kg po raz pierwszy w życiu, w ostatniej serii, przemiłe zaskoczenie, ¡el reksio! — późny lanczyk.

Gdybyś żywy koło mnie przeszedł, nie zauważyłam cię. Gdybyś patrzył w górę, mijając mnie, twój wzrok spocząłby gdzieś na wysokości moich ramionach — patrzyłabym pewnie gdzieś ponad ciebie lub pod swoje nogi, w zależności od moich „chodzeniowych” możliwości. Nieruchomy, masz czas, patrzysz wielkimi oczami, nie mrugasz. Usiadłam naprzeciwko ciebie, nie mając świadomości, że patrzysz. A potem, gdy już cię zauważyłam, gapiłam się na ciebie urzeczona radością i pasją życia w twojej twarzy, w twoich oczach. Ty bawisz się tym, co robisz. Ja na nowo też. Dziękuję, że dałeś się kiedyś komuś sfotografować.

*


Tengo cincuenta y tres reksios: