wpis przeniesiony 10.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Audycja. Przez przypadek oczywiście — jej powtórki jakiś czas temu słuchałam trupem, dochodząc do siebie po rehabce. Z każdym kolejnym pytaniem, z każdą kolejną odpowiedzią dojrzewałam do decyzji: muuuuuszę to przeczytać!
Mylimy się, ignorując świadectwa kobiet i że one mogą mieć rację. […] Kobiety przez lata musiały radzić sobie bardziej z nadużyciami, z uprzedzeniami, podczas gdy mężczyźni nigdy nie mieli takiego problemu. Poza tym, to straszne, ale kobiety są przyzwyczajone do życia w patriarchalnym społeczeństwie. Są przyzwyczajane do widzenia mężczyzn na szczytach list bestsellerów, do tego, że to mężczyźni cieszą się uwagą krytyków, wygrywają nagrody. […] Kobiety są bardziej szczodre w społeczeństwie niż mężczyźni, ale też mają więcej władzy, dlatego że muszą znosić to wszystko. […] Ale ponieważ kobiety musiały przez lata radzić sobie z tymi nadużyciami, to mają szersze perspektywy niż mężczyźni.
*
[…] w czytaniu uwielbiam to, że to jest indywidualne doświadczenie.
Moje doświadczenie z książki jest wyłącznie moje.
Oczywiście, autor zaprosił mnie do uczestnictwa,
ale to, co ja z tego wyciągam, to jest wyjątkowe i tylko moje.
// Daniel Mallory w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz.
Potem polowałam, święcie przekonana, że poluję na kryminał. Zaczęłam czytać jako kryminał i dopiero pod koniec zaczęłam zadawać sobie pytanie: to jest kryminał? na pewno? Okazało się, że straciłam thrillerowe dziewictwo. Nie mogłam się oderwać. Czy można napisać książkę o rangach (znaczący termin w psychologii procesu), nie używając słowa ranga? Można! To jest książka o przywilejach, jakie mają mężczyźni, zdrowi ludzie, i trudnościach, które są doświadczeniem tych, którzy nie są mężczyznami lub nie są zdrowi.
— Świat to piękne miejsce — oświadcza i mówi to poważnie; poznaję po głosie. Chwyta moje spojrzenie i nie wypuszcza go. — Nie zapominaj o tym. — Odchyla się na krześle i gasi papierosa w miseczce. — I niech ci nie umyka.
*
— A za czym konkretnie tęsknisz? — pyta po chwili.
Tego się nie spodziewałam.
— Za… — zaczynam, licząc, że zdanie samo się skończy.
I wtedy wylewa się ze mnie jak potok, jak woda z pękniętej rury albo przerwanej tamy.
[…] — Za twoimi bajkami na dobranoc. – Bohaterki dawały książętom kosza, bo wolały robić doktorat.
*
Dwa dni zbierał się, żeby do mnie oddzwonić. Szuka drogi ucieczki.
*
Przypomina mi się doktor Brulov z Urzeczonej: „Moja droga, nie możesz wciąż uderzać głową o rzeczywistość i powtarzać, że wcale jej tu nie ma”.
*
Sztuka polega na oddychaniu. Oddychaniu cały czas.
Oddycham. Cały czas.
*
— Wiem.
— Nie wiesz.
— No to wyobrażam sobie.
*
— Tatusiu, zaśpiewasz? — poprosiła. Zawsze tak miała, że wolała prosić, niż rozkazywać. Niezwykłe u dziecka. Myślę czasem, że w ogóle niezwykłe, u każdego.
*
— Niesamowite, prawda? — zauważa Bina. — Kiedy Internet mówi, że ktoś nie istnieje.
*
Stoję i się waham, drżę jak płomień. Czy ufam samej sobie?
Mimo wszystko tak.
*
— Nie wydaje ci się, że reagujesz paranoicznie?
Chce coś dodać, ale mu nie pozwalam.
— Nie można mówić o paranoi, jeśli coś dzieje się naprawdę.
*
— Nie to, że ci nie wierzę. Tylko że…
— Masz pojęcie, jakie to frustrujące?! — krzyczę.
Milknie.
— Widziałam, co się stało.
A.J. Finn, Kobieta w oknie,
przeł. Jacek Żuławnik, W.A.B., Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)
Przeciskam nazwę ulicy przez gardło, jąkając się. […] Sylaby potykają się w ustach, jakby mój język był progiem zwalniającym. […] Nic mi nie jest. — Starannie składam słowa jak origami. […] Popijam wodę spływającą mi do gardła, przemywając słowa, które wzbierają we mnie i wylewają się między wargami. […] Słowo rozpycha się łokciami wśród innych słów i wytacza się z ust. […] Imię pęcznieje mi w ustach i wypływa z nich, zanim zdążę je połknąć. […] Zegar szafkowy zbiera się w sobie i bije trzy razy. […] Rzucam mięsem. Klnę po raz pierwszy od kilku dni. Badam fakturę przekleństwa, delektuję się jego smakiem.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz