wtorek, kwietnia 30, 2019

3265. Bo…

Bo Stehlíka okolice, czyli czeska literatura. Bo napisany przez kobietę kryminał. Bo seria z panem podinspektorem, a ja lubię przywiązać się do bohaterów książek. Bo ładnie dwuznaczny wydał mi się tytuł tej książki. Bo u Bliźniaczej Liczby dobrze mi wchodzą kryminały.

Pierwszy tom czeskiej serii kryminałów z Mariánem Holiną… nie zawiodłam się. Natychmiast sprawdziłam, czy jest już dostępny drugi tom… Jest! Siedzę w nim po uszy od dziś.

Nie chciał sugerować niczego, co przyspieszyłoby rozpad ich małżeństwa. Jeśli ma do tego dojść, i tak dojdzie. Związki miały własną dynamikę, długość ich trwania wcale nie musiała zależeć od szczęścia partnerów. Wiedział to z własnego doświadczenia.

*

Wystarczyło mu, że to, co stosuje, działa. Teraz znów będzie musiał wyjaśniać, dlaczego działa. A tego często nie wiedział. Tak jak z intuicją. Bał się, że jeśli zacząłby głęboko dociekać, jakimi drogami chadza intuicja i dlaczego jest tak cholernie niezawodna, mógłby ją spłoszyć.

*

Sztywny, przemądrzały gówniarz z zamiłowaniem do hierarchii, pomyślał Marián. Resztki katolickiego wychowania podsuwały mu teraz początek modlitwy, której kiedyś uczyła go ciocia Jozefína: Panie mój, od którego pochodzi cierpliwość, prawdziwa cierpliwość, święta cierpliwość…

*

Oboje umilkli, czuła, że ich myśli nie mają do siebie daleko.

*

Marián czuł, że dzisiaj też raczej nie wypiją w imię wiecznej przyjaźni.
     — Gdyby ciało znajdowało się na powietrzu… – znów zaczął rejestrować głos Volavki.
     — Gdyby w dupie były ryby — bez ogródek wszedł mu w słowo i zwrócił się do Léblovej. — O której zmarł
?

*

Trąbka Tomasza Stańki wołała tęsknie jak zbudzony w środku nocy ptak. Trochę przelękniony, tkliwy, nie do końca pewny, czy cieszy się z własnego istnienia wśród ciemności. […] Było po północy. Trąbka Stańki była, jak na niemłodą już godzinę, zbyt głośna, ale Marián nie mógł zdobyć się, żeby wstać i ściszyć muzykę. Czuł się bosko, nie chciał przerywać tej chwili.

*

     —Ma Słońce w Baranie i całą masę napiętych aspektów — powiedziała Sabina […].

*

Irytacja Mariána miała tendencje do szybkiego przekształcania się w najzwyklejszy wkurw.

*

Hic sunt leones*, pomyślał.
__________
* Łac. tam żyją lwy. Na dawnych mapach sentencją tą oznaczano niezbadane ziemie.

*

     — Zgadnij, kto tam mieszka!
     — Słuchaj, mówiłem ci już parę razy, że wkurzają mnie takie pytania – westchnął Marián.
     — To nie pytanie, ale wyzwanie! Na szkoleniu o zachowaniu w sytuacji kryzysowej mówiono nam, że aż dziewięćdziesiąt pięć procent populacji mężczyzn chętnie podejmuje wyzwania. — Diviš rozwinął lizaka z papierka i wpakował sobie do buzi. — Ale wiadomo, że ktoś musi stanowić te pozostałe pięć
.

*

     — Nie żyje? — zdumiał się kierownik. — Ale jak?
     — Całkowicie — zapewnił go Diviš
.

*

Planety nie robią nikomu problemów. Człowiek przychodzi na świat z określoną konstrukcją wewnętrzną, a astrologia jest tylko środkiem, który może pomóc w jego interpretacji. Nie można tak wszystkiego upraszczać. Przeczytaj lepiej tego Junga, którego ci zostawiłam na stole!

*

Zaświeciły jej się oczy.
     — Nawet nie wiesz, jak to w tobie lubię. Nie boisz się szybkich rozwiązań.
     — W sensie pochopnych? – zapytał podejrzliwie.
     — Jasnych. Zero marudzenia, wykrętów i usprawiedliwiania się
.

*

Krąg to nasza granica i źródło siły.

*

Marián próbował ekspresowo posegregować fakty i dojść, co może być przyczyną niezadowolenia szefa, ale nic nie przychodziło mu na myśl.

*

— Zaciągnij za mnie hamulec, kiedy zobaczysz, że dojechałem do końca trasy.
     — Skąd będę to wiedziała? — zapytała.
     — To będzie wtedy, gdy nie będę już w stanie malować.
     
[…] Znosił wszystko, dopóki mógł malować. A mógł malować, dopóki miał w głowie obrazy.

Iva Procházková, Mężczyzna na dnie, przeł. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2016.

*

Prawda wrzała w niej i wybijała na zewnątrz niepowstrzymanym strumieniem, jej prawda, która wcale nie polegała na faktach, lecz na przeżyciach. Polegała przede wszystkim na przeżyciach, dlatego nie mogła o niej zapomnieć.

*

Jáchym wiedział, że prawda bywa bardziej fantastyczna od fantazji.

(tamże)

3264. kto u steru?

kto w Tobie opowiada Ci dziś historię twojego życia?
przyszło do mnie w nocy.

wczorajszy dzień (poza rehabką) był dniem opowiadanym przez ofiarę, która stoi na równi pochyłej swej choroby i z każdą chwilą stacza się w dół. wczorajszy dzień — na szczęście — minął, a ja mogę wybrać, kto we mnie opowiada moją historię.

Żadna chwila nie jest taka sama jak inna. Każda jest wyjątkowa i każda kryje w sobie wyjątkowe możliwości.

*

Ufność w siebie, we własną podstawową mądrość i dobroć, jest bardzo ważna […] będziesz musiał szanować swoje odczucia, bo ciało będzie podpowiadało, byś się zatrzymał albo zrezygnował […].

*

[…] ostatecznie ciągle musimy żyć własnym życiem, każdą jego chwilą. Praktykując uważność, praktykujemy odpowiedzialność za bycie sobą i uczenie się, jak ufać własnemu istnieniu.

Jon Kabat-Zinn, Życie, piękna katastrofa,
przeł. Roman Skrzypczak, wydanie IV,
Czarna Owca, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, kwietnia 29, 2019

(3262+1). no limits (II)

Dobrostan fizyczny* jest pierwszym
warunkiem koniecznym do szczęścia.

Joseph Pilates
(1883–1967)

_________________
* pod tym samym cytatem dyskusję z Bliźniaczą Liczbą toczyłyśmy. bo jednak po pierwszym zachwycie zgodzić się z Autorem nie mogłam. razem doszłyśmy do wniosku, że nie liczy się norma lecz optymalny, możliwy do osiągnięcia na ten moment stan. teraz wszystko się już zgadza.

piątek, kwietnia 26, 2019

3262. no limits

moja ignorancja nie zna granic. myślałam, że pilates to forma aktywności fizycznej dla pań z nadwyżką czasu i kasy lub kobiet przewrażliwionych na punkcie niemłodniejącego tu i ówdzie ciała. a jeśli już Pilates musiałby być nazwiskiem osoby, to na pewno kobiety… w końcu Kopernik też była kobietą — podpowiada ignorancja nieszczerze — choć z innych powodów.


3261. Świry i zajoby

Tak pięknie, lekko i zabawnie pisać o ludzkich świrach i zajobach — trzeba umieć, by się odważyć. Autorka umie i pięknie, i lekko, i zabawnie, i jeszcze — jakby było mało — odważyła się.

Pewnie w przypadku pewnych ludzi byłoby również odwagą do tej książki zajrzeć. Ale, ale! Nie dotyczy to nikogo, kto zagląda na tego bloga mniej przypadkowo — jestem o tym przekonana w dowolnej liczbie setek procentów.

I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, że przykuł moją uwagę sposób złożenia tytułu (nie chodzi o czcionkę, ta jest fatalna, czy pochylenie).

     — […] Czym się niepokoisz?
     Wszystkim, chciałaby odpowiedzieć. Sobą i nim, tym że możemy żyć razem, ale również oddzielnie i nic się nie dzieje.
     Może dlatego to jest takie okropne. Że to nie jest koniec świata, jak kiedyś myślałam
.

*

— Prawie wszystko robię pod wpływem impulsu. Nie umiem myśleć. Nie umiem się zastanawiać. Kiedy próbuję, odechciewa mi się żyć. Wiec chyba lepiej, że tego nie robię, jak pan uważa? Chyba lepiej, że kupiłam klacz, zamiast wpaść w depresję?

*

Człowiek postępuje rozsądnie wtedy i tylko wtedy,
gdy wszystkie inne możliwości zostały już wyczerpane
.

Edwarda A. Murphy

*

     — Niedobrze — powiedział. — Bolek potrzebuje słońca.
     — Nie mamy na to wpływu. — Myślała, że tym stwierdzeniem uspokoi męża, ale oburzył się tylko:
     — To jest właśnie najgorsze. Że zawsze może się zdarzyć coś, czemu nie można zapobiec.
     — Nie przejmuj się tak. To tylko dynia. Duża dynia, nic więcej.
     Tracisz proporcje ważności rzeczy. – Nie chciała tego powiedzieć, to było niepotrzebne, ponieważ niczego nie mogło zmienić
.

*

     — Gdyby chodziło tylko o rewanż, zabrałbym się za to parę lat temu… — przyznał. — Po prostu nigdy nie byłem niczyim kochankiem, zawsze mężem. I chciałem sprawdzić, jak to jest.

*

Może polubiłby ją, gdyby skupił się na tym, co ma do powiedzenia, ale nigdy nie spróbował. Ona natomiast przestała go lubić właśnie wówczas, kiedy wsłuchała się w jego słowa.
     — Jest kabotynem — oznajmiła matce, mając niespełna dwanaście lat.
     — Nie mów tak o ojcu — oburzyła się żona, którą podobna myśl dopadała niepokojąco często
.

*

     — Są ludzie, którzy lubią zwierzęta – powiedział mężczyzna na odchodnym – jednak ja do nich nie należę.
     Ja też średnio lubię ludzi, ale bywają wyjątki, pomyślał pies. Jesteś co prawda skąpy i niemiły, ale jeszcze cię nie skreślam
.

*

Tak czy owak, byłoby lepiej, aby główny bohater lubił zwierzęta. I żeby nie był chytry. A kobieta otwarta, również na zmiany w życiu. Ciekawe, dokąd mnie to wszystko zaprowadzi, myślał, rozpalając ogień w kominku. Od czegoś trzeba jednak zacząć.

*

     — Martwię się o ciebie. Nie umiesz nawet gotować. Co zrobisz, jak umrę?
     — Zamówię trumnę.
     — Przestań. To nie jest śmieszne.
     — Nie jest. A co powinnam zrobić?
     — Mówiłam o gotowaniu.
     — I o śmierci. Nie wiadomo, która z nas umrze pierwsza. Jesteś w dobrej formie
.

*

Polizał ją po szyi, smakując słoną od morza i potu skórę. Znieruchomiała. Nie umiałby powiedzieć, kto kogo posiadł, nawet gdyby potrafił posługiwać się sprawnie jakimkolwiek językiem.
     […] Kobieta z tatuażem wciąż tkwiła mu pod skórą jak cierń.

*

     — Napije się pani?
     — Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że mnie pan odwiezie — skłamała.
     — Szczerze mówiąc, nie miałem takiego zamiaru — odparował, mrużąc oczy
.

*

Zdziwiła go ta myśl, przyglądał się jej ze wszystkich stron, poddając w wątpliwość nie tyle samo znaczenie i sens, ale fakt, że się w ogóle wykluła.

*

Nie będę go już o nic pytać, postanowił mężczyzna. Przestraszył się, że zaraz dowie się czegoś takiego, z czym nie będzie mógł dalej żyć, wobec czego będzie się musiał określić, a to skomplikuje rzeczy, które przecież są proste.

Anna Onichimowska, Pomiędzy,
Agencja Edytorska EZOP, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

czwartek, kwietnia 25, 2019

3260.

życie to zaangażowanie.
przyszło znad granicy snu i jawy nad ranem.

robienie, zapieprzanie, dotrzymywanie zobowiązań i terminów, jeszcze więcej robienia i zapieprzania, dokręcania śruby i jeszcze więcej działania — to nie jest życie. i kropka.

żyjesz, gdy się w coś angażujesz. żyjesz tylko wtedy.

[…] tak samo jak poczwarka motyla wszystko może rozwijać się tylko we własnym tempie.

*

Dlaczego mamy gnać przez jedne chwile, by dotrzeć do innych, tych „lepszych”? W końcu każda z nich jest chwilą naszego życia wtedy, gdy upływa.

Jon Kabat-Zinn, Życie, piękna katastrofa,
przeł. Roman Skrzypczak, wydanie IV,
Czarna Owca, Warszawa 2018.

środa, kwietnia 24, 2019

3259. Rozkwitający

Jabłoń:
(czytała na głos Sadownikowi poniższy fragment)

Wiemy, że ludzie są najszczęśliwsi, gdy stają wobec odpowiednich wyzwań — a więc gdy próbują osiągnąć cele, które są trudne do zrealizowania, ale pozostają w ich zasięgu. Wyzwanie i zagrożenie to nie to samo. Ludzie rozkwitają w obliczu wyzwań i więdną w obliczu zagrożeń.

Jon Kabat-Zinn, Życie, piękna katastrofa, wydanie IV,
przeł. Roman Skrzypczak, Czarna Owca, Warszawa 2018.

Sadownik:
Rozkwitam czy więdnę?

Jabłoń:
A jak myślisz?

*

Autorka: Kaan.

3258.

Ale to, co nam się wymyka, jest ważniejsze, niż nam się wydaje.

Jon Kabat-Zinn, Życie, piękna katastrofa, wydanie IV,
przeł. Roman Skrzypczak, Czarna Owca, Warszawa 2018.

3257. W drodze po „dzień”

Lusi powiedziała: pewnie na to za wcześnie, ale co tam… I opowiedziała mi o tym, że gdy Ona zachorowała ponad trzydzieści lat temu, mając trzydzieści sześć lat, ktoś powiedział jej:
     — Przyjdzie taki dzień, że będziesz dziękować Bogu za SM.

Przyszedł taki dzień, kontynuowała Lusi. Nie pozostaje mi nic innego, jak wierzyć, że i w moim życiu przyjdzie… taki dzień.

*

Poleconą broszurkę przeczytałam jeszcze w grudniu, ale dopiero teraz czuję, że mogę się na jej temat zająknąć. Można bez niej żyć, ale i kilka wartych zapamiętania zdań wyjąć. Więc wyjęłam, aktywnie czekając na… dzień.

Choroba pojawia się zawsze w nieodpowiednim momencie, zaburzając normalny bieg życia. Sprawia, że jesteśmy przepełnieni strachem, niepewnością i bólem. […] Nie jest ona wyrokiem czy karą, ale wyzwaniem losu, pojawiając się zmusza do wprowadzenia w życiu zmian.

*

W momencie otrzymania diagnozy rozpoczyna się nowy etap życia, to czas szukania drogi do samego siebie i samoakceptacji.

*

Choroba skłania do refleksji i zmusza do widzenia świata oraz samego siebie z innej perspektywy.

*

[…] nie ma ludzi idealnych. Są za to wyjątkowi, bo każdy z nas ma wielkie możliwości, ale tylko mała garstka z nich korzysta.

*

Widocznie musiałam się znaleźć w trudnej sytuacji, aby zacząć podejmować wyjątkowe i odważne decyzje. Wiem jednak, że było warto.

*

Jeśli się jednak nie poddamy, choroba ma nam wiele do zaoferowania.

*

Przede mną otwierał się nowy etap życia. […] Przyszłość zapowiadała się ekscytująco.

*

SM to choroba o tysiącu twarzach i każdy przechodzi ją inaczej.

*

Choć wszystko zależy od nas, nie jesteśmy sami.

*

[…] potrzebuję opieki i wsparcia.

Beata Peszko, Stwardnienie rozsiane.
Jak odnalazłam nadzieję i drogę ku zdrowiu
,
Wydawnictwo KOS, Katowice 2011.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, kwietnia 22, 2019

3256. Wielkanoc 2019

Wielkaniemoc. Dopiero dziś wróciłam do żywych
i takie cudo na mnie czekało od Wielkiej Soboty.

Hełmus Skorupus na hulajnodze
Śpieszy z jajami na jednej nodze
                By dowieźć koszyk każdemu z Was
                Hełmus Skorupus zawsze na czas
Wiatr ma we słuchach i pod omykiem
Cholera jasna, a co z koszykiem?!
                Co to za trzaski i co za pisk taki?
                Z jajek wykluły mu się kurczaki!
Pisklęta kwilą, Skorupus w pędzie
Oj Wielkanocy chyba nie będzie
                Nagle olśnienie i myśl nagła taka
                Miast wpieprzać jaja hoduj kurczaka!
I z takim hasłem Skorupus jedzie
Wspomnijcie o nim dziś przy obiedzie
.

3255. Wielki Piątek

Sadownik:
Tylko popatrz, wszystko jasne,
moja alkoholiczko!

*

Jabłoń:
(już pod odpowiednią bramką jakiś czas)
Na lotnisku zawsze panuje to samo uczucie.
Według Ciebie jakie?

Sadownik:
Zniecierpliwienie.

Jabłoń pozostała zadziwiona odpowiedzią Sadownika, bo zawsze na lotniskach pławi się w nadziei.

czwartek, kwietnia 18, 2019

3254. Wspomnienia (studenckie)

I z drugiego bloga, który zamarł, nim blox postanowił przestać istnieć, zabieram to, co wciąż mnie zachwyca, porusza, budzi żywe wspomnienia. Uff, rozstaję się już na amen z tobą, gazeto, żegnam!

#1

10 czerwca 2016.
Ja, Ty, Ona, On.

Progi* to naturalny krajobraz mojej tożsamości, osoby.
Progi to naturalny krajobraz twojej tożsamości, osoby. Progi to naturalny krajobraz jej tożsamości, osoby. Progi to naturalny krajobraz jego tożsamości, osoby.


_________
* czyli wszystko to, czego nie potrafię, nie umiem zrobić. To, o czym nawet nie jestem w stanie pomyśleć. To, czego nie lubię, nie znoszę.

#2

26 listopada 2015.
Obdarowana.

     — pamiętaj, pracujesz z tajemnicą — powiedziała dwa tygodnie temu.
     — taaak! — pomyślałam z wdzięcznością wczoraj.

pracuję z tajemnicą

#3

11 października 2015.
Studiując co dnia.

Nie chodzi o to „ile czasu”,
chodzi o systematyczność,
        o popełnianie błędów,
        o refleksję,
        o zadawanie pytań,
        o szukanie odpowiedzi,
        o znajdowanie siebie.

#4

13 maja 2015.
Przywilej.

Dziś jadę.
Poznać kobietę, która jest miastem,
     po raz pierwszy będę w Pradze.
Spotkać kobietę, której książkę czytałam kilkanaście razy,
     którą przeczytam jeszcze wiele razy.
Jadę. To wyjątkowy przywilej.

22 maja 2015
przywilej skonsumowany.

#5

19 kwietnia 2015.
instrukcja obsługi. skrupulatnie zanotowałam w zeszyciku instrukcję obsługi sytuacji. słyszałam te słowa wiele razy, ale te usłyszane wczoraj z wyjątkowym zrozumieniem zapadły we mnie, rezonując magicznie — efekt acha, czy co?

nie zatrzymuj się na reakcji.
dowiedz się
     co cię wkurza?
     dlaczego?
     na jakie sygnały reagujesz?

#6

12 kwietnia 2015.
droga do siebie.

i za to kocham psychologię procesu... to chcę studiować, poznawać, odkrywać... uczyć się tego co dnia.

#7

28 marca 2015.

dziewczynka. chłopiec. Ona. dziewczynka. chłopiec.
rodzeństwo. piątka. w tamtych czasach coś na kształt normy.

kilkadziesiąt lat później. rozmawiamy.
     — oni zawsze mieli pretensje, że jestem oczkiem w głowie ojca, ale, wie pani, tylko ja, jako jedyna z naszej piątki, go prosiłam. to... dostawałam. rozumie pani.

Ona. Wielka Nauczycielka dla mnie, pierworodnej, co we krwi zosię-samosię ma. czy umiem poprosić? czy umiem przyznać się do słabości? i prosić? nie jest sztuką być samowystarczalnym, wszystkowiedzącym, omnipotentnym. sztuką jest znaleźć w sobie człowieka.

uczę się. jestem dobra w docenianiu Nauczycieli, których spotykam co dnia.
pod postacią człowieka, psa, kota czy ptaka.
dziękuję.

to spotkanie było dla mnie błogosławieństwem.

#8

23 marca 2015.
O pewnej profesji.

Lekarz... droga tylko w jedną stronę.
Zatyka mnie z wrażenia, gdy na nich patrzę. Straszną cenę płacą każdego dnia.

Żeby nie oszaleć, muszą albo kochać tę robotę nad życie, albo wyprzeć się swojego człowieczeństwa. Niektórzy — wydaje się — zrobili obie te rzeczy naraz.

#9

4 marca 2015.
Kłammy!

Dzieci do pewnego wieku mają fajnie, bo nikt nie mówi, że kłamią. Uwielbiam towarzyszyć im, gdy fantazjują. Uwielbiam potencjał, który w tych fantazjach odsłaniają. Uwielbiam ich siłę i nieustraszoność Ducha.

#10

17 września 2013.
Matka Trzecia.

Wracam do tego zdjęcia. Porusza mnie i daje dużo energii. Magia ułamka sekundy.

Wracam. Wracam. Zanotowałam:

...spektakularne nie karmi,
karmi tylko coś prostego...

Wróciłam do zdjęcia i w końcu mam jasność i pewność.
Ta duża sunia to moja Trzecia Mama.
Ta psia Dusza karmi mnie swoim uważnym, kochającym spojrzeniem.

(fot. Biała)

26 sierpnia 2013.

20 stycznia 2013.
Matka Druga.

Myślałam, że będzie trudno. Jestem wszak wymagająca, a tu proszę, zdziwiona jestem ogromnie. Druga Matka wpadła w me ręce niejako przy okazji poszukiwania zupełnie czegoś innego.

Patrzę na Nią i czuję, że uczy mnie zatrzymywać się w chwilach zwątpienia. Uczy wierzyć, że wewnątrz mnie jest podpowiedź i ogień, który zawsze płonie dla dobra mnie i świata.


(źródło)

17 stycznia 2013.
Matek poszukiwanie.

Choć minęły dokładnie dwa miesiące, warsztat Dawn Menken wciąż we mnie jest. Wracam do wrażeń, do mądrości i zrozumienia. Do tego, jak ten warsztat mnie dotknął i zmienił.

Potrzebujemy wielu Matek, które odpowiadają na nasze potrzeby, rezonują z czymś ważnym w nas. Pomysł szukania Naszych Matek w Świecie bardzo mi się spodobał. Czujna pozostałam. Znalazła mnie fotografia Mojej Pierwszej. Potrzebuję Jej. Widzi moje życie jako wspaniałą przygodę, wspiera w trudnych momentach i wie, że wszystko będzie — Ona jest pewna, że już jest — w najlepszym porządku:


(źródło)

Ta melodia... lubię do niej wracać, przypomina mi o klimacie warsztatu:


(źródło)

#11

14 stycznia 2013.
Rodzic w każdym z nas.

Rodzic to nie tylko osoba mająca dzieci. Rodzicem, w pewnych sytuacjach, jest każdy z nas. Gdy obejmujemy smutnego przyjaciela, gdy siadamy obok zapłakanego człowieka, by, jeśli zajdzie taka potrzeba, pomilczeć razem z nim. W takich chwilach działamy z jakością Rodzica, z miejsca Rodzica.

Nie, nie musisz mieć dziecka, by mieć kontakt z tą żywą energią, która pomaga zmieniać świat, dzięki której wszyscy rośniemy.


(źródło)

#12

14 stycznia 2013.
Prawda psychologiczna.


(źródło)

#13

1 sierpnia 2012.
O małej, przeklętej różnicy.

Widział.
Wiedział.
Dwa słowa. Jednoliterowa różnica.
___________________

Mówi, że nie widziała, choć wiedziała.
Mówi, że nie wiedziała, choć widziała.
Dwa zdania. Anagramy.
___________________

To nie warsztaty estetyki poetyckiej.
To czyjeś życie.
Istota nadużycia jest właśnie taka.

Ktoś widział.
Ktoś wiedział.
Nikt nic nie zrobił.

#14

31 lipca 2012.
Za mało.

— Przyjedziesz na święta?
— Nie.
— To twoi rodzice!
—Tak, ale to za mało, by spędzać razem święta.

*

— Jest pani siostrą mojej mamy?
— Nie.
— Sprawdziłem, macie tych samych rodziców!
— Tak, ale to za mało, byśmy były siostrami.

*

— ?
— Nie.
— !
— Tak, ale to za mało...

*

Potrzebuję czegoś więcej niż faktów, by żyć, oddychać, chcieć... Przestałam pytać, dlaczego tak mam.

#15

19 stycznia 2011.
Transformacja.

Is there a reason
Why a broken dream can never fly?
Is there a reason
You believe and then you close your eyes?
Give me a reason
Why you hide away so much inside.
If there’s a reason,
I don’t know why.

Niezręczność czy głupi błąd, pozornie czysty przypadek, ujawnia świat, którego istnienia nikt by nie podejrzewał […]. […] głupie błędy nie są dziełem czystego przypadku. […]. Są falami pojawiającymi się na gładkiej powierzchni życia, wytwarzanymi przez źródła, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. A źródła te mogą być bardzo głębokie, tak głębokie jak sama dusza. Głupia pomyłka może okazać się kluczem otwierającym wrota przeznaczenia.

J. Campbell, Bohater o tysiącu twarzy,
Zysk i S-ka, Poznań 1997.

#16

31 grudnia 2010.
Całe Światy budowane na projekcjach.

                         Dla Brrr
Nie dzwonisz.
Nie piszesz.
Nie bywasz.
Milczysz.
Odszedłeś.
                         Pretensja? Nie.
                         Projekcja? Jeśli,
                         wówczas powyższe brzmi:
Nie dzwonię.
Nie piszę.
Nie bywam.
Milczę.
Odeszłam.
                         Fakt.

#cytaty

24 października 2013.
Wszystko jest znaczące.

Zachowanie symboliczne wyraża doświadczenie, którego wniesienie wprost jest niemożliwe lub jest wręcz zakazane.

(tłum. własne)

Symbolic behavior expresses an experience that is otherwise forbidden or unable to be communicated directly.

Amy Mindell, Alternative to Therapy,
A Creative Lecture Series on Process Work,
Lao Tse Press, Portland (Oregon) 2006

11 maja 2013.
Rzeczywistość to nie jest rzeczy oczywistość :).

[Dona Carletta:] Określenia takie jak „miły”, „gburowaty” czy „ból” są, w najlepszym razie, chwilowymi skrótami opisującymi dużo szersze doświadczenia, które właśnie w danej chwili zaczynają się wyłaniać. W rzeczywistości, sposób, w jaki ostatecznie owe doświadczenia się rozwiną, może bardzo odbiegać od tego, co na ten temat myśleliśmy na początku.

Podała następujący przykład. Mężczyzna, który normalnie jest bardzo nieśmiały, przyznał, że jest bardzo skrępowany, ponieważ ma rozległą bliznę na twarzy. Uskarżał się, że w związku z tym, że jego twarz wyglądała tak okropnie, ma kłopoty nie tylko w relacjach, ale również z normalnym funkcjonowaniem w życiu. (…) Nauczyciel-Orzeł zapytał: „Co jest najgorszą rzeczą, która przychodzi ci na myśl, gdy patrzysz w lustro?”. Mężczyzna odpowiedział, że wygląda jak potwór. Orzeł wiedział, że określenie „potwór” jest nie tylko nieruchomą nazwą, ale również początkiem nieznanego doświadczenia. Orzeł zachęcił mężczyznę do badania „bycia potworem” (…).

(…) Mężczyzna był niepewny, ale zaciekawiony. Wyraził „bycie potworem” w ruchu. Energia ukryta w tym doświadczeniu zaczęła się przekształcać. Mężczyzna zamiast stąpać ciężko, zaczął wyciągać ręce w kierunku ludzi. Właściwie, zaczął wchodzić w kontakt z ludźmi w bardzo serdeczny sposób. To było znaczące doświadczenie dla tego mężczyzny, ponieważ normalnie czuje się on odizolowany i niepewny w kontaktach z ludźmi. To, co wydawało się na początku pracy „potworem” rozwinęło się w chęć by wyjść naprzeciw i nawiązać kontakt z innymi.

(tłum. własne)

[Dona Carletta:] Names such as kind or gruff or pain are, at best, momentary abbreviations for much more expansive experiences that have just begun to unfold. In fact, the way in which they do finally unfold may be very different from what we had imagined ahead of time.

She gave the following example. A man who is normally quite shy admitted that he felt embarrassed because he had a large scar on the side of his face. He complained that he was unable to have relationships or do what he needed to do in his life because, according to him, his face looked so awful. (…) Eagle asked the man, “What’s the worst thing you think of when you look in the mirror?”. The man said that he looked like a monster. Eagle knew that the term monster was a static name, the beginning of an unknown experience. Eagle encouraged the man to explore this monster. (…)

(…) The man was hesitant but curios and expressed the monster further through movement; the energy behind it began to transform, and he began to reach out to people instead of stomping around. He actually began to make contact in a very heartful way. This was a big experience for him because he is normally quite isolated and hesitant to come close to people. What seemed at first to be a monster unfolded into the desire to reach out and make contact with others.

Amy Mindell, Alternative to Therapy,
A Creative Lecture Series on Process Work,
Lao Tse Press, Portland (Oregon) 2006.

13 kwietnia 2013.
Nie, nie, nie, ależ tak, Tak, TAK!

[…] the fundamental law of process-oriented psychology:
     What happens is right and should be encouraged. It only looks wrong when we do not understand its context sufficiently.
     This contrasts sharply with implicit fundamental law of psychotherapy in general:
     What happens is wrong and needs to be changed.

J. Goodbread, The Dreambody Toolkit,
Lao Tse Press, Portland 1997.

[…] fundamentalne prawo psychologii zorientowanej na proces:
     To, co się dzieje, jest właściwe i powinno być wspierane. Wygląda na niewłaściwe tylko wtedy, gdy nie rozumiemy wystarczająco całości tego, co się wydarza.
     To stwierdzenie pozostaje w ostrym konflikcie z zasadniczą, niekwestionowaną zasadą psychoterapii jako takiej:
     To, co się dzieje, jest niewłaściwe i wymaga zmiany.

(tłum. własne)

16 marca 2011.
Odzyskać cielesny słuch.

[…] uwięziliśmy przeszłość w naszych ciałach. Przeszłość żyje w naszym napięciu. Uwolnienie się od napięcia pozwoli uwolnić się od przeszłości.

*

[…] ciało posiada własną mądrość, wypływającą z kilku miliardów lat historii ewolucji, którą świadomy umysł może sobie wyobrazić, ale nigdy jej nie obejmie.

*

[…] tłumaczę związek pomiędzy ciałem a umysłem, podkreślając funkcjonalną identyczność tego, co fizyczne, i tego, co psychologiczne. […] Ważne jest, aby pacjent rozumiał, że jeśli ma się zmienić, musi się też zmienić jego ciało.

A. Lowen, Radość,
Czarna Owca, Warszawa 2010.

10 marca 2011.
Ostatni akapit książki. Niby to samo, ale dla mnie brzmi to zupełnie inaczej:

[…] mężczyzna ów powiedział łamiącym się głosem, że przez całe życie popełniał błąd sądząc, iż powinien wyleczyć się ze swojej choroby, zamiast zdać sobie sprawę, że pragnęła ona, by dokonał radykalnej zmiany w swoim życiu, zmiany, którą właśnie teraz zamierza przeprowadzić. — Od dzisiaj — oświadczył uroczyście — będę jednostką żyjącą swoją indywidualnością.
     Było to tak proste, że zacząłem się zastanawiam, dlaczego musiał czekać aż do śmierci, żeby odkryć, iż każdy z nas jest indywidualnością. Być może śmierć jest ostatnią krawędzią, przy której możemy naprawdę zacząć żyć zgodnie z tym, kim jesteśmy.

A. Mindell, O pracy ze śniącym ciałem,
Agencja Wydawnicza TU, Warszawa 2003.

[…] this man said in a broken voice that the mistake which he had made until now was thinking that he should cure his illness, instead of realizing that it wanted him to make a radical change in his life, one that he was now willing to make. “From now on”, he vowed, “I’m going to be an individual.”
     His realization was so simple, I wonder why he had to wait until death to discover that we are all individuals. Perhaps death is the last edge, the one at which we truly begin to live as we are.

A. Mindell, Working with the Dreaming Body,
Lao Tse Press, Portland (OR) 2002.

25 lutego 2011.

Nikt z nas nie biega dość szybko, żeby uciec przed tym, czego doświadczamy we własnym wnętrzu.

*

Nawyk surowego osądzania siebie samych działa pod płaszczykiem pomagania nam, żebyśmy lepiej żyli i byli lepszymi ludźmi, ale w rzeczywistości staje się on w końcu irracjonalnym tyranem, którego nie sposób zadowolić.

Williams M., Teasdale J., Segal Z., Kabat-Zinn J.,
Świadomą drogą przez depresję.
Wolność od chronicznego cierpienia
,
Czarna Owca, Warszawa 2009

22 lutego 2011.
Terapia luksusem? Luksusowym_dobrodziejstwem!

Terapia, któraotwiera puszki z robakami”, jednocześnie wyzwala pragnienie i możliwości do tego, by zrobić z nich coś dobrego.

J. Segal, Melanie Klein,
GWP, Gdańsk 2007
(seria wydawnicza: Twórcy psychoterapii)

15 lutego 2011.

Choroba karmi się wstydem a wstyd karmi się milczeniem.

*

(...) wiedziałam, że jestem inna. Dawid był pierwszą w moim życiu osobą, która nauczyła mnie, że inny może także znaczyć specjalny.

*

Wiem tylko, że moje największe zwycięstwa zawsze były kapitulacjami.

Terry Cheney, Na huśtawce emocji,
Moje zmagania z chorobą dwubiegunową
,
VIDEOGRAF II, Katowice 2009.
(wyrożnienie własne)

30 listopada 2010.

Związki z innymi ludźmi, życzliwość, wsparcie i dotyk są bardzo ważną częścią naszego życia. Wielkim darem jest być widzianym, słyszanym, rozumianym i dotykanym przez drugiego człowieka. Najwspanialszą rzeczą, którą możemy dać drugiemu człowiekowi, to widzieć go, słyszeć, rozumieć i dotykać.

W. Jäger, O miłości,
Czarna Owca, Warszawa 2010.

3253. Wspomnienie (osobiste)

Z drugiego bloga, który też idzie na agorowy przemiał.

1 grudnia 2010.
Pan z wilczurem.

Wczoraj dowiedziałam się, że przedwczoraj wieczorem zmarł najstarszy Brat mojej Mamy.

Dziś myślę o jedynym Jego zdjęciu, które noszę w pamięci od czasu, gdy byłam małą dziewczynką: przystojny, elegancko ubrany mężczyzna, widać, że silny (nie tylko fizycznie), idzie ze swoim wilczurem

3252. Wspomnienie (kudłate)

Z bloga, który zamarł, nim blox postanowił przestać istnieć, zabieram to, co wciąż jest piękne.

#1

19 maja 2012.
Rozmowa z siedmioletnią dziewczynką. Podeszła po cichutku, zajrzała mi ze znawstwem głęboko w oczy, zrobiła znaczącą pauzę i zapytała:
     — Czy kocha pani swojego psa?
     — A jak myślisz?
     — Myślę, że bardzo.
     — Masz rację, bardzo.

Cudownie, że w tym wieku dzieci wierzą, że psy są warte naszej, ludzkiej miłości.

#2

26 maja 2012.
Dumna niczym Siedmiolatek. Wczoraj przed zajęciami w Radziejowicach mając jeszcze trochę czasu odpoczywałyśmy po podróży. Ja na ławce. Hexe na ziemi z pyskiem na moim bucie. Przyglądałyśmy się światu, a świat niespiesznie wędrował od jednej chwili do kolejnej. W pewnym momencie z prawej strony nadciągnęła grupa trzynasto-, czternastolatków. Z lewej szedł samotnie siedmiolatek. Jedna i druga strona, niczym przedstawiciele różnych gatunków człowieka, wrogich plemion wiekiem rozdzielonych. Ktoś z grupy nastolatków zapytał z lekką pogardą młodszego, jakby ten miał nigdy nie „urosnąć w latach”:
     — A ty gdzie idziesz?
     — Na zajęcia z psem
— odpowiedział z dumą w głosie Młody.

#3

26 maja 2012.
Podejście do zabawki, po wydaniu komendy szukaj:

Pojemnik z przykrywką zdobyty najszybciej...

...widać na zdjęciu nawet smaczki:

Czas na zasuwkę...

i szufladkę:

#4

19 czerwca 2012.
Student. Dwa tygodnie temu, na koniec zajęć przytrafiła mi się taka rozmowa z jednym z moich Studentów.

     — Muszę pani powiedzieć, że w tym semestrze, jeśli chodzi o zajęcia, pozostanę rozczarowany.
     — Bo??? Oczywiście, jeśli może pan powiedzieć.
     — Bo ani razu nie przyszła pani z psem.

Dziś z Hexe naprawiłyśmy ten błąd.

#5

5 lipca 2012. Poza słowami.
// ten rysunek wciąż wisi na drzwiach wejściowych do ula [18.04.2019].


Młoda Dama, lat 7.

#6

16 lipca 2012.
Tęczowa podróż. Miałyśmy wczoraj wyjątkowo dużo szczęścia. Gdy wracałyśmy, przez pół drogi, towarzyszyła nam przepiękna tęcza (pojedyncza i podwójna). Musiałam zatrzymać się na poboczu i zrobić zdjęcie wracającemu z pracy psu.

#7

31 sierpnia 2012.
Psia rozrywka, psia nauka.
Każdy pies poza jedzeniem, piciem, spokojnym miejscem do wypoczynku, poczuciem przynależności do stada, potrzebuje... intelektualnej rozrywki. O tym ostatnim właściciele rodzinnych pupili zwykle zapominają.

Labradory nie mają duszy pluszowego misia. To psy, które lubią pracować. Bardzo chciałam mieć mądrego psa i za Dżo He powtarzam jak mantrę:

nie chcę psa bezmyślnie wykonującego polecenia,
chcę psa myślącego
”.

A tego trzeba psa nauczyć. Inaczej, trzeba go nauczyć, że warto myśleć.

Z przyjemnością zameldowałyśmy się w ostatni weekend na kolejne Seminarium organizowane przez Altówki.

Było jak zwykle, cudownie... bo psy... bo ludzie...
bo przywilejem to dla nas jest...



the best!

17 września 2013.
Kudłata terapia. Upłakałam się dziś, gdy zobaczyłam tę psio-terapeutyczną opowiastkę...

(fot. źródło)

wtorek, kwietnia 16, 2019

3250.

dwa przystanki autobusem. myślę o moim świecie, że taki skurczony. klepnęła mnie w ramię świadomość, podrzucając pytanie:
     dlaczego uważasz, że dalej to lepiej?
dlaczego wydaje ci się, że musi być bardziej, mocniej, szybciej, więcej?

poniedziałek, kwietnia 15, 2019

3249. Piszna siurpryza

Plan: prace domowe, ośrodek, przerwa, Osti. I obietnica dana Sadownikowi, że o siebie zadbam.

Przerwa. Myślę. Optymalizuję. W drodze z ośrodka na tramwaj jest kawiarnia stylizowana na sklep rybny z czasów peerelu — przypomniało mi się. Czasu akurat na kawę i cúś. Idę.

Wchodzę i wspomnienie lokalu widzianego z zewnątrz wielokrotnie, rozjeżdża się z zastaną rzeczywistością. W tym lokalu podają ryby na kilkanaście różnych sposobów…

Ograniczona czasem i „osobistą sprawnością” postanawiam, że w rybnej knajpie kawę będę pić i kropka!

Obietnicą przygwożdżona zamówiłam również sałatkę — okazała się rewelacyjna. Wyszłabym stamtąd szczęśliwa, ale.

Stolik obok siada pan. Zamawia. I dostaje w naczyniu, którego kształt i kolor po raz pierwszy w życiu spotkałam w Hiszpanii ponad dwadzieścia lat temu, wdrukowując sobie już na zawsze, że w czymś takim tylko pyszne. Nie zastanawiałam się ani chwili, zamówiłam to samo. Wyszłam stamtąd przeszczęśliwa bez ale.

I muszę tam wrócić z Sadownikiem. Postanowione.

*


(źródło filmiku)

3248. Koza wyprowadzona

Najciekawsze blogi w sieci wyniosły się już z bloxa… Odwiedzałam wiele z nich.

Byliśmy, dzięki Heniutce, jednym z ciekawych — mam nadzieję — blogów:

Platforma blox dokładnie za dwa tygodnie przestanie istnieć. Wyniosłam się i ja… Skończyłam przenosiny dziś rano, w czterdziestym ósmym dniu. Zajęło mi to około trzystu dwudziestu godzin — koza* wyprowadzona — podarowało i zysk, i stratę. Zyskałam świadomość, że są na tym blogu dwa wpisy o tym samym numerze, a w ferworze sprawnego działania niechcący usunęłam, umieszczony już tu na blogspocie, jeden wpis (3222.). Plus, minus, czyli zero, a w poczuciu „do przodu”.

Nie tylko nauczycielom, ale również dziennikarzom od dziesięcioleci już się nie płaci przyzwoicie w Polsce (cytat à propos poniżej). Pracę setek blogerów, prowadzących wspaniałe blogi na blox-ie, olano. Nie potrzebujemy zewnętrznego wroga, zniszczymy wszystko (co najlepsze) sami.

Zapowiedziałam wszystkim znajomych: jeśli chcesz, bym przeczytała coś w gazecie, musisz to dla mnie wyciąć, zeskanować, bo już nie kupuję gazety. Nie kupuję czterdziesty ósmy dzień… i żyję — dobrze żyję.

Przenosiny skończone,
niekupowanie będzie trwać.

dzięki gazeto!
     sama z siebie nie podjęłabym się tej orki. tu będzie nam lepiej, choć gramy teraz w drużynie cyfrowego wujka Sama i każdą literką pomagamy uczyć się maszynom, które nie wspierają dobrostanu ludzkości, niestety.

[M.K.] Przypomniało mi się […], ówczesny szef „Dużego Formatu”, powiedział, że jest jeden czy dwa etaty i najlepszym sposobem, żeby je dostać, jest pisanie dobrych, okładkowych tekstów. A znam autorów takich tekstów — Mirka Wlekłego lub Anię Śmigulec, laureatkę Grand Press za reportaż — którzy nigdy etatów nie dostali. […] rozmawiamy o Agorze, nie udawajmy, że rozmawiamy o mediach w Polsce w ogóle — opłaca się mieć wielu świetnych autorów, którym nie trzeba organizować etatów. Sytuacja, w której gazeta ma znakomitą zawartość i nie trzeba na nią wydawać zbyt dużych pieniędzy
     [A.S.] …
jest bardzo komfortowa.
// Adrian Stachowski w rozmowie z Magdaleną Kicińską

Non/fiction. Nieregularnik reporterski, nr 5.: Szkoła,
Warszawa 2019.
(wyróżnienie [fioletowe] własne)

_________________
* efekt kozy jak w poniższym dowcipie:
Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
     — Rabe, pomóż mi, moje życie takie ciężkie, mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, i teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Pomóż, mądry Rebe…
     Na to Rabin powiada:
     — Słyszałem, że masz w obórce kozę?
     — Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
     — To ją teraz weź do domu — mówi rabin.
     — Rebe, Rebe, co ty mówisz? ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?
     Ale rabin pozostał nieugięty.
     Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta:
     — A co tam Icek u ciebie?
     — Rebe, teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
     Na to rabin powiada:
     — To zabierz kozę z powrotem do obórki.
     Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
     — Jak tam Icek, w twoim domu?
     — Rebe! Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce, ja, żona, czwórka dzieci, żona i teściowa. Oj jakiś ty mądry, Rebe

niedziela, kwietnia 14, 2019

3247. Literki odnotować (IV)

Tomik ten zajął mi prawie dwa miesiące. Kudłaty, wspaniały tytuł. Dwa pedofilne wierszydła. Zachwyt i obrzydzenie. Wszystko to w tym tomiku jest. Błogosławiłam, że nie zaczęłam spotkania z wierszami Autora od tego zbioru — rzuciłabym pięcioma kurwami i tyle by tego było.

Są tu wiersze na tyle wulgarne i przedmiotowo traktujące kobiety, że jako kobieta miałam niejedną reakcję, na przykład, by przyłożyć panu na odlew, panie Bukowski. Jeden, drugi, dziesiąty taki wiersz i zaskoczyłam, i na swoje potrzeby zrozumiałam. Znieczulał się pan (tylko), panie Bukowski, alkoholem i kobietami. Czym mocniej, bardziej, częściej, panie Bukowski?

Przy całej pana nędzy niemożności pójścia dalej, panie Bukowski, jest w tym zbiorze dużo perełek. Wdzięczność za nie we mnie jest. Już się nie odgrażam, że nigdy po pana nie sięgnę… sięgnę, wiem.

dziewczęta w rajstopach czekają
[…]

przejeżdżam obok
i gapię się na ich nogi
zadowolony, że nigdy nie będę

częścią ich nieba ani
piekła
[…]

*

to prawdziwa łaska móc lubić muzykę rockową,
muzykę symfoniczną, jazz…
wszystko, w czym tkwi pierwotna energia
radości
.

*

moi rodzice jej nie znosili
ja nie znosiłem swoich rodziców
tworzyliśmy piękną
czwórkę

*

zawsze znajdzie się jakaś kobieta,
która uratuje cię przed inną

*

[…] kobiety. ich fart kontra twoje
przeznaczenie
. […]

*

samotność na tym świecie jest tak wielka
że widać ją w powolnym ruchu
wskazówek zegara
.

*

jeśli tylko
przez chwilę
rzeczy nie idą najgorzej
zapominamy
.

*

spogląda w górę i mówi:
„niech to diabli, przez chwilę
byłem królem, warto
było”.

bywam zgorzkniały
ale czasem życie smakowało
słodko. boję się tylko
to powiedzieć. to tak
jak kiedy twoja dziewczyna mówi:
„powiedz, że mnie kochasz”, a ty
nie możesz
.

*

wszyscy mamy stracha, ale kiedy człowiek wygląda okropnie
i nie ma już prawie nic, dodaje mu to
sił
[…]

*

strach ostatecznie staje się prawie
znośny,
ale nigdy do końca

strach skrada się jak kot
sunie cicho jak kot
przez moje myśli

*

nigdy przedtem tak naprawdę
nie widziałeś schodów

(każdy stopień przygląda ci się
osobno
)

Charles Bukowski, Miłość to piekielny pies, przeł. Leszek Engelking,
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

3246. zachwyty dzisiejsze (dwa)

 
podwójny sygnał to dwie prawdy.
JiM
 

sobota, kwietnia 13, 2019

3245.

Siódma rano, ósma też — padał śnieg. Trudno było w to uwierzyć, ale odnotować trzeba. W zimnie dnia spotkały mnie tak piękne słowa:

Wszystko jest trudne, zanim nie stanie się proste.

Kupiłam na pniu.

piątek, kwietnia 12, 2019

(3242+2). Zefir przedwielkanocny

jasny gwint! cudo!
i już! i kropka.

fot. Saxifraga.

3243. Literki odnotować (III)

gazeta, a dzięki niej sześćdziesiąt dni wokół bloga. Dziś… czterdziesty piąty dzień. Jestem prawie pod wierzchem.

Wskutek powyższego drugi miesiąc czytam jak na lekarstwo, ale czując oddech końca beznadziejnej roboty z przenosinami, natychmiast oderwałam się od archiwalnych literek i popędziłam ku innym, obcym literkom. Poszłam sobie. Delektowałam się kolekcjonowaniem doznań i wrażeń estetycznych, czytając tę książkę. Nie śpieszyłam się, a i tak się skończyła.

Wszystkie Szpagaciki wokół mnie nieuchronnie przepoczwarzają się w nieletnią młodzież — wyrośli już z takich książek, ale i do nich nie dorośli jeszcze po raz drugi. Czego nie można powiedzieć o mnie: wyrosłam z nich i dorosłam do nich — zachwycałam się pomysłem na książkę i kreską.

Tak bardzo chciałem zasnąć, że czułem, jak sen odchodzi ode mnie stanowczym marszowym krokiem.

*

Siedzieliśmy, przytulając się do siebie; trochę z chłodu, trochę z sympatii, a trochę z niepokoju, co będzie dalej, i nie mówiliśmy nic, to znaczy każdy czekał, żeby zaczął ten drugi.

*

         — Skąd wiesz, że on był starszy? – przerwał mu Kot. – Był tylko większy i grubszy.
         — To prawda — ucieszyłem się. — On wcale nie mówił, że jest starszy.
         — Ale miał wąsy — upierał się Filip.
         — Co z tego — zdenerwowałem się. To jeszcze o niczym nie świadczy. Ty też masz wąsy. I on też. — Wskazałem na Kota.

*

         — Dokąd prowadzi ta droga? – postanowiłem zmienić temat.
         — To jest droga donikąd – zahuczała Sowa.
         — To znaczy, że co tam jest? — wtrącił się Filip.
         — To znaczy, że tam niczego nie ma.
         Nie mieściło mi się to w głowie.
         — Ale gdybyśmy my tam poszli, to już by coś było – zauważyłem nieśmiało.
         — Trzeba spróbować — przytaknął zając.
         — Nie radzę
. — Sowa była innego zdania.

*

*

         — Nawet się nie zatrzymał — powiedziałem, chociaż wcale nie było mi przykro.
         — Bo to był pospieszny — wyjaśnił Pan. — Nim jadą wszyscy, którzy się ciągle tak spieszą, że nawet nie myślą o spaniu. Wysyłam za nimi różne sny, ale prawie nigdy nie udaje im się ich dogonić.

Anna Onichimowska, Sen, który odszedł,
ilustr. Krystyna Lipka-Sztarbałło,
Agencja Edytorska EZOP, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

środa, kwietnia 10, 2019

3242. Błękit wiosenny i…

Z nieuleczalną, przewlekłą i postępującą chorobą łączy się zagrożenie depresją — przeczytałam przedwczoraj, czekając w kolejce, choć wcale o chorobie czytać nie zamierzałam.

Profilaktyka depresji… zamyśliłam się wczoraj, najlepsza dla mnie (chyba nie tylko):

rób to, co karmi twoją Duszę.

Uprawiam… wyłącznie profilaktykę depresji. I cyk!

*

spytały, czy dobrze się czuję.
powiedziałem im, że każde doświadczenie
na coś się przydaje
i że wyrwały mnie
ze zwykłego mrocznego
nastroju.

*

musi być jakiś sposób.

na pewno musi być sposób, o którym jeszcze
nie pomyśleliśmy.

kto we mnie umieścił ten mózg?

woła
domaga się
mówi, że jest nadzieja.

nie powie
„nie”.

*

coś ze mną nie w porządku
oprócz
melancholii.

*

w końcu dowiesz się tego,
co powinnaś wiedzieć

już tak strasznie
dawno.

*

upór
żadnego bohaterstwa
konieczność

Charles Bukowski, Miłość to piekielny pies, przeł. Leszek Engelking,
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018.

poniedziałek, kwietnia 08, 2019

3241. Żałoba po życiu, którego nie będzie

Żałoba po życiu, którego nie będzie… ma etapy.

Pierwszy. Poziom indywidualny. Szok. Informacja o diagnozie zwala z nóg, wycina, jest się gdzieś obok siebie, wszystko, co się słyszy, dotyczy kogoś innego, choć dotyczy nas. I nawet jeśli nie opuścił nas rozum i logiczne myślenie, a pojawiającym się uczuciom pozwalamy na to, by nas dotknęły i przemieliły, to i tak jesteśmy w szoku. Nie wiemy tego, ale tak jest. Dowiemy się o tym, ale dopiero gdy szok minie. Przynajmniej ja tak miałam. Nie ma co mówić osobie chorej, że jest w szoku — to ją może tylko rozwścieczyć. Nikt, na szczęście, nie wystartował do mnie z tą rewelacją, Mnie by ona do szewskiej furii doprowadziła.

Drugi. Poziom relacyjny. Szok trwa, ale o tym wciąż nie wiesz. Krąg osób, wiedzących, co się z tobą dzieje, ograniczasz tylko do tych, którzy są ci najbliżsi. Żadna ze stron nie ogarnia tego, co się dzieje, do końca, nie wie, co będzie. Na tym etapie osoba chora nie wyobraża sobie, że któregoś dnia będzie musiała zakomu­ni­ko­wać światu: jestem chora przewlekle i nieuleczalnie. Na tym etapie musi pró­bo­wać wyobrazić sobie kociokwik związany z wszystkimi dodatkowymi ba­da­nia­mi, szukaniem i ustawianiem właściwej rehabilitacji, zmianą stylu życia. Bez naj­bliż­szych relacji, nie wiem, jak można przez ten etap przejść.

Trzeci. Poziom społeczny. Szok minął. Przychodzi taki dzień, gdy ktoś z sąsia­dów mija cię i życzy ci powrotu do zdrowia — może trzeba mieć psa, by to się wydarzyło — a ty dziękujesz i… dodajesz spokojnie i rzeczowo, że bardzo chcesz wrócić do sprawności — mówisz, bo już możesz — ten powrót jest nawet jakoś możliwy, ale musisz się też liczyć z tym, że może być też tak, że stan, w którym jesteś teraz, jest najlepszym, co masz, bo chorujesz. I wtedy zaczyna się dziać…

Etap pierwszy będziesz pamiętać jak przez mgłę. Etap drugi wymaga końskiego zdrowia od każdej, biorącej w tym huraganie, osoby, by wyrobić się na zakrętach i ogarnąć logistykę. Etap trzeci jest, z wymienionych do tej pory, najciekawszy. Zaskoczy cię, ile osób choruje na to, co ty. Zdziwisz się, że ludzie obok ciebie też to mają i żyją z tym od lat, bo nie ma na to lekarstwa. Ja byłam i zaskoczona, i zdziwiona. I już wiesz, że gdy mówisz, jak jest, znikają plotki (ludzie i tak o tym gadali). Jedni będą współczuć. Inni będą współczuć, ciesząc się jednocześnie, że ich ta choroba nie złapała. Jeszcze inni się od ciebie odwrócą lub uciekną. A ty? A ty możesz stać się żywym przykładem, że choć masz tę chorobę, to ona nie ma ciebie. Niech ludzie cię widzą, niech wiedzą, że wciąż jest życie po diagnozie, i może to być bardzo dobre (nawet jeśli trudne) życie. Pomyśl, czy gdybyś miał wybór: życie z chorobą lub nieżycie, to co wybierasz — nawet jeśli czasem masz serdecznie dość?

Czwarty. Przychodzi niepostrzeżenie po pierwszych trzech. Już nie chcesz gadać o chorobie. Chcesz żyć. Na pytanie: jak się czujesz? odpowiadasz: to co teraz robimy? Jeśli już przyszło ci mierzyć się z nieuleczalną chorobą, ten etap jest najzajebistszy. I choć (jest to nieuniknione) będziesz miał nawroty do wszystkich wcześniejszych etapów — ja je mam — żegluj z uporem maniaka do czwartego.

zadziwi.ona

niedziela, kwietnia 07, 2019

piątek, kwietnia 05, 2019

3239. Tam (VI)

(3237+1). Po armagedonie

użyłam jak pies w studni.

wtorek. nasprzątałam się w swoim życiu po rewolucjach psiego układu pokarmowego — tak uważałam. o tym, że się myliłam, dowiedziałam się we wtorkowe popołudnie.

środa. nasprzątałam się w swoim życiu po rewolucjach psiego układu pokarmowego — po wtorkowym sprzątaniu miałam prawo tak uważać. o tym, że o sprzątaniu nie miałam wcześniej pojęcia, dowiedziałam się w środę późnym popołudniem, zmywając psią krew.

czwartek. piąta rano. wyję z tęsknoty do własnego starego życia*. przy kawie muszę w końcu coś poczytać, bo zwariuję. nie przenoszę bloga, trafiam na dwa wiersze i chcę z powrotem swoje udomowione dwadzieścia tysięcy bogów, bo suki są przynajmniej dwa razy mądrzejsze i fajniejsze od psów — chcę mojego zdrowego kudłatego anioła, nawet jeśli do całego tego tomiku wierszy mam wiele zastrzeżeń.

samotny pies
idący po rozgrzanym letnim
chodniku
zdaje się mieć w sobie moc
dziesięciu tysięcy bogów.

dlaczego
?

*

psy i anioły nie różnią się specjalnie
od siebie
.

Charles Bukowski, Miłość to piekielny pies, przeł. Leszek Engelking,
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa 2018.

______________
* życia, w którym czytam, piszę, zagapiam się na świat. a ja dzięki gazecie nie czytam, przenoszę bloga. nie piszę, przenoszę bloga.
     nie czytałam, napisałam kilka słów, nie przenosiłam bloga we wtorek i w środę, sprzątałam po umęczonej, zatrutej czymś suce.