niedziela, lipca 30, 2023

5128. Z oazy (CLXIV)

Odliczanie literek napoczętych przed mrokiem, a skończonych, gdy mrok zaczynał po­chłaniać dni, bo pożeranie nocy już mu nie wystarczało.

Bardzo czekałam na tę książkę. Zaskoczyła mnie. Gdy upadła moja hipoteza do­ty­czą­ca perspektywy, z której sączyć się będą druga i trzecia część opowieści, zrobiłam coś, czego nigdy nie robię: przeczytałam kilka krajowych i wyspiarskich recenzji. Wszyst­kie, ku mojemu zaskoczeniu, troszkę utyskiwały. Gdyby Autor był debiu­tan­tem, nie mam wątpliwości, recenzenci nie marudziliby, ale zmieszaliby tę książkę z błotem.

Zaskoczyła mnie. Fantastycznie! Jest ucztą, złożoną z niedokończonych kresek wra­żeń, niedopowiedzeń, nieoczywistości, niepewności faktów. To książka-hołd dla wszystkich tych ludzi, którzy pozostawili w nas dobre i cenne ślady. Cza­sem, by tak się stało, potrzebna była do tego tylko chwila.

Sto­jąca naprze­ciw nas Eli­za­beth Finch była sama w sobie aktem doko­na­nym, sumą tego, w jaki spo­sób sama sie­bie ufor­mo­wała, tego, co pomo­gli jej ufor­mo­wać inni, a wresz­cie tego, co ofia­ro­wał jej świat.

*

Działo się to wszystko przed poja­wie­niem się lap­to­pów na zaję­ciach, a me­diów spo­łecz­no­ścio­wych poza nimi; w cza­sach, gdy źró­dłem infor­ma­cji były gazety, a źró­dłem wie­dzy – książki. Czy żyło się wtedy pro­ściej, czy nud­niej? Jedno i dru­gie, a może ani jedno, ani dru­gie?
     – Mono­te­izm – powie­działa Eli­za­beth Finch. – Mono­ma­nia. Mono­ga­mia. Mono­to­nia. Taki począ­tek nie wróży nic dobrego – prze­rwała na chwilę. – Mono­gram to oznaka próż­no­ści. Monokl, jak wyżej. Mono­kul­tura, zwia­stun zagłady wiej­skiej, rol­ni­czej Europy. […]  Gdy jed­nak przed­ro­stek odnosi się do ludz­kiej dzia­łal­no­ści, wtedy… Mono­glota, sym­bol zaskle­pio­nego i samo­oszu­ku­ją­cego się kraju. Mono­kini, ety­mo­lo­gia rów­nie prze­śmieszna, jak i sam ów strój. Mono­pol, przy czym nie cho­dzi mi o grę plan­szową, tylko o źró­dło­słów tej nazwy, pro­wa­dzi zawsze do kata­strofy, jeśli tylko pozwo­limy mu się swo­bod­nie roz­wi­jać. […]  Macie jakieś pyta­nia?
     Linda, która naj­wy­raź­niej czę­sto mie­wała, jak je uro­czo nazy­wała „pro­blemy ser­cowe”, nie­cier­pli­wie zapy­tała:
     – Co pani ma prze­ciwko mono­ga­mii? Czy nie jest tak, że więk­szość ludzi pra­gnie żyć w takim związku? Czy nie jest tak, że więk­szość ludzi o tym marzy?
     – Bądź ostrożna z tym marze­niami – odrze­kła Eli­za­beth Finch. – I w ogó­le to samo ci zale­cam, gdy sły­szysz, że ludzie do cze­goś dążą – prze­rwała, popa­trzyła na Lindę z pół­u­śmie­chem, po czym, zwra­ca­jąc się do niej, powie­działa do nas wszyst­kich: – Narzu­cona mono­ga­mia brzmi tak jak narzu­cone szczę­ście, a to ostat­nie jak wia­domo nie jest moż­liwe.

*

Zasta­na­wiam się cza­sem, jak to robią bio­gra­fo­wie: jak można upleść życie, realne życie, dyna­miczne życie, sen­sowne życie, ze wszyst­kiego, co jest tak przy­pad­kowe, sprzeczne i nie­pełne.

*

Czę­sto roz­my­śla­łem o tym, co się dzieje mię­dzy męż­czy­znami i kobie­tami. (W mniej­szym stop­niu mię­dzy męż­czy­znami, a mię­dzy kobie­tami to już w ogóle: ten ostatni układ wydaje się oczy­wi­sty i sen­sowny, przy czym nie jest to po pro­stu kwe­stia smaku, tylko potrzeby, zwa­żyw­szy na to, jak ten świat został popier­do­lony przez face­tów). Męż­czyźni i kobiety: nie­po­ro­zu­mie­nia i błędne inter­pre­ta­cje; nie­szczere lub nie­fra­so­bli­wie zawie­rane zgo­dy; kła­ma­nie w dobrej wie­rze, bole­sna szcze­rość, nie­uza­sad­nione wybu­chy gniewu, budząca zaufa­nie łagod­ność ukry­wa­jąca emo­cjo­nalną gnu­śność. I tak dalej. Prze­świad­cze­nie, że potra­fimy wej­rzeć w czy­jeś serce, gdy zara­zem nasze wła­sne jest dla nas zagadką.

*

Więk­szość z nas trzyma się zapa­mię­tale swego życia emo­cjo­nal­nego, roz­ko­szu­jąc się jego deta­lami, bez względu na to, czy jest to dobro, czy zło; chwa­ła czy upo­ko­rze­nie. E.F. wie­działa jed­nak, że w każ­dym takim życiu bywają rów­nież „szpar­gały”, które należy wyma­zać po to, żeby czło­wiek póź­niej wi­dział i odczu­wał jaśniej i wyraź­niej.

*

Są rze­czy, które od nas zależą, lecz są też i takie, na które nie mamy wpływu.

*

     – Okej, a więc odpo­wiedz mi, pro­szę, na moje pyta­nia. Czy miłość jest czymś, co leży w naszej mocy, czy prze­ciw­nie? Co by na ten temat powie­działa E.F.?
     Mil­czała chwilę.
     – Chyba to, że ludzie prze­waż­nie myślą, że leży ona w ich mocy, pod­czas gdy wcale tak nie jest.

*

Czy ktoś zła­mał ci kie­dy­kol­wiek serce?

*

[…]  dwa wnio­ski. Po pierw­sze: teo­lo­go­wie czę­sto bywają zna­ko­mi­tymi baj­ko­pi­sa­rzami. A po wtóre: opaczne rozu­mie­nie wła­snej histo­rii jest czę­ścią reli­gii.

*

Uzna­wa­łem chrze­ści­jań­stwo (podob­nie jak E.F.) za reli­gię mono­te­istyczną. Osta­tecz­nie dziś ucho­dzi za taką. Jed­nak hel­le­ni­ści uwa­żali, że jest ono poli­te­istyczne, ponie­waż ist­nieje w nim Bóg w trzech oso­bach – Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.

*

Który jed­nak znak pocho­dził od bogów, a który nie?

*

Doprawdy, dzi­wić może, że ist­nieje reli­gia, która tak dalece nie ufa swoim wyznaw­com. Kato­licki kapłan odpo­wie na to, że to pasterz zna naj­le­piej swoje owieczki. Jed­nak prze­cież to Kościół zawsze wyka­zy­wał czuj­ność gra­ni­czącą z para­noją, by zacho­wać swą potęgę i wła­dzę.

*

Czy możemy sobie wyobra­zić ostat­nie pięt­na­ście wie­ków bez wojen reli­gij­nych, a może i bez dys­kry­mi­na­cji reli­gij­nej czy bodaj nawet raso­wej. A gdy­by­śmy tak wyobra­zili sobie naukę, któ­rej reli­gia nie rzuca kłód pod nogi?

*

Dawni bogo­wie greccy i rzym­scy byli bogami świa­tła i rado­ści: męż­czyźni i kobiety rozu­mieli, że nie zostało im dane inne życie, toteż owo świa­tło i radość nale­żało znaj­do­wać tutaj, nim ogar­nie nas nicość. Nato­miast ci nowi chrze­ści­ja­nie byli hoł­dow­ni­kami Boga ciem­no­ści, bólu i znie­wo­le­nia; takiego, który gło­sił, że świa­tło i radość są naszym udzia­łem dopiero po śmierci, gdy znaj­dziemy się w przy­spo­so­bio­nych prze­zeń dla nas nie­bio­sach, do któ­rych droga wie­dzie przez zgnę­bie­nie, brze­mię winy i strach.

*

Jak Eli­za­beth Finch pierw­sza by zauwa­żyła, musimy codzien­nie mie­rzyć się z pokrzy­wio­nym drze­wem czło­wie­czeń­stwa. Brak roz­sądku, zachłan­ność, wła­sna korzyść – czy można je wyeli­mi­no­wać z naszego życia?

*

[…]  żadne dzi­kie zwie­rzęta nie są tak wro­gie dla ludzi, jak zwy­kle wro­dzy są nawza­jem dla sie­bie chrze­ści­ja­nie.

*

Na koniec Julian wyraża zdu­mie­nie, że chrze­ści­jań­stwo pozba­wione jest wszel­kiej fine­zji, że wyznawcy tej reli­gii odrzu­cają zda­nia dys­po­nu­ją­cych wie­dzą, tyle że obcych im ide­olo­gicz­nie; jak rów­nież to, że przed­kła­dają głup­ców i pro­stacz­ków nad uczo­nych w piśmie i mędr­ców.

*

Świat jest licho zor­ga­ni­zo­wany, ponie­waż Bóg stwo­rzył go samo­dziel­nie. Powi­nien był skon­sul­to­wać się z kil­koma przy­ja­ciółmi – z jed­nym pierw­szego dnia, z innym pią­tego, z jesz­cze innym siód­mego – a wów­czas świat byłby ide­alny.

*

Wszyst­kie reli­gie (no, pra­wie wszyst­kie) nie­na­wi­dzą apo­sta­tów znacz­nie bar­dziej niż zdez­o­rien­to­wa­nych igno­ran­tów; na przy­kład odda­ją­cego cześć boż­kom chłopa można zwy­kle, sto­su­jąc nieco suro­wej per­swa­zji, zacią­gnąć, zastra­szo­nego, ku świa­tłu praw­dzi­wej wiary.

*

Potem poja­wiły się koleje, w całej Euro­pie. Lecz jakie było ich główne zasto­so­wa­nie? Jak zauwa­żyli zarówno Ruskin, jak i Flau­bert, było to mia­no­wi­cie umoż­li­wie­nie ludziom prze­miesz­cze­nia się z punktu A do punktu B po to, by w tym nowym miej­scu byli takimi samymi głup­cami jak poprzed­nio. Para­fra­zuję ich słowa. Ucho­dziło wtedy powszech­nie za pew­nik, że postęp tech­no­lo­giczny przy­nie­sie korzy­ści moralne; kolej nie dała żad­nych. Tak samo jak nie daje ich inter­net. Zero moral­nych korzy­ści.

*

     – Jakie to dziwne, że sta­li­ście się tak różni.
     – To i tak łagod­nie powie­dziane.

*

     – Oczy­wi­ście, kon­ty­nu­ują, ona ni­gdy nie miała dzieci, a choćby nawet i „pogo­dziła się” z tym fak­tem, to kobieta bez­dzietna jest zawsze, na jakimś pozio­mie, „zasad­ni­czo nie­speł­niona”, czyż tak nie jest? Ot, taki inte­re­su­jący melanż poli­to­wa­nia z para­noją.
     – Nie mam nic prze­ciwko dzie­ciom, rozu­mie­cie. Jestem kom­pe­tentną i kocha­jącą ciotką i matką chrzestną. To tylko to, że dora­stają tak powoli. I że wciąż mają uro­dziny. Mnó­stwo tych uro­dzin i żad­nej oznaki doro­sło­ści. Taka wada kon­struk­cyjna.

*

Życie to jed­nak dziwna bajka, nie uwa­żasz?
     Zgo­dzi­łem się z nim.

*

– Zawsze tak było, że gdy zwią­zek się roz­pada, to tylko z winy kobiety. Gdy odcho­dzi męż­czy­zna, ozna­cza to, że kobieta nie umiała go przy sobie zatrzy­mać; gdy odcho­dzi kobieta, oka­zuje się, że jest nie­stała w uczu­ciach, nie­zdolna do kom­pro­mi­sów albo brak jej wytrwa­ło­ści. Pod­czas gdy fak­tycz­nie ona ma już ser­decz­nie dość.
     […] 
     – Żeby­ście sobie o mnie cza­sem błęd­nie nie pomy­śleli, że jestem kobietą samotną. Jestem samot­niczką, a to zupeł­nie coś innego. Być samot­niczką to być silną, a być samotną to sła­bość. […] 
     – Ludzie mówią, lecz ja to wiem i bez tego: „Och, nie uło­żyło się jej. Cie­kawe dla­czego. Być może była zbyt nie­ugięta, zbyt bez­kom­pro­mi­sowa”. Lecz co oni w ogóle wie­dzą? A poza tym czę­sto się zasta­na­wiam, co wła­ści­wie kryje się za tą sła­wetną frazą „ukła­dać się”? Wspólne życie z nie­wy­po­wia­da­nymi myślami i tchórz­li­wymi pojed­na­niami, kiedy to jakaś część cie­bie pra­gnie przy­ło­żyć mu nóż kuchenny do gar­dła, gdy zado­wo­lony z sie­bie pochra­puje obok w pościeli.

*

Jeśli zaś cho­dzi o uczu­cia, to docie­kaj­cie, ile dusza zapra­gnie, lecz „litość” nie byłaby tu na miej­scu; byłaby wręcz czymś obraź­li­wym. Nic na to nie pora­dzę.

*

Ujmę to tak: miłość polega w pew­nej mie­rze na tym, że jest się zaska­ki­wa­nym przez osobę, którą kocha­cie, choć­by­ście nawet znali ją głę­boko i na wy­lot. Takie zasko­cze­nia dowo­dzą, że miłość wciąż jest żywa.

*

[…]  porażka może być cie­kaw­sza niż suk­ces, a prze­grani mogą wię­cej nam rzec niż zwy­cięzcy.

*

Musimy zawsze mieć na uwa­dze zarówno to, co mogłoby nastą­pić, lecz nie nastą­piło, jak i to, co nastą­piło. No tak, może­cie jed­nak prze­cież powie­dzieć: to, co się stało, już się stało i z tym pozo­sta­niemy. Lecz być może nie.

Julian Barnes, Elizabeth Finch, przeł. Bartłomiej Zborski,
Świat Książki, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Być może, jak to mówią, przed­mio­tem wszel­kich spo­rów jest tak naprawdę zupeł­nie coś innego, niż się wydaje.

*

Znów ją widzę, jak przy lun­chu u Wło­cha prze­chyla się ku mnie ponad sto­li­kiem, po tym, gdy zamiast maka­ronu zamó­wi­łem eska­lopki cie­lęce. „A to co?” – zapy­tała wtedy z prze­ję­ciem. „Tamto już nie sma­kuje?”. Zupeł­nie jakby zara­zem pytała o wszystko inne – o życie, Boga, pogodę, nasz rząd, śmierć, miłość, san­dwi­cze oraz ist­nie­nie nie­ukoń­czo­nych arcy­dzieł.

*

     – Prze­pra­szam. Ja…
     – Och, w ogóle nie poczu­łam się ura­żona. Chcia­łam tylko, żebyś wie­dział, że znie­wagi poja­wiają się naj­czę­ściej wtedy, kiedy wyczer­pują się argu­menty. Poza tym na­dal pró­bu­jesz przy­kleić mi ety­kietkę. Wiedz, że nie jestem podróż­nym kufrem.

(tamże)

(5126+1). I po mgle

Gdzieś w drodze przez mrok, poleciało mi oko przez ramię czasu, w niedaleką wcale przeszłość i zdziwiłam się jak mało kiedy. Próbowałam, ale nijak nie mogłam zro­zu­mieć tamtej siebie, tej w świeżej żałobie po najważniejszym w jej życiu Człowieku więzami krwi połączonym; tamtej siebie, co święcie przekonana była, że współ­dzie­lą­cy z Białym Krukiem 1:1 łańcuch DNA, odnajdą w sobie to, czego nigdy wobec Drzew­ka nie czuli. Skąd ja miałam ten pomysł?

Mama, Tata, Ciocie i Wujkowie. Teoria rodem z Ministerstwa Rodziny grzmi: ko­cha­li, kochają, będą kochać, bo po kres ostatniego liścia drzewa genealogicznego jesteśmy rodziną i nic tego nie zmieni! Praktyka gwiżdże koncertowo na teorię: dzie­ci kocha się w różny sposób, ale tak samo mocno zapewniają, zamiast przyznać, że do jednych jest ciut bliżej niż do drugich. Łatwiej jest stwierdzić, że jedną ciocię lubi się bardziej niż drugą, a trzeciego wujka po prostu się nie znosi.

Moja osobista teoria, nim zamieniła się w pełnowymiarowe doświadczenie, brzmia­ła: jeśli ktoś nie kochał cię, gdy byłaś_eś dzieckiem, chodzącą słodyczą i świe­tli­stą nie­win­no­ścią, nie będzie ciebie nawet ciekaw jako dorosłej osoby, zwyczajnie nie bę­dzie mu się chciało. Więzy krwi? Niczego nie ułatwiają, gdy pętają, ograniczając ru­chy po­bożnymi życzeniami. To po prostu nie działa. I kropka.

Nie mam już tym, na których wyciągniętą rękę w moją stronę próżno nieświadomie cze­ka­łam, niczego za złe. Moje oczadzenie nadzieją minęło. Pozostała śmietanka: ja jestem Ich, czyli moich Ludzi, z którymi dzielę niejeden uścisk, dobrą myśl czy żywą na­dzie­ję, choć nie łączy mnie z Nimi żaden zakręt DNA. Pozostało też życie warte życia.

[…]  jak odległa i jak bardzo nieosiągalna jest przeszłość, jak niemożliwa do ogarnięcia umysłem.

*

Jak to możliwe, że nic nie zapomniała? Żyje dziesiątki lat swoim życiem, a jed­no­cześnie ślady przeszłości funkcjonują w niej jak organy wewnętrzne, których istnienia nie jest świadoma, nie tylko słowa i obrazy, lecz wrażenia, deszcz ziębiący do szpiku kości, przeszywający ból.
     – „Każdy z nas stoistoi nad dołem, w którym pogrzebano za­gad­kę krwi” – Mano zacytował szeptem wiersz Natana Altermana, gdy mijali róg Keren Hajesod i Usyszkina.

*

[…]  samo poszukiwanie było ważne,
nawet jeśli nie rozumiesz dlaczego.

*

Czasami jednak jakimś cudem lęk ustępował i pojawiało się uniesienie, wła­śnie wtedy, gdy napięcie sięgało zenitu, i natychmiast ogarniał ją spokój. […]  Wszystko, do czego się zwróciła, przynosiło ukojenie. Zmiana ta była tak nieoczekiwana, że ona sama nie mogła uwierzyć, iż zaledwie niecałą go­dzi­nę wcześniej była pogrążona w rozpaczy i że nazajutrz z pewnością bę­dzie się zmagać z dokładnie tym samym stanem.
     W takich chwilach przychodziło jej do głowy podejrzenie, że to, do czego była zmuszona pozornie przez okoliczności zewnętrzne, w gruncie rzeczy pochodzi z jej wnętrza, że różnica między przymusem a wolą bywa wyimaginowana.

*

To absurdalne przez całe życie szukać akurat tego, co tak trudno uzyskać, u kogoś, komu z takim trudem przychodzi dawanie tego.

*

[…]  sam fakt opowiadania jest bardzo doniosły, szczególnie gdy opo­wia­da­my pierwszy raz o jakimś wydarzeniu, które przez wiele lat było głęboko ukryte.

*

[…]  punkt ciężkości jej życia przesunął się w jednej chwili i zatrzymał w innym miejscu.

*

Tak chciał los, nie było innej drogi. Jego wyrok był większy niż ten czy inny szczegół, a i tak była to jedynie kropla w morzu żalu.

*

Ileż by dała teraz, by zostać w tej niewinnej, ślepej chwili, zamiast stoczyć się znowu po zboczu góry losu […].

*

     – U nas mówi się, że człowieka prowadzą po drodze, którą pragnie pójść! – zawołał za nią, jakby przypomniał sobie nagle coś pilnego, a ona za­śmia­ła się w duchu, idąc przed siebie: a jeśli człowiek idzie do drugiego czło­wieka, a tamten przed nim ucieka? Co mówicie o kimś takim?

Zeruya Shalev, Los, przeł. Magdalena Sommer,
Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

*

Gabriel Fauré, Après un rêve, op. 7, nr 1,
Alan Feinberg (fortepian), Percy Grainger (aranżacja),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #58.

5126. Z oazy (CLXIII)

Odliczanie literek sprzed mroku, dwa. Sprzed nocy rwanych bólem na kilkanaście fragmentów. Sprzed ranków, gdy marzyłam o weterynarzu, który zobaczyłby we mnie cierpiące bez sensu zwierzę i pomógłby mi odejść.

Delektowałam się każdym zdaniem, akapitem, rozdziałem. Uwielbiam tę izraelską pisarkę od pierwszej książki, którą przetłumaczono na język polski. To, jak Autorka, łączy bohaterów wydarzeniami, ludźmi, historią, zbiegiem okoliczności, zasługuje na najwyższy podziw. I już.

Los nie zdradza, bo nigdy niczego nie przyrzekał.

*

Te tereny nie zostały wyzwolone, tylko podbite, ten kraj wcale nie stał się od tego silniejszy, lecz chory, wypomina jej przy każdej okazji pierworodny syn Jair.

*

     – Co tak cię szokuje, przecież też walczyliście z okupacją! Też byliście terrorystami! Jaka jest różnica między bojownikami o wolność Izraela a bojownikami o wolność Palestyny?

*  *  *

     – Co ja mogę wiedzieć? Ludziom odbija. Ale i ci, którym nie odbija, wy­da­ją mi się dziwni.

*

Z jaką łatwością pozwala mu się zaciągnąć na ich prywatny plac zabaw pe­łen połowicznie uzasadnionych podejrzeń, połowicznie zaspokojonych po­trzeb, połowicznie pękniętych nadziei, połamanych dziecięcych zabawek.

*

[…]  czasem pierwsza rzecz, która robi na nas wrażenie, okazuje się najmniej istotna […]

*

Może w ogóle nie ma potrzeby odpowiadania na większość zdań pa­da­ją­cych między partnerami, może sam fakt wypowiedzenia ich na głos po­wi­nien wystarczać, to, że wchłonęła je wspólna przestrzeń.

*

Jaki mieli wybór? Raz za razem upadali i podnosili się z powrotem.

*

Czy istnieje między tym jakiś związek? Jeśli nie odkrywamy powiązań, jesteśmy na koniec otoczeni masą oderwanych szczegółów, ale może tak byłoby lepiej, nie jest już pewna.

*

[…]  gdzie w tym wszystkim podział się duch?

*

Musi istnieć jakaś mniej skrajna alternatywa. Prawie zawsze objawia się jakaś inna możliwość pomiędzy spełnieniem marzeń a koszmarem, ale Atara jest zbyt zmęczona, by ją znaleźć.

*

Może od zawsze nosił w sobie to pęknięcie?

*

Kiedy Atara staje przed starym budynkiem, gładzi pęknięcia w ścianach, przy­kła­da policzek do kruszącego się tynku, wyczuwa oczekiwanie ma­te­ria­łu, by obudzić się do kolejnego cyklu życia. Wciąż porusza ją możliwość od­sło­nięcia historii domu, ofiarowania mu nowego rozdziału. Poszukuje du­cha kryjącego się w zniszczonych materiałach, idei realizowanych w bu­dow­lach. Te domy wcale nie pragną zatrzymać czasu, chcą do­łą­czyć do bieżącego nurtu życia w nowym kontekście.

*

Przy żadnym wyborze nie rozumiemy wszystkiego do końca.

*

Rachel zawsze wzdragała się przed długotrwałymi uściskami młodego po­ko­le­nia, ale teraz dotyk przynosi jej nagły spokój, jakby umiesz­czał ją w innym czasie i miejscu, jakby Rachel wreszcie odzyskała część sie­bie, której brak był źródłem tępego bólu.

*

Skrucha to nie żal za swoje uczynki i rozpoczęcie nowej drogi, lecz powrót duszy tam, skąd została wyrwana.

*

Bo jej prawda nie jest potrzebna Edenowi, tak jak nie była potrzebna jego ojcu przez wszystkie te lata, być może to najczęstsze złudzenie w życiu ro­dzin­nym. Kiedy kurtyna się uniesie, każdy z widzów ujrzy inne przed­sta­wie­nie, nawet jeśli siedzą tuż obok siebie, obejmują się albo trzymają pod ręce, ich zdolność wpływania na siebie nawzajem jest tak nie­wiel­ka jak zdolność wpływania na to, co rozgrywa się na scenie.

*

[…]  ten rozwój wypadków nie budzi już w niej wściekłości i poczucia winy, tylko głębokie zdumienie, jakby na mgnienie oka zajrzała za kulisy świata i ujrzała niedozwolony widok, musi teraz zapomnieć o szczegółach i pozo­sta­nie tylko zdumienie.

*

[…]  znalazła swoje miejsce na osi czasu i przestrzeni jako swego rodzaju agentka pamięci w żmudnym i pokornym procesie konserwacji, który wy­ma­gał, by zostawić przestrzeń dla tych, którzy byli przed nami.

*

Tacy byliśmy. Byliśmy, jacy byliśmy, będę, czym będę. Zawsze będziesz ze mną, zawsze będzie mi ciebie brak, ale może świat stoi na tym braku.

*

Rzeczywiście żyliśmy razem, doświadczając w pełni skrajnych emocji, gwał­tow­nych przeskoków od dystansu do bliskości, bez końca to obnażamy, na zmianę odsłaniając i opatrując rany dzieciństwa, jakbyśmy wiedzieli, że tylko tam, gdzie coś jest zepsute, można spróbować coś naprawić.

*

Czego ty chcesz? Czuje, jak w głębi złamanego serca jej wola się zaostrza, wyraźna niczym uczucie pragnienia albo głodu. Nadszedł najwyższy czas i nie będzie czekać.

*

Czy gawrony rozumieją się lepiej od ludzi? Potrafią rozpoznać miłość i po­trze­bę kryjące się za gniewnym krakaniem?

*

Uczynek także może być lamentem lub modlitwą o naprawę pod warunkiem, że włożysz w to serce […].

*

     – Nigdy nie pojmę, co widzicie w tych opowieściach – rzuca Rachel z iry­ta­cją. – Zawsze dzieją się tam okropne rzeczy i zawsze jest jakiś decy­du­ją­cy błąd, i gdyby udało się do niego nie dopuścić, oszczędziłoby to całego cierpienia.
     Jej syn nadal się śmieje, jakby jej sprzeciw sprawiał mu przyjemność.
     – Zawsze skupiasz się na tym, co przeżywają bohaterowie, ale naj­waż­niej­sze jest to, co dzieje się ze słuchaczem i z opowiadającym. Te opowieści nas budzą, sprawiają, że zaczynamy szukać możliwości naprawy w fabule własnego życia.

*

Życie płynie naprzód i można je zrozumieć,
tylko patrząc wstecz.

*

Wiesz, że my wierzymy, że pomyłki o decydującym znaczeniu są konieczne. Bez błędu nie ma rozwoju. Naruszenie po­rząd­ku to element po­rząd­ku świata.

*

     – […]  dla mnie jesteś ukrytym światłem, proszę, nie upadaj na duchu, nie daj Boże.
     Rachel wzdycha znowu:
     – Jak mam nie upadać na duchu? Pęka mi serce.
     – Z pękniętego serca może wyrosnąć radość – przekonuje Amichaj. – Przecież prawdziwa radość nie odrzuca smutku, lecz wypływa z niego i go pokonuje.

*

     – Najwyraźniej wszystko naprawdę jest ze sobą powiązane – wzdycha Atara. – Ale dlaczego wydaje się przez to jeszcze bardziej zagadkowe?

*

Skoro doszliśmy aż tu, nie możemy teraz się poddać.

*

Nie rób tego, nie rezygnuj. Uciekajmy stąd, znajdziemy jakieś rozwiązanie, niemożliwe, żeby nie było innej drogi.
     To niewybaczalne, że religia może powodować tak wiele cierpienia […].

Zeruya Shalev, Los, przeł. Magdalena Sommer,
Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Otula ją jego ciepło, zresztą może w ogóle nie jest to cie­pło ciała, lecz poczucie głębokiej przynależności się­ga­jącej poza gderanie i sprzeczki, złość i roz­cza­ro­wa­nia. Czy on także to czuje?

*

W tę długą noc także ona oczekuje na swoją odpowiedź, potrzebuje błogosławieństwa.

*

Odpuść sama sobie, […]  daj spokój z jałowymi py­ta­nia­mi, z dręczącymi odpowiedziami, z gniewem. Nasze po­cie­szenie przyjdzie, jeśli w ogóle, nie przez ból za­da­wa­nia pytań, lecz przez ból rezygnacji z pytań.

*

[…]  nie pozwól, by przypadek stał się losem, nasze życie jest przypadkowe i kapryśne, zaburzy każdy porządek i zadrwi z każdej interpretacji, właśnie dlatego jest sil­niej­sze od każdej straty.

*

Wyruszasz w drogę, nie wiedząc, ile masz sił i czy jesteś sprawny, i jak wysoką cenę będziesz musiał zapłacić.

*

Jeśli wierzysz, że można coś zepsuć, uwierz, że można także naprawić […].

*

Czy w jej życiu jest jeszcze miejsce na dobre znaki?

*

Wszystko, co mam, jest twoje. Wszystko, czego nie mam, jest twoje.

*

[…]  może naprawdę nie ma wcześniej i później.

(tamże)

sobota, lipca 29, 2023

5125. Z oazy (CLXII)  //  Panna cotta (XCVI)

Odliczanie literek sprzed mroku, raz. Cwana gapa w postaci Drzewka pod koniec czerwca wykombinowała sobie, że choć została obdarowana, w ramach uro­dzi­no­wych prezentów, włoskimi literkami, to przecież ma niewykorzystany czerwcowy deputat na włoską literaturę dziecięcą. Gapa-maniaczka wypatrzywszy w tytule tej książki sto złych wilków, nie miała wątpliwości, że pozostało jej tylko klik, klik i czekać.

Było to takie zwykłe, niewinne i bezbolesne czekanie — za którym bardzo tęsknię — niemające nic wspólnego z tym, które nadciągnęło wraz z mrokiem.

Z czytania kilkanaście razy, nim dopadł mnie mrok, pamiętam tylko dużo śmiechu i zachwyt kreską. Dziś, przeczytawszy jeszcze raz, dodatkowo doceniam pomy­sło­wość króliczej Mamy.

Ile w końcu było tych wilków? Odpowiedź na to pytanie ma dla mnie taką samą na­tu­rę co odpowiedź na pytanie: jak teraz boli w skali od 1 do 10? Nie dyskutuje się z uzyska­ną odpowiedzią, należy potraktować ją na serio.

Una notte in cui il vento soffiava minaccioso,
Tomasso si sveglio...
[Pewnej nocy, podczas której groźnie wiało,
  Tomasso obudził się…]

*

La mamma arrivo di corsa.
«Che succede?» chiese.
[Mama przybiegła i zapytała:
     — Co się dzieje?]

«I lupi!» esclamo Tommaso.

«Sono almeno cento
e vogliono mangiarmi!»
[   — Wilki! — krzyczy Tommaso.

     — Jest ich przynajmniej setka
i chcą mnie zjeść!]

*

«Cento lupi?»
domanda la mamma.
«Sei proprio sicuro?»

«Beh!» fece Tommaso,
«Forse erano cinquanta,
ma mi correvano dietro
e io non riuscivo a scappare
abbastanza veloce.»
[    — Sto wilków? — zapytała mama. — Jesteś pewien?
     — Cóż! — wzruszył ramionami Tommaso. / — Może było ich pięćdziesiąt, / ale biegli za mną / i nie mogłem im uciec / dość szybko.]

«Cinquanta lupi?»
domanda la mamma.
«Sei proprio sicuro?»

«Beh!» fece Tommaso,
«Forse erano dieci,
ma erano in branco
assetato di sangue.»
[    — Pięćdziesiąt wilków? — zapytała mama. — Jesteś pewien?
     — Cóż! — wzruszył ramionami Tommaso. / — Może było ich dziesięć, / ale byli w stadzie / żądni krwi.]

*

«Era soltanto un brutto sogno, Tommaso» lo rassicuro la mamma.
«E adesso tornate tutti a letto.»
La mamma rimbocco le coperte ai piccoli, spense la luce e chiuse la porta.
[   — To był tylko zły sen, Tommaso — zapewniła go mama. — A teraz wracajcie wszyscy do łóżka.
     Mama otuliła maluchy kołderkami, zgasiła światło i zamknęła drzwi.]

*  *  *

*

«Che cosa succede ancora?» chiese la mamma.

«Cento lupi! proprio la, fuori dalla finestra. Stavano per prenderci!»

«Voi restare qui tranquilli» disse allora la mamma.
«Adesso li sistemo io una volta per tutte!»
[    — Co jeszcze się dzieje? — zapytała mama.
     — Sto wilków! Tam, na zewnątrz za oknem. Szykowały się, by nas zabrać!
     — Zostajecie tu cichutko — powiedziała mama. — Teraz to JA zajmę się nimi raz na zawsze!]

*

«Prendete questa e questa / e quest’altra ancora!
Via di qui, lupacci cattivi!»
[     — Zabierajcie to, to i jeszcze to! / Wynoście się stąd, złe wilczyska!]

*

«Ecco fatto!» disse la mamma rientrando. «Non dovete più avere paura: li ho fatti scappare tutti, quei lupacci.»

«Sei proprio sicura?» chiese Tommaso.

«Sicurissima!» rispose la mamma. «Ma se avranno la faccia tosta di tornare, dovranno vedersela con la mia scopa.»

Così, Tommaso, le sue sorelline e i suoi fratellini si infilarono sotto le coperte e finalmente presero sonno… con la mamma in mezzo al lettone!
[    — I zrobione! — powiedziała mama, wracając. — Nie musicie się więcej bać: uciekły wszystkie te wilczyska.
     — Jesteś pewna? — zapytał Tommaso.
     — Pewniusieńka! — odpowiedziała mama. — Ale jeśli będą miały odwagę tu wrócić, będą musiały zmierzyć się z moją miotłą.
     Tak Tommaso, jego siostrzyczki i braciszkowie wczołgali się pod kołderki i wreszcie zasnęli… z mamą w środku dużego łóżka.]

Valeri Gorbachev, Tommaso e i cento lupi cattivi,
Edizioni ARKA, Cornaredo 2016.

*

środa, lipca 26, 2023

(5122+2). 207/365

pełna filiżanka dobrych wrażeń wśród doświadczeń nie­god­nych po­za­zdro­szczenia. jak ją opróżnić? by

zrobić miejsce na nowe, zaczynając od całej nocy prze­spanej maksymalnie w trzech kawałkach, o której marzy cały ul.

207/365

poniedziałek, lipca 24, 2023

(5122+1). 205/365  //  Czekariat (XLVII)

trzynaście lat i dwa dni — 4750 dni — w tym czasie 5122 wpi­sy, ostatni o mroku, pisany w błogiej nieświadomości przez jakie piekło przyjdzie nam przejść w rozpoczętej w ten sposób naj­dłuż­szej blogowej przerwie.

wypatrzył to zdjęcie tydzień temu. godzinę przed tym, nim wzięto mnie na blok operacyjny.

205/365


fot. Sadownik.

*

Jabłoń:
O, Jezu!

Sadownik:
Wystarczy: Sadowniku!

Sadownik & Jabłoń:
(ryknęli śmiechem, który wrócił
i zdecydowanie robi za dobro luksusowe
)

czwartek, lipca 06, 2023

5122. 185–187/365

cierpienie nie uszlachetnia. wszystkie światła w tunelu gasi. jestem w mroku.

185–187/365


tę piękność przysłała Pati, która 
nigdy się nie poddaje, na moje szczęście.
/Autor_ka ilustracji nie do ustalenia/

🍆

poniedziałek, lipca 03, 2023

5121. 184/365

dotknęłam rdzenia ciszy. w słowach nie usidlę tego doświad­czenia, ale potrzebuję odnotować je jako fakt. zadziwiło, urze­kło i mnie przemieniło.

184/365

cisza. jaka to jest gaduła! słuchałam jej opowieści o rzeczach najważniejszych olśniona sposobem, w jaki dobiera środki wyrazu.

5120. Kromeczka (XVIII)

Nim wróci. Nim kromeczka zamieni się w sucharek.


fot. Kaan.

*

John Field, X Nokturn e-moll,
Benjamin Frith (fortepian),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #33.

*

Skąd więc bierze się muzyka?
     Tego nikt nie wie. Platońska teoria muzyki tylko zamula obraz. Muzykę tworzy się z niczego poza kilkoma prostymi regułami. Tak, to prawda, że nikt ich nie wymyślił. Tych reguł. Same nuty nie sprowadzają się w za­sa­dzie do niczego. Niepojętą tajemnicą natomiast jest, dlaczego okre­ślo­ne upo­rząd­ko­wanie tych nut tak silnie oddziałuje na na­sze emocje. Muzyka nie jest językiem. Nie odnosi się do niczego poza sobą. Można nazwać nuty literami alfabetu, jeśli mamy ochotę, ale to niczego nie zmienia. O dziwo, wcale nie stanowią abstrakcji. Czy muzyka taka, jaką znamy, jest pełnią? W jakim sensie? Czy są kategorie podobne do dur i moll, których jeszcze nie odkryliśmy? Wydaje się mało prawdopodobne, prawda? Ale mnó­stwo rzeczy wydaje się nieprawdopodobnych, zanim się pojawią.

Cormac McCarthy, Stella Maris, przeł. Robert Sudół,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

5119. Z oazy (CLXI)  //  Panna cotta (XCV)

W poniedziałek czynione niedzielne odliczanie literek, dwa. To urodzinowa perełka, która pozostawiła mnie z pragnieniem, by mieć okazję zobaczyć, jak na tę książkę reagują dzieci. Kim dla nich jest duży bohater? Jakiej jest płci? W jaki sposób spo­ty­ka­ją go w swoim codziennym życiu, bo założę się, że spotykają.

Ta książka w przypadku dorosłego czytelnika — przećwiczyłam to na jednym eg­zem­pla­rzu ze zbioru osób ludzkich, czyli sobie — może spokojnie stać na półce z lite­ra­tu­rą psychologizującą, traktującą o rozwoju osobistym. Może również wyskoczyć weekendowo do swoich znajomych, legitymujących się numerem ISBN zamiast PESEL-em, na półkę z książkami dotyczącymi wiary czy ruchu AA — duży bohater książki to: niedźwiedź czy niedźwiedzica? Bóg, Opatrzność czy Siła Wyższa? To rów­nież książka-pomost do wdzięczności za tych ze zbioru Najważniejszych, którzy choć nas osierocili, wciąż w nas są — życzliwi i życzący nam po tej stronie życia jeszcze dużo radości, miłości i wzruszeń.

Czytałam tę opowieść kilkadziesiąt razy na wiele sposobów. Biały Kruk, nim stał się Białym Krukiem, z pewnością był dla mnie małej moim Niedźwiedziem. Jako bia­ło­kru­cze dziecko, będąc młodą staruszką, odkrywam coraz więcej Jego cech w sobie i uśmiecham się do mojego Białego Kruka. W tłuma­cze­niu pojawia się Niedźwie­dzi­ca, jako jedna z wspierających figur wewnętrznych lub Siła Wyższa.

Poruszająca lektura.


A volte, mentre cammino, mi fermo 
solo per guardarmi intorno.
[Czasem, podczas wędrówki, zatrzymuję się  
tylko po to, by przyjrzeć się sobie w środku.]

*


A volte invece preferisco che sia tu
a guardare per tutti e due.
[Natomiast czasem wolę, byś to ty / przyglądała się za nas obie.]

*


Mi sento sicura 
quando mi guardi.
[Czuję się bezpieczna, / kiedy mnie obserwujesz.]

*


Ci sono giorni in cui mi piacerebbe
essere invisibile.
[Są dni, w które chętnie / byłabym niewidzialna.]

*


[Jesteś tak słodka / kiedy na mnie nie patrzysz…]
... per paura di vedermi cadere.
[…ze strachu, że zobaczysz, jak upadam.]

*


[Ale wiem, że tu jesteś…]

*

... così come ci sono io.
[…tak, jak jestem tu ja.]

*


[Kilka razy / patrzymy na to samo…]

[…chociaż widzimy to w różny sposób.]

*

Ci sono giorni in ciu i nostri occhi non si incrociano nemmeno ...

[Są dni, w które nasze oczy nawet się nie spotkają…]

*

[ …są też inne, w które myślimy, że razem
mogłybyśmy zobaczyć cały świat.]

*

[Wiesz, co dzieje się, gdy na ciebie patrzę?]

Solo con uno sguardo riconosco me stessa.
[Wystarcza mi tylko jedno spojrzenie i rozpoznaję siebie.]

*


[…i to mi wystarcza.]

Per Andru, che mi vede e mi guarda.
Grazie Ceci per il titolo.
Non poteva essere migliore.
Y. F.
[Dla Andru, patrzy na mnie i mnie widzi.
Podziękowania dla Ceci za tytuł: Wiem, że tu jesteś.
Nie mógł być lepszy.]

Yael Frankel, So che ci sei,
Valentina Edizione, Milano 2016.

*

niedziela, lipca 02, 2023

5118. Degustacja #9


Kaan.

Czy i na ile jestem otwarta, odważna i samodzielna w swoim myśleniu? Czy mam w sobie gotowość na zwątpienie, porażki, lęki i nowe rozwiązania?

*

W trosce o duszę chodzi o nieustanne poszukiwania i od­kry­wa­nie różnorodnych możliwości, a wraz z nimi do­ty­ka­nie wymiaru zwią­zanego z wyborem, czyli z praktykowaniem wolności.

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

5117. Degustacja #8


Kaan.

Jeżeli się do kogoś tęskni, to on już jest.
Olga Tokarczuk

*

Georg Friedrich Händel, Mesjasz HWV 56, Część I: Sinfonia,
Bournemouth Symphony Orchestra,
Jose Serebrier (dyrygent),
Leopold Stokowski (orkiestracja),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #26.

*

Nikt nie wybiera miejsca ani czasu swojego urodzenia, tak jak nie decyduje o okolicznościach, które doprowadziły do tego, że zaistniał. Stanisław Lem z właściwą sobie autoironią próbował kiedyś wyliczyć prawdo­po­do­bień­stwo swojego zaistnienia z uwzględnieniem nieograniczonej liczby czyn­ni­ków, które mogłyby do tego doprowadzić. Skonstatował, że fakt jego na­ro­dzin jest właściwie niemożliwy. A jednak się pojawił! Nić życia tak jak musi się gdzieś zacząć, tak samo gdzieś się kończy. Kiedy myślę o początku i o koń­cu życia, zatrzymuję się na refleksji, że odejdę tam, skąd przyszłam.

*

Kiedy zaakceptuje się przeszłość i zrozumie, że to już zamknięty rozdział, będzie można otworzyć się na nowość. Zamykanie się na przyszłość jest niedobre. Przyszłość to czysta karta i kiedy mamy nadzieję, myślimy, że może nam się jeszcze coś w życiu przydarzyć. […]  Chodzi o to, by wspierać istniejące już zasoby. […]  A mówiąc wprost: chodzi o to, by nie zamykać się na eksplorowanie własnych zasobów. Chcę podkreślić, że każdy ma zasoby.
  // Maria Beisert

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

5116. Degustacja #7


Kaan.

[…]  we własnym podziemnym świecie jestem zaabsorbowana przeglądem poniesionych w dotychczasowym życiu strat. Zamyślam się nad tym, jak mnie ukształtowały, stając się początkiem czegoś nowego. […]  jakie te doświadczenia miały dla mnie znaczenie po kilku latach.

*

Czyż to nie oczywiste, że połacie mchu, choć
nie mają języków, mogłyby prawić
cały dzień, gdyby chciały, o
duchowej cierpliwości? Czyż to nie jasne,
że czarne dęby przy ścieżce stoją,
jakby były najkruchszymi z kwiatów?
Co rano spaceruję tak wokół
stawu, myśląc: jeśli wrota mego serca
kiedyś się zamkną, będę jak martwa.
Na razie co rano jestem żywa. A teraz
wrony odrywają się od reszty ciemności
i wzbijają w niebo – jakby
całą noc myślały, jakie chciałyby
mieć życie i wyobrażały sobie
swoje silne, grube skrzydła
Mary Oliver (1935–2019), przeł. Jacek Majewski

*

Poczułam w pełni jej miłość, dopiero kiedy odchodziła. Jakbym dostała od niej energetyczny przekaz: „Idź swoją drogą, akceptuję cię taką, jaka je­steś”. […]  Tak jakby pod koniec swojego życia moja matka dała mi coś w pre­zencie. Jakby nie była w stanie podarować mi tego wcześniej albo ja nie potrafiłam tego przyjąć. Stało się to możliwe na koniec.
  //   Agnieszka Czapczyńska

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

5115. Degustacja #6


Kaan.

Jeśli nawet umrzemy przed doświadczeniem wszystkiego tego, czego ocze­ki­wa­liśmy od życia, nie będzie to miało znaczenia po śmierci – tracimy tylko tę jedną chwilę, „w” której jesteśmy – życie jest poziome, nie pio­no­we – nie da się go zakumulować, a więc żyj, nie czołgaj się w pyle.
  //  Susan Sontag

*

[…]  etykiety skrywają w sobie odwieczne poszukiwanie prawdy o nas samych, siłach nami rządzących i ciągłym tańcu sacrumprofanum.
Izabela Dziugieł

*

Julian Barnes pięknie pisał o odczuwaniu czasu, o tym, że oprócz metry­kal­ne­go istnieje ten, który – jak to określił – nosi się po wewnętrznej stro­nie nadgarstka. Rejestrujemy, jak płynie z nurtem wyczuwalnego przez powierzchnię skóry pulsu. Jest odmierzany każdym wdechem i wydechem, które są niczym kroki przesuwające nas na jego osi. Przemijanie jest także sprzężone z naszą pamięcią, więc gdy uruchamiamy wspom­nie­nia, stru­mień świadomości na chwilę zawraca swój bieg.

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

5114. Degustacja #5


Kaan.

Mi­łość to raczej konieczność niż wybór.
Przydarza ci się i już.
Agnieszka Graff 

*

Feminizm nie spogląda na świat z pozycji osoby zdrowej, uzdolnionej, nie­zależnej, asertywnej i pewnej siebie. Wielką część naszego życia spę­dza­my w zależności od innych: jako dzieci, kiedy jesteśmy chorzy lub starzy, a tak­że kiedy sami musimy lub chcemy troszczyć się o nasze dzieci, rodziców i dziadków, przez co stajemy się powolni, mało elastyczni i podatni na zra­nie­nie. Feminizm patrzy na świat z perspektywy ludzkiej kruchości, a nie dokonań kogoś wyjątkowego.
  //  Tereza Stejskalová

*

Trochę to potrwało, ale doszłam do wniosku, że po dużej stracie jakby głębiej się żyje niż przed nią.
Agnieszka Graff

*

Jeśli zrezygnujemy z bycia wobec siebie opresyjną, zrobi się miejsce na od­pusz­cze­nie porównywania się z innymi i „dopieprzania sobie”. Otwie­ra­my się na łagodność i życzliwość, na wrażliwość i prawo do wątpliwości.

*

[A.G.]  Za każdym razem kiedy interpretacja się zmienia…
     [A.D.]  …coś czujesz.
     [A.G.]  Tak, i to jest głębokie doświadczenie. Staję się inną osobą. To nie jest tak, że mnie i mój mózg coś oddziela od tych interpretacji. Moja opo­wieść o moim życiu jest mną. A ona wciąż się zmienia. Ja się zmie­niam. To bywa bolesne, ale czasem jest bardzo ekscytujące.

*

[A.G.]  Te potwornie niewygodne buty, w których chodzą. Makijaże. Jako kobiety zdajemy sobie sprawę, jaki jest koszt farbowania i prostowania wło­sów, którymi z taką gracją potrząsają. Rozbrzmiewa w nas wewnętrz­ny chi­chot i odczuwamy ulgę, że nie musimy już tego robić. Widzę teraz wy­raźnie, jak bardzo heteronorma to przebranie. Judith Butler powie­dzia­ła­by: płeć to performance. Teraz w pełni rozumiem, o co jej chodziło.
     [A.D.]  Postrzegam to jednak jeszcze jako uwewnętrznioną opresyjność.
     [A.G.]  Bo tym w istocie jest. Ale też bywa całkiem przyjemną grą.
     [A.D.]  Może być tak, że gdy się od tego uwolnimy, wydaje nam się to gro­te­sko­we, ale jeśli w tym tkwimy, to nawet uwolnienie odbieramy jako rodzaj opresji. Jeśli oleję heteronormę, zostaję wykluczona z gry. Nie jestem już kobietą.
     [A.G.]  Właśnie – wypadasz z gry, jaką jest kobiecość!

*

Jest taka przestrzeń w patriarchalnej kulturze, w której związki, choć istnieją, pozostają niewidzialne.
Agnieszka Graff 

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

5113. Z oazy (CLX)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Skończona tydzień temu przy porannej kawie, ale fusy wrażeń bardzo długo opadały. Kompas pomagający namierzyć fragmenty, które chcę mieć tu zawsze pod ręką, szalał. Trzeba było poczekać.

Dziesięć rozdziałów, dziesięć rozmów. Jeden rozdział, na który bardzo się cieszyłam, okazał się ogromnym roz­cza­ro­wa­niem, dzięki któremu utyskiwanie na to, że jest to naj­krót­sza rozmowa, szybciutko zamieniło się w błogo­sła­wień­stwo. Jeden rozdział na pewno potrzebny, ale wy­nu­dził mnie strasznie, a w jednym miejscu wkurzył, bo wpro­wa­dza czytelniczki w merytoryczny błąd. Skwito­wa­ła­bym to następująco: tak jak nie na­le­ży chodzić po poradę do specjalisty od kotów w kwestii wycho­wy­wa­nia psa, tak należy odpuścić sobie konsultację z ortopedą w sprawie polepszenia stanu wątroby. A poza tym?

Poza powyższym marudzeniem, tylko zachwyt i wdzięczność, że Kaan tę książkę pod nos mi podsunęła. Rozmowa z Agnieszką Graff była dla mnie wisienką na torcie, pałaszowaną w samym środku książki.

[…]  „pięć­dziesiątka to ta, która już nic nie musi”. I właśnie to chyba najbardziej mnie teraz cieszy.

*

Tym, co bywa niezwykle wzmacniające w procesie zmiany, którego do­świad­cza­my w wieku średnim, jest postrzeganie całego życia w kate­go­riach rozwoju. […]  W okresie dojrzałym wchodzimy w głębszy kon­takt z duszą, stajemy się bardziej subtelne i wyczulone na symboliczny wymiar rzeczy­wistości.

[…]  to my sami decydujemy, co się liczy.

*

Słowo „klimakterium” pochodzi od greckiego klimakter, co oznacza naj­wyż­szy szczebel drabiny, czyli taki najwyższy stopień wtajemniczenia.
  //  Katarzyna Skórzewska

*

Japońskie słowo konenki, będące odpowiednikiem naszego klimakterium, ma pozytywną wymowę, ponieważ okres pomiędzy czterdziestym a sześć­dzie­sią­tym rokiem życia to w tym kraju czas odnowy i przypływu (sic!) energii, czyli wstęp do nowego etapu.
  //  Katarzyna Skórzewska

*

Stary nie oznacza złego. A piękno nie równa się młodości. Piękno istnieje samo w sobie, niezależnie od osądów, obyczajów, standardów i wszystkich retuszy na świecie. Nie poszedłbyś do lasu i nie powiedział: „Spójrz na to stare drzewo. Jest takie stare i brzydkie”. W lesie wszystko jest piękne. Każde drzewo ma swoje piękno i za to je podziwiamy. Kiedy patrzę dziś w lustro i widzę, jak moja siedemdziesięciosiedmioletnia twarz patrzy na mnie, wystarczy mi chwila, by przypomnieć sobie prawdę – „Jestem drzewem”.
  // Carmelene (słowa, ale również na poniższym zdjęciu)


fot. Jade Beall,
[dostęp: 2.07.2023], źródło.

*

[…]  nasza esencja nie ma wieku.
Izabela Cisek-Malec

*

Kiedy jesteśmy bardzo młode, energia seksualna jest surowa i nie­ob­ro­bio­na, potrzebujemy się nauczyć nią zarządzać. Później, kiedy wchodzimy w re­la­cje, uczymy się ją łączyć z miłością. A w kolejnej fazie życia ta energia zasila już coś innego [w mądrość].
  //  Izabela Cisek-Malec

*

Kiedy otworzymy się na czas, który nam pozostał, same siebie możemy zaskoczyć.

*

Wewnętrzny wzrost to odpuszczanie i odcinanie tego, co zbędne, zakłó­ca­ją­ce, obciążające. […]  Ten proces nierzadko polega na kon­tak­to­wa­niu się z żalem i złością, które wyznaczają całkiem nowe perspektywy, kształtują odmienne spojrzenie na wiele spraw i obnażają granice po­mię­dzy Ja i nie-Ja.

*

Właśnie z tym kojarzy mi się dojrzałość: ze świadomością, ile chcę dawać. A także z umiejętnością stawiania granic bez lęku.
  //  Iwona Demko

*

[…]  wiele ode mnie i od mojego sposobu myślenia zależy.
Iwona Demko

*

Nie chciałabym mieć znowu dwudziestu lat – choć moja skóra była wtedy znacznie jędrniejsza – bo teraz mam coś innego. To prawda, skóra straciła elastyczność, ale dysponuję większą pewnością siebie, doświadczeniem, świadomością, ponadto lepiej się ze sobą czuję i jestem bardziej niezależna. Na każdym etapie życia coś jest, a czegoś innego nie ma. Nie można mieć wszystkiego naraz. Liczy się punkt widzenia: to, czy skupiamy się na brakach, czy na nowych zasobach. Ciągle nad tym pracuję.
  //  Iwona Demko

*

Każde doświadczenie może być nasycone uważnością, jeśli sobie na to pozwolę.
Izabela Dziugieł

*

Wiedziałam, że nie mieszczę się w schemacie, i w związku z tym wysyłałam przekaz: „Odpierdolcie się ode mnie”. […]  Z czasem dopiero musimy się uczyć, że próby bycia atrakcyjną po pierwsze – zjadają strasznie dużo energii, a po drugie – często przynoszą opłakane efekty, więc nie warto się w nie angażować. […]  Atrakcyjność? Co to w ogóle jest? Kto ma prawo po­wie­dzieć mi, że jestem atrakcyjna lub nie? To nie jest niczyja sprawa. Nie lubię kombinowania.
  //  Izabela Dziugieł

*

[…]  odkryłam pewną prawdę o sobie: jeśli czegoś nie mogę, to znaczy, że nie muszę.
Izabela Dziugieł

*

Jesteśmy nauczeni kontrolowania ciała i podporządkowywania go własnej woli. Mniej go słuchamy. Słyszymy najbardziej, kiedy krzyczy. Boli. Napina się. Krwawi. A może spróbuj posłuchać, kiedy jest mu dobrze? Co to zna­czy? Jak to rozpoznajesz? Czego potrzebuje? Czego pragnie? Jak odpoczywa? Kiedy jest mu błogo, a kiedy „rozpływa się w rozkoszy?
  ~   Alicja Długołęcka, Tamara Pieńko

*

Biorę siebie z całym dobrodziejstwem inwentarza. Akceptuję swoje czucie i mówię: „Dobra, chcę tego wszystkiego, jestem otwarta na to, co przyjdzie. Postaram się wybrać taką ścieżkę, na której nie będę siebie krzywdzić”.
Izabela Dziugieł

*

[…]  w naszych ciałach jest zapisana historia całego naszego życia i emocji, których doświadczałyśmy.
  //  Izabela Dziugieł

*

Doceń, że w ogóle możesz się poruszać. […]  Ważne, by od samego początku wyruszyć w drogę bez celu.
Izabela Dziugieł

*

Kiedy porzucimy dawne bajki, podobnie jak wtedy, gdy zrezygnujemy ze zmaskulinizowanej filozofii, zobaczymy inny świat. Mądrość nie zależy od płci, a nawet wieku, lecz od doświadczenia i samowiedzy. Jej przedmiotem są przede wszystkim wartości, zarówno moralne, jak i egzystencjalne…
  //  Magdalena Środa

*

Czego nauczyły mnie ROZBÓJNICZKI? Królowa – że wszędzie jestem u sie­bie. Grażyna – żeby robić swoje. Janina – że świat jest cudem i mogę o tym mówić. Gertrude – nie bać się zamknąć jednego etapu wędrówki, bo otwie­ra się no­wy. Anna Wahlberg – walczyć o siebie, zawsze i wszędzie. Sara Pascoe – pozwolić sobie na ciekawość. I śmiech. Śmiech nie oznacza głupoty, wręcz przeciwnie. Peggy Sastre – pytać: „A co, jeśli?…”. Zwłaszcza kiedy napotyka się na oczywistości. Beginki – mam prawo do życia duchowego, ale nie muszę go oddawać w lepkie łapy księży. Michelle Obama – moja historia jest ważna. Nie generalizacja. Maureen Murdock – odciąć łby smokom. Lepiąc pierogi, nie zapominajmy o sobie. Czytanie, myślenie to pokarm.
  ~   Grażyna Plebanek

*

[…]  młodości przedłużać nie muszę, ponieważ poczucie młodości tkwi w tym, czego się nie przedłuża, a mianowicie w duszy.
Magdalena Środa

*

[A.D.]  Co daje nam wiek? Albo co mógłby dać?
     [Magdalena Środa]  Pewność siebie, rozsądek, dystans, wewnętrzny spokój. Wiek odgania różne strachy. Na przykład nieśmiałość.

*

Trzeba łamać stereotypy.
Magdalena Środa

*

[A.D.]  A według ciebie którędy prowadzi droga?
     [Magdalena Środa]  Poprzez akceptację własnej cielesności i tego, że się zmieniamy. Coś tracimy, ale w zamian zyskujemy coś innego. W gruncie rzeczy rachunek strat i zysków daje wynik dodatni. Trzeba tylko umieć liczyć nie po patriarchalnemu.

*

Czas subiektywny nie dzieli się na równe godziny i minuty, tam nie ma arytmetyki, tak jak w przypadku uczuć, którymi darzymy innych.
Magdalena Środa

*

[…]  ludzie, którzy nie kochają miłości, sprawiedliwości i mądrości, są nie­zdol­ni do myślenia […]  opisywany przez [Hannah] Arendt proces we­wnętrz­ne­go dialogu z samym sobą nigdy się nie kończy, ponieważ ten, kto myśli, nieprzerwanie stoi w wietrze, a jeśli opuści tę przestrzeń, tworzy martwy system lub ideologię.

*

A może ląd się pochyla, by dźwignąć morze z dołu
i owinąć się niczym niewzruszoną tonią?
Na skraju złotolotnego szelfu, schylając się po nią,
czy ląd szarpie w tej chwili za morze od dołu?
Elizabeth Bishop, Mapa, przeł. Andrzej Sosnowski.

*

Nie zazdroszczę kobietom, które są piękne młodością. Częściej myślę o ko­bie­tach po siedemdziesiątce, zastanawiam się… co jest przed nami. No i jeszcze nie wiem (śmiech).
  //  Maria Beisert

*

Taki był właśnie przekaz mojej prababki, by robić to, czego się pragnie. I odpowiadać za to.
Maria Beisert

*

Tym, co w moim odczuciu wydaje się szczególnie przykre w procesie wy­cho­wa­nia człowieka, jest pozbawianie go zasobów na rzecz stereotypów. Doty­czy to zarówno dziewczynek, jak i chłopców. Odcina się człowieka od jego zasobów, żeby był zgodny z oczekiwaniami i wyobrażeniami in­nych. Jak widzisz, powstrzymuję się przed narzekaniem na moment, w któ­rym żyjemy, bo szkoda mi na to czasu. Te stereotypy, wdrukowywane mło­dym ludziom w procesie wychowawczym, dotyczą nie tylko wyobrażeń na te­mat kobiecości i męskości, ale również tego, czym jest starość i jakie role po­win­ni odgrywać starzy ludzie.
  // Maria Beisert

*

Nie opłaca się walczyć z losem.
Maria Beisert

*

[Maria Beisert]  Mój mąż, też dwudziestolatek, na pytanie, czym jest ko­bie­cość, odpowiedział, że jej miarą jest to, na ile dana kobieta czuje się kobietą. I dodał, że od jej kreatywności zależy, w jaką formę to ubierze. Wyobrażasz sobie, że taki smarkacz tak powiedział?! […] 
     Kolejne najlepsze, co mi się w życiu przytrafiło, to bycie kobietą. Od­czuwam radość, że nią jestem, i realizuję się w taki sposób, jak mi się podoba.
     [A.D.]  Czyli ważne, by jakoś siebie poprzez tę kobiecość transformować.
     [M.B.]  Tak. Ona zawsze się jakoś uzewnętrzni. Zawsze! I dlatego, w mo­im przekonaniu, nie ma czegoś takiego jak kobieta po pięćdziesiątce, sześć­dzie­siątce czy siedemdziesiątce. Są tylko kobiety w różnych fazach ży­cia i w związku z tym z odmiennymi priorytetami.

*

W końcu zobaczyłam, że martwienie się nie przyniosło nic. I zrezygnowałam. I wzięłam moje stare ciało, o poranku, i zaśpiewałam.
Mary Oliver (1935–2019), przeł. Aga Krzyżanowska.

*

[Wirginia Szmyt]  Uważałam, że nic nie można robić na siłę, poprzez groź­by. Każdy musi mieć wybór. Musi wiedzieć, że ma szansę być porządnym człowiekiem. […] 
     [A.D.]  Robiła pani coś wbrew sobie?
     [W.Sz.]  Nie. Mogłam ratować moje małżeństwo. Mama powiedziała, że mam więcej honoru niż rozumu. […]  wszystko zostawiłam, powiedziałam „w dupu” i po prostu wyszłam. […]  Jeżeli nie ma miłości, nie ma sensu się tego trzymać. Jak coś wygasa, to wygasa. Nie ma, to nie ma.

*

Jestem za wolnością, równością, swobodą, byciem sobą. Za prawdą i ży­ciem bez strachu. Uważam, że powinno się żyć zgodnie z wła­sny­mi wy­bo­ra­mi. Jeżeli człowiek nikomu nie szkodzi i nie przeszkadza, jeśli nikogo nie krzyw­dzi, ma prawo żyć tak, jak chce. […]  Nie lubię nigdzie należeć, po­nie­waż to się wiąże z pewnymi ograniczeniami.
  // Wirginia Szmyt, DJ Wika

*

Kiedy opowiadasz i ktoś mówi, że rozumie, to nieprawda.
Wirginia Szmyt, DJ Wika

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

Jednym z dostępnych i akceptowanych kulturowo spo­so­bów radzenia sobie z bólem jest działanie. To moje wy­u­czo­ne w dzieciństwie zachowanie.
Agnieszka Czapczyńska

*

[A.D.]  Mnie się to kojarzy z absolutnym zaufaniem do siebie. Bo krytyczka próbuje chronić.
     [Agnieszka Czapczyńska]  Tak, ona jest obrończynią, tylko taką z przedszkola.
     [A.D.]  To taka część, która nas chroni w spo­sób, ja­kie­go nauczyła się w dzieciństwie. W chwilach kiedy ak­cep­tu­jemy życie, ona po prostu odpoczywa, bo nie ma nic do roboty. Kiedy nasze serce jest otwarte, leży sobie do góry brzuchem.

*

Proszę, nie rezygnujmy z siebie. I tu postawiłabym kropkę.
Izabela Dziugieł

(tamże)

5112. 183/365

według Wisławy Szymborskiej obchodzenie okrągłych urodzin to czwartorzędowe cechy płciowe męskie. przypomniał o tym dziś Michał Rusinek w setną rocznicę urodzin poetki.

wydało się, mam czwartorzędowe jaja, skoro nie przepuszczę żadnej okazji do świętowania.

183/365