Gdzieś w drodze przez mrok, poleciało mi oko przez ramię czasu, w niedaleką wcale przeszłość i zdziwiłam się jak mało kiedy. Próbowałam, ale nijak nie mogłam zrozumieć tamtej siebie, tej w świeżej żałobie po najważniejszym w jej życiu Człowieku więzami krwi połączonym; tamtej siebie, co święcie przekonana była, że współdzielący z Białym Krukiem 1:1 łańcuch DNA, odnajdą w sobie to, czego nigdy wobec Drzewka nie czuli. Skąd ja miałam ten pomysł?
Mama, Tata, Ciocie i Wujkowie. Teoria rodem z Ministerstwa Rodziny grzmi: kochali, kochają, będą kochać, bo po kres ostatniego liścia drzewa genealogicznego jesteśmy rodziną i nic tego nie zmieni! Praktyka gwiżdże koncertowo na teorię: dzieci kocha się w różny sposób, ale tak samo mocno zapewniają, zamiast przyznać, że do jednych jest ciut bliżej niż do drugich. Łatwiej jest stwierdzić, że jedną ciocię lubi się bardziej niż drugą, a trzeciego wujka po prostu się nie znosi.
Moja osobista teoria, nim zamieniła się w pełnowymiarowe doświadczenie, brzmiała: jeśli ktoś nie kochał cię, gdy byłaś_eś dzieckiem, chodzącą słodyczą i świetlistą niewinnością, nie będzie ciebie nawet ciekaw jako dorosłej osoby, zwyczajnie nie będzie mu się chciało. Więzy krwi? Niczego nie ułatwiają, gdy pętają, ograniczając ruchy pobożnymi życzeniami. To po prostu nie działa. I kropka.
Nie mam już tym, na których wyciągniętą rękę w moją stronę próżno nieświadomie czekałam, niczego za złe. Moje oczadzenie nadzieją minęło. Pozostała śmietanka: ja jestem Ich, czyli moich Ludzi, z którymi dzielę niejeden uścisk, dobrą myśl czy żywą nadzieję, choć nie łączy mnie z Nimi żaden zakręt DNA. Pozostało też życie warte życia.
[…] jak odległa i jak bardzo nieosiągalna jest przeszłość, jak niemożliwa do ogarnięcia umysłem.
*
Jak to możliwe, że nic nie zapomniała? Żyje dziesiątki lat swoim życiem, a jednocześnie ślady przeszłości funkcjonują w niej jak organy wewnętrzne, których istnienia nie jest świadoma, nie tylko słowa i obrazy, lecz wrażenia, deszcz ziębiący do szpiku kości, przeszywający ból.
– „Każdy z nas stoi – stoi nad dołem, w którym pogrzebano zagadkę krwi” – Mano zacytował szeptem wiersz Natana Altermana, gdy mijali róg Keren Hajesod i Usyszkina.
*
[…]
samo poszukiwanie było ważne,
nawet jeśli nie rozumiesz dlaczego.
*
Czasami jednak jakimś cudem lęk ustępował i pojawiało się uniesienie, właśnie wtedy, gdy napięcie sięgało zenitu, i natychmiast ogarniał ją spokój. […] Wszystko, do czego się zwróciła, przynosiło ukojenie. Zmiana ta była tak nieoczekiwana, że ona sama nie mogła uwierzyć, iż zaledwie niecałą godzinę wcześniej była pogrążona w rozpaczy i że nazajutrz z pewnością będzie się zmagać z dokładnie tym samym stanem.
W takich chwilach przychodziło jej do głowy podejrzenie, że to, do czego była zmuszona pozornie przez okoliczności zewnętrzne, w gruncie rzeczy pochodzi z jej wnętrza, że różnica między przymusem a wolą bywa wyimaginowana.
*
To absurdalne przez całe życie szukać akurat tego, co tak trudno uzyskać, u kogoś, komu z takim trudem przychodzi dawanie tego.
*
[…] sam fakt opowiadania jest bardzo doniosły, szczególnie gdy opowiadamy pierwszy raz o jakimś wydarzeniu, które przez wiele lat było głęboko ukryte.
*
[…] punkt ciężkości jej życia przesunął się w jednej chwili i zatrzymał w innym miejscu.
*
Tak chciał los, nie było innej drogi. Jego wyrok był większy niż ten czy inny szczegół, a i tak była to jedynie kropla w morzu żalu.
*
Ileż by dała teraz, by zostać w tej niewinnej, ślepej chwili, zamiast stoczyć się znowu po zboczu góry losu […].
*
– U nas mówi się, że człowieka prowadzą po drodze, którą pragnie pójść! – zawołał za nią, jakby przypomniał sobie nagle coś pilnego, a ona zaśmiała się w duchu, idąc przed siebie: a jeśli człowiek idzie do drugiego człowieka, a tamten przed nim ucieka? Co mówicie o kimś takim?
Zeruya
Shalev, Los, przeł. Magdalena Sommer,
Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)
*
Gabriel Fauré, Après un rêve, op. 7, nr 1,
Alan Feinberg (fortepian), Percy Grainger
(aranżacja),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #58.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz