środa, kwietnia 29, 2015

1321. Pierwszy już jest!

Jabłoń:
(wczoraj rano przed lustrem odkryła go, zachwyciła się,
ale poczekać do wieczora musiała, by niezależny ekspert...
)

Sadownik & Jabłoń:
(wieczorową porą się spotkali)

Jabłoń:
(trzyma w palcach końcówkę włosa,
pochyla głowę w kierunku Sadownika
)
Zobacz, zobacz! Powiedz mi, czy on naprawdę jest siwy?

Sadownik:
Chyba tak...

Jabłoń:
Jakie chyba... przyjrzyj się dobrze.
(bo Jabłoń bardzo na siwe włosy czeka od lat)

Sadownik:
No tak, jest, ale...
jeden skowronek wiosny nie czyni.

Jabłoń:
(w zachwycie, czekała tyle,
poczeka jeszcze trochę
)

poniedziałek, kwietnia 27, 2015

1320. Zaproszenie

tym żyję w tym tygodniu.

to trudny, ale i fascynujący temat,
niebywała płaszczyzna do spotkania i poznania,
okazja do posmakowania narzędzia psychologii procesu,
jakim jest proces grupowy.

dlaczego dla mnie to ważne? dlaczego mi na tym zależy?
BO... marzy mi się, by kobiety nie stawały przeciwko kobietom.

może znasz Kobietę, Kobiety,
które miałaby ochotę na to spotkanie?
czy możesz dać Im znać o tym wydarzeniu?

link tu:
Dwa Światy: Matek i NieMatek,
czy jeden Świat Matek i NieMatek?

1319. Odleżyna

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Odleżało się książce. Zabierałam się do niej trzy lub cztery razy, tracąc wątek i zrozumienie w okolicach 30.–40. strony.

Ale to piękna i inspirująca książka. Trzeba tylko przetrzymać początek, by wgryźć się w szkielet konstrukcji i móc zachwycić się pomysłem i dotykiem czegoś Większego, co z pomiędzy wierszy się wyłania, każdemu w innym miejscu, w zależności od wieku, nastroju czy sytuacji życiowej i doświadczeń osobistych.

Odźwierny [pies] spogląda na naszą dwójkę. Jest mędrcem. Jest wiedzą. Mówi: „Cholera, najwyższy czas”.

*

     — Czy jestem prawdziwy?
     
[...] odpowiedź została nagryzmolona czarnym atramentem. Brzmi ona: „Oczywiście, że jesteś prawdziwy — jak każda myśl i każda opowieść. Jest prawdziwa, kiedy ty w niej jesteś”.

*

     — Musisz.
     — Jest wiele sposobów, żeby to zrobić — mówi.
     — Ale tylko jeden właściwy — odpowiadam.

*

Czy biadolę?
Czy narzekam?
Nie.
To przecież wybrałem.
„Ale czy tego właśnie chcesz?” — pytam.

*

     — Ed? — Odzywa się mój przyjaciel. Wciąż w wodzie. — Chcę tylko jednego.
     — Czego, Ritchie?
     Jego odpowiedź jest krótka:
     — Chcieć.

*

[...] tkwię tu z nadzieją, że odpowiedzi po prostu przyjdą.

*

Wątpię, żebyś to zrobił, Tommy. — I czuję się z tym dobrze. Miło wyrwać się z kłamstw.

*

Tradycja może być brzydkim słowem, zwłaszcza w okolicach Bożego Narodzenia.
     Rodziny z całego świata spotykają się przy stole i radują swoim towarzystwem przez jakieś kilka minut. Przez godzinę się tolerują. Później już z trudem znoszą swoją obecność.

*

[...] chyba prawdą jest, że wielkie rzeczy to często drobiazgi, które zostały zauważone.

*

Ludzie umierają z powodu złamanych serc. Miewają ataki serca. I to serce boli najbardziej, gdy wszystko idzie w diabły.

*

Widać jej zmarszczki, ale owszem, wydaje się szczęśliwa.
     Wydaje się szczęśliwa z powodu bycia kobietą.

*

Czasem ludzie są piękni.
Nie z wyglądu.
Nie w tym, co mówią.
W tym, kim są.

*

[...] kiedy się śmieją, w ich oczach widać cały świat.

*

Nie orientuję się jeszcze, co mam tam zrobić, ale jedno wiem na pewno. To do mnie przyjdzie.

*

Mimo że wyglądam jak chodząca katastrofa, czuję się silniejszy niż kiedykolwiek.

*

     — Dlaczego ja? — pytam Boga.
     Nie odpowiada.
     Śmieję się, a gwiazdy na to patrzą.
     Dobrze jest żyć.

Markus Zusak, Posłaniec, (przeł. Anna Studniarek),
Nasza Księgarnia, Warszawa 2009.
(wyróżnienie własne)

sobota, kwietnia 25, 2015

1318. Arytmetyka serc

są rozmowy, które karmią duszę. albo dwie.
jedna dusza. druga. szczerość.
odwaga. druga dusza. pierwsza. i.
drzwi do nieskończonych możliwości.
wymacane. otwarte. przewiew. i.
uśmiech Dusz. obu.

zero plus zero równa się nieskończoność

są rozmowy, są relacje,
które karmią moją duszę.

i już. taki fart. przywilej. szczęście.

środa, kwietnia 22, 2015

1365. Lucasa

Piękność nad pięknościami. Choć nieruchoma,
widzę, jak kręci biodrami. Nazwałam ją Lucasą. Tańczącą.

Z tego co wiem, spłonęła w sobotę.

Lucasa bezpieczna zostanie tu, a ja z wdzięcznością
myślę o wspaniałych Kobietach w moim Życiu.

(fot. Lucas)

wtorek, kwietnia 21, 2015

1316. Plan na życie mam

zrozum, nie oceniaj.

zdanie. zadanie. na całe moje życie.

***

bajka o stopniowaniu:

zrozum, nie oceniaj. jeśli nie możesz, spróbuj
zrozumieć, ale nie oceniaj. jeśli wciąż nie udaje ci się
zrozumieć, spróbuj chociaż nie oceniać lub…
idź do diabła!
:)

(1312+3). Książkowy weekend

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Przemknął mi tytuł filmu przed oczami. Prawie dwa tygodnie temu. Ale wtedy razem z Sadownikiem zdecydowaliśmy się na inny film, by odreagować wydarzenie, które nas napadło i wściekło niebywale. Minął tydzień.

Znów ten sam tytuł, „tą razą” w artykule. Zaintrygowana zajrzałam, przeczytałam i dowiedziałam się, że film — tak, muszę go obejrzeć — na podstawie książki. W takim razie chcę najpierw książkę — pomyślałam, kliknęłam i już.

To książka, która nie wyszła w serii Przez Rzekę, ale u mnie będzie tak otagowana, bo jest ona drugą stroną Opiekunki. Nooo, teraz mogę już iść do kina z przyjemnością i z ciekawością.

Żałowała, że nie chorowała na raka. W jednej chwili zamieniłaby Alzheimera na nowotwór. Wstyd jej było, że tak właśnie czuła i z całą pewnością targowanie się w tej kwestii było bezcelowe, jednak i tak pozwoliła sobie na te fantazje. Mając raka, mogłaby z nim walczyć. Mogłaby poddać się operacji, naświetlaniom albo chemioterapii. Istniała szansa, że może wygrać. Jej rodzina oraz społeczność uniwersytecka — wszyscy wspieraliby ją oraz uznaliby jej walkę za szlachetną. I nawet gdyby ostatecznie poległa w tym starciu, to mogłaby spojrzeć im wszystkim w oczy i pożegnać się, zanim odejdzie.
     Choroba Alzheimera była zupełnie inną bestią. Nie istniała żadna broń, którą można by ją było pokonać.

*

Być może nigdy nie będzie mi dane odzyskać tego, co straciłam, jednak mogę utrzymać to, co mam, ponieważ nadal posiadam wiele. [...] Spójrzcie nam w oczy, mówcie bezpośrednio do nas.

*

A kiedy Lydia poprosiła wszystkich, aby opisali to samo wydarzenie, każde z nich zapamiętało je nieco inaczej, pomijając niektóre fragmenty, wyolbrzymiając z kolei inne, podkreślając swój indywidualny punkt widzenia. Nawet biografie nieprzesiąknięte chorobą były narażone na luki i wypaczenia.

*

Z każdym liźnięciem rozkoszowała się przepysznym smakiem czekolady i orzechów, demonstrując nienaruszone funkcjonowanie neuronów odpowiedzialnych za doznawanie przyjemności, tych samych, które odpowiadają za odczuwanie radości z seksu czy też wypicia butelki dobrego wina. Jednak w którymś momencie zapomni, jak się je loda w wafelku, zapomni, jak się wiąże sznurowadło i jak się chodzi. W którymś momencie jej neurony przyjemności zostaną uszkodzone przez gwałtowny atak nagromadzonych amyloid i nie będzie już w stanie czerpać radości z rzeczy, które kocha. W pewnym momencie wszystkie przyjemne momenty znikną.

Lisa Genova, Motyl, (przeł. Łukasz Dunajski),
Termedia, Poznań 2014.

poniedziałek, kwietnia 20, 2015

(1312+2). Magiczny weekend

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

szczęście.
w tym samym tramwaju.
Bliżniacze Liczby.
z kundlami w dłoniach.
czytają tę samą książkę.
tak było w weekend.
pozostało marzyć o kolejnym.

Nie potrafiła rozpoznać żadnej twarzy, jednak rozpoznawała emocje oraz energię wypełniającą salę. Wszyscy byli szczęśliwi i optymistyczni, przepełnieni dumą i uczuciem ulgi. Byli gotowi i żądni nowych wyzwań, by odkrywać, tworzyć i uczyć, by stać się bohaterami własnych przygód.

*

Nie bierz niczego za pewnik, a dasz sobie radę.

*

— Tęsknię za sobą.
— Ja też za tobą bardzo tęsknię, Ali.
— Nie chciałam tego.
— Wiem.

Lisa Genova, Motyl, (przeł. Łukasz Dunajski),
Termedia, Poznań 2014.

(1312+1). Zasikany weekend

Jabłoń:
(w trakcie seminarium odkłada swój zeszyt,
idzie do toalety, mijając w korytarzu Irasa)

Iras:
Co, emocje ci się skropliły?

Jabłoń:
Noooo! :)

*

— Krótka przerwa?
— Tak, na sikundę.

niedziela, kwietnia 19, 2015

piątek, kwietnia 17, 2015

1311. Trzy ułamki sekund życia

człowiek. jako jednostka.
w perspektywie tysięcy lat. to
biodegradowalna substancja.
nie zostaje po nim nic.
absolutnie NIC.
choćby nie wiem co.

*

gdy usłyszę to, co boi się być wypowiedziane.
gdy dostrzegę to, co podobno niewidzialne.
gdy poczuję to, czego czuć w żadnym razie nie wolno.
to dla mnie ogromne COŚ.

*

SENS.
gdy robię krok u boku psa.

środa, kwietnia 15, 2015

(1308+2). Kumpela morderczyń

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Morderczynie. Skąd się wzięły w moich rękach? Katarzyna Bonda — królowa polskiego kryminału — Sadownik zachwycał się jej książką czas jakiś temu. Znane ze słyszenia było mi więc nazwisko. Bonda, morderczynie, moja miłość do reportażu i... stało się. Tyle że nim kapnęłam, doceniłam formę, walor tej książki, musiałam wyskakiwać na inne literki, by o higienę psychiczną zadbać — złapać oddech, wynurzyć się z beznadziei, w innym, lepszym(?), świecie się potaplać.

Inne literki. Może coś lekkiego, coś fikcyjnego? Przypomniało mi się, że Kaan, kobieta delikatną kreską rysowana, nie tylko lubi literki Sylwii Chutnik. I w ten sposób na własne potrzeby dwupak się utworzył. Dziś kończyłam tę drugą, co odskocznią od morderczyń była.

Nastrój. Atmosfera. Słowa w niespotykane pęczki powiązane. Sceny precyzyjnie szybkim ruchem kreślone. Przytomność. Uważność. Absurdu tropienie. Bezcenne dwuznaczności czekające na nasz uśmiech. Zdania, co pełnią rolę instrumentu, który porusza nie jedną strunę wewnątrz człowieka. To bardzo dużo jak na jedną chudą książeczkę.

Stare baby jeżdżą, zakonnice jeżdżą, a ja nie jeżdżę, bo się boję.

*

Nie wiem, co by im się miało stać, gdyby na chwilę odpuścili i dali mi możliwość konkretnej histerii na środku domu. Ze smarkami, szlochem i rozmazanym tuszem. Wiem, to nie jest komfortowe tak stać i patrzeć, ale z drugiej strony histeria to raczej gra indywidualna, nie trzeba bardzo pomagać. Gdybym tylko mogła wtedy żegnać normalnie wszystkie te ubrania.

*

Do widzenia, nie odkręcaj gazu, bo wylecisz w powietrze, nie odkręcaj wody, bo zalejesz całą kamienicę, nie pal świeczek, bo spalisz cały dom, i się nie odkrywaj, bo cię zawieje i wszyscy się będą składać na twój pogrzeb, bo ja nie mam nic, więc na mnie nie licz.

*

[...] czekała na swoje życie w nie swoim świecie.

*

Idziesz z czarnymi myślami po ulicy i coraz bardziej chcesz rzucić się pod samochód. Lecz nagle oczy dostrzegają w witrynie sklepowej nową książkę ulubionej pisarki. Przez chwilę się rozpraszasz — i już. Kierujesz swoje kroki do księgarni. Zapominasz o smutku, samobójstwie, rozpaczy. Sytuacja uratowania, umysł oddycha z ulgą. Tym razem się udało.

*

Nie wierzę już w abonament, życie kończy się zwykle nagłym zerwaniem umowy.

*

Co jednak dzieje się z naszymi słowami, jeśli nie znajdziemy dla nich odpowiedniej drogi wyjścia? Puścimy je w niebezpieczny labirynt i patrzeć będziemy, jak błądzą zatroskane między przezroczystymi ścianami naszych przyzwyczajeń i urojeń. Z nich to rodzą się przekonania ogólne, że nie wypada mówić, mówienie z góry jest niebezpieczne przez samo prowokowanie odpowiedzi.

*

Było takie podejrzenie, zrodziło się pewnej bezsennej nocy, że alfabet jest już skończony.

*

[...] ale jak człowieka natchnie chwila, to mimo wszystko szybciej wyrzuca z siebie słowa i trochę o nich nie myśli, podłącza kabel bezpośrednio do serca i nie fatyguje przy tym mózgu.

*

Właściwie nikt by się nie domyślił, że zostały za nimi wszystkie złudzenia i inne niepotrzebne uczucia.

*

Na śniadanie smarowała wszystkim chleb utyskiwaniem na rząd polski, drugie śniadanie pakowała wnuczkom z szantażem emocjonalnym, na obiad gotowała pretensje do rodziny za zmarnowane życie, a kolacja — wspólna dla wszystkich — to było wywoływanie duchów.

*

[...] modlitwy były w jidysz, którego Bóg stacjonujący w Polsce nie znał.

*

Babciu, babciu, a co to getto?
To taka agroturystyka w środku miasta. Mają tam żywe zwierzęta i przyrodę.

Sylwia Chutnik, W krainie czarów,
Znak Literanova, Kraków 2014.

wtorek, kwietnia 14, 2015

1309. Ty, ja, czyli kto?

Nie wierzę w to, że rodzimy się carte blanche.
Rodzimy się „kimś”. Tylko że kilkadziesiąt lat
zajmuje nam odkrycie, kim właściwie jesteśmy.

1308. Mordercza pozycja

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wczoraj wieczorem. Sadownik w delegacji. Bliźniacze Liczby w bliźniaczych krajach, bliźniacze kundle i...

Jabłoń:
Co czytasz teraz?

Bliźniacza Liczba:
Morderczynie!

Jabłoń:
Oooo! Ja też.

*

Skończyłam. Zdjęcia Edwarda Kaweckiego bezcenne. To książka o perspektywie. O wielu perspektywach.

Ta książka powstała, by pokazać, że nic nie jest czarno-białe, że w każdym z nas jest agresja, a bariera pomiędzy nami a bohaterami tej książki, jest płynna. Powtórzę za Philipem Zimbardo: ludzie są mozaiką dobra i zła, a zło najczęściej czynią zwyczajni ludzie.

*

[Ewa] Jak człowiek ma wyrok na karku, to ceni każdą chwilę wolności. Podobnie czują się ludzie, którzy dostają diagnozę — torak. Nie kłócą się o drobiazgi, żyją dniem dzisiejszym.

*

[Ewa] Nie, nie wybaczę sobie nigdy. Wyobraźcie sobie, że wszystko macie w zasięgu ręki i nagle w ułamku sekundy to wszystko tracicie. Pryska bańka mydlana. Dotychczasowe życie okazuje się snem.

*

[Aneta] Wtedy zrozumiałam, że wcale nie byliśmy razem, że tak naprawdę byłam sama. I on był sam. Tylko razem mieszkaliśmy. To nie była ani miłość, ani przyjaźń.

*

[Małgorzata] Pewnych rzeczy nie da się cofnąć, ani odwrócić.

*

[Irena] Zanim wyjdę na wolność, chciałam pójść tak na próbę, przynajmniej na jedną czy dwie przepustki. Żeby nie zachłysnąć się tą wolnością, żeby chociaż poczuć, jak się teraz po ulicach chodzi. Tyle lat siedziałam w zakładzie zamkniętym [...].

*

[Krystyna] Cenię wolność, choć z niej nie korzystam. Może już nie potrafię? Ale nikt nie wie, jak dobrze jest móc pójść do sklepu, kiedy się chce, kupić to, na co ma się akurat ochotę, na przykład owoce albo lody [...]. Nawet jeśli stąd nie wychodzę, bo nie mam gdzie, to wiem, że mogę to zrobić.

*

[Lidia Olejnik, dyrektor Zakładu Karnego dla kobiet w Lublińcu] Nadzieja to niezwykle ważne słowo w więzieniu.

*

[Lidia Olejnik] Każdy człowiek ma prawo popełnić w życiu błąd, zrobić źle. Ma też prawo się podnieść, naprawić swój błąd. Ale powinien mieć poczucie winy.
     — Popełniając zbrodnię, tak naprawdę one zabijają swoje dotychczasowe życie, do którego nie mają już nigdy powrotu.

*

[Lidia Olejnik] — Często powtarzam, że ludzie agresywni wobec zwierząt i dzieci, są chorzy z braku miłości.

*

[Bogdan Lach, psycholog policyjny i profiler] — Ustalmy jedną rzecz — zbrodni stricte kobiecej nie ma. Niemniej badania wykonywane na całym świecie ujawniły daleko idące różnice, jeśli chodzi o agresję kobiet i mężczyzn. Kobiety mają inne sposoby działania, inne są ich uwarunkowania sytuacyjne, motywacyjne i troszkę w innych warunkach funkcjonują.

Katarzyna Bonda, Polskie morderczynie,
Wydawnictwo Muza SA, Warszawa 2013.

piątek, kwietnia 10, 2015

(1303+3).

Jej kobiecość nie była tak oczywista jak w przypadku jej wielu szkolnych koleżanek z dużym biustem i krągłymi biodrami. Taka ultrakobieca uroda pana Franka nie interesowała, bo aż nadto rzucała się w oczy.
     — To dla mężczyzn bez wyobraźni — zwykł mawiać.

Iza Klementowska, Minuty. Reportaże o starości,
PWN, Warszawa 2014.

1305.

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

lej po mentalnej minie przeciwpiechotnej. w samym środku jestestwa. nie wiadomo kiedy wybuchła. rano lej był. sprawdziła trzy razy. „zewlokła” się. poinformowała, że potrzebuje poszukać siebie. poszła.

trochę to trwało.
wróciła. odnaleziona.

Sadownik:
to już wiesz, gdzie się zgubiłaś?

Jabłoń:
nie chciałam dowiedzieć się, gdzie się zgubiłam.
chciałam się odnaleźć.
(po chwili)
jak to, gdzie się zgubiłam?
na progu, oczywiście!
(śmiech żywy, prawdziwy, wolny, zdrowy... nareszcie!)

1304. Pierwsza po świętach

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ludzkie doświadczenie. Doświadczanie życia przez konkretnych ludzi. Interesuje mnie. Najbardziej. Jedynie. To główny klucz wyboru książek, których nie czytam, lecz połykam. Jak powiedziała w książce Katarzyna Kamińska: nic nie rozumiem, ale po tej książce jakby troszkę, tyci, mniej. W tej książce ważne są nie tylko spotkania, atmosfera, szczerość czy słowa, ale również zdjęcia, zwłaszcza portrety.

[Mariusz Anyszek] [...] nie sztuka powiedzieć: naprzód, sztuka powiedzieć: za mną.

*

[Michał Kowal] Wszystko bez słów. Każdy wiedział, jak się zachować, co robić. Tęsknię za tym, gdy wszystko jest jasne, proste, nie trzeba wyjaśniać, tłumaczyć.

*

[Magalena Rigamonti] Nikt was na siłę nie wysyłał.
     [Michał Kowal] Wiedziałem, że to powiesz. Ale ja jestem żołnierzem, a nie fryzjerem. Nie uważam się za najemnika. Na misji to już po pierwszym patrolu widać sens — chodzi o to, żeby nikt nie zginął i żeby utrudnić talibom podkładanie ładunków.

*

[Michał Kowal] Płaczę też czasem, że żyję i jestem szczęśliwy. [...] A starszy syn mi powiedział, że jest ze mnie dumny. To najważniejsze, bo mimo tej roboty, którą robię, to miękki generalnie jestem.

*

[Magalena Rigamonti] Wcześniej wiedziałeś, że jest coś takiego jak stres bojowy?
     
[Szymon Mutwicki] No skąd. Przecież żołnierze to twardziele... Teraz wiem, że każdy z wojny wraca z ranami. Nie widać ich. Są w sercu, w głowie. I strasznie ciężko się goją.

*

[Katarzyna Kamińska] Wiesz co, przed Afganistanem rozmawiałam z wieloma żołnierzami, którzy tam byli, i wydawało mi się, że wszystko rozumiem. Nic nie rozumiałam. Dopiero tam zrozumiałam. Tego się nie da porównać do niczego, to abstrakcja.

*

[Arkadiusz Żukrowski] Pies mnie nie poznał, kiedy do domu wróciłem. Szczekał na mnie.
     
[Sylwia, żona] A potem go na krok nie odstępował. Do pracy odprowadzał, zawsze szedł przy tej zdrowej nodze.

*

[Beata Łucka] Cierpienie nie uszlachetnia, strata nie utwardza.

*

[1, 2 i 3, komandosi] 1: Wiecie co, ja muszę lecieć, żonie obiecałem, że będę przed szóstą. Pamiętaj, wszyscy komandosi to pantoflarze.
     3: Święte słowa.
     2: Na robotę nie boimy się iść po nocy, na wojnę pojechać, a jak żona dzwoni, to od razu strach.

Magalena Rigamonti, Maksymilian Rigamonti, Straty.
Żołnierze z Afganistanu, PWN 2015.

czwartek, kwietnia 09, 2015

1303. Zanim starość pobłogosławi nas sobą

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Z poniedziałku na wtorek. Wychodząc ze świątecznego czasu. Wchodząc w ten zwyczajnie uświęcony. Wtedy zdążyłam przeczytać tylko pierwszy reportaż, który mną wstrząsnął. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać nad kluczem, w jaki wybieram książki.

Nie odłożyłam. Przeczytałam do ostatniej deski. To najmocniejsza książka, jaką czytałam w ostatnich latach.

Ostatni rozdział to rozmowa z psycholożką. I zgodzić się z nią nie mogę, że seniorowi dobrze jest sprawić psa — pies nie jest urządzeniem do wyprowadzania staruszków trzy razy dziennie na dwór — zapamiętajcie, na zawsze!

W zabrudzonych frędzlach z zaplątanej sierści wyglądał jak umorusany pyłem anioł na polowaniu.

*

Denerwowała ją ta troska wrzucona pomiędzy chleb z twarogiem i jajka na miękko. Czasem miała wrażenie, że córka w ogóle jej nie słucha. Dlatego raz powiedziała:
     — Nocą wyrosła mi trzecia ręka.
     Córka pokiwała głową, przełykając łyk kawy z mlekiem.

*

„Człowiek oderwany od życia, do jakiego przywykł, czuje się, jakby go już nie było” — nie potrafiła przestać o tym myśleć.

*

Nie do końca ma ochotę słuchać. Chce rozmawiać.

*

Ani jednego artykułu o starości, ani jednej wskazówki, jak poradzić sobie z własnym starzeniem się, ani jednego słowa, co zrobić z czasem, który pozostał. Wszędzie tylko troska o dobre samopoczucie, płaskie brzuchy, krągłe pupy, kuse sukienki, splecione nagie ciała i próby rozwiązania zagadki: „Jak wspólnie przeżyć orgazm?”.
     — Mamo, już obie dla świata jesteśmy niewidoczne.
     — Nie dla wszystkich. Niektórzy jeszcze na nas napadają...

*

Pani Barbara odłożyła słuchawkę. Nie potrafiła wytłumaczyć córce, że ci obcy ludzie są jej dużo bliżsi niż własna rodzina.

*

Wspomnienia to wszystko, co człowiek tak naprawdę posiada.

*

     — Masz piękne kurze łapki — powiedział żonie w dniu jej czterdziestych szóstych urodzin i pocałował najpierw lewe oko, potem prawe.

*

Miłość po prostu się wydarza. Miałem z niej zrezygnować, żeby inni mieli lepsze samopoczucie? Bo skoro skończyłem sześćdziesiątkę, to już w życiu nic mnie nie czeka? Ani uczucie, ani seks, ani bliskość?

*

[...] zdałam sobie sprawę z tego, że on, mój wspaniały, mężny i odważny mężczyzna, również jest śmiertelny. Nie czułam tego nawet wtedy, kiedy chorował na raka. Bo raka można wyleczyć, ze starości niestety już się nie wychodzi.

*

[...] kartki już całkowicie pożółkły.
     — Tak wygląda umykający czas — mówiła do siebie za każdym razem, gdy spoglądała na grzbiety książek.

*

     — To moja przyszłość. Jeżeli dożyję — szepnęła do siebie.

*

     — Najważniejsze to nauczyć się żyć tym, co jeszcze nam zostało, bo zamartwianie się lub myślenie, co by było gdyby, nic nie daje prócz bólu. A tu każdy chce go uniknąć, najdłużej jak się da.

*

[...] idę do pobliskiego parku, siadam na ławce i patrzę na życie innych — matki z dziećmi, ojcowie z synkami uczącymi się jeździć na rowerze, wesołe nastolatki podrygujące w rytm muzyki i śmiejące się z nie wiadomo czego, psy obsikujące drzewa i murek dzielący park od ulicy, za nim jadące samochody i tramwaje. Ten chaos mnie uspokaja. Przez moment czuję, że jestem częścią tego biegnącego żwawym rytmem życia i wprawia mnie to w radosny letarg.

Iza Klementowska, Minuty. Reportaże o starości,
PWN, Warszawa 2014.

środa, kwietnia 08, 2015

1302. Między bitami

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W czasach przedblogowych na moim biurku przez długi czas była przyklejona karteczka z zasłyszanymi słowami, które układały się mniej więcej w taki sens: między akcją i reakcją jest przestrzeń, by podjąć decyzję.

Wczoraj ubawiłam się do łez, bo... w stechnicyzowanym świecie informacji, bitów, bajtów... między zerem i jedynką jest przestrzeń na... uczucia. Kupiłam na pniu!

(1298+3). Poświątecznik (III)

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

O tej książce przeczytałam dwa tygodnie przed świętami. Była tylko w papierze. Machnęłam ręką. Trudno. W wielkopiątkowy poranek coś mnie tknęło. Jest i na kundla. Na święta jak znalazł. To była doskonała książka na lany poniedziałek — prysznic patriotyczno-mentalny przez cały dzień. Ręce do ziemi od czasu do czasu, na dłuższą chwilę, niestety. Trudno uwierzyć w tak skonstruowaną czy dekonstruowaną polską rzeczywistość. Sprawdziłam, to nie działo się dwadzieścia–trzydzieści lat temu. Reportaże obejmują lata 2006–2014.

Stanąłem nago obok kas i promocji kawy. Chciałem się sprzedać. Miałem kartkę z ceną człowieka: 9,99. Przybiegła ochrona marketu. [...]
     Kultura, w którą jestem zaangażowany, powinna mieć funkcję zmiany społecznej. Jest kulturą krytyczną i zaangażowaną. Taka trochę „donkichoteria”. Ma inspirować do myślenia, dotykać.

*

     Ona: — Ja się nigdy nie zastanawiałam, czy dusza koniecznie musi mieć serce. Ale wiem, że kiedyś księża byli takim pobraniom przeciwni.
     On: — Dla mnie to oczywiste. Dusza nie musi mieć serca, nerek czy wątroby. Bo to jest dusza! Inaczej musiałaby jeść, pić, a nie je i nie pije. A jakby taka dusza była się znalazła, co lubi alkohol czy narkotyki, to co by było?

*

Ten lęk sięga jeszcze czasów okupacji, gdy Polacy najpierw ukrywali Żydów przed sąsiadami, a dopiero potem przed Niemcami. Sąsiad wiedział, kto jest Żydem, Niemiec nie.

*

A w liceum to chyba wiedziała o nas cała szkoła. I wtedy, na języku niemieckim, gdy klasa wybuchła śmiechem, w tym śmiechu właśnie nie było wrogości. Poczułem takie szczęście i ulgę.
     Albo jak wtedy gdy już byłem z Pawłem i przechodziliśmy pierwszy raz przez most w Cieszynie. Już po czeskiej stronie mogliśmy się wziąć za ręce. Wtedy też taka ulga i szczęście.

*

Bo uczynki, a nie krzyżyk na szyi, czy mycka na głowie — świadczą o człowieku i jego wartości. Krzyż jako taki nie budził i nie budzi moich emocji. Budzili je ludzie.

*

Zaakceptowałem siebie, udało mi się stworzyć szczęśliwy związek, który dał mi poczucie radości, spełniły się moje marzenia o byciu kochanym przez mężczyznę. Ten krzyż, który dźwigałem przez okres mojego dorastania, udało się zdjąć i odłożyć na bok.

Paweł Reszka, Diabeł i tabliczka czekolady,
Agora, Warszawa 2015.

poniedziałek, kwietnia 06, 2015

1300. Świątecznik

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zapiski poświąteczne robiąc, między jednym a drugim poświątecznikiem wszedł Sadownik i zapytał, czy mam ochotę na eksperyment. No ba! Z Sadownikiem? Zawsze!

Bo my mamy świecką tradycję, ustanowioną po tym, gdy udało nam się wiele lat temu wyrwać Wielkanoc z rodzinnego kalendarza obowiązków obowiązkowych. W świąteczny poniedziałek kuchenne utensylia od nas odpoczywają. Nie gotujemy. Lodówkę otwieramy tylko śniadaniowo.

Nie było: pani zamknie oczy. Ale też nie miałam pojęcia, gdzie Sadownik mnie wiezie. Uśmiechał się tajemniczo. Postawiłam tylko jeden warunek: ma być dobre. I? I!

Łzę wzruszenia powstrzymałam, bo głupio trochę by było, wszystkie stoliki wokół nas były zajęte. Z wrażenia nie mogłam znaleźć słowa, co by dało Sadownikowi znać, dobrze jest czy źle. Bo! Bo?

Dlaczego nam Polakom tak ciężko? Bo wiadomo, położenie geopolityczne beznadziejne, rząd fatalny, fiskusy, zusy, srusy, prawda? Nooooo! A tu, proszę, Hindusi, nie będąc „u siebie”,mając za nic geo-fiskuso-polityczne okoliczności, karmią z miłością ludzi! Poprosiłam Sadownika o sfotografowanie drugiej strony menu. Można? Można!

Curry House, karmią z miłością

*

Tylko my byliśmy w tym miejscu po raz pierwszy. Na pytanie: czy smakowało? przy każdym ze stolików podobna odpowiedź: jak zawsze było pyszne.

(1298+1). Poświątecznik (II)

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Mój ulubiony serwis z informacjami o ibukach ma wiele zalet. Można sobie odhaczyć ulubionych autorów, poczekać na inne ceny określonych tytułów (nie dorosłam do tej opcji), można mieć coś na oku, można też pomaszerować od razu do ulubionego działu. Reportaż. To właśnie tam szukałam. Nie znalazłam kilku tytułów, które papierem już wyszły. Poczekam. Napatoczyłam się za to na reportaż, co w czytaniu prawie w ogóle nie przypomina reportażu.

To książka, która przypomina o jedynej wspaniałej rzeczy, jaką można spotkać w Stanach Zjednoczonych — o systemie edukacji. Na takie wykłady? Zamyśliłam się. Ciekawe, kto poszedłby ze mną? Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

[...] ona wiedziała, że przetrwanie to sztuka. I właśnie tego chciała nauczyć swoich studentów.

*

     — To niesamowite, jak działa ludzki organizm — kontynuowała. — Nasze ciała troszczą się o nas przez całe życie. Troszczą się o nas, kiedy źle się czujemy i kiedy jesteśmy chorzy. Na sam koniec też to robią.

*

     — [Erik Erikson] Uważał, że rośniemy, rozwijamy się i zmieniamy przez całe życie — mówiła. — Nigdy nie zostajemy tacy sami. Każde doświadczenie kształtuje nas i zmienia.

*

Gdzieś po drodze po prostu przestała się bać — rodziców, życia, śmierci.

*

     — Dobrze jest żyć, prawda? — zwróciła się profesorka do studentów po zakończeniu sekcji, również do tych, którzy wybiegli na zewnątrz we łzach. — Czy zauważyliście, jacy jesteśmy delikatni? Nie powinniśmy uważać naszego życia za coś oczywistego.

*

Norma Bowe często mawiała, że wierzy w cud towarzyszący uwolnieniu swojej opowieści, niezależnie od tego, jak strasznej, i puszczeniu jej w świat. Powtarzała studentom, że wypowiedzenie historii na głos uwalnia inny rodzaj energii niż zapisanie jej na papierze czy wystukanie na klawiaturze komputera. Daj jej głos, a nigdy nie wiadomo, jakiego rodzaju dar otrzymasz w zamian.

*

Rzeczy, których się boisz, są albo poza twoją kontrolą, albo pozbawione znaczenia. Jedyne, nad czym masz kontrolę, to twoje działania i twoje reakcje na działania innych.

*

[...] Norma nigdy nie przeprasza za to, kim jest.

*

     — Możesz być wkurzony — wyjaśnił Jonathan — przygnębiony, odpychać ludzi od siebie, robić milion rzeczy, ale ostatecznie albo ruszysz do przodu, albo zaczniesz się cofać.

Erika, Hayasaki, Lekcje umierania. Prawdziwa historia o życiu,
PWN, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

1298. Poświątecznik (I)

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Biały Kruk woli powieści od reportaży, bo gdy w tych pierwszych dzieje się zło, to pociesza Seniora fakt, że to wszystko tylko wymyślone. Zgadało się na ten temat przy okazji nieszczęsnej powieści, którą Biały Kruk ma zamiar szturchnąć pazurem swym, a Jabłoń twierdzi, że strata czasu i humoru.

Jabłoń woli reportaż od powieści, bo gdy w tych drugich dzieje się zło, to ona wie, że w jakimś sensie wydarzyło się właśnie i bardzo smutno jej się robi, że niby co, mało na świecie zła?

***

Czasem do znajomości trzeba dojrzeć. Czasem zabiera to dużo czasu. Czasem ludzie rodzą się w różnych czasoprzestrzeniach, ale to nie znaczy, że nie może nadejść właściwy czas spotkania i zachwytu. Tak jest z Jabłonią i Mamą Muminków. Pierwsza poznaje tę ostatnią od końca. Biografią po troszeczku raczy się.

Każda sztuka wymaga biegłości, ale też radości tworzenia”. Tove Jansson przez całe życie pracowała nad sobą, jako artystka, pisarka i jako człowiek.
     „Praca i miłość” to jej ulubiona maksyma
[...] (dewiza sformułowana przez Tove głosiła: Labora et amare, a powinna raczej brzmieć Labora et ama, co znaczy pracuj i kochaj).

Boel Westin, Tove Jansson. Mama Muminków,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

W Wielką Sobotę zarządziliśmy ranek poza Świętami, czyli kawa na mieście i czytanie. Gdy już rozsiadłam się wygodnie w fotelu, dotarło do mnie, że kundel został w domu. Na szczęście w plecaku był odebrany papier, co nie był łaskaw ukazać się w wersji elektronicznej. Błogosławiony druk! Miło było wrócić na chwilę do przerzucania rzeczywistych kartek, delektować się marginesami i interlinią. Bo to książką do degustacji. Subtelna. Nastroje. Uczucia. Emocje. Nadzieje. Strachy. Lachy. Międzyludzie. Nic w tej książce grubą linią nie zostało nakreślone. Przewrotna, od tytułu poczynając. To jest powieść, po której nie muszę się leczyć.

     — Proszę nie mieć mi za złe, panno Kling — kontynuowała Anna — ale w pewnym sensie urzeka mnie, że nigdy nie mówi pani tego, czego się po pani oczekuje, że — proszę wybaczyć — nie ma w tym nic z tak zwanej uprzejmości... Uprzejmość bywa niekiedy czymś w rodzaju oszustwa, prawda? Rozumiem pani, co mam na myśli?
     — Tak. Rozumiem.

*

     — Jedno sobie zapamiętaj — powiedziała na odchodne. — Pogodzenie się z czymś nie musi oznaczać, że się poddajemy.

*

     — Katri, proszę teraz posłuchać, co ja mam pani do powiedzenia. Otóż wolę być oszukiwana, niż bez przerwy kogoś podejrzewać.

*

     — Ładna linia — powiedziała.
     — To jest nadburcie — wyjaśnił Mats.
     Pokiwała głową.
     — Dobre słowo. Czy zastanawiałeś się nad urodą i rzeczowością fachowej terminologii? Nad nazwami zawodów, narzędzi, kolorów...

Tove Jansson, Uczciwa oszustka,
Nasza Księgarnia, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

piątek, kwietnia 03, 2015

1297. Niech!

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wie pani, najbardziej nie znoszę, gdy ktoś mówi mi: będzie dobrze. Bo niby skąd ma tę pewność?

będzie dobrze! i pozamiatane. nie spotkają się. ktoś nie chce przyjąć do wiadomości trudnej rzeczywistości... ktoś nie chce słyszeć o doświadczeniu chorego... mentalnie zostawia go, porzuca, unicestwia jego aktualną percepcję świata i życia... nie chce o tym mówić... nie chce o tym słyszeć... zaprzecza powadze sytuacji... ucieka przed własną bezradnością, strachem... udaje... nie będzie dobrze, jest źle. i nie wolno o tym wspominać.

Wolałabym, by powiedziała: niech będzie dobrze.

tylko jedno dodatkowe słowo. i dzieje się magia. można się spotkać... nie trzeba zaprzeczać, że sytuacja jest bardzo poważna... że nie wiemy, ile czasu nam zostało... możemy, choć nie musimy, rozmawiać... jesteśmy razem i mamy nadzieję.

*

To była Wielka Lekcja w Wielki Piątek.
Dziękuję całym sercem za zaszczyt usłyszenia tych słów osobiście.

zamiast:
będzie dobrze!

powiedz:
niech będzie dobrze!

na tym blogu chyba nie było ważniejszych słów.

czwartek, kwietnia 02, 2015

1296. Maminsynek

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Sadownik i Jabłoń:
(w temacie świątecznej listy zakupów)

Jabłoń:
(wymienia, co ma w planie zrobić
i że bardziej palcem nie ruszy
)

Sadownik:
Ty miałaś „takie” w repertuarze,
czy to mamusia?

*

Ciasto. „Takie”. Postanowiono. Też będzie.

na niebiesko, bo 2 kwietnia,
Światowy Dzień Świadomości Autyzmu
.

1295. w korpo nie robię, czyżby?

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

są tacy, co w korpo robią. zadowoleni. patrzysz i myślisz, no tak, albo są na wysokich stanowiskach, albo jeszcze zdrowie nie upomniało się o swoje, pustki jeszcze nie poczuli w sobie. robi się lżej. bo przecież ty w korpo nigdy w życiu. ja też nie. a może zawiść przez nas przemawia?

są tacy, co w korpo robili. wyszli o własnych siłach, z własnej lub cudzej woli. mają inny plan na swoje życie, albo cv gdzie indziej ślą. może do większej, innej korpo, bo jeszcze nie mają dość? możesz z czystym sumieniem powiedzieć: a nie mówiłam, bo przecież ty w korpo nigdy w życiu. ja też nie. a może jednak ty, ja i zawiść?

są tacy, co w korpo nigdy nie robili. nie planują. szczycą się kręgosłupem zbudowanym z właściwych wartości, co przyświecają im od zawsze. dumni siłą, co od korpo trzyma ich z daleka. ty? ja? czyżby?

*

no to co jeszcze musisz w tym życiu? posadzić drzewo a najlepiej las, wybudować dom, potomka nie jednego mieć, doktoraty, embieje, własną firmę, stajnię mieć, rentierem być — wszystko to najlepiej przed trzydziestką, jakby inaczej. co jeszcze? bo z mej mało wymagającej wyobraźni tylko tyle udało się wycisnąć. oczywiście, musisz. nie! przecież nauczyłeś się słowo „muszę” zamieniać na „chcę”, bo przecież chcesz i drzewa, i lasu, i domu i te de, prawda? zdrowe podejście przecież do życia masz. tyle, że... dotarło do mnie... w ten sposób we własnym wewnętrznym korpo robimy. nie ma człowieka co w korpo choć przez chwilę nie robił, nawet jeśli było tylko jednoosobowym miejscem pracy. w każdym razie kamieniem pierwsza nie rzucę.

*

przypomniało mi się, że zawsze na święta miałam listę rzeczy, które chciałabym zrobić, by nadgonić to i owo. w nadchodzący świąteczny dla jednych czas, dla mnie po prostu wolny, po raz pierwszy nie mam takiej listy — nie będę robić świątecznie w korpo wewnętrznym. czego i Tobie życzę, nie tylko w świąteczny czas.

przypomniało mi się, że zawsze na święta miałam listę rzeczy i uśmiecham się, bo ktoś mądrzejszy we mnie zawsze bojkotował większą jej część — jest we mnie kawałek co nigdy w żadnym korpo nie robił. za nim zamierzam podążać.

*

niebiesko, nie dlatego, że profesjonalnie.
na niebiesko, bo 2 kwietnia.

środa, kwietnia 01, 2015

1294.

 wpis przeniesiony 14.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ktoś z miejsca o krótkiej, soczystej nazwie do mnie wlazł. Czasem lubię odbyć drogę w odwrotnym kierunku. Zaszłam w miejsce o ciekawej nazwie: rdza.blox.pl. Z przyjemnością przeczytałam o książce, którą w czasach przedblogowych chapnęłam zębem własnym. Uśmiechnęłam się na wyobrażenie, jak Autorka bloga do Wrzenia Świata trafiła, kawy nie wypiła, ale książkę nabyła.

Odtruć się po powieści chciałam jak najszybciej, więc jeszcze przed pracą w poniedziałkowy ranek klik, klik, pyk, pyk i książkę, co ją Autorka nabyła, na moim kundlu miałam. No i nową serię, dzięki Autorce, odkryłam przy okazji.

Wczoraj skończyłam. Gnałam z czytaniem, bo byłam bardzo ciekawa „trzydzieści pięć lat później” i muszę przyznać, że poraziło mnie to nie mniej niż cała historia.

Odtrułam się po powieści. Pozostałam zamyślona z jakimś nieokreślonym bliżej przeczuciem, odczuciem, wrażeniem. Niech się kluje, nim zamieni się w działanie, czyn, fakt.

Czy uwierzą Państwo, że w 1979 roku w Polsce — w Sandomierzu — zakończył się proces o zbrodnię, której miara kryminalna, obyczajowa i prawna przerastała wszystko, co znał ówczesny świat?
     A co znał?
     Zabójstwo Kennedy’ego, porwanie i śmierć Aldo Moro oraz masakrę w Jonestown.

     [...]
     W wigilijną noc 1976 roku we wsi Połaniec w świetle reflektorów autobusu bestialsko zamordowano trzech mieszkańców wsi Zrębin. Potem nieudolnie upozorowano wypadek. Świadkami zabójstwa było co najmniej trzydzieści osób — mieszkańców wsi, którzy siedzieli w autobusie i oglądali zbrodnię przez okno. Jeszcze tej samej nocy wszyscy złożyli śluby milczenia. Sprawcom niemal udało się zataić sprawę.

Mariusz Szczygieł (red.), 100/XX. Antologia polskiego reportażu
XX wieku
, tom 2, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014.

***

Spytano kiedyś Halinę Bortnowską (która od lat tłumaczy nam, dlaczego wyrok śmierci jest złem), czy za zbrodnię powinna być kara. „Tak — odpowiedziała — ale kara, która jest naprawianiem. Powinno się prowadzić człowieka tak, by zrozumiał, co uczynił. Człowiek powinien być zamknięty, by nie stanowił zagrożenia, ale jednocześnie mógł coś zrobić, by pomóc innym. Nawet jeśli ktoś zrobił coś strasznego, to kara śmierci tego nie naprawi. A rzeczywista sprawiedliwość, która ludzi umacnia i pociesza, to sprawiedliwość w naprawianiu, a nie zemście.

*

     — Czy w Zrębinie ludzie chcą rozmawiać na temat sprawy?
     — Ludzie się trzęsą, bo oskarżeni mogą wyjść wolni.
     — We wsi wiedzą, że Wojda był ławnikiem?
     — Tak, Wojda miał ciągnik, liczył się jako Bóg i znawca prawa.

*

A prawdziwa prawda — pan redaktor pyta? Człowiek w strachu o prawdzie zapomni, ciała broni.

*

     — Ogarnął mnie lęk — powiada. — Swoi zaczęli mnie straszyć.
     Co to jest lęk? To jest to, co on czuje, a czego nie potrafi nazwać. Objaśni, co to są grabie albo chleb z kiełbasą — ale lęk?
     Zastanawia się: — Może lęk to to, że wszyscy się od człowieka odwracają?

*

Wojda przestał ziewać. Już kilkakrotnie usłyszał, jak biegł za Krysią w pole, jak na głowę Miecia naprowadzał fiata. Coś się zacięło w sprawnie działającym mechanizmie do zamykania ludziom gęby przed sądem.

*

Największe poruszenie na sali wywołał dialog:
     Sędzia przewodniczący: — Czy panią nie zainteresowało to, że za autobusem leży obnażona kobieta, którą oświetlają latarkami?
     Świadek: — Nie... A co mi tam...
     Sędzia: — A gdyby tam leżała krowa?
     Świadek: — A, krowa to co innego!

*

Tu zaś mamy przestępstwo zbiorowe — zabójstwo i milczenie wokół niego.

*

Pan mnie też krzywdzisz. Łuka, mówisz mi, że tyle sędziów tę sprawę przemyślało, to chyba oni się nie mylą. A ja mam już gotową odpowiedź: te sędzie to ludzie z teorią! Nie mają praktyki w poznawaniu rozumu chłopa!

*

Czas płynie.
Pytam ludzi: co to znaczy moralność?
Słyszę: a po co to komu wiedzieć?

Wiesław Łuka, Nie oświadczam się,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2014.