niedziela, sierpnia 30, 2020

3930. 243/366

chciałabym wiedzieć co dalej. chciałabym się nie bać.

z oślim uporem staram się znaleźć odpowiedź wyłącznie na jedno pytanie: co teraz?

243/366

     — Czego pan chce?
     W tym momencie zupełnie nie wiedziałem, co zamierzam powiedzieć.
     — Chciałbym rozmawiać z właścicielem zamku

Max Blecher, Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny,
przeł. Joanna Kornaś-Warwas,
Książkowe Klimaty, Wrocław 2018.

sobota, sierpnia 29, 2020

3929. 240–242/366

trzy zdania. jeden ból. dwa dni z głowy.

240–242/366

[…]  życie kondensuje się czasami w pewnych małych czynach i staje się wówczas dzie­się­cio­krot­nie, tysiąckrotnie trud­niej­sze i in­ten­sy­wnie­jsze niż zwykle, jak owe jądra ma­terii gwiez­dnej, które pływają w prze­strze­ni ko­smi­cznej i o któ­rych do­wia­du­je­my się, że z kolei ich materia jest tysiąc razy gęstsza niż materia naszej planety.

Max Blecher, Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny,
przeł. Joanna Kornaś-Warwas,
Książkowe Klimaty, Wrocław 2018.

czwartek, sierpnia 27, 2020

3928. Piękna  i  Bestia  // Arachnolog

Onemu:
(zidentyfikował)
Tygrzyk paskowany.

Pan Ciasteczko:
(cyk i przysłał zdjątko)

*

Pan Zefir — Arachnolog
[aktualizacja: 28.08.2020]
na zajęciach praktycznych z anatomii.


fot. Saxifraga, fragment.

środa, sierpnia 26, 2020

3927. Mam trzy kamienie

Do tego wpisu prowadzili Terlikowska (gdyby była nieżywa, przewracałaby się w grobie), Obirek, Obirek i hop! Ponieważ napaliłam się jak szczerbaty na suchary, miałam plan: powolutku, kawa­łe­czek po ka­wa­łecz­ku wydzielać, ale jakby nie dzielić, pomnożyć mogłam tylko wra­że­nia, a nie liczbę stron. To książkowy drobiazg z kategorii: waga ciężka.

Nie jest sztuką przeczytać tę książkę. Sztuką jest zrozumieć chociaż jedno zdanie, gdzie zrozumieć nie oznacza tylko intelektualnego przyswojenia. Zrozumieć, czyli poczuć w trzewiach mądrość czytanych słów i zobaczyć, jak za­trzy­mu­je się na chwilę czas i uchylają się drzwi, których wcześniej nawet nie widzieliśmy.

Być może przestrzelę, pisząc te słowa — ja jako jedna sztuka człowieka wyśmienicie mieszczę się w ramach błędu statystycznego — ale to doskonała lektura dla osób nieuleczalnie chorych, szczególnie dla tych, których bliscy oskarżają (wprost i nie wprost), że nie walczą wystarczająco mocno. Nie o walkę chodzi, nie o styl — najważniejsze jest to, czy czujesz kontakt z trzema kamieniami.

Przypominam sobie tę symboliczną opowieść o pewnym rybaku, który chce wypłynąć wcześnie rano na połów, no i jest za… — niezbyt rozumiem się na tych sprawach — ale widocznie jest za ciemno czy coś takiego, jego stopa trafia na coś, co wydaje się workiem. Podnosi to, prawdopodobnie fala wyrzuciła to na brzeg z rozbitego statku. Otwiera i wyczuwa w środku kamyki. Wyciąga więc te kamyki i bawi się nimi aż do świtu, wrzucając je do morza. Sprawdza w ten sposób, czy potrafi po pluśnięciu rozpoznać, jak daleko rzucił kamyk.
     Kiedy dzień zaczyna świtać, zagląda do worka i znajduje w nim trzy cenne kamienie. Boże, worek był napełniony kosztownymi kamieniami, a on o tym nie wiedział! Za późno
.
     Nie jest za późno — zostały trzy kamienie. Nie jest za późno.

Wiesz, co to znaczy, kiedy masz gdzieś — czy to jest brzydkie wyrażenie? może nie powinienem go używać? — kiedy w ogó­le cię nie obchodzi to, co o tobie myślą i mówią inni? Wiesz, co to znaczy? Właśnie to jest wolność.

Pewien wielki mistrz zen często powtarzał, że doznał oświecenia. Uczniowie zapytali go kiedyś:
     — Mistrzu, co wyniosłeś z oświecenia?
     — No cóż — odpowiedział — powiem wam. Zanim zostałem oświecony, ciągle byłem w depresji. Kiedy otrzymałem oświecenie, nadal jestem w depresji.
     Zagadkowe, co? Widzicie, depresja się nie zmieniła; zmieniła się jego postawa wobec depresji
.

Wielki chiński mędrzec Tranxu cudownie to ujmuje: „Kiedy łucznik strzela nie dla wygranej, panuje nad wszystkimi swoimi umiejętnościami. Kiedy strzela, by wygrać mosiężną klamrę, staje się nerwowy. Kiedy strzela, by wygrać nagrodę ze złota, staje się ślepy. Jego umiejętności się nie zmieniły: to nagroda go rozdwaja. Zależy mu na niej! Myśli więcej o wygrywaniu niż strzelaniu i potrzeba zwycięstwa pozbawia go mocy”.

Zaangażuj się z całego serca w wir walki — ale bądź ponad nią. Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział: „Dla spokoju serca zrezygnuj z roli dyrektora naczelnego świata”. Nie jestem dyrektorem naczelnym; robię, co mogę. Angażuję się, a wynik zostawiam Bogu, życiu, przeznaczeniu.

Bardzo trudno zdefiniować dojrzałość, ale wpadłem na dosyć użyteczną definicję: dojrzałość ma miejsce wtedy, kiedy przestajesz obwiniać. Nie obwiniasz innych, nie obwiniasz siebie. Widzisz, co jest złe, i postanawiasz temu zaradzić. To dość dobra oznaka dojrzałości.

Wszędzie ludzie starają się „to” naprawić. Jak mogę to zmienić? Nie zmieniaj tego, zrozum to. Przyjrzyj się temu, obserwuj. To samo sobą się zajmie.

Anthony de Mello, Odkryć życie na nowo, przeł. Justyna Grzegorczyk,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2013.
(wyróżnienie własne)

Im bardziej zajmujemy się sprawami Boga, tym bardziej prawdopodobne, że my, księża, zapominamy, kim jest Bóg — i tym bardziej stajemy się zadowoleni z siebie. Widać to w historii Jezusa. Jak sądzicie, kto pozbył się Jezusa? Kapłani — a któż by? Ludzie religijni. Na tym polega groza Ewangelii — rozumiecie?

[…]   przykro mi to mówić, w pewnym stopniu nawet wiele ze światowych religii. To wrogowie życia.

(tamże)

3926. Kochani rozjechani (II)  // Plotki flandryjskie

Pan Ciasteczko, cyk. Udało mi się ustalić tylko tyle, że rzeźbę zowią Pumpkeskal*. Autor? Facet! — założę się. Czy rzeźby mają tabliczki znamionowe?

Choć sama rzeźba mnie zachwyciła, to tytuł za­smu­cił — cuchnie patriarchatem. Żal mi auto­ra, kimkolwiek jest. Żal mi ludzi, co mocno się stereotypów trzymają, niczym tonący swoich brzytw.

Kamieniem nie rzucę, wśród znajomych nie mam tylko płasko­ziemców albo się doskonale kamuflują.

_____________
* Pumpkeskal is a dialect word which means gossip.


fot. Pan Ciasteczko, fragment.

3925. Kochani rozjechani (I)  // Kromeczki (XII)

Tradycyjne, sierpniowe. Sprawdziłam, już po raz piąty tu.


fot. Kaan, fragmenty. 

*

Kromeczka Saxifragi:
(po raz pierwszy)


fot. Saxifraga.

wtorek, sierpnia 25, 2020

3924. Zielnik (XVI)

Cudo w mieście postanowiło żyć! Niedaleko ula. Niosąca Pokój wypatrzyła. Z myślą o Drzewku cyk i… mam.

I mamy! Dzika, uparta bohaterka i wzór do na­śla­do­wa­nia. Patrzę i myślę: „wielko­miej­ska saxifraga”. Teraz tylko na wiedzę Profesory czekam.

Mój zachwyt nie ma granic. Można? Można!


fot. Niosąca Pokój.

Zawsze-Wolna-od-Nudy:
(narzędzie podsunęła i cyk)
Lobelia przylądkowa
[29.01.2021]

poniedziałek, sierpnia 24, 2020

3923. A u nas tylko hajlują

Pisana przez zwycięzców i stawiane przez nich pomniki historia — kto, co, w którym roku i dlaczego? Nie do mnie te pytania, grube fakty tego świata nie są moją mocną stroną — ogarniam tylko te najgrubsze. Jak pachniało tego dnia powietrze, jak dłu­go padał deszcz, jak sobie ludzie z losem poradzili, czy i jak odnaleźli sens — to już zupełnie inna historia, której wątkami jestem żywo zainteresowana. Stąd te opo­wia­da­nia, po których jest jakoś inaczej, mniej wygodnie z jednej strony, ale i obficiej.

U nas, kilkanaście lat później, młodzi najpolscy mężczyźni świątecznie hajlują na ulicach. Czy to nie chichot historii, że ich pra­dziad­ko­wie przeżyli II wojnę światową? My, dzięki prawnukom tych osób, możemy teraz dumnie kroczyć ku przepaści. Tylko pogratulować rządzącym, że nienawiść staje się naszym narodowym dobrem.

Zarówno im, jak i nam nagle zrobiło się za ciasno, mimo że wcześniej bywało tak, że własny dom wydawał się za duży. Walczyliśmy o naj­mniej­szy spłachetek łąki, nie wiedząc nawet, jak się ona nazywa.

Było to zło bez powodu, z takim nie można zawrzeć umowy, nie można go oszukać ani mu się poddać. Ono niczego nie żąda, niczego nie oczekuje.

Każdego dnia sytuacja coraz mocniej potwierdzała Kłamstwo o bośniackiej nienawiści, kłamstwo o tej ziemi lodowatej nietolerancji. Ale ponieważ nikt nie zrobił nic dla Prawdy, ona też przestała funkcjonować jako argument. Jeśli będziecie kiedyś pisali jakąś historię, nie wierzę, żebyście o niej choć wspomnieli. Nawet w przypisie. Prawda, jeśli już ktoś ją głośno wypowie, będzie obraźliwa zarówno dla Serbów, jak dla Chor­wa­tów i Muzułmanów. Pierwsi zachęcili do zbrodni i popełnili ją, a dru­dzy w swym cierpieniu uwierzyli, że tamci mają rację, że należy myśleć tak jak oni i robić to co oni. Wszystko, co stanie się potem, będzie tylko odbiciem tego katharsis w złu, ale nie będzie miało nic wspólnego z tym, czym Bośnia i Sarajewo były. Albo przynajmniej z tym, czym były dla mnie.

[…]   może wpadł do przyjaciela na Bistriku, może ukrył się przed ostrzałem, może został na obiedzie u ciotki Rozalii, może kogoś spotkał; każda godzina przynosiła nową pociechę i wyjaśnienie, ale opowieść ze szczęśliwym zakończeniem miała coraz bardziej skomplikowaną i nieprawdopodobną fabułę.

Każdy strzał wydawał się czuły i bliski, jakby przypominał, że tej nocy jeszcze ktoś nie śpi, jacyś ludzie z głowami pełnymi szaleństwa, smutku i trosk.

W pewnym momencie pyta, czy mi przykro, że trzy razy objechałem świat wzdłuż i wszerz, a skończyłem w oblężonym Sarajewie, więc mu wy­jaś­niam: Ja tutaj nie skończyłem, ja tu się urodziłem, i nie daj Boże, żebym wyzionął ducha gdzieś daleko stąd, gdzie nie ma człowieka, dla którego coś bym znaczył, gdzie nie wspomniałby mnie pies z kulawą nogą.

Tak, miękka jest ludzka dusza, jeśli chwycić ją w odpowiednim miejscu.

Kiedy spacerowali po mieście, ona roztapiała się w jego objęciach, a on, z czułością tutaj niezwykłą, opowiadał jej historie, które były równie odległe od rzeczywistości jak jego plany, ale w miłości funkcjonowały lepiej niż doskonale. Zlaja w istocie mówił jej to wszystko, co my, nudni i racjonalni mężczyźni, chcemy powiedzieć, ale nigdy nie wiemy jak.

Ludzie się zmieniają, kiedy są sami w ciemności. To dzieje się nie­odczu­wal­nie. Znam opowieść o człowieku, który zwyczajnie poszedł do łóżka, a rano obudził się zupełnie siwy. Nikomu nie umiał powiedzieć, co mu się śniło.

Wiem, jaka jest prędkość światła,
ale nie uczyliśmy się, jaka jest prędkość mroku
!

Dino z Zenicy, lat 12, uczeń, tymczasowo w Zagrzebiu

My, synu, jesteśmy akurat na tyle żywi, żebyśmy się nawzajem widzieli i stwierdzili, że żywi nie jesteśmy. To wszystko.

Nic nie jest jednakowe i nikt nie jest jednakowy, tylko ty jesteś zawsze jednakowo głupia”. Stara pięć minut milczała, potem się trochę boczyła, on podchodził do niej, obejmował ją jak przed pięćdziesięciu laty i czule szeptał: „I my pójdziemy kiedyś na tamten świat, jak Osmanoviciowie”. Osmanoviciowie byli starym małżeństwem z niższego piętra, w zeszłym roku zabił ich czetnicki granat, kiedy słuchali dziennika w radiu.

Życie ma sens tylko wtedy, jeśli umiesz chwycić je w garść, w przeciwnym razie kostucha zawsze cię zaskoczy i nigdy się nie dowiesz, czy byłeś naprawdę.

Boże, ja jestem tutaj i nie mogę pomóc ani sobie, ani jej, ale Ty jesteś tam, Ty możesz, więc nam pomóż!”. W jego głowie brzmiało to jak modlitwa.

Nigdy jej nie mówiłem, że nienawidzę roślin w pokojach. Wymagają uwagi i porządku, wymagają, żeby o nich myśleć, a ja nawet nie wiedziałem, jak trzeba myśleć o ludziach, których kocham.

[…] krucafuks i krucjalis […]!

Prawdziwi pijacy nie klną i nie tłuką szkła — oczekują ciszy, spokoju i kontemplacji, denerwuje ich każdy nagły ruch, za zbyt głośno wypowiedziane słowo chwytają butelki i zaczynają bójkę, która zawsze bywa fałszywie interpretowana w kronikach kryminalnych. A oni tylko bronią swojego prawa do ostatniego kielicha.

[…] zajmowali wyznaczone miejsca i  wracali spojrzeniem do tych, którzy ich odprowadzali.

Nie masz przekleństw i gróźb nad bośniackie. Wymyślają je tam od dawien dawna, lecz nie dlatego, żeby kogoś nastraszyć czy obrazić, a raczej po to, by pochwalić się wyobraźnią i udowodnić jej wyższość nad wyobraźnią innych.

A więc to było to. Miało sens i powód i nie opadało beznadziejnie na dno.

Piękno Paryża czy Londynu to tylko alibi zbrodniarzy, z których powodu nie ma już Warszawy, Drezna, Vukovaru i Sarajewa. A nawet jeśli są, mieszkają w nich ludzie, którzy w czasie największego pokoju będą się przygotowywać do ewakuacji, już gotowi wyrzec się swoich książek.

Miljenko Jergović, Sarajewskie Marlboro,
przeł. Magdalena Petryńska, Miłosz Waligórski i Maciej Czerwiński,
Wydawnictwo Akademickie SEDNO, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Mój stary nazistowski elegant nie dbał o zdobycze rewolucji, tylko głośno buczał, spokojnie i rytmicznie, niby jakiś buddyjski mnich.
     
[…]  Pierwszy raz w życiu był porządny i czysty, a wśród wszystkich tych hond, mazd i toyot wyglądał jak modelka z okresu romantycznego futuryzmu. […]
     Czasem zatykał mu się przewód paliwowy i wtedy znienacka gasł, raz pękł mu docisk sprzęgła, nigdy jednak poważnie się nie zepsuł. Połykał ogromne ilości benzyny, łatwo się brudził, ale to naprawdę drobiazgi. Zwłaszcza jeśli jeździsz dla czystej przyjemności i jeśli wyobraźnia wciąż jeszcze jest twoim sojusznikiem. Samochód nie służył mi po to, żeby gdzieś uciec albo gdzieś dojechać
.

(tamże)

niedziela, sierpnia 23, 2020

3922. 236/366

cisza paluchem ją wytyka. cisza poraniona, z którą ona nie wie, co zrobić. cisza i ona — przy­glą­da­ją się sobie.

236/366

3921. Ptasi złodziej  // Czerwone (II)

Orzeszek miała podejrzenie, że nie zamknęła na noc drzwi do „folii” i jakiś ptak napoczął pięknego pomi­do­ra bez zrywania z krzaczka. Wieszaliśmy psy na skrzy­dla­tym zwie­rzę­ciu, gdy ten uprawiał zło­dziej­ski proceder przez kilka dni z rzędu.

Wczoraj okazało się, że ptak ów ma czarne upierzenie, waży ponad trzydzieści kilo, jest nielotem i chodzi na czterech nogach. Orzeszek na własne oczy widziała, jak Heniutka wypuściła się po czerwoną pyszność.

Przedwczoraj, niczym kudłaty aniołek, tylko grzecznie asystowała Orzeszkowi przy przerabianiu owoców lata na zimowe przetwory.

3920. Zachwyt na ciut dłużej  // Czerwone (I)

Wczorajsze podsumowanie — jedna z najczęściej kupowanych książek dnia. Format (poziomy) okładki natychmiast przykuł moją uwagę. Ibukosknera we mnie nie widzi powodu, by kupować książkę za osiem złotych i dzie­więć­dzie­siąt jeden groszy tylko dlatego, że ładną cenę ma. Klik, klik, co jest w środku — wiercił w brzuchu dziurę format. Klik, klik, czytaj fragment i… kreska, światło, po mnie! Muszę to obejrzeć i przeczytać, natychmiast! Klik, klik, mam.

Żadne mobi (choć jest) na kundla, żaden epub (też jest) na kompa, pdf i zachwyt w pełnej krasie. Jeden neuron pamięci z innym neuronem się zderzył i przy­po­mnia­ło mi się, że Sadownik kilka TED-ów Autora mi pod nos dawno, dawno temu podsunął.

Pan Ciasteczko hotelową, późnowieczorową porą zaprzeczył, ale biorąc pod uwagę materię, która kręci Autora, która sauté mnie nie kręci, Pan Ciasteczko wie swoje, a ja swoje, bo [t]a opowieść jest metaforą, gdzie [p]odwórko stanowi symbol organizacji, dla których pracujemy […]. Ten świat to nie moja bajka, ale zachwyt książką jak najbardziej mój, bo w końcu życie to nie tylko organizacje, dla których pracujemy — tu i tam piłka w grze.


[…]   kiedy napotykamy życiowe przeciwności, sztuka polega na szukaniu sposobów na pokonanie ich albo ominięcie, a nie na skupianiu się na tym, co nam zawadza. Możemy sobie wyobrażać, co znajduje się za murem, albo stać i patrzeć w mur. Wybór należy do nas.

Jeśli jesteśmy zamknięci na pomysły,
wówczas to, co słyszymy, uznajemy za krytykę.
Jeśli jesteśmy otwarci na krytykę,
wówczas to, co otrzymujemy, uznajemy za porady
.

Najlepszy sposób na to, aby się przekonać,
czy coś zadziała, polega na zrobieniu tego
.

Nie dasz rady zrobić tego sam.
Nie udawaj więc, że dasz radę
.

Nieważne, kiedy zaczniemy.
Nieważne, od czego zaczniemy.
Liczy się tylko to, aby zacząć
.

Zmiana i spróbowanie czegoś nowego wymaga jednak pewnej odwagi. To wyprawa w nieznane. I co zrobisz, jeśli potkniesz się już przy pierwszym kroku? Może lepiej było się nie ruszać? Może lepiej zawrócić i położyć uszy po sobie? W końcu lepsze znane zło niż to, którego nie znamy.
     Może być jednak i tak, że jeśli wyruszysz z wła­ści­wy­mi ludźmi, oni dodadzą Ci odwagi, aby iść dalej
.

Rozum można przekonać, ale serce trzeba zdobyć.

Kto chce iść szybko, wyrusza sam.
Kto chce zajść daleko, wyrusza z innymi
.

   — przysłowie afrykańskie

Simon Sinek, Razem, czyli lepiej. Mała księga inspiracji,
ilustr. Ethan M. Aldridge, przeł. Piotr Cieślak,
Helion, Gliwice 2017.

Zawsze planuj z myślą o tym,
że żaden plan nie idzie zgodnie z planem


Nasze zmagania są krótkimi krokami, które musimy postawić na drodze do długo­dy­stan­so­wego sukcesu.

(tamże)

sobota, sierpnia 22, 2020

3919. 235/366

są podróże, w które nie wyruszasz z własnej woli — zostajesz wyp­chnię­ty w nieznane. bez możliwości powrotu, z atrakcjami w postaci wielu strachów, potworów, bestii i prześladowców.

pamiętaj: dasz radę!

235/366

[suplement pikselowy: 19.08.2021]

3918. Poprezentoleczenie (II)  // Nadzieja (I)

Tonęłam emocjonalnie sześćdziesiąt lat po śmierci dr Sadowskiej, czytając o Niej książkę. Chwilowej ulgi szukałam w bezmyślnym przewijania fejsbukowego ekranu. Tak wpadłam na drugie, ratujące mnie, koło ratunkowe. Było nim to zdjęcie i histo­ria Kathrine Switzer.

TRADYCJĄ maratonu [bostońskiego] było to, że biegną sami mężczyźni. A ona chciała zakłócić POWAGĘ przedsięwzięcia. Złamać ZASADY. Chciała wywrócić wszystkie WARTOŚCI do góry nogami i zniszczyć CYWI­LI­ZA­CJĘ… biegając. Przecież jeśli jednego dnia pobiegnie kobieta, to co się stanie następnego? Na pewno coś złego.
// Michał Kowalewski, [dostęp: 22.08.2020], źródło.


Autor zdjęcia (mi) nieznany.

Do tego koła ratunkowego przyczepiona była „butelka z karteczką”: gdy na re­porta­żo­wym forum napisałam, że tonę przy książce Szota, ale ratuję się tym zdjęciem, Kobiecy-Nos-Do-Dobrych-Rzeczy odpisała, że ta historia opowiedziana jest w zbiorze utworów wielu autorów Nadzieja. Wiedziałam o istnieniu tej książki. Ba! Miałam od wiele tygodni dużo powodów, by ją nabyć, poza szczytnym celem, dla którego powstała, ale do wczoraj mi się nie śpieszyło. Do wczoraj… bo takiej rekomendacji nie można było zignorować (jak miło zobaczyć, że nie tylko ja serduszka na papierze kreślę).


fot. Kobiecy-Nos-Do-Dobrych-Rzeczy.

Kilkunastu, wśród kilkudziesięciu, autorów, których koniecznie chcę przeczytać, którzy jednak razem siły nie mieli, bym zrobiła to miesiąc z hakiem temu. Chcę się delektować — postanowiłam wczoraj. Będę więc przez długi czas wracać do tego wyboru tekstów — jeden kawałek na tydzień lub dwa… Z tym czytaniem będzie jak z bieganiem Murakami’ego — bez pośpiechu, w kilkudziesięciu od­cin­kach, znani i nieznani.

Autorki tej opowieści nie było wśród kilkunastu nazwisk, które chciałam przeczytać, ale miałam pewność, że właśnie od Niej chcę zacząć. Zaczęłam.

W długich dystansach zawsze lubię początek, kiedy czuję, że jestem wewnątrz brzucha tej biegnącej bestii, zanim jej ciało rozciągnie się w czasie i przestrzeni, kiedy jestem częścią czegoś większego.

[…]   trzeba wiedzieć, co się robi, i robić to dobrze.

[…]   mam biec, a jeśli mam biec, to oficjalnie, zgodnie z prawem, po bożemu, tutaj masz papiery do wypełnienia, tutaj masz wpisowe do zapłaty, wyskakuj z dwóch dolarów, a tutaj masz regulamin maratonu bostońskiego, gdzie nie znajdziesz ani słowa o płci uczestników, więc możesz tym regulaminem walnąć każdego, kto zechce cię usunąć z trasy.

Jest tylko czas, który musi upłynąć do mety i ja mu na to pozwolę. Lewa, prawa, lewa, prawa, wdech, wydech.

[…]   kątem oka dostrzegam, jak Jock Semple ląduje w rowie wypchnięty z drogi silnym ramieniem Toma. Biegnij, ile sił, krzyczy Arnie, nie oglądaj się, tylko biegnij. Biegnij, Kathy, biegnij!
     No to biegnę
. […]
     […] To nie ty masz kibicować komuś, to ktoś ma kibicować tobie, życie jest po to, żeby żyć, a nie tylko się przyglądać.
     No to żyję, bez przyglądania
.

Czeka nas dużo więcej.

Aleksandra Zielińska, Numer 261 [w:] Nadzieja,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

3917. Poprezentoleczenie (I)

Podczas czytania o dr Sadowskiej musiałam robić przerwy, szukać kół ratunkowych, by mnie ta książka nie zatopiła. Na fejsbuku jeden z moich znajomych umieścił takie cudo:

(...) wiesz kiedy zaczyna się szczęście?
Wtedy, kiedy człowiek przestaje się bać
Tego, co ludzie powiedzą.
Tego, jak go ocenią.
Tego, co zrobią, jak się dowiedzą.
Kiedy przestaje się bać:
Żyć po swojemu.
Żyć na własny rachunek i odpowiedzialność.
Wybierać, chociaż wybory te nie zawsze są oczywiste i klarowne.
Kiedy przestaje się bać:
Chwilowej samotności.
Własnego towarzystwa.
Własnych uczuć.
Kiedy zaczyna wierzyć, że życie jest dobre.
I rozumie, że sam strach zabija życie
.
  — Guus Kuijer*

__________
* na pewno jest autorem pierwszych dwóch wersów; czy reszty — nie wiem.

Myśląc, że Guus Kuijer jest poetą, zrobiłam klik, klik z nadzieją na tomik poezji. Klik, klik i… okazało się, że to autor książek dla dzieci. Klik, klik, jedną z jego książek przetłumaczono i wydano po polsku. Klik, klik, jest w ibuku! Byłam w niebie.

Ta książka była jednym z dwóch wspaniałych kół ratunkowych, które pomogły mi utrzymać się na powierzchni. Pani Van Amersfoort jako pierwsza podała mi rękę.

     Bach!
     „Bóg…”
     Bach!
     „nie…” Bach!
     „istnieje…” Bach!
     „Bóg…”
     Bach!
     „nie…” Bach!
     „istnieje…”.
     Kiedy lanie wreszcie się skończyło, a on naciągnął majtki i spodnie na płonące pośladki, wiedział, że Bóg Ojciec został z niego raz na zawsze wybity
.

Obróciła się w stronę regałów. — Kim właściwie chciałbyś zostać?
     — Szczęśliwym — odpowiedział Thomas. — Jak dorosnę, zostanę szczęśliwym
.
     Pani Van Amersfoort miała sięgnąć na półkę po jakąś książkę, ale zaskoczona obróciła się do Thomasa. Popatrzyła na niego ze śmiechem i oznajmiła:
     — To cholernie dobry pomysł. A wiesz, kiedy zaczyna się szczęście? Wtedy, kiedy człowiek przestaje się bać
.

Dopiła kawę, a Thomas skończył oranżadę.
     — Byłeś dzisiaj bardzo dzielny — pochwaliła. — Wszedłeś do mojego mieszkania, choć inne dzieci mówią, że jestem czarownicą.
     Thomas nie śmiał na nią spojrzeć. Wiedziała o tym! Mówi mu to bez ogródek, prosto w twarz.
     — Zresztą, mają rację — dokończyła. — Jestem czarownicą
.

Rozłożył list, przeczytał i westchnął głęboko. Świat wstrzymał oddech. Czy Thomas to zrobi? Czy się ośmieli? Świat tego nie wiedział — czekał w napięciu na rozwój wypadków.

Jezus stał przed kominkiem w miedziane jaszczurki. Patrzył na modlącego się mężczyznę.
     — A więc to on? — upewnił się Jezus.
     — Tak — potwierdził Thomas.
     — Wydaje mi się, że ma dobre zamiary — ocenił Jezus. — Ale się boi. Właściwie to tchórz, wiesz?
     — Nie wiem — odpowiedział Thomas.
     — Chowa się jak wystraszony dzieciak za szerokimi plecami Boga — wyjaśnił Jezus
.

„Tata się na to nie zgodzi” — pomyślał, ale tego nie powiedział.
     — O nic się nie martw, Thomasie — pocieszyła go pani Van Amersfoort. — Nie ma obawy. Życzyłeś sobie przecież plag egipskich, prawda? Nie żaby, nie komary i nie zaraza, tylko my jesteśmy najlepszą plagą. My, kobiety i dzieci. Żaden faraon się nam nie oprze
.

     — Tylko darmozjady i ciamajdy są szczęśliwi — po­wie­dział tata. — Życie to walka.
     […]
     — Naprawdę musiał pan walczyć? — podjęła starsza pani z zębami. — Był pan w ruchu oporu? Jest pan dzielny? Chroni pan dzieci i żonę przed złem świata? Bierze pan w obronę słabszych? Okazuje pan serce zwierzętom
?

W jej wzroku nie było złości, nie było też życzliwości, po prostu patrzyła. Z jej oczu nie dało się nic wyczytać.
     
[…]
     „Margot już się nie bała — napisał Thomas w 
Książce wszystkich rzeczy — i na moich oczach zmieniała się w czarownicę”.

Guus Kuijer, Książka wszystkich rzeczy, przeł. Jadwiga Jędryas,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

     — No i, Thomasie? — zapytałem ostatniego dnia. Od dawna byliśmy na ty. — Udało ci się?
     — Co takiego, Guus?
     — Zostać szczęśliwym.
     — Tak — odpowiedział.
     Po czym wypiliśmy po kubku gorącego kakao
.

     — Czy nadal jest pan zuchwały? — zapytałem, gdy staliśmy już w drzwiach.
     Pan Klopper skinął twierdząco głową.
     — W pańskim wieku?
     — Nie inaczej — odparł i zniknął za zasłoną gęsto padającego śniegu
.

(tamże)

piątek, sierpnia 21, 2020

3916. Prezentoczytanie (III)

Prezentodawczynią byłam. Nie miałam pojęcia, że ten prezent mnie ze skóry żyw­cem będzie obierał. Sto lat minęło, a wciąż się niektórym wydaje, że muszą stać na straży honoru i godności kobiety polskiej. Utknęliśmy w czasie.

Panowie! Ja, kobieta, uprzejmie informuję: odpierdolcie się od mojego honoru, godności i czci. Gówno wam do tego. Odpierdolcie się od kobiet i łóżek, do których nikt was nie zaprasza.

Jabłoń:
W połowie Sadowskiej… tak mi ciężko,
że nie czytam o zamierzchłej egzotyce,
tylko o tym, co część społeczeństwa ma
w głowie w Polsce XXI w.

Serce mi pęka. To jednak nie był prezent,
bo prezenty serc nie łamią.

Oprezentowana:
Ja też już po 60%. Kopie w brzuch.
I tak, to jest prezent.
Od książek-prezentów oczekuję przeżyć.

Jabłoń:
Ale nie tak mrocznych. Chyba troszku
straciłam nadzieję na dobrą puentę.

Oprezentowana:
Bo ona jeszcze przed nami
(przed społeczeństwem).

Jabłoń:
I to jest dobra wiadomość.

Ta książka rani. W pierwszej wersji wyjęłam absurdalne cytaty, by móc napisać: spierdalajcie! W ostatecznej nie chcę im robić reklamy — większość wyrzuciłam.

Ulicy Rydygiera w Warszawie niedawno podarowano nowiuteńki asfalt, a powinno mu się podziękować za patronat — dla mnie od dziś to ulica Męskich Sierotek Marysiów na część wszystkich głupio-mądrych facetów zabierających głos w tej książce.

Tuwimowi lampki już nie zapalę, a tu zostawiam głównie te fragmenty, które nie patroszą. Zostawiam na pohybel tych, co piją zdrowie pań, ale jako organizatorzy życia społecznego, wyrażają niezadowolenie, bo choć nie mają nic przeciwko walce o swoje prawa, to grzecznie i z zachowaniem porządku społecznego i szacunkiem dla moralności!

Dzięki tej książce zrozumiałam w końcu, czym jest siła napędową męskiej homofobii — są nią erotyczna fantazja i lęk, że runie istniejący porządek. Panowie, fantazja erotyczna to nic złego, a porządek, w którym każdy człowiek jest człowiekiem, to byłaby jednak fajna rzecz — nie ma czego się bać.

Również dzięki tej książce ułożyło się we mnie, że męskość nie dotyczy mężczyzn, a kobiecość kobiet, choć ci od patriarchalno-heteroseksualnego porządku lubią upra­szczać świat. Kobiecośćmęskość to tylko etykietki (jak różowe i błękitne bu­ci­ki) przypisane specyficznym energiom. Każdy człowiek w swoim życiu potrzebuje mieć dostęp do obu, bez względu na to, czy jest kobietą, męż­czyz­ną, osobą niebinarną.

[Wojciech Szot] Nie chciałem być biografem, chociaż pewnie częściowo się nim stałem. Chciałem być przewodnikiem […] po bibliotekach i archiwach, artykułach i książkach, w których możemy szukać odpowiedzi na pytanie: kim była Zofia Sadowska? Przewodnikiem, który od początku się spodziewał, że nie uzyska na to pytanie — ani na żadne inne z niego wynikające — odpowiedzi.

Zofia Sadowska egzemplifikuje determinację w walce o god­ność własną, niczyją więcej. Tendencja do przy­wła­szcza­nia historii i postaci historycznych sprowadza je do jedno­wy­mia­ro­wych figur. W czasie, gdy lekarze zastanawiali się nad metodami leczenia homoseksualizmu, Sadowska mogła służyć innym jako przykład niezłomności i niezależności.

Przykład ten [Zofii Sadowskiej] pokazuje także, jak łatwo w przypadku dyskryminowanych mniejszości sfera prywatna zamienia się w sferę publiczną. Dlatego bierność i apolityczność to w przypadku gejów i lesbijek strategia samobójcza, bo zawsze może się pojawić prokurator, który stwierdzi, że nasi znajomi to szajka, a nasza praca to jedynie pretekst do uwodzenia. I wtedy lepiej nie być w skórze dr Sadowskiej, która może w innym kraju byłaby sztandarowym przykładem walki o godność osób homoseksualnych […].
// Krzysztof Tomasik

Jeffrey Weeks pisał, że każda historia seksualności, a zwłaszcza tej nienor­ma­tyw­nej, zawsze naznaczona będzie przez moment, w którym o niej piszemy. Dziś osoby nieheteroseksualne są obecne w przestrzeni publicznej — w ramach kampanii społecznych, wydarzeń medialnych, festiwali i innych aktywności kulturalno-politycznych. Współczesny gej i współczesna lesbijka mają możliwość wykrzyczenia swoich postulatów, zaakcentowania swojej obecności, choćby cały kraj uznano za „strefę wolną od LGBT”. Istnienie osób o nienormatywnej seksualności w polskiej historii wciąż jednak bywa negowane, czego przykładem jest kuriozalny spór o to, czy osoby LGBT+ brały udział w powstaniu warszawskim. Brały.

✎ ✎ ✎

Chociaż jeszcze w 1895 roku profesor medycyny Ludwik Rydygier grzmiał na łamach „Przeglądu Lekarskiego”:
      Biorąc rzecz zasadniczo, to równouprawnienie kobiet z mężczyznami jest non­sensem, bo się sprzeciwia odwiecznym prawom natury. […] Precz więc z Polski z dziwolągiem kobiety lekarza! […]
     Nie był Rydygier osamotniony w poglądach, ale szczęśliwie dla wielu tysięcy kobiet pozostawał w ariergardzie
.

Z charakterystycznym dla siebie zapałem Zofia — w imieniu nowoczesnej kobiety — pisze: „Nie chcę być wyłącznie przedmiotem miłości dla męż­czy­zny, nie chcę trwonić sił swych jedynie w miłości, chcę być samo­dziel­nym, żyjącym z pracy swej człowiekiem, chcę rozwijać wszystkie władze mej duszy, chcę pełni życia i swobody w miłości”.

[Julian Pruszynowski, 1931]  Gdy mowa o mniejszościach, występuje zazwyczaj logicznie nieumotywowana prześla­dow­cza postawa większości.

Ale męskość nie polega na tym, by nosić smoking, wyrażać się wulgarnie i zachowywać ordynarnie; męskość polega na tym, by do celu iść śmiało i zawzięcie, nie bać się odpowiedzialności, nie bać się walki, nie bać się wytężonej pracy. […]
     […]  stanowczość nie kłóci się z łagodnością, energia nie urąga gracji, pracowitość nie przekreśla subtelności.

 

Kobieta w patriarchalnej kulturze zawsze była widziana jako źródło nieszczęść, tym bardziej kobieta łamiąca społeczne i boskie zasady.

[…] doskonale działał aparat represji, który reprezentowały medycyna, szczególnie psychiatria, i władze państwowe. A nad tym wszystkim stała żądna krwi i seksu prasa.

     — Czy miłość lesbijską uważa pani za przestępstwo? — zapytał rzekomo mecenas Ettinger.
     — Nie — miała odpowiedzieć Sadowska.
     — A czy wedle pani nazwa lesbijki hańbi kobietę?
     — Nie
.

Wojciech Szot, Panna Doktór Sadowska,
Wydawnictwo Dowody Na Istnienie, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Sto lat minęło. I co? I nic. Bez zmian. Poniższe cytaty (ze stuletnią brodą) brzmią jak aktualności z Polski AD 2020.

Nie ulega wątpliwości, że zagadnienie płciowe jest bardzo skomplikowane. Ale twierdzenie, że pomiędzy obiema płciami nie ma zasadniczego podziału, wydaje mi się nazbyt ryzykowne. Zgodzę się, że przewaga pierwiastków męskich lub kobiecych jest rozmieszczona nieraz bardzo kapryśnie, ale nie można chyba z tego wysnuwać zbyt wielkiej swobody.

[…] publicysta […] bardziej grozi, niż zachęca: „Już my sami postaramy się o to, aby w regulowaniu spraw życia publicznego nie zwy­cię­ża­ło to, co złem jest w kobiecie”. Na szczęście złem w kobiecie nazywa zapieranie się przy­ro­dzo­nych instynktów, które są potrzebne, bo pozba­wieni ich mężczyźni bu­do­wali gma­chy państwo­we i „może dlatego właśnie jest w nich tak duszno, ciem­no i chłodno”.

Wiadomość o wyroku skazującym redaktora „Expressu Porannego” […] w sprawie panny doktór Sadowskiej (...) zelektryzowała Warszawę.
     Zdumienie nie miało granic. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego pismo, które zdemaskowało w interesie zdrowia moralnego społeczeństwa wysoce szkodliwe praktyki, deprawujące kobiety polskie, to pismo zostało ukarane i potępione wyrokiem sądowym
.

Między prawnikami:
     — Powiedzcie mi, kolego, dlaczego Sadowskiej nie pociągnięto do odpowiedzialności sądowej?
     — Kodeks karny nie zna takiego przestępstwa.
     — Jak to, a ochrona przeciwko nieuczciwej konkurencj
i?!
„Eroticon”, 1924

(tamże)

czwartek, sierpnia 20, 2020

wtorek, sierpnia 18, 2020

(3899+15). Prezentoczytanie (II)

Jestem ibukocenową sknerą (dla sportu), ale to nie jest powód, dla którego bym sobie tej książki nie kupiła. Nie kupiłabym i już, bo po co mi ona. Dostałam ją od Orzeszka i Białego Kruka — pewnie przez kruczy wzgląd na piękno liczb. Książka-powrót-do-przeszłości — było miło, do śmiechu, ale po przeczytaniu całej trochę nie wiem, dla kogo ta książka powstała.

Hiperbol, metafor i porównań tony, za dużo, za długie i znów za dużo. Po raz pier­wszy w życiu chwilami byłam czło­wie­kiem całkowicie pozbawionym poczucia hu­mo­ru. Dzięki temu doświadczeniu już wiem, że łatwego życia takie ludzie nie mają i trochę rozumiem, dlaczego oni zwykle patrzą na mnie ka­te­go­rycz­nie spod kry­tycz­nych rzęs — słuszne oburzenie jest bardzo męczące.

A jednak wiem, dla kogo jest ta pluszowa książka (plusz jest w niej kilkanaście razy ważnym budulcem atmosfery/wrażenia). To powinna być lektura obowiązkowa dla płasko­ziemców i anty­szcze­pion­kow­ców oraz dla tych z tkliwą wiarą i bez­gra­ni­czny­mi uczuciami religijnymi. Tylko kto sprawdzi, czy przeczytali ze zrozumieniem?

Niestety, nie jest to książka dla tych, którzy czerpią informacje o świecie z fejsbuka — zbyt skomplikowana i wymagająca skupienia, mimo nienachalnych intelektualnie ilustracji, haha­szków prawie w każdym akapicie i arcy­plu­szo­wych przymiotników.

I już naprawdę na koniec zagadka (niespecjalnie skomplikowana): dlaczego w krzy­żów­kę na pewno nie można było wpisać hasła Sosnowiec, a Bytom i owszem?

Gorzej być nie może — tak właśnie sobie myślę, że gorzej być nie może, ale to nigdy nie jest prawda.

Jest to też dyscyplina [statystyka] dość smutna w tym sensie, że gdyby była psem, to najpewniej takim łaciatym kundelkiem o wielkości konia, którego wszyscy się boją, a który po prostu bardzo chce być kochany. Nie no, serio, nie bójcie się, po prostu spróbujcie go oswoić.

Słuchajcie, ja zawsze mówiłam, że w życiu poprzeczkę należy sobie zawieszać wysoko, bo wtedy, przechodząc pod nią, nie trzeba się schylać.

[…]   ignorowanie dobiegającego ze świata nauki głosu rozsądku jest powszechną praktyką.
     Dlatego też rosnące statystyki odmowy szczepień mnie martwią, ale nie dziwią — tam, gdzie w grę wchodzą emocje, pierwszym zakładnikiem bardzo często stają się fakty. Wiele doniesień naukowych nie wymaga zaawansowanej wiedzy matematycznej czy specjalistycznej. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w erze dostępu do bibliotek, wykładów otwartych i internetu edukacja nie jest droga. Ale gdy jej brakuje, to mamy do czynienia z sytuacją taką jak obecnie: w XXI wieku 29% zgonów dzieci do lat pięciu jest wywołanych przez choroby, na które znamy szczepionki
(WHO 2014).

Słuchajcie, nie ma tylu wykrzykników na tym świecie, by wyrazić moją stanowczość — korelacja nigdy nie jest równoznaczna ze związkiem przyczynowo-skut­ko­wym!!! Nigdy.

     Panie doktorze, czy to HTML?
     Spójrzmy na przykład na wspomniane już wcześniej i głośne swego czasu badanie, które wykazało, że co dziewiąty Amerykanin myśli, że HTML to choroba weneryczna, he, he, he. To zawsze radość, gdy okazuje się, że 11% populacji to ludzie głupsi od nas, nawet jeśli w ostatniej krzyżówce, którą rozwiązywaliśmy, w odpowiedzi na hasło „graniczy z Polską” wpisaliśmy „Sosnowiec”.


A łącznie to w tej sondzie wypowiedziało się 143% naszego narodu, więc jeśli jesteście tymi ludźmi, którzy w czasie lekcji matematyki byli zajęci zlizywaniem lukru z wszystkich pączków w pobliskiej cukierni, to już tłumaczę: 143% to całkiem dużo.

[…]   trudno porównywać Harvard, jedną z najlepszych i najbogatszych uczelni na świecie, o rocznym budżecie od 32 do 38 miliardów dolarów (zależnie od źródła), z Kabul Medical University w Afganistanie, który najpewniej przegrywa z Harvardem na wielu frontach (na przykład liczby stypendystów czy oferty kursów), niemniej jest jednym z niewielu uniwersytetów w swoim kraju, które umożliwiają kobietom bezpieczną edukację wyższą dzięki wprowadzeniu udogodnień, takich jak żeńskie łazienki (tak jest, nie we wszystkich krajach świata jest to oczywiste!) lub autobusy bezpiecznie dowożące studentki na uczelnię. I nawet jeśli ten uniwersytet nie może się pochwalić laureatką czy laureatem Nagrody Nobla, to nie da się przecenić jego roli w zapewnianiu równego dostępu do edukacji.

[…]   przychodzi rozkład t-Studenta do lekarza, a lekarz mówi: „Ale proszę mi się tutaj rozłożyć normalnie” […].

[…]   wchodzi całka oznaczona do pociągu, a to nie jej przedział.

Wiecie, co jeszcze jest złego w stwierdzeniu o spacerze, psie i trzech nogach, oprócz tego, że wszystko? To, że w tym stwierdzeniu słowo „statystycznie” jest tożsame ze „średnio”, w domyśle zaś — ze średnią arytmetyczną […]. A statystyka i średnia mają się do siebie jak kwadrat do prostokąta — każde liczenie średniej jest działaniem statystycznym, ale nie każde działanie statystyczne musi być liczeniem średniej. Jest nawet gorzej — nie zawsze tę średnią w ogóle powinniśmy liczyć.

[…]   średnia arytmetyczna to taki sprzedajny labrador miar tendencji centralnych, czyli niby miły, niegroźny, wszyscy go lubią, ale tak naprawdę szalenie łatwo daje się zmanipulować kiełbasą wartości skrajnych.

Jako ludzie jesteśmy maszynami do postrzegania wzorców. W naturze i w życiu społecznym. Nie znosimy niepewności. Wolimy założyć, że A powoduje B, ponieważ najpierw było A, a potem zdarzyło się B. Ta obserwacja bywa nawet trafna. No właśnie. Bywa, a nie jest.

Chodzi o to, żeby chcieć widzieć świat takim, jaki jest. A nie takim, jaki chcielibyśmy, żeby był.

Janina Bąk, Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Jesteśmy ślepi na własną ślepotę.
Niewiele wiemy o tym, jak mało wiemy.
Nie mamy predyspozycji, aby
wiedzieć, jak mało wiemy
.

Daniel Kahneman
(ur. 1934)

Odwołanie do natury to argument lub retoryczna zagrywka, w której zjawisko lub rzecz opisuje się jako pożądane, ponieważ jest naturalne. Analogicznie: niepożądane jest to, co nienaturalne. Przy czym naturalne jest wszystko to, co w mniemaniu argumentującego pochodzi od natury. A nienaturalne (ergo złe) jest to, co stworzył człowiek. Argumentu tego używa się często w dyskusjach na temat homoseksualizmu, ekologii, medycyny, wegetarianizmu, feminizmu czy fizyki.
     Jest to argument o tyle chybiony, że nie bierze pod uwagę tego, że wiele przywilejów, którymi cieszymy się współcześnie, wynika właśnie z „nienaturalnej” działalności człowieka
.

Dla mnie naukowy sposób myślenia o świecie oznacza, że nigdy nie jest się niczego stuprocentowo pewnym. Nauka zaczyna się od wątpliwości i one tak naprawdę nigdy się nie kończą. To dobrze, że możemy otwarcie dyskutować o tym, że nasze metody mogą być obarczone błędem, a także szukać rozwiązań tego problemu. To dobrze, że wciąż weryfikujemy wszystko, co wiemy, i nigdy nie jesteśmy pewni. To nawyk, który powinniśmy w sobie wyrobić i pielęgnować go czule niczym rzeżuchę, którą w podstawówce własnoręcznie zasadziliśmy na wacie.

Zawsze tłumaczę moim studentom, że gdy cokolwiek liczą, to muszą pomyśleć o dwóch rzeczach: po pierwsze, czy dany wynik ma sens, po drugie, co im ta informacja daje. Szalenie ważne jest to, by o tych naszych danych i wnioskach pomyśleć, podejść do nich z rozsądkiem.

(tamże)

(3899+14). Prezentoczytanie (I)

Chyba pierwszy raz tę samą książkę we trzy w tym samym czasie zaczęłyśmy czytać. Kaan i Gepardzica w „papierzu”, ja w prezencie-ibuku. Kaan gryzdoli najczęściej ołówkiem, Gepardzica zakreśla długopisem, ja zaznaczam paluszkiem. Czytamy i podrzucamy sobie fragmenty, które nas zachwycają lub wyjmują z bucików (w moim przypadku).

Tyle wspaniałych fragmentów, przy których czułam, jak luzuje się zacisk, w jakim trzymane są moje skrzydła. Tyle, po których przeczytaniu znajdowałam się w opa­rach smutku, że relacje łatwe nie są, a życie społeczne to niemożliwość, która zawsze tak czy inaczej uwierać będzie.

Dla mnie ta książka to intensywne ćwiczenia z ambiwalencji. Dobra i już, ale nie wiem, czy do wracania — chyba nie, dla mnie nie.

W Indiach paradoksy i sprzeczności nie powodują aż takich napięć jak u nas. Tutaj łatwiej znosi się niejasność, niedopowiedzenie, nieoczywistość. Nie ma aż takiej potrzeby definiowania. Jakby to wszystko miało mniejsze znaczenie. W Indiach słowa też mają mniejsze znaczenie. Nie tną rzeczywistości równymi liniami o wyraźnych krawędziach. W tym świecie, stwarzanym ciągle od nowa przez tego samego boga zmieniającego tylko imiona, wszystko może istnieć naraz. Świat mógł się zrodzić z miłości, świat mógł się zrodzić z samotności, świat mógł powstać dla zabawy — co za różnica. Bo świat zrodził się z umysłu, który bezustannie opowiada siebie na nowo. Świat to opowieść, nic więcej.

*

Otworzył drzwi, spojrzał na stół. Jabłko, które zjadł wcześ­niej, ciągle tam było. W tym samym miejscu.
     Roześmiał się. Poczuł, jak opada z niego lęk, cała ta troska o przyszłość
.

*

Znajomy z Polski zapytał mnie niedawno, czy skoro trauma zostawia neurologiczny ślad w mózgu i może być przekazywana z pokolenia na pokolenie, to czy spełnianie marzeń też zmienia nam DNA?

*

W relacji odsłaniasz nawet najlepiej ukryte demony. Może i gałęzie sięgają nieba, ale korzenie tkwią głęboko w piekle. Co mnie zatrzymało? Wiedziałem, że jeszcze tyle jest do przeżycia. I chciałem to przeżyć z nią.

*

Kiedy wreszcie uda ci się coś pojąć, szybko odkrywasz, że to dopiero początek drogi.

*

Prawda jest trudniejsza do zaakceptowania. Nie ma gotowych rozwiązań. Jest tylko zaproszenie do ich szukania.

*

[…]  bar-do jest w każdym z nas. Pojawia się w momencie zagubienia, momencie strachu, momencie paniki, momencie decyzji i momencie zmiany. Umieranie zdarza się również za życia. I również za życia mamy szansę narodzić się na nowo.

*

[…]   rysował spiralę — symbol człowieka i jego działań. Do czegokolwiek byśmy się zabrali, zawsze oddalamy się od siebie. Jeszcze trochę, a będziemy sadzić marchewki na Księżycu. A wystarczyłoby odrobinę bardziej zadbać o to, co naokoło nas. Zadbać, czyli zostawić w spokoju.

*

2 stycznia 2019 roku Auroson przysłał mi wiadomość: czasem czujesz się lepiej, czasem gorzej. Czasem masz wątpliwości, czasem pewność. Czasem jesteś sam, czasem z kimś. Ale życie płynie dalej, a ty ciągle poruszasz się naprzód. Innej drogi nie ma. Jedyne, co masz, to ścieżka. Nie wiem, czy to głęboka myśl. Ale poczułem się dobrze, kiedy zrozumiałem, że tak wygląda życie.
     Banalne, prawda
?

*

Jeśli pragniesz zmiany, pokonaj własny opór.

*

Fanou urodziła się po wojnie, nie doświadczyła faszyzmu, ale tak właśnie go sobie wyobrażała. Brutalną zabawę większości, która nie liczy się z niczym i nikim.

Katarzyna Boni, Auroville. Miasto z marzeń,
Agora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Podziękowania należą się również zwierzętom. To one zakorzeniały mnie w miejscach, które nie są domem, i uczyły miłości. Książka nie powstałaby w takiej formie bez pana Colonela Mustarda, indie doga pierwszej wody i —klasy, który zdecydowanie chadzał własnymi drogami. To on pokazał mi, że są rzeczy ważniejsze niż „projekt książka” – chociażby spacer do lasu w poszukiwaniu rajskiego ptaka. A Gucio w te krótkie chwile, które spędzał w moim warszawskim mieszkaniu, wyciągał mnie z pisarskiej samolubności. Był jak klepsydra, która mówi: „już czas na przerwę”.

*

[…]   słowa są umowne i […] to my nadajemy im znaczenie.

(tamże)

poniedziałek, sierpnia 17, 2020

3912. 230/366

     — nie zdarzyło ci się marzyć o bezludnej wyspie, bez tych wszystkich trosk i pro­ble­mów? — zapytał.

nie odpowiedziałam, że w moim przypadku ta wyspa — bez ludzi, bez trosk, bez bólu, bez kalectwa — nazywa się śmierć. zdarzyło mi się.

230/366

niedziela, sierpnia 16, 2020

3911. Jadalne piłki golfowe

Wyjęcie książki z książki w moim przypadku to nudna oczywistość, wyjęcie muzyki z książki to dla mnie zmysłowa rozkosz, ale po raz pierwszy z niekulinarnych literek pozyskałam jadalną roślinę wraz z przepisem na jej przyrządzenie.

W naszym kręgu kulturowym nie mówi się kabaczek, mówi się cukinia, hoduje się ją w Małej Danii, pilnuje, by nie urosła zbyt duża i pała­szuje na wiele różnych spo­so­bów, ale o istnieniu okrągłej, jadalnej odmiany dowiedziałam się w połowie stycznia tego roku. Podpuściłam Białego Kruka, trochę pogrzebaliśmy w internetach (nie: rond de Nice, tylko banalnie: okrągła cukinia) i nasiona do Małej Danii szły. Musiał tylko jeszcze minąć odpowiedni czas na poprawę warunków meteo­ro­lo­gicz­nych, na sianie, wzejście, rozwinięcie liści, kwitnięcie i owocowanie.

Istniało ryzyko, że Barnes zmyślił, ale nie. Pierwszą degustację mamy za sobą. Wczoraj na kolację, gdy chłód zwrócił nam chęć do życia, delektowaliśmy się delikatnym, subtelnym smakiem jagód rond de Nice. Pisznnne! To potrawa dla koneserów, dziś wieczorem robimy dogrywkę.

Właśnie niezwykle bujnie i swawolnie dojrzewają kabaczki. Hoduję odmia­nę zwaną rond de Nice. Osobiście wątpię, czy można ją dostać w Anglii, gdzie preferujecie te długie, kutasowate w kształcie odmiany […]. Tym­cza­sem rond de Nice, jak sama nazwa wskazuje, mają kształt kulisty. Zbiera się je, gdy są większe od piłki golfowej, ale mniejsze od piłki do te­ni­sa, po czym gotuje krótko na parze, przecina na pół, polewa kropelką masła, oprósza czarnym pieprzem i zażywa się rozkoszy podniebienia.

Julian Barnes, Pomówmy szczerze, przeł. Katarzyna Kasterka,
Świat Książki, Warszawa 2019.
(wyróżnienie oryginalne)


fot. Autor(ka) nie do ustalenia.
[te są za duże na kulinarną orgię]

3910. 229/366

staraj się popełniać jak najmniej błędów w życiu — bzdura!

nie ma czegoś takiego jak popełnianie błędów w życiu. pamiętaj: jedyny błąd popełniasz, mając przekonanie, że istnieje coś takiego jak błędy w życiu, ich popełnianiestaranie się, by nie…

229/366

Mumford & Sons, If I Say.

and if I say I love you,
then I love you

sobota, sierpnia 15, 2020

3909. 228/366

milczenie* to nie karmiąca cisza.

nieobecność* jest formą obecności.

a dusza w hamaku.

228/366

____________
* à propos niełatwych więzów krwi.

piątek, sierpnia 14, 2020

3908. Zielnik (XV)

Tę roślinę, nie tylko z nazwy, znam dzięki, nomen omen, Saxifradze. Wiedziałam, że mam. Nie pa­mię­ta­łam gdzie. Cierpliwie przetrząsnęłam to i owo. Po dwóch dniach szukania… znalazłam! I cieszę się jak dziecko. Już wiem, że mam to zdjęcie dokładnie od miesiąca — też na mnie czekało.

Ta-kwitnąca-wytrwałość uczy mnie konstruktywnego uporu i pogody ducha. Niezły, a jednocześnie prze­pięk­ny, z niej Nauczyciel.


fot. Saxifraga, fragment.

Profesora Saxifraga:
Saxifraga Caesia

Jabłoń:
(klik, klik…)
Skalnica seledynowa

3907. 227/366

granica. między słuchaj swojego ciała a folgowaniem sobie. cieniutka jest bardzo.

227/366

Lambchop, Is a Woman.

can you be sure
of anything you make
?

*

is a woman […]
more than it is
no more than it is

3906. Pogaduchy międzygatunkowe

Kudłata:
(kursuje za Białym Krukiem kuchnia–spiżarka,
spiżarka–kuchnia z maniakalnym uporem
i wiecznym labradorskim głodem w oczach
)

Biały Kruk:
Czemu mnie wąchasz?
Nie ma we mnie nic do jedzenia.

Jabłoń:
(zza ściany ryknęła śmiechem)

Kudłata:
(niezrażona tryska optymizmem, że
może jednak małe conieco… wysępi
)

środa, sierpnia 12, 2020

3905. 225/366

marzenia mieć — koniecznie te niemożliwe, z księżyca, nieracjonalne przynajmniej ciut. zwariowałaś? one mówią o tobie, mówią do ciebie — otwierają możliwości.

225/366

[suplement pikselowy: 26.08.2021]

3904. Oni

Nie ze swojego Miejsca Mocy, ale razem — Bliźniacza Liczba i Zalo łapią oddech. Tak bliscy, są blisko, a jednocześnie (fizycznie) boleśnie daleko.

Jest w tym zdjęciu coś… latarnia, skały, a może latarnia i skały? I gada do mnie każdy piksel: nie ustawaj! Przypomina o historiach, które za mną (dałaś radę, pamiętasz?), o tym, co jest teraz (jest dobrze!), o przyszłości — dasz radę!

Mogę tradycyjnie już napisać: pozostaję poruszona i tęskniąca — wyjątkowo mocno tęskniąca.


fot. Bliźniacza Liczba, fragment.

3903. Doczekanie

Długo czekały, choć od razu zrobiły na mnie piorunujące wrażenie — dzikie dzwonki. Poza pięk­nem, samym w sobie, są metaforą, jak nie ustawać (wbrew logice) i mieć dobre życie pomimo nie­ule­czal­nej choroby — jak? tak właśnie!

Czekały, bo wciąż mi czegoś było brak, by dom­knąć tymczasową całość. Dziś w nocy już wiedziałam: mam, przyszedł do mnie brakujący element! I jest.

Co im każe tam rosnąć […]?
Saxifraga
[…]  nie dość, że żyją wbrew logice,
to jeszcze są tak kolorowe


fot. Saxifraga, fragment.

[…]  kobieta spojrzała na niego i powiedziała: — Rumi mówi, że rana jest miejscem, przez które wstępuje w ciebie światło.
     
[…]
     Rumi go przekonał
. […] Spojrzała na niego, spojrzała w swoje obliczenia, głośno westchnęła. — Joseph Campbell powtarzał: „Kiedy spadasz — zanurkuj”. Już czas. Musisz się w końcu dowiedzieć, kim jesteś.

Katarzyna Boni, Auroville. Miasto z marzeń,
Agora, Warszawa 2020.

wtorek, sierpnia 11, 2020

3902. 224/366

wilegiatura, dzień czwarty. czytamy.
psy też są «niemożliwymi» osobami.

224/366

Niemniej nie znam żadnej pięknej rzeczy, która nie byłaby właśnie taka: obraz, rozkwitający kwiat, związek z drugą osobą — wszystko to jest przecież «niemożliwe».

*

Muszle, kamyki, lalki, liście, guziki, kwiaty, patyki, pla­sti­ko­we zwierzaki, łuski ryby, kryształy, pióra, wstążki, kości, mosiężne figurki, figurki szklane, maska demona, ości, ziarna, sztuczna szczęka.
     […]  Tysiące przedmiotów, którymi można wyrazić to, co dzieje się w duszy.

Katarzyna Boni, Auroville. Miasto z marzeń,
Agora, Warszawa 2020.

3901. ONE trzy

Gepardzica:
(zdjątko, nieprzypadkowo przez siebie zrobione, przysłała)

(fot. fragment)

Jabłoń:
Bierę te Anioły, bo
wspaniałe piersi majom.

Gepardzica:
W ogóle mamy fajne cycki!

Kaan:
(nie polemizuje z tym, co napisała Gepardzica,
odpowiada na drzewny zachwyt
)
Nie chcę cię rozczarować,
ale to są dłonie.

Jabłoń:
(znana bliskim z oślego uporu w każdej kwestii)
Piersi!!!

poniedziałek, sierpnia 10, 2020

3900. 223/366

nie ma dobrej prasy Syzyf i wiadomo dla­cze­go. ale na granicy snu zoba­czy­łam w nim człowieka wielkiej nadziei i wiary, który co dnia z determinacją robi swoje. bo liczy się droga, jak mówi inna piękna tradycja.

223/366

*

Gdzie popełnił błąd?
     
[…]
     Pozbierał fragmenty tamy i zaczął od nowa
.

Katarzyna Boni, Auroville. Miasto z marzeń, Agora, Warszawa 2020.

[suplement pikselowy: 12.08.2021]

3899. Prezentoczytanie

Jabłoń:
(wczoraj z uśmiechem od ucha do ucha
informuje Rodziciela, jednego z prezentodawców
)
Uprawiam prezentoczytanie.

Biały Kruk:
Nieważne, czym się bawią dzieci.
Ważne, żeby nie płakały.

*

     W Indiach wierzy się w to, że dźwięk podtrzymuje świat.
     
[…]
     W Indiach wierzy się w to, że życie żyje się po to, żeby zrozumieć.
     
[…]
     I nikogo tu nie obchodzi, w co wierzą inni. Przecież każda dusza ma swoją drogę
.

  Katarzyna Boni, Auroville. Miasto z marzeń,
Agora, Warszawa 2020.

[…]   czy naukowcy, zupełnie jak żony, też się (nigdy!) nie mylą? Wszak, jak donosi pewien użytkownik internetu, Ojciec_Mateusz53, którego kompetencje i wiarygodność są dodatkowo wzmocnione przez całkowitą anonimowość: „nauka nie jest nigdy niczym dobrym, bo wprowadza tylko zamieszanie, a de facto jest bardzo ograniczona i ułomna, więc nie warto się nią posługiwać”. No bo — wtóruje mu Marcin B. na LinkedInie: „w czasach, gdy poziom zaufania do wszelkich badań, rankingów, sondaży jest niski, komu należy ufać? Chyba tylko zdrowemu rozsądkowi”. Zresztą — uzupełnia Lubie_maslo1234 — „po co dowody naukowe – wystarczy się po znajomych rozejrzeć, w rodzinie popytać, po mieście pospacerować”. No to rozejrzyjmy się, pospacerujmy po mieście, dokładniej rzecz ujmując: po dziewiętnastowiecznym Wiedniu.

Janina Bąk, Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.

niedziela, sierpnia 09, 2020

3898. 222/366

kończy się tydzień przemocy. przemocy, której nadejścia w poniedziałek nawet nie przeczuwałam. niech jutro zacznie się lepszy dla nas czas, niech!

222/366

*

Kaan:
Od wczoraj myślę inaczej o strachu.
Bo ważniejsze od strachu jest
to, czego się boimy. Tak jak
od bólu istotniejsza jest choroba.

3897. Czytana tam (II)  // Trzecia z trzech

Czytana tam, musiała uleżeć się kilka dni. Fusy wrażeń musiały opaść. Ta książka mnie zdziwiła i nie zdziwiła wcale. Dziwiła podczas czytania — jak dobrze, że nie była to pierwsza przeze mnie czytana książka Autora. Nie zdziwiła wcale, gdy ją skończyłam i oddaliłam się od niej na kilkadziesiąt godzin.

Kilkudziesięciu godzin potrzebowałam, by zrozumieć mądrość, którą ta książka dla mnie kryła. Cały Autor!

     Czyta panienka książki?
     Tak.
     Proszę tego nie robić.
     Nie?
     Czy w tym domu widzi panienka jakieś książki?
     Nie, w rzeczy samej, jeśli się zastanowić, to nie.
     Właśnie. Nie ma książek.
     Dlaczego?
     Rodzina pokłada ufność w przedmiotach, w osobach i w sobie samych. Nie widzi potrzeby, by uciekać się do półśrodków
.

*

Nie śpieszyła się, czekała, aż właściwe gesty same nadejdą, pojawią się jak wspomnienia, niespójne, ale precyzyjne w każdym szczególe.

*

Łączyły ich pociąg do niedokończonych zdań, zamiłowanie do pewnego rodzaju światła i obojętność wobec ciasnoty umysłu.

*

[…]  ustąpiłem, gdy zrozumiałem, że zdania przemawiają do mnie, tylko jeśli pozwolę im swobodnie płynąć […].

*

[…]  kochać się to bez ustanku szukać takiej pozycji, w której można się stopić z drugą osobą, pozycji, która nie istnieje, ale istnieje szukanie, i sztuką jest wiedzieć, jak to robić.

*

Ciekawe, ile nocy trzeba spędzić, żeby stać się taką kobietą. I ile dni stracić. Lat. Dolała sobie wina. Raz się żyje.

*

Nawet wtedy, kiedy z pozoru uczą, jak być silnym i rezolutnym, a właściwie przede wszystkim wtedy, kiedy uczą siły i rezolutności, w rzeczywistości przekazują strach, bo wszystko, co według nich mocne i rezolutne, jest niczym innym jak ich lekarstwem na strach, często na pewien szczególny, określony strach.

*

Trudno przedrzeć się przez trzy lata milczenia i rozłąki. Wytworzyła się między nimi taka odległość, że Syn od dawna przestał być dla Panny młodej łatwo dostępną myślą, wspomnieniem czy uczuciem. Stał się miejscem. Enklawą skrytą w krajobrazie emocji, którą nie zawsze dało się odnaleźć. Często wyruszała, żeby do niej dotrzeć, lecz po drodze się gubiła. Łatwiej by jej było, gdyby dysponowała jakimś fizycznym pragnieniem, którego mogłaby się uchwycić i wspiąć po ścianach zapomnienia.

*

     Czego najbardziej panu brakuje?
     Oprócz snów?
     Oprócz snów.
     Snów na jawie.
     Wiele ich było?
     Tak.
     Zrealizował je pan?
     Tak
.

*

Idiotyzm, powinienem był wyrzucić wszystko, co kobieta, którą tak bardzo kochałem, pozostawiła, ale jak, skoro rozstanie jest jak zatonięcie statku, na wodzie pływa mnóstwo różnorakich rzeczy. Nie da się tak naprawdę wszystkiego sprzątnąć. Czegoś musisz się uchwycić, kiedy brakuje sił, by płynąć dalej.

*

[…]  kiedy zaprowadzasz ład na świecie, nie ty, lecz on decyduje, jak szybko się to stanie.

*

Przez cały czas patrzyłem na nią i szukałem w myślach nazwy na tę cienką powłoczkę, jaka pozostaje na kobietach, które kiedyś kochaliśmy, ale z którymi tak naprawdę się nie rozstaliśmy, nie nienawidziliśmy czy walczyliśmy, lecz zwyczajnie się oddaliliśmy. Nie powinno mnie to specjalnie obchodzić teraz, kiedy już na wszystko brakuje mi nazw, rzecz w tym, że z tą nazwą mam niewyrównane rachunki, bo umyka mi od lat.

*

Południe reorganizuje priorytety. Zmienia się podejście do problemów — rozwiązywanie ich nie jest pierwszą rzeczą, jaka przychodzi do głowy. Dlatego przez chwilę spacerowałem, potem usiadłem w porcie na niskim murku, a na koniec zacząłem obserwować przypływające i wypływające łodzie.

*

Dlatego teraz wiedziała, że nie ma wielu losów, lecz jest jedna historia, a jedynym dokładnym ruchem jest powtórka.

Alessandro Baricco, Panna młoda,
przeł. Lucyna Rodziewicz-Doktór,
Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2018.
(wyróżnienie własne)