niedziela, sierpnia 16, 2020

3911. Jadalne piłki golfowe

Wyjęcie książki z książki w moim przypadku to nudna oczywistość, wyjęcie muzyki z książki to dla mnie zmysłowa rozkosz, ale po raz pierwszy z niekulinarnych literek pozyskałam jadalną roślinę wraz z przepisem na jej przyrządzenie.

W naszym kręgu kulturowym nie mówi się kabaczek, mówi się cukinia, hoduje się ją w Małej Danii, pilnuje, by nie urosła zbyt duża i pała­szuje na wiele różnych spo­so­bów, ale o istnieniu okrągłej, jadalnej odmiany dowiedziałam się w połowie stycznia tego roku. Podpuściłam Białego Kruka, trochę pogrzebaliśmy w internetach (nie: rond de Nice, tylko banalnie: okrągła cukinia) i nasiona do Małej Danii szły. Musiał tylko jeszcze minąć odpowiedni czas na poprawę warunków meteo­ro­lo­gicz­nych, na sianie, wzejście, rozwinięcie liści, kwitnięcie i owocowanie.

Istniało ryzyko, że Barnes zmyślił, ale nie. Pierwszą degustację mamy za sobą. Wczoraj na kolację, gdy chłód zwrócił nam chęć do życia, delektowaliśmy się delikatnym, subtelnym smakiem jagód rond de Nice. Pisznnne! To potrawa dla koneserów, dziś wieczorem robimy dogrywkę.

Właśnie niezwykle bujnie i swawolnie dojrzewają kabaczki. Hoduję odmia­nę zwaną rond de Nice. Osobiście wątpię, czy można ją dostać w Anglii, gdzie preferujecie te długie, kutasowate w kształcie odmiany […]. Tym­cza­sem rond de Nice, jak sama nazwa wskazuje, mają kształt kulisty. Zbiera się je, gdy są większe od piłki golfowej, ale mniejsze od piłki do te­ni­sa, po czym gotuje krótko na parze, przecina na pół, polewa kropelką masła, oprósza czarnym pieprzem i zażywa się rozkoszy podniebienia.

Julian Barnes, Pomówmy szczerze, przeł. Katarzyna Kasterka,
Świat Książki, Warszawa 2019.
(wyróżnienie oryginalne)


fot. Autor(ka) nie do ustalenia.
[te są za duże na kulinarną orgię]

6 komentarzy:

  1. Heh, widzę tu aspekt botaniczny - jagody, no tak, wszak i ogórek i pomidor, i kabaczek to - z punktu widzenia botanicznego - jagody ;).
    U mnie od zawsze jadało się kabaczki, ale jako dziecko za nimi nie przepadałam. A i teraz wolę dynie (też jagody). A, są jeszcze patisony - te to dopiero mają kształty! :)
    Smacznego :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jagody… dowiedziałam się przy okazji pomidora i dynii. jesienne pomarańczowe jagódki ;)))

      patisony zawsze sprawiają na mnie wrażenie, że są z innego świata (koronkowego)

      Usuń
  2. Uśmiecham się na samą myśl o różnorodności barw i kształtów w tym jogodowym świecie, choć jednocześnie odczuwam smuteczek z nieuchronnie nadciagajacego końca lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak :))) jagody mnie bawią przede wszystkim wielkością (dynia jest boska i może jest dowodem na to, że wystarczy marzyć o wielkości). dynie ozdobne zachwycają mnie niezmiennie nie tylko kolorami, ale i wzorami.

      dla mnie pierwszy koniec lata następuje 21 czerwca, bo z każdym dniem przybywa nocy — nie chwalę się tym, by nie być posądzoną o defetyzm, ale brak śniegu zachwyca :))))

      Usuń
  3. Ale, koniec lata, to właśnie festiwal dyń i kabaczków! :)

    OdpowiedzUsuń