wtorek, sierpnia 18, 2020

(3899+15). Prezentoczytanie (II)

Jestem ibukocenową sknerą (dla sportu), ale to nie jest powód, dla którego bym sobie tej książki nie kupiła. Nie kupiłabym i już, bo po co mi ona. Dostałam ją od Orzeszka i Białego Kruka — pewnie przez kruczy wzgląd na piękno liczb. Książka-powrót-do-przeszłości — było miło, do śmiechu, ale po przeczytaniu całej trochę nie wiem, dla kogo ta książka powstała.

Hiperbol, metafor i porównań tony, za dużo, za długie i znów za dużo. Po raz pier­wszy w życiu chwilami byłam czło­wie­kiem całkowicie pozbawionym poczucia hu­mo­ru. Dzięki temu doświadczeniu już wiem, że łatwego życia takie ludzie nie mają i trochę rozumiem, dlaczego oni zwykle patrzą na mnie ka­te­go­rycz­nie spod kry­tycz­nych rzęs — słuszne oburzenie jest bardzo męczące.

A jednak wiem, dla kogo jest ta pluszowa książka (plusz jest w niej kilkanaście razy ważnym budulcem atmosfery/wrażenia). To powinna być lektura obowiązkowa dla płasko­ziemców i anty­szcze­pion­kow­ców oraz dla tych z tkliwą wiarą i bez­gra­ni­czny­mi uczuciami religijnymi. Tylko kto sprawdzi, czy przeczytali ze zrozumieniem?

Niestety, nie jest to książka dla tych, którzy czerpią informacje o świecie z fejsbuka — zbyt skomplikowana i wymagająca skupienia, mimo nienachalnych intelektualnie ilustracji, haha­szków prawie w każdym akapicie i arcy­plu­szo­wych przymiotników.

I już naprawdę na koniec zagadka (niespecjalnie skomplikowana): dlaczego w krzy­żów­kę na pewno nie można było wpisać hasła Sosnowiec, a Bytom i owszem?

Gorzej być nie może — tak właśnie sobie myślę, że gorzej być nie może, ale to nigdy nie jest prawda.

Jest to też dyscyplina [statystyka] dość smutna w tym sensie, że gdyby była psem, to najpewniej takim łaciatym kundelkiem o wielkości konia, którego wszyscy się boją, a który po prostu bardzo chce być kochany. Nie no, serio, nie bójcie się, po prostu spróbujcie go oswoić.

Słuchajcie, ja zawsze mówiłam, że w życiu poprzeczkę należy sobie zawieszać wysoko, bo wtedy, przechodząc pod nią, nie trzeba się schylać.

[…]   ignorowanie dobiegającego ze świata nauki głosu rozsądku jest powszechną praktyką.
     Dlatego też rosnące statystyki odmowy szczepień mnie martwią, ale nie dziwią — tam, gdzie w grę wchodzą emocje, pierwszym zakładnikiem bardzo często stają się fakty. Wiele doniesień naukowych nie wymaga zaawansowanej wiedzy matematycznej czy specjalistycznej. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w erze dostępu do bibliotek, wykładów otwartych i internetu edukacja nie jest droga. Ale gdy jej brakuje, to mamy do czynienia z sytuacją taką jak obecnie: w XXI wieku 29% zgonów dzieci do lat pięciu jest wywołanych przez choroby, na które znamy szczepionki
(WHO 2014).

Słuchajcie, nie ma tylu wykrzykników na tym świecie, by wyrazić moją stanowczość — korelacja nigdy nie jest równoznaczna ze związkiem przyczynowo-skut­ko­wym!!! Nigdy.

     Panie doktorze, czy to HTML?
     Spójrzmy na przykład na wspomniane już wcześniej i głośne swego czasu badanie, które wykazało, że co dziewiąty Amerykanin myśli, że HTML to choroba weneryczna, he, he, he. To zawsze radość, gdy okazuje się, że 11% populacji to ludzie głupsi od nas, nawet jeśli w ostatniej krzyżówce, którą rozwiązywaliśmy, w odpowiedzi na hasło „graniczy z Polską” wpisaliśmy „Sosnowiec”.


A łącznie to w tej sondzie wypowiedziało się 143% naszego narodu, więc jeśli jesteście tymi ludźmi, którzy w czasie lekcji matematyki byli zajęci zlizywaniem lukru z wszystkich pączków w pobliskiej cukierni, to już tłumaczę: 143% to całkiem dużo.

[…]   trudno porównywać Harvard, jedną z najlepszych i najbogatszych uczelni na świecie, o rocznym budżecie od 32 do 38 miliardów dolarów (zależnie od źródła), z Kabul Medical University w Afganistanie, który najpewniej przegrywa z Harvardem na wielu frontach (na przykład liczby stypendystów czy oferty kursów), niemniej jest jednym z niewielu uniwersytetów w swoim kraju, które umożliwiają kobietom bezpieczną edukację wyższą dzięki wprowadzeniu udogodnień, takich jak żeńskie łazienki (tak jest, nie we wszystkich krajach świata jest to oczywiste!) lub autobusy bezpiecznie dowożące studentki na uczelnię. I nawet jeśli ten uniwersytet nie może się pochwalić laureatką czy laureatem Nagrody Nobla, to nie da się przecenić jego roli w zapewnianiu równego dostępu do edukacji.

[…]   przychodzi rozkład t-Studenta do lekarza, a lekarz mówi: „Ale proszę mi się tutaj rozłożyć normalnie” […].

[…]   wchodzi całka oznaczona do pociągu, a to nie jej przedział.

Wiecie, co jeszcze jest złego w stwierdzeniu o spacerze, psie i trzech nogach, oprócz tego, że wszystko? To, że w tym stwierdzeniu słowo „statystycznie” jest tożsame ze „średnio”, w domyśle zaś — ze średnią arytmetyczną […]. A statystyka i średnia mają się do siebie jak kwadrat do prostokąta — każde liczenie średniej jest działaniem statystycznym, ale nie każde działanie statystyczne musi być liczeniem średniej. Jest nawet gorzej — nie zawsze tę średnią w ogóle powinniśmy liczyć.

[…]   średnia arytmetyczna to taki sprzedajny labrador miar tendencji centralnych, czyli niby miły, niegroźny, wszyscy go lubią, ale tak naprawdę szalenie łatwo daje się zmanipulować kiełbasą wartości skrajnych.

Jako ludzie jesteśmy maszynami do postrzegania wzorców. W naturze i w życiu społecznym. Nie znosimy niepewności. Wolimy założyć, że A powoduje B, ponieważ najpierw było A, a potem zdarzyło się B. Ta obserwacja bywa nawet trafna. No właśnie. Bywa, a nie jest.

Chodzi o to, żeby chcieć widzieć świat takim, jaki jest. A nie takim, jaki chcielibyśmy, żeby był.

Janina Bąk, Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla?, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Jesteśmy ślepi na własną ślepotę.
Niewiele wiemy o tym, jak mało wiemy.
Nie mamy predyspozycji, aby
wiedzieć, jak mało wiemy
.

Daniel Kahneman
(ur. 1934)

Odwołanie do natury to argument lub retoryczna zagrywka, w której zjawisko lub rzecz opisuje się jako pożądane, ponieważ jest naturalne. Analogicznie: niepożądane jest to, co nienaturalne. Przy czym naturalne jest wszystko to, co w mniemaniu argumentującego pochodzi od natury. A nienaturalne (ergo złe) jest to, co stworzył człowiek. Argumentu tego używa się często w dyskusjach na temat homoseksualizmu, ekologii, medycyny, wegetarianizmu, feminizmu czy fizyki.
     Jest to argument o tyle chybiony, że nie bierze pod uwagę tego, że wiele przywilejów, którymi cieszymy się współcześnie, wynika właśnie z „nienaturalnej” działalności człowieka
.

Dla mnie naukowy sposób myślenia o świecie oznacza, że nigdy nie jest się niczego stuprocentowo pewnym. Nauka zaczyna się od wątpliwości i one tak naprawdę nigdy się nie kończą. To dobrze, że możemy otwarcie dyskutować o tym, że nasze metody mogą być obarczone błędem, a także szukać rozwiązań tego problemu. To dobrze, że wciąż weryfikujemy wszystko, co wiemy, i nigdy nie jesteśmy pewni. To nawyk, który powinniśmy w sobie wyrobić i pielęgnować go czule niczym rzeżuchę, którą w podstawówce własnoręcznie zasadziliśmy na wacie.

Zawsze tłumaczę moim studentom, że gdy cokolwiek liczą, to muszą pomyśleć o dwóch rzeczach: po pierwsze, czy dany wynik ma sens, po drugie, co im ta informacja daje. Szalenie ważne jest to, by o tych naszych danych i wnioskach pomyśleć, podejść do nich z rozsądkiem.

(tamże)

4 komentarze:

  1. Ciekawa jestem ilu z nich kieruje się tymi zaleceniami? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale suspencik :))), bo ja tu teraz z ciekawości umieram, co kryje się pod tymi zaleceniami. napiszesz, co miałaś na myśli?

      Usuń
  2. Nie dam Ci umierać :-). Piszę:-). Zalecenie pewnie nie jest najlepiej dobranym słowem. Niemniej nie w tym rzecz. To mnie ciekawość zjada na ile studenci są otwarci na sugestie wykładowcy i na ile mają ochotę kierować się zdrowym rozsądkiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za info.

      ha, ha! a jak myślisz? zdrowy rozsądek to chyba nie w tym wieku ;))))) kamieniem nie rzucę, nie byłam rozsądna.

      + moc serdeczności, .d.

      Usuń