niedziela, grudnia 23, 2012

633. Mleczna Droga Świąt

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Między wieloma Gwiazdkami. Chleb krytyką smarowany co dnia. Może miała hartować. Mobilizować, by starać się nie ustawać, być lepszym i coraz lepszym. By umieć. Radzić sobie. Stać się kimś. Uodpornić organizm na porażki. A gdy te przyjdą zmienić. Poprawić. Ulepszyć. Osiągnąć. Spełnić oczekiwania. Maksymalizować. Niedościgniony ideał gonić. Kto wie, może wtedy?

*

Na chwilę przed moją 40. Gwiazdką w życiu, w przerwie przed ostatnimi zajęciami w tym roku kalendarzowym na kawie byłam. Przez okno od samej ziemi do samego nieba na opustoszałe ulice stolicy patrzyłam. W fotelu ja między świąteczną ziemią a niebem bez obsesyjno-kompulsywnej potrzeby naprawiania świata. Zatrzymałam się, by po prostu cieszyć się świątecznie życiem. To będzie najlepsza Gwiazdka w moim życiu...

Carol of the Bells.

632. X Miss

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Pracuję jeszcze. Ostatnie dwa dni w tym roku.

W Bibliotece mojej pierwszej pracy można spotkać taką niebywałą Piękność. W rankingu choinek ma u mnie niekwestionowane miejsce pierwsze.

Mam ogromną przyjemność przedstawić Państwu:

Miss Świata 2012
Miss Universe 2012
Miss Galaktyki 2012

fot. Bartek Skrzypiec

piątek, grudnia 21, 2012

631. Pastereczki wychodne

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

(w korytarzu Przytuliska stopy w buty próbują trafić,
Heniutkę rozpiera szczęście perspektywą spaceru karmione
)

Sadownik:
(do Heni)
Żeby sprawa była jasna, Sierściu,
twoja Pańcia wcale z tobą nie idzie.

Jabłoń:
Tak, Heniu, teraz Pan jest twoim Pasterzem.

(wyszli; Henia z Panem na spacer,
Jabłoń na pogaduchy przy kawie
)

*

(po kilku godzinach, gdy Jabłoń w wersji Pastereczka 1.0 wróciła do domu)

Jabłoń:
(do Sadownika słodkim, wypoczętym głosem)
Wiesz, uwielbiam wracać do domu z pogaduch,
taka stęskniona Ciebie.

Sadownik:
I dobrze, że tęskniłaś. Źle by było, gdybyś na tej kawie
nic nie robiła, tylko odpoczywała.

czwartek, grudnia 20, 2012

630. Dzień przed końcem świata

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Patrzyła na mnie raz. Powiedziałam jej nie. Po kilku miesiącach znów stanęła przed moimi oczami. Trafiła na mój smutny czas. Odwróciłam się do niej plecami. Potem było trzecie, czwarte spotkanie. Za każdym razem odchodziłam mając pewność, że kiedyś powiem tak, ale na ów moment — ze strachu, że się rozsypię na drobne kawałki — mówiłam nie. Na początku grudnia, gdy była u nas Bliźniacza Liczba, po raz piąty mignęła mi przed oczami. Była uparta wystarczająco. Poddałam się. Może przyszedł już czas na tak. W poczet pakietu świątecznego ją wciągnęłam. Dwa dni temu dotarło do mnie, że mało świąteczna jest. Wyjęłam ze stosiku. Przeczytałam. Wstrząsnęła mną, tak jak planowała. Pierwsza z Trylogii pozostawiła pytania, na które nie można znaleźć odpowiedzi. Dziś ważne dla mnie są nie tylko literki, ale Twarze Bohaterów reportaży — Ocalonych, dla których koniec wielu światów miał już miejsce, nie muszą czekać do jutra.

Kroję chleb... po tej książce wyostrza się zmysł bogactwa i wylicza:
jestem...
Sadownik jest...
Henia jest...
To będą niezwykłe święta, bo będą. Tak po prostu będą.

***

[Sylvie Umubyeyi, lat 34*]
Nie, wojna nie odebrała mi spokoju ducha. Mam niesłychane szczęście, bowiem są ludzie, którzy zrobili wszystko, co mogli, by uniknąć maczet, a jednak zostali zabici. Ja jeszcze żyję. Skoro mam tę szansę, chcę, by przyjemność rodziła się w spokojnym rytmie, który mi odpowiada, ani za wolnym, ani zawrotnie szybkim. Patrzę, jak czas upływa, nie uganiam się za nim, jednak nie pozwalam mu przeciekać przez palce bez słowa.

[Claudine Kayitesi, lat 21*]
Hutu mówili też, że mamy za dużo krów; to nie była prawda. Moi rodzice nie hodowali krów. Nasi sąsiedzi nie mieli krów, a była to liczna rodzina i mieli wiele potrzeb. Krowy czekają na targu na klienta z pieniędzmi, który zechce je kupić. Prawda jest taka, że Hutu nie lubią krów. Gdy Tutsi ujrzy stado krów w zagajniku, widzi wielkie szczęście. Gdy Hutu zobaczy krowy, widzi tylko kopyta i szkody.

[Innocent Rwililiza, lat 38*]
(...) Myślałem: „Skoro masz umrzeć, musisz spróbować przeżyć choć dwa czy trzy dni dłużej”. Właśnie dlatego się rozłączyliśmy.
Lecz jest też inny powód naszego rozstania, trudniejszy do wyjaśnienia; muszę o tym powiedzieć. Tak. Kiedy w jakiejś rodzinie wszyscy mają umrzeć, kiedy nie możesz nic zrobić, żeby ocalić żonę czy ulżyć jej cierpieniom, tak samo jak ona, lepiej jest pójść i dać się zabić gdzie indziej. Powiem to trochę jaśniej. Jeśli nie umrzesz pierwszy, jeśli będziesz słyszał krzyki twojego ojca, matki, żony albo dziecka i nie będziesz mógł ruszyć ręką, żeby ich ocalić czy choćby sprawić, by mieli lżejszą śmierć, umrzesz sam, w poplątaniu uczuć, które łączyły was w dobrych czasach, ponieważ będziesz czuł się zbyt winny w sytuacji, która cię przerasta. W ostatniej chwili ogarnie cię straszne uczucie wstydu i przeważy nad miłością, wiernością i wszystkimi tego typu uczuciami. Na granicy istnienia odbiorą ci nawet wspomnienia dobrych chwil, które przecież życie ci dało. Oto dlaczego pomyślałem: może to lepiej, że zostaniemy ścięci z dala od swoich oczu.

*

Na całym świecie, czy jesteś biały, czy czarny, z Bieguna Północnego czy z dżungli, nie wywołujesz zaraźliwego uczucia zażenowania. Tu w Rwandzie, być Hutu czy Tutsi to cała historia. Na targu Hutu rozpoznaje ludzi Tutsi z odległości pięćdziesięciu metrów i vice versa, ale stwierdzenie, że istnieje różnica, jest tematem tabu, nawet między nami. Ludobójstwo zmieni życie wielu pokoleń Rwandyjczyków, a jednak wciąż nie wspomina się o nim w szkolnych podręcznikach. Nigdy nie czujemy się swobodnie, mówiąc o tych niuansach. Przynależność etniczna do pewnego stopnia przypomina AIDS, im mniej się o niej mówi, tym więcej czyni spustoszeń.

Jean Hatzfeld, Nagość życia. Opowieści z bagien Rwandy,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011.

_________________________
* wiek Ocalonych w roku 1999. Autor fotografii: Raymond Depardon.
(wykorzystano fragmenty fotografii).

wtorek, grudnia 18, 2012

629. Hmmmmm na cześć Miłości

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Hmmmmm. Napisała Wanilijka w komentarzu.
Trybiki maszyny myślącej ruszyły kontemplować. Hmmmmm.

Miłość. Znormalizowana. Matczyna/Ojcowska. Małżeńska. Partnerska. Do Ojczyzny. Skrywana. Własna. Nazwana. O tak! To najważniejsze. Etykieta daje poczucie kontroli. Określa granice. Definiuje normy. Pozwala poczuć się bezpieczniej. Hmmmmm.

Mówią: pieniądze leżą na ulicy. Od kilku dni kołacze mi się po głowie analogiczne stwierdzenie: miłość leży na ulicy. By ją podnieść, trzeba choć przez ułamek sekundy, ujrzeć w drugiej Osobie Człowieka, Potencjał, Marzenia i Serce. Stracimy kontrolę. Granice nowe będzie trzeba określić. Normy zdefiniować. Nie będzie ani trochę bezpieczniej, ale będziemy czuć, że żyjemy. Dlaczego tak rzadko sobie na to pozwalamy? Hmmmmm.

poniedziałek, grudnia 17, 2012

628. Niedzielne łupy

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

W weekend byłam w Przytulisku gościem, ale za to łup późnym wieczorem przytargałam:

*

Gośćmi w Lesie byli wczoraj Sadownik z Heniutką. Ukochany Student sfotografował Zimę. Użebrałam, by pozwolił zachować Jej stan ducha od zapomnienia:

fot. Sadownik

sobota, grudnia 15, 2012

627. Wspaniałą, Wspaniałym, po prostu bądź!

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Asystowałam na Polityce Relacji. Przyniosłam do domu szczegół, detal, jedno zdanie — małą różnicę, która czyni wielką różnicę:

piątek, grudnia 14, 2012

626. Magia Życia, Magia Chwili

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Uzgodniona rzeczywistość. Spotkaliśmy się pięć lat temu. W bardzo jasno określonych okolicznościach. Imię. Nazwisko. Sztywne role. Imię. Nazwisko. Jednoznacznie zdefiniowane oczekiwania. Oboje wywiązaliśmy się z umowy. Koniec!

Poziom snu. Gdy Coni The Wind przekraczał próg pomieszczenia, nie wchodził tylko człowiek. Wchodził nastrój. Atmosfera się zmieniała. Bił od Niego wieczny, prastary, dobry spokój. We mnie przyjemne, nieznane, jeśli chodzi o natężenie, uczucie. Życzliwości? Wiary w człowieka? Pewności, że znamy się od zawsze? Nie rozumiałam i nie miałam potrzeby rozumieć. Zachowałam w sobie to niebywałe doświadczenie. A może wiedzieliśmy o sobie wzajemnie coś, czego do dziś nie umiem i nie mam potrzeby wyrażać słowami? To było w drobnych gestach i w pauzach po wybrzmiałych kropkach na końcu zdań. Spotkaliśmy się na krótką chwilę.

Spotkaliśmy się wczoraj. Na kawie. Początek?

Coni The Wind. Spotkaliśmy się na krótką chwilę.


Coni The Wind

środa, grudnia 12, 2012

625. Fatal Error

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Nek zadzwonił. Diagnozę postawił: ty masz tutaj error, wiesz? Wykład o frendach zrobił. Ma rację chłop. Jak zwykle.

     — Tak! Pewnie, że chcę! Ale posłuchaj: jak byś mnie jeszcze kiedyś szukał, masz szukać tam, gdzie jestem, w przeciwnym razie to nie ma sensu.
     — Tak, to oczywiste — odpowiedział Pettson. — Nie przyszło mi to do głowy.

Sven Nordqvist, Niezwykły Święty Mikołaj,
Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2012.

Nek zadzwonił. Diagnozę... Wykład... Ma rację... Jak zwykle.
— Tak, to oczywiste — Jak cudnie, że jest! — przyszło mi do głowy.

wtorek, grudnia 11, 2012

(622+2). Sprzed Ery Wiedźmana

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

(w niedzielę po 10 godzinach w lekko licząc –10° C
Stado w samochodzie wraca z zawodów treningowych OBI
)

Jabłoń:
Dziękuję Ci. To było dla mnie bardzo ważne.

Sadownik:
(cisza)

Jabłoń:
(po chwili)
Czemu nic nie mówisz?

Sadownik:
A co mam powiedzieć?

Jabłoń:
No wiesz, na przykład, że polecasz się na przyszłość...

Sadownik:
Najpierw muszę odmarznąć.

(622+1). Errata

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Sadownik:
Hexes?

Jabłoń:
Nooo!

Sadownik:
A ja?

Jabłoń:
To kim chcesz być?

Sadownik:
Wiedźmanem.

Jabłoń:
OK. Dwie Wiedźmy i Wiedźman! Super!

(621+1). Pies, nie UFO

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Odmarzamy wspominając. Miniony czwartek. Pierwszy nasz trening na hali. Latającego, bajkowego prosiaczka uchwycił Sadowniczy obiektyw:

Kto to słyszał, by w Mikołajki było –10° C!

*

Wspominamy odmarzając. Sobotni wieczorny trening z Falowcami. Niedzielne zawody treningowe zorganizowane przez Altówki. Heniutka mnie zadziwiła. Wyzerowała pewniaki. Zdobyła maksa w ćwiczeniu, którego się najbardziej bałam. Dziwnie dziwne... Poniżej najdłuższa minuta niedzieli, podczas której miałam czas pomyśleć: czyż nie jest pięknym, że mogę przejść samodzielnie dwadzieścia metrów? że mogę stać i liczyć oddechy? że mogę cieszyć się dniem, chwilą, bezruchem?

Do stycznia mamy sporo pracy, ale na cześć Falowców i Altówek, używając ich barw flagowych, mogę śmiało powiedzieć, że odeszły pierwsze „wody płodowe” drużyny Hexes (tłum. Wiedźmy Dwie):

piątek, grudnia 07, 2012

620. Rajd Świętego Mikołaja przy kawie

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Biorąc pod uwagę polską polityczną poprawność przegapiłam już swoje pełne czterdzieści lat bycia człowiekiem. Szkoda. Dziś pomyślałam, że czterdzieści lat temu byłam sprawcą — Orzeszek, w wersji błogosławionej, zarzygiwała kończący się dla niej znany świat — z wdziękiem udawałam fasolkę niesioną falami wód płodowych.

Byłam już. Czy czułam, że każda chwila przybliża mnie do setek radykalnych zmian w moim życiu, które nie będą pytać, czy ich chcę? Czy miałam zaufanie do życia? Czy wiedziałam coś na temat siebie, ludzi, świata, sensu życia?

Jestem już. Tak długo i jednocześnie tak krótko. Znów jestem sprawcą — duże pytania dziś sobie zadaję. Kim jestem? Czy mam zaufanie do życia? Czy chcę odkryć na nowo siebie, ludzi i świat? Czy gotowa jestem porzucić stare, już nie tak dobre, definicje? Czy odnajdę siebie za każdym razem, gdy się zgubię?

***

Odebrałam w końcu świeżego Nordqvista. Nietypowy, bo zamiast dwudziestu ośmiu stron, ma ich aż 139. Uwielbiam grudzień i ten przedświąteczny czas, który dla mnie jest Wysokoświątecznym Czasem, bo wszystko jeszcze przed nami, nawet jeśli świeży Findus i Pettson już za mną.

     — Co robisz?
     — Pomagam ci — odpowiedział Findus. — Czego szukasz?

     — Ja wcale nie szukam — odrzekł Pettson. Nie chciał wyjaśniać dokładniej, więc wrócił do oglądania korytarza i rozmyślań.
     — A czego wcale nie szukasz? — nie dawał za wygraną Findus.
     — Niczego — odpowiedział Pettson.
     — Jest za kaloszami.

     — Co?
     — Nic — odrzekł Findus. — Nic leży za kaloszami.
     — To dobrze — odpowiedział Pettson nieco zdezorientowany. — Dobrze wiedzieć na wypadek, gdybym kiedyś nie musiał szukać niczego.

*

     — Pettson! Pomocy!
     — Co się stało?
     — Pomocy! — wołał Findus. — Schowałem się i nie mogę się znaleźć!
     Pettson uśmiechnął się, znał dobrze zabawę w chowanego. Wszedł na strych i zaczął szukać, cały czas mówiąc:
     — Ach, więc znów zapodziałeś gdzieś samego siebie i nie wiesz gdzie? Tutaj cię nie ma, tu też nie. Oj, chyba zgubiłeś się na dobre!

Sven Nordqvist, Niezwykły Święty Mikołaj,
Wydawnictwo Media Rodzina, Poznań 2012.
(skreślenie własne)

czwartek, grudnia 06, 2012

619. Magiczny Grudzień

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Nosiłam się z tym zamiarem od miesięcy. Zmiany, zmiany i zmiany, które szaleją w moim życiu od dwóch tygodni, sprawiły, że zamiar w czyn wczoraj przekułam. Poszłam. Dwie godziny trwał lot do Paryża i z powrotem. Fryzjer-Mężczyzna jest moim nowym życiowym odkryciem. Jak On się bawił! Po jego dłoniach i nożyczkach pozostały mi równiutko przycięte, zachwycające włosy i pewność, że nikt nigdy nie obciął mi ich tak pięknie. Za kwartał nie będzie mowy o parytecie. Pójdę do bardzo konkretnego Fryzjera.

*

Na skutek nawału zmian, obwołałam grudzień miesiącem książek dla dzieci. W majestacie prawa wyjęłam te ukochane. Większość z nich poznałam już jako niedziecko. Sycę oczy ilustracjami, karmię duszę słowami pełnymi zachwytu nad światem, pełnymi wiary w siły, które w nas dopiero pączkują. Potrzebuję tego niczym dziecko. Dziś, bez najmniejszych krępacji, tramwajem jechał ze mną Paddington.

Jakie książki dla dzieci wciąż kochacie?

poniedziałek, grudnia 03, 2012

niedziela, grudnia 02, 2012

617. O studiowaniu

// po-superwizyjna perełka:
     — co studiujesz?
     — psychologię zorientowaną na proces.

*

[wróć!]
     — co studiujesz?
     — uczę się widzieć zamiast wiedzieć.