niedziela, grudnia 31, 2017

2709. Raport śnieżny

Co ma wspólnego pies z deszczem, a kot ze śniegiem? Podobnie jak z psem i kotem (tu), rzecz ma się z deszczem i śniegiem:

gdy pada deszcz, słychać;
gdy pada śnieg, nie słychać.

Dotarło to do mnie, gdy z samego rana jechaliśmy do lasu wybiegać Stado — deszcz dzwonił o szybę samochodu. Zamykamy rok. Bez śniegu.

sobota, grudnia 30, 2017

2708. Nieoczekiwane prezenty

od Chłopca o pięknym imieniu dla Heniutki.


od Kaan dla Jabłoni.


od Wspaniałej Dziewczynki dla Sadownika i Drzewka — został pożarty i tyle z niego zostało…

2707. Urobek świąteczny

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wyobraź sobie pustą dużą salę z ogromnym oknem zamiast jednej ze ścian; salę wypełnioną kilkunastoma fotelami. Wchodzisz do niej jako pierwsza osoba i wiesz, że przez dłuższy czas będziesz tam sama. Jak aranżujesz przestrzeń? W której części sali chcesz usiąść, stać, a może położyć się na drewnianej podłodze? Wybierz, ale nie śpiesz się. Które inne miejsca też wchodzą w rachubę? Których nie bierzesz w ogóle pod uwagę? Co jest dla Ciebie ważne, co chcesz uwzględnić, decydując, jak spędzisz kolejne kwadranse w tej sali?

Wyobraź sobie pustą dużą salę z ogromnym oknem zamiast jednej ze ścian; salę wypełnioną kilkunastoma fotelami. Wchodzisz i widzisz, że znajduje się w niej już kilka nieznanych Ci osób. Byli tu wcześniej i wybrali swoje miejsca. Znów, gdzie chcesz usiąść, stać, a może położyć się? W jaki sposób ludzie, będący w tej sali, mają wpływ na Twoją decyzję? Dokonaj wyboru, ale nie śpiesz się. Co było ważne, co uwzględniłaś, decydując o miejscu, które zajęłaś? Rozgość się w nim, rozejrzyj wokół siebie. Którzy ludzie przykuwają Twoją uwagę? Których prawie nie zauważasz, choć wiesz, że są?

Wyobraź sobie pustą dużą salę z ogromnym oknem zamiast jednej ze ścian; salę, w której nie ma foteli. Są ludzie, których nie znasz. Rozejrzyj się, znajdź swoje miejsce — co zadecyduje o Twoim wyborze? Nie śpiesz się. Gdy już wybierzesz, rozejrzyj się. Czy jest ktoś, kto przykuwa Twoją uwagę? Jakie wspomnienia lub nadzieje budzi? Zauważ, że nie każdy w tej sali jest osobą, z którą chcesz wejść w kontakt. Ten mężczyzna w czerwonym płaszczu? Ta kobieta z czerwonymi paznokciami u pięknych dłoni? Chłopiec z czerwonym sznureczkiem? Dziewczynka z czerwonym helikopterem? Tamta para w czerwonych rękawiczkach?

Jest oczywiste, że nie w każdym miejscu będziesz chciała usiąść, stać czy leżeć, ale dużo mniej oczywiste jest, że są ludzie, którzy może i więzami krwi połączeni, a zupełnie Ci z nimi nie po drodze. Dlaczego miałoby być inaczej?

*

Są ludzie, którzy wystawili mnie za burtę. To miejsce w wewnętrznym świecie, odkryte po kilkudziesięciu latach, w którym nie ma już złości, żalu, a jest wdzięczność, że to zrobili — w ten sposób zwrócili mi moją wolność. To miejsce, w którym rodzi się świadomość, że ja też wielu ludziom powiedziałam „nie”. To miejsce, w którym widzisz, że wystawiałaś za burtę również siebie, stawiając zbyt wysoko poprzeczkę, nie bardzo rozumiejąc dlaczego. A gdy to wszystko już wiesz, co to zmienia? — zapytałam siebie. — Bo, wiesz, jutro jest nowy dzień.

Dużo nauczył mnie świąteczny i poświąteczny czas w tym roku.
Wszystko zaczęło się od uczucia ulgi i spokoju.
A wokół intensywnie śmigały zdania zaczynające się od imion tych,
którzy za burtę mnie wystawili. Dziękuję.

czwartek, grudnia 28, 2017

(2705+1). Naturalna konsekwencja życia i czytania

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Autor zachwycił mnie… czym?… między innymi precyzją wypowiedzi. Niebywałej sprawności umysłowej nie miałam dość. Klik, klik. Książki, którą chciałabym przeczytać, zdobyć się nie da, ale była ta — przez rzekę prowadząca.

Pamiętam moje wyobrażenie o sensie życia, ciele, sprawności, które miałam dwadzieścia lat temu. Z dzisiejszej perspektywy jedne mnie śmieszą, drugie nie mieszczą się w głowie — czyżby wszystkie były przywilejem młodości, która przewidzieć nie mogła, co stanie się faktem?

Ta książka konfrontuje z różnymi wyobrażeniami, pytaniami, odpowiedziami. Konfrontuje mądrze — błyskotliwość Autora do ostatniego zdania nienaruszona chorobą. Kontaktuje z pragnieniami i urealnia skończoność naszych dni.

[Carol Blue, Posłowie] Wszystko było tak, jak być powinno, poza tym, że nie było. Żyliśmy w dwóch światach. Ten stary, który nigdy wcześniej nie wydawał się tak piękny, jeszcze nie znikł; a nowy, o którym nie mieliśmy żadnego pojęcia i tylko napawał nas strachem, jeszcze się nie wyłonił.

*

Ratownicy, którzy przybyli w wielkim pośpiechu, potraktowali mnie z niebywałą uprzejmością i profesjonalizmem. Długo się zastanawiałem, na co im potrzebne te wysokie buty, kaski i tyle ciężkiego sprzętu, ale teraz, kiedy wspominam całe to zajście, kojarzy mi się ono z bardzo łagodną, choć stanowczą deportacją, jakby wywożono mnie z krainy zdrowia przez nieprzyjazną granicę, za którą zaczyna się terytorium choroby. Po kilku godzinach odprawy na posterunku granicznym, kiedy to wykonano sporo doraźnych badań mojego serca i płuc, lekarze pokazali mi komplet pocztówek z mojego wnętrza i oznajmili, że najbliższa przesiadka w tej podróży czeka mnie u onkologa. Na kliszach prześwietleń spoczywał jakiś cień.

*

Na idiotyczne pytanie „Dlaczego ja?” wszechświat ledwie zadaje sobie trud, by odpowiedzieć: „A dlaczego nie?”.

*

[…] skłaniam się ku wielkiemu Wolterowi, który nagabywany na łożu śmierci, by wyrzekł się diabła, wymamrotał, że to nie czas na robienie sobie wrogów.
     Duński fizyk i noblista Niels Bohr zawiesił kiedyś nad drzwiami podkowę. Zbulwersowani przyjaciele zaprotestowali, że przecież on nie wierzy w tak żenujące zabobony.
     — Ani trochę — potwierdził Bohr z zimną krwią. — Ale to podobno działa, czy się w to wierzy, czy nie
.

*

Powszechnie się przyjmuje, że pytanie „Jak się czujesz?” nie nakłada na ciebie obowiązku udzielenia wyczerpującej lub szczerej odpowiedzi. Toteż gdy ktoś mi je teraz zadaje, zazwyczaj mówię coś zagadkowego w rodzaju „Trochę za wcześnie, by to stwierdzić”. (A jeśli zainteresowanie moim samopoczuciem przejawia wspaniały personel kliniki onkologicznej, czasem posuwam się nawet do tego, by odrzec: „Chyba mam dzisiaj raka”.) […] Nie ma nic zabawnego w uświadomieniu sobie nagiej prawdy materializmu, że nie mam ciała, lecz jestem ciałem.

*

Odwaga? Ha! Zostaw ją sobie na walkę, przed którą nie będziesz mógł uciec.

*

To chyba przejaw miłosierdzia, że bólu nie da się opisać z pamięci. Nie sposób też przed nim ostrzec.

*

Jak dotąd trwam w postanowieniu, by przyjmować wszystko, czym zarzuci mnie choroba, i zachować wojowniczą postawę, nawet mając na względzie nieuchronny koniec. Powtarzam, to nic ponad to, co ma do przejścia zdrowy człowiek, tylko że w zwolnionym tempie. Taki jest nasz wspólny los.

*

A do tego te zwykłe określenia, jak „data ważności”… czy przeżyję moją kartę kredytową? Moje prawo jazdy? Ludzie mówią: „Przyjeżdżam w piątek, zastanę cię?”. Co za pytanie!

*

Ciało zamienia się z niezawodnego przyjaciela w kogoś obojętnego, a potem w perfidnego wroga… Proust?

*

[Carol Blue, Posłowie] „Jak to dobrze, że my to my” — odezwał się swoim doskonałym głosem.

Christopher Hitchens, Śmiertelność,
przeł. Radosław Madejski, Sonia Draga, Katowice 2013.
(wyróżnienie własne)

2705. Szukając lekarstwa na chory patriotyzm

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Co kocham? Co lubię? Co sprawia mi przyjemność? Kocham czytać. Książki natychmiast wyciągają mnie z chomiczej torturo-zabawki. Ale co teraz?

Co czytać, pane Havranek, po Purezento? Sprawa wydawała się beznadziejna. Co czytać, pane Havranek, w kraju, który w jakiś sposób skończył się w zeszłym tygodniu? Odpowiedź była tylko jedna, bo książka Profesora Snydera dawno przeczytana i praktykowana.

To prawda, że głupota, uprzedzenia i niekontrolowana władza zawsze mają przewagę, co może się wydawać przerażające, zwłaszcza że ludzkość przez tysiąclecia swojego istnienia nie zdołała sobie poradzić z tymi opresyjnymi zjawiskami. Prawdą jest jednak także to, że posiadamy wrodzony instynkt, by sięgać wzrokiem poza nie lub je demaskować.

*

[…] nie pozwalaj, by jakakolwiek partia czy frakcja, nawet taka o szczytnych celach, myślała za ciebie. Nie ufaj nikomu, kto z przekonaniem używa zaimka „my” albo wypowiada się w „naszym” imieniu. […] Poszukiwanie bezpieczeństwa i przynależności do większościowej grupy nie zawsze jest tym samym co poczucie solidarności — mogą się za tym kryć konsensus, tyrania i plemienne instynkty.

*

Nikt nie może być pewny, czy rozwiązania, które proponuje, nie poskutkują niezamierzonymi nieszczęściami i cierpieniem. Należy więc protestować, kiedy jasno widać, że takie konsekwencje nasuwają się w sposób oczywisty i są bardzo prawdopodobne, a przy tym zamierzone, co jest niemal gwarantowanym skutkiem głoszenia zasad wiary.

*

[…] wolność to przede wszystkim swoboda dla tych, którzy myślą inaczej.

*

[…] gorsza moneta nie tylko wypiera lepszą – tej lepszej w ogóle nie dostrzegamy i wyłączamy ją z obiegu.

*

Trzeba uzbroić się w odwagę, by twierdzić, że o ile ludzie mają prawo do złudzeń, o tyle nie mają prawa, by się w nich bezgranicznie pławić i narzucać je innym.

*

Na pytanie: „A tobie się wydaje, że kim niby jesteś?”, mogę spokojnie odpowiedzieć: „A kto pyta?”.

*

Pamiętaj, że milczenie także jest decyzją, zaś relatywiści i zwolennicy „nieosądzania” mają równie mocno wyrobione poglądy, choć może nie wyrażają ich tak radykalnie.

*

W publicznych bibliotekach jest dziś wiele genialnych dzieł, które zostałyby spalone, gdyby ludzie mieli o tym zadecydować w powszechnym plebiscycie.

Christopher Hitchens, Listy do młodego kontestatora,
przeł. Dariusz Żukowski, Karakter, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

środa, grudnia 27, 2017

(2694+4+3+2+1). Tu (V)

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jej wcześniejsze książki nie trafiają do mnie i już — nie wiem dlaczego. Ale trafiła mi się przez przypadek audycja, w której wieloznaczność tytułu porwała mnie i wiedziałam, że muszę to przeczytać. A potem już tylko delektowałam się nie tylko metaforą, atmosferą, akapitami, ale pojedynczymi zdaniami i frazami. To czwarta książka, którą dorzuciłam do moich książek roku 2017.

W piątek, w ostatnim dniu roboczym, przy porannej kawie w hamaku przed pracą usłyszałam w porannej audycji, że ta książka zupełnie niepodobna do wcześniejszych Autorki, że na gwiazdkowy prezent NIE. Pani, która to powiedziała, miała rację, nie jest to książka dla każdego, ale tym, dla których jest, pomaga wznieść się, zmienić perspektywę, zmartwychwstać z trudności. Moja wersja jest cała pogryzdolona — tyle razy mnie zatrzymała. Po raz pierwszy skończyłam tę książkę w sobotę. Do dziś nie miałam pojęcia, które z cytatów wybrać, tyle jest ważnych.

— Zdarzają się rzeczy, które nie czynią nas silniejszymi, nawet jeśli przeżyjemy. Chcemy wierzyć, że czas nas uleczy sam z siebie. Ale czas nie jest lekarstwem, jeśli pozostajemy bierni. Wtedy po prostu upływa, obojętny. Kintsugi pokazuje nam, jak objąć nasze uszczerbki, pęknięcia i rysy. Nasze rany. Słabość i ułomność. Naszą kruchość i przemijalność. Jeśli się postaramy, możemy stworzyć nową całość z rozbitych części i łączących je blizn. Blizny po bólu, cierpieniu spowodowanym utratą, doznanych upokorzeniach są widoczne. Takie pozostaną. Do końca. Nie ukrywamy ich w poszukiwaniu sztucznej doskonałości. Niedoskonałość i przemijanie to część tego, kim jesteśmy. Część naszej podróży. I to właśnie jest piękne.

*

Mistrz Myō patrzył na nas, w głąb naszych umysłów pełnych pragnień, rozpaczy i nadziei. Sięgnął po czarkę i napił się herbaty.
     — Wracajcie tu i teraz — powiedział cicho i poczułam osobliwy dreszcz. Tam, gdzie wszystko się kotłowało i gdzie gruchotały skorupy, przepłynął czysty chłodny powiew.
     Mistrz Myō pochylił się nade mną.
     — Trzeba zacząć od małej rzeczy — szepnął
.

*

Czasem jest się pewnym od razu. Widzi się innego człowieka i coś delikatnie klika we wszechświecie. Zaczyna się historia jak ziarnko piasku. Jak lawina. Ta jedna twarz wybrana spośród innych twarzy.

*

     — […] tęsknię za tobą.
     W nagłej ciszy zawirował miniony czas
.

*

Czarka znów była cała. W jej zranionym kształcie mieściła się kruchość i delikatność. Ale też trwanie i siła. Miała przeszłość widoczną w nitkach złotych blizn i dzięki nim miała przyszłość.

*

Niektóre rzeczy są zniszczone bezpowrotnie. Inne da się naprawić. Trzeba próbować i przyjmować klęskę. Zaufać i zdać się na nieuniknione. To, co we mnie zapiekłe, łagodniało. Skręcone — rozprostowywało się.

*

     — Kiedy coś naprawiasz, twoja relacja ze światem i sobą zmienia się.

*

[…] śpiący kot to dobry dowód na istnienie jakiegoś boga, niedużego i pozbawionego totalitarnych zapędów. […] Człowiek staje się lepszy, gdy opiekuje się zwierzęciem.

*

Nie da się do niczego porównać uczucia, kiedy twarz drugiego człowieka staje się prawdziwym spotkaniem.

*

     — Najpierw przyjrzyjcie się zniszczeniom – mówił Mistrz Myō. – Poznajcie je. Przyjmijcie. Są wasze.

*

Kocha się tego, komu najbardziej pragnie się opowiadać.

Joanna Bator, Purezento, Znak, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

wtorek, grudnia 26, 2017

2703. U Orzeszka i Białego Kruka (XXVII). Tu (IV)

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Mały Nowy Jork i świąteczne koleiny za nami. W Małej Danii ten widok za każdym razem zatrzymuje moją osobę i łączy we mnie pokolenia.

*

     — Przecież nie musisz nic robić.
     — Nie muszę? Tak po prostu?
     — Trzeba wiedzieć, kiedy podejmować decyzje, a kiedy ich nie podejmować – wyjaśnił.
     — Jak się nie podejmuje decyzji?
     — Zwolnij. Bądź cierpliwa. Pozwól rzeczom toczyć się w swoim rytmie. Niektóre sprawy wolno dojrzewają. Inne mijają powoli. Niektórzy ludzie mają inny rytm. Jeśli ci na czymś albo na kimś zależy, otwórz zmysły. Wsłuchaj się w ten rytm. Poczuj go
.
     […]
     — Czy to znaczy, że mam się dostosować? Czekać, aż ktoś będzie gotowy?
     — Nie. Masz otworzyć umysł. Być uważną. To działa w dwie strony. Jeśli tak ma być, spotkacie się w połowie drogi. Spotkacie naprawdę.
     — Czy mogę zadać jeszcze jedno pytanie?
     Przytaknęły mi jego powieki.
     — Co się robi w czasie niepodejmowania decyzji?
     — Szukaj piękna w rzeczach małych – powiedział Mistrz Myō
[…].

Joanna Bator, Purezento,
Znak, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

*

*

     — Jesteś religijna?
     — Nie w taki sposób.
     — A w jaki?
     — Wierzę, że jest coś jeszcze. Coś więcej.
     — Coś więcej niż co?
     — Codzienna krzątanina. Pragnienia. Plany i nadzieje.

(tamże)

poniedziałek, grudnia 25, 2017

2702. Świąteczna biel

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Obiektywnie wszystko jest fantastyczne. Subiektywnie nikt nikomu nic złego nie powiedział, krzywo nie spojrzał. Jest miło, rodzinnie, radośnie — wspaniała pocztówka bożonarodzeniowa, piękny rodzinny obrazek. Czemu ledwo żyję?

Święta to tylko sen. Przebudzam się na porannych spacerach z Heniutką, wdzięczna za nieświąteczne życie.

Biel jest. Zamiast śniegu stokrotki.


*

(fot. Sadownik)

piątek, grudnia 22, 2017

(2694+4+3). Ki. Tu (III)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Poprosiłam wczoraj Studentki, by tego krzaczka mi napisały. Potem dręczyłam panią Jōa, by upewnić się, że o ten symbol chodzi, by rozczarować się, że nie ma w tym znaku opowieści w stylu buszującej w wysokiej trawie świadomości (historia kota tu). Dziś rano moja ukochana Nauczycielka języka japońskiego rozrysowała mi historię tego znaku, a potem podała wiele innych życiodajnych sensów.


Qi. Ki.

[…] powoli wędrowałam po terenie Kenchōji. […] Jak głosiła tablica, jeziorko miało kształt chińskiego znaku oznaczającego serce i umysł. Spodobało mi się, że serce i umysł można zapisać jednym znakiem.

Joanna Bator, Purezento,
Znak, Kraków 2017.

2700. Między szynami i szprychami

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dziś w okolicach 7.40, po raz ostatni w tym roku, szłam na przystanek tramwajowy. Dogoniła mnie świadomość, że nie licząc skończonych chwil, spędziłam swe pozadziecięce życie w ludzkich rozmiarów chomiczym kołowrotku, wyściełanym polami wiem, nie wiem, umiem, nie umiem, potrafię, nie potrafię, źle, dobrze, popsute, naprawione. Na każdym z nich byłam lub bywałam ofiarą — na czerwonych pożerał mnie krytyk wewnętrzny, na niebieskich miałam realne kłopoty w kontaktach z ludźmi: mało kto wytrzymywał mój nieznoszący protestu ton głosu, gdy niby niewinną dyskusję prowadziliśmy.

W chomiczym kołowrotku, choć jest ludzkich rozmiarów, człowiek wyrobić się nie może — żaden człowiek! Ale można zejść z kołowrotka? — przyszło do mnie i olśniło, gdy maszyneria zaprezentowała się w całej okazałości. Kilka minut potem, synchronicznie, po przejechaniu dwóch przystanków, pan motorniczy poinformował, że wysiadamy, bo popsuły się hamulce. W ten sposób do polaryzacji wiem/nie wiem, umiem/nie umiem, potrafię/nie potrafię, dobrze/źle, śmiejąc się, mogłam dorzucić jeszcze jedną — popsute/naprawione — ku radości pokopytkowego życia.

Śmiałam się, bo wiedziałam już, jaki jest dla mnie najprostszy sposób, by natychmiast zleźć z kołowrotka. Tym sposobem — polaryzacją do polaryzacji — jest miłość. Co kochasz? Co lubisz? Co sprawia ci przyjemność?

czwartek, grudnia 21, 2017

(2687+1+11). Prezentoczytanie (III)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdy rok temu Sadownik upolował — pierwszy po reaktywacji, ostatni w księgarni — Przekrój, nie mogłam nadziwić się, że tak cudowny kwartalnik jest jeszcze możliwy w tych szalonych, ogłupiająco-szybkich czasach. Nie przeczuwałam wtedy, że dziś, dokładnie po roku i kilku dniach, skończę przepięknie wydany, inny, nowy kwartalnik, o którym wtedy nie śmiałam nawet śnić. Przegapiłabym, gdyby nie Kaan. Od wczoraj nowy (2.) numer czeka już na mnie w Małej Danii.

[…] czasami robimy coś lub unikamy czegoś, a dopiero później okazuje się, że ma to swoje motywy.
Lidia Ostałowska w rozmowie z Adrianem Stachowskim.

*

Wychowałam się na klasykach i na tym, co proponowali: piszmy o sprawach ważnych, o słabszych. Bierzmy ich w obronę — choćby poprzez to, że staramy się ich zrozumieć. Rozszerzajmy horyzonty, wzbudzajmy empatię. I róbmy to fajnie. Z niczego się nie wycofuję.
Lidia Ostałowska w rozmowie z Adrianem Stachowskim.

*

[…] jeśli powiesz: „użyję silnej woli, żeby ćwiczyć przez pół godziny dziennie” — zrobisz swoje i masz to z głowy. Ale gdy używasz silnej woli, żeby czegoś nie robić… Ile razy dziennie musisz nie robić danej rzeczy, żeby pozostała „niezrobiona” przez cały dzień? Dosłownie setki.
Sandra Aamont w rozmowie z Karoliną Bednarz.

*

To niepokojące — zdać sobie sprawę, że liczby nie są pewnikami — tak jak przywykliśmy myśleć, prawda?
Martín Caparrós w rozmowie z Karoliną Bednarz i Dorotą Groyecką.

*

Najlepszą opcją, może nie za sto lat, dajmy temu trochę więcej czasu, będzie stan, gdy ludzie nie będą rozumieć podziału na moje i twoje.
Martín Caparrós w rozmowie z Karoliną Bednarz i Dorotą Groyecką.

*

[Saleh] Nie mogę uwierzyć, jak teraz wygląda ten kraj [Syria]. Tęsknię za tym, co było. Za życiem, którego już nie ma

Non/fiction. Nieregularnik reporterski, nr 1.: Głód,
Warszawa 2017.

środa, grudnia 20, 2017

(2694+4). Tu (II)

     — Lubię, kiedy… Jak to powiedzieć…? — Szukał w myśli właściwych angielskich słów. — Kiedy wszystkie części życia do siebie pasują. Tworzą całość.

Joanna Bator, Purezento,
Znak, Kraków 2017.

wtorek, grudnia 19, 2017

2697. U Orzeszka i Białego Kruka (XXVI)

Jabłoń:
(kibicowała, dodając kolejne zdjęcia do reportażu)

Biały Kruk:
(napisał, przysyłając końcowy efekt)
W 15. dniu
(po 2 butelkach mołdawskiego wina)

*

14. dzień:

11. dzień:

7. dzień:

5. dzień:

3. dzień:

1. dzień:

(2695+1). Kairos (II)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pamiętam, kiedy zaczęłam na tę książkę polować — rok temu z hakiem. Pamiętam dlaczego — uwiódł mnie rysunek na okładce. Przeczuwałam, że będzie to tak dobra książka jak Mininawyki. Gdybym jednak wiedziała, że jest tak dobra, nie czekałabym z nią tak długo. Teraz już to wiem.

[…] ulepszanie polega na odejmowaniu.

*

Mówi się o mnie [Peter Drucker], że jestem kreatywny, nie wiem jednak, co to znaczy. (…) Po prostu brnę przed siebie.

*

Po podjęciu najważniejszej decyzji wszystkie następne stają się łatwiejsze.

*

[Poszukuj istoty sprawy.] Nie wystarczy wiedzieć, kto, co, kiedy i gdzie zrobił, trzeba zrozumieć, co to oznacza i dlaczego to jest ważne.

*

Aby odróżniać naprawdę ważne rzeczy od nieistotnych, musimy mieć przestrzeń do myślenia, czas na patrzenie i słuchanie, przyzwolenie na zabawę, mądrość, aby spać, i dyscyplinę niezbędną do stosowania bardzo selektywnych kryteriów podczas dokonywania wyborów.

*

Prawda jest taka, że w życiu skorzystanie z jednej możliwości z definicji oznacza odrzucenie kilku innych.

*

Zdolności wyboru nie można nikomu zabrać ani też nie można jej dobrowolnie oddać — można o niej tylko zapomnieć.

*

Wyobraź sobie, jak zmieniłby się nasz świat, gdyby każdy człowiek na tej planecie zrezygnował z jednej poprawnej, ale nieważnej czynności na rzecz czegoś naprawdę istotnego.

*

Powiedz, co zamierzasz zrobić
ze swoim jedynym, dzikim i bezcennym życiem
.

Mary Oliver.

*

Słowo priorytet pojawiło się w języku angielskim w XV wieku. Oznaczało pierwszą lub najważniejszą rzecz. Przez pięć stuleci funkcjonowało wyłącznie w liczbie pojedynczej. Dopiero w XX wieku wymyśliliśmy liczbę mnogą i zaczęliśmy mówić o priorytetach. Wbrew logice uznaliśmy, że zmieniając słowo, możemy nagiąć rzeczywistość. W jakiś sposób mieliśmy zyskać możliwość posiadania wielu pierwszych rzeczy.

*

[…] a jego [Boga Chronosa] imię kojarzy się nam z tykającym zegarem, chronologią: czasem, który mierzymy (i z którym się ścigamy, starając się wykorzystać go efektywnie). Znaczenie słowa kairos jest inne. Choć trudno je precyzyjnie przetłumaczyć, można powiedzieć, że chodzi o chwilę, właściwy moment, czas obecny. Chronos jest określeniem ilościowym, kairos — jakościowym. Tego drugiego doświadczamy tylko wtedy, gdy jesteśmy w pełni obecni w danym momencie, gdy istniejemy w teraźniejszości.

Greg McKeown, Esencjalista, przeł. Michał Lipa,
MT Biznes, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

2695. Kairos (I)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tę książkę czytałam wolno, po troszku i bardzo metodycznie przeżuwałam akapit po akapicie. Od miesiąca. Zachłystywałam się nią. Zachwycała. Zachęcała. Zatrzymywała. A teraz mówi: sprawdzam.

[…] bez względu na to, jaką decyzję będziesz musiał podjąć w życiu i na jakim rozdrożu się znajdziesz, po prostu zadaj sobie pytanie: „Co jest ważne?”. Wyeliminuj wszystko inne.

*

[…] skupianie się na najważniejszych sprawach jest kwestią wyboru. Twojego wyboru. Ta świadomość sama w sobie daje poczucie niezwykłej swobody.

*

[WIN:] What’s important now?

*

[…] mądra rutyna może zdziałać cuda.

*

Aby osiągnąć sukces, wystarczy zacząć bez wielkiego zacięcia, pielęgnować postęp i cieszyć się z drobnych sukcesów.

*

[…] mniej, ale lepiej.

Greg McKeown, Esencjalista, przeł. Michał Lipa,
MT Biznes, Warszawa 2015.

*

(tamże, ale obrócony w lewo o 64°)

poniedziałek, grudnia 18, 2017

2694. Tu

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Też dotarłem tu bardzo zmęczony — powiedział Michio. — To przejdzie. Zobaczysz.

*

To była tylko chwila, ale zapamiętałam jej ożywczy smak.

*

     — Pęknięte skorupy można złożyć tylko w jeden sposób. Jeden jedyny — ciągnął Mistrz. — Trzeba go znaleźć. Każda część musi ponownie połączyć się z innymi.

*

Każde z was sklei jedną rzecz. Każde inaczej, choć według reguł. Może niektórzy z was podejmą wysiłek, by podążać dalej drogą kintsugi. Nawet jeśli nie, zostanie wam samodzielnie naprawiony przedmiot. Będziecie wiedzieć, do czego jesteście zdolni przy odpowiednim wysiłku. Mieliście przynieść ze sobą to, co rozbiliście. Pokażcie mi swoje skorupy.

*

     — […] zostańcie tu i teraz. Przedtem już nie istnieje.

Joanna Bator, Purezento,
Znak, Kraków 2017.

niedziela, grudnia 17, 2017

(2691+2). Rżenie na dzielni (II)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie jest królową, czarodziejką ani amazonką – jest doulą. Tańczy z życiem i śmiercią. Jest kobietą, która odrzuciła czółenka, i teraz biega z wilkami. Właśnie taka ona jest narratorką i właśnie w taki sposób zaczyna się zarówno Ekomąż, jak i Ekożona. Narratorka, jak dowiemy się w Ekożonie, nie jest jasnowidzką, ale jest tą, która wie. […] [Ma] pięćdziesiąt pięć i dwa miliony lat.

Niech was nie zmyli fakt istnienia narratorki, tę książkę pisał facet i jest ona gęsta od szowinistycznego dowcipu — fantastycznego i czeskiego!

Czyta się tę książkę tak szybko, jak pierwsze książki Sylwii Kubryńskiej. Viewegh męską ekowersją Kubryńskiej! Nie spodobałoby się to Autorowi. Chi, chi, chi! — zareagowałaby narratorka, założę się.

Ekomąż, Ekożona — w tej, odwrotnej, kolejności to fantastyczne antidotum na eko- i nieekopożycie rodzinne w wersji świątecznej, które już tuż, tuż.

     — Przede wszystkim powinieneś pozbyć się tej grubej baby — radzi. — To jest podstawowy krok.
     — Nie możesz powiedzieć, że jest gruba, choć niezaprzeczalnie jest. Nie możesz jej powiedzieć, że prawie się nie rusza i że za dużo je, chociaż to prawda. Odpowie ci, że dusza przejawia się w różnych formach i rozmiarach i że ty tego nie pojmujesz
.

*

     — Jak to mówiłaś? Tao rodzi jedno, jedno rodzi dwa, dwa rodzą trzy, a trzy wszystkie istoty? – wyśmiewał się z Hedviki. — Serio? A ja na to mówię: jeden plus jeden to dwa, dwa plus dwa to cztery, a wszystko inne to bujda!
     Mojmir jest przeciwny życiu w irracjonalnym nieładzie. Uwielbia porządek i nienawidzi chaosu. Żadnych tych rzekomo kultowych przestrzeni między porządkiem i chaosem po prostu nie uznaje.
     — A co jeśli właśnie ta przestrzeń jest jedynym miejscem, w którym człowiek może istnieć jako ludzka całość
?
     — To już wolę być człowiekiem niecałkowitym niż hodować w mózgu jakieś mistyczne karaluchy.

*

[…] najlepszy kumpel to dla mężczyzny najstarsza karta, trumf (wprawdzie żona też jest najstarszą kartą, ale z innej gry, powiedzmy, że jeśli najlepszy kumpel to as treflowy – żona jest dżokerem; a nie można grać jednocześnie w kanastę i mariasz).

*

[…] olcha symbolizuje wyzwolenie, grab ochronę, natomiast brzoza odnowę, a buk zrozumienie.
     — Chyba powinienem zacząć wpieprzać bukwie, żeby to wszystko zrozumieć — skarży się Mojmir.
     Jego mały racjonalny móżdżek po prostu odmawia przyjęcia rzeczy, których nie można zważyć lub zmierzyć.
     — Zaufania i przyjaźni też nie zmierzy pan metrem. A czy to oznacza, że zaufanie i przyjaźń nie istnieją? — pytam go po latach, kiedy opowiada mi tę historię z Ogrodnikiem.
     — Ale mogę je opisać! — podnosi głos Mojmir
.

*

[…] bierze z szafki nocnej jej MaMy Kalendarz i otwiera go za pomocą szkarłatnej zakładki. Pierwsze, co widzi, to motto tygodnia autorstwa Olgi Tokarczuk: zdałam sobie sprawę, że zawsze lepsze będzie to, co jest w ruchu, niż to, co w spoczynku; że szlachetniejsza będzie zmiana niż stałość; że znieruchomiałe musi ulec rozpadowi, degeneracji i obrócić się w perzynę, ruchome zaś – będzie trwało nawet wiecznie.
     Apostoł rozumu Mojmir, który dwa lata temu w Bolonii postawił swojej polskiej koleżance dwie absurdalnie drogie szesnastoletnie whisky, irracjonalnie odbiera to jako ordynarną niewdzięczność.

*

     — Why women cannot be like men — mówi Mojmir zamiast przywitania, nalewa wino i podaje teściowi puchar. — Jak go upuścisz, będziesz mi winien siedem stów — ostrzega go.
     […]
     — Japończyka zrozumiesz. Holendra zrozumiesz. Islandczyka zrozumiesz – mówi, a potem spogląda na Mojmira. – Kobiety nie zrozumiesz, choćbyś stanął na głowie.

*

     — Czystego sumienia nie można sobie kupić – zwracam mu uwagę.
     — Oczywiście, że można, tyle że jest dużo droższe. Ja kupuję sobie tańsze dobre samopoczucie, rozumiemy się
?

*

     — Ale ja to rozumiem. Kiedy kobieta mówi, odpoczywa. Kiedy mówi mężczyzna, przekazuje informacje. Kiedy ja chcę odpocząć, lecę na przykład na Kanary. W milczeniu.

Michal Viewegh, Ekożona, przeł. Mirosław Śmigielski,
Wydawnictwo Stara Szkoła, Rudno 2015.
(wyróżnienie własne)

sobota, grudnia 16, 2017

2692.

Trzecia nad ranem ta najczarniejsza z wszystkich godzin albo czwarta dwadzieścia — ciut za wcześnie by wstać, zdecydowanie za późno, by zasnąć. Nie znoszę.

*

A gdyby ta chwila, taka jaka jest, była prezentem,
na który długo czekałaś?

piątek, grudnia 15, 2017

2691. Rżenie na dzielni

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Raz. Wydawnictwo robi promocyjne cięcie cen — tak trafiam na tytuł we wtorek.

Dwa. Czeski autor — zaglądam do podczytnika.

Trzy. W podczytniku czytam, że mężczyźnie wali się świat… O! Chętnie przeczytam, jak sobie z tym poradził. Poradził sobie po męsku i po czesku, oczywiście!

Cztery. Jeden dzień i wczoraj późnym wieczorem, na przekór zdrowemu rozsądkowi, kończyłam. Płakałam i rżałam ze śmiechu. Po czesku?

Pięć. Pół książki zastanawiałam się natrętnie, ale czemu taki tytuł — Ekomąż — no czemu? Dostałam odpowiedź obserwując wymianę słowną książkowych postaci, bingo, to druga książka! Wcześniejsze przygody bohaterów i narratorki zamknięte są w Ekożonie, której połowę mam już za sobą. Odwrotna chronologia służy mi bardziej, niż czytanie tych książek we „właściwej” kolejności.

Nie byłem dyrektorem fabryki cudzołóstwa, a jedynie zwykłym jej pracownikiem, powiedziałbym nawet, że skromnym, szeregowym pracownikiem.

*

     — […] Pańska butelka z winem życia nie jest w połowie pusta. Ona jest w połowie pełna!
     W mojej butelce z winem życia jest pieprzony jabol — myśli Mojmir
.

*

Uda się — myśli zszokowany. To się jednak uda. Jeśli nie otworzy oczu, wszystko pójdzie dobrze.

*

     — Pytałam, kim są ci dwaj? — odzywa się znów Hedvika.
     — Jacy dwaj? — nie rozumie Mojmir, który większość rzeczy zapomina po pięciu sekundach.
     — No ten Pistorius i ten drugi
[O. J. Simson]?
     — Lekkoatleta i futbolista amerykański, chwilowo być może najsłynniejsi przestępcy na świecie.
     Hedvika wciąż nie rozumie.
     — Obaj zabili swoje żony — wyjaśnia Mojmir sucho.
     Z pewnością chciał nacieszyć się tą starannie przygotowaną pointą, ale ku mej radości Hedvika mu to psuje.
     — Razem? — pyta dość naiwnie.
     — Jak razem, do cholery? — mówi zirytowany Mojmir. — Każdy swoją.

*

Tego zdania powinno uczyć się dziewczynki już w przedszkolu — podobnie jak uczymy je na przykład, żeby po siusianiu się podcierać, że ogień parzy albo że niektóre grzyby są bardzo trujące. Zdania Gdzieś ty kurwa była? powinny uczyć się dziewczyny i kobiety na całym świecie — tak jak uczniowie na całym świecie muszą znać słowa hymnu państwowego. Zdanie Gdzieś ty kurwa była? powinno znajdować się na szyldzie każdego sklepu z sukniami ślubnymi oraz wszystkich firm organizujących śluby i wesela… To zdanie, siostry moje, powinnyście wygrawerować sobie na tych swoich drogich obrączkach. Nie Z miłości!, Na zawsze! czy Teraz jestem już tylko twój! ani żadne tego typu kłamliwe romantyczne pierdoły, ale prosto z mostu i zgodnie z prawdą: Gdzieś ty kurwa była?
     Może dopiero wtedy , drogie siostry, zrozumiałybyście, dokąd zmierzacie w tych swoich welonach i białych koronkach.
     — Gdzieś ty kurwa była? — znów ryczy Mojmir na Hedvikę — jest wpół do pierwszej rano
!
     Jest dokładnie jedenaście po dwunastej i raczej głęboka noc niż rano, ale nie czepiajmy się szczegółów, prawda?

*

     — Nie ma mowy! Powiedz to głośno i wyraźnie. Na czym człowiek ląduje, kiedy za dużo mówi?
     — Na ryju — przyznaje niechętnie Mojmir.
     — Dokładnie — mówi Tomasz zadowolony. — Więc widzisz! Bądź tak miły i tym razem tę swoją pieprzoną prawdę starannie ukrywaj, dobra
?

*

[…] nagle muszę w duchu przyznać, że — choć jest to całkowicie niewiarygodne i pod wieloma względami niewybaczalne — zaczynam tę szowinistyczną świnię, którą dopiero choroba potrafiła zmienić na powrót w człowieka, darzyć sympatią.
     — Mistrzu, chyba nie znam innego faceta, który przeszedł reinkarnację nie po śmierci, ale jeszcze za życia! — wołam do niego
.
     […]
     — Ostrożnie, madame! — krzyczy do mnie. — czy pani się w ogóle słyszy? Przecież ta inwektywa brzmiała prawie jak pochwała

*

[…] przypadek, jak wiadomo, to silny czarodziej!

*

     — Hedonizm to dystans do życia — przekonuje mnie nawet dziś […]. — A ponadto jest to dzielny bój z Nicością. Hedonizm to zwycięstwo człowieka nad przerażającą krótkością ludzkiej wędrówki.

Michal Viewegh, Ekomąż, przeł. Mirosław Śmigielski,
Wydawnictwo Stara Szkoła, Rudno 2017.
(wyróżnienie własne)

czwartek, grudnia 14, 2017

2690. Układanka z chwil

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tydzień temu z poziomu ławeczki na przystanku autobusowym gapiłam się całkowicie urzeczona. Działo się to późnym popołudniem, jeśli chodzi o natężenie światła, w środku nocy. Dwie postacie, duża i mała. Dorosła za rękę trzymała dziecko i szły. Patrzyłam w zachwycie, jak się oddalają. Kontury i sposób stawiania kolejnych kroków pozwalały stwierdzić, że ta po lewej w niedługim czasie obdaruje tę po prawej, na oko cztero–pięcioletnią, rodzeństwem. Dziewczynka po prawej szczebiotała i podskakiwała energicznie. Za rękę szły dwa równoległe światy doświadczenia, dwa zupełnie inne miejsca w życiu, dwie energie połączone głęboką miłością. Poruszył mnie ten widok na wiele dni. Poruszył nieprzekładalnością na słowa. Aż wczoraj wpadłam na to, jak zachować od niepamięci tę scenę. Narysuj te energie — podpowiedział ktoś we mnie, a ja się uśmiechnęłam. Gdy skończyłam, zaskoczona byłam tylko banalnością użytych kolorów, ale żadne inne nie wchodziły w grę — to musiała być czerwień i zieleń.

*

Wczoraj zadziwiło mnie skojarzenie, które przyszło do mnie na ruchliwym skrzyżowaniu. Miłość w kulturze często kryje swą moc pod czerwienią, ale czerwone jest również światło stopu w sygnalizacji świetlnej. Przypadek? A może miłość wymaga zatrzymania, niepędzenia, celebracji, uwagi? Wymaga — podpowiedział ktoś we mnie, a ja się uśmiechnęłam.

*

Wczoraj późnym wieczorem przeczytałam poniższe słowa i zrozumiałam, jak ważny dla mnie, ale i skończony nareszcie, będzie ten wpis. Ano — rzekł ktoś we mnie, a ja się uśmiechnęłam.

[…] najważniejsza wydaje mi się miłość. Rozszyfrować świat, objaśniać go, gardzić nim to rzecz wielkiego myśliciela. Mnie zaś zależy tylko na tym, żeby kochać świat, nie gardzić nim, nie nienawidzić samego siebie ani świata, móc podchodzić do świata i siebie i do wszystkich istnień z miłością, z podziwem i z szacunkiem.

*

[…] pokochać świat, aby nie porównywać go z jakimś przez siebie wymarzonym, wyobrażonym światem, z wymyślonym jakimś rodzajem doskonałości, tylko zostawić go takim, jakim jest, i kochać go, i cieszyć się, że do niego należę. Takie między innym są moje odkrycia, Gowindo.

*

Można przekazywać wiedzę, ale nie mądrość. Mądrość można znaleźć, można nią żyć, można się na niej wspierać, można dzięki niej czynić cuda, ale wypowiedzieć jej i nauczać nie sposób.

Hermann Hesse, Siddhartha, przeł. Małgorzata Łukasiewicz,
Media Rodzina, Poznań 2017.
(wyróżnienie własne)

2689. W dorosłej dorosłości

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dojrzałam. Upolowałam. Czytałam, by stwierdzić, że pewnych książek nie da się czytać w dziecięctwie dorosłości. Trzeba się przewrócić, podnieść nie jeden raz, by docenić ten tekst. Nie mogłam uwierzyć, że ta książka po raz pierwszy ukazała się dziewięćdziesiąt pięć lat temu i nijak myszką trącić nie chce.

[…] gest ręki ważniejszy niż […] poglądy.

*

Słowa wyrządzają krzywdę tajemnemu sensowi, gdy się coś wypowiada na głos, wszystko się od razu trochę zmienia, robi się trochę fałszywe, trochę głupawe — zresztą to też jest dobrze, to też mi się podoba, z tym też się całkowicie godzę, że coś, co dla jednego jest skarbem I mądrością, dla drugiego trąci zawsze głupotą.

*

[…] wszystko musi być takie, jakie jest, potrzeba tylko mojej zgody, mojej dobrej woli, mojego przyzwolenia, a wszystko jest dla mnie dobre, może mnie tylko wesprzeć, nie może mi szkodzić.

*

— Kiedy ktoś szuka — rzekł Siddhartha — wówczas łatwo może się zdarzyć, że oczy jego widzą już tylko to, czego szukają, że nie jest w stanie niczego znaleźć, nic do siebie dopuścić, bo myśli tylko o tym, czego szuka, bo ma przed sobą cel, bo jest opętany myślą o celu. Wszak szukać znaczy mieć cel. Zaś znajdować, to być wolnym, być otwartym, nie mieć żadnego celu.

*

Rzeka gdzieś podążała, Siddhartha widział, jak jej pilno, jak ta rzeka, której cząstką był on sam i jego bliscy, i wszyscy kiedykolwiek spotkani ludzie, śpieszy się, jak fale biegną gnane niecierpliwością i namiętną pasją do celu, do niezliczonych celów, do wodospadu, do morza, do miejsca, gdzie płynie wartki nurt, i każdy cel zostaje osiągnięty, i za każdym już osiągniętym pojawia się nowy, woda przemienia się w parę i wzbija ku niebie, staje się źródłem, strumykiem, rzeką i znów dąży naprzód, znów płynie.

*

Dokąd jeszcze zaprowadzi mnie ta droga? Pocieszna droga, idzie zakolami, może kręci się w kółko. Niech sobie idzie jak chce, pójdę nią.

*

[…] masz w sobie jakiś spokój i pewność, do których zawsze możesz się uciec i w samej sobie znaleźć oparcie, tak jak ja. Niewielu ludzi ma w sobie coś takiego, a przecież wszyscy mogliby to mieć.

*

Każdy może uprawiać czary, każdy może osiągnąć cel, jeśli potrafi myśleć, jeśli potrafi czekać i pościć.

*

[…] miłość można wyżebrać, kupić, dostać w podarunku, znaleźć na ulicy, ale zrabować jej nie można.

*

Nie jestem już tym, kim byłem […].

*

Sens i istota znajdowały się nie gdzieś poza rzeczami, ale w nich, we wszystkim.

*

Sądzić mogę tylko we własnej sprawie, tylko tu muszę dokonać wyboru, muszę coś odrzucić.

Hermann Hesse, Siddhartha, przeł. Małgorzata Łukasiewicz,
Media Rodzina, Poznań 2017.
(wyróżnienie własne)

środa, grudnia 13, 2017

(2687+1). Prezentoczytanie (II)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Samo dostawanie tej książki było magiczną chwilą. Powiedzieć, że czułam ogromną wdzięczność, to nic nie powiedzieć.

     — Gdyby ktoś umiał spojrzeć na nas z góry, zobaczyłby, że świat jest pełen ludzi biegających w pośpiechu, spoconych i bardzo zmęczonych, oraz ich spóźnionych, pogubionych dusz, które nie mogą nadążyć za swoimi właścicielami. Robi się z tego wielkie zamieszanie, dusze tracą głowę, a ludzie przestają mieć serce. Dusze wiedzą, że zgubiły swojego właściciela, lecz ludzie często w ogóle nie zdają sobie sprawy, ze zgubili własną duszę.
     Jana bardzo zaniepokoiła taka diagnoza.
     — Jak to możliwe? Czy ja też zgubiłem własną duszę? — zapytał.
     Mądra lekarka odpowiedziała:
     — Dzieje się tak dlatego, że prędkość poruszania się dusz jest dużo mniejsza niż ciał
. […] Musi pan znaleźć sobie jakieś swoje miejsce, usiąść tam spokojnie i poczekać na swoją duszę. Zapewne jest teraz tam, gdzie pan był dwa, trzy lata temu. Czekanie może więc trochę potrwać. Innego lekarstwa dla pana nie widzę.

Olga Tokarczuk, ilustr. Joanna Concejo, Zgubiona dusza,
Wydawnictwo FORMAT, Wrocław 2017.

*

(tamże)

2687. Prezentoczytanie (I)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Mam przywilej odradzania się często, a czasem częściej. Mam przywilej rodzenia się dwa razy w roku. Od jednej daty do drugiej jest dokładnie pół roku. Raz rodzi się moje ciało. Raz moje najgłębsze jestestwo. Jeden z tych dwóch dni był trzy dni temu. Zostałam obdarowana. Dźwiękami bez słów łomolę. Słowami w papierzu o przyzwoicie dużej gramaturze sycę pozostałe zmysły.

*

Patricija Bliuj-Stodulska, Rozmowy zwierząt,
Wydawnictwo Papierówka, Szewnica 2015.

wtorek, grudnia 12, 2017

(2619+67). #xmas

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Boże Narodzenie — do wczoraj myślałam: Zestaw Małego Terrorysty. Bombki choinkowe. Wybuchy niezadowolenia w świątecznym gratisie. Do wczoraj.

Bo wczoraj, dzięki Wspaniałym Kobietom, które wspierają moją naukę, usłyszałam, poczułam, zrozumiałam, że ja i moja obecność przy wigilijnym stole mogą być dla kogoś prezentem.

Ty i Twoja obecność będą dla kogoś prezentem. Jesteś prezentem. Jesteś ważna. Nie musi być łatwo w to uwierzyć i poczuć to w sobie, ale… jesteś ważny!

ilustr. Leire Martin.

*

niedziela, grudnia 10, 2017

2685. Na chwilę w świecie literek

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pewien tekst jakiś czas temu podsunęła mi Kaan. To była chyba rozmowa z Autorką — żywa, celna, nawet jeśli chwilami nie po drodze z moimi poglądami. Wtedy właśnie zaznaczyłam kilka jej książek do „obserwowanych do upolowania”. Upolowałam. Trzy opowiadania, kryjące się pod intrygujących tytułem składającym się z trzech słów — po słowie na każde opowiadanie? And, środkowe, czyli Hanwell w piekle to mój faworyt — jest w tym opowiadaniu miejsce, od którego historia trzyma nasze serce i człowieczeństwo w garści; trzyma jeszcze długo po — bo jest o intencji, która lubi swą intensywność przebierać w ciuszki oczywistości i banału.

Wisienką na torcie jest posłowie, gdzie Autorka dzieli się swoim doświadczeniem mierzenia się z formą opowiadania. Zachwyciły mnie Jej przemyślenia:

Człowiek staje się innym pisarzem, kiedy bierze na warsztat opowiadanie. […] Gdy nie każda rzecz musi zarazem oznaczać inną, na kartce zaczynają ostrożnie pojawiać się prawdziwi ludzie. Wychodzą na słoneczną polanę, nie mając nic konkretnego do roboty: nie muszą wyrażać żadnej idei ani rozwijać wątku. Mogą trochę poleniuchować, będąc tylko sobą.

*

Opowiadania i nowele są czymś więcej niż poniechanymi w pół drogi powieściami. Autorzy tych pierwszych zatrzymują się, aby dopieścić detale, które powieściopisarze celebryci z bezwględnym rozmachem rozrzucają po pokoju. Owe krótsze formy to nie panoramy, lecz zbliżenia.

***

Super jest tu być z tobą i patrzeć, jak świat przemija.

*

     — Jakiś czas temu pytałaś mnie o Kambodżę — powiedział Andrew. — To bardzo ciekawy przypadek. — Popukał się w oprawkę okularów. — Oni tam zabijali każdego, kto nosił szkła, bo to znaczyło, że za dużo myśli. Mieli bardzo prostackie wyobrażenia. Byli wrogami logiki i postępu.

*

Ta samowystarczalność budziła w niej podziw, a zarazem lekką niechęć.

*

Tylu mężczyzn nie osiąga nic a nic i nawet nie spodziewa się niczego osiągnąć poza własną branżą i może jeszcze amatorskim golfem.

*

[…] utwierdzam się w przekonaniu, że mężczyznom z naszego pokolenia nie było pisane z kimś żyć. Unieszczęśliwialiśmy ludzi, bo przedtem nas samych nieodwracalnie unieszczęśliwiono. Moja córka bardzo lubi mnie oceniać, sądzić i skazywać. Niewykluczone, że ma rację, i może Pani też się nie myli. W dzisiejszych czasach wszyscy zwalają winę na poprzednie pokolenia, ale myśmy tego robić nie mogli. Sami poczuwaliśmy się do winy i niczego sobie nie odpuszczaliśmy.

*

Wstałem i podszedłem do drzwi. Nie miałem pojęcia, dokąd prowadzą. Liczyłem się z możliwością, że mieszkanie leży na końcu świata, więc za progiem po prostu wpadnę do tej jakiejś dziury, w której mieści się wieczność.

*

     — O, w życiu spotyka się czasem ludzi, którzy człowiekowi pomogą — odparł, nalewając mi trochę.
     — Naprawdę? Mnie to się raczej nie zdarza.
     — Bo nie zauważasz, że ci pomagają
.

Zadie Smith, Lost and Found. Opowiadania,
przeł. Michał Kłobucki, Znak, Kraków 2015.
(wyróżnienie własne)

(2683+1). Polemika z poranną polemiką

wiesz, że tego chcesz. wiesz, że
tego, tam i wtedy, nie dostaniesz.

rozumiem. jedno pytanie:
więc po co to robisz?

2683. Poranna polemika

 wpis przeniesiony 4.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

zniechęcenie. bo przecież wiesz,
czego chcesz i masz pewność, że
tego, tam i wtedy, nie dostaniesz.

naprawdę wiesz,
czego chcesz? skąd pewność, że
tego nie dostaniesz?

uśmiech. kurtyna.

*

Przyszły do mnie te słowa przy porannej kawie. Przyszły i zaskoczyły swoją obecnością, bo od kilku dni intensywnie doświadczam swojego życia w sposób nieprzekładalny na słowa. Przyszły i zatrzymały swoją potencjalną uniwersalnością — mogą odnosić się do codzienności, szeroko rozumianego prywatnego życia czy sfery zawodowej, ale również szczególnego czasu, tego świątecznego, który tuż, tuż… Stąd ten uśmiech. kurtyna.

czwartek, grudnia 07, 2017

(2681+1). Tikn (I)

 wpis przeniesiony 4.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ta książeczka była powodem, dla którego wtedy zrobiłam klik, klik. Czyta się ją z zapartym tchem i z zadziwieniem, jak wiele pomysłów na to, co kobiecie wolno i nie wolno, ale i na to, co kobieta chce, przetrwało w Polsce nienaruszonych. Gorzej, czytając, można śledzić, jak wiele z tych pomysłów zostało przez współczesne prawicowe kobiety skutecznie zinternalizowanych bez najmniejszego nawet zająknięcia. I właśnie ten brak refleksji w-kura przez wu-iłby moją Praprapraprababcię najbardziej!

Bez wątpienia — kobiety mówią. Przede wszystkim między sobą […] ku przerażeniu mężczyzn, którzy boją się tych poufałych zwierzeń. […] kobiety opowiadają, omawiają — i obmawiają, śpiewają i płaczą, błagają i proszą, obwieszczają i protestują, paplają i żartują, krzyczą i wrzeszczą. Głos kobiet to forma ekspresji, a także — w społeczeństwach tradycyjnych, gdzie przeważa kultura słowa mówionego — siła regulująca. Lecz słowa kobiet przynależą do prywatnej strony rzeczy.

*

Bo Słowo jest przywilejem tych, którzy sprawują władzę. Jest władzą. […] Tworzy człowieka.

*

Kiedy Jeanne Chauvin, która uzyskała doktorat w zakresie prawa w roku 1892, podejmuje starania, by zostać adwokatką, jej roszczenia rozpalają publiczną debatę, toczoną również na forum parlamentu. Przeciwnicy wykorzystują wszystkie argumenty: „brak siły fizycznej […], wreszcie niebezpieczeństwo czyhające na urzędników, którzy mogą paść ofiarą uwodzicielskich zabiegów — bo natura popycha kobiety, by zachowywały się zalotnie”.

*

[…] używanie głosu publicznego ma inne znaczenie. Jest symbolem władzy i formą dostępu do przestrzeni wspólnej, z której kobiety zostały wykluczone […].
     Przywłaszczyć sobie dyskurs, opanować go, to przywłaszczyć sobie świat i rozpoczynać wciąż na nowo te niedokończoną — nie mającą końca? — rewolucję symboliczną […]. To w każdym razie wielka przygoda.

*

[Nelly Roussel, 1878–1922] Broniąc prawa do swobodnego wyboru macierzyństwa zauważała, że nakładany na kobiety przymus rodzenia stanowi element wspólny wszystkich religii, a zarazem służy zaspokojeniu potrzeb kapitalizmu, żądającego coraz większej liczby dzieci, by zamienić je w ciała poddane wyzyskowi”.

Michelle Perrot, Kobiet głos publiczny, przeł. Piotr Laskowski,
Oficyna Bractwa Trojka, Poznań 2017.
(wyróżnienie własne)

2681. Tikn (II)

 wpis przeniesiony 4.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zaczęło się od audycji. Potem klik, klik. Wczoraj pan listonosz przyniósł. Ten tekst — całe dwadzieścia stron — czytałam jako drugą książeczkę z tej serii.

Zachwycił mnie sam pomysł na serię, płynący z serca w poprzek trendom globalnego odmóżdżania ludzi, ale i z uwzględnieniem smutnawej rzeczywistości, która jest efektem wspomnianego odmóżdżania — człowiek współcześnie ciosany, nienawykły do czytania, ma nie lada kłopoty z umiejętnością skupiania uwagi. Malutkie, chudziutkie książeczki w serii, o której można przeczytać słowa:

W miejsce przywiązania do spektaklu polskości, europejskości, Polski Walczącej czy kariery senior managera — potrzebujemy odwagi błądzenia, wędrowania, migrowania. Tym, co łączy nas z innymi jest właśnie wspólne doświadczenie istot, które dziwią się samym sobie.

Te małe książeczki odpowiadają na tę potrzebę, robią dobrą robotę — wprawiają w zadumę nad nieoczywistością oczywistego. Ta konkretnie skierowała moją uwagę ku tym, których kocham, ku tym, których przyjaźń cenię sobie najbardziej. Przywilejem jest mieć przyjaciół, ale jest nim również sama świadomość posiadania przywileju bycia człowiekiem „oprzyjaciołowionym”.

Bo też czymże jest przyjaźń, jeśli nie bliskością taką, że nie sposób przedstawić sobie ani jej obrazu, ani pojęcia? Rozpoznać w kimś przyjaciela znaczy nie potrafić rozpoznać go jako jakiegoś”. Nie można rzec „przyjaciel” tak, jak mówi się „biały”, „włoski” czy „ciepły” — przyjaźń nie jest własnością czy jakością przedmiotu.

*

Przyjaźń to współudział poprzedzający wszelki podział, ponieważ do rozdania ma sam fakt istnienia, życie samo.

Giorgio Agamben, Przyjaciel, przeł. Sebastian Matuszewski,
Oficyna Bractwa Trojka, Poznań 2017.

2680. Między przystankami

Zobaczyłem anioła w marmurze i rzeźbiłem,
dopóki go nie uwolniłem
.

Michelangelo Buonarroti

*

Zobaczyłam swoją przyszłość i nie ustanę,
dopóki nie stanie się moją teraźniejszością.

Przeczytałam pierwsze. Przyszło do mnie drugie i uśmiechnęło mnie, i zainspirowało, i przyrzec kazało, że… tak! Jedno i drugie z samego rana w tramwaju.

*

Zobacz swoją przyszłość i nie ustawaj,
dopóki nie stanie się twoją teraźniejszością
.

Jabłoń

środa, grudnia 06, 2017

2679. Dwa pytania

(„przejechała sięna autobusie,
który nie przyjechał
)
Jabłoń:
(użebrała, by Sadownik ją zawiózł)

Sadownik:
(ratuje i wiezie)
Mogę zadać pytanie?

Jabłoń:
Dawaj!

Sadownik:
Jak długo jeszcze będziesz „nie chodzić”,
by chodzić lepiej?

Jabłoń:
Ha, ha, ha!

Sadownik:
Będę dla ciebie dobry, zadam ci drugie pytanie:
Jaką inną metodę, niż niechodzenie,
możesz zastosować, by chodzić lepiej?

Jabłoń:
(ryknęła śmiechem ozdrowieńczym)

wtorek, grudnia 05, 2017

2678. U Orzeszka i Białego Kruka (XXV) i u nas

 wpis przeniesiony 4.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Saba. Jest o miesiąc z hakiem młodsza od Heniutki. Jest psem swojej Pani. Gdy ostatnio byliśmy u Orzeszka i Białego Kruka, widziałam, jak medytowała ogniem. Zachwyciłam się, ale nie zdążyłam wyjąć telefonu, by pstryk. Zamówiłam więc zdjęcie u Białego Kruka… Dostałam!

(fot. Biały Kruk, fragment)

*

Wczoraj wieczorową porą spłakała mnie Gepardzica kudłatą pieśnią tą…

Michał Sołtan, Weź.

weź na spacer mnie,
odetchniesz też,
no, weź się i weź
!

2677. O kolejności

 wpis przeniesiony 4.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     rozumieć. poczuć.
     a potem czuć, by zrozumieć.
tylko to mnie leczy.

______
† co mam zrobić.
‡ to, co dzieje się ze mną, gdy to robię (dokładnie, poprawnie, uważnie).
• w każdym aspekcie mojego życia.

*

Poprosiłam Oj Tè o wersję „–1” ćwiczenia, którego w bazowej wersji „zero” moje ciało ogarnąć nie może. Ja i moje ciało pozostajemy w zachwycie. Dla normalnego człowieka to żadne ćwiczenie, ale dla mnie jest w sam raz. Niełatwe, ale wykonalne — wyzwanie wzbudzające radość — ¡el reksio!


Tengo cuarenta y tres reksios: