środa, grudnia 27, 2017

(2694+4+3+2+1). Tu (V)

 wpis przeniesiony 6.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jej wcześniejsze książki nie trafiają do mnie i już — nie wiem dlaczego. Ale trafiła mi się przez przypadek audycja, w której wieloznaczność tytułu porwała mnie i wiedziałam, że muszę to przeczytać. A potem już tylko delektowałam się nie tylko metaforą, atmosferą, akapitami, ale pojedynczymi zdaniami i frazami. To czwarta książka, którą dorzuciłam do moich książek roku 2017.

W piątek, w ostatnim dniu roboczym, przy porannej kawie w hamaku przed pracą usłyszałam w porannej audycji, że ta książka zupełnie niepodobna do wcześniejszych Autorki, że na gwiazdkowy prezent NIE. Pani, która to powiedziała, miała rację, nie jest to książka dla każdego, ale tym, dla których jest, pomaga wznieść się, zmienić perspektywę, zmartwychwstać z trudności. Moja wersja jest cała pogryzdolona — tyle razy mnie zatrzymała. Po raz pierwszy skończyłam tę książkę w sobotę. Do dziś nie miałam pojęcia, które z cytatów wybrać, tyle jest ważnych.

— Zdarzają się rzeczy, które nie czynią nas silniejszymi, nawet jeśli przeżyjemy. Chcemy wierzyć, że czas nas uleczy sam z siebie. Ale czas nie jest lekarstwem, jeśli pozostajemy bierni. Wtedy po prostu upływa, obojętny. Kintsugi pokazuje nam, jak objąć nasze uszczerbki, pęknięcia i rysy. Nasze rany. Słabość i ułomność. Naszą kruchość i przemijalność. Jeśli się postaramy, możemy stworzyć nową całość z rozbitych części i łączących je blizn. Blizny po bólu, cierpieniu spowodowanym utratą, doznanych upokorzeniach są widoczne. Takie pozostaną. Do końca. Nie ukrywamy ich w poszukiwaniu sztucznej doskonałości. Niedoskonałość i przemijanie to część tego, kim jesteśmy. Część naszej podróży. I to właśnie jest piękne.

*

Mistrz Myō patrzył na nas, w głąb naszych umysłów pełnych pragnień, rozpaczy i nadziei. Sięgnął po czarkę i napił się herbaty.
     — Wracajcie tu i teraz — powiedział cicho i poczułam osobliwy dreszcz. Tam, gdzie wszystko się kotłowało i gdzie gruchotały skorupy, przepłynął czysty chłodny powiew.
     Mistrz Myō pochylił się nade mną.
     — Trzeba zacząć od małej rzeczy — szepnął
.

*

Czasem jest się pewnym od razu. Widzi się innego człowieka i coś delikatnie klika we wszechświecie. Zaczyna się historia jak ziarnko piasku. Jak lawina. Ta jedna twarz wybrana spośród innych twarzy.

*

     — […] tęsknię za tobą.
     W nagłej ciszy zawirował miniony czas
.

*

Czarka znów była cała. W jej zranionym kształcie mieściła się kruchość i delikatność. Ale też trwanie i siła. Miała przeszłość widoczną w nitkach złotych blizn i dzięki nim miała przyszłość.

*

Niektóre rzeczy są zniszczone bezpowrotnie. Inne da się naprawić. Trzeba próbować i przyjmować klęskę. Zaufać i zdać się na nieuniknione. To, co we mnie zapiekłe, łagodniało. Skręcone — rozprostowywało się.

*

     — Kiedy coś naprawiasz, twoja relacja ze światem i sobą zmienia się.

*

[…] śpiący kot to dobry dowód na istnienie jakiegoś boga, niedużego i pozbawionego totalitarnych zapędów. […] Człowiek staje się lepszy, gdy opiekuje się zwierzęciem.

*

Nie da się do niczego porównać uczucia, kiedy twarz drugiego człowieka staje się prawdziwym spotkaniem.

*

     — Najpierw przyjrzyjcie się zniszczeniom – mówił Mistrz Myō. – Poznajcie je. Przyjmijcie. Są wasze.

*

Kocha się tego, komu najbardziej pragnie się opowiadać.

Joanna Bator, Purezento, Znak, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz