niedziela, marca 29, 2020

3758. I kropka

Dokładnie miesiąc temu dostałam efekt bycia w kropce — jak napisała Kaan. Z uciętymi rogami, zbyt wąsko, bym mogła coś z tym zrobić. Czasem najlepsze „coś zrobić” oznacza „poczekać”.

Czekałam, prawie się poddałam, czekałam i odpuściłam… poddałam się. Dziś przy porannej kawie, czytając przytoczony poniżej cytat, uśmiechnęłam się od ucha do ucha… mam to, dla siebie mam!

Już mi nie przeszkadza, że ucięte rogi, że nic nie mogę z tym zrobić, poza przyciąć z lewej strony odrobinkę. Po prostu muszę to tu mieć.


Kaan.

*

[…] u ludzi pracujących nad symbolami, takimi jak cyfry, biorą udział inne obszary mózgu niż u tych, którzy przetwarzają informacje wizualne i przestrzenne, na przykład grupy kropek.

Jo Boaler, Umysł bez granic, przeł. Artur Ubik,
HarperCollins Polska, Warszawa 2019.

(3756+1). W ulu (synchronicznie)

  od wczoraj. dzięki Sadownikowi. pierwszy raz wielokolorowo.

3756. U Orzeszka i Białego Kruka (LXVI)

Biały Kruk:
(napisał wczoraj i zdjątko przysłał)
Wcale
…nie wyglądają jak tulipany.

czwartek, marca 26, 2020

3755. 86/366

ciało pod ścianą mnie postawiło. rygor wprowadziło: dużo, bardzo dużo tego*, co sprawia, że w ciele jest mi dobrze być.

     — albo cię wykończę — dało mi wybór dobre dla mnie ciało.

____________
* nie jest to czytanie, buuuu!

86/366

*

[9. heksagram] […] w istniejącej sytuacji prawdziwą mocą dysponuje to, co słabe […].

I-Cing. Księga przemian, przeł. (na j. niemiecki) Richard Wilhelm,
przeł. Wojciech Jóźwiak, Małgorzata Barankiewicz, Krzysztof Ostas, Latawiec, Warszawa 1998.

środa, marca 25, 2020

3754. W coronaczasie (IV)

Jabłoń:
(wczoraj przy porannej kawie wyje
z zachwytu nad albumem
)
Mitoraj był Polakiem!
Myślałam, że Węgrem.

Sadownik:
Moim ulubionym rzeźbiarzem
jest Wantuch, Wacław Wantuch.

Jabłoń:
Ale on rzeźbił w świetle.

Sadownik:
Dokładnie tak!

*

W ten sposób już wczoraj znałam swój plan na dzisiejszą poranną kawę. Podreptałam do gabinetu, z Sadowniczej półki z albumami wyjęłam jeden z dwóch „Wantuchów”, które mamy, i przypominałam sobie zdjęcia, budziłam stare wrażenia, znajdowałam nowe.

Po wczorajszej niesamowitej nauce wyciągniętej ze słów z albumu Mitoraja, przeczytałam każde słowo. Tekst nie trzyma poziomu prawie wcale. Dał radę tylko Głowacki na skrzydełku okladki. Że Pilch (na drugim skrzydełku) w moich oczach zaliczy dno, śliniąc się dziadowsko, wcale mnie nie zdziwiło, że Bakuła rozczaruje na całej linii — to był dla mnie szok, bo są uczelnie, w które wierzę — dno-baba i tyle. Jej [d]amski punkt widzenia[: o]glądając zdjęcia i obrazy — nie mówiąc o rzeź­bach — przedsta­wia­ją­ce nagie kobiety, żałuję, że nie jestem mężczyzną, jest dla mnie nie tylko ubogi, ale głupi i prostacki. Błagam, proszę, nie! Żenujące są dla mnie jej słowa: [d]reszczyk emocji, który towarzyszy patrzeniu na piękne, kobiece ciało jest mi obcy. Widzę tylko formę i kolor. Wygląda na to, że wrażliwym jest się z natury, a nie z wykształcenia. Nie mogę uwierzyć, że nie znaleziono nikogo lepszego do napisania wstępu — lepiej byłoby dla tego albumu, gdyby słów nie było w nim wcale, ale! Dałam radę i coś wartego przepisania, ładnego wydłubałam.

Nie dowiem się, które ze zdjęć zachwycały mnie dziesięć lat temu — nie ma śladu po tym albumie na blogu. Ile z nich zachwyciło mnie wtedy i dziś, a które zatrzymały mnie przy sobie dopiero teraz? Uśmiecham się w duchu do siebie, ciekawa jestem, które wybiorę za pięć lat.

Już niekoniecznie wiemy, patrząc na dobrze znajome piersi, pośladki, uda i biodra, cudownie przemienione przez Wacława Wantucha w trudne do rozszyfrowania poetyckie pejzaże […].
// Janusz Głowacki

*

W bursztynie albumu tkwią zaklęte owady emocji artysty i jego modelek.

*

*

Nagość […] jest dla twórcy pretekstem do opowiedzenia wszystkiego o sobie i troszkę o pozującym.

*

Wacław Wantuch, Akty/Nudes, sł. wstępne: Hanna Bakuła,
Wydawnictwo BOSZ, Olszanica 2010.

*


(tamże)

wtorek, marca 24, 2020

(3752+1). W coronaczasie (III)

Pan Ciasteczko:
(po jednej telekonferencji, kilku rozmowach telefonicznych,
kolejne dziś video-gadanie z Onemu uskutecznia
)

Jabłoń:
(wsiada do auta po zabiegu; czeka, aż skończą)
Co Onemu taki niedopieszczony?
(pauza)
Ja też bym tak chciała…

Pan Ciasteczko:
To zadzwoń do mnie.

Pan Ciasteczko & Jabłoń:
(ryknęli śmiechem)

Jabłoń:
(dała się zawieźć do Centrum Olimpijskiego
na Mitoraja
[i nie tylko], bo poprosiła)


Igor Mitoraj, Ikaro Alato, 2004.

3752. W coronaczasie (II)

Książka-pożyczka od Kaan i… odlot — wczoraj wieczorem kęs, dziś całość trzy razy. Ponieważ nie mój album — oddać będzie trzeba, tzn. już wiadomo, że podać dalej Gepardzicy i Smoku — była to jedyna okazja, by połknąć wszystkie zawarte w nim słowa, a nie tylko zachwycić się rzeźbą i ruchem dłoni zaklętym w kamieniu i pociągnięciu pędzla.

Dzięki temu czytaniu zaskoczyłam, na własny użytek… i żyją we mnie pytania: jakie ślady pozostawili na mnie, we mnie inni ludzie? — nie tylko w postaci blizn — gdzie na ciele, w ciele znajduję tę czy tamtą przygodę?

Pojutrze Mitoraj obchodziłby siedemdziesiąte szóste urodziny, gdyby nie był po drugiej stronie tęczy od ponad pięciu i pół roku.

On ich nie wymyśla, on je sobie przypomina. W nich jest jego własne wątpienie, spalona energia i milczenie, które umykają. To nie ucieczka, to tylko obecność, która zadaje nam pytanie.
// Tahar Ben Jelloun, „Piękno i trwoga”.

Skądinąd, próg to nie byle jakie miejsce. Stać przed drzwiami, stać w wejściu do czegokolwiek znaczy znajdować się między dwoma światami, coś wdychać…, stać, by… W jednym miejscu tracisz swą materialność odnajdując ją w innym. Drzwi są przejściem. Chadzasz to tu, to tam.
// Marco di Capua, „U drzwi Igora”.


// fragment rzeźby.

Rzeźby nigdy nie umierają.

Wielki artysta, który odrzuca swoją tożsamość, więcej, nie odrzuca swojego człowieczeństwa w obliczu trwogi. Nie ustępstwo, nie łatwa praca, lecz zbiór cech koniecznych do dociekania prawdy, jego prawdy, prawdy każdego istnienia, które zostało zniszczone przez ludzką brutalność.
// Tahar Ben Jelloun, „Piękno i trwoga”.

[…] jeśli jednak niegdyś je dostrzegłeś, natknąłeś się na nie, wnet piękno rozpoznasz i zrozumiesz, żę artyści tylko ujawniają piękno; nadto wiesz, na co to wyobrażenie wskazuje. Wówczas przywołasz dzieła Mitoraja.
// Tahar Ben Jelloun, „Piękno i trwoga”.

Niewiadome i zamglone drogi życia nieoczekiwanie ożywają… Krzyżują się. Zaplatają.
     […] Co, kto, jakie pozytywne energie kierują naszymi ścieżkami codzienności?

// Szymon Bojko

Igor Mitoraj, Lux in Tenebris, fot. Giovanni Ricci Novara,
przeł. (z j. angielskiego) Natalia Laskowska,
przeł. (z j. włoskiego) St. Opiela SJ, R. Pollak SJ,
Argos Studio, Warszawa 2009.

*


(tamże) 

poniedziałek, marca 23, 2020

3751. W coronaczasie

Audycja wieczorem, w dniu, gdy szkoły zamknęły swe podwoje. Prawie ją wyłączyłam, bo książka dla dzieci, a ja nie byłam w nastroju na dydaktycze książki dla dzieci, ale usłyszałam nazwisko Autorki (cenionej przeze mnie)… a potem nazwisko mojej ulubionej Ilustratorki… a potem, że Autorka tylko z Ilustratorką Tą mogła się podjąć wydania tej historii… po wielu, wielu latach.

Zamówiłam niejeden egzemplarz. Sześć dni do premiery musiałam poczekać, i jeszcze jeden roboczy dzień i weekend, by kurier w drzwi zapukał. Ciepłe drukowane bułeczki wieczorem z Sadownikiem rozwieźliśmy, więc mogę już napisać, że to nie jest książka dla dzieci, że czasem musi dużo czasu upłynąć, nim historia może być opowiedziana, a potem jeszcze trochę, by mogła być spisana.

A Heniutka… tak pięknie się wepchnęła, gdy papier w piksel zamieniałam, że ją zostawiłam wraz ze słońcem na jej dziobie.

Opowiem. Bardzo dużo lat… To nie to, że ja nic nie mówiłam, zawsze coś mówiłam. Wiem, że są ludzie, którzy nic nie mówią, ja coś mówiłam. Tylko że nigdy nie mówiłam wszystkiego od początku do końca. Kawałkami. I też tylko tak… ludziom bliskim.

*

Nie czułam się smutna. Nie było mi źle. Nie wiedziałam w ogóle, że jest inne życie. Myślałam, że tak to jest. Nigdy nie chciałam wyjść, bo nie wiedziałam, że można wyjść.

Mówił do mnie tak: „Ja tu mam węgiel. W worku na spodzie jest taka wkładka z dykty, na wierzchu będzie węgiel”. Miałam siedzieć w środku, w skrytce. Obiecał, że mnie nie znajdą. Nawet jak każą mu otworzyć worek, zobaczą tylko węgiel. „Wiesz, jak się węgiel zachowuje?” — zapytał. „Wiem — powiedziałam — on rysuje”. „Rysuje?” — zdziwił się. „Tak, on pisze i rysuje”. „Nie, węgiel leży. On nic nie mówi, tak powiedziała mama, żebyś pamiętała: węgiel leży. Nic nie mówi, nie płacze, nie krzyczy. On po prostu leży, jak kamień. Tak leży”. Pokazał. Wtedy zrozumiałam, jak węgiel się umie zachowywać. „Czy będziesz tak umiała?”. Na pewno. „Jak będę musiał otworzyć worek, jesteś węglem. Nic nie mówisz, nic nie piszczysz, nie wolno śpiewać. Mama mi mówiła, że ty lubisz śpiewać, nie wolno śpiewać, węgiel nigdy nie śpiewa”. „Dobrze, dobrze, już zrozumiałam”.

*

Najlepiej być mamą. Dziecko wszyscy chcą złapać, wszyscy chcą je zastrzelić, zabrać od rodziców. Ja już nie chciałam być dzieckiem, chciałam tylko urosnąć. I być dorosła. Jak będę mamą, będę miała dobry wygląd i moje tarapaty się skończą.
     Tak zawsze myślałam
.

Myślałam, że jak będę duża, to będę miała jasne włosy i niebieskie oczy, i Niemcy nie będą chcieli mnie złapać. Będę umiała wyjść z getta i wejść do getta. I nikt mnie nie złapie. Jak będę duża, to ja będę taka jak mama. I kiedy mama mówiła: „O, jak ty urosłaś, Zosieńko”, to ja pytałam: „Czy już mam dobry wygląd?”. Zawsze myślałam, że jak będę duża, to będę miała dobry wygląd.

*

Nikt mnie nie chciał. A ja też nikogo nie chciałam, tylko żeby mama była zdrowa! I żeby była. Ale Pan Bóg się mnie nie zapytał i ona nie wydrowiała nigdy.

W sypialni Zosi w Jerozolimie stoi niewielkie zdjęcie mamy. Na odwrocie zapisano czarnym atramentem: „20 sierpnia 1942” — pięć dni po ucieczce z getta.
     Zosia skończyła osiemdziesiąt lat. Stale rozmawia z mamą. Wszystko jej opowiada. A ona jej radzi
.

Agata Tuszyńska, Mama zawsze wraca,
ilustr. Joanna Chmielewska,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2020.

niedziela, marca 22, 2020

3750. Płonąc w drodze

Przy wracaniu do Autora, którego większość książek opuściła ul dawno temu, bo z nich wyrosłam, okazało się, że przynajmniej kilku nigdy nie czytałam, bo opuściłam twórczość Autora w pół drogi. W ten oto sposób dotarła do mnie informacja o tej książce. Zaznaczyłam do upolowania.

Upolowałam w kończącym się tygodniu i patrzyłam, jak wpycha się na górę czytelniczego stosiku. Niby łokci nie ma, ale udało jej się wyjątkowo sprawnie rozłożyć na szczycie.

Że piękna, poruszająca, dziejąca się trochę poza słowami… dla niektórych pewnie głupia, jeśli nie mogą odwołać się do własnego doświadczenia… już to wiem, bo przeczytałam.

W każdym razie często żyłem, nie uświadamiając sobie, że żyję, myląc nadmierną aktywność z radością bycia. Tak, bardziej się krzątałem niż cieszyłem. Obciążyłem się problemami, zaniedbując delektowanie się zwyczajnym skarbem, życiem.

*

Martwiła mnie ta konfuzja: byłem na rozdrożu samego siebie, nie na swojej drodze.

*

     — Godzisz się na fiasko?
     — Godzę się na nieustanny bój. Według mnie zwycięstwo oznacza walkę, nie jej wynik. Nie tracąc z oczu swojego celu, tracę złudzenie wygranej.
     — Bardzo bym chciał myśleć w ten sposób.
     — Nie możesz tak myśleć, mając dwadzieścia osiem lat! Za to kiedy stuknie ci pięćdziesiątka… O uroku walki nie stanowi ani sukces, ani porażka, lecz powód, dla którego walczymy
.

*

Lęk odsuwa mnie od świata.

*

Bywają złudzenia podzielane przez wszystkich. I popularne głupstwa. Ilość nie przesądza o prawdzie.

*

     — Lubię wyłącznie pytania, na które nie ma odpowiedzi — odparłem.
     — Ach tak?
     — Tak. Wywołują u  mnie ciekawość i pokorę. U pana nie
?

*

Moc, która utrzymywała Wszystko, poruszała się również we mnie, ucieleśniałem jedno z jej tymczasowych ogniw.

*

Czy przypadek istnieje? Czy nie jest raczej etykietką przyczepianą rzeczywistości przez tych, którzy chcą ignorować przeznaczenie?

*

     — „Nawet woda potrafi nam powiedzieć «kocham cię», składając na naszych wargach najpiękniejszy z pocałunków”.
     — Słucham? — wykrzyknął Donald, marszcząc brwi.
     — Nic takiego. Przypomniał mi się wiersz Dassiny

*

Kiedy milkły oszczercze zabiegi mojego mózgu, odzyskiwałem radość, spokój i szczęśliwość.

*

[…] zaparzył herbatę z oczami zagubionymi w zachwycie.

*

     — Czy w twoim kraju jest pustynia?
     — Nie.
     Abajghur popatrzył na mnie uważnie, zaszokowany.
     — Naprawdę?
     Kiedy pokiwałem głową na potwierdzenie, westchnął.
     —– Więc jak sobie radzisz?
     Zrozumiałem jego pytanie. Znaczyło: jak sobie radzisz, gdy chcesz porozmyślać? Życie wewnętrzne wzmacnia się dzięki zewnętrznej pustce.
[…] Dokąd się chronisz, kiedy chcesz się usunąć, kiedy chcesz się cieszyć, że żyjesz?

*

     Każdy podróżnik odpowiada na niejasne wezwanie niepokoju, który go dręczy.

Eric-Emmanuel Schmidtt, Noc ognia,
przeł. Łukasz Müller, Znak, Kraków 2016.

Co jest ważniejsze w modlitwie: mówić, czy dać się wysłuchać?

*

Efektem niezachwianych przekonań są jedynie trupy.
     […] przyjaciółmi Boga są ci, którzy Go szukają, nie ci, którzy mówią w Jego imieniu, utrzymując, że Go znaleźli.
     Ufność wierzącego podsuwa pewien sposób na oswojenie tajemnicy. Podobnie jak niepokój ateisty… Co do tajemnicy, pozostaje tajemnicą
.

*

     – Nie zapomnij tego, co niezapomniane.

*

Musimy uznać i kultywować swoją niewiedzę. Taką cenę trzeba zapłacić za pokojowy humanizm. My wszyscy jesteśmy braćmi w ignorancji, nie w wierze. Jedynie w imieniu łączącej nas ignorancji będziemy mogli tolerować wierzenia, które nas dzielą. W innym muszę najpierw uszanować takiego samego człowieka jak ja, tego, który chciałby wiedzieć, lecz nie wie, potem zaś, w imię tego samego, uszanuję to, co nas różni.

(tamże)

sobota, marca 21, 2020

3749. 81/366

współrzędne geograficzne: szerokość i długość co do setnej sekundy te same. łóżek o cal nie przesunęliśmy ani my, ani nasi sąsiedzi, ale nikt z nas nie zasypia od kilku dni w bloku mieszkalnym, wszyscy obudziliśmy się dziś po raz pierwszy weekendowo w biurowcu. taka corona.

81/366

piątek, marca 20, 2020

3748. 80/366

sprawność to poczucie. wrażenie.
pewien chwilowy stan świadomości.

80/366

3747. Zatrzymana

Jakimś cudem dotarła do mnie informacja o tej książce. Nie zastanawiałam się ani chwili i wiedziałam, że będzie odtrutką po Ferrante. Nie pomyliłam się.

To książka obowiązkowa dla człowieczeństwa w nas, które potrzebuje i zatrzymania, i ciszy, i łez. Upłakałam się okrutnie, ale lecząco.

     — Opowiem, ale napisz o tym książkę. Jestem to winna Gali. Ona mi syna uratowała. Jestem to winna Rosji! Tam mnogo dobrych ludzi żywut.

*

Trzeba zachować światło w duszach, na przekór wszystkiemu.

*

Więc widzisz, Anja, smierc zawsze znajdzie swoją ofiarę.
     — Ale ciebie nie znalazła! — Uśmiecham się do Niej.
     — Znalazła, i to nieraz, ale tylko obwąchiwała i sobie szła
.

*

Rozmawiamy o tym, co zostało w Jej pamięci. Nad tym płaczemy i z tego się śmiejemy. Zszywamy jednak. Za każdym razem powstają nowe szwy. Zszywamy z trudem i we łzach. Tak trzeba. Tak chcemy.

*

Czyja dłoń doprowadziła nas do siebie? Wzrusza mnie ta myśl i wyobrażenie tego, jak nasze dusze, serca i dłonie pokonały czas i przestrzeń, by się wreszcie spotkać.

*

A my z Zargan od czasu do czasu zaczęłyśmy siadać przy słodkiej, mocnej herbacie i Ona opowiadała…
     
[…] a historie stawały się coraz dłuższe i piękniejsze. Słuchałam ich i czułam, że dotykam istoty człowieczeństwa. Słyszę w Jej słowach sens i prostotę życia. Dojrzewam. Dostrzegam. Krzepnę. Zapragnęłam, by popłynęły w świat. By mogły zmieniać serca innych ludzi. Wiem, że mają wielką moc.

*

Całuję Ją jak zawsze na pożegnanie i przytulam mocno.
     — Kocham cię — szepczę Jej do ucha.
     — Ja
cjebja bardziej — słyszę, gdy jestem już na pół­piętrze.
     Zawsze ma ostatnie słowo. Moja Zargan
.

*

W sercu codziennie wschodzi słońce. Serce rozkwita wszystkimi kwiatami świata. Czuję się tu bezpieczna, jestem częścią najpiękniejszej całości razem z niebem, słońcem, księżycem, gwiazdami, kwiatami, wiatrem, ziemią i wodą. Oddech przypływa i odpływa jak ciepłe fale oceanu, a krew krąży radośnie w moich żyłach niczym górski strumień. Wraz ze złotym światłem płynie do mnie rzeka — nie! — wodospad ludzkiego dobra. Mgła przebaczenia wreszcie zaczyna mnie otulać mleczną, miękką ciszą. Wszystko wiruje razem ze mną, porywając do swobodnego tańca życia, pełnego wdzięczności i otwartości na dary.

*

Piekło? Iskra daremnej ludzkiej rozpaczy —
Raj? Jeżeli krótką chwilę spokojnie spędzicie

*

[…] ośrodki to nie są dobre miejsca. — Kręci głową. — Każdy, kto tam trafia, przywozi swoją traumę. Swój strach, swój głód, swoje cierpienie, swoją rozpacz, swoją złość, swoją tęsknotę, swoją nienawiść, swoją bezsilność, swoją rezygnację. Swoją wojnę. I nagle pod jednym dachem spotykają się te wszystkie wojny i nieszczęścia. Cziasta pod jednym dachem spotykają się ludzie z państw toczących wojny przeciwko sobie. Ci ludzie potrzebują spokoju i nawet bardzo go pragną, ale nie mogą go zaznać. Nie mogą nie dlatego, że są źli czy niewdzięczni. Nie mogą, bo w gławach tych ludzi wciąż przewalają się wszystkie nieszczęścia, których doznali. Jak we mnie. Wojna wciąż jeździ jak winda, o tak. — Pokazuje mi po raz kolejny. — Wojna jeździ w górę i w dół. Bez przerwy, w dzień i nociu.

*

Oblicza zespołu stresu pourazowego, który w swoim choćby najmniejszym pakunku przywozi każdy uchodźca.
     Co więcej, ta trauma oblepia każdą rodzinę i ciągnie się jeszcze przez kilka pokoleń, plącząc ścieżki życia nawet tym, którzy urodzili się wiele lat po niej.
     A o tym, jak jest, słyszę na własne uszy, kiedy szukamy w nocy pogubionego i zgubionego gdzieś w Polsce Rasula. W komendzie w centrum Warszawy miła pani policjantka prosi o dwukrotne przeliterowanie miejsca urodzenia chłopca.
     
[…]
     Kolejna rubryka to choroby.
     Następna — uzależnienia.
     Wymieniam: epilepsja, depresja, zaburzenia osobowości, zespół stresu pourazowego.
     Policjantka pyta, w którą rubrykę wpisać ten zespół. W choroby czy uzależnienia
.

*

Powołał mię do bytu wśród mąk rodzenia,
Wobec życia postawił pełnym zdumienia,
Aż odchodzę — z odrazą i nieświadom celu
Tego przyjścia, tego trwania, tego odchodzenia

*

     — Bóg nas kocha — mówię wreszcie z całkowitą pewnością. — Skoro zechciał podarować nam życie, i to niejeden raz, to znaczy, że kocha nas ogromnie. Pomyśl tylko — obie mogłyśmy już kilka razy umrzeć. A jednak tak się nie stało. Ile już razy dostałyśmy życie?! Widać Bóg trzyma nad nami swoją dłoń. I Twój Allah, i mój Pan Bóg.

Anna Kaszubska, Zargan Nasordinova, 186 szwów. Z Czeczeni
do Polski. Droga matki
, Edipresse, Warszawa 2016.

*

Kolorowe światełka odbijają się w ich [dzieci] oczach i włosach, jakby wokół sypały się anielskie iskry. Opieram głowę tak, jak lubię najbardziej — o ramię Zargan, i obie wycieramy mokre policzki. Dzięki tej córce Allaha bardziej niż kiedykolwiek doświadczam cudu Bożego Narodzenia, siły wiary, miłości i nadziei. Dotykam istoty życia, człowieczeństwa, odczuwam ciepło boskiej dłoni nad naszymi głowami.


// Boże Narodzenie 2014.

(tamże)

czwartek, marca 19, 2020

3746. Fuj-buk!

Nie jestem fanką autorki. Po przeczytaniu jednej jej książki powiedziałam sobie: nigdy więcej. Nigdy nie mów nigdy! Kaan napisała, że Kopińska cieszy się na świeżutko wydaną w Polsce książkę Ferrante. Entuzjazm nie drgnął mi nawet o milimetr, ja tej książki nie miałam zamiaru kupować. Kaan kupiła i podzieliła się, więc przeczytałam, by zdanie własne mieć.

Wulgarna, jęcząca opowieść… przez trzy piąte książki nie wiedziałam, po co ją czytam. I nagle zwrot przez sztag i moja klaustrofobia czytała w zachwycie, co będzie dalej, gdy okazało się, że bohaterka nie może wyjść z domu. I znów zwrot, i złość… naprawdę autorka musiała ukatrupić psa, zamiast podtruć ogłupiałą bohaterkę? Wilczura, choć nie jest to moja ulubiona rasa, nie mogę podarować. I znów, ostatni już zwrot — wiem, po co cierpiałam przez całą książkę: dla dwóch wspaniałych dialogów.

Z przyjemnością odłożyłam pełnoletnią powieść (w oryginale ukazała się w 2002 roku). Ferrante zdecydowanie jest nie dla mnie. Choć jak Kaan będzie jakąś czytać, to i ja zaryzykuję, ale tylko wtedy, gdy będzie to chuda powieść — nigdy (!) grubsza.

Złożyłam dłonie i potarłam jedną o drugą, powoli, żeby usunąć z nich skraplające się przygnębienie.

*

     — Jeśli się dowiem — ostrzegłam go — że zajmujesz się swoimi sprawami, a nie dziećmi i podrzucasz je Carli, nigdy więcej ich nie zobaczysz.
     Speszył się, spuścił wzrok na kartkę.
     — Nie musisz się martwić, Carla to dobra dziewczyna — zapewnił.
     — Nie wątpię, ale wolałabym, żeby Ilaria nie zdrabniała infantylnie słów jak ona. I nie chcę, żeby Gianni poszedł twoim śladem i marzył o jej piersiach.
     Rzucił długopis na stół i odparł ze smutkiem:
     — Wiedziałem. Jeszcze ci nie minęło.
     Skrzywiłam się, zacisnęłam wargi i rzuciłam:
     — Wszystko mi minęło
.

*

     — U ciebie wszystko w porządku?
     — W najlepszym.
     — I to prawda, że już mnie nie kochasz?
     — Prawda.
     — Dlaczego? Bo cię okłamałem? Bo porzuciłem? Bo cię upokorzyłem?
     
[…]
     — Nie kocham cię, bo na swoje usprawiedliwienie powiedziałeś, że dopadły cię pustka i bezsens, a to nie było prawdą.
     — Było.
     — Nie. Teraz już wiem, czym są pustka i bezsens i co się dzieje, jeśli człowiek zdoła się jakoś wykaraskać. A ty nie, ty nie wiesz. Ty co najwyżej zerknąłeś na problem, przestraszyłeś się i szybciutko zapchałeś tę pustkę ciałem Carli
.

*

To właśnie jest życie, pomyślałam: fala radości, ukłucie bólu, intensywna rozkosz, żyły pulsujące pod skórą. Nic bardziej prawdziwego nie da się o nim opowiedzieć.

*

Teraz nadszedł czas na największą przysługę. Chciał dać mi do zrozu­mie­nia, że nie powinnam się niczego wstydzić, że każdy gest ma swoje dobre i złe strony, krótko mówiąc, że pora wrócić do zależności łączących ze sobą czas i przestrzeń.

Elena Ferrante, Czas porzucenia,
przeł. Lucyna Rodziewicz-Doktór,
Sonia Draga, Katowice 2020.

środa, marca 18, 2020

3745. 78/366

     — gdy działamy, zawsze napotykamy na przeszkody. — powiedział Akuszer.

zdziwienie*, ulga i radość.

78/366

______________
* nie mam pojęcia skąd wypasione, mocno trzymające się, przekonanie, że dobrze przygotowanych ludzi przeszkody nie spotykają.

3744. Geometria dźwięku i ciszy

Uczeń zapytał Mistrza:
     — Czy długo trzeba oczekiwać zmiany na lepsze
?

Mistrz odpowiedział:
     — Jeśli chcesz oczekiwać, to długo
.

niedziela, marca 15, 2020

(3741+1+1). 75/366

potrzeba dwóch półkul mózgowych i jednego zadziwienia, żeby sklecić trzy zdania, które chce się mieć.

prawa półkula wyprowadza mnie na spacer inaczej niż lewa. odkryłam dziś.

75/366

(3741+1). TA książka

Dzięki dwóm mężczyznom przypomniało mi się, że gdzieś w środku stosiku książek do przeczytania od prawie półtora roku jest TA i cierpliwie na mnie czeka.

To fascynująca książka, która pozostawiła mnie (a) z radością obserwowania, która półkula mózgu jest teraz u głosu; (b) z eksperymentowaniem, by przełączyć się na drugą półkulę — to niesamowite, że można zrobić to w ułamku sekundy. Teraz jest jasne, która półkula gdzie była i co robiła we wpisie 50/366.

TA książka nauczyła mnie świadomie odcinać się od uporczywej błędnej pętli i przenieść się w spokojniejsze miejsce — to miejsce jest nie tylko spokojniejsze, jest dobre i karmiące. TA zachwyciła moją lewą półkulę i dała narzędzia, by potem od niej odpocząć.

W ten oto sposób TA książka stała się jedną z najważniejszych książek, jakie prze­czy­tałam i przeczytam w roku 2020.

[…]  jeśli chodzi o rehabilitację, za sukcesy i porażki opiekujących się mną osób w dużej mierze odpowiadam ja sama. Mogłam współpracować lub nie. Współpracowałam z tymi osobami, które dodawały mi energii, choćby przez to, że nawiązywały ze mną kontakt wzrokowy, dotykały mnie delikatnie i w odpowiedni sposób, mówiły cicho i łagodnie. Reagowałam pozytywnie na pozytywne podejście. Osoby niepotrafiące nawiązać kontaktu pozbawiały mnie energii, toteż broniłam się przed nimi, ignorując ich prośby.

*

Jestem absolutnie przekonana, że wsłuchiwanie się w gadaninę własnego mózgu to jeden z kluczowych czynników decydujących o zdrowiu umysłowym. Moim zdaniem postawienie sprawy jasno: wewnętrzne znieważanie słowne jest zachowaniem nie do przyjęcia, to pierwszy krok na drodze do wewnętrznego głębokiego spokoju. Wielkiej otuchy dodało mi uświadomienie sobie, że przecież negatywna, ględząca część mózgu to niewielki obszar, zaledwie wielkości fistaszka!

*

Przeżycie związane z uszkodzeniem lewej półkuli sprawiło, że zupełnie inaczej zaczęłam patrzeć na osoby z różnego rodzaju urazami mózgu. Ludzie ci stracili mowę i bywa, że nie potrafią porozumiewać się z innymi w zwykły sposób, ale często się zastanawiam, czy i jakie zdolności zyskali w to miejsce. Jakich dokonali spostrzeżeń? Przestało mi być szkoda ludzi różniących się ode mnie bądź postrzeganych jako „nienormalni”. Doszłam do wniosku, że w ich przypadku litość jest nieadekwatną reakcją.

*

Podoba mi się, że jestem zarazem wielka jak wszechświat i drobna jak gwiezdny pył — w zależności od tego, którą półkulę zapytam o zdanie.

*

[…]  poczucie wewnętrznego spokoju jest obwodem neuronalnym zlokalizowanym w prawej półkuli. Obwód ten działa nieustannie i w każdej chwili można z niego skorzystać. Uczucie spokoju to zjawisko charakte­ry­styczne dla chwili obecnej. Nie pochodzi z przeszłości i nie jest projekcją przyszłości. Pierwszym krokiem do osiągnięcia go jest gotowość bycia tu i teraz.

*

Wiem i robię swoje i ty też wiesz i robisz swoje. Wewnętrzny spokój i dzielenie się życzliwością to zawsze nasz wybór. Wybaczanie innym i wybaczanie sobie to też wybór. Tak samo jak świadome dostrzeganie doskonałości w trwającej chwili.

*

Nawet negatywne wydarzenia mogą się okazać cennymi lekcjami życia, jeżeli będę potrafiła przejść na prawą stronę i spojrzeć na nie z życzliwością i zrozumieniem.

*

Upajaj się myślą, że w tej chwili jesteś żyjącą, doskonale się rozwijającą istotą ludzką! Niech twoją świadomość wy­peł­nią wdzięczność i radość.

*

[…]  ochoczo dbam o dobre samopoczucie komórek, dzięki którym istnieję.
     Aby powrócić do chwili obecnej, musimy świadomie zwolnić tempo pra­cy umysłu. W tym celu należy przede wszystkim postanowić, że nigdzie nam się nie spieszy. Lewa półkula wiecznie nas popędza, zastanawia się, myśli, analizuje; prawa półkula woli się wyluzooooować
.

*

[…]  nikt poza mną samą i moim mózgiem nie ma takiej siły, by zmusić mnie do odczuwania czegokolwiek. I żaden czynnik zewnętrzny nie był w stanie odebrać mi spokoju serca i umysłu. Wszystko zależało wyłącznie ode mnie. Być może nie do końca panuję nad tym, co dzieje się w moim życiu, ale z całą pewnością od początku do końca kontroluję to, jak po­strze­gam własne doświadczenia.

Jill Bolte Taylor, Udar i przebudzenie,
przeł. Jacek Żuławnik, Galaktyka, Łódź 2015.

Na poziomie neurologicznym połówki mózgu nie tylko odmiennie postrzegają świat i myślą, lecz także — w zależności od odbieranych bodźców — cenią inne wartości i tworzą różne osobowości.

*

Prawa półkula chętnie rozważa nowe możliwości i myśli nieszablonowo. Nie ograniczają jej zasady i ramy ustalane przez lewą półkulę. W rezultacie prawa półkula twórczo wykorzystuje wszelkie okazje do spróbowania czegoś nowego. Doskonale rozumie, że pierwszym etapem procesu twór­czego jest chaos. Jest kinestetyczna, lotna, uwielbia zdolność ciała do płynnego przemieszczania się w przestrzeni. Uważnie słucha subtelnych komunikatów wysyłanych przez komórki – przeczuć — uczy się poprzez dotyk i doświadczenie.
     Prawa półkula cieszy się wolnością we wszechświecie, nie obciąża jej bagaż przeszłości, nie obawia się tego, co przyniesie lub czego nie przyniesie przyszłość
.

*

Według umysłu prawej półkuli wszystkich nas łączy uniwersalna, gęsta sieć ludzkiego potencjału, życie jest dobre, jesteśmy piękni tacy, jacy jesteśmy.

*

Umysł prawej półkuli myśli obrazami, kolażami, a lewej — językiem; nieustannie do mnie przemawia.

*

Lewa półkula ludzkiego mózgu jest jednym z najwspanialszych narzędzi we wszechświecie, jeśli chodzi o organizowanie informacji. Lewa półkula może się pochwalić niebywałymi umiejętnościami w zakresie klasyfikowania, organizowania, opisywania, oceniania i krytycznego analizowania do­słow­nie wszystkiego. Nieustanna kontemplacja i kalkulacja pozwalają jej się rozwijać. Lewa półkula teoretyzuje, racjonalizuje i zapamiętuje nie­za­leż­nie od tego, czy werbalizuję jej przemyślenia, czy zachowuję je dla siebie. Jest perfekcjonistką w każdym calu: wzorową administratorką biura i per­fek­cyjną panią domu. Na okrągło powtarza: „Wszystko ma swoje miejsce i wszystko powinno znajdować się na swoim miejscu”. Wartością nad­rzęd­ną dla prawej półkuli jest człowieczeństwo, gospodarna lewa półkula jest zajęta dbaniem o finanse.

*

Muszę być gotów zrezygnować z tego, czym jestem,
aby móc stać się tym, czym będę
.

Albert Einstein
(1879–1955)

(tamże)

piątek, marca 13, 2020

3741. Dalej, chłopaki, dalej!

Mikropłatnościami za mikroczęść gazety nie zapłacisz. Chcąc przeczytać jeden artykuł, musiałam poprosić Sadownika, by na stacji paliw całą gazetę nabył.

W poniedziałek artykuł łyknęłam i wzięłam dla siebie, co chciałam. Natychmiast przypomniało mi się, że prawie półtora roku pewna książka na stosiku czytelniczym leży (przesunęła się na sam szczyt), a zaraz potem dotarło do mnie, że czas na nowy znacznik na tym blogu: okolice mózgu. To od dziś jest.

Rozmowa jest trudna, bo choć od jego [Krzysztofa Globisza] udaru minęło pięć i pół roku, wciąż jest w stanie wypowiedzieć w jednym ciągu najwyżej kilka słów, po których często wyrzuca z siebie nerwowe „kurwa”.
     Ta „kurwa” jest wykrzyknikiem, znakiem wskazującym na determinację, by mówić, na radość, że się jakieś słowo wypowiedziało, albo na wściekłość, że nie dało się rady.

*

Gdy mówię o stracie i smutku, Krzysztof ostro interweniuje: — Nie, nie, nie. Szczęście. Agnieszka [żona] podkreśla jednak, że nie jest to jakieś „głupie uchachane szczęście”, ale raczej zachwyt światem. Codzienna gotowość przyj­mo­wa­nia tego, co potrafi dać i co można wziąć, jeśli tylko się tego chce.

*

Co było, to było, a teraz jest to, co jest, i trzeba żyć tak, jak można. Nawet jeśli wielu rzeczy po prostu nie można.

*

Jeśli chcesz włożyć koszulę, najlepiej wstać godzinę wcześniej albo część guzików zapiąć jeszcze wieczorem. Można też, co zrozumiałe, z koszul zrezygnować. O ileż łatwiejsze jest wkładanie T-shirtu.

*

W trakcie swojej rehabilitacji śmieję się czasem, że moim mottem jest spo­sób myślenia przypisywany przez PiS opozycji — „żeby było tak, jak było”. Krzysztof, co wydaje mi się i fantastyczne, i inspirujące, ma filozofię do­kład­nie odwrotną. W ogóle nie chce wracać do tego, co było. — „Nie, nie. Dalej! Żyć!” — mówi.

*

Mozół osła szczękę łamie — Krzysztof Globisz mówi zdanie, które jest i logopedycznym ćwiczeniem, i jego przesłaniem po udarze.

Tomasz Lis, Drugie życia wieloryba, Newsweek Polska, 11/2020.
(wyróżnienie własne)

*


fot. Bartosz Siedlik, (tamże).

czwartek, marca 12, 2020

3740. 72/366

prztyk, bach, sru! interpretacja,
etykietka, osąd, ocena — gotowe.
po co?

72/366

3739. Ab ovo

Wyjęłam tę książkę z felietonów. Klik, klik i miałam ją na kundlu. Równolegle do „papierzu” czytałam, gdy światło dzienne biegło do pracy na południową półkulę.

Precyzyjna, bezkompromisowa, szczera. Wiedziałam, że Autorka tak pisze. Jeśli nie chcesz wiedzieć, w jakim świecie żyjesz, jakie masz przywileje, nie czytaj tej książki pod żadnym pozorem.

W gruncie rzeczy odwaga oznacza optymizm.

*

Chciałabym, żebyś było kobietą. Chciałabym, żebyś poczuło któregoś dnia to, co ja czuję; nie zgadzam się ani trochę z matką, która twierdzi, że urodzić się kobietą oznacza nieszczęście. Matka, kiedy czuje się bardzo nieszczęśliwa, wzdycha: „Ach, gdybym urodziła się mężczyzną!”. Wiem: nasz świat został stworzony przez mężczyzn dla mężczyzn, ich dyktatura trwa tak długo, że zdążyła objąć nawet język. […] Na początek będziesz musiało walczyć o to, by móc głosić, że gdyby Bóg istniał, mógłby być również staruchą z siwymi włosami albo piękną dziewczyną. Potem będziesz musiało walczyć o to, by wyjaśnić, że grzech nie narodził się w dniu, w którym Ewa zerwała jabłko: tamtego dnia narodziła się wspaniała cnota zwana nieposłuszeństwem. Wreszcie będziesz musiało walczyć o to, by udowodnić, że w twoim krągłym i gładkim ciele kryje się inteligencja domagająca się, by ją docenić. Bycie matką to nie zawód. To również nie obowiązek. To jedynie prawo, jedno spośród wielu. Natrudzisz się, kiedy będziesz to powtarzać. I często, niemal zawsze, będziesz przegrywać. Ale nie wolno ci się zniechęcać.

*

Ale jeśli urodzisz się mężczyzną, też będę się cieszyć. A może jeszcze bardziej, bo będzie ci oszczędzone wiele upokorzeń, wiele niewoli, wiele nadużyć. Jeśli na przykład urodzisz się mężczyzną, nie będziesz musiało się ciągle obawiać, że cię zgwałcą w ciemnej ulicy. Nie będziesz musiało posługiwać się piękną twarzyczką, żeby być zaakceptowane już od pierwszego wejrzenia, pięknym ciałem, żeby ukryć inteligencję. Nie będziesz znosiło złośliwych komentarzy, kiedy pójdziesz do łóżka z kim ci się będzie podobało, nie usłyszysz, że grzech narodził się w dniu, w którym zerwałoś jabłko. Będziesz się mniej trudziło. Łatwiej ci będzie bronić poglądu, że gdyby Bóg istniał, mógłby być równie dobrze staruchą o siwych włosach albo piękną dziewczyną. Będziesz mogło odmówić posłuszeństwa i nie zostać z tego powodu wyśmiane, kochać, nie budząc się w nocy z wrażeniem, że wpadasz do studni, bronić się i nie znosić obelg. Oczywiście przypadną ci w udziale inne formy niewoli, inna niesprawiedliwość: wiesz, nawet dla mężczyzny życie jest trudne. Ponieważ będziesz miało mocniejsze muskuły, zażądają od ciebie, żebyś nosiło większe ciężary, narzucą ci zbyt wielką odpowiedzialność. Ponieważ będziesz miało zarost, będą się śmiać, kiedy zobaczą, że płaczesz, a nawet że potrzebujesz czułości. Ponieważ będziesz miało z przodu ogon, każą ci zabijać albo zostać zabitym na wojnie i będą żądali od ciebie poparcia dla tyranii, którą ustanowili już w jaskiniach. A jednak, a może właśnie dlatego, bycie mężczyzną okaże się równie cudowną przygodą: przedsięwzięciem, które nigdy cię nie rozczaruje.

*

Dziecko, usiłuję ci wyjaśnić, że bycie mężczyzną nie oznacza, że ma się z przodu ogon: oznacza, że jest się osobą. To cudowne słowo, słowo: osoba, bo nie zdradza, czy jest się mężczyzną, czy kobietą, nie wytycza granic pomiędzy kimś, kto ma ogon, a kimś, kto go nie ma. Zresztą granica oddzielająca kogoś, kto ma ogon, od kogoś, kto go nie ma, jest bardzo cienka: praktycznie sprowadza się do zdolności wyhodowania, lub nie, dziecka w brzuchu. Serce i mózg nie mają płci. Ani nawet sposób zachowania. Jeśli będziesz osobą, która ma serce i mózg, pamiętaj, że nie będę ci się starała narzucić, żebyś zachowywało się tak albo inaczej, stosownie do tego, czy jesteś mężczyzną czy kobietą. Poproszę cię tylko, żebyś dobrze wykorzystało cud narodzin, żebyś nigdy nie postąpiło tchórzliwie. Tchórzostwo to zwierzę, które czyha w nas nieustannie. Kąsa wszystkich każdego dnia i tylko nieliczni nie dają się rozszarpać. W imię rozwagi, w imię wygody, czasami mądrości. Tchórząc, dopóki grozi im niebezpieczeństwo, ludzie stają się zuchwali, kiedy zagrożenie mija. Nie wolno ci unikać niebezpieczeństwa, nigdy, nawet jeśli paraliżuje cię strach. Przyjście na świat jest już samo w sobie niebezpieczne. Nie mówiąc o tym, że jest nim również żałowanie, iż się na ten świat przyszło.

*

Rany się zabliźniły, blizny są ledwie widoczne, ale wystarczy taki telefon jak dzisiaj, żeby znów zaczęły boleć.

*

Nigdy dwoje obcych powiązanych tym samym losem nie było sobie równie obcymi. Nigdy dwoje nieznajomych połączonych w tym samym ciele nie było jedno dla drugiego równie niepojętymi, dalekimi tak jak my.

*

[…] jutro jest dniem pełnym szans.

*

Również sumienie składa się z wielu sumień: jestem tym lekarzem i tą lekarką, moją przyjaciółką i moim szefem, moją matką i moim ojcem, twoim ojcem i tobą. Jestem tym, co każde z was mi powiedziało. I rozciągają się przede mną doliny smutku, których nadaremnie moja duma próbowała nie dostrzegać.

Oriana Fallaci, List do nienarodzonego dziecka,
przeł. Robert Sudół, OsnoVa, Warszawa 2020.

[…] prawda składa się z wielu różnych prawd.

*

Poznałam kiedyś pewnego pisarza, który mawiał: każdy ma życie, na jakie zasługuje. To tak, jakby powiedzieć, że biedny zasługuje na bycie biednym, że ślepiec zasługuje na bycie ślepym. To był głupi człowiek, chociaż inteligentny pisarz. Również granica oddzielająca inteligencję od głupoty bywa bardzo cienka, samo się przekonasz. Istotnie, kiedy granica znika, inteligencja i głupota mieszają się, tak jak miłość i nienawiść, życie i śmierć, fakt, że jesteś mężczyzną czy kobietą.

*

Muszę zwalczać wygodę wykrzykników, muszę skłonić ludzi, żeby zadawali sobie więcej pytań.

(tamże)

środa, marca 11, 2020

3738. Zmysłowe wielowymiarowo czytanie

Audycja niecały tydzień temu. Klik, klik, nie ma ibuka, tylko „w papierzu”, kura przez wu, mam kupić papier? Jeśli chciałam przeczytać tę książkę, nie było innego wyjścia. Zamówiłam, choć cena wydała mi się kosmiczna.

Trafiła do moich rąk w sobotę i wszystko stało się jasne — tę książkę trzeba mieć „w papierzu”, choć nie ma w niej ani jednej ilustracji — jest warta każdej wydanej na nią złotówki. Od lat tak pięknie wydanej książki bez obrazków nie miałam w rękach: marginesy, interlinia, gramatura papieru — od pierwszej do ostatniej strony wielki zmysłowy zachwyt, bezcenne doznanie.

Czytana powolutku skończyła się wczoraj, wciąż lubię jej dotykać. A historia? Poruszająca, trzymająca poziom od początku do końca, z (jak dla mnie) pięknie otwartym ostatnim akapitem.

Nie wszystko daje się wymazać za pomocą milczenia. Niektórzy ludzie mają nad nami moc, czy to się nam podoba, czy nie. Teraz zaczynam to dostrzegać. Niektórzy ludzie i niektóre wydarzenia sprawiają, że tracimy głowę. Są jak gilotyny, przecinają nas na pół — na to, co martwe i żywe, na to, co przedtem i potem.

*

[…] zanim zdążyłem uciec wzrokiem w bok, nasze spojrzenia spotkały się w połowie drogi, splotły na nieskończoną, niezmierzoną chwilę.

*

Nie wiedziałem, co tutaj robię, wiedziałem tylko, że chcę zostać.

*

Byłem sparaliżowany nadzieją, usidlony między oszałamiającą możliwością spełnienia a odchłanią niepewności.

*

Chęć, żeby go pocałować, wypełzła z mroku nocy jak wilk. Pierwszy raz w życiu świadomie zapragnąłem kogoś przytulić. Dotarło to do mnie jako wyraźne przesłanie z własnego wnętrz, z miejsca, którego istnienia dotąd nie przeczuwałam, ale które natychmiast rozpoznałam jako swoje.

*

Zawsze lubiłem wyruszać w drogę, lubiłem rozziew między odjazdem a przybyciem do celu, kiedy to jesteśmy jakby nigdzie, zdefiniowani inną kategorią czasu.

*

Milczeliśmy. Patrzyliśmy na siebie, znajdowaliśmy się poza słowami. Byłeś tu i ja też tutaj byłem, razem, oddychaliśmy.

*

Nie wiem, ile dni spędziliśmy nad jeziorem, bo każdy z nich był oddzielnym światem, każda chwila nowa i niepowtarzalna. W pewien sposób odczuwałem to jako pierwsze godziny mojego istnienia, jakbym się urodził nad tą wodą i przy tobie. Jakbym zrzucił skórę, zostawił za sobą dotychczasowe życie.

*

Nie rozmawialiśmy „o nas” ani o tym, jak będzie po powrocie do miasta. Nie było „nas”. Oczywiście myślałem o tym, od początku pragnąłem spytać: „A czym jest to TO? Co zrobimy, kiedy znajdziemy się znowu w Warszawie?”.

*

To niczyja wina. Od początku rokowania wyglądały dla nas niepomyślnie: nie mieliśmy żadnego podręcznika, nie było nikogo, kto wskazałby nam drogę. Ani jednego przykładu pary złożonej z mężczyzn. Skąd mieliśmy wiedzieć, jak postępować? Czy wierzyliśmy przynajmniej w to, że zasługujemy na szczęśliwe życie we dwóch?

*

A jednak teraz dociera do mnie, że nie możemy w nieskończoność karmić się własnymi kłamstwami. Prędzej czy później musimy zmierzyć się z ich mrokiem. „Kiedy” — o tym możemy zdecydować; „czy” — jest od nas niezależne. A im dłużej zwlekamy, tym boleśniejsza i bardziej niepewna czeka nas przeprawa.

*

     — Jedź ze mną — szepnąłem. […]
     — Nie będziemy nic mieli — odparłeś schowany za dłońmi. — Nie znamy języka. Będziemy nikim.
     — Będziemy wolni
.

*

Bez względu na to, co dzieje się na świecie, jak brutalne i dystopijne dokonują się rzeczy, nie wszystko zostaje stracone, jeżeli w pobliżu są ludzie gotowi zaryzykować, żeby to upamiętnić.
     Ogień bierze się czasem z małej iskry
.

*

     — Na pewno można żyć inaczej — odparłem cichym głosem.

Tomasz Jędrowski, Płynąc w ciemnościach,
przeł. Robert Sudół,
OsnoVa, Warszawa 2020.

*

     — No powiedz — szepnęła łagodnie, jej zwiewna dłoń znów na moim ramieniu. — Śmiało. Nie bój się.
     Omal się nie rozsypałem. Zacząłem zbierać słowa, jakby mi poupadały na podłogę. Podnosiłem wszystkie, próbowałem przepchnąć każde przez próg ust, jak ogromny ciężar, który mógłby mnie zmiażdżyć.
     — Jestem

(tamże)

poniedziałek, marca 09, 2020

3737. 69/366

     — może jeszcze za mało wierzysz w miłość? — zapytała.

wiarę w miłość trzeba karmić.
co dnia — pomyślałam.

69/366

niedziela, marca 08, 2020

3736. 68/366

wiatr na twarzy. ptaki wiosennie rozgadane.
i cieszę się jak dziecko.

68/366

(3734+1). Niesamowitej Kobiety pisanie

Byłam drugą osobą, o której pomyślałam, że musi tę książkę mieć, gdy dowiedziałam się o jej premierze. Klik, klik i na kundlu była.

Pierwsze wrażenie — zaraz rzucę, bo nie lubię felietonów, zwłaszcza ich zgrai pod postacią książki — ustąpiło, gdy Autorka ruszała w kolejną podróż transportem publicznym. Spotkałam w tej książce wiele filmów i Ludzi słowa pisanego, znanych i nieznanych, znanych i tych, których twórczość chcę poznać.

Tej książki nie czyta się, ją się połyka, by zaraz potem czekać na następną. I już, i czekam. Na czas czekania mam dwie książki, które z tej wyjęłam, zdobyłam i mam na stosiku do czytania już.

Albert Camus pisał, że w ludziach więcej rzeczy zasługuje na podziw niż na pogardę. Dobrze czasem pokazać ludziom, że nam imponują — tym, co czytają, mówią, jak bardzo się starają. Bo jak mówił konduktor: „co nam szkodzi” dać innym trochę ciepła?

*

Jak pisał Ryszard Kapuściński: „Żaden pałac nie runie sam z siebie”. W każdym z tych małych pałaców w całej Polsce potrzebujemy ludzi, którzy będą ujawniali okrucieństwo innych.
     A stanie się tak tylko wówczas, gdy będziemy pamiętać, że te nasze wewnętrzne kryzysy, niepokoje, wątpliwości, to nie jest oznaka słabości. To jest nasza siła! I najlepsza droga, aby stać się bardziej wartościowym człowiekiem
.

*

Żyjemy w kraju, w którym można iść do więzienia za kradzież batonika lub soku malinowego. W kraju, w którym „odważni” przedstawiciele skarbówki wszczynają proces śledczy, gdy bezdomny naprawia sąsiadom samochody w zamian za jajka i ryby. Jak podała „Rzeczpospolita”, urzędnicy postanowili, że ma zarejestrować działalność, by płacić podatek od otrzymanego jedzenia.
     Im więcej spraw badam, tym mocniej jestem przekonana, że socjopaci mają w Polsce jak w niebie.
     Słowo ma bardzo dużą moc. To, co poruszamy w debacie publicznej, jakie tematy uznajemy za ważne, wpływa na prawdziwy obraz państwa, w którym żyjemy. Chciałabym, by takie przestępstwa jak wieloletnie znęcanie się nad dziećmi, przemoc, gwałty zaczęły być w końcu w Polsce traktowane poważnie
.

*

Wartości, takie jak wolność, pomoc państwa słabszym i wykluczonym, prawo do wyboru, sprawiedliwość w sądach, prawo do profesjonalnej opieki zdrowotnej, powinny być czymś oczywistym. A tymczasem nadal występują jedynie jako puste hasła.

*

Media wypełnione są twarzami bez niepewności i bez ostrożności. To krótka droga do twarzy bez skrupułów.

*

Arcybiskup, który mówi o osobach homoseksualnych „zaraza”, nie ma tak naprawdę nic znaczącego do powiedzenia, więc wybiera jazgot. Mieszaninę piskliwych jęków. Podobnie jak ludzie mówiący o wyborcach Prawa i Sprawiedliwości: „Idioci, sprzedajne świnie”. Za inwektywami kryją się pustka i niska samoocena ludzi, którzy desperacko potrzebują widzieć innych jako gorszych.

*

Nigdy nikt nie stał się lepszym człowiekiem przez udowadnianie innym, że są gorsi od niego.

*

Ryszard Kapuściński pisał: „Światu grożą trzy plagi, trzy zarazy. Pierwsza to plaga nacjonalizmu. Druga to plaga rasizmu. Trzecia to plaga religijnego fundamentalizmu. Te trzy plagi mają tę samą cechę, wspólny mianownik — jest nim agresywna, wszechwładna, totalna irracjonalność”.
     Te trzy plagi krok po kroku, już nie sekretnie, rozbestwiają się i kreują świat bez godności i szacunku, a zatem bez znaczenia
.

*

Gdy patrzymy z daleka, ludzie często jawią się nam jako kolorowe ptaki. Dopiero kiedy podejdziemy bliżej, widzimy lęki. Czuje je każdy. Niektórzy nauczyli się nad nimi panować.

*

Ważne, by przyjrzeć się także znaczeniu wypowiadanych słów. Poczuć je. Bo […] słowa zawsze mają konsekwencje.

*

Niedawno sobie uświadomiłam, jak ważne jest stworzenie mapy miejsc, w których czujemy się bezpiecznie. Dla szczęściarzy tym miejscem będzie dom. Ale zawsze warto budować życie na wielu filarach. I mieć parę dodatkowych przestrzeni ciepła.

*

A ze smutku, gdy połączy się go ze spokojem, potrafią się narodzić najpiękniejsze z myśli.

*

Myślę, że to jest w życiu najważniejsze — skupienie. Tak jak powiedział Wallace: „You get to decide what to worship”. Codziennie musimy decydować, jak widzimy rzeczy, jak je przeżywamy, jacy jesteśmy dla drugiego człowieka, z kim spędzamy czas, co ma dla nas znaczenie.

*

Gdy ktoś wie, że został mu rok życia, to nie liczą się dni, a każda godzina, minuta.
     Ostatnio bardzo dużo myślę o czasie, o przemijaniu. O tym, jakie to ważne, żeby każdy dzień miał znaczenie. O tym, że jesteśmy tu na chwilę
.

Justyna Kopińska, Lekarstwo dla duszy,
Świat Książki, Warszawa 2020.

     — Nie zauważył pan tej starszej kobiety i zamknął jej drzwi, jak wsiadała. Mógłby pan jeszcze otworzyć? Ma kulę — tłumaczę najuprzejmiej, jak tylko potrafię.
     Kierowca:
     — Właśnie takie schorowane mają w ch*j czasu. (I rechocze). Co takie mają do roboty? Tylko u lekarzy kolejki zajmują. A ty pilnuj siebie.
     Ja:
     — K***a. Przecież widać, że ta pani jest chora. Czy ty już w ogóle nic nie czujesz, człowieku? Ale z ciebie ch*j.
     Kierowca:
     — A w sumie to ma pani rację. Wściekły dziś jakiś chodzę.
     I otworzył drzwi.
     Chyba się zatrudnię jako negocjator przy porwaniach — pomyślałam.
     I zastanawiałam się nad tym, ile ludzie tracą przez takie codziennie „wściekłości
”.

*

     — Tato, a wiesz, że ja już umiem odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania?
     — Ale jak to? — Ojciec jest zdziwiony.
     — No, na wszystkie. Pytaj, o cokolwiek zechcesz, a zobaczysz, że znam odpowiedź — stwierdza chłopiec z pełnym przekonaniem.
     Mężczyzna patrzy w okno. Wypija łyk kawy i po chwili bardzo nieśmiało pyta:
     — Czy mama jest na mnie zła?
     — Ale tato, chodziło mi o wszystkie pytania dotyczące
Gwiezdnych wojen…

(tamże)

3734. Święto, co obeszło się samo

Nie obchodzę Międzynarodowego Dnia Kobiet, widząc w tym święcie tylko jeden dzień w roku dobroci dla kobiet — tyle nam mogą dać panowie w swej nieustającej łaskawości i bądźmy wdzięczne, miłe i kochające, mogło być przecież gorzej (nie kamieniują już w Europie, choć może by chcieli). Panowie, miłościwie nam panujący, w dupie to mam!

Wobec powyższego Międzynarodowy Dzień Kobiet obszedł mnie, obszedł pięknie, uśmiechnął, zachwycił i szybciutko kazał dołączyć ważną grafikę, którą Kaan wyjęła z szuflady.

U mnie te Jej kreski i kolory od kilku dni czekały w blokach startowych, a ja nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak długo tam tkwią. One czekały na właściwy moment, czekały na dziś!

Kaan & Jabłoń:
(piszą do siebie o książce, którą jednocześnie
czytają, a w zasadzie kończą
)

Kaan:
W Dzień Kobiet czytam książkę
obłędnej Kobiety, którą
dostałam od Cudownej Kobiety.

Jabłoń:
W Dzień Kobiet Cudowna Kobieta czyta
książkę obłędnej Kobiety,
którą dostała od Cudownej Kobiety.

* * *


Kaan.

* * *

Wolność to branie odpowiedzialności za własne słowa, dojrzewanie z godnością, to wreszcie umiejętność gardzenia politycznymi naciskami z każdej ze stron.

*

Świadomość, czego chcemy od życia i z jakim ludźmi chcemy stworzyć bliskość, to przywilej dany nielicznym.

Justyna Kopińska, Lekarstwo dla duszy,
Świat Książki, Warszawa 2020.

sobota, marca 07, 2020

3733. 67/366

fundacje i blogi — jeśli żywe, prowadzą je ludzie z ogniem w środku. dotarło do mnie.

fundacje — jeśli żywe, prowadzą je ludzie, którzy nie utonęli w nieszczęściu, ale dostrzegli w nim coś, od czego warto mocno odbić się i wypłynąć na szerokie wody.

67/366

3732. Słuchy do góry, już zawsze!

Gdybym miała czas i  pewną dozę cierpliwości — nie mam — przejrzałabym ostatnie dwieście przeczytanych książek i znalazłabym tę, z której wyjęłam fakt istnienia Wodnikowego Wzgórza. Nie zrobię tego, zbyt leniwa jestem, choć ciekawość mnie ciut żre. Pamiętam tylko, że natychmiast po zaistnieniu wspomnianego faktu, zaznaczyłam książkę do upolowania i po kilku miesiącach „upolowała się”. To było prawie półtora roku temu.

Miesiąc, a może dwa temu Smoku wspomniał o Wodnikowym Wzgórzu, co natychmiast przesunęło książkę na szczyt stosiku książek do przeczytania — w końcu z panem Bukowskim też poznał mnie Smoku i dobra jest ta znajomość. Kilka książek wepchnęło się bez kolejki i dopiero tydzień temu sięgnęłam po tę wspaniałą opowieść. W ten sposób — wydana w oryginale w roku 1972, po polsku w 2016 roku — Frysie na wzgórzach! — książka ta dołączyła do moich najważniejszych książek roku 2020. Na miłość fryską, leczy i podnosi mnie z magiczną łatwością!

     — […] Śmieszne, że ty jesteś przerażony na myśl o pozostaniu, a ja na myśl o wyjściu stąd. Tu lisy, tam łasice, w środku Piątek, koniec z nudą trosk!

*

     — Pozwolisz, że dam ci radę… — zaczął Czubak.
     — Jeżeli zostaniemy tu choć chwilę dłużej, to nie uda mi się jej posłuchać — odparł Leszczynek
.

*

Jakaś malutka część mojej istoty zniosła mnie w bok.

*

To, co dziś dowiedzione, było
niegdyś tylko przypuszczeniem
.

// William Blake

*

     — Bardzo są mili i dobrzy, ale powiem ci, co mnie w nich uderzyło. Oni są wszyscy straszliwie smutni. Nie wiem dlaczego, skoro są tacy wielcy i silni i mają taką piękną królikarnię. Ale przywodzą mi na pamięć drzewa w listopadzie.

*

Prawda o królikarni uderzyła w nich jak grom. Zespolili się mocniej, polegając na swoich możliwościach i doceniając je odpowiednio. Wiedzieli teraz, że życie ich zależy jedynie od tych możliwości, i nie zamierzali marnować niczego z tego wspólnego dobra.

*

Cały czas jednak, jak kropla wody, która wzbiera powoli, aż staje się tak ciężka, że spada z gałązki, myśl o tym, czego chcą, stawała się coraz wyraźniejsza i jednoznaczna.

*

Nie uświadamiamy sobie światła dziennego jako czegoś, co usuwa mrok. Światło dzienne, nawet wtedy, gdy słońca nie zasłaniają chmury, wydaje nam się po prostu naturalnym stanem ziemi i powietrza. […] Potrzebujemy wody, choć nie zaraz wodospadu. Kiedy się trafi, to bywa czymś nadzwyczajnym, przepiękną ozdobą. Potrzebujemy światła dziennego i w tym rozumieniu jest ono czymś użytkowym, ale nie potrzeba nam poświaty księżycowej. Kiedy się pojawia, nie służy żadnym potrzebom. Dokonuje przemian.

*

Nie lubię prostych linii, robią je ludzie.

*

     — Przeżyliśmy wiele niebezpieczeństw — odezwał się. — Każda nowość wydaje się nam groźna.

*

[…] wszystko kryła jeszcze przyszłość, której nikt nie mógł przewidzieć.

*

     — Ach, Leszczynku, byłem tak zmęczony i zmieszany, że zacząłem wątpić, czy wiesz, dokąd idziemy — rzekł Ostrężnik, podchodząc do niego i omijając po drodze kałużę. — Słyszałem cię we wrzosach, jak powtarzałeś „już niedaleko”, i denerwowało mnie to.

*

Można ukryć ogień, ale co robić z dymem?
// Joel Chandler Harris

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze, ilustr. Aldo Galli,
przeł. Krystyna Szerer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

Po raz pierwszy Leszczynek zdał sobie sprawę z tego, jak wiele stracili, wyruszając w drogę. Nory i tunele starej królikarni stają się z czasem gładkie, zaciszne i wygodne. Nie ma w nich odłamków drzewa ani szorstkich narożników. Wszystko przepojone jest wonią królików — wielkiej, niezniszczalnej fali królikostwa, która niesie każdego pojedynczego królika pewnie i bezpiecznie. Najcięższa praca została wykonana przez niezliczone prababki i ich towarzyszy. Wszystkie usterki naprawiono, wszystko, czego używają, wypróbowano. Deszcz spływa bez trudu i nawet zimowe wiatry nie przenikają do głębiej położonych nor. Żaden z towarzyszy Leszczynka nie parał się nigdy prawdziwym kopaniem.

(tamże)

piątek, marca 06, 2020

3731. 66/366

myśli, czarne myśli, bardzo czarne myśli — całe stada, rzesze, hordy. wyrzucam lub omijam. nie służą mi.

66/366

czwartek, marca 05, 2020

3730. 65/366

nie szukaj rozwiązania — ono już tu jest.
zatrzymaj się — to jedyny sposób, by pójść głębiej.
tak się rodzi zachwyt chwilą — u mnie.

65/366

* * *

Kończę. Powolutku, nigdzie się nie śpiesząc. Leczy mnie ta opowieść. Zapada we mnie i karmi.

Nagle błysnęła mu odpowiedź. Te cienie nie były władne ani go odesłać, ani skrzywdzić bez jego zgody.

*

Próbujesz jeść trawę, której nie ma. Czemu nie pozwolisz jej wyrosnąć?

*

Widzicie czubek wielkiego głazu sterczący z ziemi. Jak daleko do jego środka? Trzeba go rozłupać. Wtedy będziecie wiedzieć.

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze,
przeł. Krystyna Szerer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

* * *

[36. heksagram] W obliczu niesprzyjających okoliczności nie wolno biernie poddawać się siłom z zewnątrz ani się przed nimi wewnętrznie uginać. Można tego uniknąć, jeżeli jest się pełnym wewnętrznego światła, a na zewnątrz ustępliwym i elastycznym. Przy takiej postawie można przezwyciężyć największą niedolę.

I-Cing. Księga przemian, przeł. (na j. niemiecki) Richard Wilhelm,
przeł. Wojciech Jóźwiak, Małgorzata Barankiewicz, Krzysztof Ostas,
Latawiec, Warszawa 1998.

poniedziałek, marca 02, 2020

3729. 62/366

mogę wszystko. ale nic jak dawniej. takie życie!

62/366

3728. Tam (XV)

Króliki (powiada Lockley) podobne są pod wieloma względami do istot ludzkich. Jednym z nich jest nieopuszczająca ich nigdy zdolność znoszenia przeciwieństw losu i poddanie się strumieniowi życia, który unosi je z dala od rozlewisk przerażenia i strat. Posiadają pewną zaletę, którą trudno byłoby określić jako brak serca czy obojętność. To raczej szczęśliwie ograniczona wyobraźnia i intuicyjne poczucie, że Życie jest Teraz.

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze,
przeł. Krystyna Szerer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

niedziela, marca 01, 2020

3727. Na urodzinach

na kawie.

*

Pan Ciasteczko wprosił się, gdy jechaliśmy na świąteczny obiad. Nie pozostało nam nic innego, niż do wieczora łomolić świeżutkim hymnem urodzinowym.

Vasco Rossi, Come nelle favole.

io e te, io e te
come nelle favole

// ja i ty, ja i ty / jak w bajkach.

3726. 61/366

nie musisz więcej. nie musisz bardziej.
wszystko, co potrzebne, już tu jest — uwierz i zaufaj.

61/366