Gdybym miała czas i pewną dozę cierpliwości — nie mam — przejrzałabym ostatnie dwieście przeczytanych książek i znalazłabym tę, z której wyjęłam fakt istnienia Wodnikowego Wzgórza. Nie zrobię tego, zbyt leniwa jestem, choć ciekawość mnie ciut żre. Pamiętam tylko, że natychmiast po zaistnieniu wspomnianego faktu, zaznaczyłam książkę do upolowania i po kilku miesiącach „upolowała się”. To było prawie półtora roku temu.
Miesiąc, a może dwa temu Smoku wspomniał o Wodnikowym Wzgórzu, co natychmiast przesunęło książkę na szczyt stosiku książek do przeczytania — w końcu z panem Bukowskim też poznał mnie Smoku i dobra jest ta znajomość. Kilka książek wepchnęło się bez kolejki i dopiero tydzień temu sięgnęłam po tę wspaniałą opowieść. W ten sposób — wydana w oryginale w roku 1972, po polsku w 2016 roku — Frysie na wzgórzach! — książka ta dołączyła do moich najważniejszych książek roku 2020. Na miłość fryską, leczy i podnosi mnie z magiczną łatwością!
— […] Śmieszne, że ty jesteś przerażony na myśl o pozostaniu, a ja na myśl o wyjściu stąd. Tu lisy, tam łasice, w środku Piątek, koniec z nudą trosk!
*
— Pozwolisz, że dam ci radę… — zaczął Czubak.
— Jeżeli zostaniemy tu choć chwilę dłużej, to nie uda mi się jej posłuchać — odparł Leszczynek.
*
Jakaś malutka część mojej istoty zniosła mnie w bok.
*
To, co dziś dowiedzione, było
niegdyś tylko przypuszczeniem.
// William Blake
*
— Bardzo są mili i dobrzy, ale powiem ci, co mnie w nich uderzyło. Oni są wszyscy straszliwie smutni. Nie wiem dlaczego, skoro są tacy wielcy i silni i mają taką piękną królikarnię. Ale przywodzą mi na pamięć drzewa w listopadzie.
*
Prawda o królikarni uderzyła w nich jak grom. Zespolili się mocniej, polegając na swoich możliwościach i doceniając je odpowiednio. Wiedzieli teraz, że życie ich zależy jedynie od tych możliwości, i nie zamierzali marnować niczego z tego wspólnego dobra.
*
Cały czas jednak, jak kropla wody, która wzbiera powoli, aż staje się tak ciężka, że spada z gałązki, myśl o tym, czego chcą, stawała się coraz wyraźniejsza i jednoznaczna.
*
Nie uświadamiamy sobie światła dziennego jako czegoś, co usuwa mrok. Światło dzienne, nawet wtedy, gdy słońca nie zasłaniają chmury, wydaje nam się po prostu naturalnym stanem ziemi i powietrza. […] Potrzebujemy wody, choć nie zaraz wodospadu. Kiedy się trafi, to bywa czymś nadzwyczajnym, przepiękną ozdobą. Potrzebujemy światła dziennego i w tym rozumieniu jest ono czymś użytkowym, ale nie potrzeba nam poświaty księżycowej. Kiedy się pojawia, nie służy żadnym potrzebom. Dokonuje przemian.
*
Nie lubię prostych linii, robią je ludzie.
*
— Przeżyliśmy wiele niebezpieczeństw — odezwał się. — Każda nowość wydaje się nam groźna.
*
[…] wszystko kryła jeszcze przyszłość, której nikt nie mógł przewidzieć.
*
— Ach, Leszczynku, byłem tak zmęczony i zmieszany, że zacząłem wątpić, czy wiesz, dokąd idziemy — rzekł Ostrężnik, podchodząc do niego i omijając po drodze kałużę. — Słyszałem cię we wrzosach, jak powtarzałeś „już niedaleko”, i denerwowało mnie to.
*
Można ukryć ogień, ale co robić z dymem?
// Joel Chandler Harris
Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze, ilustr. Aldo Galli,
przeł. Krystyna Szerer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.
Po raz pierwszy Leszczynek zdał sobie sprawę z tego, jak wiele stracili, wyruszając w drogę. Nory i tunele starej królikarni stają się z czasem gładkie, zaciszne i wygodne. Nie ma w nich odłamków drzewa ani szorstkich narożników. Wszystko przepojone jest wonią królików — wielkiej, niezniszczalnej fali królikostwa, która niesie każdego pojedynczego królika pewnie i bezpiecznie. Najcięższa praca została wykonana przez niezliczone prababki i ich towarzyszy. Wszystkie usterki naprawiono, wszystko, czego używają, wypróbowano. Deszcz spływa bez trudu i nawet zimowe wiatry nie przenikają do głębiej położonych nor. Żaden z towarzyszy Leszczynka nie parał się nigdy prawdziwym kopaniem.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz