sobota, marca 07, 2020

3732. Słuchy do góry, już zawsze!

Gdybym miała czas i  pewną dozę cierpliwości — nie mam — przejrzałabym ostatnie dwieście przeczytanych książek i znalazłabym tę, z której wyjęłam fakt istnienia Wodnikowego Wzgórza. Nie zrobię tego, zbyt leniwa jestem, choć ciekawość mnie ciut żre. Pamiętam tylko, że natychmiast po zaistnieniu wspomnianego faktu, zaznaczyłam książkę do upolowania i po kilku miesiącach „upolowała się”. To było prawie półtora roku temu.

Miesiąc, a może dwa temu Smoku wspomniał o Wodnikowym Wzgórzu, co natychmiast przesunęło książkę na szczyt stosiku książek do przeczytania — w końcu z panem Bukowskim też poznał mnie Smoku i dobra jest ta znajomość. Kilka książek wepchnęło się bez kolejki i dopiero tydzień temu sięgnęłam po tę wspaniałą opowieść. W ten sposób — wydana w oryginale w roku 1972, po polsku w 2016 roku — Frysie na wzgórzach! — książka ta dołączyła do moich najważniejszych książek roku 2020. Na miłość fryską, leczy i podnosi mnie z magiczną łatwością!

     — […] Śmieszne, że ty jesteś przerażony na myśl o pozostaniu, a ja na myśl o wyjściu stąd. Tu lisy, tam łasice, w środku Piątek, koniec z nudą trosk!

*

     — Pozwolisz, że dam ci radę… — zaczął Czubak.
     — Jeżeli zostaniemy tu choć chwilę dłużej, to nie uda mi się jej posłuchać — odparł Leszczynek
.

*

Jakaś malutka część mojej istoty zniosła mnie w bok.

*

To, co dziś dowiedzione, było
niegdyś tylko przypuszczeniem
.

// William Blake

*

     — Bardzo są mili i dobrzy, ale powiem ci, co mnie w nich uderzyło. Oni są wszyscy straszliwie smutni. Nie wiem dlaczego, skoro są tacy wielcy i silni i mają taką piękną królikarnię. Ale przywodzą mi na pamięć drzewa w listopadzie.

*

Prawda o królikarni uderzyła w nich jak grom. Zespolili się mocniej, polegając na swoich możliwościach i doceniając je odpowiednio. Wiedzieli teraz, że życie ich zależy jedynie od tych możliwości, i nie zamierzali marnować niczego z tego wspólnego dobra.

*

Cały czas jednak, jak kropla wody, która wzbiera powoli, aż staje się tak ciężka, że spada z gałązki, myśl o tym, czego chcą, stawała się coraz wyraźniejsza i jednoznaczna.

*

Nie uświadamiamy sobie światła dziennego jako czegoś, co usuwa mrok. Światło dzienne, nawet wtedy, gdy słońca nie zasłaniają chmury, wydaje nam się po prostu naturalnym stanem ziemi i powietrza. […] Potrzebujemy wody, choć nie zaraz wodospadu. Kiedy się trafi, to bywa czymś nadzwyczajnym, przepiękną ozdobą. Potrzebujemy światła dziennego i w tym rozumieniu jest ono czymś użytkowym, ale nie potrzeba nam poświaty księżycowej. Kiedy się pojawia, nie służy żadnym potrzebom. Dokonuje przemian.

*

Nie lubię prostych linii, robią je ludzie.

*

     — Przeżyliśmy wiele niebezpieczeństw — odezwał się. — Każda nowość wydaje się nam groźna.

*

[…] wszystko kryła jeszcze przyszłość, której nikt nie mógł przewidzieć.

*

     — Ach, Leszczynku, byłem tak zmęczony i zmieszany, że zacząłem wątpić, czy wiesz, dokąd idziemy — rzekł Ostrężnik, podchodząc do niego i omijając po drodze kałużę. — Słyszałem cię we wrzosach, jak powtarzałeś „już niedaleko”, i denerwowało mnie to.

*

Można ukryć ogień, ale co robić z dymem?
// Joel Chandler Harris

Richard Adams, Wodnikowe Wzgórze, ilustr. Aldo Galli,
przeł. Krystyna Szerer, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.

Po raz pierwszy Leszczynek zdał sobie sprawę z tego, jak wiele stracili, wyruszając w drogę. Nory i tunele starej królikarni stają się z czasem gładkie, zaciszne i wygodne. Nie ma w nich odłamków drzewa ani szorstkich narożników. Wszystko przepojone jest wonią królików — wielkiej, niezniszczalnej fali królikostwa, która niesie każdego pojedynczego królika pewnie i bezpiecznie. Najcięższa praca została wykonana przez niezliczone prababki i ich towarzyszy. Wszystkie usterki naprawiono, wszystko, czego używają, wypróbowano. Deszcz spływa bez trudu i nawet zimowe wiatry nie przenikają do głębiej położonych nor. Żaden z towarzyszy Leszczynka nie parał się nigdy prawdziwym kopaniem.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz