czwartek, października 29, 2015

(1476+50). Przypomniało się, czyli o bogactwie

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Czwartkowy plan jest taki: mam programową przerwę między zajęciami. Lecę na kawusię z czytaniem. W tym semestrze spotykam w pewnej konkretnej kawiarni w tym czasie TrzyDe’a. Pozdrawiamy się, chwilę rozmawiamy i zanurzamy się we własnych światach.

TrzyDe. Pracujemy na różnych wydziałach. Nasze losy przez chwilę, dawno temu, połączyło niefortunne szkolenie, na którym oboje zasiedliśmy w loży szyderców i malkontentów.

Dziś. Przerwa. Kawa. Rozmowa z TrzyDe. Polecił mi książkę. Klik, klik i już ją mam — o tym kiedy indziej. Ale przy okazji przypomniało mi się zdanie, które jeden z gości glinianego domku powiedział przeszło miesiąc temu z hakiem:

Nie jest biedny ten, kto ma mało,
lecz ten kto chce za dużo.

wtorek, października 27, 2015

(1520+4). Tylko o miłości (II)

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Była promocja. Jakoś, dwa tygodnie temu? Ibuki po naście złotych w takim jednym wydawnictwie. Uzupełniłam Sadownikowi półkę z kryminałem, a sobie kupiłam jedną nieplanowaną, bo okrutnie spodobał mi się tytuł. No i wiedziałam, że to o miłości będzie. A ja tylko takie teraz.

Gdy zaczęłam czytać, coś mnie tknęło. Znam kawałek tej historii. Poleciałam do półki z historiami ludzkimi. Wyjęłam Bociany przylatują zimą (2005). Sprawdziłam. Wspomniany tytuł stanowi środkową część książki, którą zakupiłam.

Ta książka w całości jest o miłości, o sensie, którą zakrapia się własnymi łzami i okrasza głośnym śmiechem.

[…] wiedzieć a czuć i rozumieć — to różne rzeczy.

*

Konsekwencja to nie tylko „wyciąganie konsekwencji”. Konsekwencja to regularne przestrzeganie ustanowioych zasad. Strasznie męczące, bo zanim się upilnuje dzieci, trzeba najpierw upilnować siebie. Wcale nie jestem ZAWSZE konsekwentna. Staram się tylko. A wychowywanie dzieci to małe piwo w porównaniu z wychowywaniem samej siebie.

*

Od początku trzymałam się zasady Krzysia, który powtarzał: „Jeśli wyciągasz pistolet, to bądź gotowa z niego strzelić, więc uważaj, co mówisz”.

*

Potem przyszedł z rysunkiem z jednej strony pomazanym na pomarańczowo, z drugiej na niebiesko. Powoli wyjaśniamy sobie, że to słoń. Chwałę i rezygnuję z wyjaśnień, dlaczego pomarańczowy i niebieski.
     — Dobra — mówię. — A teraz narysuj mi las, ale taki porządny, z drzewami.
     — I jeszcze narysuję Jasia i Małgosię… — dopowiada Misiek pełen dobrej woli i idzie malować las.
     Po chwili przychodzi z „rysunkiem” — cała kartka zamalowana na zielono.
     — Co to jest, las? — pytam z wielkim zainteresowaniem.
     — Las! Psiecies jest zielony…
     — Porażona logiką wypowiedzi przechodzę do dalszej części, nie upierając się już przy wcześniej zamówionych konkretnych drzewach:
     — A gdzie jest Jaś i Małgosia?
     — No jak to, mamo, NIE WIDZISZ??? Jaś i Małgosia siedzą na dziewach i ich nie widać!!!

Iwona Jurczyk-Topolska, Podróżą każda miłość jest,
Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA, Warszawa 2014.

(1520+3). Natręctwa moje bieżące

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Odłożyłam już tę książkę. A ona? Wciąż wraca do mnie. Wraca tym samym tekstem. Z uporem maniaka myślę o dwóch najbliższych mi Kobietach, z którymi dzielę te same wątpliwości, z którymi pomnażam radość z bycia na naszych Ścieżkach Serca.

[…] zrób tak: napisz, jakie życie chciałabyś mieć (zapomnij o „mogę czy nie”, po prostu zapisz to, czego pragniesz, bez względu na to, czy wydaje się możliwe do zrealizowania). Następnie ustal priorytety. Czego pragniesz najbardziej? Które cele są bardziej realistyczne, możliwe do osiągnięcia? Jakie musiałabyś poczynić kroki, by je zrealizować? Czy stawianie tych kroków sprawi ci przyjemność?
     Jeśli chodzi o mnie — chciałem być pisarzem, sławnym pisarzem. (teraz „sława” nie interesuje mnie aż tak bardzo). By to osiągnąć, musiałem: a) dużo czytać, by wiedzieć, co robią lub robili inni pisarze, b) pisać i pisać coraz lepiej oraz c) pokazywać swoje pisanie światu — co oznaczało podejmowanie ryzyka i przezwyciężenie strachu przed krytyką i wyśmianiem.
     To wszystko się jednak nie wydarzyło, kiedy miałem dwadzieścia lat — zaczęło się dopiero, gdy miałem trzydzieści dwa i więcej.

Alysia Abbott, Tęczowe San Francisco. Wspomnienia
o moim ojcu
, (przeł. Dobromiła Jankowska),
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.
(wyróżnienie własne)

*

Intensywność mnie nie opuszcza. Czwarty dzień łomolę…
Piękne zdjęcia i intensywne dźwięki.

Adele, Hello.

(1519+3). Nowy hymn Polski

Ennio Morricone, A Gringo Like Me.

niedziela, października 25, 2015

1521. Urodziny Okularnicy po raz pierwszy

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wyprawiła Okularnicy we mnie dziś urodziny. Gepardzica. Wielka.

Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję.
Ja i Okularnica.

1520. Tylko o miłości (I)

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Intensywność ostatnich dziesięciu dni sprawiła, że czytam mniej, wolniej i… tylko o miłości. O miłości prawdziwej. O niczym innym nie jestem w stanie czytać — nie wchodzi.

Śmierć jest straszliwym wydarzeniem tylko ze względu na okoliczności. […] Nie musisz co dzień wkładać rąk do ognia, by poznać jego tajemnicę.

*

     — Chyba już dłużej nie dam rady — oznajmiłam tacie któregoś wieczoru po pracy, przysiadając na krawędzi jego łóżka.
     Wysłuchał mnie w milczeniu, oparty o stos poduszek. A potem się uśmiechnął. W oczach taty wciąż lśnił radosny blask, choć jego ciało słabło, a moje wciąż było młode i silne.
     — Oczywiście, że dasz. Zrobisz wszystko, co tylko będziesz chciała.

*

Złoszczę się, czuję emocje, a potem zdaję sobie sprawę — wiedząc, że nic tak naprawdę nie mogę zrobić, by to wszystko zmienić — że równie dobrze mogę przyjąć życie takim, jakim jest. Gniew tylko człowieka męczy — i męczy jego bliskich. Dostrzegam też, że w życiu jest wiele innych rzeczy, którymi można się cieszyć i za które trzeba odczuwać wdzięcznośc.

*

Czasami musi minąć trochę czasu, zanim nabierzesz pewności siebie.

*

Jeśli chodzi o moje zdrowie, nie musisz płakać, dopóki nie umrę. Bo przecież wiem, że Ty też kiedyś umrzesz, jak wszyscy, ale nie muszę się jednak na tym koncentrować.

Alysia Abbott, Tęczowe San Francisco. Wspomnienia
o moim ojcu
, (przeł. Dobromiła Jankowska),
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015.

1519. Wybory 2015

Sadownik i Jabłoń:
(wrócili z głosowania)

Sadownik:
(pokazuje Jabłoni w swoim telefonie)
U nas dzisiaj będzie tak!

(fot. źródło)

sobota, października 24, 2015

1518. Ich jesień łapie mnie za serce

(fot. Bliźniacza Liczba, fragment)

(fot. Biały Kruk, fragment)

1517. Jabłoń, czyli ta od jerzyków

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Przedstawimy się — zaplanowała wiele dni temu.
     — Nie ma sprawy, ale kim ja jestem? — pomyślałam.

*

Kim jestem? To dla mnie od zawsze najgorsze i najtrudniejsze z pytań, na które nigdy nie umiałam odpowiedzieć, bo tydzień temu z hakiem byłam kimś innym, a i za tydzień powiem o sobie coś zupełnie innego. Każdy z rzeczowników, bez względu na wybór, boleśnie ogranicza moje jestestwo. Więc?

     — Jestem tym, owym, tamtym i blogerką — wymieniłam sobie w nocy najważniejsze z moich tożsamości.
Mój krytyk wewnętrzny nie omieszkał zauważyć:
     — Nie dziwi cię, że to, owo, tamto i blog jest takie od sasa do lasa?

Zatrzymałam się przy tym pytaniu. Czy jest coś, co łączy moje pasje i miłości? Jaka jest najgłębsza potrzeba mojego życia? W jaki sposób znajduje ona odzwierciedlenie w tym, owym, tamtym i blogowaniu?

Od zawsze mam tak, że uwielbiam się uczyć, by rozumieć, by zyskiwać świadomość i jeszcze więcej świadomości… Wiem, że umiem uczyć innych… Przyszło mi do głowy, że jakoś teraz mija ćwierć wieku, jak towarzyszę ludziom w uczeniu się. Kim więc jestem?

Już wiem! Jestem we wszystkich swych odsłonach panią od jerzyków — ptaków, które nie startują z ziemi. „Podrzucam” ludzkie jerzyki, a one wzbijają się w niebo i odlatują.

Już wiem! Jestem też jerzykiem, który uczy się prosić, by go podrzucono, gdy opadnę na dno.

*

Przedstawiliśmy się. Grupa osób, które dziś widziałam po raz pierwszy w życiu, pomogła mi znaleźć najpiękniejszą odpowiedź na pytanie: kim jestem i co tutaj robię? Jestem panią od jerzyków.

(1507+8+1). Konfiturka (II) z czasu

(1507+8). Konfiturka (I) z ostatniego dnia jesieni

czwartek, października 22, 2015

(1504+10). Optyka kulinarna stosowana

Jabłoń:
(wysłała wczoraj Sadownikowi zdjęcia patrzałek
z dedykacjo-życzeniem: zakochaj się we mnie
)

Sadownik & Jabłoń:
(dziś rozmawiają o tęsknocie i o tym, że tylko
Jabłoń umie zrobić najlepszą jajecznicę na świecie:
nie ma takiego hotelu, co by umiał!
)

Jabłoń:
Mogę Ci jutro na śniadanko zrobić jajecznicę, ale...
(teatralna, bardzo poważna pauza)
...mam ją robić w czarnych czy niebieskich okularach?

Sadownik:
???

Jabłoń:
W czarnych okularach przygotowuję inteligentną jajecznicę,
a w niebieskich POPowską*/fikuśną/zabawną.

__________________
* Process-Oriented Psychology.

(1500+2+11). Niespodziewane

ten sam korytarz. niby ten sam
człowiek. tylko i aż tydzień później.
za to perspektywa nie do poznania!

1512. Patrz pani, noooo!

każdy twardy mankament można podmienić na
świadome użycie miękkiej kompetencji i…
dzieją się czary! i magia!

     — zdziwiona?
     — zaskoczona! bardzo mile. i świadoma tego! od dziś.

1511.

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

diagnoza. każda z tych nieodwracalnych.
      nieznosząca sprzeciwu.
      niepozostawiająca miejsca na odwołanie.
to kwit na, zaproszenie do
      pełniejszego i
      prawdziwszego życia.
od teraz. do końca.

przyszło mi do głowy dziś, gdy pierwszy raz w nowych patrzałkach mknęłam do pracy.

*

mam od kilku miesięcy nową moc, z której korzystam: gdy zdejmuję okulary, znikam cały świat. wówczas życie staje się muzyką. wystukuję z przyjemnością jego aktualny rytm...

The Piano Guys, Over the Rainbow/Simple Gifts.

środa, października 21, 2015

(1509+1). Zakupy u Wiedźmy

Kupiłam te słowa na pniu od Bliźniaczej Liczby:

Odpuść sobie. […] I tak będzie, jak ma być. Ani Ty, ani nikt inny nie ma na to wpływu. No i super, bo pomyśl, co by to była za odpowiedzialność!!

*

Stresuje nie to, co jest teraz, tylko jakaś historia wokół tego.

(wyróżnienie własne)

wtorek, października 20, 2015

1509. Dychotomia uczuć

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

labilność. studiowana intensywnie od kilku dni. oscyluję. doświadczam rozpaczy i szczęścia. przejście od jednego do drugiego uczucia zajmuje mi tylko ułamek sekundy lub jedno mgnienie oka.

rozpacz bezkresna. bo Orzeszek.

szczęście bezgraniczne. bo zwykłe życie. gdy nad ranem przytulam się do Sadownika. gdy idę po ulicy o własnych siłach. gdy piję kawę, czytam w hamaku. gdy zatrzymam się choć na chwilę przy świadomości, że ważni dla mnie Ludzie, Ci najważniejsi, są na wyciągnięcie ręki lub telefonu. właśnie Ci Ludzie swoim istnieniem ogrzewają moje serce.

niedziela, października 18, 2015

(1506+1). Zamglone

1506. Zapadane

(1504+1). Szajka

1504. Szajba z Szajką

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

prolog.
     — Potrzebuję zakochać się w okularach z wzajemnością — napisałam.
     — To się uda, nie mam wątpliwości! Przewiduję opcję: zakochasz się w sobie-okularnicy — napisała Szajka.


akcja.
Czwartek. Recepta. Piątek. Czarodziejka Szajka zabrała mnie do swojej optometrystki, o której istnieniu dowiedziałam się, gdy jakiś miesiąc temu na warsztacie popłakałam się Szajce, że nie mogę już chodzić w kontaktach, że skazana na okulary już jestem, że światełka w moim tunelu optycznym już nie ma.

Szajka, Sadownik, moja nadzieja i ja. Magiczne wejście przez punkt pocztowy subtelnie próbuje zaanonsować, że koniec, w inny wymiar świata wchodzę, że właśnie wpadam w czarną dziurę miłości do okularów. Przeżyłam osobisty, wewnętrzny szok — około dwadzieścia par okularów skrojonych dla mojego dziecięcego rozstawu oczu; wszystkie były propozycjami dla kobiety, nie dla dziecka! Efekt? Magiczna Pani Optometrystka szykuje dla mnie dwie pary patrzałek. A ja? Zakochana, nie mogę się doczekać. Normalnie szajba, świr i zachwyt.


epilog.
     — Dlaczego stwierdziłeś, że nie jest prawdą, że noszę okulary od 35 lat? Przecież pierwsze okulary miałam w wieku siedmiu lat.
     — Nigdy nie nosiłaś okularów, ty ich tylko używałaś i nienawidziłaś — powiedział Sadownik.
     — Jakie ja mam szczęście i cudowne życie, będę w końcu nosić okulary! — zawyrokowałam.

czwartek, października 15, 2015

1503. Użądlone

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Łzy ciurkiem płynące. Bo ja, czy bo książka?
Wczoraj, gdy kończyłam książkę. Nie wiedziałam.

Noc. Dzień. Dwa wpisy.
Rozmowa telefoniczna.

Łzy ciurkiem płynące. Bo Orzeszek, czy bo książka?
Dziś, gdy przepisuje znaczące dla mnie fragmenty. Nie wiem.

     — Niektóre rzeczy nie są aż tak bardzo ważne, Lily. Na przykład kolor domu. Jakie to może mieć znaczenie w ogólnym życiowym planie? Ale podniesienie kogoś na duchu… to ma znaczenie. Cały problem z ludźmi polega na tym…
     — Że nie wiedzą, co ma znaczenie, a co go nie ma — dokończyłam za nią, bardzo z tego powodu dumna.
     — Chciałam powiedzieć, że problem polega na tym, że wiedzą, co ma znaczenie, lecz tego nie wybierają.

*

W gruncie rzeczy nie trzeba być w czymś najlepszym, Lily, wystarczy, że się to kocha.

*

Kiedy zostaniesz użądlony, nic cię nie odżądli, choćbyś wylewał tysiące łez.

*

Czasami rzeczy wielkiej wagi docierają do świadomości w straszliwie wolnym tempie.

*

Idąc do miodowni, stąpałam uważnie po ubitej glinie podjazdu, odsłoniętych korzeniach drzew i świeżo podlanej trawie, czując pod podeszwami ziemię — twardą, żywą, starodawną, obecną za każdym razem, gdy dotyka jej moja stopa. Obecną w tym, tym i tym miejscu, zawsze. Tak jak powinna być obecna matka.

*

Chciałam wiedzieć i nie chciałam wiedzieć.

Sue Monk Kidd, Sekretne życie pszczół,
(tłum. Andrzej Szulc),
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015.

(1500+2).

nie będę walczyć — postanowiłam rano.
żadnych dział i militarnych odniesień.
będę żyć. najlepiej jak umiem.

(1500+1). Trzy kolejne dni

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — Komary utoczą pani litr albo półtora — zażartował rodzinny.

*

     — Wiesz, może się okazać, że mam chorobę, na którą zachodnia medycyna nie ma lekarstwa.
     — Dopóki nie zobaczę wyników na papierze, nie przyjmuję do wiadomości — powiedział przez telefon Sadownik.

*

Sadownik zadeklarował kilka osób, z którymi, w razie czego, trzeba to wszystko obgadać. Ja zrobiłam listę osób, które kocham i które kochają mnie.

*

     — Jak pani myśli, przyjść po wyniki jutro, czy odebrać je dopiero przed wizytą u doktora za tydzień z hakiem? — zapytałam.
     — Jutro. Będzie wszystko wiadomo.

*

     — Jestem dziś rozpierdolona...
     — Tak ostro nie zaczynaliśmy nigdy wcześniej — zauważył Akuszer.

...każdy przywilej to odmienny stan świadomości...

...twoja tożsamość to też odmienny stan,
a gdy ją próbujesz zatrzymać niezmienioną to...
...jesteś w świrze.

*

Wstałam rano z postanowieniem na resztę swego życia: nie piszę się na walkę. Piszę się na wykorzystanie życia na maksa. Piszę się na miłość. Piszę się na nieuciekanie.

*

Dziś. Odebrałam wyniki. Popłakałam się ze szczęścia. Pamiętam swoje postanowienie. Na maksa. Na miłość. Bez ucieczek. Wypisałam sobie kwit.

Jimmy Cliff, I Can See Clearly Now.

wtorek, października 13, 2015

(2079+2). Odpryski smaku

(bardzo późnym popołudniem)
Sadownik:
Kocham cię tak, jak nikt nigdy cię nie kochał!

Jabłoń:
Co jest? Jedzenie ci tak robi?

Sadownik:
Nie. Romesco!

poniedziałek, października 12, 2015

1499. dopasowani?

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

gdy wracałam do domu, strzelił mi do głowy, ot taki sens. pojawił się w mej głowie znikąd na widok człowieka niebywale podobnego fizycznie do przeszłej, historycznie tak odległej, że aż nie do uwierzenia dziś, miłości:

dla niektórych ludzi miłość jest celem.
dla innych zaś miłość jest drogą.

choć nigdy nie chciałam wiedzieć, zrozumiałam, dlaczego nie miało prawa nam się udać. nie byliśmy za młodzi, nie byliśmy zbyt głupi. mieliśmy tylko diametralnie inne podejście do miłości. nic więcej.

bo nie jest ważne, czy lubimy te same potrawy, czy chodzimy o tej samej porze spać, czy czytamy te same książki i oglądamy te same filmy. najważniejsze, czy miłość pełni w naszych życiach tę samą funkcję. więc, droga czy cel?

*

łomolę...

Bobby McFerrin & People, I Can See Clearly Now.

sobota, października 10, 2015

1498. Magia wspólnego poranka

kawa. w hamaku. nim oba
studenty pomknęły uczyć się.

rzut oka na ścianę.
słońce już studiowało świat.

(1469+28). Czarodziej

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W tajemnicy utratę dziewictwa z Sadownikiem trzymaliśmy. Traciliśmy razem wtedy w Sukiennicach. Pierwszy raz w naszych osobistych życiach, ale i we wspólnym życiu, widząc pewien „seterek”, wiedzieliśmy, kto musi go mieć!

Ja też bym taki chciała. A wczoraj, okazało się, że Bliźniacza Liczba też by chciała. A obdarowany Chłopiec? Ma ważniejsze rzeczy do zrobienia w życiu. Chłopiec? Nie, Czarodziej, co najsłodsze paluszki na świecie ma.

(fot. Bliźniacza Liczba, fragment)

piątek, października 09, 2015

1496. Na be

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie ma to, jak pomylić nazwiska. Zobaczyłam okładkę, skojarzyłam z wierszem, który do łez doprowadza mnie za każdym razem. Jak to się stało, że pomyślałam, że to ta sama autorka? Nie mam pojęcia, ale nawet cień wątpliwości nie pojawił się w mej głowie… klik, klik, kupione — na stosik do czytania włożone. Kilka książek wepchnęło się wcześniej bez kolejki. Przyszła jednak chwila, gdy zajrzałam i własnym oczom nie wierzę — czytam katolicką publicystkę.

Na rozdziały dotyczące Jana Pawła II rzuciłam okiem, przebiegłam pobieżnie. Uznanie świętości tego papieża jest dla mnie kpiną i policzkiem wymierzonym Ludziom Afryki, a sam święty ma spokojnie na swoim sumieniu miliony istnień ludzkich. Nie godzi się… Nie zgodzimy się z Autorką w tej kwestii.

Ale poza tym, mądre, wyważone, pełne zrozumienia myślenie i odczuwanie świata. Zgadzam się z wieloma przemyśleniami. Tylko skąd przekonanie, że nie zgodzą się z Autorką ani hierarchowie polskiego kościoła, ani idący po władzę już za chwilę z Bogiem, sprawiedliwością i prawem na ustach?

Dla dobra wiary trzeba strasznie uważać, byśmy nie wybrali do parlamentu zbyt licznego zestawu świętoszków.

*

[…] sprzyjanie inicjatywom, wzrostowi, zmianom — wyrasta z tego, jakim się jest, a zwłaszcza — jak się lubi ludzi, jak lubi się to, kim oni są, i kim mogą się stawać, jak ceni się i szanuje ich tajemnicę. To bardzo wiąże się z długomyślnością, z wyczuciem odległych perspektyw.

*

[…] sięgamy po słowo z naszego ciasnego porządku rzeczy: nie mamy do dyspozycji innych słów, tylko takie właśnie, w oczywisty sposób niepasujące do tego, co chcemy wyrazić. Z konieczności bierzemy słowa takie, jakie mamy, i usiłujemy za ich pomocą wskazać prawdę, która je przerasta.

*

Myślę, że dobrze jest szukać siebie długo, wytrwale, nie poprzestając na pierwszych odkryciach. To nie musi przeszkadzać wyjściu ku innym.

*

Istnieje taki styl katolicyzmu, w którym katolik oddaje swoje sumienie Kościołowi, pod tego rodzaju wychowawczy nadzór, który — przynajmniej pozornie — zwalnia od myślenia nad sprawami etycznymi. Zgodnie z tym myśleniem katolik ma jedynie w porę odwołać się do autorytetu. Myślenie własne ogranicza się do tego, aby zapytać i zrozumieć odpowiedź. Moje przekonanie jest takie, że to nie wystarcza, że to za mało.

*

Nieszczęście zawsze jest tajemnicą i zadaniem.

Halina Bortnowska, Co to, to nie. Myślennik
Haliny Bortnowskiej
, Agora, Warszawa 2011.

1495. Teodora II

Usiąść kazał z zamkniętymi oczami. Rękoma oglądała kształt. Nie mogła dotykiem wyczuć koloru. Pozwolił otworzyć oczy. Pod stołem Heniutka. Przy stole Sadownik i Jabłoń. Na stole… Teodora.

czwartek, października 08, 2015

(1493+1). Człowiek jesienny, ciut zmarznięty

uczę się
fotografować
ludzi.

1493. Ożeż ty!

     — Chciałbym kiedyś zobaczyć twoje zdjęcie zrobione człowiekowi — rozmarzył się kiedyś Sadownik.

Nie robię zdjęć ludziom, bo:
     a) nie umiem — i nie nauczysz się, jak nie będziesz robić, powtarza Sadownik od wieków;
     b) człowiek, nawet jak siedzi w bezruchu od godziny, to i tak dla mnie porusza się z prędkością kosmiczną — nie zdążyłabym podnieść aparatu do oka, nie dałabym rady wyjąć telefonu — tyle się dzieje na ludzkiej twarzy;
     c) wróć! ależ robię, robię, robię! zrobiłam setki fantastycznych zdjęć, na których uchwyciłam dokładnie to, co chciałam, tyle że zdjęcia te wykonałam skupioną uwagą i mam je tylko w pamięci — nie miałam szansy podnieść aparatu do oka, nie zdążyłam odpalić telefonu.

     — Kochanie, obiekt fotografowany przeze mnie musi mieć do mnie anielską cierpliwość. Nigdy nie odważę się robić zdjęć ludziom.

*

Mistrz. Jego książka. Rolke. I hamak. I kawa. Tę szczególną konstelację przyjemności skonsumowałam wczoraj, nim Sadownik stanął w progu. Jedno zdjęcie zatrzymało mnie na dużo, dużo dłużej. Gapiłam się jak sroka w kość… zdjęcie człowieka ukochanego… w podobnym stylu… tak… chciałabym kiedyś zrobić. Życie mnie wciąż zaskakuje. Przecież mówiłam, że nigdy, przenigdy.

środa, października 07, 2015

1492. W papierze (II)

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zanim spotkałam Jego fotografię, Sadownik pokazał mi Go palcem na pewnym wernisażu. Starszy Pan, ale w Przytulisku On, Jego fotografie i wrażenie, jakie na nas robi On i jego praca, pasja, miłość, ukryte są pod jednym słowem: Rolke.
     — Co dzisiaj robisz? — zapytał Sadownik z rana.
     — Po superwizji lecę odebrać Rolke.
     — A co papier się skończył? — udaje słodkiego ignoranta.
     — Do księgarni idę odebrać album. Rolke.
     — No, ja nie wiem, w jakim tempie ty zużywasz ten papier!

*

Słyszałam o tym albumie. Przeczytałam również gdzieś o nim. W poniedziałek zapadła decyzja. Zamówiłam. Czekałam. Doczekałam się. Tego też nie można mieć w ibuku.

Tadeusz Rolke, Rolke,
BOSZ, Olszanica 2015.

*

To my wybieramy drogę, czy droga nas prowadzi?
Grzegorz Chlasta w rozmowie z Tadeuszem Rolke

Tadeusz Rolke
Tadeusz Rolke, (fot. źródło)

(1458+33). W papierze (I)

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jechałyśmy pendolino. Ja o tym, że jak książka nie wyszła w ibuku, to nie czytam. Ona, że tę książkę to jednak trzeba mieć w papierze. Nie czekałam. W wielu kwestiach mam do Niej zaufanie. Za dwa dni, licząc od pendolinowej rozmowy, pobiegłam do Wrzenia Świata.

Papieru nie czytam już w tramwajach czy autobusach, bo to niewygodne. Tej książki nie należy czytać w środkach komunikacji miejskiej, bo nie wypada. Miała Gepardzica świętą, świętuchną rację. Tę książkę trzeba mieć. Edytorsko cudowna. Majstersztyk z różową tasiemką. Papier. Czcionka. Światło. Zdjęcia. Cud, po prostu cud.

Czytałam z doskoku. Na hamaku. Często tylko oglądając, gładząc i wzdychając do zmaterializowanej dobrej sztuki wydawania książek. Trwało więc. Ale skończyłam. Zaraz potem pobiegłam do biura Pana Ciasteczko, by przeczytać Sadownikowi ten kawałek — uśmialiśmy się oboje, ciekawe dlaczego:

     Mariusz Szczygieł: Mówi się: dziewczyna poznała strasznego chłopaka. Ale chodziła z nim i przez rok tak go obgłaskała, że on robi wszystko, co ona chce… Tak się mówi, pani Haniu.
     Hanna Krall: Obgłaskała?
     Julianna Jonek: Nikt tak nie mówi!
     Student 10: Nikt tak nie mówi, ale tak się dzieje.

*

     — Kiedy skończy się remont? [Hanna Krall]
     — Nie wiem. Niezmiernie trudno jest powiedzieć, kiedy się skończy coś, co się jeszcze nie zaczęło. [Agnieszka Morawińska]

*

     …My widzimy tylko jeden świat.
     My widzimy świat ludzi, ale tu, obok nas, może być Bóg, mogą być duchy albo fragment piekła. Może w tej mikrofalowej kuchence cierpi jakiś duch?

     …Zwierzęta i duchy nie mają narodowości.

     …Czasami chcesz, by duch wszedł, czasami chcesz, by wyszedł. Jak mamy służyć Bogu? Ktoś spytał Konfucjusza. Odpowiedział: — Nie wiecie, jak służyć człowiekowi, a niepokoicie się o służbę Bogu? — Szanuj duchy, ale trzymaj je na dystans — powiedział kiedy indziej.

*

[Wojciech Tochman] Zygmunt?
[Hanna Krall] Postać ze Zdążyć — może pan przeczyta wreszcie tę książkę. Z kim ja tu siedzę!

*

Miałam dość prosty pomysł na pisanie: jedno miejsce, jedno życie jednego człowieka.

*

     [Wojciech Tochman] Tadeusz Różewicz pisał: „Oczy matki wszystko widzące patrzą na urodziny, patrzą przez całe życie i patrzą po śmierci z »tamtego świata«. Czuje pani obecność mamy?
     
[Hanna Krall] Kiedy się czegoś bałam i kiedy wszystko było nie tak i bez sensu, i mówiłam o tym mojej mamie, mama wygłaszała cztery słowa. Zwyczajne, prościutkie. Śmiesznie tutaj zabrzmią, ale je powtórzę. Mówiła: Haneczko, głowa do góry. Banał, zwyczajność. Ale sobie nadal powtarzam jej głosem, z tą jej sztuczną dzielnością na pokaz: Haneczko! Czy to jest obecność?

Wojciech Tochman, Mariusz Szczygieł, Krall,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2015.

1490. Byliną jestem

jest czas, który już za mną.
dobrze, niedobrze. zamknięte te i owe drzwi.
jestem byliną jednożyciową — pomyślałam.

życie ulotne, kruche i krótkie. każde.
i ja. ulotna, krucha i długa. jedyna taka.
i Ty. niepowtarzalny. niepowtarzalna.

byliny jednożyciowe. my, wy.
one i oni. nie ma co robić scen.
uczyć się chcę. od kwiatów.

bylina… przed oczami zobaczyłam nagietki.
tegoroczne już prawie umarły.

___________
autor(ka) wykorzystanego fragmentu fotki nieznan(a/y),
stąd brak podpisu.

piątek, października 02, 2015

1487. No, nie!

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tradycyjnie już chyba. Polazłam na premierę filmu. Chemia. Noooo. Dawno się tak nie wkurwiłam w kinie. To fantastyczny film dla mężczyzn, którzy nie lubią kobiet — dzięki temu obrazowi znienawidzą je do końca.

To film o ekstremalnym egoizmie obleczonym w kobiece ciało. Egoizmie, który bardzo sprawnie można usprawiedliwić chorobą.

…jesteś dorosły, kurwa!
to nie znaczy, że wszechmogący…

*

…jak wygląda martwa natura z życiem w środku?

*

kobieta bez piersi jest
[on:] …jak żaba bez roweru
[ona:] …jak kościół bez diabła…

*

— Nie boisz się?
— Nie.
— Zazdroszczę ludziom bez wyobraźni.

*

— Nie bój się. Kochaj!
— Kochasz?
—Kocham.

Chemia, 2015.

1486. O relacjach

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — To niesamowite — powiedział Sadownik — że można pochodzić z pełnej rodziny, a mimo to być sierotą.
     — Może dlatego jestem terapeutką? — zapytała i zaśmiała się, mając pewność, że to zbyt duże uproszczenie.

*

Moc relacji wyznacza najmniej zaangażowany
w tę relację człowiek.

Uświadomił mi w środę Akuszer.

czwartek, października 01, 2015

1485. Wróceni na amen

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wróciliśmy fizycznie do domu, do naszego życia w niedzielę. Ale inne wymiary nas zwykle wracają trochę dłużej. Heniutka wróciła w całości dopiero w środę, gdy po raz pierwszy na swoim posłaniu wywaliła się kołami do góry. Ja wróciłam na dobre dopiero dziś. Poczułam to, gdy w tramwaju, czytając, poryczałam się ze wzruszenia.

Odpowiedzialnością za wskazanie mi palcem tej książki ponosi Duet: Gepardzica i Smoku, Smoku i Gepardzica. I niech to! Mają smykałkę do wyboru literek. Dziękuję!

Książka. Chuda. Na ząb. Na chwilę. Ale doskonała!

Niewiele jest spraw na tyle istotnych, by uzasadniały brak skupienia na tym, co się robi. Ktoś, kto rzuca wszystko, aby otworzyć list, okazuje brak szacunku do siebie i do swojej pracy.

*

     — Powiedz mi, sufi, czy warto poświęcić życie grze na bębnach?
     Mistrz spojrzał na twarz grajka, który był już starym człowiekiem.
     — Jeśli tylko ma się do tego powołanie, to na pewno tak — powiedział.
     — Ale jak się tego dowiedzieć?
     — Trzeba zacząć grać. To jedyny sposób.
     — A czy ty, mistrzu, masz powołanie do gry na bębnach?
     — Nie wiem, nigdy tego nie próbowałem.
     — Dlaczego? — dopytywał chłopiec.
     — Próbowałem innych rzeczy i okazało się, że mam do nich powołanie.
     — To skąd wiesz, że nie zmarnowałeś życia? Być może wcale nie robisz tego, co dla ciebie najlepsze?
     — Być może — odparł sufi. — Ale nie można spróbować wszystkiego.

*

     — […] Cała moja rodzina zginęła. Z domu zostały zgliszcza. Sklep splądrowano. Nie mam nic. Został mi tylko pies, który przypadkiem się uratował. Co mam robić?
     Sufi popatrzył ze współczuciem na nieszczęśnika i powiedział:
     — Zadbaj o psa. Daj mu jeść i pić, weź go na spacer.

Marek Kochan, Turban Mistrza Mansura.
Opowieści sufickie dla mówców i przywódców
,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2014.

1484. Rachunek sumienia

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tknęło mnie jakiś czas temu. Dobra jestem w arytmetyce. Skutek nie kazał na siebie długo czekać. Pomyślało mi się tak: jeśli ostatnimi czasy czytam średnio czterdzieści książek na rok i jeśli, bardzo zgrubnie zakładając, każdą z książek czytam tydzień, to… co ja do cholery robię przez kilkanaście pozostałych tygodni w roku?!?

Mniej więcej czterdzieści, blog nie kłamie, no może ciut więcej, bo zawodowe. Pytanie pozostaje: gdzie pozostałe kilkanaście tygodni, bo przecież czasem i dwie, trzy książki w tygodniu się trafią.

Ze skruchą stwierdziłam, że tę książkę czytałam prawie dwa tygodnie, bo zwyczajnie nie było kiedy. Warta grzechu i zdecydowanie do polecenia jako diagnoza politycznego cyrku, w którym przyjdzie nam, obywatelom europejskiego kraju, wybierać w wyborach powszechnych między dżumą i cholerą. To książka o duchu czasów, który przesiąka ludzkie myślenie. Nie przeskoczymy, ale poddawać się nie należy, nawet jeśli każdy czas i każdy kraj ma swojego Eugène'a.

Biali potrzebowali go [Eugène’a Terre’Blanche’a], by brał na siebie ich uprzedzenia, także te najgłębiej skrywane, usprawiedliwiał je, zdejmował z nich piętno wstydu i zła, uwalniał od poczucia winy i strachu przed osamotnieniem. Ale najwyraźniej potrzebowali go też czarni, a przynajmniej ci, którzy w imieniu czarnych i z ich wyboru sprawowali w miasteczku władzę. Każdym swoim uczynkiem, każdym słowem, a nawet samym istnieniem służył im za rozgrzeszenie błędów, opieszałości i zaniechań. I wygodną wymówkę dla ich niechęci, by wprowadzać wielką zmianę, którą obiecywali.

*

[...] nic trwałego nie można zbudować w pośpiechu, idąc na skróty. I że zmiana, ta prawdziwa, ta, która naprawdę się liczy, zaczyna się w samym człowieku, w jego sercu i głowie, że samemu trzeba jej chcieć i być na nią gotowym, a nie czekać, że dokona się za sprawą innych ludzi i zdarzeń, na które nie ma się wpływu.

*

Nie da się zmienić w okamgnieniu czegoś, co powstawało przez całe wieki. Czasami można zniszczyć, ale nie zmienić.

Wojciech Jagielski, Wypalanie traw,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2012.
(wyróżnienie własne)

1483. Sacrum motyką tknięte

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jak napisać o olśnieniu, w którego jasnym świetle jestem sobie ze sobą od niedzieli wieczór? No jak? Nie wiem. Próbuję ignorować to pytanie trzeci dzień, a ono i tak z uporem maniaka chodzi mi po głowie. Mogę tylko spróbować nazwać słowami nienazywalne. Być może próba użycia słów będzie przypominać rzucanie się z motyką na słońce. A niech tam.

Gdy dwa tygodnie temu z małym hakiem odwieźliśmy Heniutkę na psie wakacje, wracając do domu nie przyznałam się Sadownikowi, że w środku mam niepokój, „nerw” jakiś dziwny. Był, choć doskonale wiedział, że nie ma prawa go być — to nie były pierwsze psie wakacje Kudłatej w chatce na psio-kocich łapkach, u Altówek, do których mamy niebywałe zaufanie nie tylko w psich sprawach. Niepokój i „nerw” był. Kwoka jestem nie matka, pomyślałam.

Trzymało mnie dobry tydzień. Gdy odbieraliśmy kudłatą wczasowiczkę, nie zdziwiło mnie, gdy Altówka powiedziała, że pierwsze kilka dni Heniutek był poddenerwowany. Podobnie jak całe żywe stworzenie małe i duże. Narodzinom — powiedziała Altówka — nowego pokolenia zawsze towarzyszy napięcie i kto żyw je wyczuwa.

Gdy całym Stadem wracaliśmy do domu, olśniło mnie, że dzietność konfrontuje nas z pierwotnym lękiem o życie, strachem przed śmiercią — stawia nas wobec fundamentalnych egzystencjalnych pytań. Każdego dnia konfrontuje nas z nieoczywistością i delikatnością życia. Należy dodać, że głupim jest ten, kto myśli, że bezdzietność tego nie robi.

Takiej lekcji udzieliła mi kudłata Mama ośmiorga wspaniałych ogażątek. Chylę czoła przed Tropką. Dziękuję.