sobota, grudnia 31, 2016

(2176+3). Koniec, który jest niezłym początkiem

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Kończy się rok. Intensywny. Cały spędzony poza strefą komfortu. Rok, który mnie przemielił, wypluł, ale i stworzył na nowo. Nie realizuję już maksymalnie trzymiesięcznych projektów — teraz mam rozgrzebane tylko takie, które są wieloletnie lub do końca życia.

Gdyby nie rok, który się kończy, deskorolka na parapecie w romesco pozostałaby przeze mnie zignorowana, a przykuła moją uwagę już przy pierwszym pobycie w hiszpańskim kęsie. Wczoraj miałam szczęście, by móc zrobić jej zdjęcie. Gdy je odcedzałam, pomyślałam, że jest kwintesencją roku, który się kończy: rehab, odkrycie ekipy romesco i hygge. Jakby było mało, Pani Romesca pomogła mi zapamiętać głos, który uwodzi mnie niezmiennie — łomolę! Bo ruch mnie zachwyca. Bo stopy na piasku uśmiechają mnie do wspomnień. Bo tekst, który ożywia marzenia.

Chambao, Pokito a poko.

¡poquito a poco!
(à propos wszystkich moich rozgrzebanych projektów)


________________
‡ jeden z rekwizytów rehabkowych poza taśmami, piłkami, trampoliną czy bosu.

(2176+2). Kulinarny neologizm

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jabłoń:
(wczoraj przy kremie z topinamburu)
mmm… mmmmm… mmmm…
mmmmmm… mmm…

Sadownik:
Ty zaczynasz upodabniać się do Koreańczyków.

Jabłoń:
???, przecież nie siorbię z zachwytu.

Sadownik:
Ale mukasz!

Jabłoń:
(bez końca mukała, a dzięki pomocy Sadowniczej elektroniki
zaczęła wynosić z Romesco muzykę, wczoraj ten kawałek,
który natychmiast uruchamia tęsknotę za Bliźniaczą Rodziną
)

Estopa, Nasio pa'la alegría.

piątek, grudnia 30, 2016

2177. Inna perspektywa

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dawno, dawno temu Brr pożyczył mi doskonałą książkę Poza schematem Malcolma Gladwella (2009). Wtedy, chyba, a przynajmniej tak mi się pamięta, po raz pierwszy przeczytałam o dziesięciu tysiącach godzin potrzebnych do tego, by dojść do mistrzostwa. Zadumałam się po wczorajszej rehabce; wymieniłam godziny na liczbę powtórzeń i?

I te paskudne ćwiczenia… pomyślałam… jeśli zamiast raz dziennie, będę robić dwa razy dziennie, to dziesięć tysięcy powtórzeń zajmie mi sto dni. Wczorajsze 50 powtórzeń (cztery serie: 12, 13, 13, 12) zaliczam na poczet dobrego początku. W ten sposób przechodzę od myślenia do robienia — dałam sobie reksia.

mój aktualny stan posiadania:

licznik: 50 powtórzeń.

2176. Ostatni raz w tym roku

Dwunożne Stada:
(jeszcze w dezabilu planują, wahają się, gastroopcje obiadowe rozważają,
listę zakupów na trzy dni tworzą
)

Sadownik:
(grzebnął w telefonie i zdecydowanie oświadczył)
Romesco! Bo jest dziś śliwka z mascarpone.

Jabłoń:
(doszlusowała na stronę i już wie, że pierwszy raz się powtórzy,
bo uwielbia bakłażany z kozim serem
)
Lanczyk, cudownie!

czwartek, grudnia 29, 2016

(2173+2). Ku (III): Przeciw wojnie

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Chciałabym przeżyć swoje życie w luksusie, czyli bez wojny.

[Karol Modzelewski] Boję się o przyszłość… Tu nawet nie chodzi o ideologię (bo to, co ekonomiści mają za naukę, to jest na ogół ideologia albo propaganda), nie o to, że zawiodła czy się załamała, tylko — że oni tę ideologię, jak melodię do wiersza, dopisali do globalizacji. Tymczasem globalizacja sprawiła, że państwa narodowe (a innych nie ma), demokracje (a one istnieją tylko w państwach narodowych) oraz społeczeństwa obywatelskie (one też mogą być tylko narodowe) są bezradne wobec gospodarki, która wyznacza nasze życie codzienne. I ta bezradność może być zapłonem wybuchu.

*

[Krystyna Starczewska] Kiedy pojawiają się sygnały antysemickich czy rasistowskich postaw, to jest znak ostrzegawczy. Trzeba natychmiast reagować, to jest najważniejsza rzecz w tej chwili. Bo przecież ci ludzie, którzy ulegają stadnym emocjom, to nie są jacyś potomkowie szatana, to nie są zwyrodnialcy. To są zwyczajni ludzie, w których określone warunki i naciski społeczne mogą wyzwolić zło. […] Ważne, żeby nauczyć siebie i innych dostrzegania i reagowania na to, co ciągle w naszym świecie przypomina dwudziestowieczne czasy nienawiści i upodlenia.

*

[Michał Głowiński] Muszę w tym miejscu powiedzieć, że bardzo mi nie odpowiada formuła „cywilizacja śmierci”. Jaka cywilizacja śmierci! Przecież w Polsce w czasie ostatnich dwudziestu lat średnia życia ludzkiego wzrosła bodaj o pięć lat! To jest coś niebywałego i wspaniałego!

*

[Jerzy Jedlicki] Nie mogę od ciebie żądać miłości, choćbym tego pragnął. Natomiast mam prawo wymagać szacunku. Możesz sobie czuć i myśleć, co chcesz, ale oczekuję, że będziesz się do mnie odnosić z szacunkiem. „Odnosić się” wyraża pewien akt, a nie stan emocjonalny. I dlatego właśnie cywilizację szacunku można sobie wyobrazić, bo tego można się nauczyć.

Justyna Dąbrowska, Spojrzenie wstecz. Rozmowy,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

(2173+1). Ku (II): Esencje

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

O spełnianiu i spełnieniu to książka. W środku nocy obudziłam się z poczuciem odkrycia, które można zrobić nie ruszając się fizycznie z miejsca.

Gdy mieliśmy pięć, sześć, siedem lub dziesięć lat, może przeszło nam przez myśl, czego w życiu najbardziej pragniemy doświadczyć w życiu. Jeśli mieliśmy tendencję do kontemplacji, choć czasownika „kontemplować” wtedy nie znaliśmy, to pragnienie wydawać się mogło nieprawdopodobne do spełnienia, a przynajmniej było bardzo trudne, ale pragnąc tego w tak młodym wieku, człowiek jeszcze nie umiał przed sobą ukryć tego marzenia. I?

I gdy patrzymy na swoje życie z perspektywy czterdziesto- pięćdziesięciolatka, to pragnienie ciałem się stało. Niesamowite! — pomyślałam, poczułam. We wszystkich rozmowach w tej książce jest o tym pragnieniu.

Nim zapadłam powtórnie w sen, uśmiechnęłam się, bo przewrotnie pomyślałam: skoro tamto pragnienie ciałem jest, to czy nie czas najwyższy na nowe pragnienie?

[Jerzy Jedlicki] […] to, co naprawdę w życiu ważne, to prawdziwe przeżycia. Głębokie, autentyczne, nurtujące człowieka przez długi czas: miłość, przywiązanie, pasje poznawania świata i rozumienia bliskich ludzi. A z tym, jak słusznie mówisz, wiąże się trud i niepokój, ból i przerażenie — dodajmy — czasem też.

*

[Wanda Wiłkomirska] Wiesz, skrzypce nigdy nie grają same. Jak widzę skrzypce, to je biorę i mówię im „dzień dobry”. Przyglądam im się. Szukam dźwięku. Może te akurat potrzebują większego nacisku? A może mniejszego? Trzeba szukać tego porozumienia ze skrzypcami. I nagle je znajduję, i ten instrument zaczyna żyć.

*

[Krystyna Starczewska] W każdej sytuacji, wobec której stajesz, od nowa dokonujesz wyboru, starając się być wiernym sobie.

*

[Hanna Świda-Ziemba] […] szuka się kogoś, z kim można się dzielić przeżyciami, doznaniami. Ta wymiana, ta głęboka interakcja z drugim człowiekiem odświeża nasze spojrzenie na świat i jest źródłem radości.

*

[Anna Przedpełska-Trzeciakowska] To musi minąć, twierdził mój ojciec, optymista, to musi minąć, przecież to nie może trwać wiecznie.

*

[Danuta Cirlić-Straszyńska] Ale dużo chodzę.
     [Justyna Dąbrowska] Dla zdrowia?
     [Danuta Cirlić-Straszyńska] Na przekór.

*

[Zygmunt Bauman] Bez ideału się nie obejdziemy, ale jest on nie tyle receptą kucharską, ile alfabetem, z którego staramy się układać […], choć zdarza się, że zostanie użyty do wypisywania czteroliterowych słów na najbliższym płocie.

*

[Danuta Szaflarska] To, czego nie mogę zmienić, muszę przyjąć i dalej się cieszyć, że żyję.

Justyna Dąbrowska, Spojrzenie wstecz. Rozmowy,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
(wyróżnienie własne)

2173. Ku (I): Opowieści

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Czy ta książka była pierwowzorem, zapowiedzią tamtej? Tak wygląda. Nie można się od niej oderwać. Są zdjęcia Mikołaja Grynberga, choć tylko jedno wspaniałe! Jest wiele fragmentów, wiele zdań, które chciałoby się mieć pod ręką. Co zrobić.

[Danuta Cirlić-Straszyńska] Pamiętam, jak raz ścierpłyśmy ze strachu, bo dzwonek do drzwi, ojca nie ma w domu, tylko mama, siostra i ja. A w drzwiach Niemiec. Powiada, że chciałby wejść, a mama na to, że nie musi pytać, bo przecież i tak, jak zechce, to wejdzie. Ale on rzucił okiem do środka — u nas był bardzo czysty parkiet — i patrzymy, a Niemiec zdejmuje buty. Przedstawił się grzecznie i mówi: przyszedłem, bo słyszę stąd pianino, a jestem muzykiem i bardzo chciałbym poćwiczyć. I niech pani sobie wyobrazi, że on przychodził ćwiczyć do nas!

*

[Zygmunt Bauman] Stanisław Lem próbował skalkulować, ile przypadków złożyło się na to, że się jego matka z jego ojcem spotkali i że w jakiś czas potem doszło do pojawienia się Stasia na świecie. Wyszło mu, że wedle teorii prawdopodobieństwa zaistnienie Stanisława Lema było wręcz niemożliwe. A wszak nie tylko zaistniał, ale jeszcze i dożył tego, by to stwierdzić!

*

[Zygmunt Bauman] Pieszcząc, moja dłoń podąża za kształtem pieszczonej.

*

[Justyna Dąbrowska] Taka radość z cudzego istnienia.
     [Tadeusz Dominik] Tak, tak! To jest jak malowanie. To też jest cud. Malujesz jeden obraz a w tobie jest ich sto. Nie możesz przestać o nich myśleć. Moje malowanie jest absolutnie bezinteresowne, nigdy nie namalowałem niczego na zamówienie — nigdy. To ja zamawiam u siebie obraz.

praca Tadeusza Dominika.

*

[Irena Hausmanowa-Petrusewicz] Ja wiem, że są trzy siostry — wiara, nadzieja i miłość. Ale ich matką jest sophia — mądrość. I dlatego one mogą sobie pozwolić na to, żeby być takie, jakie są.

Justyna Dąbrowska, Spojrzenie wstecz. Rozmowy,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
(wyróżnienie własne)

wtorek, grudnia 27, 2016

2170. Wracali

Stado:
(wracało do domu)

Dwunożne:
(wymieniają się wrażeniami)

Jabłoń:
Na mój temat chyba najbardziej w tym roku zaskoczyło mnie
uświadomienie sobie, że nie jestem ekstrawertykiem…

Sadownik:
Ty?!? Ty koło ekstrawertyka nawet nie leżałaś!

Jabłoń:
(przeczesała pobieżnie wspomnienia)
Bardzo dwuznaczne, Kotku!
(ryknęła śmiechem)
Ale prawdziwe w każdym wymiarze.

2169. Czytelniczy bilans świąteczny

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pod koniec września przysłał mi tę książkę Biały Kruk. W ramach re wysłałam Mu przeczytaną przeze mnie Obecność. Teraz, pod koniec grudnia, po kruczą książkę sięgnęłam.

Co by nie powiedzieć złego o przymusie świątecznej socjalizacji, to udało mi się — być może dzięki mrożonemu kopytku — czytać, czytać i czytać w majestacie prawa, ile chciałam.

[Anna Trzeciakowska] I staje przed nami pytanie: co teraz? Pytanie, jakie zadajemy sobie, ale odpowiedź na nie, jak się okazuje, wcale nie od nas przychodzi, ona pochodzi z innego porządku. I potrafi być fascynującym zaskoczeniem, bo my jej przecież nie znamy.

*

[Julia Hartwig] Ale nie mogę sobie wyobrazić, żeby ta ilość energii, która uchodzi z człowieka, znikała.
     To by było straszne marnotrawstwo. Myślę, że ona gdzieś tam jest. Nie jest już tak osobista — nie mamy tam nazwisk. Ale ta energia łączy się z innymi i tworzy coś lepszego, co jest nieosiągalne
. […] Ponieważ w przyrodzie nic się nie marnuje, wszystko gdzieś wraca, odrasta, odbija się. Z tym też coś się musi dziać. Bo gdzie by to poszło? W inną planetę?

*

[Andrzej Mularczyk] Zmarnowałem wiele czasu, zanim zrozumiałem, że trzeba wybierać to, co ważniejsze, choćby inne oferty życia były bardziej kuszące.

*

[Krystyna Zachwatowicz] […] wiem, że to wszystko jest darowane. Każdy dzień.

*

[prof. Wiesław Łukaszewski] […] życie nie polega tylko na zadawaniu pytań i szukaniu odpowiedzi. Że czasem potrzebny jest namysł, że przychodzą olśnienia. Choć nie lubię tego słowa, ale mam na myśli coś w rodzaju prywatnego objawienia, kiedy nagle zaczyna się coś rozumieć. Nie wiedzieć, tylko rozumieć.

*

[Justyna Dąbrowska] Milczenie to też forma komunikacji. Ono jest na przykład wtedy, kiedy są rzeczy nie do wypowiedzenia.

*

[Alicja Gawlikowska-Świerczyńska] Trzeba w każdej sytuacji umieć znaleźć coś dobrego. Proszę mi wierzyć, każda sytuacja życiowa ma swoją dobrą stronę. […] Wie Pani, nasze życie składa się z rozstań. I one bywają różnego typu — czy z powodu śmierci, czy z powodu rozejścia się, czy jakichś rozczarowań — od razu w człowieku powinna się rodzić taka chęć odrodzenia się i uwolnienia od tej sprawy. Pogodzenia z tym, że to się skończyło. […] To jest wysiłek, ciężka praca, to szukanie dobrych stron życia.

*

[Jacek Hołówka] Jak przychodzi godzina 21–22, to ją całuję grzecznie w policzek i mówię: „Tereniu, do widzenia”, musisz teraz sobie na świecie radzić sama, aż do świtu. Potem ci mogę towarzyszyć, w czym chcesz, ale teraz mnie nie ma, idę spać.

*

[Justyna Dąbrowska] Żyjąc tracimy życie?
[Anastazja Nakov] Ale dzięki temu mamy czas na inne rzeczy.

*

[Jacek Bocheński] Pytają mnie, po co się żyje. No żyje się po to, żeby umrzeć, to jest oczywiste. Ale na razie tu jestem. I się w tym życiu zanurzam.

*

[Halina Birenbaum] Zawsze jest jakiś wybór.

*

[x. Boniecki] Ja wiem, że to banał, ale do tej starości trzeba się jednak całe życie przygotowywać.

Justyna Dąbrowska, Nie ma się czego bać. Rozmowy z mistrzami,
Agora, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, grudnia 26, 2016

2168. No nie!

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Podobał mi się tytuł. Był obiecujący. Raz! Czytać miałam co, więc spokojnie czekałam na przyzwoicie niską cenę. Doczekałam się. Dwa! Wciąż były ważniejsze rzeczy do przeczytania, ale Dudi ją przeczytał, a ponieważ darzę Go ogromnym szacunkiem z wielu powodów, więc pomyślałam, że czas tej książki zbliża się wielkimi krokami. Trzy! No i dawno o psach nie czytałam. Cztery! Biorę i czytam. I?

I! Nadziwić się Wydawnictwu W.A.B. nie mogę, które cenię za wiele pozycji książkowych, że postanowiła tę książkę wydać. Bo ta książka nie trąci myszką, ona śmierdzi na kilometr nieaktualnością, mizoginią, stereotypami i, choć autor się odżegnuje od sentymentalnej antropomorfizacji, jest to książka skrojona wyłącznie sentymentalizmem faceta podszytego starą panną początku XX wieku. Skończyłam tę książkę, dzięki Bogu chudziutką, by mieć prawo napisać, że dno, bąble i wodorosty — jeśli masz przeczytać w życiu jedną książkę o psach, to na Boga nie tę! Czasem płacąc 9,90 zł za książkę, inwestuję zbyt wiele.

Kiedy bowiem „ma się już potąd” pracy umysłowej, kiedy ma się po dziurki w nosie rozsądnych słów i grzeczności, kiedy nieprzezwyciężony wstręt ogarnia człowieka na sam widok maszyny do pisania […] wówczas „schodzę na psy”, czy dokładniej „na zwierzę”. Wycofuję się od ludzi i szukam towarzystwa zwierząt […].

*

Wierność psa jest cennym podarunkiem, który nakłada nie mniejsze zobowiązania aniżeli przyjaźń człowieka!

Konrad Lorenz, I tak człowiek trafił na psa,
przeł. Anna Maria Linke, W.A.B., Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

niedziela, grudnia 25, 2016

2167. Spoza świątecznego stołu

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Spojrzałam prawdzie w oczy. Nie jestem zwierzem rodzinnym. Nie rozumiem. Nie chwytam. Nie czerpię z tego przyjemności. Za dużo krzyku. Za dużo polityki. Za dużo mojszości. Za dużo chorobliwego dzieciocentryzmu bez śladowych ilości mądrego wychowywania. Za dużo oczekiwań zachowań, których zdrowy samodzielny dorosły człowiek mógłby już nie mieć w swoim repertuarze. Ma się ochotę powiedzieć tylko jedno, co tytułem książki jest.

Nie poddaję się, nie oddaję dnia walkowerem — w końcu to pierwszy tydzień mojego nowego życia. Dzisiaj całym Stadem byliśmy na pierwszym spacerze pooperacyjnym. Bajka! Wczoraj od Kuzyna Sadownika pożyczyłam broszurkę z esejem, który łyknęłam z przyjemnością. Bajka! Esej ten przypomniał mi o dwóch książkach, na które nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie kopytko: Filozofia chodzenia i Mininawyki. Jestem więc bardzo do przodu. Bardzo dobra bajka!

Czemuż to niekiedy tak trudno jest określić, dlaczego spacerujemy? Wierzę, że istnieje subtelny magnetyzm Natury, i jeśli podświadomie się mu poddamy, on nas poprowadzi właściwą drogą. […] Czasem jednak jest nam trudno odnaleźć właściwy kierunek, ponieważ nie istnieje on jeszcze wyraźnie w naszej świadomości.

*

Każdy spacer to wizja niezmierzonego szczęścia i mogę je przeżyć każdego popołudnia.

*

Bo czymże jest przechwalanie się naszą tak zwaną wiedzą, jak nie wyłącznie wyobrażeniem, że coś wiemy, co z kolei ograbia nas z przywileju bycia ignorantem?

*

Ignorancja nie tylko bywa użyteczna, ale też czasem piękna, podczas gdy tak zwana wiedza bywa często bezużyteczna, by nie powiedzieć odrażająca. Z którym człowiekiem lepiej mieć do czynienia — z tym, który nic nie wie na dany temat i, co jest nieczęste, wie że nic nie wie, czy może z takim, który naprawdę coś wie na wspomniany temat, ale uważa, że wie już wszystko?

*

Ludzie generalnie są tacy sami, ale dlatego jest ich tylu, by mogli być różnoracy.

*

Aby zachować dzikie gatunki zwierząt, należy stworzyć dla nich las, w którym znajdą schronienie. Tak też jest i z człowiekiem.

*

Życie jest elementem składowym dzikości. Najbardziej żywe jest to, co dzikie. Jeszcze nie podległe człowiekowi, dające mu jedynie ożywcze siły.

Henry David Thoreau, Wędrując,
przeł. Hanna Goworowska-Adamska,
Nowy Obywatel, Łódź 2016.
(wyróżnienie własne)

Fryderyk Rudziński, Melancholia, tamże, s. 31.

piątek, grudnia 23, 2016

2165. Jadąc na święta

Stado:
(jechało na święta)

Jabłoń:
(czyta Sadownikowi)
Fafik: Trzy rzeczy mogą
dać szczęście mężczyźnie:
kobieta, praca lub samochód.
Najważniejszą z nich jest pies.

Sadownik:
(do Heniutki)
Słyszysz, suka?

_______________________
    ∆ Przekrój, 1/2017, Warszawa.

(Karina Piwowarska, źródło)

2164. Literkowy przysmak 1/2017 (s. 1–20)

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Świat bez kopytka zmienił prawie wszystko, a przynajmniej bardzo wiele. Rozgrzebana książka. Rozgrzebany cykl. W samym oku cyklonu zdrowienia od miesięcy. Mało! Doszedł rozgrzebany kwartalnik. Delektuję się. Smakuję. Wydzielam sobie jak życiodajne lekarstwo. Parafrazując Fafika, przypominam, że czyta się dla radości!

Właściwie trudno o jasną odpowiedź, dlaczego akurat pewne zdarzenia przyciągają nas w danym momencie. (Tomek Niewiadomski)

*

O powstaniu świata
Skąd się to wszystko wzięło?
Z niczego (Ex nihilo)
[…]
Wszechświat nie jest, lecz wciąż się staje. Nieustannie coś kończy się i zaczyna.

*

Z pozycji obserwatora z kubkiem rumianku zaczęłam zastanawiać się nad tym, co jest nie tak z rzeczywistością, w której uznaje się za normalne, że ludzie są zawsze zmęczeni i muszą korzystać ze stymulantów — tak jakby nie mogli się wyspać. (Olga Drenda)

*

Fafik: Znane, ale przypominam: wszystkie zwierzęta, oprócz człowieka, wiedzą, że żyje się dla radości!

*

[Wojciech Plewiński] tak wspomina współpracę z naczelnym: „Przynosiłem pomysł. Eile mnie wysłuchiwał spokojnie, po czym oznajmiał, że tego się absolutnie nie da zrobić. Brak możliwości, brak funduszy. Pomysł zbyt szalony. A po chwili dodawał: »no dobrze, robimy«. I robiliśmy”. (Ewa Pawlik)

Przekrój, 1/2017, Warszawa.
(wyróżnienie własne)

(2160+3). Pierwsza książka w nowym życiu

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Parafrazując słowa autora: książki nie rodzą się w próżni, śmiało można napisać, że książki nie czytają się w próżni. Bo kto jak kto, ale to właśnie świat bez kopytka, jak nikt inny, nauczył mnie dokonywać zmian — powoli, ale systematycznie; wolniej, ale wytrwale; prawie w miejscu, ale zawzięcie.

Chudzinka, broszurka, książeczka. Ale jej Duch: WIELKI.

Pierwsza książka w nowym życiu za mną. Opatrunek zmieniony. Wizyty lekarskie i rehabka ustawione. Kopytko kończy się chłodzić. Możemy jechać na święta.

Zacznijmy od tego, że nie potrzebujesz tyle, ile myślisz.

*

Mniej znaczy więcej.

*

Wiosną stąpaj lekko;
Matka Ziemia jest brzemienna
.

przysłowie Kiowa

*

Nie wtłaczaj swojego wyjazdu w sztywny plan. Niech będzie odpowiednio płynny, żebyś mógł wchłonąć atmosferę każdego miejsca. Pozostaw sobie nieco czasu na to, co niespodziewane, a jak coś nie wyjdzie, potraktuj to jako wspaniałą okazję!

*

Nie musisz od razu zdobywać szczytu. Idź naprzód, kamień po kamieniu.

*

Upraszczanie to eliminowanie zbędnego,
żeby niezbędne mogło przemówić
.

Hans Hofmann

*

Niezaśmiecone biurko jest esencją piękna.

Leo Babauta, Książeczka minimalisty. Przewodnik szczęśliwego człowieka,
przeł. Maksymilian Gutowski, Helion, Gliwice 2014.
(wyróżnienie własne)

czwartek, grudnia 22, 2016

2162. Przemyślane

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ma za swoje! W końcu woda do dupy jej się nalała! I te pe. Kto to mówi? Życzliwi? Bardzo. Bezpieczni, zabezpieczeni, ubezpieczeni? Rozgoryczeni własnym życiem, dobrze w nim umeblowani? Mściwi, rządni sensacji? Ale ja nie pytam, kogo widzisz.

Ma za swoje! W końcu woda do dupy jej się nalała! I te de. Kto to mówi? Niech cię nie zmyli wiek, pozycja społeczna. Usłyszysz pięcio- sześciolatka ukrytego w ciele wielodziesięciolatka, uskarżającego się na swój los — żyjącego w strasznym świecie jednoznacznego dobra i zła, w świecie nagród i kar, oczekującego nagrody za dobre zachowanie i kary za złe — nie ma lekko taki ktoś, prawda?

Masz za swoje? W końcu woda do dupy ci się nalała? Akurat! Przydarzają nam się rzeczy całkiem złe, to fakt. Co z tym zrobimy dobrego? Kim się staniemy? To są pytania właściwe, warte zachodu, na które warto szukać odpowiedzi i nie zadowalać się byle czym.

2161. Konfiturka ze słońca w sypialni

cień kabla na ścianie

2160. Pierwszy dzień w nowym życiu

Jabłoń:
Czego szukasz?

Sadownik:
Zaginionego świata.

Jabłoń:
(po chwili)
To ja! To ja!

Sadownik:
Jesteś pewna?

Jabłoń:
A chcesz mnie odnaleźć czy odkryć?

2159. Ostatnia książka w świecie bez kopytka

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Braszka. Gdyby nie Ona w ogóle nie wiedziałabym o tej książce. Przegapiłabym ją. Nie dotknęłaby mnie. Przedwczoraj łapczywie ją kończyłam „zamiast”. Zamiast, bo przedwczoraj najchętniej bym się upiła, by nie czuć. Nie mogłam, bo kilka dni wcześniej podpisałam papiery, w których zobowiązałam się do tego, że przez czterdzieści osiem godzin przed operacją będę trzeźwa jak świnia. Byłam więc świnią uciekającą przed własnym strachem.

Myślę, że bardzo trudno wam zrozumieć, jakie kłopoty sprawia nam wyrażenie tego, co czujemy. Łatwiej nam traktować ból tak, jak gdyby już minął, niż zakomunikować innym, że coś nas boli.

*

My, dzieci autystyczne, chciałybyśmy, żebyście nas pilnowali. To znaczy: „Proszę, nigdy z nas nie rezygnujcie”. Mówię „pilnujcie nas”, dlatego że czasem dodaje nam sił już samo to, że ktoś na nas patrzy.

*

     1. Myślę o tym, co zamierzam zrobić.
     2. Wyobrażam sobie, jak to zrobić.
     3. Zachęcam sam siebie, żeby się do tego zabrać.
To, czy mi się uda, zależy od tego, jak gładko przebiegnie ten proces. Zdarza się, że nie jestem w stanie czegoś zrobić, nawet jeśli naprawdę bardzo chcę. Tak się dzieje, kiedy nie panuję nad swoim ciałem. Nie chodzi o to, że jestem chory czy coś takiego. To tak, jakby całe moje ciało, poza duszą, należało do kogoś innego i nie miałbym nad nim żadnej kontroli. Nie sądzę, żebyście byli w stanie sobie wyobrazić, jakie to okropne uczucie.

*

[…] jeśli tylko możemy nauczyć się kochać samych siebie, to — wydaje mi się — nie ma znaczenia, czy jesteśmy normalni, czy autystyczni.

*

     — Przecież wszystkie ścieżki się ze sobą łączą.
     Gołąbka zdumiała ta niespodziewana odpowiedź. Po chwili się uśmiechnął.
     — No proszę! Więc ścieżka, której przez cały czas szukałem, to ta, na której stoję!

*

Myślę, że ludzie z autyzmem urodzili się poza reżimem cywilizacji.

*

Shun podjął decyzję.
     Przyszłość to coś, co tworzymy.

Naoki Higashida, Dlaczego podskakuję,
przeł. Dominika Cieśla-Szymańska, W.A.B., Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

*

W swojej pracy inspirujemy się naturą, żeby przemówić do odbiorców, sprowokować myśli i wspomnienia. Podoba nam się koncepcja pokazywania czegoś, czego właściwie nie da się zobaczyć — i zadawania poważniejszych pytań.

(tamże)

Kai & Sunny, jedna z ilustracji umieszczonych w książce, źródło.

środa, grudnia 21, 2016

(2157+1). Peregrynacja, dzień 345.

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

idę. oddać złom.

[…] przeszkody niosą ze sobą coś pozytywnego. Teraz patrzysz na życie z innej perspektywy, to by się nigdy nie stało, gdybyś ich nie spotkał.
     Jadąc po wybojach, tracąc wiele energii, docierasz do miejsca, z którego możesz spojrzeć dalej, zobaczyć więcej. Widok jest spektakularny, a świat wydaje ci się zupełnie inny.

*

Wzdychasz więc i w przypływie odwagi stawiasz kolejny krok, kierowany przez cichy, mądry głos wewnętrzny. Gdy odwagi zabraknie, odpoczywasz i czekasz, aż ukaże ci się kolejny znak i wreszcie go dostrzegasz. On zawsze w końcu się pojawia.

*

A to, co przyjdzie, będzie doskonałe, mimo że strach próbuje temu zaprzeczyć.

Bronnie Ware, Twój rok na zmianę. 52 kroki do szczęśliwego życia,
przeł. Joanna Golik-Skitał, Czarna Owca, Warszawa 2016.

poniedziałek, grudnia 19, 2016

(1194+962). Z czułością gapię się 8. dzień

w tym samym kolorze.
radość nie ustaje.

2155. Wzruszone

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Od kilku dni przyglądam się napotkanemu olśnieniu, że znaczące relacje, to relacje, których budulcem są podarowane/otrzymane czas i uważność — wszystko inne to tylko drobiazgi.

Na fali tego olśnienia postanowiłam przeczytać książkę, która długo na mnie czekała. Musiał nadejść właściwy moment. Nadszedł. Zapłakała mnie ta książka, budząc piękne wspomnienia.

To był całkiem zwykły dzień. Świeciło słońce, a ja chodziłam po klasztorze i wiedziałam, że Bóg ze mną rozmawia.
     Dziadek odstawia spodek i syczy: Kardynał musiał być wściekły.
     Oczywiście, że był, odpowiada, kimże byłam, żeby rozmawiać z synem Boga?

*

Głaszcze ją po policzku, ona zamyka oczy. Chce go przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

*

Zaczął machać rękami. Zobacz, robię anioła. Chodź.
     Położyła się w śniegu i poczuła, jak trochę wsypało się za kołnierz. Jest zimno dziadku.
     Zacznij machać, to zrobi ci się ciepło.
     Machała, jak tylko mogła.
     A teraz wstań ostrożnie, powiedział.
     Powoli wstali, a na ziemi został jeden mały i jeden duży. Poszli dalej w stronę jeziora, zaczęło śnieżyć wielkimi płatami.
     Myślisz, że anioły będą tam, jak wrócimy?
     Gdzieś zawsze przecież są, odparł.

*

Ona nie ma Boga, ale dziadka, który za Nim tęskni.

*

     Śpisz dziadku?
     Nie, śnię o dniu, w którym się pojawiłaś.

Ida Linde, Jeśli o tobie zapomnę, stanę się kimś innym,
przeł. Justyna Czechowska, Lokator, Kraków 2015.
(wyróżnienie własne)

*

Edvard Grieg, Koncert fortepianowy a-moll op. 16.

niedziela, grudnia 18, 2016

(2151+3). Pochłonięte

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pożarłam — to nie było trudne do przewidzenia.

Myślę sobie, że ta książka może doprowadzić do szału, jeśli skupisz się wyłącznie na słowach, zdaniach i akapitach per se. Termin masło maślane może przyjść do głowy dość szybko.

Najważniejsze, według mnie, jest nie to, co czytasz, ale to, co pojawia się w tobie, gdy czytasz — co się budzi? co cię porusza? co gadać do ciebie zaczyna? Ta książka to okazja na dobre i owocne spotkanie ze sobą, ale też mapa centrum świata, twojego i mojego. Niech!

Zdarza się, że czegoś nie widzisz. Jednak to istnieje. Istnieje i czeka na ciebie. Szczęście znajduje się zawsze w zasięgu ręki. By je dostrzec, popatrz z innej perspektywy.

*

I pamiętaj, że to, czego chcesz ty, chce ciebie z taką samą mocą. Chce być częścią twojego życia.

*

Spisz swoje lęki. Bądź szczery. Swojego serca i ciała nie oszukasz. Twoje ciało i serce o wszystkim wiedzą. Przynieś im ulgę, zdobywszy się na szczerość.

*

Dopóki masz odwagę, by wejść na kolejny stopień, nie wiedząc, dokąd cię to zaprowadzi, dopóty jest dobrze.

*

Nikt nie budzi się pewnego dnia gotowy do zrealizowania swoich marzeń; do tego dorasta się powoli. Stopniowo przygotowuj się więc do życia, o jakim śnisz, zbliżaj się do niego. Dzięki temu wyda ci się ono bardziej osiągalne.

*

Jakie jest twoje największe marzenie i co sprawia, że za nim nie podążasz? Czego się boisz?

*

Znajdź odwagę, by wyrażać siebie. To, co inni myślą o tobie, jest niczym w porównaniu do tego, co ty myślisz na swój temat. Uszanuj swoje najgłębsze pragnienia i bądź sobą.

*

Gubiąc się w różnych miejscach, często dokonuję cudownych odkryć.

Bronnie Ware, Twój rok na zmianę. 52 kroki do szczęśliwego życia,
przeł. Joanna Golik-Skitał, Czarna Owca, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

2153.

…nie ma czegoś takiego jak koniec.
Patryk, Na noże, odcinek 11.

sobota, grudnia 17, 2016

(2147+5).

Jabłoń:
(krzyczy ku)
Co?

Sadownik:
(odkrzykuje)
Śmieję się z ciebie!
Panienka-Zarzynarka!

Jabłoń:
(piąty dzień, z utraconym dziewictwem na łomot, łomoli bez umiaru)

LP, No Witness, (niestety bootleg, ale
z fantastycznie wykonanym początkiem utworu).

*

stay brave enough not to tame.
LP, Strange.

2151. Zamiast okołoświątecznych kajdan

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Bo lubię to wydawnictwo. Bo była wielka promocja. Bo czytałam już tę Autorkę. I? I nie dam rady czytać jednego rozdziału na tydzień. Połknę, pochłonę, a potem, już w Nowym Roku, może będę czytać rozdział na tydzień. Zatrzymać się przy tej książce to przywilej.

Tak sobie myślę, że to może być doskonały prezent dla tych, których złapała lub ma chęć złapać deprecha świąteczna oraz dla tych, którzy przymierzają się do tego, by złapać się w pułapkę noworocznych przyrzeczeń. Pieprz to i zrób choćby jeden krok.

Kto jak kto, ale ja w tym rok nauczyłam się wiele o wadze i wartości każdego kroku. Chwilowo mogę wystąpić w roli eksperta w tej kategorii.

[…] nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje. W gruncie rzeczy jest o wiele lepiej.

*

Zmiana zawsze wisi w powietrzu.

*

Osoba, którą się staniesz, to ktoś, na kogo twoje serce czekało. Potrzeba czasu, miłości, cierpliwości i chęci, by dać się pozytywnie zaskoczyć tym, kim się naprawdę jest.
     To zdecydowanie najlepsza niespodzianka, na jaką możesz liczyć w życiu.

*

Szczerość wymaga odwagi, tak samo jak milczenie.

Bronnie Ware, Twój rok na zmianę. 52 kroki do szczęśliwego życia,
przeł. Joanna Golik-Skitał, Czarna Owca, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

2150. Kłamie nie tylko telewizja

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie mogę powiedzieć, że w swoim życiu przeczytałam mało książek, ale po raz pierwszy czytałam taką, do której podczytnik pisał ktoś, kto owej książki najprawdopodobniej nie czytał. Bo jest ona o wszystkim, ale nie o tym, co znajdziemy we wspomnianym podczytniku.

To powieść, ale czyta się jak opowiadanie — kolejne sceny, rozdziały czasem są jak szkice, a czasem jak freski, na których zatrzymujemy, przyglądamy się z bliska temu, co dzieje się w relacjach. Niech nie zmyli cię podczytnik, to opowieść nie tylko o relacjach kobiet z mężczyznami, ale również o relacjach kobiet z kobietami oraz kobiet z nimi samymi. Opowieść o zmianie, dojrzewaniu, perspektywie, z której patrzymy na swoje życie. To opowieść o świrze społecznym i budzeniu się świadomości, by opuścić arenę społecznego zachwytu.

Przede wszystkim jednak to książka o tym, że relacje, również te niby nieznaczące, zostawiają w nas ślad, budzą reakcje, kształtują, pomagają nam stawać się tymi ludźmi, którymi inaczej nie odważylibyśmy się być.

Na szczęście, ciągnął Georgeou, istnieje ta nieskończona rzecz zwana możliwością oraz równie pożyteczna rzecz o nazwie prawdopodobieństwo.

*

To, co nieoczekiwane, czasem bowiem sprawia wrażenie zachęty od losu.

*

[…] złudne jest to, czego nie widzisz, co uważasz za oczywiste. Orientujesz się, że brałaś coś za pewnik, dopiero kiedy ta rzecz przestaje istnieć.

*

[…] wydawało mi się, że […] człowiek wykuwa własny los rzeczami, których nie zauważa i dla których brakuje mu współczucia; i że to, czego nie wiesz i czego nie starasz się zrozumieć, będzie tym, do czego poznania zostaniesz zmuszony.

*

Ciekawe osoby są jak wyspy, powiedział, nie wpadniesz na nie na ulicy albo na przyjęciu, lecz musisz wiedzieć, gdzie ich szukać, i chcąc się z nimi zobaczyć, musisz się najpierw umówić.

*

Myślę, powiedziałam, że to jedna z definicji miłości, ta wiara w rzecz, którą tylko wy dwoje dostrzegacie […].

*

To, co osobiście odbierałam jako prawdę, zaczęło mi się wydawać czymś niezwiązanym z procesem przekonywania innych. Nie chciałam już przekonywać kogokolwiek do czegokolwiek.

*

Jeśli jednak ludzie milczą na temat tego, co im się przytrafia, to czyż nie dochodzi do pewnego rodzaju zdrady, nawet jeśli zdradzanym jest tylko to ich wcielenie, które zostało doświadczone?

*

Jedynie, mówiła dalej Elena, wychodząc poza fantazje ludzi na własnym temat i na temat innych, osiągasz poziom rzeczywistości, na którym rzeczy nabierają prawdziwej wartości i są tym, czym się wydają.

*

Można zmarnować całe życie — powiedziała — na próbie przewidzenia zdarzeń wynikających z własnych błędów.

*

[…] moim zdaniem, za sprawą miłości […] odradza się szczęście, ale odradza się też zainteresowanie.

Rachel Cusk, Kontury, przeł. Jacek Żuławnik,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

piątek, grudnia 16, 2016

2149. Na dwóch końcach tej samej ulicy

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na jednym końcu ulicy na przemian tracę i odnajduję nadzieję, podczas gdy moje ciało odzyskuje mnie. Rehab. Na drugim końcu tej samej ulicy smakuję. Romesco. Pomyślałam wracając do domu.

Jeden tory prowadzą na. Rehab. Drugie do. Romesco.

*

(jak zwykle zachwycona jedzeniem)
Jabłoń:
(niezmiennie widzi delikatność w najczystszej postaci,
gdy Pan Marcin pochyla się nad talerzem,
by dodać, ułożyć, zamknąć w całość,
nim danie trafi do klienta
)

środa, grudnia 14, 2016

2148. Pewien pies na pewną babę

(wczoraj wieczorową porą)
Jabłoń:
(nie mruczy jak kot, nie ryczy jak lew, z intencją
wydaje z siebie coś pomiędzy mrukiem a rykiem kotowatych
)

Sadownik:
Kugar! Kugar!
Ja boję się spać z kotami!

Jabłoń:
(ryknęła śmiechem)

wtorek, grudnia 13, 2016

2147.

Kaan, Sadownik & Jabłoń::
(najpierw stali w niebywale długiej kolejce, by wejść)

LP:
(porwała salę już w drugim utworze)

Podczas:

(fot. Sadownik, fragment)


(po wszystkim)
Kaan, Sadownik & Jabłoń:
(szczęśliwi, ze zdartymi gardłami wracali)

*

Ta piosenka też była:
(ale głośniej; dużo, dużo głośniej)

LP, Strange.

we are all strange / and it ain't
ever never ever gonna change

niedziela, grudnia 11, 2016

2146.

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

waliłeś głową w mur. tygodniami, miesiącami, latami i nic. odpuściłeś. minęło trochę czasu i masz to, czego chciałeś. po prostu stało się. myślałeś, że chodzi o umiejętność odpuszczenia.

*

czasem trudno coś zrobić. czasem coś jest na ten moment niemożliwe. trzeba poczekać. poczekać, aż zacznie się wydarzać.

(2109+33+3). Po ciemnej stronie charakteru

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Siedemdziesiąt procent tekstu zajęło mi prawie cztery tygodnie. Tyle, nie licząc jednego epizodu, zajęło rozkręcenie i wciągnięcie mnie w fabułę. Może trzeba było uporu lub głupiego przekonania, że jak się zaczęło czytać, to trzeba skończyć. Dysponowałam wyłącznie oślim uporem i wiarą, że musi coś być za zakrętem.

Pozostałe trzydzieści procent opowieści zajęło już tylko dwa nocne posiady i jedno popołudnie. Ostrzę zęby na kolejny tom.

     — Powiedziałem, że cię pieprzę — odparł chłodno Roland — ale jeśli nie jesteś tego w stanie zrozumieć, Blaine, to powiem jaśniej. Nie. Odpowiedź brzmi „nie”.

*

[…] tak właśnie postąpiłby rewolwerowiec — szedłby naprzód, dopóki ktoś by go nie powstrzymał, a potem jeszcze kawałek, jeśli tylko starczyłoby mu sił.

*

     — Dlaczego mówisz, że musimy? Czy to ka? Jake, musisz zrozumieć, że jeszcze za mało wiesz o ka… o takich sprawach ludzie uczą się przez całe życie.

*

Każdy członek ka-tet jest jak fragment łamigłówki. Sam w sobie każdy kawałek jest zagadką, lecz połączone tworzą obraz… lub jego część. Czasem bardzo wiele ka-tet tworzy cały obraz. Nie powinniście się dziwić, jeśli odkryjecie, że wasze drogi życia często przecinały się, o czym wcześniej nie mieliście pojęcia.

*

Jeśli jednak będziesz zbyt długo rozważał drobne racje, Jake… te najczęściej spotykane… możesz stracić z oczu wielkie, które znajdują się dalej.

*

     — Nie wyrzeźbiłeś klucz, ale nie dlatego, że boisz się skończyć tę pracę. Obawiasz się, że może nie potrafiłbyś tego zrobić. Boisz się zejść między te kamienie, ale wcale nie z powodu tego, co mógłbyś tam znaleźć. Obawiasz się tego, czego możesz tam nie znaleźć. Ty nie boisz się wielkiego świata Eddie, lecz tego małego, który kryje się w tobie.

*

     — Właśnie sobie pomyślałem, jak głupi potrafią być niektórzy ludzie. Umieścisz ich w pokoju, który ma sześcioro drzwi, a oni i tak będą wpadać na ściany. A w dodatku będą narzekać.
     — Jeśli lękasz się tego, co znajduje się po drugiej stronie drzwi, może obijanie się o ściany wydaje się lepsze — zauważyła Susannah.

*

Czuł się jak igła kompasu. Igła nic nie wie o biegunie magnetycznym, ale zawsze wskazuje odpowiedni kierunek, czy jej się to podoba, czy nie.

*

     — A gdybym ci powiedział, że wcale nie chcę być rewolwerowcem, Rolandzie, stary druhu?
     — Odpowiedziałbym ci, że to, czego ty chcesz, nie ma żadnego znaczenia
.
     […] Kiedy rozmowa zaczynała krążyć wokół tego, co mogłoby, powinno lub musiało być, Roland prawie zawsze przestawał się nią interesować.

*

     — Czymkolwiek był, to kawał stukniętego drania — zauważył Eddie.
     Roland uśmiechnął się.
     — Gdybyś przeżył dwa lub trzy tysiące lat, też byłbyś stuknięty.

*

Najbardziej lubił patrzeć na drewno, zanim jeszcze zaczął je formować. Czasem widział samochód lub ciężarówkę. Czasami psa lub kota. […] Rzecz polegała na tym, by dostrzec, co można zrobić z kawałka drewna, nie niszcząc go. Nigdy nie dało się wydobyć wszystkiego, ale czasem dość dużo.

*

Nie skupiajcie spojrzenia na niczym, niech wasze oczy same to znajdą. A teraz… patrzcie!

Stephen King, Ziemie jałowe. Mroczna Wieża III,
przeł. Zbigniew A. Królicki,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

piątek, grudnia 09, 2016

2143. Peregrynacja, dzień 332. (raport)

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jabłoń:
(na rehabie usiłuje)

Oj Tè:
(z drugiego końca sali)
Co tak się patrzy na to bosu?

Jabłoń:
Patrzy… jak sroka w kość.

Oj Tè:
To niech kąsa jak Reksio!

*

Wracałam wczoraj wieczorem do domu z uśmiechem od ucha do ucha. Pomyślałam: w przedszkolu zbierało się kwiatki — pożądałam czerwonych, ale byłam świetna w zbieraniu czarnych. Na początku szkoły zbierało się naklejki z wiewiórką — szło mi bardzo różnie. Od wczoraj zbieram reksie. Pierwszego już mam.

*

wczoraj. rehab. w obrazku:
Jabłoń i jej Strachy.

Jakie one, te Strachy, są cudne!

poniedziałek, grudnia 05, 2016

(2109+33).

dlaczego nie?

*

     — Trzeba iść dalej — mruknął ochrypłym głosem. — To jedyny sposób.

Stephen King, Ziemie jałowe. Mroczna Wieża III,
przeł. Zbigniew A. Królicki,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2014.

sobota, grudnia 03, 2016

2141.

// po-superwizyjna perełka:
jak się popieprzy, to znaczy, że zrobiła się
przestrzeń na coś nowego.

*

(Coldplay, Up & Up, fragment kadru)

*

Coldplay, Up & Up.

czwartek, grudnia 01, 2016

(2133+7). Kochając

Jabłoń:
(miała dzisiaj pleckową rehabkę)

Sadownik:
(wrócił do domku)
Jak na rehabie?

Jabłoń:
O qu! Oj Tè mnie zabije ćwiczeniami!

Sadownik:
Wieszczysz czy obiecujesz?

2139. Ciepło, cieplej, najsmaczniej

Sadownik & Jabłoń:
(wiele zup czosnkowych jedli, ale ta…
czosnkowa z chorizo i bekonem
…była boska i najlepsza!)

(przy drugim daniu)
Jabłoń:
(pierwszy raz skusiła się na mięsko)
Jaki to sos?

Sadownik:
Nie wiem.
(po chwili niedługiej)
Wiem! Dobry!

niedziela, listopada 27, 2016

2137.

delikatność. wolna jest. wolno… powolna jest bardzo. wolniej… nieśpieszna jest wyjątkowo. jeszcze wolniej… i mięciutka jest w patrzeniu, w słuchania, w dotyku.
     poczułam. uśmiechnęłam się do tego Czegoś Większego we mnie, co prowadzi.

sobota, listopada 26, 2016

2136. Sobotnia czułość

Sadownik:
(znalazł sklep z odzieżą dla wysokich kobiet)

Jabłoń:
(w szoku poznawczym, nie może pojąć, jak On to zrobił)

Sadownik:
Bo ja myślę o tobie!

Jabłoń:
Że niby ja o tobie nie myślę?

Sadownik:
Ty? Ty co najwyżej czasem czujesz, że o mnie myślisz!

2135. Och!

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ostrzyłam sobie zęby na tę książkę od momentu, gdy tylko się ukazała. Wczoraj ją upolowałam. Porzuciłam na chwilę Mroczną Wieżę i dzisiaj rano miałam Hygge przeczytane i wielokrotnie obejrzane. Jestem introwertyczną skandynofilką i już.

Z samego rana zaszyłam się w swoim hyggekrog, na który składa się meksykański hamak, czeska filiżanka, kawa z Afryki i Azji palona w Poznaniu, amerykański kundel, Sunix spod Grójca na kanapie i drzewny czas.

[Kubuś Puchatek] zapytany, jak się pisze słowo oznaczające pewne uczucie, odpowiedział: „Tego się nie pisze, to się czuje”.
     […]
     Najważniejsze jest jednak to, że hygge się czuje. Na początku książki wspomniałem o Kubusiu Puchatku. Sądzę, że jego mądrość nie straciła nic ze swojej ważności. Słowa miłość się nie literuje. Miłość to coś, co się czuje.

*

[…] produkt krajowy brutto przestał być główną miarą rozwoju. Sama idea nie jest nowa. Ponad czterdzieści lat temu mówił o tym Robert Kennedy:
     „Produkt krajowy brutto nie odzwierciedla stanu zdrowia naszych dzieci, jakości ich wykształcenia i radości, jaką daje im zabawa. Nie opisuje piękna naszej poezji, trwałości naszych małżeństw, poziomu intelektualnego debaty publicznej czy poczucia integralności naszych urzędników państwowych… Krótko mówiąc, mierzy wszystko z wyjątkiem tego, co decyduje o tym, że warto żyć”.

*

Nie można kupić szczęścia, ale można kupić ciasto, a to prawie to samo. A przynajmniej nasze mózgi tak uważają.

*

Jednym z naszych, ludzi dorosłych, problemów jest to, że nadmiernie się koncentrujemy na efektach tego, co robimy.
     Pracujemy, żeby zarobić pieniądze. Idziemy do siłowni, żeby zbić wagę. Spędzamy czas z innymi, żeby nawiązać kontakty z pożytkiem dla dalszej kariery. A co daje robienie czegoś wyłącznie dla przyjemności?

*

Słowo wypowiedziane trwa tyle, ile chwila, kiedy się je wypowiada. Język pisany pozwala nam obcować z myślami sprzed wieków i z ludźmi, którzy są daleko. Czytanie starych listów to bardzo hyggelig forma relaksu i budowania więzi. […] Jeśli dorastaliście w ubiegłym stuleciu, powinniście jeszcze mieć papierowe listy.

*

Żyj tak, jakby jutro miało zabraknąć kawy!
     Wystarczy usiąść z kubkiem gorącej kawy w ręku i od razu robi się
hyggeligt.

*

Powszechnie wiadomo, że we wspomnieniach najlepsze jest ich tworzenie.

*

Może zabrzmi to jak banał, ale introwertyk często woli poświęcić swój „czas towarzyski” na bycie z kimś bliskim, z kimś, kogo dobrze zna, na sensowną rozmowę lub po prostu na lekturę książki przy filiżance kawy czy herbaty. Takie sytuacje miewają wysoki wskaźnik hygge.

*

[…] hygge to też sztuka rozszerzania własnej strefy komfortu, tak by obejmowała także innych ludzi.

*

Czy doświadczalibyśmy miłości, gdyby słowo miłość nie istniało? Oczywiście, że tak. A jak wyglądałby świat, gdyby nie było słowa, które oznaczałoby małżeństwo? Słowa i język kształtują nasze nadzieje i marzenia, a nasze marzenia wpływają na to, jak zachowujemy się dzisiaj.

*

Co ciekawe, państwo opiekuńcze cieszy się tu dużym poparciem. Wynika to ze świadomości, że model opiekuńczy zamienia dobrobyt ogółu właśnie w dobrostan. My nie płacimy podatków, mówią Duńczycy — my inwestujemy w swoje społeczeństwo. Kupujemy jakość życia.

Meik Wiking, Hygge. Klucz do szczęścia,
przeł. Elżbieta Frątczak-Nowotny,
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)


(Ibidem, s. 192, fragm. fotografii Thomasa Høyrupa Christensena)

piątek, listopada 25, 2016

2134. Fatumiątko

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

ma być. tak jak chcesz. bo tak. bo to najlepsze rozwiązanie. bo tylko to ma sens. bo przecież nikt nie wie lepiej od ciebie, czego teraz potrzebujesz.

ma być. a nie jest. jęk. skowyt. rwanie włosów z głowy. bo klątwa od pokoleń — twój dziadek nie dał rady, twój ojciec nie dał rady, więc i ty nie masz szans. bo inni więcej szczęścia w życiu mają. bo inni mądrzejsi, szybsi, lepiej zorganizowani, bardziej przewidujący.

ma być. a nie jest. to tylko próg. twój dziadek na nim utknął, twój ojciec też, nim z honorem opuścił scenę. naprawdę chcesz wykpić się drzewem genealogicznym? to tylko próg. to tylko tajemnica. do odkrycia.

ma być. a może nie będzie.

zobaczymy.

2133. Piątkowe puzzle apetytu na nowe

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

*

Oj Tè zapytany, czy zdrowy człowiek też wyje, gdy mu podnosić skórę na plecach, powiedział:
     — Wszyscy są zdrowi, tylko mają mniejsze lub większe dysfunkcje.

2132. Moja wiolonczela

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Sprzątałam dysk. Katalog po katalogu mozolnie przeglądałam. Pliki, pliki, pliki. Przesuwałam w inne miejsca. Wyrzucałam. Nudno było okrutnie. Aż znalazłam cytat, który chwycił mnie za serce. Odnalazłam autora tych słów. Zamówiłam jego książkę. Są rzeczy, które nie trafiają do mnie po polsku. Co zrobić, taki ludzki egzemplarz.

[…] not many years ago I began to play the cello. […] Most people would say that what I am doing is “learning to play” the cello. Our language give us no other words to say it. But these words carry into our minds the strange idea that there exists two very different processes: (1) learning to play the cello; and (2) playing the cello. They imply that I will do the first until I have completed it, at which point I will stop the first process and begin the second; in short, I will go on “learning to play” until I have “learned to play” and that then I will begin “to play”.
     Of course, this is nonsense. There are not two processes, but one. We learn to do something by doing it. There is no other way
.

John Holt, Instead of Education: Ways to Help People Do Things Better,
Sentient Publications, Boulder 2004.
(wyróżnienie własne)

środa, listopada 23, 2016

2131.

czasem jest trudniej niż trudno. aż nie chce się o tym gadać. Sadownik na to: jeśli czujesz, że masz pod górkę, to pamiętaj, że idziesz na szczyt.

dziś jest trudniej niż trudno, ale nie mogę się nie uśmiechnąć.

poniedziałek, listopada 21, 2016

2130. Peregrynacja, dzień 315.

moi tegoroczni Studenci nie znają mnie zdrowej. ja zdrowej siebie nie pamiętam. taki czas.

2129.

nie wiem. naprawdę nie wiem. i nie chodzi o słowa, chodzi o stan, który za tymi słowami się kryje.

nie wiem. stoję pod ścianą?
nie wiem. jestem w potrzasku?
nie wiem. zeżrą mnie wątpliwości i niepewność?

nie wiem. bardzo, mocno i głęboko. trwam. mówię głośno i odkrywam, że moje „nie wiem” to początek; pierwszy krok, by pójść tam, gdzie powiem: wiem.

nie wiem. a dzięki temu
wiem, gdzie idę.

niedziela, listopada 20, 2016

2128. Peregrynacja, dzień 314.

Dziś jest drugi dzień projektu 21-12-16.
Rehabilitacyjny i rehabilitujący spacer.
Lampeczkę Leonidowi Telidze zapaliliśmy.

A po drodze takie znalezisko…

(2125+1+1). Książkowy rykoszet

Jabłoń:
(bo ta książka również inspiruje)
Wiesz, dzisiaj nad ranem
przyszedł mi do głowy pomysł na projekt…
(po chwili zawahania)
…ale on chyba trochę głupi…

Sadownik:
Najpierw opowiedz mi o pomyśle.
Problemy będziemy tworzyć później.

(2125+1). Z polecenia

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pamiętam, jak poleciła mi książkę, która skrzydeł dodaje. Pamiętam, jak moje osobiste wspomnienie o Kalmarze uruchomiła. Nie zdziwiło mnie, gdy poleciła mi tę książkę. Zataczamy koło. Niepierwsze.

*

Zamieszanie wokół nazwiska autorki na okładce, gdy szukam w sieci jotpega-gifa-peenga w przyzwoitej rozdzielczości. Merytoryczny błąd w książce, który przegapiła korekta, redakcja, a fuj, obrzydlistwo! Niech cię to wszystko nie zniechęci. Literki te nie pozostawią cię obojętnym.

Dla mnie to książka o tym, że są w nas dziury, których nie zasypie żadna działalność społeczna, choćby nie wiem jak zacna. O tym, że narkotyzować można się nie tylko substancją, ale również działaniem na rzecz innych. O tym, że można użyć choroby jako katalizatora do zmiany, do przekraczania własnych granic, ale również do tego, by nie liczyć się z innymi.

Przede wszystkim jest to dla mnie książka o intencji: dlaczego robisz to, co robisz? Jeśli po to, by zasypać dziury w sobie cudzym zachwytem, nie tylko się to nie uda, to cię zabije, nawet jeśli pozostawi cię przy życiu.

Oj tam! Bo wis cłeku, ze te problemy som jak wenzełki na powrozie tego naszego zycia. Jak ktoś kce się ino po nim poślizgoć, to go straśnie dupa zaboli, a jok będzie mondry, to kozdy wenzełek wykozysta, coby wyzej wleźć.

*

[…] nie można iść w sztormie cały czas pod pełnymi żaglami.

*

[Bernard] Goosen zawsze powtarza, że życie to w dziesięciu procentach to, co się przytrafia, a w dziewięćdziesięciu to, co sam z nim zrobisz.

Julia Lachowicz, Umarłem cztery razy,
Burda Publishing Polska, Warszawa 2016.