czwartek, czerwca 09, 2016

1880. Peregrynacja, dzień 150.

 wpis przeniesiony 23.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdyby nie kopytko, nie natknęłabym się na książkę, w której znalazłam tę. Rehab jest wymagający: chcesz chodzić, to zasuwaj dzień w dzień do znudzenia i więcej, i bardziej, i jeszcze więcej, i jeszcze bardziej. Można mieć dość, można zwątpić, można tracić nadzieję. Można? W moim przypadku to pewnik! Niestety.

Ta książka jest niczym kaizen nawyków. Już nie mam dość, nie wątpię, nie tracę nadziei. Zasuwam! Jak mały samochodzik. Przestałam być ofiarą rehabu. A to dopiero początek — potworne ćwiczenie zadane we wtorek zrób tylko jeden raz dziennie — robię z uśmiechem na ustach.

Każde wielkie osiągnięcie jest wynikiem tego, co je poprzedzało. Jeżeli prześledzimy losy takiego osiągnięcia, to okaże się, że na samym początku był ten jeden pierwszy krok.

*

Mrok nie żyje własnym życiem — oznacza tylko brak światła.

*

[…] onieśmielał mnie ogrom pracy, którą musiałbym wykonać w związku ze swoją tęsknotą za kondycją fizyczną; gigantyczny dystans, który dzielił chwilę obecną od pożądanej przyszłości. Przytłaczała mnie wizja całego roku ćwiczeń. Czułem się winny, przygnębiony i zniechęcony, jeszcze zanim zdążyłem cokolwiek zrobić.

*

To, że robi się choć trochę, jest nieskończenie większym osiągnięciem niż nicnierobienie (z punktu widzenia i matematyki, i praktyki). To, że robi się choć trochę każdego dnia, ma większą wartość niż to, że robi się dużo jednego dnia, a kiedy indziej nic.

*

Mininawyk to niepozorne, a zarazem konstruktywne działanie, które chcemy podejmować każdego dnia. Ze względu na swój niepozorny charakter nie wiąże się ono z ryzykiem porażki i dlatego też stanowi nadzwyczaj skuteczną strategię wprowadzania w życie upragnionych zmian, która nie wymaga szczególnego wysiłku, a nawet dodaje sił. […] Ludzie bardzo często uważają, że oni sami stanowią powód, dla którego nie mogą wcielić w życie żadnej trwałej zmiany. Tymczasem to nie oni są problemem, ale wykorzystywana przez nich technika. Można dokonywać wielkich rzeczy bez wywoływania poczucia winy, bez strachu, bez doświadczania ciągle takich samych porażek, które idą w parze z takimi strategiami jak motywowanie się, czynienie postanowień albo działanie typu „po prostu to zrób”.

*

[…] sukces rodzi sukces.

*

[…] mininawyki są takie fajne dlatego, że nie ma tu miejsca dla klęski, nie obawiasz się porażki, nie masz poczucia winy. Nawet jeśli brakuje Ci siły woli, Twoje zadanie jest tak drobne, że zawsze znajdziesz sposób, aby je wykonać.

*

Strach przestaje istnieć, gdy doświadczasz czegoś, co okazuje się nie takie przerażające, jak się wydawało.

*

Cóż, czy siódme poty nie są jednak znakiem tego, że jakaś część ciebie jest niezadowolona? Czy w trakcie procesu transformacji w lepszego człowieka nie byłoby korzystniej traktować siebie dobrze?

*

Mininawyki pomagają podejść do granic strefy komfortu i wykonać jeden krok poza nie.

*

Niech Twoje nawyki będą „absurdalnie drobne”.

Stephen Guise, Mininawyki. Małymi krokami do sukcesu,
przeł. Katarzyna Rojek, Helion, Gliwice 2015.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz