wpis przeniesiony 23.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Historia ta ma swój początek dwa dni temu. ● Na wiedźmoblogu, który uwielbiam za stężenie sensu w jednym zdaniu, bardzo konkretny wpis doprowadził mnie do łez kilkanaście, kilkadziesiąt razy. Puenta zaskoczyła tak, że nawet Sadownikowi ów wpis przeczytałam:
— Wszystko wygląda ładniej w miniaturze.
— Będę o tym pamiętać, kiedy wieczorem zdejmę stanik.
Historia ta miała dziś swój koniec. ● Szłam rano na rehab i myślałam z wdzięcznością, jak wiele osób wspiera moje zdrowienie. Pomyślałam o tym, widząc wielki, od ucha do ucha, uśmiech Pani Wisienki, która zachwyciła się tym, jak pięknie już śmigam. Siedziała z Panem Pieczarkiem na ławeczce, która nigdy, w przeciwieństwie do straży miejskiej, nie ma nic przeciwko siedzącym na niej Osiedlowym Dyżurnym w zakresie spożycia procentów.
Kłaniam się Pani Wisience od lat, zawsze gadając do wrażliwej kobiety w Niej. Dziś porozmawiałyśmy o kopytku i niemiłosiernym upale. Gdy sobie poszłam, gdy minęłam ławkę, na której pozostali Osiedlowi Dyżurni, usłyszałam, jak Pani Wisienka mówi do kompana w trudzie życia:
— Równa babka!
— Nie! Bo ma cycki — odpowiedział przytomnie, nad wyraz trzeźwo i logicznie Pan Pieczarek.
Drzewko upłakane ze śmiechu.
ツ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz