Pokazywanie postów oznaczonych etykietą i czasopisma. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą i czasopisma. Pokaż wszystkie posty

piątek, listopada 11, 2022

4818. 315/365

państwo dumne.
margines stał się normą.
państwo dumni?

315/365

Wkur­wia mnie już ta ca­ła Nie­pod­le­głość! A jesz­cze bar­dziej wkur­wia mnie to, że tak ła­two od­gra­dza­my się od tej ban­dy de­mo­lu­ją­cej co ro­ku War­sza­wę. Ja­sne, my nie de­mo­lu­je­my. My je­ste­śmy ak­ty­wi­sta­mi, po­ma­ga­my są­sia­dom, two­rzy­my ru­chy miej­skie, do­kar­mia­my po­dwór­ko­we ko­ty. A oni to ba­ra­chło, to nie na­sze. Ktoś ma coś zro­bić, ich ma nie być, ma­ją znik­nąć i krop­ka. Też mnie wkur­wia­ją, smu­cą, to ja­sne. Też mam dość ich świę­ta nie­pod­le­gło­ści. Tyl­ko że je­stem pra­wie pew­ny – a na­praw­dę rzad­ko mi się to zda­rza – że za nich też trze­ba czuć się od­po­wie­dzial­nym. Bo co? Bo są za ma­ło oby­wa­tel­scy, za ma­ło pro­spo­łecz­ni, bo ko­tów nie do­kar­mia­ją? Nie wiem, jak się wy­cią­ga rę­kę do ta­kich osób, nie wiem, co trze­ba zro­bić. Nie wiem, jak po­win­na wy­glą­dać na­uka hi­sto­rii i oby­wa­tel­sko­ści w szko­łach, jak po­win­na wy­glą­dać po­li­ty­ka hi­sto­rycz­na, jak zro­bić, że­by każ­dy miał po­dob­ne szan­se na star­cie i na me­cie nie mu­siał pluć na tych, któ­rym uda­ło się szyb­ciej i le­piej. Ale prze­cież ci chłop­cy w ONR nie wzię­li się chy­ba z uli­cy?

Patryk Pufelski, Pawilon małych ssaków,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

*

[…]  nacjonalizm jest dumą z cudzych zasług
i nienawiścią do ludzi, których się nigdy nie spotkało.

Ewa Wilk, Używka narodowa,
Polityka, 46/2022.

niedziela, lipca 10, 2022

4689. Z oazy (XXXVII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Dziś to ciut nieświeży numer Polityki, ale kilka zdań z niego wyjętych trafia bar­dzo precyzyjnie w sedno i nijak się nie prze­ter­mi­nu­je, jeśli chodzi o kontakt z oso­ba­mi żyjącymi z nieuleczalnymi i da­ją­cy­mi po­pa­lić chorobami. Muszę te słowa tu mieć zawsze pod ręką, bo zdrowym ludziom pro­ściej tego nie da się zakomunikować.

Chodzi o to, żeby nie dodawać cierpień cierpieniu. Chodzi o to, żeby za­cho­wać spokój w niepokoju, nie panikować w panice, nie płakać w morzu łez. Być blisko przy kimś, kto jest daleko.

Krzysztof Siwczyk, Dobra śmierć,
Polityka, 27/2022.
(wyróżnienie własne)

Klik, klik. Bio autora. Klik, klik, spróbujmy. Poeta-dzieciak, ale wiersze jeszcze nie dla mnie, za dorosłe, za dużo mroku prowadzącego w nieznane, choć już jestem da­le­ko. A może tylko mam wystarczająco dużo swojego mroku powszedniego?

więc to już wymarsz wyjście
w kierunku przed siebie za chodzikiem

*

pod piaskiem pod ziarenkami piasku podróżują
niejasne rysunki palcem czyjeś brewerie
fantasmagorie bohomazy którym nadajesz oto kształt
siedząc najspokojniej w świecie z wiaderkiem i przesypujesz

jakby już wszystko było policzone na poczet przemiany

*

zapalczywa wola posiadania przedmiotu
piłki ostu mniejszych nieco rzeczy do zjedzenia
organizuje oto tu przygody podmiotu
wyznacza ich ruchomy horyzont
gdy nic nas nie rozumie nikt
nie mówi że ma to inne znaczenie

*

[…] na widoku czujnego spojrzenia
które chce wierzyć że może kończyć się dłużej lub inaczej

*

katalogi wynaturzeń na meblach w poczekalni
mają dziś nowe wydania wydzierasz z nich strzępy
obrazków wkładasz je jako zakładki do historii
paru apokalips […]

*

Głos 1:
Mogę się przydać jeszcze
Głos 2:
Mało tego, przydarzyć
Głos 1:
Mało tego, darzyć

*

czego się nie dotknie emanuje koniecznym sensem jak miło
widzieć zabawy kompasem z listka w nich odbywa się
wyraźna gra wtajemniczeń z jakiej dawno wypadłem
wprost w samotne rozdania nadziei gdzieś na marginesach nocy

*

skąd wiesz gdzie najlepiej się udać nie pytam
tylko idę w twoje ślady znikania z drugiej strony
jestem winny ci wyjaśnienia bez których się obędziesz

*

w twoim kierunku udaje się kiełek starca pchany zefirem

*

brzydliwe następstwa oczywistych zawierzeń
zostają daleko za nami kiedy wychodzimy
w otchłanną przejrzystość końca kalendarzy
jest jakby wszystko możliwe ponownie
stawia kroki jakieś ja mówi gdzie iść wyraźnie
po imieniu pozostaje echo […]

*

spadnie w studnię czasu z dna gramatyk bo jak inaczej
wrócić z dokądkolwiek wypisz wymaluj nijak

Krzysztof Siwczyk, Jasnopis,
Wydawnictwo a5, Kraków 2016.

światło kroczy między wersami nie mi
pisanymi tylko tobie pewnie się powiedziało
że nic za tym nie idzie choć nawraca

*

pozwól się zabrać do czego prowadzisz

*

prowadź jasno do celu nim jesteś pisana nie oglądaj się
nie ma za czym masz to przed sobą kochana

*

nie przejmuj się i przyjmij do wiadomości brak dramatu

(tamże)

sobota, lutego 12, 2022

4537. Czekariat (XXI)

Na początku tego tygodnia upłakałam się jak norka dzięki Smoku, który w roli li­ter­ko­wego kaowca trzyma rękę na pul­sie, jeśli chodzi o lubianego felietonistę. De­cy­zja, by za­trzy­mać tu wyimki, zapadła we wtorek, ale na siły, by to zrobić, mu­sia­łam po­czekać do dziś. Zachować od niepamięci, ale i polemizować.

Nie tylko znam psa-rasistę, ja dzielę życie z kudłatą rasistką i ejdżystką. Henia nie zno­si buldożków francuskich i daje im to odczuć, udając, że są powietrzem, choć one są nią za­chwy­co­ne zwykle od pierwszego wejrzenia. Gdy ja w siód­mym nie­bie przy każ­dym napotkanym szczeniaku rozpływam się ze szczęścia, Henia patrzy na mnie z poli­to­wa­niem i ob­rzy­dze­niem, psie dzieci działają Heni na nerwy od pierwszej se­kun­dy, nie muszą zupełnie nic robić, wy­star­czy, że są; a jeśli pró­bu­ją wejść z Kudłatą w relację, ta ostatnia głębokim, nis­kim szczęknięciem komunikuje im uprzejmie: spierda­laj! Sadow­nik kwituje takie chwile zawsze w ten sam sposób: ma to po ma­mu­si. Fakt, ludzkie nie­mow­lę­ta nie zachwycały i nie za­chwy­ca­ją mnie wcale.

Jeśli ludzie mają Duszę — choć czasem trudno uwierzyć, że wszyscy — to psy, panie Krzysztofie, mają ją na pewno. By kochać, trzeba mieć Duszę, a przynajmniej Du­cha. Nie czarujmy się, jeśli chodzi o miłość, człowiek to tylko marna podróba psa. I choćby z powodu miłości do ludzi, nie zawsze uzasadnionej, psy na pewno idą do nieba (fajne­go, na pewno nie katolickiego).

Czy spotkaliście kiedyś psa prezentującego spiskowe teorie dziejów? Natknę­liście się na psa homofoba, antysemitę, psa płaskoziemcę, na psa fo­lia­rza, a choćby i psa zwolennika Konfederacji? Nie spotkaliście, jestem pewien […].

*

Powiedzcie z ręką na sercu: czy zetknęliście się kiedyś z psem, który byłby kompletnym imbecylem? No właśnie, na pewno mieliście do czynienia z kompletnymi imbecylami rodzaju ludzkiego, nawet jeśli nie osobiście — choć w życiu prywatnym wyjątkowo trudno uniknąć takich osobników — to obserwując życie publiczne, nieraz łapaliście się za głowę, krzycząc: „Co za imbecyl!”. O żadnym psie nigdy zaś nie powiedzieliście, że jest imbecylem.

*

Prędzej dogadasz się z psem niż ze statystycznym Polakiem, prędzej z psem dojdziesz do kompromisu i osiągniesz wzajemne zro­zu­mie­nie niż z Po­la­kiem, ta prawda jest okrutna, ale za to prawdziwa. Wyższość psa nad Po­la­kiem polega na tym, że pies będzie słuchał, co masz mu do powie­dze­nia, ja­kie masz argumenty, jakie propozycje, tymczasem Polak bę­dzie słuchał tyl­ko siebie i domagał się, żebyś wykonywał jego polecenia i po­dzie­lał w peł­ni jego wizję świata. Jest to zazwyczaj wizja świata cha­rak­te­ry­stycz­na dla wa­ria­tów. Pies może być oczywiście mniej lub bardziej stuknięty, ale żaden pies nie jest obłąkańcem w sensie kliniczym.

Krzysztof Varga, O wyższości psa nad Polakiem,
Newsweek Polska, 6/2022.
(wyróżnienie własne)

*  *  *

Psów się pan boi? Niech się pan ich nie boi. Obwąchają pana tylko. Kto pierwszy raz, muszą go obwąchać. Żebym to ja wiedział. Nie uczyłem ich tego. Same z siebie tak. Pies, jak człowiek, jest nieprzenikniony. Pan ma psa? To powinien pan mieć. Od psa można się dużo nauczyć.

Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2007.
(wyróżnienie własne)

niedziela, września 27, 2020

3965. 271/366

nowy numer Polityki postarzał się bardzo. ale mój zachwyt zachował świeżość i domaga się odnotowania. nareszcie ro­zu­miem bezgraniczną pewność tych, którzy uważają, że na­le­ża­ła mi się TA choroba — jestem inna, jestem obca, jestem chora.

271/366

[Według koncepcji Melvina Lernera] większość ludzi ma ten­den­cję do wiary w tzw. sprawiedliwy świat, czyli taki, w któ­rym ogólnie ludzie dostają to, na co za­słu­gu­ją, a za­słu­gu­ją na to, co ich spotyka. Jesteśmy skłonni pod­trzy­my­wać w sobie tę wiarę, ponieważ pozwala nam ona twierdzić np., że „praca ma sens”, „konsekwencja w działaniu przynosi efekty”, a „złe uczynki będą ukarane”.
// prof. Dariusz Doliński

*

[…]  złe rzeczy zdarzają się raczej innym. Ale mate­ma­tycz­nie nie jest możliwe, by wszyscy byli mniej narażeni na nieszczęścia niż osoba przeciętna.

Mariusz Sepioło, Bunt przeciw koronie,
Polityka, 38 (3279), 2020.
(wyróżnienie własne)

wtorek, czerwca 09, 2020

3834. Wodorościk (XV)

Pierwszy cytat dowiózł Jabłoni Sadownik. Drugi, kilka dni później, Gepardzica. Trzeci wygrzebałam sama.

Wie pan, wszystko jedno czy ma się
przed sobą sto lat, rok czy tydzień,
zawsze ma się przed sobą wszystko
.

Jerzy Pilch
(1952–2020)

*

[…] „Parkinson to kurwa nie choroba”. Kto wie, ten wie — zwodzi cię, okradnie, da ci nadzieję, obieca małżeństwo i nic nie spełni.
// Jerzy Pilch

*

Cieszy mnie słowo „jeszcze”. To znaczy jeszcze łażę, jeszcze czytam książki, jeszcze próbuję pisać, jeszcze oglądam piłkę nożną. Słowo „jeszcze” daje nadzieję.
// Jerzy Pilch w rozmowie z A. Krzyżaniak-Gumowską, Newsweek, 2/2014.

(wyróżnienie własne)

* * *

Sadownik:
(po przeczytaniu drugiego cytatu)
A sm to co?

Jabłoń:
(nie ma słów, ma sm)

piątek, marca 13, 2020

3741. Dalej, chłopaki, dalej!

Mikropłatnościami za mikroczęść gazety nie zapłacisz. Chcąc przeczytać jeden artykuł, musiałam poprosić Sadownika, by na stacji paliw całą gazetę nabył.

W poniedziałek artykuł łyknęłam i wzięłam dla siebie, co chciałam. Natychmiast przypomniało mi się, że prawie półtora roku pewna książka na stosiku czytelniczym leży (przesunęła się na sam szczyt), a zaraz potem dotarło do mnie, że czas na nowy znacznik na tym blogu: okolice mózgu. To od dziś jest.

Rozmowa jest trudna, bo choć od jego [Krzysztofa Globisza] udaru minęło pięć i pół roku, wciąż jest w stanie wypowiedzieć w jednym ciągu najwyżej kilka słów, po których często wyrzuca z siebie nerwowe „kurwa”.
     Ta „kurwa” jest wykrzyknikiem, znakiem wskazującym na determinację, by mówić, na radość, że się jakieś słowo wypowiedziało, albo na wściekłość, że nie dało się rady.

*

Gdy mówię o stracie i smutku, Krzysztof ostro interweniuje: — Nie, nie, nie. Szczęście. Agnieszka [żona] podkreśla jednak, że nie jest to jakieś „głupie uchachane szczęście”, ale raczej zachwyt światem. Codzienna gotowość przyj­mo­wa­nia tego, co potrafi dać i co można wziąć, jeśli tylko się tego chce.

*

Co było, to było, a teraz jest to, co jest, i trzeba żyć tak, jak można. Nawet jeśli wielu rzeczy po prostu nie można.

*

Jeśli chcesz włożyć koszulę, najlepiej wstać godzinę wcześniej albo część guzików zapiąć jeszcze wieczorem. Można też, co zrozumiałe, z koszul zrezygnować. O ileż łatwiejsze jest wkładanie T-shirtu.

*

W trakcie swojej rehabilitacji śmieję się czasem, że moim mottem jest spo­sób myślenia przypisywany przez PiS opozycji — „żeby było tak, jak było”. Krzysztof, co wydaje mi się i fantastyczne, i inspirujące, ma filozofię do­kład­nie odwrotną. W ogóle nie chce wracać do tego, co było. — „Nie, nie. Dalej! Żyć!” — mówi.

*

Mozół osła szczękę łamie — Krzysztof Globisz mówi zdanie, które jest i logopedycznym ćwiczeniem, i jego przesłaniem po udarze.

Tomasz Lis, Drugie życia wieloryba, Newsweek Polska, 11/2020.
(wyróżnienie własne)

*


fot. Bartosz Siedlik, (tamże).

czwartek, grudnia 19, 2019

3607. Prasówka

Każdy przyjaciel ma w sobie jakichś nas, a kiedy odchodzi, zabiera tych swoich nas ze sobą jak prywatny talizman. Kiedy po latach go nam pokaże, trudno nam będzie siebie rozpoznać.

Karolina Lewestam, O przyjaźni, jeśli w ogóle się da,
Pismo, 12 (24), 2019.

Gepardzica:
(dokładnie dwa tygodnie temu
podesłała fotkę powyższego cytatu,
a potem dodała
)
To był fragment eseju
z magazynu Pismo.

Jabłoń:
Pismo będzie dostępne
w niedzielę w łazience?

Gepardzica:
Będzie dostępne, ale nie
w tej sali, gdyż albowiem
długość tekstu jednak
go dyskwalifikuje.

Jabłoń:
To będzie słowo na niedzielę :))))
(po chwili dorzuca, informując)
No i niedzielny wpis zrobił się sam. :))))
W niedzielę uzupełnię źródło i już.

Gepardzica z Kaan szybciutko wyprowadziły Jabłoń z błędu, że niedziela jak najbardziej aktualna, ale nie ta, o której Drzewko myślało, tylko kolejna.

Poczekałam na właściwą niedzielę. Pamiętałam. Ofociłam. Dziś przepisałam i proszę, już zawsze pod ręką będę miała nie tylko powyższy cytat.

Gdy człowiek się zmienia, zmienia się i przyjaźń. Jak? Chcę zrozumieć tę transformację, jakoś się w niej urządzić i zorganizować.

*

[…] silne związki międzyludzkie są oznaką zdrowia i statusu.

*

[…] o ile miłość anuluje miłość, o tyle nowa przyjaźń nie zagraża starej przyjaźni; to się zdarza, oczywiście (podobnie jak zdarza się funkcjonująca poliamoria), ale o jej istocie to nie stanowi.

(tamże)

* * *

Porządek czytania książek jest dla mnie ważny — stąd cierpliwe odnotowywanie na blogu, że to przeczytane, tamto skończone — bo każda z książek coś mi uświadamia, coś we mnie zmienia. Chcę wiedzieć, kto czytał tę czy tamtą książkę — tę / tamtą czytała ta, która skończyła czytać tę wcześniejszą.

Do artykułów, czasopism nie przywiązuję takiej wagi. Pilcha pisania nie lubię (a może jeszcze nie lubię — zaznaczyłam przed chwilą dwa tytuły do upolowania). Ten artykuł zrobił jednak na mnie wrażenie i informacja o nim musi się znaleźć tu, na tym blogu — tekst piękny, straszny i prawdziwy.

[…] nawet najwyższych lotów literatura nie daje pociechy. Niepełnosprawność nie jest prosta; nawet w centrum Warszawy niepełnosprawny musi dopasować się do miasta. Miasto do niego? Miasto nic nie musi. A on musi. On jest jak kot w wojsku – kot nie ma żadnych praw.

*

Wózek nie generuje spalin, a i tak potrafi wywołać omamy. Kogóż z nas nie przeszył strach jak z horroru: „Ja bez nóg? Nie daj Panie Boże!”. Owszem, czasem ktoś chwyci za klamkę zamykających się przed nami drzwi, czasem jakiś kierowca stanie na zielonym świetle i poczeka, aż obrócę wózek i pokonamy krawężnik tyłem. Namacalny dowód istnienia – jak to się teraz mówi – potencjału.

*

Niepełnosprawnych jest w Polsce zapewne nie mniej niż na przykład obywateli LGBT i ta grupa społeczna podobnie ma przed sobą zadanie łamania tabu, może nawet łamanie tabu twardszego do złamania. Widzieliście kiedyś całujących się na ulicy ludzi na wózkach? Widzieliście młode dziewczyny po amputacji ręki lub nogi śmiejące się na zakupach? Mężczyzn na wózkach pijących piwo w letnich ogródkach? Gdzie są te miliony?

*

Ograniczenie sprawności czy przewlekła choroba w Polsce nadal oznaczają duże wydatki, trzeba rozwagi w planowaniu budżetu. Jednak w domach zamykać może nie tylko brak środków na przyjemności, ale także brak sił na dodatkową aktywność czy alienacja. Poza wszystkim mroczny wizerunek niepełnosprawności nieustannie pozostaje wkodowany w nasze społeczeństwo.

*

Czy na niepełnosprawność można się przygotować? Raczej nie.

*

Czy nastąpiło jakieś cudowne nawrócenie? Czy zyskałem materiał pisarski? Czy teraz bardziej cenię życie? Czy istnieje czas przed i czas po? Raczej nie. Przede wszystkim mój świat literatury został skurczony do jednego metra. Kiedyś stawałem na kanapie, krześle, drabinie, drewnianych schodkach i z ochotą oddawałem się wielogodzinnym poszukiwaniom książek, znajdowałem poszukiwane, odnajdowałem zagubione na wieki, przestawiałem, odstawiałem. Mogłem wszystko, byłem panem swojej biblioteki, czyli swego świata — i to było dobre. Teraz centrum mojego dowodzenia jest biurko. Inaczej powiem: do każdego przedmiotu mam drogę po stokroć bardziej utrudnioną i dalszą. Ale mam ją.

Jerzy Pilch, Kinga Strzelecka, Wózek w ruchu,
Polityka, 51/52 (3241), 2019.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, kwietnia 15, 2019

3248. Koza wyprowadzona

Najciekawsze blogi w sieci wyniosły się już z bloxa… Odwiedzałam wiele z nich.

Byliśmy, dzięki Heniutce, jednym z ciekawych — mam nadzieję — blogów:

Platforma blox dokładnie za dwa tygodnie przestanie istnieć. Wyniosłam się i ja… Skończyłam przenosiny dziś rano, w czterdziestym ósmym dniu. Zajęło mi to około trzystu dwudziestu godzin — koza* wyprowadzona — podarowało i zysk, i stratę. Zyskałam świadomość, że są na tym blogu dwa wpisy o tym samym numerze, a w ferworze sprawnego działania niechcący usunęłam, umieszczony już tu na blogspocie, jeden wpis (3222.). Plus, minus, czyli zero, a w poczuciu „do przodu”.

Nie tylko nauczycielom, ale również dziennikarzom od dziesięcioleci już się nie płaci przyzwoicie w Polsce (cytat à propos poniżej). Pracę setek blogerów, prowadzących wspaniałe blogi na blox-ie, olano. Nie potrzebujemy zewnętrznego wroga, zniszczymy wszystko (co najlepsze) sami.

Zapowiedziałam wszystkim znajomych: jeśli chcesz, bym przeczytała coś w gazecie, musisz to dla mnie wyciąć, zeskanować, bo już nie kupuję gazety. Nie kupuję czterdziesty ósmy dzień… i żyję — dobrze żyję.

Przenosiny skończone,
niekupowanie będzie trwać.

dzięki gazeto!
     sama z siebie nie podjęłabym się tej orki. tu będzie nam lepiej, choć gramy teraz w drużynie cyfrowego wujka Sama i każdą literką pomagamy uczyć się maszynom, które nie wspierają dobrostanu ludzkości, niestety.

[M.K.] Przypomniało mi się […], ówczesny szef „Dużego Formatu”, powiedział, że jest jeden czy dwa etaty i najlepszym sposobem, żeby je dostać, jest pisanie dobrych, okładkowych tekstów. A znam autorów takich tekstów — Mirka Wlekłego lub Anię Śmigulec, laureatkę Grand Press za reportaż — którzy nigdy etatów nie dostali. […] rozmawiamy o Agorze, nie udawajmy, że rozmawiamy o mediach w Polsce w ogóle — opłaca się mieć wielu świetnych autorów, którym nie trzeba organizować etatów. Sytuacja, w której gazeta ma znakomitą zawartość i nie trzeba na nią wydawać zbyt dużych pieniędzy
     [A.S.] …
jest bardzo komfortowa.
// Adrian Stachowski w rozmowie z Magdaleną Kicińską

Non/fiction. Nieregularnik reporterski, nr 5.: Szkoła,
Warszawa 2019.
(wyróżnienie [fioletowe] własne)

_________________
* efekt kozy jak w poniższym dowcipie:
Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
     — Rabe, pomóż mi, moje życie takie ciężkie, mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, i teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Pomóż, mądry Rebe…
     Na to Rabin powiada:
     — Słyszałem, że masz w obórce kozę?
     — Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
     — To ją teraz weź do domu — mówi rabin.
     — Rebe, Rebe, co ty mówisz? ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?
     Ale rabin pozostał nieugięty.
     Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta:
     — A co tam Icek u ciebie?
     — Rebe, teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
     Na to rabin powiada:
     — To zabierz kozę z powrotem do obórki.
     Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
     — Jak tam Icek, w twoim domu?
     — Rebe! Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce, ja, żona, czwórka dzieci, żona i teściowa. Oj jakiś ty mądry, Rebe

sobota, lutego 23, 2019

(3198+1). dwa (właściwe) słowa (II)

Nie obśmiałabym się tak bardzo przy tym fragmencie, gdyby nie czwartek — gdy pomyślisz te słowa, to będzie sztuka, a jeśli wypowiesz? (wszystko) zależy od kontekstu?

     — Bo to o przekaz chodzi — dodaje żona ojca.
     — Sztuka polega na tym — mówi ojciec
[Marek Rycharski, ojciec Daniela Rycharskiego] i stuka się z żoną kieliszkiem — żeby zastanowić się, podrapać po głowie i pomyśleć: o, kurwa!

Mariusz Szczygieł, Strachy na dziki, DF nr 7/1321, 2019.

czwartek, grudnia 21, 2017

(2687+1+11). Prezentoczytanie (III)

 wpis przeniesiony 5.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdy rok temu Sadownik upolował — pierwszy po reaktywacji, ostatni w księgarni — Przekrój, nie mogłam nadziwić się, że tak cudowny kwartalnik jest jeszcze możliwy w tych szalonych, ogłupiająco-szybkich czasach. Nie przeczuwałam wtedy, że dziś, dokładnie po roku i kilku dniach, skończę przepięknie wydany, inny, nowy kwartalnik, o którym wtedy nie śmiałam nawet śnić. Przegapiłabym, gdyby nie Kaan. Od wczoraj nowy (2.) numer czeka już na mnie w Małej Danii.

[…] czasami robimy coś lub unikamy czegoś, a dopiero później okazuje się, że ma to swoje motywy.
Lidia Ostałowska w rozmowie z Adrianem Stachowskim.

*

Wychowałam się na klasykach i na tym, co proponowali: piszmy o sprawach ważnych, o słabszych. Bierzmy ich w obronę — choćby poprzez to, że staramy się ich zrozumieć. Rozszerzajmy horyzonty, wzbudzajmy empatię. I róbmy to fajnie. Z niczego się nie wycofuję.
Lidia Ostałowska w rozmowie z Adrianem Stachowskim.

*

[…] jeśli powiesz: „użyję silnej woli, żeby ćwiczyć przez pół godziny dziennie” — zrobisz swoje i masz to z głowy. Ale gdy używasz silnej woli, żeby czegoś nie robić… Ile razy dziennie musisz nie robić danej rzeczy, żeby pozostała „niezrobiona” przez cały dzień? Dosłownie setki.
Sandra Aamont w rozmowie z Karoliną Bednarz.

*

To niepokojące — zdać sobie sprawę, że liczby nie są pewnikami — tak jak przywykliśmy myśleć, prawda?
Martín Caparrós w rozmowie z Karoliną Bednarz i Dorotą Groyecką.

*

Najlepszą opcją, może nie za sto lat, dajmy temu trochę więcej czasu, będzie stan, gdy ludzie nie będą rozumieć podziału na moje i twoje.
Martín Caparrós w rozmowie z Karoliną Bednarz i Dorotą Groyecką.

*

[Saleh] Nie mogę uwierzyć, jak teraz wygląda ten kraj [Syria]. Tęsknię za tym, co było. Za życiem, którego już nie ma

Non/fiction. Nieregularnik reporterski, nr 1.: Głód,
Warszawa 2017.

piątek, grudnia 23, 2016

2165. Jadąc na święta

Stado:
(jechało na święta)

Jabłoń:
(czyta Sadownikowi)
Fafik: Trzy rzeczy mogą
dać szczęście mężczyźnie:
kobieta, praca lub samochód.
Najważniejszą z nich jest pies.

Sadownik:
(do Heniutki)
Słyszysz, suka?

_______________________
    ∆ Przekrój, 1/2017, Warszawa.

(Karina Piwowarska, źródło)

2164. Literkowy przysmak 1/2017 (s. 1–20)

 wpis przeniesiony 26.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Świat bez kopytka zmienił prawie wszystko, a przynajmniej bardzo wiele. Rozgrzebana książka. Rozgrzebany cykl. W samym oku cyklonu zdrowienia od miesięcy. Mało! Doszedł rozgrzebany kwartalnik. Delektuję się. Smakuję. Wydzielam sobie jak życiodajne lekarstwo. Parafrazując Fafika, przypominam, że czyta się dla radości!

Właściwie trudno o jasną odpowiedź, dlaczego akurat pewne zdarzenia przyciągają nas w danym momencie. (Tomek Niewiadomski)

*

O powstaniu świata
Skąd się to wszystko wzięło?
Z niczego (Ex nihilo)
[…]
Wszechświat nie jest, lecz wciąż się staje. Nieustannie coś kończy się i zaczyna.

*

Z pozycji obserwatora z kubkiem rumianku zaczęłam zastanawiać się nad tym, co jest nie tak z rzeczywistością, w której uznaje się za normalne, że ludzie są zawsze zmęczeni i muszą korzystać ze stymulantów — tak jakby nie mogli się wyspać. (Olga Drenda)

*

Fafik: Znane, ale przypominam: wszystkie zwierzęta, oprócz człowieka, wiedzą, że żyje się dla radości!

*

[Wojciech Plewiński] tak wspomina współpracę z naczelnym: „Przynosiłem pomysł. Eile mnie wysłuchiwał spokojnie, po czym oznajmiał, że tego się absolutnie nie da zrobić. Brak możliwości, brak funduszy. Pomysł zbyt szalony. A po chwili dodawał: »no dobrze, robimy«. I robiliśmy”. (Ewa Pawlik)

Przekrój, 1/2017, Warszawa.
(wyróżnienie własne)

czwartek, grudnia 11, 2014

1195. Odpuść sobie i... wio!

 wpis przeniesiony 13.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Od kilku dni miałam w planie usiąść spokojnie i podelektować się słowem mądrym, przemyślanym, przeżytym, odczutym. Miałam nosa, nie śpiesząc się wcale.

Zadumałam się. Nie, nie jest wszystko jedno, kto we mnie do mnie gada, kto w Tobie do Ciebie mówi.

[G.L.] Co trzeba zrobić, żeby przestać myśleć o sobie jak o maszynie do naprawienia, a zacząć myśleć jak o człowieku, o którego chcę zadbać?

[A.S.] — Przede wszystkim zastanowić się, jak siebie traktuję. Czy jak nauczycielka w szkole, która mnie nie lubiła, czy jak babcia, która umiała pokazać mi moje mocne strony? Na wiele sposobów można na siebie patrzeć i w różny sposób można siebie traktować. To kwestia naszego wyboru. Jeśli chciałabym o siebie bardziej dbać, mogę sobie przypomnieć kogoś, kto mnie kochał i chciał dla mnie jak najlepiej, i pomyśleć, jakiej rady by mi udzielił w danej sytuacji. Co by powiedział, widząc, jak sama siebie traktuję? Albo pomyśleć, jak bym chciała traktować kogoś, kto jest dla mnie ważny. Czym to się różni od tego, jak dbam o siebie?

Agnieszka Serafin w rozmowie z Grażyną Lubińską,
„Odpuść sobie i idź dalej”, Wysokie Obcasy Extra,
nr 10 (31), grudzień 2014.
(też tu... w całości!)

piątek, listopada 14, 2014

1174. Akcja: zakochaj się w listopadzie!

 wpis przeniesiony 12.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Listopad to dla mnie najgorszy etap zimy. Staję się misiem — o każdej porze, wciąż, niezmiennie chce mi się spać. Pomimo szczerych chęci czas blogowy rozmija się z teraźniejszością, w której głównie zajmuję się przeszłością.

Obiecałam sobie, że jak tylko odkopię się z bieżączki — co przeszłością utkniętą w teraźniejszości jest — kupię gazetkę, pójdę na kawę i przeczytam z przyjemnością artykuł Mikołaja Czyża. Udało się. Zrobiłam to dwa dni temu. Wczoraj dowiedziałam się, że cała treść artykułu jest dostępna na kliknięcie paluszkiem. Ucieszyłam się jeszcze bardziej, bo bardzo soczysty jest ten artykuł. I magiczny. I listopad we mnie odczarował. Jeszcze trochę i może pokocham najtrudniejszy dla mnie z wszystkich miesięcy w roku.

Dzięki temu artykułowi odkryłam w sobie jakość intensywności smakowania życia ukrytej w słodkim uporze czterolatka, który zna bajkę na pamięć, a mimo to każe ją sobie czytać wciąż i wciąż. Opowiadaliśmy sobie z Sadownikiem nasze „początki” do tej pory tysiące razy. Nigdy nie mamy tego dość! Już cieszę się na kolejne tysiące, które przed nami.

Pierwsza faza zakochania liczy się bardziej w miesiącach niż w latach. […] Drugi wymiar sięga głębiej, wykracza poza preferencje i uświadomione potrzeby partnerów — to atmosfera miejsca, w którym się poznali, szczególne wydarzenie, zapach, który zapamiętali. To jest to COŚ, z czego wyrasta ich wspólna historia. […] Mógł to być promień słońca, który wpadał do wnętrza w ten sposób, że wywołał w obojgu dziwny, tajemniczy stan. I to jest to „podskórne tętno”, które wspiera ich związek. Ono jest znaczące dla obojga. Można to nazwać tajemnicą. W psychologii procesu mówi się o „micie relacji”.[…] To COŚ to „podskórne tętno”, a więc niewidzialne, ale wyczuwalne. Każde z osobna na swój sposób je przeżyło, wyczuwa i w sobie pielęgnuje, przywołuje w trudnych chwilach. To więcej niż emocja, to rodzaj kontemplacji. Dopóki w każdym jest żywa, są ze sobą, wspólnie podejmują decyzje.

*

Zaangażowanie w związek jest strasznie trudne i stawia przed nami niesamowite wymagania. W zamian daje jednak niezwykłą możliwość wzrostu obu stronom. W związku można przeżyć najgłębsze doświadczenia i mieć dostęp do niezwykłych zasobów. Oczywiście, jeśli się chce z nich korzystać.

Mikołaj Czyż w rozmowie z Grażyną Lubińską,
„Rozstanie? Jeszcze nie…”, Wysokie Obcasy Extra,
nr 9 (30), listopad 2014.

(źródło rysunku też)

niedziela, marca 03, 2013

683. Dogonić Murzyna

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Błysło się w piątek polskiemu nobliście pokoju wydzielonego w przybudówce mentalnych ciasności. Między wierszami o tyranii większości się rozmarzył. Nie było nawet co komentować. Poziom pionu nie trzymał.

Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie plan Studenta Ukochanego, że dziś po pracy kulturą idziemy się nafutrować. Przedtem jednak na kawkę skoczyliśmy troszkę poczytać. Sadownik zapomniał swojej książki, więc obczytywał kawiarniane tygodniki. Parsknął. Przeczytał na głos. Parsknęłam. Szybciutko zanotowałam, by nie zgubić:

(...) Mikrofon bierze John Godson, konserwatysta nawet jak na frakcję konserwatywną: — My konserwatyści, spotykamy się, bo czujemy się zagrożeni.
O głos prosi Killion Munyama, drugi czarnoskóry poseł Platformy. Okazuje się, że to liberał. Spogląda w kierunku Godsona: — John, w sprawie związków partnerskich, to my jesteśmy sto lat za Murzynami
.

Michał Krzymowski, Szczury w bagnie, Newsweek Polska, 9/2013
(wyróżnienie własne)

wtorek, września 04, 2012

547. Chapeau bas, Profesorze Mikołejko!

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Gotowałam.
Włączone radio miałam.
Nie było wyjścia, poszłam
kupić, by przeczytać w całości.

*

Napisał, bo mógł.
Bo Profesor. Bo Mężczyzna.
Podepczą Go troszkę, ale nie zadepczą.

A ja?
Zgadzam się z każdym Jego zdaniem.

Nie napiszę.
Bo nie Profesorka. Bo Kobieta.
Bo, co gorsza, Bezdzietna.

*

(...) Dzieci najwyraźniej potrzebnych im do tego, aby coś znaczyć. Być Kimś. Domagać się urojonych praw i zawieszenia społecznych reguł.
Nie chodzi o młode matki. Te są najzupełniej w porządku. Chodzi o wózkowe — wojowniczy, dziki i ekspansywny segment polskiego macierzyństwa. Macierzyństwa w natarciu, zawsze stadnego i rozwielmożnionego nad miarę. Pieszczącego w sobie poczucie wybraństwa i bezczelnie niegodzącego się na żadne ograniczenia. Gdy domagają się dla siebie szczególnej tolerancji — a domagają się zawsze! — to wypychają na pierwszy plan dzieci. Że to dla tych bachorków. A któż odmówi dziecku? Okaże się tak nieczuły i paskudny?
Ale dzieci to zwykle alibi. Pretekst, by nic nie robić. Aby nie pracować i nie rozwijać się
(...).

Zb. Mikołejko, Wojna z wózkowymi,
Wysokie Obcasy Extra, 4/2012
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, grudnia 19, 2011

394. Twardy suchar przepaści pokoleniowej

 wpis przeniesiony 2.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Słuchałam radia... rozmowa z Ewą Woydyłło... prowadzący rozmowę przytoczył fragment poniższego wywiadu... zadzwoniłam do Sadownika, by kupił mi, koniecznie, ten numer czasopisma... przeczytałam i:


Jarosław Wałęsa: (...) mam fajną grę, takie branie go [ojca] pod włos. Co jakiś czas, na przykład po śniadaniu sobotnim, on już chce uciekać do swojego gabinetu, do komputera, a ja wtedy mówię: „Ojcze...”. A on: „Co?”. “Kochasz mnie?”. I on ucieka, szybko ucieka, mówi: “Daj mi spokój!”. On nie jest w stanie tego powiedzieć.
Piotr Najsztub: Taki mu pan robi szach-mat.
Tak, on nie jest w stanie nic zrobić, zareagować. Ale nie daję za wygraną i co kilka tygodni, teraz nawet częściej, pytam go: „Ojcze, czy mnie kochasz?”. Może kiedyś uda mi się to w nim zmienić. Tak dramatycznie tego nie oczekuję, bo otrzymałem od mojego ojca tyle miłości, ile on mógł dać. Ale lubię widzieć tę różnicę pokoleniową, że ja jestem w stanie to powiedzieć i powiem do mamy, do siostry, do brata, do przyjaciela i nie mam z tym problemu, a on nawet rodzonemu synowi nie jest w stanie tego powiedzieć. To jest ogromna przepaść pokoleniowa.

Marzenie o myciu włosów prawą ręką, Wprost, nr 51/52, 2012.


I westchnęłam. Znam takiego jednego, z tego samego rocznika co prezydentowy syn, co też ma gwiezdne marzenie, by mu jego własny ojciec powiedział, że go kocha. Znam takich, co bez pragnień wobec swoich rodziców już żyją, bo mogą tylko z niebem rozmawiać. A ja? Ja wierzę w to, że gdyby mój Ojciec wiedział jak bardzo go kocham, nie okłamałby mnie. Mą gwiazdką z nieba byłoby jego przepraszam. Dużo pracy ode mnie wymagało, by przestać czekać na to słowo --- dzieli nas przepaść pokoleniowa --- a w Wigilię, no cóż, tylko zwierzęta ludzkim głosem mówią...