niedziela, września 07, 2025

(5884+1). Piątkowe obdarowanie (II)

W piątek wiele puzzli wskoczyło na swoje miejsca. Pamiętam, gdy po raz pierwszy w życiu czułam się dobrze w większej grupie ludzi, pamiętam to poczucie przytulenia, niebywałego przywileju bycia częścią tamtych chwil. Pamiętam poczucie bezgranicznej miłości. Przypomniało mi się dziś, że o nim zapomniałam i dopiero dziś skojarzyłam.

W piątek skrystalizowało mi się, że poczucie rodzinnego deficytu miłości, w ktorym żyłam przez większość swojego życia, nie wynikało z niedojrzałej formy członków mojej szeroko pojętej rodziny pochodzenia, no­minalnie do­rosłych ludzi, którzy nijak nie wyrobili się na relacyjnych zakrętach, lecz z braku podłączenia do Drugiej Strony, z braku umiejętności dostrzeżenia, że stamtąd płynie nieustannie nieskończenie wielka miłość. Od piątku nie doświad­czam niczego innego.

Wybierając imię-na-tu, nie chcąc utracić istoty jestestwa człowieka, wy­bra­łam Mu kiedyś tam: Salvo. Dopiero w piątek odkryłam drugie, życio­daj­ne dla mnie znaczenie tego imienia. Salvo to nie tylko imię, ale również for­ma pierwszej osoby liczby pojedyńczej włoskiego czasownika salvare (ra­to­wać). Salvo nie tylko mnie uratował, ale i obdarował bezcennościami, pomyślałam, kosztując dań, które On lubił w Jego ulubionym miejscu. In­nymi słowy:
     Salvo mi ha salvata!
     Grazie infinite.
     Carissimo Salvo, ci vediamo
!

fot. Cubú [z:] arch. rodzinne.

 

Salvo
(1958–2025)

Tata Salvo
(1924–2018)

 

Wciąż jesteśmy dla siebie tym wszystkim, czym byliśmy.
[…]
Niechaj moje imię nadal będzie słowem używanym na co dzień.
Wymawiaj je bez trudu i bez śladu cienia.
Znaczenie życia pozostało bez zmian.
[…]
Jestem gdzieś w pobliżu,
tuż za rogiem.
Wszystko jest w porządku.

   — Henry Scott Holland

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz