wtorek, października 30, 2018

3070. Fuj!

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jest granica między tymi, co płacą czynsz, a dzikimi lokatorami ula. Czesław ma się wynieść — zadecydował Sadownik. Czesław miał inne zdanie i nie dał się złapać do słoika, co Jabłoń skwitowała arachnofobicznym krzykiem z bezpiecznego miejsca dwa, trzy metry dalej. Zmęczona po długim dniu, ale krzyczeć miała siłę.

fot. Sadownik, fragment.

W życiu tak wielkie bydlę z nami nie mieszkało. Jakim cudem ul wyhodował, wykarmił to zwierzę? A może przylazł z zewnątrz w ten dzisiejszy upalny dzień. Wlazł przez otwarte na roścież drzwi balkonowe?

To chyba obcokrajowiec. Nasi najwięksi do tej pory dzicy mieszkańcy byli trzy razy mniejsi od tego osobnika, mieli może porównywalnie długie nóżki, ale były one cieniutkie i prawie przezroczyste, tworząc złudzenie dwa razy dłuższych.

poniedziałek, października 29, 2018

3069. U Orzeszka i Białego Kruka (XLVI)

Biały Kruk:
(wczoraj napisał i zdjątko załączył)
A w Małej Danii
…jesień na całego…

fot. Biały Kruk, fragment.

*

następna zieloność tej rośliny
za pół roku.

niedziela, października 28, 2018

3068.

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

piątkowo-poranny przedskoczek. predykcję wieczornego stanu nierozumiejącemu Drzewku próbuje przekazać we wrażeniu, jakie na nim robi poniższa grafika. Jabłoń zanotowała:

jestem. zahipnotyzowana…
otwierają się historia, ale i marzenia.

Autor(ka) nie do ustalenia, źródło.

*

piątkowo-popołudniowa rozterka: rozum chce z ciałem na siłkę. serce chce z Sadownikiem być. rozum z ciałem argumentują, że przecież z siłki Drzewko wróci i cały wieczór będzie do wzięcia. sercu wieczór to mało. rozum w zachwycie, bo Sadownik powiózł na siłkę.

Sadownik:
A może poszlibyśmy jutro do kina?

Jabłoń:
Do osiemnastej jestem na zajęciach,
potem lecę na siłkę. Kino? Chętnie,
ale najwcześniej mogę od 20.30.

Sadownik & Jabłoń:
(znaleźli o odpowiedniej godzinie grany film*
i koniecznie nie „tą razą” dramat psychologiczny
!)

Jabłoń:
(jakiś czas potem o planie na sobotę donosi)

Biały Kruk:
Dziecko, hamuj!

Jabłoń:
(argumentuje rozumem)
Przesuwanie czasu da mi dodatkową godzinę na odespanie.

*

piątkowy wieczór. Drzewko po siłce, po kąpieli na skraju łóżka usiadła i zdziwiła się jak nigdy wcześniej w życiu, bo… była bezgranicznie szczęśliwa, szczęściem, którego kolorytu doświadczyła ostatni raz, mając kilkanaście lat, gdy wszystkie uczucia miały kłopot w utrzymaniu się na skali. bezgraniczne, fizycznie odczuwane w całym ciele szczęście, sens i tony endorfin.

__________________
*

Ocean ognia, reż. Donovan Marsh, 2018.

*

sobota była fantastyczna. brzmi banalnie. bo sobota nie była o dźwiękach, słowach lecz o czuciu — czuciu całą sobą. nie chcę hamować!

3067. Podstawa postawy wobec

zamień sprzeciw na ciekawość.
JiM

3066. 28. dzień minus 24h i 90 minut

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Eksperyment trwa. Nie czytam. W czwartek między zajęciami, skoro nie czytam programowo, postanowiłam rzucić okiem na to, co czytał Dudi. W ten sposób w ciągu kilku minut miałam tę książkę do tramwaju.

Casilda westchnęła. Gdyby nie westchnęła, uznałabym czas spędzony z dziewięćdziesięciolatkiem i burdelmamą za prawie stracony. Na szczęście Casilda westchnęła. Gdyby nie westchnęła, poza świadkowaniem kilku rozmowom, które rozbawiły mnie do łez, wzruszyły lub zadumały ciut, książkę uznałabym za obrzydliwą. Na szczęście Casilda westchnęła. Wciąż są w tej książce sceny, które wykręcają mnie na lewą stronę, ale jako całość jest ona warta grzechu, czasu i towarzystwa porannej kawy.

Gdyby jednak ta opowieść była dwa razy grubsza, nawet fakt, że Casilda westchnęła, nie pomógłby — rzuciłabym tę książkę w cholerę, nazwisko autora nie dawałoby żadnej taryfy ulgowej — won!

Ja jestem tą, której nie szukasz.

*

Wiesz, zaczynam się powoli starzeć, powiedziałem. Już jesteśmy starzy, westchnęła. Rzecz w tym, że człowiek nie czuje tego w środku, za to po człowieku wszyscy to widzą.

*

Uzmysłowiłem sobie, że i ta chwila jest swoistą okazją podsuwaną mi przez los, więc chwyciłem się jej i nie pozwoliłem uciec […].

*

Zacząłem od pytania, kiedy uświadomiłem sobie, że jestem starym już człowiekiem, i wydaje mi się, że stało się to właśnie tuż przed owym dniem. Gdy ukończyłem czterdzieści dwa lata, udałem się do lekarza, skarżąc się na utrudniający mi oddychanie ból w plecach. Zbagatelizował problem: to naturalny ból w pańskim wieku, stwierdził.
     — W takim razie — odpowiedziałem — rzeczą nienaturalną jest mój wiek
.

*

Dziś śmieję się z chłopaków z osiemdziesiątką na karku, którzy przerażeni nagłym niedomaganiem, bezzwłocznie szukają pomocy u lekarza, jeszcze nieświadomi, że po dziewięćdziesiątce jest jeszcze gorzej, ale staje się to zarazem nieistotne: wciąż żyjesz, więc coś za coś. Triumfem życia z kolei jest szwankowanie pamięci ludzi starych wobec błahostek, atoli rzadko owa pamięć niedomaga, gdy rzeczy mocno nas dotyczą.

*

[…] oświadczył: Świat idzie do przodu. Tak, odpowiedziałem, do przodu, ale nieustannie kręcąc się wokół Słońca.

*

[…] poczułem w gardle niemalże gordyjski węzeł tych wszystkich miłości, które mogły się stać, ale się nie stały.

*

Zacząłem uczyć się kota, tak jak niegdyś wkuwałem łacinę. […] Chciałem, by kot nauczył się jeść o stałych porach, korzystał z kuwety z piaskiem na tarasie, by nie wchodził na moje łóżko, gdy śpię, i nie wąchał mojego jedzenia na stole, i nie potrafiłem dać mu do zrozumienia, że ten dom jest po prostu jego domem, a nie łupem wojennym. W rezultacie pozwoliłem mu robić, co mu się żywnie podoba.

*

Ma podwójne życie i podwójne szczęście i może zmieniać swoje przeznaczenie. Lubi wszystkiego próbować, z ciekawości, ale nigdy sobie nie wybaczy, jeśli nie będzie kierować się sercem.

*

Odkryłem, że nie jestem zdyscyplinowany z przyrodzenia, ale w wyniku reakcji na swe bałaganiarstwo; że wydaję się szczodry, ażeby skryć swoje sknerstwo, że jestem przesadnie ostrożny z powodu czarnowidztwa, że jestem pojednawczy, by nie ulec hamowanej złości, że jestem punktualny, bo nie chcę, by się ktokolwiek dowiedział, jak mało mnie obchodzi cudzy czas. Odkryłem wreszcie, że miłość nie jest stanem duszy, ale znakiem zodiaku.
     Stałem się inny
.

Gabriel García Márquez, Rzecz o mych smutnych dziwkach,
przeł. Carlos Marrodán Casas, Muza, Warszawa 2017.
(wyróżnienie własne)

(okładka z papierowego wydania z roku 2010,
bo ta z 2017 nie uruchamia pragnień)

piątek, października 26, 2018

3065.

ramen.
     w moim życiu drugi.
     pierwszy i drugi dzięki Sadownikowi i z Nim.
     Pan Ciasteczko wrócił. czekałam na to bardzo.
amen.

czwartek, października 25, 2018

(3064=3054+9+1). Każdy jest obywatelką

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Skończył wreszcie tę przeklętą książkę donosi na początku listu. Bo książka ta zaczyna się i kończy wymianą listów. Początek epistolograficzny był dla mnie nie do przejścia za pierwszym razem. Ja, człowieka wychowana w i nasiąknięta patriarchatem, potrafiąca lawirować w wodach mizoginii, umiem czytać teksty z rodzajem męskim w roli głównej: czytelnicy, uważny czytelnik z łatwością zauważy, że… ty niegrzeczna dziewczynko!, ale miałam prawdziwy wielki error w głowie, gdy czytałam akapity z dominującym rodzajem żeńskim i rodzajem męskim, który zabiera głos na kolanach (przepraszając w tonie, że w ogóle czegoś chce): Napisałem też parę bulwersujących rzeczy o Matce Ewie... Ale przecież wszyscy wiemy, jak to jest! Nikt chyba nie powinien poczuć się urażony... Zresztą dzisiaj każdy mówi, że jest ateistką. […] niegrzeczny chłopczyku!

Podobnie jak Autorka wyrażam wdzięczność Margaret Atwood, która uwierzyła w tę książkę. Jeśli Jej wiara była potrzebna do ukończenia tej książki, to nigdy dość dziękuję!

Przewrotna powieść (dystopia, mniam, mniam) pokazująca w fantastyczny sposób mechanizm siły, władzy i wynikającej z nich przemocy — to dzieje się w realu wciąż, tu i teraz, w odwróconym porządku, który niektórzy nazywają z przekonaniem naturalnym. Pozostaję poruszona celnością w konstruowaniu dynamiki zachowań ludzi. Jeśli pozostałam z niedosytem, to polega on na tym, że chciałabym usłyszeć zdanie na temat tej książki wyrażone przez mężczyznę.

Teraz toczy się debata: ilu mężczyzn w ogóle potrzebujemy? Trzeba to przemyśleć.
     
Mężczyźni stanowią zagrożenie. Są sprawcami większości przestępstw. Są mniej inteligentni, mniej pracowici, mniej obowiązkowi, myślą penisem. Częściej zapadają na różne choroby i stanowią obciążenie dla budżetu. Oczywiście potrzebujemy ich do płodzenia dzieci, ale ilu jest naprawdę niezbędnych w tym celu? Na pewno mniej niż kobiet. Dobrzy, porządni, posłuszni mężczyźni — oczywiście, dla nich zawsze znajdzie się miejsce. Jednak ilu takich jest? Może jeden na dziesięciu.

*

Moim zdaniem to wina ruchów walczących o prawa mężczyzn mają zbyt radykalne poglądy i sprowokowali taką reakcję.

*

     — Ale wiesz, czym to się skończy — mówi Roxy. — Spuścimy na nich bombę, oni spuszczą na nas bombę i to zacznie się rozszerzać coraz dalej i dalej, aż zaangażuje się Ameryka, potem Rosja, potem Bliski Wschód... Ewka, kobiety będą cierpieć tak samo jak mężczyźni.
     
Zginie tyle samo kobiet co mężczyzn. Wylądujemy z powrotem w czasach kamienia łupanego.
     — Więc będziemy żyć w czasach kamienia.
     — Aha. Jasne.
     — A potem nastąpi pięć tysięcy lat odbudowy, pięć tysięcy lat, kiedy będzie się liczyło tylko jedno: czy jesteś silniejsza, jak wiele możesz zniszczyć, jak wielki wzbudzasz strach
.

*

     Nawet kamień różni się od innych kamieni.
     Wszystko ma tylko swój własny kształt, nie ma innego.
     Każda nazwa, jaką sobie nadajemy, jest nieprawdziwa.
     Nasze sny są bardziej prawdziwe niż nasza jawa
.

*

Kształt mocy jest zawsze taki sam: nieskończony, splątany, wiecznie rozgałęziający się. Moc żyje niczym drzewo i ciągle rośnie; zamyka się w swoich granicach, lecz jest wielością. Nieodgadnione są jej kierunki; przestrzega tylko swoich własnych praw. Nikt, kto widzi żołądź, nie może przewidzieć rysunku żyłek na liściach w koronie dorosłego dębu.

*

Pierwszym błędem jest założenie, że są dwie możliwości i trzeba między nimi wybierać.

*

Kto jest zły, a kto dobry? Kto kogo namówił do zjedzenia jabłka? Kto ma siłę, a kto jej nie ma? Te pytania nie mają sensu. Kochanie, rzeczy są bardziej skomplikowane. Zawsze o wiele bardziej, niż sobie wyobrażasz. Nie ma dróg na skróty, jeśli idzie o pojmowanie i o wiedzę. Nie da się nikogo łatwo sklasyfikować. Nawet zwykły kamień różni się od innych kamieni, więc naprawdę nie rozumiem, skąd u was ta skłonność do szufladkowania ludzi za pomocą prostych określeń, i przekonanie, że wiecie wszystko, co trzeba. Mówi się, że tylko wyjątkowi ludzie potrafią przekraczać granice. A prawda jest inna każdy to potrafi, w każdym jest potencjał. Ale tylko wyjątkowi ludzie umieją spojrzeć prawdzie w oczy.

*

     — Jak nie spróbuję — odpowiada Roxy — to i tak nie będę już sobą.

*

Słychać szmer, całkowicie różny od krzyku rozpaczy. Rozpacz woła, zawodzi z głębi serca, rzuca w niebo krzyk jak płacz dziecka wzywającego matkę. Rozpacz ma w sobie nadzieję. Wierzy, że wszystko można naprawić, że może nadejść pomoc. Ten szmer jest inny. Dzieci zbyt długo pozostawione w samotności przestają płakać. Leżą cicho i nieruchomo. Wiedzą, że nikt nie przyjdzie.

*

Gdy dotarły na miejsce, została już tylko ona, pijana, zataczająca się po chodniku, przeklinająca na cały głos. Chłopaka znalazły ukrytego w schowku pod schodami i chociaż starały się być dla niego miłe, Roxy myślała sobie: Dlaczego jej nie oddałeś? Dlaczego nie próbowałeś walczyć? Mogłeś złapać patelnię i jej przywalić. Mogłeś chwycić szpadel. Co niby miało wyniknąć z tego chowania? A teraz sama jest tu, gdzie jest. Sama się chowa. Jak mężczyzna. I nie jest pewna, czym się właściwie stała.

*

Jedno z nich pyta:
     — Dlaczego to zrobili
[…]?
     A drugie odpowiada:
     — Bo tak. Bo mogli.
     I nie ma lepszej odpowiedzi
.

*

On mówi: „Zrobiłem coś strasznego”, a ona mówi: „Uratowałeś mi życie”.
     Ona mówi: „Stary, nie uwierzyłbyś w niektóre rzeczy, jakie ja robiłam. Złe, złe rzeczy”, a on mówi: „
Uratowałaś mi życie”.

*

[…] biła się znacznie częściej niż on, zna się na tym. […] Zaczynają się śmiać, jak dzieci, do utraty tchu, w samym środku szalejącej burzy. Ciała mają odmienione cierpieniem. Nie ma w nich miejsca na agresję. W tej chwili nie umieliby określić, które ma być kim. Są gotowi na nowy początek.

*

Sposób, w jaki rozumiemy przeszłość, wpływa na nasze poglądy w teraźniejszości, na to, co uważamy za możliwe. Jeżeli będziemy powtarzać utarte opinie na temat przeszłości, podczas gdy istnieją wyraźne dowody, że kiedyś cywilizacje mogły funkcjonować na innych fundamentach… odbieramy sobie możliwość dokonania zmian.
     […]
     Takie są pułapki zajmowania się historią. Nie możemy zobaczyć tego, czego nie ma. Możemy oczywiście zauważyć puste miejsca i dojść do wniosku, że czegoś brakuje, ale nie dowiemy się, co to było.

*

Za każdą historią jest inna historia.

*

Takie rzeczy dzieją się naraz. Są częściami jednej całości. Nieuniknioną konsekwencją wszystkiego, co działo się wcześniej. Moc szuka sobie ujścia. Takie rzeczy zdarzały się w przeszłości i będą wydarzać się dalej. One zawsze się wydarzają.

*

     — To nie w twoim stylu — mówi. — Ty taka nie jesteś.
     — Przyjacielu, nie jestem już tym, czym byłam.
     — Nie możesz przestać być sobą
.

*

Prawda była łatwiejsza na kartce niż w rzeczywistości.

Naomi Alderman, Siła, przeł. Małgorzata Glasenapp,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

wtorek, października 23, 2018

3063.

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

perspektywa oczywista: mam duży problem ze swoim ciałem.
perspektywa nieoczywista: a może to moje ciało ma kosmiczny problem ze mną? strzeliło mi do łba i poszłam za tym.

obecność. obecność we własnym doświadczeniu czyni je mniej upiornym, mniej obezwładniającym, możliwym do przeżycia… dopiero w dalszej kolejności to doświadczenie staje się mądrym, uczącym i prowadzącym w dobre miejsca, do których docierasz jako nieznana ci dotąd, pełniejsza wersja siebie.

*

a potem spotkały mnie w tramwaju (na poranny deser?) te literki:

     — Wcale nie jesteś słaba. Ani trochę. Nie dla kogoś, kto cię zna, komu na tobie zależy. Zresztą nawet gdybyś była, co z tego? Ludzie mają prawo być słabi.

*

Nie bój się. Jedyny sposób, żeby wyjść z tego cało, to się nie bać.

Naomi Alderman, Siła, przeł. Małgorzata Glasenapp,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018.

Patrik Svennson, źródło.

poniedziałek, października 22, 2018

3062. Chwila

jedna z ostatnich działających fontann tego roku.
jedna z pierwszych późnojesiennych mgieł.
listopada pierwszy oddech pod koniec października.

dziś rano. wracałam z siłki.

niedziela, października 21, 2018

(3043+18).

gapię się. upojona kształtem, fakturą, ruchem, który we mnie wywołują i nierównościami płaszczyzny, prześlizgującymi się pod dotykiem oka, niczym pod palcami. to musi pięknie pachnieć!


też fot. Kaan.

*

wciąż gapię się. tak też do mnie szepczą — w innym ciut języku.
musi pięknie pachnieć!

wciąż Kaan.

sobota, października 20, 2018

piątek, października 19, 2018

(3051+3+1+3+1). Dzień 19. minus 24h i 90 minut

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Eksperyment. Trwa. Nie czytam. Odwyk. Detoks literkowy. Od prawie trzech tygodni (liczenie świadczy o książkoholizmie!) bez dwudziestu czterech godzin (przyczyna, efekt I i II) i dziewięćdziesięciu minut (efekt) nie czytam. To znaczy nie czytam tyle, co zwykle. Tylko do porannej kawy, w tramwaju lub w nocy, ale w nocy nie więcej niż 40 minut, bo przecież rano czeka na mnie dzień.

Ale przecież cała Polska czyta dzieciom! Książkoholiczka argumentowała. Ja cała jako dorosła wynegocjowałam chociaż godzinkę dziennie.

Pierwotnie, w ramach eksperymentu, miałam w planie czytać tylko tę książkę; czytać powoli, by starczyła na miesiąc. Nie starczyła. Jest doskonała, gdy odnoszę ją do tego, co dla mnie najważniejsze, choć nie jest to buddyzm.

Nie polecam czytać jej szybko, na jeden ząb — śmiem twierdzić, że zbyt dużo wrażeń wtedy się straci, nie przeżyje się tej książki, tylko ją przeżuje się umysłem, a nie doświadczy sercem.

To, co przykre, raczej budzi nas ze snu, niż do niego kołysze. To, co bolesne, uświadamia nam, że mamy nawyki, którym niekoniecznie musimy ulegać. Wszystkie te niemiłe wydarzenia pokazują nam, gdzie jest nasze miejsce, i przypominają o naukach: o miłującej życzliwości, uważności i łagodności. Jednak nawet gdy staramy się żyć, mając to wszystko na uwadze, często, a właściwie stale znajdujemy się na rozdrożu, zastanawiamy się, co dalej.

*

Trudności pomagają nam przezwyciężyć ignorancję i dopingują nas, żebyśmy zebrali się na odwagę i wyruszyli w nieznane.

*

[…] cokolwiek się pojawia, staje się drogą i wszystko, ale to wszystko jest możliwe i do przeprowadzenia. Na tym polega nieustraszoność. Takie możliwości mają zwykli ludzie — tacy jak my.

*

Teraz jest ten właściwy moment.
     Nie ma nic poza chwilą obecną; to ona określa naszą przyszłość. Innymi słowy, jeśli życzylibyśmy sobie większej pogody ducha, musimy już teraz dołożyć wszelkich starań, by wzbudzić w sobie ten nastrój. Przyszłość jest sumą naszych działań w teraźniejszości
.

*

Z całą pogodą ducha i wrażliwością, na jakie nas stać, starajmy się bezpośrednio doświadczyć wszystkiego, co się wydarza. Tak właśnie dochodzi się do pierwotnej radości, tak osiąga się spokój.

*

Niektórym jest o wiele łatwiej zaakceptować innych niż siebie samych. Wydaje się nam, że współczucie zarezerwowane jest dla innych i nigdy nie przychodzi nam do głowy, by odczuwać je wobec siebie.
     Z mojego doświadczenia wynika, że dopiero gdy odrzucimy wszelkie nakazy dotyczące praktyki, stopniowo zaowocuje ona większą przytomnością umysłu oraz ufnością. Krok po kroku, nic nie planując, pragnąc jedynie być uczciwym i życzliwym, stajemy się odpowiedzialni za swoje życie na tym nieprzewidywalnym świecie, w tej wyjątkowej chwili, w tym cennym ludzkim ciele
.

Pema Chödrön, Nigdy nie jest za późno. Jak czerpać siłę z przeciwności losu, przeł. Agnieszka Burzyńska i Anna Różańska,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)
[cytowana również tu, tu, tu i tu].

czwartek, października 18, 2018

3058.

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wszystko, co najważniejsze w moim życiu, jest poza słowami i dźwiękami, poza kolorem i kształtem, jest w czuciu. Dotarło to do mnie, gdy wracając do ula tramwajem, spotkałam poniższe słowa. Dla nich, już to wiem, po tę książkę sięgnęłam. Bo te słowa prowadzą do tego, co poza — prowadzą w mgnieniu oka.

Słowa, dźwięki, kształty, kolory, zapachy, smaki… to tylko katalizatory, trampolina, lont, początek drogi ku.

[…] wystarczy zatrzymać się w środku tego chaosu i rozejrzeć wokół. Ujrzymy wtedy, że stoimy w centrum świętej mandali. Wijemy się jak robaczek przybity szpilką do środka tarczy, nie zdając sobie sprawy z tego, że choć jesteśmy w kropce, to trafiliśmy w dziesiątkę.

Pema Chödrön, Nigdy nie jest za późno. Jak czerpać siłę z przeciwności losu, przeł. Agnieszka Burzyńska i Anna Różańska,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

Autor(ka) nie do ustalenia, źródło.

środa, października 17, 2018

3057. Mądre One

Biały Kruk & Jabłoń:
(na głośnomówiącym rozmawiają przez telefon)

Orzeszek:
(jak się później okazało, rozwiązuje krzyżówkę)
Żona Roosevelta?

Biały Kruk & Jabłoń:
(jednocześnie krzyczą)
Eleanor!

Jabłoń:
(po chwili zadumy)
Roosevelt miał bardzo mądrą żonę.

Orzeszek:
(natychmiast)
To tak jak Biały Kruk.

*

Jabłoń:
(jakiś czas potem, gdy spotkała Sadownika)
Cześć, Roosevelt!

Sadownik:
(nie połapał, dopóki nie usłyszał co i jak)
Cześć, Eleanor!

niedziela, października 14, 2018

3055.

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

piękny, słoneczny dzień.
minął już. był pełny i dobry.

Radość i cierpienie są nierozdzielne. […] Jeśli istnieje tylko radość, zaraz pojawia się arogancja. Jeśli doświadczamy jedynie cierpienia, tracimy z oczu rozległe horyzonty swojej wizji. Radość podnosi na duchu i uświadamia, jak piękny i ogromny jest świat. Cierpienie z kolei rodzi pokorę.

Pema Chödrön, Nigdy nie jest za późno. Jak czerpać siłę z przeciwności losu, przeł. Agnieszka Burzyńska i Anna Różańska,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

sobota, października 13, 2018

3054. Pierwszy taki dzień

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Rano. Kartka papieru. Ołówek. Zapisałam: dziś pragnę zrobić coś dla… mojego zdrowia, dla relacji z mężczyzną mojego życia i dla mojego rozwoju. W ciągu dnia uzupełniałam kartkę „zrobionymi” rzeczami. Zapisywałam, ciesząc się również najdrobniejszymi drobiazgami.

Wieczorem. Kartka papieru. Ogień. Ulotność dnia zmaterializowała się w popiele. Nie ma już dzisiejszego dnia, nie ma już kartki, nie ma już trofeum w postaci listy tego, co dziś zrobiłam — nie sparaliżuje mnie ona jutro.

Jutro. Kartka papieru? Nie wiem, ale ciekawi mnie co zapiszę.

dziś pragnę zrobić coś dla:
— __________,
— __________,
— __________,
— __________.

* * *

[…] każdego dnia człowiek trochę się rozwija, zdarza się coś nowego, aż w końcu, gdy minie wiele dni, niemożliwe staje się możliwe.

Naomi Alderman, Siła, przeł. Małgorzata Glasenapp,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

*

[Uczmy się] jak być dobrym dla siebie samego, jak szanować siebie samego. Jest to istotne, bo gdy patrząc w swoje serce, odkrywamy to, co pomieszane i co jasne, co przykre i co miłe, nie odkrywamy jedynie samych siebie. Odkrywamy wszechświat.

Pema Chödrön, Nigdy nie jest za późno. Jak czerpać siłę z przeciwności losu, przeł. Agnieszka Burzyńska i Anna Różańska,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

piątek, października 12, 2018

3053. Pan Kot

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Chłodny ranek. Na przystanku w garniturze i krótkiej czarnej skórze młody człowiek czekał na tramwaj. Samym zestawem odzieżowym uruchomił moją ciekawość. Mało? Mało! Proszę bardzo, znaczące więcej. Dwudziestoparolatek wykonał powolny ruch głową, co sprawiło, że z jeszcze większą ciekawością patrzyłam na to, co wydarzy się dalej. Tymczasem mężczyzna zamknął oczy, jego twarz pokryło słoneczne, intensywne ciepło, a on sam delektował się doznaniem, które sobie zaserwował. I wystarczył mi ten widok męskiej delikatności wychodzącej naprzeciw słońcu, by uśmiechnąć się szeroko i zachwycić się tą chwilą.

Puściłam nieoczywistość przodem. Uruchomiły się równoległe światy, dzięki którym ubawiłam się setnie. Bo może młody człowiek w poprzednim życiu był kotem i w tym życiu wie, co dobre? A może to po prostu kot pracujący, który co rano przybiera ludzką postać, by w korpo na karmę zarobić? Zachwycona potencjałem kryjącym się w odpowiedziach, kilka minut później wsiadłam do innego, niż Pan Kot, tramwaju. Uśmiecham się i teraz na samo wspomnienie tamtej chwili. It made my day!


Alfred Basha, Owls Totem.

czwartek, października 11, 2018

3052. Eksperyment, dzień 11. minus 24h i 90 minut

ten malutki płomyk,
     tlący się przez całe życie na dnie duszy,
     odnaleźć na nowo, podtrzymać, nie zadeptać,
rzecz wielka.

*

Ludovico Einaudi, Divenire.

[suplement pikselowy: 13.01.2022]

środa, października 10, 2018

3051.

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zatrzymał się przy krzaczku. Intensywnie oddał się „czytaniu”. Starsza kobieta z siłą, jakiej bym się po niej nie spodziewała, gwałtownie szarpnęła smycz. W ten sposób moja uwaga przesunęła tę psio-ludzką parę z widzenia peryferyjnego w samo centrum. Pies w typie tollera, skundlony niższą wysokością w kłębie i drobniejszą sylwetką nie odszczekał się, że nie godzi się tak psa traktować, kurwą nie rzucił, poddał się sile bez oporów, przechodząc do porządku dziennego nad chwilą.

Dwa metry dalej — równie gwałtownie co niespotykanie — nagle pani stanęła; torebkę, błąkającą się po świecie dostatecznie długo, otworzyła i zaczęła nerwowo przeszukiwać. Im bardziej szukała, tym bardziej to, czego poszukiwała, kryło się przed jej oczami i dłońmi. Pies stał, miał czas, rozejrzał się po świecie na pół długości smyczy w lewo i w prawo. Nie zaczął wyzywać, że ona znów nie wzięła, zapomniała, zgubiła i co ona sobie myśli, co zamierza, że kłopot mu nie lada zrobiła. Zamiast tego wszystkiego po prostu usiadł i czekał, delektując się chwilą.

Patrzyłam na psa urzeczona jeszcze dobrą chwilę, bo wszystko trwało odpowiednio do wieku starszej pani. Wiedziałam, że spotkałam kudłatego Nauczyciela — ta chwila stała się i dla mnie idealna. Niczego ani Jemu, ani mnie nie brakowało.

A życie już takie jest, że czasem człowieka szarpnie dotkliwie, za obrożę przytrzyma.

Lęk i nadzieja powstają z odczucia, że czegoś nam brak. Rodzą się z poczucia ubóstwa. Nie potrafimy po prostu poczuć się dobrze sami ze sobą. Chwytamy się nadziei, a ta okrada nas z chwili obecnej. Czujemy, że to ktoś inny, nie my, wie, o co chodzi, że to w nas czegoś brak, i dlatego cały świat także wydaje się wybrakowany.

Pema Chödrön, Nigdy nie jest za późno. Jak czerpać siłę z przeciwności losu,
przeł. Agnieszka Burzyńska i Anna Różańska,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2018.

Przypomniała mi się historia z Kudłatą, równie pouczająca, równie mocno uśmiechająca moją Duszę.

poniedziałek, października 08, 2018

3050.

Jabłoń:
(opowiadała wieczorem, jak z miłą panią z POZ-u
w ICD-10 szukały najwłaściwszego numerka na skierowanie
)
No wiesz, trochę się naczytałyśmy… zawrotów głowy przecież nie mam.

Sadownik:
(zagrzmiał)
Jak to!?!

Jabłoń:
(gotowa bronić swego nadgryzionego zdrowia jak lew)
???

Sadownik:
A ten dwudziestoletni zawrót głowy?

Jabłoń:
Kochanie, tego się nie leczy.

3049. O sierści i nieodwracalnym po męsku

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Po raz pierwszy z Wydawnictwa Czarne czytałam tak nierówną książkę. Panie-autorki, podobno uznane pisarki, ewidentnie pomyliły tomiki — z seksistowską przykrością stwierdziłam, że nie trzymają poziomu wcale — a może tylko zbyt krótko żyją? Bo relacja z psem, jak każda inna, wymaga czasu. Panowie-autorzy, posunięci w czasie, podzielili się swoim kudłatym życiem — podzielili się pięknie, dotykając czytelniczych łez. Psiarz — rodzaj męski. Panowie-autorzy są psiarzami pełną gębą i atramentem.

W przypadku narracji panów-autorów to książkowa, psia wersja filmu o kotach pt. Kedi… niby o psach, ale tak naprawdę o męskiej wrażliwości, o pięknym i delikatnym mieszkającym w mężczyznach oraz o spotkaniu z nieuniknionym i nieodwracalnym.

Miałby pan psa, to niejedno by pan zrozumiał. Musiałby się pan nawet zgodzić, że psy nam wyświadczają łaskę, że żyją z nami na świecie.
     Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli.

* * *

Michał Cichy, Szesnaście łap, trzydzieści lat:

Ze wszystkich moich psów to jego kochałem najbardziej. Tak to jest z miłością. Kocha się bardziej któreś z rodziców, bardziej któreś z rodzeństwa i bardziej któreś z dzieci. Miłość niesprawiedliwa jest, ślepa jest, stronnicza jest. Kogoś wybiera, kogoś wywyższa, a kogoś odsuwa.
     Poldek miał ze wszystkich moich psów najlepsze usposobienie. Był dobroduszny i zawsze zadowolony. Nie bał się strzałów na sylwestra. Był mądry
.

*

Nie bardzo miałem ochotę na drugiego psa. Ale wziąłem maleństwo na ręce – mieściło się na dłoni – i poddałem się wydarzeniom.

* * *

Krzysztof Varga, Bogowie starości:

[…] istniały we mnie głębokie pokłady tego zbawiennego surowca [przejawy czułości], szukające wciąż ujścia, i tylko psy były tymi ludźmi, którzy potrafili je ze mnie wydobyć.

*

Zawsze lubiłem wąchać psy, nie tylko je głaskać, tarmosić, klepać po grzbiecie i bokach, złośliwie, wręcz wrednie dmuchać im w uszy, żeby niczym hipopotamy zaczynały tymi uszami nerwowo trząchać, przyciskać nos do ich mokrych, zimnych nosów, wycierać im ropę z kącików oczu, ale przede wszystkim wąchać ich sierść. Wąchać sierść, w której zapachu trwały dzieje pokoleń psów, miliardy psich istnień, od chwili gdy człowiek spróbował udomowić tego dzikiego czworonoga, kiedy dogadał się z psem, że spróbują założyć spółkę, by łatwiej im było przetrwać w świecie, który żadnej żywej istocie nie chce iść na rękę.

*

[…] mój nos tęskni straszliwie za jego zapachem, mój wzrok tak rozpaczliwie pragnie zanurzyć się w spojrzeniu jego wielkich brązowych oczu, że znów pojmuję sens słów „nieuchronność” i „nieodwracalność”.

*

Pies ładuje się na kanapę, bo wie, że panu sprawia przyjemność siedzenie na kanapie, pies żąda ludzkiego jedzenia, bo widzi wyraźnie, że panu ono smakuje, pies jednak może być zdezorientowany, gdy widzi, że panu mecze piłkarskie raz wyjątkowo przypadają do gustu, innym razem zaś budzą w nim nadzwyczajną irytację, dlatego pies zazwyczaj nie ogląda meczów piłkarskich — na wszelki wypadek. Podobnie jest z czytaniem książek czy prasy — pies doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że książki i gazety czasami się panu podobają, ale częściej go nudzą bądź złoszczą, dlatego unika czytania; pies jest radykalnym racjonalistą, dlatego — po długotrwałej obserwacji i wnikliwej analizie – wybiera tylko te zachowania i czynności, które naprawdę sprawiają człowiekowi niekłamaną przyjemność. Pies bowiem — w przeciwieństwie do człowieka — potrafi doskonale zarządzać swoim czasem i nie tracić energii na ruchy zbędne i działania jałowe.

*

[…] obaj byli starymi, schorowanymi mężczyznami, a ja pamiętałem ich młodych, sprawnych, prężnych, o ciałach silnych, mięśniach napiętych, wzroku czujnym i z chuligańsko-melancholijnymi błyskami w czarnych oczach. Widziałem ich starzenie się, niedołężnienie, widziałem, jak obaj siwieją, jak pochylają się coraz bardziej ku ziemi, jak samo chodzenie po świecie zaczyna sprawiać im coraz więcej udręki, a coraz mniej radości, jak ich żarłoczność, i ta ściśle fizyczna, objawiająca się diabelskim apetytem, i ta druga, duchowa, zanika i słabnie.

*

Śmierć odwiedzała go już od dawna, wpadała na chwilę doglądać swoich spraw, brać ojca za rękę i sprawdzać mu puls, zaglądać w żółknące białka oczu, kłaść mu smukłą dłoń na czole. Moja matka, a także ja, przyjeżdżający tam od czasu do czasu, by obserwować, jak ojciec powoli przeciera linę łączącą go z rzeczywistością, wiedzieliśmy o jej wizytach, ale nie widzieliśmy jej postaci, a mój pies, nasz pies, choć tak naprawdę pies mojego ojca, widział ją dos­konale i ustępował jej z szacunkiem i strachem miejsca przy swoim panu. Gdy zaś przyszła do mieszkania pod numerem dwadzieścia cztery po raz ostatni i ostateczny — uciekł przerażony, by przypadkiem i jego nie ugodziła ostrzem swojej kosy.

* * *

Andrzej Stasiuk, Psy:

Gdy człowiek już trochę żyje, to pamięta wiele psów.
     […]
     Tak. Gdy się żyje dość długo, to można wspominać wiele psów. Niektóre przychodzą nawet w snach.

*

Psy mają jednak pewną wadę, bo jak uciekają, to nie potrafią wrócić. Jakie by płoty pokonały, to potem i tak stoją pod furtką. Wszystkie psy. Stoją i głupio machają ogonami, żeby je wpuścić. Te też tak robiły. Zagadki ich ucieczek nie rozwikłałem do dziś. Podejrzewam jednak, że z zagrody wypuszczała je moja żona. Zawsze była za wolnością zwierząt. W każdym razie bardziej niż za moją.

*

Odeszły. Zamieniły się w psią przeszłość. Ale kiedy o nich myślę, to właściwie nie potrafię oddzielić ich życia od naszego. Gdy M. dzwoni z dalekiego miasta, pytam, co u dzieci. Chwilę później ona pyta, co u psów.

*

[…] siedzę sobie, patrzę, jak chmury płyną nad Uhercem, i zastanawiam się, skąd przychodzą psy i dokąd odchodzą. Zjawiają się niby przypadkiem, a potem ich istnienie splata się z naszym życiem tak mocno, że nie jesteśmy ich w stanie odróżnić od naszych uczuć. Wchodzimy w psią skórę, a one wślizgują się w naszą? Czujemy się jak zdrajcy, ponieważ wiemy, że nigdy nie będziemy w stanie odwzajemnić ich wierności, przywiązania i miłości? Dlatego w myślach je uczłowieczamy?

*

Nie wdzięczył się, nie merdał ogonem, nawet nie wstawał na widok człowieka. Widać było, że podjął decyzję i nie ma zamiaru od niej odstąpić. Po kilku dniach postawił na swoim. Dostał miskę i został. […] Był absolutnie niezależny. Znikał na całe dni i noce. Z ludzkiego punktu widzenia wiódł podwójne życie. Był wspaniałym, wiernym psem, ale nie dopuszczał mnie do swoich tajemnic.

O psach, praca zbiorowa,
Wydawnictwo Czarne, Znak, Wołowiec 2018.
(wyróżnienie własne)

niedziela, października 07, 2018

3048. My wśród już ponad dwóch milionów

Wyczerpująca relacja z wczorajszego bytowania w kinie.

Film:
(idzie… kilka minut)

Jabłoń:
(nieprzyzwyczajona do takiej siebie na głos)
ja pierdolę…

Film:
(kilka kolejnych scen uchyla)

Jabłoń:
(na głos)
ja pierdolę…

Sadownik:
(też nie ma w zwyczaju ani formy, ani że na głos)
o, kurwa!

Film:
(rozkręca się na dobre)

Jabłoń:
ja pierdolę…

Sadownik:
o kurwa!

Film & Jabłoń & Sadownik:
(bez zmian po ostatnie sceny)

byliśmy na filmie Kler, reż. Wojciech Smarzowski, 2018.

z filmu:
dobro kościoła jest najważniejsze,
a jeśli tak, to pamiętaj po ostatni oddech swój, że
dobro ludzi jest w nim co najwyżej drugoplanowe.

*

Sadownik & Jabłoń:
(dziś w stronę windy po siłce i zakupach idą)

Sadownik:
(komentuje stado dorosłych facetów ryczących ze śmiechu)
Mogę pojechać? Pewnie wyszli z „Kleru”…

Jabłoń:
(podchwyciła kolor żartu)
Księża w cywilu?
Tylko oni po całym filmie mogą rżeć.

sobota, października 06, 2018

3047. Głodni na randce

Głodni słońca i ciepła. Nakarmieni.
Głodni nowych miejsc i smaków. Nakarmieni.
Głodni wspólnego, nieśpiesznego czasu. Nakarmieni.
Głodni dzielenia się marzeniami. Nakarmieni.


(3044+2). W eksperymentalnej przerwie (II)

 wpis przeniesiony 11.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Przyszła do mnie sama i porwała mnie opracowaniem graficznym — ilustracjami, przestrzenią, światłem. Oddech przyszedł potem. Jest ze mną dużo lepiej, niż czasem myślałam.

Dopóki oddychasz, jest z tobą lepiej niż gorzej.
Jon Kabat-Zinn

*

Oddychasz 22 000 razy dziennie. Ilu oddechów jesteś świadomy?

*

Oddech to życie…
     …na nieskończenie wielu poziomach
.

Sztuka oddychania pobudza zdolność zadziwienia, podziwu, a zarazem ciekawość — podstawy życia szczęśliwszego i bardziej świadomego.
     Daje odwagę, by zaakceptować samego siebie z wszystkimi wadami i porażkami. By traktować samego siebie życzliwie, z empatią i współczuciem, jakich każdy człowiek potrzebuje. Pomaga także spojrzeć na zewnątrz i w pełni docenić świat
.

*

Przyzwyczajenia ujawniają się, kiedy nasz umysł jest gdzie indziej.
     Znikają, kiedy uważnie koncentrujemy się z powrotem na chwili obecnej
.

*

[…] kiedy zdasz sobie sprawę, że wpadłeś w sidła niechcianego przyzwyczajenia lub w pułapkę samokrytyki, bądź też cierpisz z powodu niespokojnych, stresujących, ponurych albo jakichkolwiek innych negatywnych myśli…
     …zrób coś, czego one szczególnie nienawidzą.
     Weź kilka łagodnych, głębokich oddechów. Poczuj mocno ziemię pod stopami

Gdzie się podziała cała ta radosna ciekawość?
     Nigdzie.
     Została zwyczajnie przytłoczona oczekiwaniami, uwarunkowaniami, być może także odrobiną nieśmiałości i cynizmu
.

     Czas, by znów swobodnie odetchnąć.

*

Poczuj bezruch, oczekiwanie, nieskończoność samą w sobie

*

Sedno sztuki oddychania tkwi w tym, by mieć odwagę odpuścić. Odpuścić i pozwolić swojemu oddechowi płynąć.

Danny Penman, Sztuka oddechu. Sekret świadomego życia,
oprac. graficz. Steve Wells, przeł. Dominika Chylińska, Znak, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)


piątek, października 05, 2018

(3044+1). W eksperymentalnej przerwie (I)

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Chciałam przeczytać tę książkę przed galą wręczenia Nike 2018, no ale… eksperyment.

Leczniczo zawiesiłam eksperyment na kołku na dobę i już wczoraj wieczorem podczytywałam, dzisiaj pochłonęłam, nie śpiesząc się, przyglądając się, jakie struny poruszone zostały we mnie. Te „miniaturki” są niczym kamee, w minimalnej liczbie słów osadzają nas w niewysławialnym doświadczaniu życiu. Zdjęcia zatrzymują między światami sąsiadujących ze sobą opowieści.

Pan mi powie, co w was, Żydach, jest takiego, że wszystko o was można powiedzieć, ale nie że to jest neutralny temat? Tak dużo mówię, bo mam coś do opowiedzenia, ale jakoś mi nie idzie zacząć.

*

Wiesz, jaka tu jest jesień. Pada, nie pada, z psem wyjść muszę.

*

Panie, co z wami jest, że wy tak wszystko gmatwacie? […] A wy nie! Wy musicie najpierw wszystkich oszukać, potem wszystkich nastraszyć, na koniec zadziwić, a jeszcze na sam koniec umrzeć i zostawić bajzel. Pan rozumie, o czym ja mówię? Może trochę tak po bałaganiarsku — żeby nie powiedzieć: po żydowsku — się do tego zabieram, ale staram się, jak mogę.

*

Człowiek chyba sam musi się o jakąś tragedię otrzeć, by mu rozum i serce ruszyły.

*

Witam w Izraelu! W kraju, w którym każdy będzie dawał ci dobre rady. Nigdy nie zostawiaj otwartego okna, gdy uprawiasz seks z żoną albo kimkolwiek innym. Bardzo szybko znajdzie się ktoś, kto postanowi ci powiedzieć, co robisz źle i jak należy to robić. Taki jest nasz kraj. A ty skąd jesteś?

*

Każde z nas to widziało, ale każde na swój sposób.

*

Masz tak, że jak ci wywali korki, od razu myślisz, że to metafora twojego życia? Wiem przecież, że to wszystko przesada, ale powiedz, masz tak? A jak się zaczyna ten kołowrót w głowie, jak wszystko się układa w serię nieszczęść, zaraz przychodzi myśl, że się samej sobie szansy nie daje. Dziwne, że łatwiej w tym trwać niż się wyrwać, nie?
     Albo gdy jesz coś pysznego i nagle zdajesz sobie sprawę, że to jest tylko dobre jedzenie, a nie od razu dobre życie. A właściwie dlaczego nie miałoby to być dobre życie? Przecież ono składa się podobno właśnie z wielu takich drobnych dobrych rzeczy
.

*

On na ciebie poluje, ten błogostan, chce, żebyś porzuciła swoją żałobę. On dobrze chce, ale współpraca wam się nie układa. Starasz się panować nad życiem, a wychodzi, że tylko układasz się ze swoim smutkiem. Jak się z nim rozstać, nie wiesz. Wiesz, że napędza go żałoba, która osiadła jak tłusta mgła na wielu pokoleniach.

*

Jestem Polakiem, w którym żyje Żyd, i Żydem, który nie istnieje bez tego Polaka. Zdarza mi się grywać samemu ze sobą w szachy i wie pan, kto wygrywa? Raz jeden, raz drugi.

*

Może dlatego, że ja rezygnuję, zanim zacznę, co? Dla mnie wszystko z daleka wygląda źle, więc się nie zbliżam. Myślisz, że z bliska coś może wyglądać lepiej niż z odległości? Nie dowiem się.

*

Dosyć, mówię. Dosyć! Przestań pytać, bo ile byś tych pytań nie zadał, to i tak nie zrozumiesz. Wiem, bo sam kiedyś pytałem, w końcu dałem spokój.

*

Zastanów się kilka razy, nim przyjmiesz takie zaproszenie. Nie opłaca się, bo boli. Opłaca się, bo człowiek mądrzeje. Wybór należy do ciebie. Jakbyś pytał, ja już nie jeżdżę. Po co dodatkowo głowę pod topór pchać. Nie wyglądasz mi na Hydrę, więc daj sobie spokój.

*

Gdy po śmiechu zapada cisza, to znaczy, że wszyscy zrozumieli. Im bardziej się śmiali, tym dłużej będą milczeć. Nie, żebym był za wielką ciszą, ale czasami potrafi oznaczać refleksję.

*

[…] jej opowieść wykopywała między nami przepaść. Docieraliśmy do granic wspólnego języka, do próżni znaczeń.

*

[…] społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów.

Mikołaj Grynberg, Rejwach,
Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2017.
(wyróżnienie własne)

3044. Przerwa

 wpis przeniesiony 10.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Przerwa w eksperymencie. Półtorej książki machnęłam, czekając z Heniutką na Sadownika w biurze Pana Ciasteczko. Nim literkowałam, dowiedziałam się, że drogę między moją głową a piętą tworzą dwie, słownie dwie (!), komórki nerwowe… krótkie one nie są i odpowiednio długo trwa moje zadziwienie pomysłem natury na konstrukcję Drzewka.

wtorek, października 02, 2018

poniedziałek, października 01, 2018

3041. Eksperyment, dzień 1.

to, co myślę o sobie, czasem mnie krzywdzi,
rani, ogranicza, zatrzymuje, krępuje ruchy.
zamieram.

to tylko myśl, nie prawda — pamiętaj.
odżywam.

*

dlaczego wierzysz myślom? zaufaj chwili.

[suplement pikselowy: 23.09.2021]