wpis przeniesiony 1.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Rozmowy trzech przyjaciół nie czyta się jak „zwykłą” książkę — ją się przeżywa, napisałam. Na raz tej książki nie da się przeczytać, może nawet nie należy próbować, bo można tylko stracić. Zrobiłam sobie przerwę, łapiąc książkę, na którą polowałam dość długo i w końcu szczęśliwie dopadłam w łikend.
Piękna, choć chyba nieprzekładalna na inne języki, książka. Nieprzekładalna z pewnością na język polskich dwudziestolatków — myślę sobie. Piękna, z pewnością przekładalna w kategorii uczuć.
Powinien istnieć specjalny znak interpunkcyjny. Graficzny odpowiednik skurczu krtani. Przecinek się nie nadaje. Przecinek to klin na złapanie oddechu, a tu potrzebny jest typograficzny węzełek, wybój albo potknięcie.
*
Nauczycielka należała do ścisłej elity warszawskich pedagogów, miała na koncie sporo młodocianych depresji, nerwic i prób samobójczych.
Rozmawiając z nią w sprawie któregoś ze swoich pacjentów, matka powiedziała: „Pani jest bezwzględna”.
— Jaki ty masz bogaty język — pochwaliła przyjaciółka, której to później opowiedziała.
— Muszę tak mówić — wyjaśniła matka. — Przecież nie mogę tej głupie kurwie powiedzieć, że jest głupią kurwą.
*
— Ale ty nie umrzesz? — spytałem kiedyś.
— Umrę. Każdy umrze.
— Ale ty nie umrzesz?
— Umrę, ale dopiero kiedy nie będziesz mnie potrzebował.
Miałem pięć lat i w pierwszej chwili uznałem tę odpowiedź za satysfakcjonującą.
*
Czwarta próba. Przez chwilę świta nadzieja.
— Musimy się pozbyć książek.
— A masz coś o Żydach, ale żeby nie było o Holokauście?
— Chcesz Nowy Testament?
*
Lata dziewięćdziesiąte to królestwo zaimka „jak”. Wszystko stało się możliwe. Problemy zgromadzone w zakurzonych tomach doczekały się lekarstwa. Rozwiązania były gotowe. Trzeba było tylko wiedzieć jak.
Depresja i jak ją przezwyciężyć
Jak ratować związek
Jak wychować szczęśliwe dziecko
Jak opanować złość, zanim ona opanuje ciebie
Jak żyć szczęśliwie i aktywnie wbrew dręczącym nas obawom
Jak pomóc
Jak mówić
Jak słuchać.
W komunizmie trwało ćwiczenie w sztuce trwania. Zachować kapitał. Nie roztrwonić zaliczki. Pozostać porządnym człowiekiem. W kapitalizmie ludzie są instruowani w sztuce zmiany. Jak ćwiczyć umysł, mięśnie, jak zrzucić kilogramy, być lepszym ojcem, świadomym konsumentem, zdrowym nieboszczykiem.
*
Ja nie potrafię. Najpierw zwlekam, płaszczę się z fałszywym uśmiechem, potem eksploduję. Moje awantury zaczynają się za późno i posuwają za daleko. Muszę przepraszać. Łagodzić. Wycofać się w zmieszaniu, mamrocząc coś po drodze.
*
— Gdzie jest Piotrek? — pyta matka.
— Przecież nie żyje.
— Ale w takim momencie powinien być — mówi.
Nadal nie przyjmuje łatwych usprawiedliwień. Nadal nie uznaje działania siły wyższej. Gdyby chciał, toby przyszedł. Śmierć to nie powód.
Marcin Wicha, Rzeczy, których nie wyrzuciłem,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2017.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz