czwartek, lipca 30, 2020

3883. 212/366

niech ten dzień wybrzmi pełnią.
niech gada do mnie. niech go usłyszę.

212/366

Michel Godard, Soyeusement.

3882. Szach i mat

Sadownik & Jabłoń:
(lubią zabawę w trudne pytania,
którą zwykle uprawiają w samochodzie
)

Jabłoń:
(poszukuje inspiracji w radzeniu sobie
z postępującym kalectwem fizycznym
)
Co byś powiedział komuś, kto ma tak jak ja?

Sadownik:
Zapytałbym: na czym ci zależy?

sobota, lipca 25, 2020

3881. Polska wierszem oglądana

Poleciałam na psa i kompozycję z okładki. Zbyt wiele sobie po ilustracjach obiecywałam i rozczarowałam się okrutnie: zbyt dużo detali, zbyt mało przestrzeni na domysły i emocje. Gusta i moje osobiste guściki, ale znalazłam dwa rysunki, które robią mi emocjonalną różnicę. Jestem więc na plusie, tylko muszę to jeszcze z Kaan przegadać, bo może nie doceniam czegoś, czego nie umiem dostrzec.

A wiersze? Pierwszy raz w życiu czytałam pisany wierszem komentarz do życia społecznego. Nie mam wątpliwości na kogo w drugiej turze wyborów prezydenckich głosował poeta. Nie spędza mu snu z powiek fakt, że długo jeszcze licealiści nie będą czytać jego wierszy, ale nas powinno to przynajmniej troszkę martwić.

A wydawnictwo? Jak zwykle na wysokości zadania stanęło. Papier, światło, przestrzeń — wszystko to w tym tomiku jest.

Zło odejdzie i będzie
wymienione na zło.
I wtedy powiedzą:
zawsze byli przeciw
temu złu, co odeszło.
Nowe zło jest lepsze.
Ale o co ci chodzi
?

*

Polska dziesięć
Albowiem trzeba się bać. Twarz ma
przeciętą Wisłą i chlaśniętą Odrą.
Twarz ma w odwiecznym grymasie
jak u rodzącej kamień. Jak u
piszącej esemesa w nieznanym języku.

I trzeba się bać. Teraz miłość jest bezsilna,
jest tylko w deklaracjach
oraz deklamacjach. Wszelkie poranne złudzenia
przemieniają się w gorzki wieczór. Jest
później, niż myślicie.

*

Mowa nienawiści
Pouczający poniedziałek, wieje,
grzmi. Wracam z psem ze spaceru,
pies w panice sunie
pod ścianą kamienicy, idzie baba
i przez komórkę gada, pies w panice sunie,
a baba idzie psu naprzeciw, idzie
i mówi: „Jeszcze czego, psu nie
będę ustępować!”. Zagadka: na jaką
partię ta baba głosowała? I dlaczego to jest
tak oczywiste, jasne? Czy dlatego, że
jestem złośliwym oraz złym człowiekiem?
Skąd aż tak dobrze to wiem? Czemu się nie mylę?
Och, pouczający
poniedziałek
.

*

Auta się boją, że zmokną, więc zapierdalają.
Płoszą staruszków na przejściach, którzy nie wyczuwszy
właściwej odległości, mogą zginąć lub polec,
to zależy. A w autach też są ludzie, którzy
jeszcze pożyją, z ludzkością ich wiąże
fakt posiadania przenośnych telefonów, przez które
właśnie główne problemy ludzkie omawiają
.

*

Czas potrzebuje czasu, potrzebuje ochrony,
[…].

Gdzieś są
maleńkie drzwi
.

I nikt nikomu niech nie musi się przedstawiać, dawać poznać, niech wiedza o każdym obecnym jest już w nas od samego początku, od momentu, kiedy lepsi, piękniejsi, mądrzejsi, spokojniejsi usiedliśmy na tych krzesełkach, nie czekając już na nic, nie bojąc się, nie łaknąc.

*

To już wczoraj! Już wczoraj w euforii
umarłem. Dzisiaj muszę obejrzeć te zwłoki
i je ostrzyc. I kopnąć w dupę. Jakoś uruchomić.
Bo jeszcze cykl depresji trzeba przecież odbyć
i kolejne euforie. Jeszcze nieskończone
zadanie: palec losu odgryźć,
środkowy palec
.

Marcin Świetlicki, Ale o co ci chodzi?, ilustr. Marcin Maciejowski,
Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2019.

piątek, lipca 24, 2020

3880. 206/366

     — tak. — odpowiedziała zapytana, czy jest coś intymniejszego niż seks lub gapienie się w niebo.
     — jest, oddech — dodała.

206/366

[suplement pikselowy: 21.04.2022]

wtorek, lipca 21, 2020

(3878+1). Bo to Ty…

Wybierając cytaty z tej książki, z premedytacją od razu dzieliłam je na dwie grupy. Ten wybór jest dla mnie ważniejszy, bo nie dotyczy instytucji, władzy czy świętego patrona pedofili.

Cytaty zebrane tu — w minimalnej liczbie, by nie rozwodnić — dotyczą drogi, którą idzie każdy z nas. Idziemy, potykamy się, podnosimy się i odkrywamy jakąś prawdę na temat naszego życia raz za razem — uczymy się otwartości na doświadczenie swoje i innych ludzi. Uczymy się wolno, wolniutko, każdego dnia.

[St.O.] A u mnie wstąpienie do zakonu miało związek z tym, że widziałem Kościół jako przekaziciela kultury, miejsce, w którym kultura znajduje schronienie.
     [A.N.] Szczególnie wśród jezuitów.
     [St.O.] Jezuici stanowili odpowiedź na najgłębsze tęsknoty, z których nie do końca zdawałem sobie sprawę, a których zaspokojenia szukałem w literaturze i teatrze. Chodziło o poważne potraktowanie podstawowych pytań egzystencjalnych.

*

[St.O.] […] z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że te rozmowy i lektury na temat religijnego wymiaru ateizmu były dla mnie przełomem. Do tej pory wydawało mi się, że utrata wiary w Boga to największy grzech, a nawet zbrodnia. I że ja temu grzechowi zacząłem ulegać pod wpływem pisarzy i filozofów, którzy mnie fascynowali.
     Dzięki jezuitom zrozumiałem, że rozmawianie i czytanie na te tematy to żaden grzech. To po prostu inny sposób szukania prawdy — uświadomiłem sobie, że nie jestem jedynym, który poszukuje
.

*

[St.O.] […] zetknięcie się z medytacją buddyjską pomogło mi odkryć, że istnieje religijność, której ścieżką poznania jest pogłębione wejście w siebie.
     
[A.N.] To jest ta nasza tytułowa „wąska ścieżka”. „Szeroka droga” zapełniona jest ortodoksją, ten typ religijności jest tyleż prosty, co bezbarwny.
     [St.O] Tak, podążanie „wąską ścieżką” jest o wiele ciekawsze. Jej praktykowanie może sprawić, że będziesz postrzegany jako apostata, odstępca czy nawet zdrajca. Podążanie nią może jednak doprowadzić do odkrycia czegoś, co dla innych nie będzie zrozumiałe.

*

[St.O.] Dużo się teraz mówi, że tradycyjne wyznania czy religie przeżywają kryzys, pomija się natomiast to, że dokładnie w tym samym momencie pojawiają się nowe typy wspólnoty, współodczuwania, które są owocem transgresji. Ktoś, kto w poszukiwaniu swojej prawdy potrafi się wznieść ponad fanatyczny judaizm, islam czy chrześcijaństwo, doskonale się odnajdzie w dialogu z kimś, kto ma za sobą to samo doświadczenie, choć wyszedł z innej tradycji. Dla mnie to jest coś szalenie pozytywnego.

*

[St.O.] Eklektyzm ma negatywny ładunek, bo brzmi jak konglomerat idei od Sasa do Lasa. Ja widzę to bardziej jako mozaikę, proces twórczy, którego efekt jest nieskończony, ale coraz bardziej wyraźny. Sądzę, że na tym polega dojrzałość — i ta intelektualna, i ta duchowa — że człowiek nie staje się wyznawcą czegoś, co zostało jakoś raz na zawsze ustalone, ale dojrzewa, jego spojrzenie się zmienia i staje się coraz bardziej pełne, coraz bardziej własne.

*

[St.O] Wiedział [jezuita George Coyne], że tak naprawdę podziały na wiarę i niewiarę są drugorzędne. Szukanie zrozumienia siebie nawzajem jest ważnym doświadczeniem duchowym.

Stanisław Obirek w rozmowie z Arturem Nowakiem,
Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z kościoła,
Angora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

3878. Bo to Polska właśnie…

Trzecia, czwarta wciąż rozgrzebane, a do dwóch innych zaglądam bez żadnych wyrzutów sumienianapisałam. Ta była drugą z tych dwóch.

Nie śpieszyło mi się do niej. W dniu premiery zaznaczyłam do upolowania i cze­ka­łam na niską cenę, bo podtytuł nie zachęcał mnie do czytania — co mi po powodach, dla których prof. Obirek przestał księdzować.

Podtytuł nie kłamie, ale to nie książka-usprawiedliwienie lecz rozmowa z mądrym, oczytanym człowiekiem, który przemyślał i przeżył głęboko wiele. To książka, która uświadamia mi, że bliżej mi do katolicyzmu niż niejednemu polskiemu klesze.

[St.O.] Do dziś to zresztą widać, teologia jest poniekąd narzędziem ucisku i walki. Z jednej strony stygmatyzuje się bowiem tych wszystkich, którzy nie podzielają katolickiego światopoglądu jako ludzi niemoralnych, zdeprawowanych i ulegających obcym wpływom, a z drugiej — mobilizuje się opinię społeczną do masowych akcji poparcia dla Kościoła. Nigdzie indziej na świecie nie występuje to na taką skalę. Poza tym tylko w Polsce udało się konserwatystom katolickim uzyskać tak wielki wpływ na politykę.

*

     [St.O.] Wracając do Opus Dei — to stowarzyszenie stało się niezwykle wpływowe za Jana Pawła II.
     [A.N.] Ciekawy jest wątek związków Opus Dei z generałem Franco i z faszyzmem.
     [St.O.] Tak. Jak wiemy, Franco był, w przeciwieństwie do Hitlera i Mussoliniego, blisko Kościoła. Przedstawiano go nawet jako tarczę przed lewactwem.

*

[St.O.] Na świecie księża i biskupi rzadko już chodzą w długich sutannach. Biskupi na Zachodzie zwykle noszą garnitury. Polscy księża i biskupi są soczewką, która skupia w sobie najbardziej groteskowe cechy polskiego społeczeństwa. A to społeczeństwo ciągle szuka własnej tożsamości i — zamiast upatrywać ją w intelektualnych etosach pracy, wykształcenia, solidności, uczciwości czy też wierności swoim zasadom — poszło w kierunku szlacheckiego rozpasania, takiego „postaw się, a zastaw się”; nieważne, co robię, ważne, jak mnie widzą.

*

[St.O.] A co do Soboru Watykańskiego II, to on wyrósł właśnie jako próba nawiązania partnerskiego dialogu ze współczesną kulturą. Wojtyła w dużym stopniu tę kulturę odrzucał, by w ostatnich latach swego pontyfikatu ją stygmatyzować jako „cywilizację śmierci”.

*

[St.O.] Myślę, że ważnym źródłem tego, iż Kościół tak się broni przed nauką, jest obawa przed utratą monopolu na wyjaśnianie rzeczywistości.

*

[St.O.] Kościół polski […] absolutnie nie jest w stanie zaakceptować demokratycznych reguł gry i ciągle próbuje je podważyć. A czyni to, korumpując polityków, domagając się jakichś specjalnych przywilejów, bo inaczej będzie inkryminował takiego czy innego przedstawiciela władzy.
     To kaleczy demokrację. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją jak dziś — że Kościół domaga się penalizowania twórców spektakli, które w jego mniemaniu są gorszące. To się dzieje, jak sądzę, dlatego, że gdzieś w tle jest właśnie przeświadczenie, że Kościołowi należy się więcej niż innym.
     
[…] Historia pokazuje, że Kościół nigdy się nie zmienia, dopóki nie zostaje przymuszony do zmian. Nigdy nie są to dobrowolne ustępstwa, procesy emancypacyjne, gdy ludzie stopniowo wychodzą z roli wasala Kościoła lub kiedy otwierają się na świat, to jest uczą się języków, poznają inne kultury. Intelektualiści, a więc osoby, które rozumieją biologię, funkcjonowanie ludzkiego ciała, seksualność, mechanizmy ludzkich zachowań, nie będą przecież akceptować nauczania, a właściwie pseudonauczania księży, którzy wszystko tłumaczą diabłem, opętaniem, którzy chcą egzorcyzmować zamiast pozwolić na normalną terapię psychiatryczną.
     I ta forma emancypacji osób, które są wyposażone w aparat poznawczy, budzi w tym tradycyjnym i konserwatywnym Kościele poczucie największego zagrożenia. Hierarchowie wolą kontrolować wiernych i narzucać im pseudonaukowe prawdy
.

*

[St.O.] Jak każde społeczeństwo mamy tożsamość zbudowaną z mitów, a ich dekonstrukcja jest niezwykle trudna. Przekonali się o tym Niemcy, którym pożegnanie z mitem Tysiącletniej Rzeszy zajęło ładnych parę lat i było możliwe tylko wskutek wielkiej klęski tej idei. Polacy prawdo­po­dob­nie nie są jeszcze gotowi na pożegnanie z mitem nieska­zi­tel­nego Jana Pawła II. Nasza obywatelskość jest krucha, naznaczona totalitaryzmami i rozpaczliwie potrzebuje mocnej narracji. O tym, jak to się dzielnie sprzeciwialiśmy faszyzmowi, komunizmowi, że ponieśliśmy największe ofiary, a zaraz po „wyklętych” zwieńczeniem tej romantycznej narracji jest postać świętego Jana Pawła II, który jednoczył Polaków, obalił komunizm na świecie i pokazywał Zachodowi, jak żyć.

*

[St.O.] Dla Wojtyły katolik jest w posiadaniu prawdy, dla Bergoglia jest jej pokornym poszukiwaczem. Jak wiesz, idolem polskiego kleru jest Wojtyła, a nie Bergoglio.

*

[St.O.] Można mówić o dwóch rodzajach moralności: jednej, która obowiązuje wiernych i o której księża tak wiele na ambonie opowiadają, i drugiej, która jest dla wtajemniczonych, czyli właśnie dla kleru. Im wolno pić, gromadzić pieniądze, prowadzić rozwiązłe życie — i wara od tego innym! Jeśli się na to zwraca uwagę, jest się wrogiem Kościoła, a nawet nieprzyjacielem Pana Boga.
     To właśnie dziedzictwo Kościoła katolickiego, który bardzo przyczynił się do dwóch rzeczy trapiących polskie społeczeństwo: do braku refleksyjności politycznej czy religijnej oraz do układów towarzyskich, które niekiedy przypominają powiązania o charakterze wręcz mafijnym. Taki sam zarzut można było kiedyś sformułować pod adresem aktywu partyjnego, który z jednej strony walczył o „interes klasy robotniczej”, a z drugiej „dbał przede wszystkim o pomyślność partii i jej przedstawicieli
”.

*

[St.O.] Mamy obsesję pławienia się w tradycjach klęsk, wojen, tej całej martyrologii. Dla mnie ten „fenomen” to wynik lenistwa intelektualnego, które ma głębokie korzenie w naszej kulturze. To jest taki topos, pojawił się u nas już w schyłkowym okresie renesansu, gdy część kultury szlacheckiej odwróciła się od korzeni greckich i łacińskich i zaczęła doszukiwać się fantastycznych genealogii w prehistorii.
     [A.N.] Tę dość egzotyczną ideologię zwykliśmy nazywać sarmatyzmem.
     [St.O.] Ja bym ją nazwał antyintelektualizmem. Niechęcią do krytycznej refleksji nad samym sobą i własną tożsamością. Jan Stanisław Bystroń trafnie to określił jako megalomanię narodową połączoną zwykle z pogardą dla innych.

*

[St.O.] Niesamowite, że jest w naszej kulturze przyzwolenie na alkoholizm, a nie ma przyzwolenia na wielość opinii i na konstruktywną krytykę.

*

     [A.N] Nie zapowiadał się [M. Jędraszewski] na homofoba?
     [St.O] Absolutnie. Ale w pewnym momencie zadziałała niedobra reguła. Ubiorę ją w słowa pewnego znajomego księdza: piuska biskupia wpływa na intelekt. Mam wrażenie, że wielu biskupów, nawet profesorów, nie mówiąc już o mniej utytułowanych intelektualistach, po tym, jak zostało biskupami, przestało używać rozumu.

*

[St.O.] Chcę coś jasno powiedzieć, choć myślę, że dla wielu katolików nie będzie to przyjemne. Myślę, że instytucja kościelna żywi się takimi ofiarami, które — w ramach biernego podporządkowania się ideologii, wedle której najważniejsze jest dobro Kościoła — zapominają o tym, że często owo dobro oznacza ofiarę z własnego życia.

*

[St.O.] Musiałem sobie jasno odpowiedzieć na pytanie, czy ten Kościół jest jeszcze mój, czy daje mi takiemu, jakim jestem, przestrzeń dla siebie. […] Bo człowiek, który żyje sfrustrowany w relacji absolutnie nierokującej, siłą rzeczy otwiera się na nowe możliwości. Kiedy ma absolutne przekonanie, że coś się wyczerpało, szuka miłości, wolności.

*

[St.O.] Ręce Kościoła są długie — w urzędach, na uczelniach, wszędzie.

*

[St.O.] Wymienię tu Michela Foucaulta i Pierre’a Bourdieu, którzy przenikliwie i bardzo racjonalnie pokazali, że sakramenty i różne rytuały kościelne nie pełnią żadnej funkcji w zbawieniu człowieka. Tak naprawdę służą z jednej strony kontroli społecznej, z drugiej zaś zabezpieczeniu dobrostanu Kościoła — bo były i nadal są odpłatne.

*

[St.O.] Był [x. Michał Heller] prawdziwym i utalentowanym kosmologiem, który wierzył, że piękno wszechświata jest najbardziej prze­ko­nu­ją­cym dowodem na istnienie Boga. Nie wdawał się w ideologiczne potyczki. Słynne były jego przyjaźnie z innymi astrofizykami i filozofami, które do dziś owocują dynamicznym rozwojem wspomnianego Copernicus Center. Dla mnie to wzór godny naśladowania. Szkoda, że nie Michał Heller, a Tadeusz Rydzyk jest dziś twarzą polskiego katolicyzmu.

Stanisław Obirek w rozmowie z Arturem Nowakiem,
Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z kościoła,
Angora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

[St.O.] Powtarzałem często i tego się trzymam, że zrobiłem dwie mądre rzeczy w swoim życiu: wstąpiłem do zakonu i z niego wystąpiłem. Podtrzymuję to. Uważam, że człowiek ma prawo do błędów, a pewne wybory wyczerpują się.

*

[St.O.] Dla mnie ważniejsza była prawda, to, że nie będę udawał nikogo innego, niż jestem. Pamiętam rozmowy z ludźmi autentycznie przejętymi moją przyszłością. Padło pytanie: „A czy pan kogoś ma?”. Zapytała mnie o to znakomita socjolożka, profesor Hanna Świda-Zięba, z którą się przyjaźniłem: „Tak, mam”, odpowiedziałem szczerze. Ona mi na to: „To jest bardzo ważne, bo jak człowiek nie ma nikogo bliskiego, to źle mu jest na świecie”. Była ateistką, miała szerokie horyzonty. Dla niej kwestia wierności ślubom nie była w ogóle problemem. Ważne było tylko to, czy ja będę szczęśliwy. To były bardzo mądre słowa.

(tamże)

poniedziałek, lipca 20, 2020

(3875+2). Powidoki (II)

Matko, pomóż mi, jak kochać
Ponad moimi ludzkimi lękami,
Naucz mnie wszystkich radości życia,
Schowanych za zasłoną łez.

Daj mi odnaleźć przyjemność
Delikatnych rąk kochanka,
Pozwól mi poznać mądrość
Szacunku bez żądań.

O, Strażniczko Wybaczania,
Naucz mnie, jak widzieć
Poza drobnymi osądami,
Wspierając ludzką godność.

Nauczę się twej Mocy
Matki, kochanki, przyjaciółki,
Uczącej innych, jak kochać
I naprawiać złamane serca
.

Jamie Sams, 13 Pierwotnych Matek Klanowych, przeł. Maria Ela Lewańska,
CoJaNaTo Blanka Łyszkowska-Zacharek, Warszawa 2012.


Kaan.

(3875+1). Powidoki (I)

bez mężczyzn opowieści intymne zamierzchłe o mężczyznach. dzielenie się swoimi osobistymi historiami. prezent. bezcenne chwile.

trzy postawy. muszę je tu mieć i ONE o tym wiedzą.

chciałam być dziewicą w dniu ślubu.
duch hippy.
chciałam w trumnie nie być dziewicą!

ONE

piątek, lipca 17, 2020

3874. Pakując walizkę…

Jedziemy — zostawiając swoim mężów i partnerów – by mieć dla siebie czas […], siebie tam […] odwrócić w dobrą stronę wzrok // zostawić wszystko w tyle, tyle // bo może będzie lepiej pójść pod prąd. Podczas pakowania ta piosenka przedstawiła mi się i natychmiast mnie zagarnęła — samozwańczy, mój osobisty hymn nad­cho­dzą­ce­go wspólnego czasu w jednej przestrzeni (na ciut dłużej)… bez mężów i partnerów.

Rosalie, Moment.

3873. Wygrani przegrani

W tym samym dniu, gdy jako społeczeństwo przegrywaliśmy, Sadownik i ja kolejny raz mówiliśmy sobie „tak”. Kwiatom, które w tym dniu po raz osiemnasty, dziś musiałam „cyk”, bo jak wrócę w niedzielę, to już ich pewnie nie będzie.

3872. Zielnik (XII)

Znam te ozdobne liście, tzn. widziałam je w tysiącu miejsc. Znajoma bez imienia i bez mojej chęci pozyskania imienia.

Wczoraj dotarło do mnie, że te fioletowe kwiatki nie należą do innej ogrodowej rośliny, co zamieszkała pod naszym blokiem. Te fioletowe kwiatki, już na granicy przekwitnięcia należą do TYCH ozdobnych liści.

W takim razie to ja bym jednak chciała znać imię tej zieloności. Ciekawe, co na to powiedzą dziewczyny.

Profesora Saxifraga:
Funkia

poniedziałek, lipca 13, 2020

3870. 195/366

ukorzenić, zakorzenić. chwilę.
nie zadeptać i docenić.

195/366

3871. Zielnik (XI)

Im bardziej ignorowałam to zielsko, w tym większej liczbie miejsc na mnie napadało od wielu dni. Rozochocona polnym mleczem myślę sobie, że to polny rumianek. Zielsko nie potwierdziło. Że dzikie to pewnik, więc wiadomo, na czyje zielone oko* czekam.

_____________
* to have green fingers w wolnym tłumaczeniu, uwzględniającym okoliczności.

Profesora Saxifraga:
Przymiotno białe

Jabłoń:
(trochę jej przykro, że takie „bez skrzydeł”
to roślinne nazwisko, ale sprawdziła,
że rodzina astrowatych znów… i uśmiechnęła się
)

niedziela, lipca 12, 2020

3869. 194/366

ukorzenić jedną dobrą myśl o dniach, które przed nami. zakorzenić ją w sobie. tylko jedną, ale co dnia.

194/366

[suplement pikselowy: 19.05.2022]

3868. Zielnik (X)

Te kwiatowe nochale kiwnęły na mnie paluchem i… musiałam się zatrzymać, i cyk, i dziewczyny prosić o pomoc w ustaleniu zielonej tożsamości, co bezczelnie upomniała się o żółte, by zachować chronologię w zielniku, a nie wyrzucać, bo nieostre.

Detektywka Yuki:
(specjalizuje się tu w mniej dzikich)
Pstrolistka sercowata

3867. Zielnik (IX)


W zeszłym tygodniu zatrzymał mnie wspaniały cień tych kwiatów. Ale nieostre, skwitowałam po przyjściu do domu.

Nazywam tę roślinę szlachetniejszą wersją mlecza. Ma drobne płatki, mniejsze kwiaty, ciut inny kolor żółtego, na wysokich łodygach się trzyma. Imię z paszportu? Nie mam pojęcia. Liczę na Saxifragę, bo to dzika, czyli wolna roślina.

Wczoraj bez hipnotyzujących cieni, a ona wciąż uparcie nieostra i… muszę z tym żyć.

Saxifraga:
(nie kazała na siebie długo czekać)
rodzina astrowatych:
mlecz polny

Jabłoń:
(już teraz rozumie osobistą słabość do astrów,
mniszków i mleczy… to jedna rodzina robi jej ją
)

sobota, lipca 11, 2020

3866. Leczenie magią

Trzecia, czwarta wciąż rozgrzebane, a do dwóch innych zaglądam bez żadnych wyrzutów sumienia. Ta jest jedną z tych dwóch. Co zrobić, potrzeby Ducha za nic mają sobie liniowość, obowiązkowość i ge­ne­tycz­ne obciążenie po Orzeszku regułą zaczęłaś-skończ.

Gdy zajrzałam do darmowego fragmentu tej książki… szału nie było, ale zbliżały się urodziny Kaan (dzielimy miłość do literek Patti Smith)… więc dyskusji też nie było.

Biały Kruk, już to wiem, jest niecały tydzień starszy od Patti Smith i nie wiedzieć czemu, ma to dla mnie znaczenie — dwoje ważnych dla mnie ludzi jest z tego samego rocznika, niezłe! W tej książce jest sporo urodzin i rocznic. Najwięcej jest magii, której potrzebowałam bardziej niż powietrza.

Rok Małpy to również rok, w którym Patti Smith odbierała za Dylana nagrodę Nobla — nie ma o tym w książce ani słowa. Ile razy oglądałam, jak dopadła ją niemoc? Setki! I wciąż jestem pod wrażeniem Jej szczerości i serca. Przyszedł więc czas, by to tu mieć pod ręką. Jest moją Nauczycielką Magii i Serca.

Jakiś czas siedziałam, dumając, co dalej, aż wreszcie postanowiłam podążyć za impulsem, który weźmie akurat górę nad innymi. A więc za tym zwycięskim.

*

Marek Aureliusz. Otworzyłam jego Rozmyślania. „Nie żyj tak, jakbyś miał żyć lat dziesięć tysięcy”… Miało to jakiś straszliwy sens dla kogoś, kto jak ja wspiął się już wysoko po drabinie czasu i zbliżał się do siedemdziesiątki. Weź się w garść, powiedziałam sobie, po prostu rozkoszuj się ostatnimi chwilami sześćdziesiątego dziewiątego roku, świętą liczbą Jimiego Hendrixa, który na takie przestrogi miał własną odpowiedź: „Będę żył tak, jak mi się podoba”.

*

[…] cyknęłam zdjęcie polaroidem, a oderwana odbitka powędrowała do kieszeni.
     — Dziękuję ci, Motelu Marzeń – powiedziałam, trochę do powietrza wokół, ale trochę jednak do znaku.
     — Motelu
Snów! — wykrzyknął znak.
     — No tak, przepraszam — odparłam nieco skonsternowana. — Choć szczerze mówiąc, nic mi się nie śniło.
     — Czyżby? Nic a nic?
     — Nic a nic
!
     […]
     — A teraz?
     — Ten umysł! — krzyknęłam zrozpaczona, bo ruchome szkice mnożyły się w zastraszającym tempie.
     —
Przytomny umysł! — zachichotał znak triumfalnie.
     […] mózg, gdy naprawdę go rozruszać, uwrażliwia się na najróżniejsze sygnały… Nie miałam jednak zamiaru spowiadać się z tego wszystkiego jakiemuś znakowi.

*

[…] rozsiadłam się na ławce, żeby podumać o zeszłym wieczorze i jego ostrych krawędziach.

*

Dobry znak? Zły? Hm, zważywszy na ogólną kondycję świata, któż by je umiał rozróżnić?

*

Ogarnęło mnie złe przeczucie. Towarzyszył mu lęk, że zdarzy się coś prze­raź­li­we­go, czego zupełnie się nie spodziewam, albo co gorsza — że nie zdarzy się nic.

*

[…] tak to już z nim jest, że wciąż biegnie [czas], tyka sobie w najlepsze, i wciąż przybywa rzeczy, których nie da się zmienić ani nawet w porę zanotować.

*

     — Niektóre sny wcale nie są snami. To tylko inna perspektywa, z której oglądamy rzeczywistość.
     — Jak mam to rozumieć? — spytałam.
     — Ze snami jest tak, że równania rozwiązują się w nich zupełnie inaczej niż zwykle
[…].

*

Być może potrzeba przerwy, czegoś na kształt antraktu, może trzeba porzucić jeden scenariusz, by mogło rozwinąć się coś innego. Coś, co jest nieistotne, lekkie i całkiem nieoczekiwane.

*

Czasem w inny wymiar przenoszą nas najbardziej przypadkowe rzeczy.

*

Żadnych zasad. Żadnych zmian. Tylko że wszystko w końcu się zmienia. Taki już jest ten świat. Cykle śmierci i wskrzeszeń, choć nie zawsze tych, które sobie wyobrażaliśmy. Na przykład: wskrzeszeni możemy wyglądać inaczej, chodzić w ciuchach, w których nawet umrzeć byśmy nie chcieli.

*

[…] nic o mnie nie wiedział, ja o nim jeszcze mniej. Ale tak czasem bywa. Ktoś nie całkiem obcy staje się nam bliższy niż wszyscy inni.

*

[…] każda pusta strona jest obietnicą ucieczki, a pióro robi swoje […].

*

[…] i tomiszcze o geometrii euklidesowej. Wyciągnęłam to ostatnie. Gęsto ilustrowana książka, z której niewiele rozumiałam, ale starałam się coś wchłonąć.
     — Zginął mi ten płaszcz od ciebie — powiedziałam. — Ten czarny, który mi dałeś na urodziny.
     — Wróci – odparł.
     — A jak nie?
     — To będzie na ciebie czekał w przyszłym życiu.
     Uśmiechnęłam się, bo z jakiegoś powodu podniosło mnie to na duchu
.

*

To wszystko zdawało się tak bliskie: promienie słońca, ta słodycz, poczucie utraconego raz na zawsze czasu.

Patti Smith, Rok Małpy, przeł. Krzysztof Majer,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.
(wyróżnienie własne)

Istnieje wiele prawd i wiele światów — oświadczył uroczyście znak.

*

Pamiętałam, że jako dziecko na spacerze z wujkiem stanęłam kiedyś przed podobnym wizerunkiem trzech małp. Którą chciałabyś być? — spytał. Tą, która nic złego nie widzi, tą, która nic złego nie mówi, czy tą, która nic złego nie słyszy? Trochę mnie wtedy zemdliło, bo bałam się źle wybrać.

*

Nie tylko odłamki miłości, jak by to ujął Sandy, ale cała czara.

(tamże)

* * *

Patti Smith na gali wręczenia nagród Nobla w 2016 roku.

* * *

Ufałam jego dłoniom na kierownicy. Kojarzyły mi się z innymi dłońmi — należącymi do dobrych ludzi.
     
[…]
     Mówił głównie on, o geometrii metafizycznej. Ten jego cichy, medytacyjny styl, jak gdyby wyciągał słowa z tajemnego schowka
. […]
     — Nie ma hierarchii. Na tym polega cud trójkąta. Nie ma góry, dołu, żadnych stron, po których można by stanąć. Usuń z Trójcy etykietki Ojca, Syna i Ducha Świętego, a pod każdą podstaw Miłość. Rozumiesz już, o czym mówię? Miłość. Miłość. Miłość. Równowaga w całym naszym tak zwanym życiu duchowym
.

(tamże)

Autor(ka) portretu nieznan(y/a), 2016.

piątek, lipca 10, 2020

3865. 192/366  //  wybory 2020

kandydaci idą łeb w łeb i dlatego bez względu na to, kto wygra, jako społeczeństwo przegraliśmy z kretesem.

problemem nie jest przegrana, lecz to, że nigdy się do niej nie przyznamy. i niczego nie nauczymy się na przyszłość.

192/366

*

W Roku Szczura w ślepo wpatrzonym w Amerykę kraju powtórka z rozrywki:

Miałam złe przeczucia co do wyborów w Roku Małpy. Wszyscy mówili: nie martw się, wygra większość. Akurat, spierałam się, chyba ta milcząca, o wy­ni­ku przesądzą ci, którzy nie chodzą głosować. Ale czy można ich wi­nić, jeśli to wszystko stek kłamstw, wybór zatruty toksycznymi odpadami? Miliony utopione w bagnie plazmy, przepuszczone na niekończący się ciąg kłótliwych spotów. Doprawdy zmroczniały nam dni. Za te pieniądze można było zdrapać ołów ze ścian rozpadających się szkół, dać schronienie bez­dom­nym, oczyścić skażoną rzekę. Co tymczasem robią kandydaci? Jeden desperacko ładuje pieniądze w bagno, drugi wznosi puste gmachy na własną cześć, i wszystko to równie nieetyczne. A jednak, mimo wszelkich wątpliwości, zagłosowałam.

Patti Smith, Rok Małpy, przeł. Krzysztof Majer,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2020.
(wyróżnienie własne)

wtorek, lipca 07, 2020

3863. 189/366  // wodorościk (XVII)

kolory wyblakłe. atrakcje mało atrakcyjne. żuławy psychiczne*.

189/366

__________
* lub morze Martwe, Dolina Śmierci czy Lammefjord.

sobota, lipca 04, 2020

3862. Zielnik (VIII)

Posadzone z premedytacją przez człowieka w osiedlowym kwietniku, który na pewno pamięta słusznie minione czasy. Zatrzymało mnie zielone życie i co mu zrobić. Kopnęło moją oso­bi­stą nie­czu­łość na zielsko w kostkę. A ja? Ja biegusiem na skargę do Saxifragi. Kto mnie kopnął w niewiedzę?

Jabłoń:
(miała nadzieję, że komuś
ten badyl nie da spokoju
)

Detektywka Yuki:
(pokonała google’a, co guzik
o roślinie wiedział, i 
voilà)
Scewola

3861. Zielnik (VII)

Bo cień tak pięknie układa się na papierze.
Bo książka, którą kocham. Bo TE kwiatki
nie pierwszy raz proszą, bym dowiedziała się, jak mają na imię.

Bez Saxifragi ani rusz, bo daje światu coś, czego nie daje nikt inny.


fot. Gepardzica, fragment.

Profesora Saxifraga:
(szybsza od światła)
no jak to, nie wiesz???
Goździk kartuzek

3860. Wodorościk (XVI)

Anyone who doesn’t believe in
miracles is not a realist
.

David Ben-Gurion
(1886–1973)

*

Baptiste Trotignon & Minino Garay, Jenny Wren.