Im bardziej ignorowałam to zielsko, w tym większej liczbie miejsc na mnie napadało od wielu dni. Rozochocona polnym mleczem myślę sobie, że to polny rumianek. Zielsko nie potwierdziło. Że dzikie to pewnik, więc wiadomo, na czyje zielone oko* czekam.
_____________
* to have green fingers w wolnym tłumaczeniu, uwzględniającym okoliczności.
Profesora Saxifraga:
Przymiotno białe
Jabłoń:
(trochę jej przykro, że takie „bez skrzydeł”
to roślinne nazwisko,
ale sprawdziła,
że rodzina astrowatych znów… i uśmiechnęła się)
Przymiotno białe, tak przynajmniej wygląda na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńsmutna ta nazwa i smutno, że żadnej Twojej opowieści o zielsku — dzięki temu uświadomiłam sobie, jak bardzo je uwielbiam, wiesz? ;))))
UsuńA, opowieść była - a raczej dygresja - tylko mnie wylogowało i już drugi raz nie chciało mi się pisać. Zatem jednak napiszę, że za przymiotnem - nie wiem, dlaczego, ale nie przepadam, ale to pewnie jakieś moje fałszywe uprzedzenia ... :)
OdpowiedzUsuńAle za to zdjęcie bardzo ładne, i nawet to niezbyt lubiane przez mnie przymiotno jakoś się z tego zdjęcia do mnie uśmiecha :)
OdpowiedzUsuńdługo broniłam się przed tą rośliną, ale mlecz polny i ten widok… nie było silnych :)))))))
UsuńU nas to nazywali "Michałki"... chyba :)
OdpowiedzUsuń