wtorek, lipca 21, 2020

3878. Bo to Polska właśnie…

Trzecia, czwarta wciąż rozgrzebane, a do dwóch innych zaglądam bez żadnych wyrzutów sumienianapisałam. Ta była drugą z tych dwóch.

Nie śpieszyło mi się do niej. W dniu premiery zaznaczyłam do upolowania i cze­ka­łam na niską cenę, bo podtytuł nie zachęcał mnie do czytania — co mi po powodach, dla których prof. Obirek przestał księdzować.

Podtytuł nie kłamie, ale to nie książka-usprawiedliwienie lecz rozmowa z mądrym, oczytanym człowiekiem, który przemyślał i przeżył głęboko wiele. To książka, która uświadamia mi, że bliżej mi do katolicyzmu niż niejednemu polskiemu klesze.

[St.O.] Do dziś to zresztą widać, teologia jest poniekąd narzędziem ucisku i walki. Z jednej strony stygmatyzuje się bowiem tych wszystkich, którzy nie podzielają katolickiego światopoglądu jako ludzi niemoralnych, zdeprawowanych i ulegających obcym wpływom, a z drugiej — mobilizuje się opinię społeczną do masowych akcji poparcia dla Kościoła. Nigdzie indziej na świecie nie występuje to na taką skalę. Poza tym tylko w Polsce udało się konserwatystom katolickim uzyskać tak wielki wpływ na politykę.

*

     [St.O.] Wracając do Opus Dei — to stowarzyszenie stało się niezwykle wpływowe za Jana Pawła II.
     [A.N.] Ciekawy jest wątek związków Opus Dei z generałem Franco i z faszyzmem.
     [St.O.] Tak. Jak wiemy, Franco był, w przeciwieństwie do Hitlera i Mussoliniego, blisko Kościoła. Przedstawiano go nawet jako tarczę przed lewactwem.

*

[St.O.] Na świecie księża i biskupi rzadko już chodzą w długich sutannach. Biskupi na Zachodzie zwykle noszą garnitury. Polscy księża i biskupi są soczewką, która skupia w sobie najbardziej groteskowe cechy polskiego społeczeństwa. A to społeczeństwo ciągle szuka własnej tożsamości i — zamiast upatrywać ją w intelektualnych etosach pracy, wykształcenia, solidności, uczciwości czy też wierności swoim zasadom — poszło w kierunku szlacheckiego rozpasania, takiego „postaw się, a zastaw się”; nieważne, co robię, ważne, jak mnie widzą.

*

[St.O.] A co do Soboru Watykańskiego II, to on wyrósł właśnie jako próba nawiązania partnerskiego dialogu ze współczesną kulturą. Wojtyła w dużym stopniu tę kulturę odrzucał, by w ostatnich latach swego pontyfikatu ją stygmatyzować jako „cywilizację śmierci”.

*

[St.O.] Myślę, że ważnym źródłem tego, iż Kościół tak się broni przed nauką, jest obawa przed utratą monopolu na wyjaśnianie rzeczywistości.

*

[St.O.] Kościół polski […] absolutnie nie jest w stanie zaakceptować demokratycznych reguł gry i ciągle próbuje je podważyć. A czyni to, korumpując polityków, domagając się jakichś specjalnych przywilejów, bo inaczej będzie inkryminował takiego czy innego przedstawiciela władzy.
     To kaleczy demokrację. Nigdy nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją jak dziś — że Kościół domaga się penalizowania twórców spektakli, które w jego mniemaniu są gorszące. To się dzieje, jak sądzę, dlatego, że gdzieś w tle jest właśnie przeświadczenie, że Kościołowi należy się więcej niż innym.
     
[…] Historia pokazuje, że Kościół nigdy się nie zmienia, dopóki nie zostaje przymuszony do zmian. Nigdy nie są to dobrowolne ustępstwa, procesy emancypacyjne, gdy ludzie stopniowo wychodzą z roli wasala Kościoła lub kiedy otwierają się na świat, to jest uczą się języków, poznają inne kultury. Intelektualiści, a więc osoby, które rozumieją biologię, funkcjonowanie ludzkiego ciała, seksualność, mechanizmy ludzkich zachowań, nie będą przecież akceptować nauczania, a właściwie pseudonauczania księży, którzy wszystko tłumaczą diabłem, opętaniem, którzy chcą egzorcyzmować zamiast pozwolić na normalną terapię psychiatryczną.
     I ta forma emancypacji osób, które są wyposażone w aparat poznawczy, budzi w tym tradycyjnym i konserwatywnym Kościele poczucie największego zagrożenia. Hierarchowie wolą kontrolować wiernych i narzucać im pseudonaukowe prawdy
.

*

[St.O.] Jak każde społeczeństwo mamy tożsamość zbudowaną z mitów, a ich dekonstrukcja jest niezwykle trudna. Przekonali się o tym Niemcy, którym pożegnanie z mitem Tysiącletniej Rzeszy zajęło ładnych parę lat i było możliwe tylko wskutek wielkiej klęski tej idei. Polacy prawdo­po­dob­nie nie są jeszcze gotowi na pożegnanie z mitem nieska­zi­tel­nego Jana Pawła II. Nasza obywatelskość jest krucha, naznaczona totalitaryzmami i rozpaczliwie potrzebuje mocnej narracji. O tym, jak to się dzielnie sprzeciwialiśmy faszyzmowi, komunizmowi, że ponieśliśmy największe ofiary, a zaraz po „wyklętych” zwieńczeniem tej romantycznej narracji jest postać świętego Jana Pawła II, który jednoczył Polaków, obalił komunizm na świecie i pokazywał Zachodowi, jak żyć.

*

[St.O.] Dla Wojtyły katolik jest w posiadaniu prawdy, dla Bergoglia jest jej pokornym poszukiwaczem. Jak wiesz, idolem polskiego kleru jest Wojtyła, a nie Bergoglio.

*

[St.O.] Można mówić o dwóch rodzajach moralności: jednej, która obowiązuje wiernych i o której księża tak wiele na ambonie opowiadają, i drugiej, która jest dla wtajemniczonych, czyli właśnie dla kleru. Im wolno pić, gromadzić pieniądze, prowadzić rozwiązłe życie — i wara od tego innym! Jeśli się na to zwraca uwagę, jest się wrogiem Kościoła, a nawet nieprzyjacielem Pana Boga.
     To właśnie dziedzictwo Kościoła katolickiego, który bardzo przyczynił się do dwóch rzeczy trapiących polskie społeczeństwo: do braku refleksyjności politycznej czy religijnej oraz do układów towarzyskich, które niekiedy przypominają powiązania o charakterze wręcz mafijnym. Taki sam zarzut można było kiedyś sformułować pod adresem aktywu partyjnego, który z jednej strony walczył o „interes klasy robotniczej”, a z drugiej „dbał przede wszystkim o pomyślność partii i jej przedstawicieli
”.

*

[St.O.] Mamy obsesję pławienia się w tradycjach klęsk, wojen, tej całej martyrologii. Dla mnie ten „fenomen” to wynik lenistwa intelektualnego, które ma głębokie korzenie w naszej kulturze. To jest taki topos, pojawił się u nas już w schyłkowym okresie renesansu, gdy część kultury szlacheckiej odwróciła się od korzeni greckich i łacińskich i zaczęła doszukiwać się fantastycznych genealogii w prehistorii.
     [A.N.] Tę dość egzotyczną ideologię zwykliśmy nazywać sarmatyzmem.
     [St.O.] Ja bym ją nazwał antyintelektualizmem. Niechęcią do krytycznej refleksji nad samym sobą i własną tożsamością. Jan Stanisław Bystroń trafnie to określił jako megalomanię narodową połączoną zwykle z pogardą dla innych.

*

[St.O.] Niesamowite, że jest w naszej kulturze przyzwolenie na alkoholizm, a nie ma przyzwolenia na wielość opinii i na konstruktywną krytykę.

*

     [A.N] Nie zapowiadał się [M. Jędraszewski] na homofoba?
     [St.O] Absolutnie. Ale w pewnym momencie zadziałała niedobra reguła. Ubiorę ją w słowa pewnego znajomego księdza: piuska biskupia wpływa na intelekt. Mam wrażenie, że wielu biskupów, nawet profesorów, nie mówiąc już o mniej utytułowanych intelektualistach, po tym, jak zostało biskupami, przestało używać rozumu.

*

[St.O.] Chcę coś jasno powiedzieć, choć myślę, że dla wielu katolików nie będzie to przyjemne. Myślę, że instytucja kościelna żywi się takimi ofiarami, które — w ramach biernego podporządkowania się ideologii, wedle której najważniejsze jest dobro Kościoła — zapominają o tym, że często owo dobro oznacza ofiarę z własnego życia.

*

[St.O.] Musiałem sobie jasno odpowiedzieć na pytanie, czy ten Kościół jest jeszcze mój, czy daje mi takiemu, jakim jestem, przestrzeń dla siebie. […] Bo człowiek, który żyje sfrustrowany w relacji absolutnie nierokującej, siłą rzeczy otwiera się na nowe możliwości. Kiedy ma absolutne przekonanie, że coś się wyczerpało, szuka miłości, wolności.

*

[St.O.] Ręce Kościoła są długie — w urzędach, na uczelniach, wszędzie.

*

[St.O.] Wymienię tu Michela Foucaulta i Pierre’a Bourdieu, którzy przenikliwie i bardzo racjonalnie pokazali, że sakramenty i różne rytuały kościelne nie pełnią żadnej funkcji w zbawieniu człowieka. Tak naprawdę służą z jednej strony kontroli społecznej, z drugiej zaś zabezpieczeniu dobrostanu Kościoła — bo były i nadal są odpłatne.

*

[St.O.] Był [x. Michał Heller] prawdziwym i utalentowanym kosmologiem, który wierzył, że piękno wszechświata jest najbardziej prze­ko­nu­ją­cym dowodem na istnienie Boga. Nie wdawał się w ideologiczne potyczki. Słynne były jego przyjaźnie z innymi astrofizykami i filozofami, które do dziś owocują dynamicznym rozwojem wspomnianego Copernicus Center. Dla mnie to wzór godny naśladowania. Szkoda, że nie Michał Heller, a Tadeusz Rydzyk jest dziś twarzą polskiego katolicyzmu.

Stanisław Obirek w rozmowie z Arturem Nowakiem,
Wąska ścieżka. Dlaczego odszedłem z kościoła,
Angora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

[St.O.] Powtarzałem często i tego się trzymam, że zrobiłem dwie mądre rzeczy w swoim życiu: wstąpiłem do zakonu i z niego wystąpiłem. Podtrzymuję to. Uważam, że człowiek ma prawo do błędów, a pewne wybory wyczerpują się.

*

[St.O.] Dla mnie ważniejsza była prawda, to, że nie będę udawał nikogo innego, niż jestem. Pamiętam rozmowy z ludźmi autentycznie przejętymi moją przyszłością. Padło pytanie: „A czy pan kogoś ma?”. Zapytała mnie o to znakomita socjolożka, profesor Hanna Świda-Zięba, z którą się przyjaźniłem: „Tak, mam”, odpowiedziałem szczerze. Ona mi na to: „To jest bardzo ważne, bo jak człowiek nie ma nikogo bliskiego, to źle mu jest na świecie”. Była ateistką, miała szerokie horyzonty. Dla niej kwestia wierności ślubom nie była w ogóle problemem. Ważne było tylko to, czy ja będę szczęśliwy. To były bardzo mądre słowa.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz