poniedziałek, stycznia 30, 2023

4911. Panna cotta (LXXVI)

Pan Ciasteczko & Jabłoń:
(wracają po zabiegu samochodem do ula)

Onemu:
(po tygodniu spędzonym na urlopie dzwoni,
usiłuje odnaleźć się w ciasteczkowym świecie
)

Pan Ciasteczko:
(z nieukrywaną radością)
Ciao! Come stai?

Onemu:
Tutto bene, kurwa mać!

Pan Ciasteczko & Jabłoń:
(dłuższą chwilę ryczeli ze śmiechu
w wielu językach
)

4910. Teodora III  // Czekariat (XXXIII)

Gdy ręce potrzebne są, by móc się przemieszczać, gdy tylko dwie się ma, to li­pa: torebunie (nie­mo­cą popychane) idą w ostateczny nie­byt. Ile to już lat?

A tymczasem jakiś czas temu Kaan — tak zeznała po wszystkim — wy­pa­trzyła na ulicy u jakiejś pani, pokojarzyła fakty i na­by­ła sobie bóstwo. Wyliśmy z zachwytu z Sadownikiem na jego widok. Sadownik w ta­jem­ni­cy przed Drzewkiem do Kaan zadzwonił, by dowiedzieć się, gdzie na­by­wa się takie piękności, a Kaan mu na to: za późno!

Kaan ma bóstwo. Mam i ja! Dostałam je od Kaan wraz ze zwróconą mi samodzielnością: zeszyt, długopis, kredki, ipad, telefon — wszystko to tam wejdzie i jeszcze tro­chę miejsca zostanie, na przykład na kubek termiczny i… w długą do parku na wiosnę.

A póki co, nim ciepło i zieleń wiosenna nadciągną, ósmy dzień z Teo­dorą — damską nerką ozdobną, bóstwem niewiarygodnym, pięknością nad pięknościami — nie rozstaję się wcale. Uprosiłam dziś o cyk.

Używając balkonika, na lewym ramieniu przewieszam i piękno mam na plecach. Używając ferrari, na prawym ramieniu przewieszam i piękno mam z przodu. Niebo!


fot. Sadownik, fragment.

niedziela, stycznia 29, 2023

4909. Z oazy (CXI)

Niedzielne odliczanie literek, cztery. Hmmmm, od czego zacząć? Co przemilczeć?

Informacja o tej książce dotarła do mnie w rocznicę śmierci Autora — najczęściej czytanego przeze mnie Mnicha. Dokład­nie jede­naś­cie miesięcy po Jego śmierci, nim na cmentarzu wybrzmiał Scott, odczy­ta­ne zostały jedne z ważniejszych dla mnie mni­sich słów, któ­re były, są i będą dla mnie i kołem ratunkowym, i kotwicą.

Klik, klik i miałam książke na czytniku. Ibukosnera nie próbował zgrzytać zębami, bo wiedział, że dla mnie nie będzie to książka, lecz jeden z niezbędnych elementów zestawu pierwszej pomocy. Nie pomylił się ani trochę.

Możesz zrobić to samo po przebudzeniu. Zrób wdech i po­wiedz sobie, że został ci ofiarowany nowy dzień i że musisz tu być, aby go przeżyć.

*

Jedynym sposobem radzenia sobie z niepewnością, lękiem i cierpieniem jest głębokie przeżywanie chwili obecnej.

*

Cudem jest chodzenie po ziemi, a nie chodzenie po wodzie czy w ogniu. Prawdziwym cudem jest chodzenie po tej ziemi.
  // Linji Yixuan (chiń. 臨濟義玄)

*

Błędne wyobrażenia. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdego dnia to­wa­rzy­szą nam błędne wyobrażenia. […]  musimy nawzajem sobie po­ma­gać, aby widzieć jaśniej i głębiej.
     […]  „Czy jesteś pewien swoich wyo­brażeń?”. Płynie w tobie rzeka wyo­brażeń. Powinieneś usiąść na brzegu i je kon­temp­lować.

*

To wszechświat podtrzymuje nasze ciała i umysły. Chmury na niebie nas odżywiają; karmi nas światło słońca. Kosmos w każdej chwili oferuje nam witalność i miłość.

*

Nic nie ma stałej tożsamości. Ta nietrwałość nie jest wcale czymś nega­tyw­nym. Gdyby rzeczy pozostawały niezmienne, nie mogłyby się rozwijać ani w żaden sposób przejawiać. […]  To z powodu nietrwałości wszystko jest możliwe. Nasza nadzieja tkwi w nietrwałości.

*

Zaczynanie od nowa to cudowna rzecz i ciągle to robimy.

*

Myślisz, że druga osoba w twoim życiu będzie tam zawsze, ale to nie­praw­da. Ta osoba jest nietrwała, podobnie jak ty. Jeśli więc możesz zrobić coś, aby ją uszczęśliwić, powinieneś to zrobić od razu – powiedz lub zrób teraz. Teraz albo nigdy.

*

Prawdziwą naturą rzeczywistości jest współistnienie.

*

Kiedy głęboko przyjrzymy się kwiatu, zobaczymy w nim wszystkie elemen­ty niebędące kwiatami, takie jak ziemia, słońce, minerały, ogrodnika i tak dalej. Jeśli przyjrzymy się wystarczająco głęboko, zobaczymy, że cały wszech­świat pracował na to, by przejawić się jako ten cud. Kwiat jest pełen wszystkich elementów wszechświata – czasu, przestrzeni, słońca, deszczu, nawet twojej świadomości – wszystkiego.

*

„Jaka była twoja twarz przed narodzinami twojej babci?”. Gdzie byłeś w tym momencie? Koan zachęca cię do tego, abyś to odkrył.

*

Jeśli spalimy kawałek papieru, nie możemy go zredukować do zera. Papier zamieni się w ciepło, które uleci w przestrzeń i zamieni się w dym, który wniknie w chmury na niebie. Jutro kropla deszczu spadnie na twoje czoło i nawiążesz nowy kontakt z kawałkiem papieru. Popiół powstały w wyniku spalenia ponownie połączy się z ziemią i pewnego dnia przejawi w postaci stokrotek. Czy masz w sobie dość uważności, by rozpoznać w tych sto­krot­kach kawałek papieru?
     […] 
     Pojęcie śmierci, nicości, jest bardzo niebezpieczne, ponieważ wpędza ludzi w cierpienie. W naukach buddyjskich nicość jest tylko koncepcją i nigdy nie ma zastosowania do rzeczywistości.

*

Powinniśmy mądrze wykorzystywać swój czas, ponieważ czas to nie tylko pieniądze, lecz coś o wiele cenniejszego. To samo życie.

*

Konflikty i cierpienie często wywołuje osoba, która nie chce zrezygnować ze swoich wyobrażeń na temat pewnych rzeczy.

*

Jeśli są rzeczy, z powodu których cierpisz, musisz wiedzieć, jak je puścić. Szczęście można osiągnąć, odpuszczając, w tym także odpuszczając swoje wyobrażenia na temat szczęścia.

Thích Nhất Hạnh, Jesteś tutaj. Odkryj magię chwili obecnej,
przeł. Łukasz Hojun Szpunar, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 2022.
(wyróżnienie własne)

[…]  szczęście nie jest czymś, co znajdziesz na końcu drogi. Musisz zrozumieć, że ono jest tutaj i teraz.

*

Aby patrzeć, musisz się zatrzymać, a kiedy patrzysz głęboko, zatrzymujesz się.

*

Nosisz w sobie cały wszechświat.

*

Wdech – wydech.
Głęboko – bez pośpiechu.
Spokojnie – płynnie.
Uśmiecham się – odpuszczam.

*

Musimy być tu dla samych siebie; musimy być tutaj dla ludzi, których kochamy; musimy tu być dla samego życia ze wszystkimi jego cudami.

*

Czerwone światło nie jest twoim wrogiem. To przyjaciel, który pomaga ci wrócić do siebie.

*

Być kochanym to być rozpoznanym jako coś istniejącego.

(tamże)

4908. Z oazy (CX)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Z beletrystyką trudna relacja, ale do czeskiej fik­cji odrobinę serca mam, bo na kolejną część czeskiego kryminału czekam bardzo. Czescy autorzy i największy polski wielbiciel Czech mają tu swój znacznik, by szybko i łatwo mieć dostęp do czeskiej przygody czytelniczej Drzewka — jest tam kilka bar­dzo smacznych pozycji.

Słowa w podczytniku do książki, która ukaże się w polskim przekładzie jutro, nie po­zostawiły mi wyboru: [w]śród czytelników Wron duże kontrowersje wy­wo­łu­je za­koń­czenie powieści, otwarte i pozostawiające pole do interpretacji — kocham otwarte zakończenia!

Ibukosknera był ze mnie dumny, bo nabyłam tę książkę za niecałe dwanaście zło­tych. Nie mogłam się od tej opowieści odczepić. Zakończenie tej książki jest ge­nial­ne, nie kontrowersyjne! Nadchodzący poniedziałek zapowiada się fantastycznie.

     – Na pewno nic się nie stało?

*

Dzisiaj czytałam fajny artykuł. Miał tytuł Prawa dziecka według ONZ i było w nim napisane, że dzieci nie można bić ani poniżać. Czytałam to kilka razy i wydało mi się świetne, że ktoś mógłby zabronić mamie i tacie mnie bić i na mnie krzyczeć. Chociaż nie wiedziałam, czy chodzi o to, że nie można w ogóle bić, czy może trochę można. Bo rodzice na pewno by powiedzieli, że biją mnie tylko trochę, więc to właściwie nie szkodzi, i nikt by im nic nie zrobił.

*

     – I co z tego?
     Na to nie potrafię odpowiedzieć, bo tak właściwie sama nie wiem, co z tego. Ale robi się mi trochę przykro.

*

     – Wiesz, że ja i tata bardzo cię kochamy?
     – Wiem. – Kiwa głową, ale minę ma jakąś dziwną.
     – Jeśli coś ci się nie podoba, możesz nam o tym powiedzieć – kontynuuję i obserwuję, co ona na to. […]
     Nagle mówi:
     – Dlaczego na Kaśkę tak nie wrzeszczysz?
     Trafiła w czuły punkt. Właśnie tego ona nigdy nie zrozumie. Ale to nawet dobrze, że poruszyła ten temat. Przynajmniej wreszcie jej to spokojnie wyjaśnię. Strzepuję palcem okruszek z obrusa.
     – Basiu, to nieprawda. Kaśka też potrafi mnie porządnie wkurzyć. Tyle że ona tak nie prowokuje – odpowiadam i czekam, co Baśka na to.
     Herbatnik w jej palcach rozpadł się na kawałki. Szybko je zgarnia i wciska do buzi. Udaję, że tego nie widzę.
     – Przecież ja też nie prowokuję – broni się.
– Oczywiście, że prowokujesz. Gęba ci się nie zamyka – mówię stanowczo.

*

     – Nie płacz, bo obudzisz Kasieńkę – pocieszam ją.

*

Widzę, że przez chwilę się waha.
     – Nie podobają się nam też niektóre inne rzeczy. Basia mówiła, że…
     Na to już nie mam nerwów.
     – Droga pani, proszę się nie gniewać, ale jest mi całkowicie obojętne, co mówi Basia, bo to moja córka i bardzo dobrze wiem, do czego jest zdolna.

*

     – Czy pani chce powiedzieć, że nasza córka jest ofiarą przemocy domowej? – powtarzam.
     Nauczycielka jeszcze bardziej traci rezon.
     Wytaczam najcięższe działa.
     – Niech państwo spytają Kasieńkę. Sama wam powie.
     – Rozmawialiśmy z Kasią. – Młody kiwa głową.
     – No i? – Skaczę wzrokiem to na nią, to na niego.
     – Kasia myśli, że te lania się Basi należą – dodaje młody. – A to dodat­ko­wo wszystko pogarsza. – Stoi i patrzy na nas wyzywająco.
     – Proszę posłuchać, to nie państwa sprawa, jak wychowujemy swoje cór­ki – odszczekuję.

*

[…]  przychodzi mi do głowy, że perspektywa to takie ciekawe słowo […].

*

     – Niech ją pani obetnie.
     – Ale ja nie chcę! – Baśka wstaje z fotela.
     – Znowu zaczynasz? – krzyczę na nią. – Mam zmienić zdanie w sprawie tej twojej szkoły? – grożę jej.
     Widać, że to na nią działa. W końcu siada i pozwala sobie obciąć grzywkę.
     Obie dziewczynki wyglądają bardzo ładnie. Przychodzi mi do głowy, że powinnam je sfotografować, żeby miały takie ładne wspólne zdjęcie.

*

*

Najchętniej powiedziałabym mu też, że chcę zostać malarką, ale mama ciągle powtarza, że to głupota, bo człowiek musi robić coś porządnego.

*

[…]  skoro mam skrzydła, mogłabym spróbować wzbić się w powietrze, bo przecież skrzydła służą do latania. Macham więc nimi i rzeczywiście trochę się unoszę, więc macham jeszcze mocniej, a wtedy już naprawdę lecę. Czuję się nagle lekka, lżejsza niż kiedykolwiek byłam, a gdy na siebie patrzę, widzę, że zamiast swojego ciała mam ciało ptasie, ale wcale mi to nie przeszkadza.
     Wylatuję przez okno i jest mi dobrze, bo wiem, że już nigdy tu nie wrócę.

Petra Dvořáková, Wrony, ilustr. Tereza Basařová,
przeł. Mirosław Śmigielski,
Wydawnictwo Stara Szkoła, Rudno 2020.
(wyróżnienie własne)

4907. Z oazy (CIX)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Kupiłam tę książkę prawie pięć lat temu. Czemu? Nie mam pojęcia, choć pamiętam, kto mi ją pokazał. Po co? Nie mam pojęcia, nic wtedy nie zapowiadało, że moje życie za chwilę, w związku z chorobą, stanie się rea­li­za­cją planu B. Czy do niej wtedy zajrzałam? Może na jeden lub dwa akapity, nie po­rwała mnie. Czemu teraz? Powody są dwa. Pierwszy, nazwisko współautora, wy­ję­te z tej książki, przypomniało mi o tej, leżącej na wirtualnej półce bez nadziei na ludz­ką uwagę. Drugi, hmmm, jest taki.

Żałoba nie jest słowem, które się stopniuje, nie ma większej lub mniejszej żałoby — ża­ło­ba jest żałobą i już. Nie przeskoczysz, nie cofniesz czasu, czasem trzeba się moc­no starać, by przetrwać chwilę, kolejną godzinę czy dzień. Brakuje mi codziennych telefonicznych pogaduch. Brakuje mi rozmów o książkach, o muzyce, o potyczkach z codziennością, o nowych potrawach i wypiekach, ale najbardziej brakuje mi pla­nów — tych wspólnych i osobnych, które wymagały synchronizacji naszych ka­len­da­rzy, by zamysły mogły zamienić się w wydarzenia. Mój brak jest brakiem fan­ta­stycz­nej Osoby, która, miałam farta (!), była moim Tatą. Ten mój BRAK, choć tak doj­mu­ją­cy, wydaje mi się prawie niczym przy BRAKU, jakim jest strata Przyjaciela i Part­ne­ra. Skąd to wiem? Gdy tylko próbuję sobie to wyobrazić, łamie mi się serce, roz­padam się na milion ka­wa­łecz­ków. Tych, osobnych wobec mnie, planów Białego Kruka nie mogę od­ża­ło­wać, nie mogę skończyć ich opłakiwać. Dlatego sięgnełam po tę książkę, by mieć pewność, że Drugim Połowom relacji pisana jest jeszcze radość i szczęście i że będzie mi dane tę radość i szczęście oglądać.

Nie najkrótszą jest dla mnie droga od straty do wdzięczności, że miałam szczęście wi­dzieć Białego Kruka szczęśliwym. Uwielbiałam, gdy nowy wątek naszej rozmowy rozpoczynał od: a Hawwa to i tamto…

*

Z kronikarskiego obowiązku, muszę odnotować, że Facebook nie jest już stosun­ko­wo młodą firmą, jest karykaturą tego, czym chciał być lub czym był na początku, o którym tu i ówdzie wspomina Autorka. Idea — po­dob­nie jak komunizm, kato­li­cyzm czy ka­pi­talizm — zacna, a wyszło jak zwykle.

Było to – i jest do dziś – życie, którego sama bym nie wybrała, na które nie byłam w najmniejszym stopniu przygotowana.

*

Unikanie tematu uczuć nie jest tożsame z ich chronieniem.

*

Żal to wymagający towarzysz. We wczesnych dniach, tygodniach i miesią­cach był ze mną zawsze, nie tylko w głębi, ale i na powierzchni zdarzeń. Stale obecny, wzbierający. Unosił się jak fala i mnie ogarniał, jakby chciał wyrwać mi serce. W takich chwilach czułam, że nie zniosę bólu ani minuty dłużej, nie wspominając o kolejnej godzinie.

*

„Opcja A nie wchodzi w grę. Dlatego wykorzystajmy Opcję B najlepiej, jak się da”.
     Życie nie jest doskonałe. Wszyscy realizujemy jakąś Opcję B.

*

Wzmacniamy odporność psychiczną poprzez to, jak reagujemy na nega­tyw­ne wydarzenia. […]  powrót do zdrowia mogą opóźnić trzy pułapki na literę „p”: (1) personalizacja – przekonanie, że wina leży po naszej stro­nie; (2) powszechność – przeświadczenie, że negatywne wydarzenie wy­wrze wpływ na wszystkie dziedziny naszego życia, i (3) permanencja – do­mniemanie, że jego skutki będą trwać wiecznie.

*

„Czułem się tak, jakbym przeszedł przez wrota”, powiedział mi [Jeff Huber]. „Nie można wrócić. Musisz się zmienić. Pytanie tylko jak”.

*

Każdy z nas doświadcza straty […]. Pytanie nie brzmi, czy, ale kiedy to na­stą­pi, bo wszystkich nas to czeka.
     Odporność psychiczna bierze się z naszego wnętrza i ze wsparcia ota­cza­jących nas ludzi. Jej źródłem jest wdzięczność za wszystko, co dobre w na­szym życiu, gotowość, by zmierzyć się z przeciwnościami, oraz ana­li­za spo­so­bu, w jaki przeżywamy ból, i jego akceptacja.

*

Jak mówi stare przysłowie: „Pozwól mi upaść, jeśli muszę. Złapie mnie ten, którym się stanę”.

*

Potrzeba czasu, aby wykorzystać do końca Plan C.

*

W każdym końcu kryje się nowy początek.

*

[…]  ludzie nie mówią, iż są szczęśliwi, będąc zaabsorbowani. Są tak zajęci, że dopiero później opisują to jako radosne przeżycie. Sama próba wypy­ta­nia ludzi o ten stan natychmiast ich z niego wyrywa.

*

Co byś zrobiła, gdybyś się nie bała? – myślałam.

*

Tkwimy w sieci nieuniknionych wzajemnych powiązań, zespoleni jedną szatą przeznaczenia. To, co wpływa bezpośrednio na jednego z nas, po­średnio oddziałuje na wszystkich.
  // Martin Luther King Jr. (1929–1968)

*

Zdjęcia są ważne, bo dzięki nim szczęście zostaje zapamiętane, a nie tylko przeżyte.

*

Pokochanie innej osoby po stracie partnera jest jedyną rzeczą, o której rozmawia się trudniej niż o ponownym doświadczaniu radości.

*

W każdym z nas jest światło, które nie zgaśnie.

*

Ból nie tylko uderza w nas, ale i cofa się jak fala. W rezultacie nie tylko trwa­my, ale pod pewnymi względami stajemy się silniejsi. Opcja B stwarza możliwości. Nadal możemy kochać… Nadal możemy znaleźć radość.
     […]  Allen Rucker napisał o swoim paraliżu: „Nie sprawię, że dostaniesz gęsiej skórki, mówiąc, iż to «ukryte bło­go­sła­wieństwo». To żadne błogo­sła­wieństwo i nic nie jest ukryte, a jednak są rzeczy, które można zyskać, i rze­czy, które można stracić. Zdarzają się dni, gdy nie jestem pewny, czy zyski nie równoważą, a nawet nie przewyższają nieuchronnych strat”.

Sheryl Sandberg, Adam Grant, Opcja B. Jak radzić sobie
z traumą po stracie, stawić czoła trudnościom
i odzyskać radość życia
, przeł. Zbigniew Kościuk,
Agora, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)

Dave odszedł dwa miesiące przed planowaną podróżą.
     Myślałam o tym, żeby zrezygnować z przyjazdu. Per­spek­ty­wa spędzenia weekendu ze współmieszkańcami Dave’a bez niego wydawała się przytłaczająca. […]  W końcu pojechałam, mając nadzieję, że znajdę pocie­sze­nie w towarzystwie przyjaciół, którzy, jak ja, opła­ki­wa­li jego odejście.
     Zachowałam mgliste wspomnienia z tego wyjazdu, ale pamiętam, jak ostatniego dnia usiadłam do śnia­da­nia z kilkoma kolegami Dave’a z pokoju. Wśród nich był Jeff King, u którego wiele lat wcześniej wykryto stward­nie­nie rozsiane. Dave i ja wielokrotnie rozmawialiśmy o jego chorobie, ale tamtego ranka zdałam sobie sprawę, że nigdy nie gadałam o tym z Jeffem.
     Witaj, słoniu.
     – Jak się miewasz, Jeff? – spytałam. – Powiedz mi, jak się naprawdę czujesz. Jakich uczuć doświadczasz? Czy się boisz?
     Jeff podniósł głowę i spojrzał na mnie zdziwiony, a póź­niej wahał się dłuższą chwilę, by w końcu odpo­wie­dzieć ze łzami w oczach:
     – Dziękuję ci. Dziękuję, że o to zapytałaś.
     Następnie odbyliśmy rozmowę.

     […]  Unikałam pytań o jego zdrowie nie dlatego, że mnie to nie obchodziło, ale dlatego, że martwiłam się, iż go zasmucę. Strata Dave’a uświadomiła mi, jak niedo­rzecz­ne jest to przypuszczenie. Nie mogłam przypomnieć Jeffowi, że choruje na stwardnienie rozsiane, bo był tego świadomy w każdej minucie każdego dnia.

*

Kiedy zjawia się ktoś z kończyną w gipsie, natychmiast zaczynamy wypytywać: „Co się stało?”. Jeśli złamałeś nogę w kostce, ludzie chcą usłyszeć całą historię, ale jeśli coś zniszczy ci życie, nie są zainteresowani.

*

[…]  pozornie nieskończona pustka ma dno.

*

Konkretne działania pomagają, bo zamiast podej­mo­wać próbę rozwiązania problemu, koncentrują się na szko­dach, które spowodował. „Niektórych rzeczy nie da się naprawić. Można jedynie mierzyć się z ich konsekwencjami[…].

*

Radość jest najwyższym aktem buntu.
  // Bono

*

[…]  poproszenie o pomoc nie jest oznaką słabości. Pragnienie rozwoju nie jest oznaką słabości.

*

Czasami trzeba przejść przez coś strasznego, aby zdać sobie sprawę z piękna na tym świecie.

(tamże)

*


Autorka karteczek (wyjęta z tej książki):
Emily McDowell.

*

Dopiero w samym środku zimy przekonałem się, że noszę w sobie niepokonane lato.
  // Albert Camus (1913–1960)

4906. Z oazy (CVIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Po wysłuchaniu rozmowy z Autorką klik, klik, jest! Natychmiast klik, klik, mam! Rzuciłam wszystko,co czytałam i łyknęłam, a nie przeczytałam.

Poruszająca, prawdziwa, obowiązkowa dla wszystkich domorosłych, wszystko­wie­dzą­cych mądrali. Pokory wy­ma­gało przejście opisanej w książce drogi, pokory wy­ma­gało napisanie tej książki. Pokory uczy każdy jej rodział, z pokorą kontaktuje wie­le zdań i akapitów. Całość daje ogromną nadzieję, że dzięki tej książce, ktoś lub/i ktosia nie będą musieli zbyt długo walić głową w mur milczenia, niezrozumienia i osamotnienia.

Poza wszystkim… pięknie napisana. Zachowałam czcionkę bezszeryfową dla wy­po­wiedzi Radka — kota, który umie nie tylko czytać i pisać. Wiem, jakim jestem zwie­rzę­ciem, gdy nie jestem Drzewkiem. A Ty wiesz, jakim zwierzęciem jesteś?

Troska o dziecko, które niby rozwija się w porządku, ale jednocześnie zapada się gdzieś, w jakąś otchłań, z której nawet nie woła, nie wyciąga ręki, bo dla niego to nie jest żadna otchłań, to jest jego zwyczajne życie.
     To była otchłań DLA MNIE.

*

     – Zachowujesz się jak… jak najgorszy człowiek na świecie! – wrzeszczę wreszcie.
     Potem oboje zaczynamy na siebie krzyczeć. Kiedy kończymy krzy­czeć, i ty, i ja płaczemy.
     Gdy się uspokajamy, koleżanki biorą mnie na stronę:
     – Kasiu, nie powinnaś tak do niego mówić. My wiemy, rozumiemy, że jest ci ciężko, ale jednak nie powinnaś się tak zwracać do dziecka.
     Nie wierzę własnym uszom.
     Czego ja się spodziewałam?!
     Zrozumienia? Współczucia? Wsparcia?
     Wyrozumiałości?
     Widziały, co się działo. Były obok przez cały ten dzień.
     – Ale przecież powiedziałam „zachowujesz się”, a nie „jesteś najgorszy na świecie”… – próbuję się ratować, tłumaczę, że jednak mam kontrolę, żeby zachować resztki godności.

*

[…]  przewartościowywanie wartości, przekopywanie rze­czy­wistości, dogrzebywanie się do tego, o co mi właściwie może w życiu chodzić.

*

Wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, niż mogłoby być. Łatwiej by było, gdyby ludzie zachowywali się w sposób bardziej oczywisty. W życiu z ludźmi trzeba uwzględniać bardzo dużo czynników naraz: kontakt, sytuację, mimikę, mowę ciała… Mnie to strasznie wkurza. Ja bym chciał polegać tyl­ko na słowach.

*

Obojgu nam, tobie i mnie – każdemu na swój sposób – jest naprawdę trud­no. Wielu osobom jest trudniej, z najróżniejszych powodów. Spektrum au­ty­zmu to jest taki rodzaj niepełnosprawności, który udaje, że nie istnieje. I bywa w tym udawaniu bardzo skuteczny.

     Gdyby ktoś mi powiedział, że moje trudności nie są takie duże, to ja bym nie zadawał się z tą osobą. Bo to jest wymądrzanie się zewnętrzne: z per­spek­ty­wy, z której się nie ma pojęcia, jak to jest być w danej sytuacji. Nasuwa mi się pytanie do ciebie: czy sądzisz, że mamy prawo „użalać się” nad sobą?

     Ale zaraz gryzę się w język: przecież potrafię to ująć w sposób mniej oceniający. […]  Bo co to właściwie znaczy „użalać się nad sobą”? Czy to określenie samo w sobie nie jest niepotrzebnie oceniające?

     „Użalanie się nad sobą” to zrobienie kroku dalej niż zwykłe „przykro mi”. Dla mnie to po prostu marnowanie energii. Bo takie użalanie się nad sobą nic nie zmienia. Pogrążasz się w tym, jak ci źle. Nawet jeśli nie masz na coś wpływu. Nawet jeśli to, nad czym ubolewasz, już minęło. Jest dużo ludzi, którzy się zapętlają w swoich lękach, kompleksach, myśleniu o tym, co im nie wyszło w życiu. Zamykają się w swoim świecie, przekonaniu, że mają strasznego niefarta, spotkało ich dużo nieszczęść, ojojoj, ojojoj. I po co?

*

[…]  diagnoza stanowiła punkt zwrotny. To ten moment zadecydował o nazwaniu trudności, które miałeś – które mieliśmy – od lat.
     A nazwa to dużo. Nazwa tworzy. Nazwa ustanawia.
     Dzięki nazwie dostaliśmy cały pakiet wskazówek i pomocy, które idą za nią.
     […]  ty sam również zacząłeś lepiej się orientować, co to znaczy BYĆ oso­bą w spektrum autyzmu. Co się z tobą dzieje na co dzień.
     Oraz czego chcą od ciebie ci wszyscy ludzie – i dlaczego.

*

Diagnoza nie dała mi poczucia akceptacji mojej inności. Wydaje mi się, że akceptację może dać poznanie podobnych osób. Najgorsza jest samotność w inności.

*

Sprawy związane z relacjami. To, w jaki sposób się w nie wchodzi, jak się w nich mości, czego się od nich chce i co się w nich daje od siebie. To wszystko było dla ciebie czarną magią.

*

Oczekiwania potrafią być takie niszczące. Oczekujesz konkretnych rzeczy od osoby, co do której zakładasz, że jest neurotypowa.
     Potem te rzeczy się nie ziszczają, bo ona po prostu jest inna niż twoje wyobrażenia i nie jest w stanie dać ci tego, czego oczekujesz. Po prostu nie jest w stanie, i to nawet jeśli tobie nie mieści się to w głowie – nawet jeśli tym, czego od niej oczekujesz, jest „zwykłe” sprzątnięcie po posiłku ze stołu bez proszenia o to. Odkrywa się, że to ma nazwę, że zostało opisane, skate­go­ry­zo­wane. Dochodzi się do wniosku: no tak, to jest inność taka i taka. I znowu zaczyna się czegoś oczekiwać – tym razem tego, że ta osoba będzie jak z opisu tej „inności”. Przy takim podejściu istnieje ryzyko, że się minie tę osobę. Że się jej nie zobaczy.

*

Mówi się czasem o osobach w spektrum autyzmu, że mają trudności spo­łeczne, ale że jednocześnie mają swoje „supermoce”. Wydaje mi się, że często przypisujemy wyjątkowe cechy tym grupom, którym w rzeczywistości odbieramy pełne prawa.

*

Kochać to znaczy dbać.

*

     – Jesteś miły, Radku. Nie gryziesz.
     – A kiedy gryzłem?
     – Jak byłeś tygrysem.
     – Mamo, Lucjan mówi, że byłem tygrysem. To wyjaśnia, dlaczego czuję się kotem!

*

Relacja jest dla ciebie ważna. Różne działania i cele nie są dla ciebie jej częścią. Relacje są raczej jednymi ze spraw, celów. Do realizacji celów i relacji musisz uruchomić umysł, bo inaczej ten obszar jest nieaktywny.

*

Ty potrzebujesz sobie obiecać, powiedzieć, świadomie przedstawić, że będziesz się nakierowywał na ludzi – inaczej nic z tego. Po prostu ich nie zauważysz.
     Tak bardzo chcę o tym stale pamiętać.

*

Jedyną osobą, która robi mi ciągłe wyrzuty na temat każdej drobnej rzeczy, o której wszyscy już zapomnieli – jestem ja.

*

Nie masz motywacji, żeby się uczyć, nawet tych rzeczy, które cię interesują. Dlaczego?

*

Dorosłość to nie jest coś, przed czym można się ukryć. […]  Kiedy tylko zrozumiałem, czym tak naprawdę jest dorosłość, to automatycznie się nią przeraziłem.

*

Bycie twórczą osobą, na najrozmaitsze sposoby, to jedna z najważniejszych dla mnie wartości odkąd pamiętam.

*

Tajemniczy konglomerat zjawisk: nie widzisz rzeczy najprostszych, ale widzisz rzeczy najtrudniejsze, które innym trudno jest dostrzec.

*

Po co jesteśmy na tym świecie? Bez celu. Nie mam potrzeby na­da­wać sensu rzeczom, które po prostu są. […]
     Ludzie zbytnio przejmują się rzeczami nieistotnymi.

*

Zaimponowała mi wtedy twoja postawa. Szedłeś jakąś drogą i dawałeś z siebie dużo, dopóki ci to odpowiadało, dopóki czułeś się w tym dobrze. A kiedy przestało być dobrze, stwierdziłeś, że już wystarczy. Tego, co osią­gną­łeś, nikt ci nie odbierze. Bardzo cenię umiejętność zrezygnowania we właściwym momencie. A rozpoznanie tego momentu nie jest łatwe.

*

Wiesz, co kocham w świecie jako takim?
     Że wszystko ma wady
. Gdyby istniał obiekt, istota, pojęcie perfekcyjne, to wszystko byłoby bardzo nudne, bo nikt nie musiałby już nic robić. Nikt by się nie starał, wszyscy straciliby motywację. Z istotą perfekcyjną nikt by się nie mógł porozumieć. Albo wszyscy by mogli. I to byłoby przerażające.

*

Czuję się zagubiona: powinnam ci pomagać, czy przeciwnie, może wolisz wziąć sprawę w swoje ręce? Gdzie jest granica mojej pomocy? Kiedy mam odpuścić?

     […]  Nie wiem, jak to rozwiązać. Ja nie mam żadnych odpowiedzi. Mam tylko cierpienie. The misery. The despair. The sadness.

*

Mnie też kojarzysz się z kotem. Kiedy mi powiedziałeś, że się z nim identyfikujesz, zaczęłam tak o tobie myśleć: „mój syn kot”. Jest obok, ale jednocześnie jakby pochodził z in­ne­go uniwersum.

*

Wydaje mi się, że na tyle mnie znasz, że powinnaś wiedzieć, że jeżeli nie chcę czegoś zrobić, to tego nie zrobię.

*

Faktem jest jednak, że jestem twoją matką i mam władzę; tego nie da się obejść. Czas pokaże, co z tego wyniknie dla ciebie, dla nas, dla naszej relacji.

*

W całej książce ujawniamy oboje frustrujące prawdy na temat własnych żyć i przeszłości. Musiałem się mega skupić na tobie i na sobie, a nie robię tego zazwyczaj. Nie robię codziennie grubych rozkmin. Więc mnie to męczyło.
     Wiwisekcja mi nie przeszkadza. To są fakty. Ja nie boję się faktów. Boję się niepełnych faktów. To prawda, że w książce są też odczucia, emocje, a od­czuć i emocji nie da się zaliczyć do faktów. Czyjeś odczucia to są jednak czy­jeś odczucia. Gdybym miał się tym przejmować, zwariowałbym na miejscu.

*

     Neuroróżnorodność
     Określenie różnorodności ludzkich mózgów pod względem upodobania do spędzania czasu z innymi ludźmi, stylów uczenia się, typów skupienia uwagi i koncentracji, nastroju oraz innych funkcji umysłowych bez narzu­ca­nia pozytywnych albo negatywnych ocen. […]
     Neurotypowość […]
     Neologizm, którego społeczność autystyczna – ale też naukowa – używa do opisu osób spoza spektrum autyzmu, to znaczy osób o typowej neuro­lo­gii. Neurotypowa jest zatem każda osoba, która nie ma zabu­rzeń rozwo­jo­wych związanych ze sposobem funkcjonowania mózgu, takich jak autyzm, zaburzenie koordynacji rozwojowej czy ADHD.

*

Od 2022 roku Światowa Organizacja Zdrowia (World Health Organization) nie honoruje już nazwy „zespół Aspergera” […], włączając objawy dawniej rozpoznawane jako zespół Aspergera w ogólniejsze spektrum autyzmu […].
     W roku 2018 […]  okazało się, że Hans Asperger […]  działał na rzecz na­zi­stów, a badane przez siebie dzieci wysyłał na tortury i na śmierć. […]  Umó­wi­li­śmy się, że nie będziemy używać tej nazwy. Żeby nie wypowiadać nazwiska oprawcy na co dzień, że­by w ten sposób nie utrwalać pamięci o nim. Ale nie dotrzymaliśmy tej obietnicy. Trochę z przyzwyczajenia, a tro­chę dlatego, że te dwa słowa bar­dzo dosadnie nazywają to, o co w tym za­bu­rzeniu chodzi, i nie trzeba nic więcej tłumaczyć. Spektrum autyzmu może być takie i owa­kie, może też mylić się z samym autyzmem. Nie porzu­ci­liśmy tego terminu chyba też trochę dlatego, że słowo „asperger” ma w swo­im brzmieniu tę bez­względ­ność, nie­od­wra­calność, a zarazem nie­odgadnioność, z jakimi to zaburzenie się wiąże – z jakimi wiąże się sytuacja osób w spek­trum oraz ich bliskich.

Katarzyna Michalczak, Synu, jesteś kotem,
Wydawnictwo Cyranka, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Działa tylko to, co działa.

*

Pracuję nad sobą teraz, ale nie zmienię tego, co było.

(tamże)

4905. O miłości

Jabłoń:
(do kierującego pojazdem osobowym
na
A2 w okolicach Poznania)
Kocham Cię bardzo.

Sadownik:
(z sukulcem na pokładzie wracają
z Dzikiego Zachodu do ula
)
I co? Mam to wziąć
z dobrodziejstwem inwentarza,
a nie do wysokości aktywów?

Jabłoń:
(ryknęła śmiechem, ale
może powinna się obrazić
?!)

środa, stycznia 25, 2023

4904. 25/365

ponadpółwieczny żywy żal* — zobaczyłam go i oniemiałam. utknię­ta w przestrzeni i cza­sie, otorbiona energia, obrośnięta nie­prze­pusz­cza­jącą świat­ła błoną — uwięziona przez kilka­dzie­siąt lat nie miała szans zbu­do­wać niczego dobrego.

żal drugiego człowieka pozwolił mi zobaczyć mój — zobaczyć i uwolnić.

25/365

_______________
  *   [ż]al zawsze zawiera element gniewu**.
       // Elisabeth Kübler-Ross, (1926–2004)
 **  jest niezgodą na to, co jest. trud­no żeby było inaczej, gdy ci, którzy struk­tu­ral­nie powinni wspierać, wykazują się doj­rza­łością tylko w kategorii „wiek”.

niedziela, stycznia 22, 2023

4903. Z oazy (CVII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Dwa razy o książce usłyszałam i uparłam się, by ją znaleźć. Wydana poza głównym nurtem wydawniczym, ze szczytnym celem prze­ka­za­nia 10% dochodu ze sprzedaży każdego egzemplarza na schronisko Fundacji Ostatnia Szansa, nie dyskryminuje ludzkich osób ze wzglę­du na stan zdrowia — jest dostępna w papierze i w wersji elektronicznej. By­łam i je­stem za to ogromnie wdzięczna.

A Białokrucze nie-ludzkie osoby? — jestem pytana raz po raz. To dobry moment i miejsce, by podzielić się pikselami, od których moje serce rośnie, duch nabiera sił, a wiara w dobre życie bardzo nieśmiało powraca.

Nigdy nie miałam wątpliwości, że każde zwierzę ma osobowość. Po tej książce lubię o „piesach” myśleć jako o osobach. Heniutka zdecydowanie należy do moich uko­cha­nych osób.

Misiek | Saba | Łatka


[od lewej] Klementynka ciekawa nowego kudłatego członka Rodziny 
— Miśka vel Harry'ego; a potem Sabcia i Łatka,
fot. Najlepsze Ludzkie Ręce, fragmenty.

*  *  *

Fuks | Stanisław Łubieński
     w rozmowie z Anną Rączkowską:

Zresztą zawsze, kiedy akurat nie miałem psa, myślałem o tym, że chciałbym go mieć. […]  Bo dla mnie to naturalny stan. Lubię rytm życia wymuszony przez psa, tę miłą regularność. Psy są społecznymi zwierzętami i zwykle dobrze dopasowują się do rodzin. […]  Psy są trochę jak dzieci, lubią, kiedy jesteśmy przewidywalni.

*

Psiarze to oczywiście taka trochę subkultura.

*  *  *

Czakuś | Krystyna Starczewska
     w rozmowie z Anną Sańczuk:

Czakuś nauczył mnie tego, że w pewnych sytuacjach trzeba odłożyć własne potrzeby na rzecz osoby, z którą się jest, z którą się żyje. Pies jest taką osobą.

*  *  *

Fisia & Funia | Magdalena Kobus i Franciszek Buchner
     w rozmowie z Agatą Michalak:

[…]  towarzystwo psa to taki ciepły cień wokół nas. Ktoś jest przy nas i nawet jeśli nas nie dotyka, to cały czas jest, trwa i kocha.

*  *  *

Misio | Maria Apoleika
     w rozmowie z Agatą Michalak:

Misio dał nam codzienny kontakt ze wspaniałą osobą – bardzo uważną, za­in­teresowaną nami i tym, czy się dobrze czujemy. […]  Misio zdecy­do­wa­nie lubi buraka. Jesteś tym, co jesz…

*

Tworzę „Sucharki” po to, by pokazywać ludziom dobrą i odpowiedzialną relację z psem. Chcę pokazywać, że pies to nie jest problem. One mają być o tym, jak fajnie dogadać się z psem i sobie z nim dobrze żyć.

*  *  *

Helena | Agata Buzek
     w rozmowie z Agatą Michalak:

Jak zwykle okazuje się, że trudne i męczące jest myślenie o problemach, ale rozwiązywanie ich – już nie.

*

[…]  psy mają nieskończoną ilość rzeczy do dania – to, ile od nich zaczerpniemy, zależy w dużej mierze od tego, co jesteśmy w danym momencie życia w stanie przyjąć.

*  *  *

Łatka | Robert Zydel
     w rozmowie z Agatą Michalak:

Jedną z pierwszych decyzji, które podjąłem, gdy zostałem dyrektorem Mu­ze­um Etnograficznego, było pozwolenie na przyprowadzanie do muzeum zwierząt domowych. Część pracowników i gości była już przyzwyczajona do obecności nie-ludzkich osób w muzeum, bo od kilku lat pracują tu dwa koty: Etna i Grafia. […]  Zadaniem kotów jest stwarzanie odpowiedniej atmosfery pracy. Nawet tutaj zdarza się, że ktoś ma gorszy dzień, choć jest to praca w dużej mierze kontemplacyjna. Każdy może podejść do kota, za­nu­rzyć ręce w jego miękkim futerku, zsynchronizować z nim swój oddech, posłuchać mruczenia. Koty wiedzą, na czym polega ich praca, i rze­czy­wi­ście kilka osób z niej korzysta. Wynagradzamy je jedzeniem, mają kojce i drapaki do odpoczynku i relaksu. Mamy dyżury, żeby ich doglądać w weekendy i święta.

*

Zaryzykowałbym tezę, że warszawianki i warszawiacy są otwarci na psy. Wyjątkiem jest tylko teren kampusu Uniwersytetu Warszawskiego – insty­tu­cji bądź co bądź opartej na wiedzy, a może nawet empatii – gdzie psów się nie wpuszcza, nie licząc psów przewodników, czego wymaga prawo. Cier­pi­my, że nie możemy przeciąć terenu kampusu głównego w drodze nad Wisłę. Kiedyś wybrałem się nawet na posiedzenie senackiej komisji do spraw infrastruktury, żeby przekonać akademików, iż kampus uniwer­sy­te­cki nie musi służyć tylko jako parking dla samochodów. Ale póki co uni­wer­sy­tet nie jest gotowy na przyjęcie nie-ludzkich aktorów życia społecznego, co w moim odczuciu jest niezbyt fajne. Przyzwyczailiśmy się, że uniwer­sy­te­ty to postępowe miejsca, które chcą zmieniać świat. Bez wewnętrznej presji nic się tu chyba jednak nie zmieni.

*

Relacja z psem jest rodzajem odtrutki na świat technologii, w którym spę­dza­my dużo czasu, chociaż też nie chcę tego świata demonizować. Ale pies jest po prostu żywą istotą, która ma inny interfejs. Inaczej się ją obsłu­gu­je, inaczej wspólnie spędza czas.

*

Pies organizuje życie, dzień, wakacje. To historia o uważności na świat nie-ludzki.

*

Wydaje mi się, że bardzo antropocentrycznie tłumaczymy sobie świat i że warto nauczyć się tego, jak odmienna jest perspektywa psa. Na przykład nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie świata widzianego przez pryzmat węchu. Wychodzenie do parku jesienią wiąże się dla psa z nieskończoną ilością historii ukrytych w mokrych liściach, co stanowi dla niego naturalną zabawę węchową. Trudno go siłą odrywać, gdy przeżywa swoją przygodę.

*  *  *

Zenka | Anna Dziewitt-Meller
     w rozmowie z Anną Rączkowską:

[A.R.] Podoba mi się, że z psem tak łatwo poznaje się ludzi. Idealna opcja dla nieśmiałych!
      [A.Dz.-M.] To chyba jedyny moment, kiedy możesz bezkarnie kogoś za­ga­dać. Nikt wtedy nie pomyśli, że masz złe intencje, przecież jesteś panią z pieskiem! Denerwuję się tylko, kiedy trafiam na agresywne psy, których ludzie nie trzymają na smyczy.

*

Uwielbia moment spotkania – że już wstałam, że jestem. Tym samym obdarza wszystkich członków rodziny. Bezinteresowna więź, oddanie, emocje, których chyba jest za mało we wszechświecie. Czysta miłość.

*  *  *

Zima | Marta Krzeptowska
     w rozmowie z Anną Sańczuk:

[…]  to członek rodziny. […]  Jest z nami we wszystkim.

*  *  *

Kreska | Mateusz Bzówka i Mateusz Gryzło
     w rozmowie z Agatą Michalak:

[…]  pojawił się pies – a wraz z nim poczucie, że nasze życie we dwóch się skoń­czy­ło. […]  Chwilę zajęło nam uświadomienie sobie, że coś się zmie­nia, że coś trzeba poświęcić – chociażby czas. Nikt nam tego nie po­wie­dział. A my bardzo lubiliśmy naszą wolność, możliwość wyjazdu w każdej chwili – i swoje własne towarzystwo. Po pewnym czasie nabraliśmy innej perspektywy.

*

To niesamowite, jak bardzo zmienia się perspektywa – jak szybko prze­sta­liśmy wyobrażać sobie życie bez niej. Przed Kreską myśleliśmy, że samot­ność tak naprawdę nam nie doskwiera. A potem zaczęliśmy się za­sta­na­wiać, co byśmy poczęli bez psa…
     […]  Dla nas to ostatnia instancja życia społecznego. Razem możemy mieć co najwyżej psa. Inna kwestia, czy byśmy chcieli czegoś innego.

*

Z początku mieliśmy przekonanie, że nie będzie spała z nami w łóżku – bo jeśli pies nie wie, że tak można, to niczego nie traci. Ale już pierwszej nocy Kreska nas wyczuła i hyc do łóżka. Na początku więc zasypiała z nami, ale okazała się tak inwazyjna – przyklejała się to do jednego, to do drugiego, żeby było jak najcieplej i najprzyjemniej – że nauczyliśmy ją komendydo siebie”. Odtąd grzecznie idzie na swoje posłanie i czeka, aż zaśniemy. Do­pie­ro wtedy przychodzi i się kokosi, szukając miejsca pod kołdrą.

*

[…]  lubimy poznawać dzięki niej ludzi. Nie pamiętamy potem ich imion, ale imiona ich psów – owszem. […]  Wcześniej mieszkaliśmy na Ochocie dwa i pół roku i nikt nas nie kojarzył. A potem nagle masz pieska i wszyscy cię znają.

Anna Piwowar (pomysłodawczyni), Psia książka. 13 rozmów o miłości,
Trzy Psy Pstre, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

4902. Z oazy (CVI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Informacja o tej książce przyszła do mnie tego samego dnia, którego zostałam obdarowana tamtą książką. Znikąd pojawił się po­mysł, z wierzchu wyglądający na idiotyczny, by obie zacząć czytać rownolegle. Za jego realizację wzięłam się prawie natychmiast, bo tonący niejednej brzytwy się chwyta. Tę książkę czyta się wolniej, bo ma zwyczajnie spokojniejszy, zapraszający do kontemplacji, nurt. Pytanie, na które nie znam i nigdy nie poznam odpowiedzi, brzmi: czy gdy­bym nie była w stanie, w którym trudno dostrzec jakiekolwiek świa­teł­ko w tunelu, czy sięgnęłabym po tę książkę, o tak bardzo pretensjonalnym tytule?

Żałoba to słowo-parasol określający doświadczenie, z jednej strony głęboko doj­mu­jące dla wszystkich tych, którzy przez nie przechodzą; z drugiej zaś jest ono tak eks­tre­mal­nie zindywidualizowane, że pomimo istnienia wielu mądrych drogowskazów, każdy musi sam na własną rękę szukać sposobów, metod i trików, by przetrwać, utrzy­mać się na powierzchni istnienia, przehibernować ten trudny czas. Ja palę świeczki, słucham muzyki, włóczę się po książkach (czasem od środka, czasem nie kończąc), a gdy nic nie pomaga, w biały dzień idę spać.

Ta książka zrobiła mi różnicę. Zobowiązała mnie do pracy. Jest warta podjęcia eksperymentu. By być sprawiedliwą, a nie tylko oczadziałą jej zawartością, muszę napisać, że Autorce nie udało się uniknąć nieakceptowalnej przeze mnie obrzy­dli­wo­ści. Tak, niestety, w całość elegancko wplotła myślenie o życiu konkretnego czło­wieka, które — to myślenie — jest najczystszą formą tzw. inspiration porn. Nie zmie­nia to jednak faktu, że poza tą jedną wpadką, całość to nie new-age-and-ancient-stupidity rodem z jutjuba Beaty P. czy mądrości kaułcza od spraw ży­cio­wych, lecz opowieść o wielu owocnych spo­tka­niach z niesamowicie ciekawymi i mądrymi ludźmi.

Zbyt czę­sto zda­rza się, że masz tuż przed sobą coś naprawdę wspa­nia­łego, ale nie zda­jesz sobie z tego sprawy, dopóki uko­chana osoba nie odej­dzie, chwila nie prze­mi­nie, a kwiaty nie zwiędną.

*

[…]  doświad­cze­nia i prze­ży­cia defi­niują nas w spo­sób, który jest nie­do­stępny dla przed­mio­tów.

*

Na ser­wetce napi­sa­łam nagłó­wek: „Trzy rze­czy, za które jestem dzi­siaj wdzięczna”. Potem prze­su­nę­łam ser­wetkę w stronę Susan i poda­łam jej dłu­go­pis.
     – Wymień je.
     Susan przez dłuż­szą chwilę wpa­try­wała się w ser­wetkę, a potem ją wzięła, prze­kre­śliła „trzy rze­czy” i zamie­niła na „jedną rzecz”.
     – A więc zacznijmy od cze­goś pro­stego – powie­dzia­łam.

*

[…]  wcale nie jeste­śmy upraw­nieni do posia­da­nia dobrych rze­czy, tylko mamy szczę­ście, że do nas tra­fiły […].

*

Ponie­waż nie zda­jemy sobie sprawy, jak działa mózg, by nas chro­nić, dra­ma­tyczne sytu­acje zazwy­czaj wydają się gor­sze, kiedy je sobie wyobra­ża­my, niż gdy rze­czy­wi­ście się zda­rzają. […]  W swo­ich prze­wi­dy­wa­niach nie uświa­da­miamy sobie bowiem, że kiedy nie­szczę­ście się wyda­rzy, psy­cho­lo­giczny układ odpor­no­ściowy będzie ciężko pra­co­wał, żeby uczy­nić je bar­dziej zno­śnym.

*

Jeśli możesz zmie­nić coś, co cię uniesz­czę­śli­wia, zrób to. Ale jeśli coś stra­ci­łeś, coś ci się przy­tra­fiło albo po pro­stu jest nie­uchronne, to czy możesz ofia­ro­wać sobie więk­szy dar niż wdzięcz­ność za wszystko, co przy­nosi życie?

*

Nie jestem w sta­nie zmie­nić tego, co się stało, ale za to mogę zmie­nić spo­sób myśle­nia i to spra­wia mi wielką przy­jem­ność.

*

[…]  nie jeste­śmy w sta­nie kon­tro­lo­wać wszyst­kiego, co się nam przy­tra­fia. Ale możemy kształ­to­wać swoją postawę, nastrój i per­spek­tywę. A to może zmie­nić o wiele wię­cej niż wszystko inne.

*

Musimy sobie jed­nak uświa­do­mić, że 
każ­demu ktoś kie­dyś pomógł.

*

     – Och, Peter, zapo­mnia­łam zapy­tać. Skąd to dodat­kowe T w GRAT­TI­TUDE? – zapy­ta­łam.
     Przez jego twarz prze­mknął uśmiech.
     – Moja droga, cho­dzi o ATTI­TUDE, nasta­wie­nie – odparł i uści­snął mnie na poże­gna­nie. – Nasta­wie­nie zawsze jest naj­waż­niej­sze.


Peter Tunney, [dostęp: 21.01.2023], źródło.

*

Czu­je­cie zapach liści? Cza­sem musisz coś stra­cić, żeby to doce­nić i poczuć. Myślimy, że wdzięcz­ność wyra­żamy wtedy, gdy wszystko idzie dobrze. Ale tak naprawdę odczu­wamy ją wtedy, gdy wszystko sprzy­sięga się prze­ciwko nam.

*

Wdzięcz­ność poja­wia się wtedy, gdy doce­niasz każdą chwilę i trak­tu­jesz ją jak coś wyjąt­ko­wego.

*

Gdy doce­niasz to, co robią inni ludzie, zaczy­nasz zauwa­żać, że wszy­scy jeste­śmy ze sobą połą­czeni.

*

[…]  aby doce­nić to, co się ma, potrzeba sporo pew­no­ści sie­bie. Dużo łatwiej myśleć o tym, czego nam bra­kuje.

*

Nie musimy świa­do­mie sku­piać się na tym, jak bar­dzo jeste­śmy wdzięczni za to, że tu jeste­śmy i że żyjemy, bo gdy natura ogła­sza swoje cuda, my czu­jemy to w głębi naszych ciał i dusz.
     – Moja dusza nie znaj­dzie innych scho­dów do nieba prócz uro­ków ziemi – powie­dzia­łam.
     – Led Zep­pe­lin? – rzu­cił Ron.
     – Wła­ści­wie Michał Anioł. Kiedy nie malo­wał kaplicy Syk­styń­skiej, pisał wier­sze.

*

Nikt nie wej­dzie na szczyt na wła­sną rękę.

*

     – „Im wię­cej w nas rado­ści, tym jeste­śmy dosko­nalsi” – prze­czy­ta­łam napis.
     Craig uśmiech­nął się zaci­śnię­tymi ustami.
     – To Spi­noza – poin­for­mo­wał. – Podoba mi się pogląd, że radość czyni nas dosko­na­łymi. To dobra filo­zo­fia życia, prawda?

Janice Kaplan, Dziennik wdzięczności,
przeł. Magdalena Hermanowska,
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2022.
(wyróżnienie własne)

Nie­po­kój bie­rze się stąd, że pra­gniemy tego, na co nie mamy wpływu.

*

Wdzięcz­ność jest postawą […].

*

Karol Dar­win był prze­ko­nany, że spo­łe­czeń­stwa cechu­jące się naj­więk­szym pozio­mem współ­czu­cia naj­le­piej się roz­wi­jają, ponie­waż akty dobroci są zauwa­żane, od­wza­jem­niane, prze­ka­zy­wane dalej.

*

[…]  wiel­kie zmiany mogą się zda­rzyć, ale pod warun­kiem że sam ich doko­nasz.

*

[…]  kiedy spę­dzamy czas na łonie natury, kora przed­czo­łowa (część płata czo­ło­wego odpo­wie­dzialna za funk­cje wyko­naw­cze) odpo­czywa. Prze­by­wa­jąc wśród chmur, drzew czy won­nych kwia­tów, wpa­damy w ko­ją­cy rytm, który łączy nas z czymś potęż­niej­szym niż my sami.

*

Wdzięcz­ność jest potęż­niej­sza, niż sądzimy.

*

[…]  spoj­rza­łam na niego znad mię­to­wej her­baty. Od­czu­wa­nie wdzięcz­no­ści wydało mi się dosko­na­łym po­my­słem – miłym zastęp­stwem dla gniewu, fru­stra­cji, wzbu­rze­nia i urazy.

*

Znajdź powód do wdzięcz­no­ści.

(tamże)

4901. Z oazy (CV)  //  Panna cotta (LXXV)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Styczniowy deputat na włoskie literki. Myszka, a w zasadzie Myszek, który do tej pory w całej serii tylko nieśmiało ślad na ilu­stra­cjach zostawiał lub ostentacyjnie wybywał na wakacje, nie pojawiając się w jednej z opowieści wca­le, tym razem był — BYŁ bardzo, mocno i mądrze.

To książka dla małych i dużych, która nie pozwala zwolnić się z realizacji marzeń. Masz marzenie? To bierz się do roboty! To książka o niezbędnej do wy­ko­na­nia pracy, ale również o dobrych du­chach, któ­re kibicują spełnianiu pragnień. Myszek istnieje nie tylko w książkach, często jest po prostu drugim, życzliwym i wspierającym, człowiekiem. Zaś wszystkim cześkom (stan umysłu, a nie imię!), choćby nie wiem, w jak piękne ciała — męskie, damskie, niebinarne — obleczonym, należy mówić: precz!

Simba era un cane lupo timido e solitario. Era nero come il carbone e aveva occhi scuri come la notte.
     Passava le sue giornate ab rincorrere le ran­occhie, ad annusare i fiori, e a scaldarsi ai raggi dei sole.
     Ma il sogno di Simba era quello di essere leggero come una piuma per poter volteggiare in aria come gli acrobati del circo.
[Simba był nieśmiałym i samotnym wilczurem. Był czarny jak węgiel i miał oczy ciemne jak noc.
     Spędzał dni ganiając żaby, wąchając kwiatki i wygrzewając się w promieniach słońca.
     Ale marzeniem Simby było być tak lekkim jak piórko, by móc wywijać w powietrzu jak akrobaci w cyrku.]


Ogni sera infatti, prima di tornare a casa, Simba si fermava davanti al tendone del Grande Circo.
[Rzeczywiście każdego wieczora, nim wrócił do domu, Simba zatrzymywał się przed namiotem Wielkiego Cyrku.]

*

[Lo struzzo Celestino] subito lo scoraggiò:
     — E tu vorresti fare le acrobazie? Il circo non è cosa per cani lupo. Solo i bassotti agili e forti possono diventare bravi acrobati.
     Ma Ernesto, un topino buono che nel circo faceva l’equili­brista, si intromise e chiese a Celestino di dargli almeno una possibilità. A Ernesto era sempre piaciuto aiutare gli altri: diceva che era nato per regalare sorrisi!
[Struś Czesław natychmiast zaczął zniechęcać wilczura:
     — A ty chciałbyś robić akrobacje? Cyrk to nie jest miejsce dla wil­czu­rów. Jedynie zwinne i silne jamniki mogą stać się dobrymi akrobatami.
     Ale Ernesto, dobry myszek, który w cyrku pracował jako linoskoczek, wtrącił się i poprosił Czesława, by ten dał psu przynajmniej jedną szansę. Ernesto zawsze lubił pomagać  innym: mówił że urodził się, by roz­da­wać uśmiechy!]

Simba leccò il musino di Ernesto per ringraziarlo e, tutto scodinzolante, corse dentro a provare il trapezio.
[Simba, machając ogonem, liznął Ernesto po buzi, by mu podziękować, i pobiegl do środka, aby wypróbować trapez.]

*

Clarissa [la bellissima ballerina fenicoterro] non era solo la più brava danzatrice del mondo, ma anche la padrona del circo. […] Quando Clarissa entrò e vide Simba a terra, lo cacciò via.
     Triste e scosolato, Simba si rifugiò a piangere in un angolino, appena fuori dal circo.
     Forse Clarissa aveva ragione: i cani lupo sono troppo grossi e non saranno mai dei bravi equilibristi.
     Simba però era anche un po’ arrabbiato perché il suo sogno si era infranto troppo presto.
     A un certo punto, da un bidone della spazzatura, saltò fuori un gatto bianco e nero.
[Clarissa [najpiękniejsza balerina, flaming] nie była tylko najlepszą tancerką na świecie, ale również wła­ści­ciel­ką cyrku. […] Kiedy Clarissa weszła i zobaczyła Simbę na ziemi, prze­go­niła go.
     Smutny i bezradny Simba ukrył się na zewnątrz, niedaleko cyrkowego namiotu, by uronić łezkę.
     Może Clarissa miała rację: wilczury są zbyt ciężkie i nigdy nie będą do­bry­mi akrobatami.
     Ale Simba był również trochę wkurzony, ponieważ jego marzenie zostało zbyt szybko zniszczone.
     W pewnym momencie z puszki na śmieci wyskoczył czarno-biały kot.]

Orazio era l’animale più vecchio e saggio di tutto il circo. Abile e furbo, passava le sue giornate a bighellonare nei dintorni del circo. Nessuno conosceva il suo passato, ma tutti sapevano che Orazio aveva sempre una parola di conforto per chiunque ne avesse bisogno.
[Orazio był najstarszym i najmądrzejszym zwierzakiem w cyrku. Zaradny i cwany spędzał dnie krążąc wokoł cyrku. Nikt nie znał jego przeszłości, ale wszyscy wiedzieli, że Orazio miał zawsze słowo pocieszenia dla każ­de­go, kto by go potrzebował.]

*

Simba, dopo aver ascoltato Orazio, gli disse:
     — I bassotti sono bravi acrobati perché sono lunghi e leggeri, non come me!
     — Non è vero, loro sono bravi perché ogni giorno si allenano, sbagliano e imparano dai loro errori — replicò Orazio. — Nessuno impara a stare in equilibrio se non cade mai! Coraggio, Simba, pensa solo al tuo sogno e non arrenderti!
[Simba, po wysłuchaniu Orazio, powiedział mu:
     — Jamniki są dobrymi akrobatami, ponieważ są długie i lekkie, nie tak jak ja!
     — To nie prawda, są dobre, ponieważ każdego dnia ćwiczą, mylą się i uczą się na swoich błędach — odpowiedział Orazio. — Nikt nie stanie się akrobatą, jeśli nigdy nie upadnie! Odwagi, Simba, myśl tylko o swoim marzeniu i nie poddawaj się!]

*

Ogni notte, per tanti e lunghi mesi, mentre tutti gli animali dormivano, Simba continuò a esercitarsi: prima al trapezio, poi alla corda e infine con un vecchio monociclo, che era diventato il suo attrezzo preferito.
     Cadeva, ma si rialzava.
     Si arrabbiava ma, ricordando le parole di Orazio, trovava la forza di riprovare. Ogni tanto piangeva anche, ma senza perdersi d’animo, perché vedeva che ogni giorno diventava un po’ più bravo.
[Każdej nocy przez wiele, długich miesięcy, podczas gdy wszystkie zwie­rzę­ta spały, Simba kontynuował ćwiczenia: najpierw na trapezie, potem na linie, a na końcu na starym monocyklu, który stał się jego ulubionym narzędziem.
     Upadał, ale się podnosił.
     Wkurzał się, ale pamiętał słowa Orazio, znajdował siłę, by ponownie spróbować. Czasem też płakał, ale nigdy nie tracił ducha, ponieważ wi­dział, że każdego dnia stawał się trochę lepszy.]

*

“È proprio come diceva Orazio…” pensò.
Tutto è difficile, prima di diventare facile!”
[Jest dokładnie tak, jak mówił Orazio… — pomyślał Simba — wszystko jest trudne nim stanie się proste!]

Luca Mazzucchelli, Tutto è difficile prima di diventare facile,
ilustr. Giulia Telli, Giunti Editore, Firenze/Milano 2020.
(wyróżnienie własne)

sobota, stycznia 21, 2023

4900. O szczęściu i miłości (II)

Wpisy podzielne przez dziesięć to dla mnie duże zobo­wią­za­nie. A wpisy podzielne przez sto? Brak słów na okre­śle­nie ciężaru gatunkowego.

Jakby było mało, do pewnej ludzkiej Osoby żadna ksywka nie chciała przykleić się w przekonujący sposób, bo… zbyt oczywista albo zbyt pretensjonalna lub po prostu zbyt czy bardzo zbyt. Znalazła mnie w chwili, gdy przeczytałam za­miesz­czo­ny po­ni­żej cytat, mocząc sobie nim odrobinę oczy. Catty, o tak (!), ma nieskoń­cze­nie wiele, nie­skończenie głębokich kieszonek!

Dzisiejszy śnieg? Myślisz, że zima, styczeń. Może. Dużo bardziej prawdopodobne, że kudłate dziewczyny chciały być fotogeniczne (czarne na tle błota to nie to). Heniutka też za­chwy­co­na śniegiem, nawet jeśli tylko miejskim.

dziś w pikselach unieruchomieni, od lewej:
Pirat, Lawenda i Saba 

fot. Catty, fragment.

Zwierzę, z którym nawiązuję emocjonalny kontakt, jest taką częścią życia, której nie zastąpi nic innego. Kochamy naszych mężów, żony, dzieci, wnuki, ale to są zupełnie inne obszary zapotrzebowania emocjo­nal­ne­go, lokują się w innych miejscach serca. Zwie­rzę mieści się w innej kieszonce. Albo masz tę kie­szon­kę pustą, albo masz tam takiego psa. Albo kilka psów, ewentu­al­nie kota.
 // Małgorzata Omilanowska-Kiljańczyk w rozmowie z Anną Wacławik-Orpik

Anna Piwowar (pomysłodawczyni), Psia książka. 13 rozmów o miłości,
Trzy Psy Pstre, Warszawa 2022.

4899. O szczęściu i miłości (I)

Catty. STOP. Wiedza. STOP. Suszone królicze uszy z włosem. STOP. Psie jelita je kochają. STOP. Zanotował Sadownik kil­ka­naście dni temu, gdy Misiek trafił do swojego nowego domu. STOP.

Dziś Sadownik zmaterializował pozyskaną wiedzę i prze­trans­for­mo­wał jedno uszko w psie szczęście i… determinację. STOP.

Heniutka w zachwycie długo tłumaczyła Drzewku, że każdy kró­lik dwoje uszu ma i drugie ucho należy Jej się jak psu mi­cha. STOP. Dostała! STOP.

poniedziałek, stycznia 16, 2023

4898. 16/365

sprawdziłam — sześć i pół roku bez dwóch dni niezmiennie cieszył się komfortem jazdy wymarzonym starym, kanciastym volvo.

od sześciu lat i siedmiu miesięcy bez dwóch dni mam to zdjęcie na tapecie wszystkich swoich komputerów. uwielbiam ten por­tre­cik Białego Kruka.

16/365


fot. Orzeszek, fragment.

*

J.S. Bach, Trzy chorały, BWV 645, III. Andante, Seattle Symphony Orchestra,
Ottorino Respighi & Edward Elgar (orkiestratorzy), Gerard Schwarz (dyrygent),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #14.

niedziela, stycznia 15, 2023

4897. 15/365

choć dziś dzień dłuższy od najkrótszego w roku o 33 mi­nu­ty, to tu bardzo ciemno od samego rana.

szukałam siebie cały dzień. znalazłam tylko drzewko-sierotę.

15/365

Dziś Tu bi-Szwat, No­wy Rok Drzew, mo­je ulu­bio­ne ży­dow­skie świę­to.

Patryk Pufelski, Pawilon małych ssaków,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2022.

Ennio Morricone, Gabriel's Oboe, [z:] Misja,
Renaud Capuçon (skrzypce), Stéphane Denève (dyrygent),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #59.

4896. Z oazy (CIV)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Jeszcze ciepła świeżynka wydawnicza (grudzień 2022). Minimum słów, maksimum wrażeń. Zachwyca mnie w tej książce trój­wy­mia­ro­wość każdej postaci, ich ruch, plany i intencje, nastrój, w którym się znajdują. To nie jest książka czy album, lecz księga tysiąca i jednej opowieści, które są tworzone w czasie rzeczywistym, podczas przyglądania się detalom.

Każda strona, każda postać, każdy płatek i patyczek to indywidualne zaproszenie i inspiracja, by dać się porwać roz­rzu­co­nym spinaczom, zapałkom, wykałaczkom czy temu wszystkiemu, co jeszcze wczoraj tworzyło bałagan w szufladzie, a teraz może być początkiem uniwersum. Budzi się uśpiony, dziecięcy zachwyt kamykiem, list­kiem, gałązką.

[…]  details of the natural world: the abundant diversity of shapes, colors, movements, sizes, and forms of each petal, blade of grass, or barren stick.

*

*

*
So, follow the way
nature dreams
within and around you.
It can bring new creativity
and inspiration
for you
and our world.

*

*

*

*

Amy Mindell, Nature Dreams. 125 Art Figures Using Flowers and
Other Pieces of Nature
, Kindle Direct Publishing, Seattle (WA) 2022.

I hope these flower figures will inspire you to allow your dreaming pro­cess to influence and enrich your everyday life.

(tamże)

4895. Z oazy (CIII)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. O czym jest ta książka? Po pierwsze, o tym, czego bazowo brak w polskiej debacie publicznej, czyli umiejętności słuchania ze zro­zu­mie­niem, o wo­li usłyszenia, o umiejętności argumentowania i rozróżniania opinii od faktów czy mitów od liczb.

Po drugie, o tym, co nie­ste­ty jest podstawowym składnikiem polskiego życia spo­łecznego: jeśli głos kobiety ma być usłyszany, najlepiej, żeby była ona trzy razy lepiej wy­kształ­co­na niż oponent; musi mieć zdolność pomieszczenia męskiego punktu wi­dze­nia, by być po­trak­to­wa­ną na serio, i być mądrzejszą, by to, co ma do po­wie­dze­nia, w ogóle zostało uwzględnione. Taki mamy klimat.

[…]  Kar­te­zjusz, uwa­żał, że cie­ka­wość jest pierw­szą emo­cją, a wszyst­kie po­zo­stałe po­cho­dzą od niej.

*

KW: Mamy więc dwa różne spo­soby opisu świata. Ten, który ja re­pre­zen­tuję, można opi­sać tak: lu­dzie są, jacy są. Le­piej, aby­śmy wzięli to pod uwa­gę i ure­gu­lo­wali pewne szcze­gól­nie dra­ma­tyczne kwe­stie, niż cią­gle po­wta­rzali, że po­winni być inni. Świa­to­po­gląd ka­to­licki, który ty re­pre­zen­tu­jesz, zre­kon­stru­owa­ła­bym na­to­miast ra­czej tak: to i to uzna­jemy za do­bre, za­tem tak i tak po­winno być.

*

KW: […]  za­miast spie­rać się co do tego, czy mamy do czy­nie­nia z „pło­dami”, czy z „dziećmi nie­na­ro­dzo­nymi”, przyj­mijmy, że roz­ma­wiamy o ży­ciu ludz­kim. W ten spo­sób usu­wamy war­stwę ję­zy­kową sporu, na któ­rej za­trzy­muje się więk­szość dys­ku­sji.

*

KW: […]  Oboje mó­wimy: ży­cie jest wielką, fun­da­men­talną war­to­ścią. Ale ja je­stem skłonna uwzględ­nić inne war­to­ści. Cho­dzi tu o to, że ko­bieta ma w tej sy­tu­acji au­to­no­mię, god­ność, wol­ność. Ty do­dasz pew­nie – wła­sne su­mie­nie. Opo­wia­dam się za za­ufa­niem do dru­giego czło­wieka, jego de­cy­zji, jego su­mie­nia. Ty wo­lisz, aby roz­wią­zać sprawę praw­nie: wolno, nie wolno.

*

KW: […]  ży­cie i wol­ność są ze sobą w trud­nej re­la­cji, cza­sem trzeba przy­znać pry­mat ży­ciu, cza­sem zgo­dzić się na to, by pry­mat miała wol­ność.

*

TT: W te­ma­cie abor­cji mo­żemy, brzydko mó­wiąc, nie­ustan­nie wal­czyć. To tym przy­jem­niej­sze, że przy oka­zji we wła­snych oczach wy­cho­dzimy na jesz­cze bar­dziej spra­wie­dli­wych. Mamy za­tem z jed­nej strony obroń­ców au­to­no­mii ko­biet, z dru­giej zaś obroń­ców cy­wi­li­za­cji ży­cia. A na te­ren eu­ta­na­zji nikt nie wcho­dzi, bo jest on dla wszyst­kich nie­wy­godny.

*

TT: […]  na­sze ży­cie i umie­ra­nie ma zna­cze­nie także dla wspól­noty.

*

KW: Pa­mię­tam, że w trak­cie pro­te­stów po za­ostrze­niu prawa abor­cyj­nego w 2020 roku wiele ko­biet po­wta­rzało w gnie­wie: „Im bar­dziej lu­dzie nie ma­ją po­ję­cia, tym moc­niej uczest­ni­czą w tej de­ba­cie”. A może w de­ba­cie o eu­ta­na­zji wła­śnie trud­niej jest uczest­ni­czyć w mocny, po­la­ry­zu­jący spo­sób, bo wiele osób ma do­świad­cze­nie, jak mó­wisz, opie­ko­wa­nia się osobą cier­piącą, a za­tem nie są chętni, by ła­two fe­ro­wać mo­ralne wy­roki? A w kwe­stii abor­cji brak do­świad­cze­nia skut­kuje ła­twą ra­dy­ka­li­za­cją.

*

TT: Ostat­nio je­stem bar­dzo ostrożny, gdy cho­dzi o uży­wa­nie ostrego ję­zyka, bo nie­stety mam wra­że­nie, że on cał­ko­wi­cie blo­kuje roz­mowę.

*

KW: Po­wie­dzia­łeś, że w twoim świa­to­po­glą­dzie fun­da­men­talny jest sza­cu­nek dla ży­cia – ale nie jest tak, że w moim tego sza­cunku nie ma. […]  ży­jąc, mo­żemy nadać swo­jemu ży­ciu za­sad­ni­czą mo­ralną war­tość, zna­cze­nie, cel. Dla jed­nych to może być głę­boka re­la­cja z ro­dziną i swo­imi dziećmi. Dla in­nych – po­moc in­nym lu­dziom, by­cie po­trzeb­nym wspól­no­cie. Dla jesz­cze in­nych – re­ali­za­cja ta­lentu, na przy­kład za­wo­do­wego. Speł­nie­nie swo­jego fun­da­men­tal­nego celu jako czło­wieka sta­ro­żytni Grecy na­zy­wali areté, czyli dziel­no­ścią etyczną.

*

KW: […]  Prze­ciw­nicy mał­żeństw jed­no­pł­cio­wych zwy­kle pre­zen­tują spra­wę w spo­sób uprosz­czony. Brzmi to tak: mamy zna­ko­mitą in­sty­tu­cję mał­żeń­stwa he­te­ro­sek­su­al­nego, która zo­sta­nie au­to­ma­tycz­nie znisz­czona przez wpro­wa­dze­nie mał­żeń­stwa jed­no­pł­cio­wego. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak nie ma tu po­praw­nego wy­ni­ka­nia lo­gicz­nego. Mał­żeń­stwo he­te­ro­sek­su­alne tak czy ina­czej jest w kry­zy­sie, z po­wodu od­dzia­ły­wa­nia wielu in­nych czyn­ni­ków i nie wy­nika z tego, że mał­żeń­stwo jed­no­pł­ciowe je „do­bije”.

*

KW: […]  Świet­nym przy­kła­dem jest Szwaj­ca­ria, za­raz za nią – Niemcy. Dla­czego tam się to dzieje? Ze względu na dwa pro­za­iczne za­ło­że­nia. Po pierw­sze, że le­piej, aby na­szym oby­wa­te­lom było do­brze u nas, a nie za gra­nicą. Niech się po­bie­rają, je­śli chcą to z oso­bami tej sa­mej płci, ale niech nie emi­grują, bo wtedy swój war­to­ściowy wkład we wspól­notę prze­niosą gdzie in­dziej. Po dru­gie, dla spo­łe­czeń­stwa lep­sza jest taka sta­bil­ność, na jaką nas stać, a nie ja­kaś wy­obra­żona, która tak na­prawdę nie ma szansy za­ist­nieć. […]  Mał­żeń­stwa jed­no­pł­ciowe wzmac­niają pań­stwo, a ich brak je osła­bia.

*

TOMASZ TER­LI­KOW­SKI: Czym jest dla cie­bie Ko­ściół ka­to­licki?
     KARO­LINA WIGURA: Py­tasz mnie o do­świad­cze­nie oso­bi­ste czy o ana­lizę so­cjo­lo­giczną?
     TT: Naj­pierw to pierw­sze, a po­tem dru­gie.
     KW: Ko­ściół jest ważną czę­ścią mo­jej so­cja­li­za­cji i jesz­cze waż­niej­szym roz­cza­ro­wa­niem.

*

KW: […]  je­stem prze­ciw­niczką głę­bo­kiego ma­te­ria­li­zmu, który za­kłada, że nie ist­nieje żadna du­cho­wość. U Spi­nozy cały świat prze­sy­cony jest du­cho­wo­ścią, si­łami, za­sa­dami Na­tury – to wła­śnie ży­cie i od­dzia­łu­jące na nas wszyst­kich siły.

*

KW: […]  Ogromna więk­szość lu­dzi po­trze­buje do­ko­na­nia wy­boru. Albo ina­czej: ogromna więk­szość lu­dzi nie wy­biera, tylko jest wy­cho­wana do cze­goś, ale ci, któ­rzy pro­wa­dzą to ro­zu­mo­wa­nie, po­trze­bują wy­brać. Mo­żemy do­ko­nać tego wy­boru świa­do­mie, opo­wia­da­jąc się po jed­nej ze stron, albo on do­ko­nuje się w nas, w ta­kim zna­cze­niu, że wy­da­rze­nia, sy­tu­acje, na­sze bio­gra­fie, do­ko­nują go za nas. Nie je­ste­śmy jed­nak w sta­nie w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści trwać w „albo-albo” przez cały czas.

*

TT: […]  Stra­ci­li­śmy rów­nież wspól­notę ję­zyka. Ję­zyk służy dzi­siaj walce i spo­rowi, a nie pró­bie wza­jem­nego zro­zu­mie­nia. Wresz­cie, co jest naj­bar­dziej nie­bez­pieczne, stra­ci­li­śmy umie­jęt­ność po­go­dze­nia się ze świa­do­mo­ścią, że w wielu spo­rach każda ze stron ma do­bre in­ten­cje.

*

Wiara i nie­wiara to za­le­d­wie po­stawy przy­bie­rane przez umysł w ob­li­czu nie­wy­obra­żal­nej rze­czy­wi­sto­ści. Świat po­zba­wiony Boga jest rów­nie ta­jem­ni­czy jak ten prze­peł­niony bo­sko­ścią, a róż­nica mię­dzy nimi wcale nie musi być tak wielka, jak nam się wy­daje.
  // John Gray [w:] Sie­dem ty­pów ate­izmu.

*

KW: Na prze­kór wszyst­kiemu szu­kam kom­pro­misu mię­dzy twoim a moim sta­no­wi­skiem, bo cza­sem mam wra­że­nie, jak­bym była oto­czona wy­łącz­nie przez etycz­nych mak­sy­ma­li­stów, któ­rzy wza­jem­nie pró­bują się ze­pchnąć ze sceny. Jest tak z więk­szo­ścią dys­ku­sji, które tu od­by­li­śmy. Mak­sy­ma­li­zmy iskrzą, po­li­tycy skru­pu­lat­nie to wy­ko­rzy­stują, a sprawa staje się nie do roz­wią­za­nia. Mak­sy­ma­lizm brzmi do­brze w bar­dzo ogól­nych ka­te­go­riach. Na­to­miast, gdy zej­dziemy na po­ziom po­je­dyn­czego czło­wieka, jego roz­te­rek, de­cy­zji mo­ral­nych, sprawa za­czyna być bar­dzo trudna.
     A może w ogóle po­win­ni­śmy za­cząć gdzie in­dziej. Nie od etyki uni­wer­sal­nej, ale pry­wat­nej. Od jej mi­ni­mal­nej wer­sji. Zo­bacz, na co dzień uczymy swoje dzieci róż­nych za­sad. A gdy­by­śmy mieli moż­li­wość na­ucze­nia ich tylko jed­nej za­sady, to co mo­głoby nią być?
     Fran­cu­ski fi­lo­zof Paul Ri­cœur na­pi­sał kie­dyś, że bra­ter­stwo to za wiel­kie ży­cze­nie wzglę­dem ludz­kiego świata. O wiele lep­sza, zda­niem Ri­cœura, jest nor­mal­ność. Pa­le­styń­czyk i Żyd nie mu­szą wza­jem­nie się ko­chać, wy­star­czy, że je­den z nich sprze­daje dru­giemu chleb, a drugi do niego nie strzela. To jest wła­śnie nor­mal­ność. Po­trzeba nam tylko tyle, aby świat stał się lep­szy. Re­ali­za­cja mniej­szych ce­lów nie­sie ze sobą więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo po­wo­dze­nia, pro­wa­dzi do mniej­szego znie­chę­ce­nia.

Karolina Wigura, Tomasz Terlikowski,
Polka ateistka kontra Polak katolik,
Fundacja Kultura Liberalna, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

TT: […]  Ka­czyń­ski wciąż trzyma rząd dusz po pra­wej stro­nie. Zaś po­wrót Do­nalda Tu­ska do pol­skiej po­li­tyki je­dy­nie mu to uła­twia.

*

KW: […]  rze­czy są po pro­stu ta­kie, ja­kie są…

*

KW: […]  trzeba bar­dzo się na­pra­co­wać, aby wy­grać wy­bory z po­pu­li­stami, ale naj­więk­sze za­gro­że­nie przy­cho­dzi do­piero póź­niej: jak nie prze­grać za­raz po­tem.

*

KW: […]  W na­szym kraju jest ileś ta­kich klu­czo­wych kwe­stii, któ­rych nie je­ste­śmy w sta­nie uczci­wie i do­głęb­nie omó­wić, bo stały się za­kład­ni­kami wojny pol­sko-pol­skiej. Za­tem uczest­nicy dys­ku­sji mar­twią się, by nie po­wie­dzieć cze­goś, co obu­rzy ich wła­sną stronę – i to ich po­wstrzy­muje przed tym, co jest, uży­wa­jąc ję­zyka Geo­rge’a Or­wella, „tuż przed na­szym no­sem”.

*

TT: Jest jesz­cze jedna kwe­stia, o któ­rej chciał­bym po­roz­ma­wiać. Już dwa razy lu­dzie uwie­rzyli, że sys­tem mię­dzy­na­ro­dowy może nas przed czymś ochro­nić. Naj­pierw przy oka­zji Ligi Na­ro­dów – wtedy z błędu wy­pro­wa­dzili ich Adolf Hi­tler i Jó­zef Sta­lin. Po­tem, dzięki ONZ, UE, NATO, udało się utrzy­mać po­kój nieco dłu­żej. Ale te­raz to Wła­di­mir Pu­tin po­wie­dział „spraw­dzam”. Kło­pot po­lega na tym, że dla wielu Eu­ro­pej­czy­ków z za­chodu Eu­ropy ta wojna to­czy się gdzieś da­leko. Jak uwa­żasz, na ile spo­łe­czeń­stwa li­be­ral­nej de­mo­kra­cji, przy­zwy­cza­jone do pew­nego po­ziomu ży­cia, będą go­towe zre­zy­gno­wać w imię obrony Ukra­iny z tego, jak żyją?
     KW: Do­póki ja­kiś po­cisk nie spad­nie, nie na przy­sło­wiowe pole, tylko na ja­kiś ważny obiekt w pań­stwach na­tow­skich, oby­wa­tele państw w Za­chod­niej Eu­ro­pie za­sad­ni­czo będą przed­kła­dać swoją wy­godę nad obronę war­to­ści.

*

KW: […]  co­raz bar­dziej ro­zu­mie się to, że Pu­tin nie my­śli w taki sam spo­sób, jak reszta Eu­ropy. Z pol­skiej per­spek­tywy to może być oczy­wi­stość – ale nasi za­chodni są­sie­dzi do­piero za­czy­nają to ro­zu­mieć. Na przy­kład w Niem­czech przez długi czas uwa­żano, że skoro naj­waż­niej­szym ha­słem po dru­giej woj­nie świa­to­wej jest „ni­gdy wię­cej”, to wszy­scy się do tego będą do­pa­so­wy­wać. Ale Pu­tin rów­nież ma swoje „ni­gdy wię­cej” i jest ono zu­peł­nie inne. W jego przy­padku tym, co ni­gdy wię­cej ma się nie po­wtó­rzyć, jest roz­pad ro­syj­skiego im­pe­rium. Za­chód musi to po­jąć, a my, Eu­ro­pej­czycy ze Wschodu, mamy za za­da­nie cier­pli­wie i aż do skutku mu to tłu­ma­czyć.

(tamże)