niedziela, stycznia 29, 2023

4908. Z oazy (CX)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Z beletrystyką trudna relacja, ale do czeskiej fik­cji odrobinę serca mam, bo na kolejną część czeskiego kryminału czekam bardzo. Czescy autorzy i największy polski wielbiciel Czech mają tu swój znacznik, by szybko i łatwo mieć dostęp do czeskiej przygody czytelniczej Drzewka — jest tam kilka bar­dzo smacznych pozycji.

Słowa w podczytniku do książki, która ukaże się w polskim przekładzie jutro, nie po­zostawiły mi wyboru: [w]śród czytelników Wron duże kontrowersje wy­wo­łu­je za­koń­czenie powieści, otwarte i pozostawiające pole do interpretacji — kocham otwarte zakończenia!

Ibukosknera był ze mnie dumny, bo nabyłam tę książkę za niecałe dwanaście zło­tych. Nie mogłam się od tej opowieści odczepić. Zakończenie tej książki jest ge­nial­ne, nie kontrowersyjne! Nadchodzący poniedziałek zapowiada się fantastycznie.

     – Na pewno nic się nie stało?

*

Dzisiaj czytałam fajny artykuł. Miał tytuł Prawa dziecka według ONZ i było w nim napisane, że dzieci nie można bić ani poniżać. Czytałam to kilka razy i wydało mi się świetne, że ktoś mógłby zabronić mamie i tacie mnie bić i na mnie krzyczeć. Chociaż nie wiedziałam, czy chodzi o to, że nie można w ogóle bić, czy może trochę można. Bo rodzice na pewno by powiedzieli, że biją mnie tylko trochę, więc to właściwie nie szkodzi, i nikt by im nic nie zrobił.

*

     – I co z tego?
     Na to nie potrafię odpowiedzieć, bo tak właściwie sama nie wiem, co z tego. Ale robi się mi trochę przykro.

*

     – Wiesz, że ja i tata bardzo cię kochamy?
     – Wiem. – Kiwa głową, ale minę ma jakąś dziwną.
     – Jeśli coś ci się nie podoba, możesz nam o tym powiedzieć – kontynuuję i obserwuję, co ona na to. […]
     Nagle mówi:
     – Dlaczego na Kaśkę tak nie wrzeszczysz?
     Trafiła w czuły punkt. Właśnie tego ona nigdy nie zrozumie. Ale to nawet dobrze, że poruszyła ten temat. Przynajmniej wreszcie jej to spokojnie wyjaśnię. Strzepuję palcem okruszek z obrusa.
     – Basiu, to nieprawda. Kaśka też potrafi mnie porządnie wkurzyć. Tyle że ona tak nie prowokuje – odpowiadam i czekam, co Baśka na to.
     Herbatnik w jej palcach rozpadł się na kawałki. Szybko je zgarnia i wciska do buzi. Udaję, że tego nie widzę.
     – Przecież ja też nie prowokuję – broni się.
– Oczywiście, że prowokujesz. Gęba ci się nie zamyka – mówię stanowczo.

*

     – Nie płacz, bo obudzisz Kasieńkę – pocieszam ją.

*

Widzę, że przez chwilę się waha.
     – Nie podobają się nam też niektóre inne rzeczy. Basia mówiła, że…
     Na to już nie mam nerwów.
     – Droga pani, proszę się nie gniewać, ale jest mi całkowicie obojętne, co mówi Basia, bo to moja córka i bardzo dobrze wiem, do czego jest zdolna.

*

     – Czy pani chce powiedzieć, że nasza córka jest ofiarą przemocy domowej? – powtarzam.
     Nauczycielka jeszcze bardziej traci rezon.
     Wytaczam najcięższe działa.
     – Niech państwo spytają Kasieńkę. Sama wam powie.
     – Rozmawialiśmy z Kasią. – Młody kiwa głową.
     – No i? – Skaczę wzrokiem to na nią, to na niego.
     – Kasia myśli, że te lania się Basi należą – dodaje młody. – A to dodat­ko­wo wszystko pogarsza. – Stoi i patrzy na nas wyzywająco.
     – Proszę posłuchać, to nie państwa sprawa, jak wychowujemy swoje cór­ki – odszczekuję.

*

[…]  przychodzi mi do głowy, że perspektywa to takie ciekawe słowo […].

*

     – Niech ją pani obetnie.
     – Ale ja nie chcę! – Baśka wstaje z fotela.
     – Znowu zaczynasz? – krzyczę na nią. – Mam zmienić zdanie w sprawie tej twojej szkoły? – grożę jej.
     Widać, że to na nią działa. W końcu siada i pozwala sobie obciąć grzywkę.
     Obie dziewczynki wyglądają bardzo ładnie. Przychodzi mi do głowy, że powinnam je sfotografować, żeby miały takie ładne wspólne zdjęcie.

*

*

Najchętniej powiedziałabym mu też, że chcę zostać malarką, ale mama ciągle powtarza, że to głupota, bo człowiek musi robić coś porządnego.

*

[…]  skoro mam skrzydła, mogłabym spróbować wzbić się w powietrze, bo przecież skrzydła służą do latania. Macham więc nimi i rzeczywiście trochę się unoszę, więc macham jeszcze mocniej, a wtedy już naprawdę lecę. Czuję się nagle lekka, lżejsza niż kiedykolwiek byłam, a gdy na siebie patrzę, widzę, że zamiast swojego ciała mam ciało ptasie, ale wcale mi to nie przeszkadza.
     Wylatuję przez okno i jest mi dobrze, bo wiem, że już nigdy tu nie wrócę.

Petra Dvořáková, Wrony, ilustr. Tereza Basařová,
przeł. Mirosław Śmigielski,
Wydawnictwo Stara Szkoła, Rudno 2020.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz