poniedziałek, września 26, 2022

4768. 269/365

     — dzieci to najlepsze zabezpieczenie na przyszłość.
usłyszawszy to, miała ochotę zapytać:
     — tak bardzo boi się pan dojrzałego życia?

269/365

niedziela, września 25, 2022

4767. 268/365

     — to* jest niemożliwe do wyobrażenia.
     — tak, takie jest, dopóki nie stanie się faktem, który trwa, roz­sia­da się i porządkuje po swojemu przestrzeń twojego życia. po­dob­nie jest z miłością, stratą, rodzicielstwem czy zaufaniem.

268/365

_____________
  *   postępująca choroba.

[suplement pikselowy: 29.09.2022]

4766. Z oazy (LXIV)  //  Mortkowanie (VI)

Niedzielne odliczanie literek, pięć. Miesiąc przed publikacją już czekałam. W dniu publikacji miałam dla moich chłopaków audiobuka, a dla siebie ibuka, do którego nie zajrzałam. Od połowy czerwca razem z Sadownikiem degustowaliśmy kawałek po kawałku w lekarskich comiesięcznych podróżach samochodowych.

Szkoda, że cały tom w jedną noc się rozgrywa. Szkoda, że nie ma Kochana. Ciekawe, czy będzie jeszcze kolejna część, gdy i Mortka, i Autor posuną się w latach. Chcia­ła­bym znów spotkać Kochana.

W momencie, kiedy pisałem Podpalacza, Mortka miał trzydzieści cztery lata, ja dwadzieścia sześć. Był ode mnie prawie osiem lat starszy. Teraz mam trzydzieści osiem, a Mortka w ogóle się nie starzał. Trochę mi było z tym ciężko. Wiedziałem, że Dawid Wolski jest ode mnie młodszy, zawsze był, ale Mortka? Ten dojrzały, przeczołgany przez życie warszawski glina? Nie mieściło mi się to w głowie. I chyba to jest najważniejszy powód, dla którego pchnąłem akcję do przodu. Teraz on jest po czterdziestce, ja się do niej zbliżam, ale ciągle jestem młodszy. I niech tak zostanie. Powrót po latach do tej serii był ciekawym doświadczeniem, jednak nie ukrywam, że miałem ogromną tremę. Nie wiedziałem, jak zareaguję na tych bohaterów ani jak oni zareagują na mnie.

*

     – Myślisz o tym, jak spieprzyłeś?
     – Słucham?
     Ojciec wyciągnął rękę z piwem i palcem wskazał najpierw na Andrzeja, a potem Michała.
     – To. Jak to spieprzyłeś. Ojcostwo.
     – Nie – odpowiedział Mortka.
     […]
     – Kłamiesz – powiedział. – Ale nie przejmuj się. Każdy to spierdolił, mniej lub bardziej. To jeden z uroków ojcostwa, nie? Nikt cię tego nigdy nie uczył, nie wiesz, co masz zrobić, starasz się być trochę lepszy od swojego ojca, ale nikt ci nie mówi, czy to dobra droga, czy zła. Najgorsze jest to, że tych wszystkich błędów, które popełniłeś, nie da się naprawić. Zostają na zawsze. […]  Spierdoliłeś, to spierdoliłeś. Nieustannie widzisz konsekwencje swoich błędów, ale wiesz, co jest naprawdę piękne?
     – Co?
     – Koniec końców okazuje się, że nie spierdoliłeś aż tak bardzo. A te błędy, które popełniłeś… albo wydawało ci się, że popełniłeś… no, w każdym razie wyszły wszystkim na dobre.

*

     – A pali pan?
     – Nie.
     – Tak w ogóle czy teraz?
     – Tak w ogóle. A teraz to bym zapalił.

Wojciech Chmielarz, Długa noc,
Marginesy, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

4765. Z oazy (LXIII)

Niedzielne odliczanie literek, cztery. Druga odtrutka po tamtej książce. Dobroć i serce zawsze pomagają mi wrócić do pionu.

Dobrą chwilę polowałam ma tę książkę, a potem ona długo na stosiku czytelniczym leżała i czekała, i nawet zaczęłam się zastanawiać, po co ją kupiłam, skoro nawet do niej nie zajrzałam. Aż przyszedł ostatni wtorek i wiedziałam, że czytanie niczego in­nego nie sprawi mi większej przyjemności. Nie myliłam się.

Siostry zakonne, hmmm, uśmiecham się w dość przewrotny sposób. Moja pra­bab­cia miała trzy córki i jeden fantastyczny pomysł, by oddać je wszystkie do zakonu. Uda­ło się zrealizować plan tylko w dwóch trzecich, bo moja babcia, zamiast siostrą za­kon­ną, pozostając jedną z trzech sióstr, została żoną, matką, bab­cią i prababcią, a siostry za­kon­ne Narcyza i Modesta ją odwiedzały, nigdy nie zdejmując habitów. Pamiętam, jak ganiały po babcinej kuchni w domowych, ro­bo­czych, pasiastych we­lo­nach — ta ich konsekwencja w odzieniu robiła na mnie-dzie­cia­ku pio­ru­nu­ją­ce wrażenie.

*

Siostry zakonne, hmmm. Siostra Małgorzata chwyciła mnie za serce przy okazji Strajku Kobiet prawie dwa lata temu. Siostry Tymka i Eliza zrobiły to samo, czule, mocno i odważnie bardzo. Tego mi trzeba było.

     Łukasz: Matki chorych dzieciaków – jak reagujecie, gdy tak o was ­mówią?
     Eliza: Jesteśmy dumne.
     Tymka: Duma nas wprost rozpiera. Być zakonnicą i jednocześnie matką to fantastyczna sprawa, choć ludziom się wydaje, że takie połączenie jest niemożliwe. Często zakonnicę postrzega się jedynie przez pryzmat modlit­wy, skupienia i wyrzeczenia, „absolutnie nie macierzyńskiego ciepła.
     Ł.: Wyrzeczenia przede wszystkim, wyrzeczenia macierzyństwa.
     T.: A my w tych dwóch sferach możemy się realizować w jednym życiu! Znajdujemy czas na kontemplację, ale Boga mamy też blisko w drugim człowieku.

*

Pod białymi habitami i uśmiechami na twarzach zobaczyliśmy silne, od­waż­ne i jednocześnie bardzo czułe kobiety. Kobiety, które jak mało kto wie­dzą, czym jest ochrona życia. I troska o to życie nie tylko na pierwszym eta­pie, ale przez cały czas jego trwania. Również – a może przede wszyst­kim – o życie dotknięte niepełnosprawnością, powykrzywiane, potrzebujące wraż­li­wego towarzyszenia.
     Kobiety, które wiedzą – bo doświadczyły tego na własnej skó­rze – jak trudna jest walka o podmiotowość kobiet i zakonnic w Ko­ście­le. I nie boją się mówić o konieczności zmian w tej przestrzeni.
     Kobiety, które nie boją się z nikim rozmawiać i współdziałać, nikogo nie wykluczają, nie dzielą świata na „naszych” dobrych i tych złych „innych”.
     Kobiety, które mają marzenia o Kościele bliskim, ubogim, prostym, troszczącym się o absolutnie każdego i zbudowanym na Ewangelii.
     Kobiety, które są jednocześnie zakonnicami, matkami, sprawnymi organizatorkami i ekspertkami w przestrzeni pomagania ­osobom z nie­peł­no­sprawnościami.

*

     Ł.: Przeczytam wam kilka postulatów, chciałbym, byście się do nich odniosły: „Chcemy, żądamy poprawy sytuacji ekonomicznej kobiet, za­bez­pie­cze­nia emerytalnego nieodpłatnej pracy kobiet, realnego zabezpieczenia społecznego rodzin osób z niepełnosprawnościami, skutecznego ściągania alimentów przez państwo i karania dłużników alimentacyjnych, zmniej­sze­nia progu uprawniającego do świadczenia funduszu alimentacyjnego do śred­nie­go wynagrodzenia, wielkości płac bez względu na płeć”. Co wy na to?
     E.: Zgadzam się.
     T.: Ja też.
     Ł.: To czwarty punkt z postulatów Strajku Kobiet.

*

     Ł.: Ksiądz Kaczkowski nie mógł zrozumieć, dlaczego przez swoją chorobę nie został przyjęty do zakonu.
     T.: Ja też nie mogłam zrozumieć dlaczego. Najgorsze, że wtedy już wie­dzia­łam, że bardzo chcę w tym zakonie zostać. Wyobraź sobie, że usta­li­łeś sobie w końcu priorytety, a nagle przychodzi ktoś i bezdusznie mówi, że to jeszcze nie jest pewne, czy zostajesz. Powód? Jesteś chory. I tak, wtedy po­ja­wił się bunt.

*

     Ł.: Mocno stąpacie po ziemi.
     T.: Ufamy Panu Bogu i jednocześnie działamy, jeśli cokolwiek jest w naszej mocy.

*

     T.: […]  Jarek wpadł do domu i powiedział, że mu przykro. „Dlaczego jak małpa? Przecież mam ładne włosy!” – powiedział. Nie rozumiem, czemu nauczycielka tak powiedziała. Obgadałyśmy sprawę z siostrami i posta­no­wi­łam, że wybaczam tej pani ostatni raz. Następnym razem zachowam się jak rasowa matka, pójdę do szkoły i zrobię kar­czem­ną awanturę.

*

     T.: […]  Dopiero niedawno zrozumiałam, o co chodzi z ubóstwem… i że „dziadostwo” to niekoniecznie ubóstwo.

*

     E.: Rodzić? Można rodzić fizycznie jak większość kobiet. Można też duchowo.
     Ł.: Duchowe narodziny, czyli?
     E.: Przyczyniam się do tego, że w sercu drugiego człowieka rodzi się poczucie bezpieczeństwa, poczucie bycia kochanym, ważnym, chcianym, zaopiekowanym.

*

     E.: […]  Opowiadając o Nim, rzadko używam słowa: Bóg. Nazywam Go moim Facetem albo Szefem. Myślę, że […]  przez takie wyrażanie się o Bogu On staje się bardziej swojski dla tych ludzi, którym z Bogiem nie po drodze. To znaczy – im się tak wydaje. Pewnie nie są świadomi, jak bardzo Go wzrusza ta ich tęsknota za prawdą, sprawiedliwością, za czułością.

*

     E.: […]  Jeśli katolik nienawidzi drugiego człowieka, ma dłuższą drogę do Boga.

*

     E.: […]  W trudnych czasach dzwoniliśmy z prośbą o pomoc do tak zwanych swoich, na przykład do Caritasu. I nic. Pojechałyśmy z prośbą do ówczes­nego prymasa Kowalczyka – też nic. A pan Owsiak zareagował od razu.

*

     E.: […]  Pan Bóg potrafi zrobić cud z niczego.

*

     P.: […]  Co w przestrzeni Kościoła rodzi wasz bunt? Na jakie działania nie ma w was zgody?
     E.: Brak szacunku dla wolności słowa i innych wrażliwości. Na przykład nie mogę swobodnie napisać czegoś, co myślę, na Face­booku, bo zaraz jest to tak zryte przez braci katolików, że można wpaść w depresję. Nie każdy jest w stanie znosić hejt w takiej dawce. Przypominam, że tymi nie­wy­bred­ny­mi komentarzami częstują nas wyznawcy Chrystusa. Dla mnie to szok.

*

Niepewność, pod powiekami niepewność.

*

     P.: Ja też czasem mam wrażenie, że – jak to mówi ks. Tomáš Halík – łatwiej porozumieć się z ludźmi niewierzącymi, ale refleksyjnymi niż z „chrześcijańskimi” fanatykami albo osobami, które ignorują osiągnięcia nauki i zdrowy rozsądek.
     E.: Ja z kolei jestem obecnie na takim etapie, że czasem już nie mam siły walczyć i dyskutować z katolickim hejtem. I niektóre rzeczy zostawiam Panu Bogu.
     T.: Mnie wciąż boli wykorzystywanie słowa Bożego do tego, żeby komuś przywalić. Wykorzystywanie go przeciwko drugiej osobie. Jak można wykorzystywać Ewangelię przeciwko komukolwiek?

*

     P.: Powiedziałaś, Elizo, że śmierć Panu Bogu nie wyszła. Jak sobie z tym radzisz? Oddałaś swoje życie komuś, komu coś tak ważnego nie wyszło.
     E.: Nie rozumiem tego. Nie kłócę się z Nim na ten temat, bo nie umiem. Może powinnam. Nienawidzę momentu śmierci dzieciaków. Nie-na-wi-dzę.

*

     P.: Tymko, w naszej rozmowie widać sporo nagromadzonej złości związanej z wypaczeniami w Kościele. Co uznajesz w nim za najbardziej upokarzające?
     T.: Złe traktowanie ludzi.

s. Eliza Myk, s. Tymoteusza Gil, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka,
Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2021.

4764. Z oazy (LXII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Pierwsza odtrutka po tamtej książce. Poezja zawsze pomaga mi wrócić do pionu.

Na szczęście świeżutki tomik Poety wydano również w ibu­ku. Bardzo już na niego czekałam, bo z fejsbuka wiedziałam, że wyjdzie. Wiele wierszy spotkałam również tam, nim finalnie znalazły dom między okładkami tego tomiku. Ten zbiór wierszy to dla mnie poezją pisany pamiętnik. Świeżutki, bo co krok echa tegorocznych wy­da­rzeń w Ukrainie.

trzymam cię za rękę nie później niż teraz
jak się trzyma za życie kogoś kto umiera

*

deszczowa pora to czas kiedy nagle
idąc pustą ulicą odkrywasz że jesteś
w otoczeniu innych całkiem
niewidocznych

*

zostanie po nas zagubiona chwilka

*

kiedyś moja miłość będzie tak dorosła
że nie spyta czy kochasz
ani nawet jak bardzo

*

i nieskończony w ograniczoności
czasu co pozostał na kawę i wyjście
tak by za mną wszystko było powitane
a niepożegnane bo nie ma powodu

*

tory są smutne najdoskonalej
aż wolno się dziwić że zrobił je człowiek
a nie stworzył na przykład
bóg który zatęsknił za swoim stworzeniem

*

dla żrących absyntów własnej zawodności
i cierpkiej pewności że jestem bezradny
 
tak
kocham kruchość
niemoc i nieciągłość

*


mam tak że kiedy przede mną
pragnienie i mądrość
wybieram to pierwsze jak wrodzony przymus
 
i nie wstydzę się tego
 
bo wiem z obserwacji i wiem od was
siostry
i wiem od was bracia
i wiem od was wszystkich co nie macie reguły
że wszyscy tak mamy
i nigdy inaczej
nie było nie będzie

*

nie umiem odtworzyć jak weszła we mnie
i przetrwała do dzisiaj pewność że jesteśmy
wszyscy jednym człowiekiem rozłupanym
na miliardy wcieleń o tym samym rdzeniu

*

że źródłem i celem
jest objąć człowieka

przytulić go myślą
ramionami
i wszystkim
czym można wrócić do pierwszego stanu
kiedy wszyscy byli
tak jak są
jednością
 
gdy wszyscy byli
tak jak są
miłością

[…]

nie byłoby buddy
jezusa
allaha
 
nie byłoby jahwe
ani świętej nicości
 
gdyby nie było tej założycielskiej
chęci i woli
przytulenia bliźnich
 
myślą
mową
uczynkiem i wzrokiem
 
słuchem
przez mowę
albo przez muzykę
 
węchem wyobraźni
i węchem wąchania
 
smakiem smakowania
i smakiem pragnienia

*

nie chcę nikogo
na własność
 
nie chcę być niczyją
własnością

Jarosław Mikołajewski, Życie na xanaksie,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

obok kobieta która jest z równego
a ja jej mówię
że kilka lat temu
na próżno szukałem tam
przedwojennej pocztówki
 
śmieje się i mówi
że teraz bym znalazł

(tamże)

4763. Z oazy (LXI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Przewróciła mnie mentalnie ta książka. Kończąc ją, migawki z pogrzebu Elżbiety II budziły we mnie wyłącznie refleksję o milionach straconych ludzi, by jedna rodzina mogła się bawić w przepych. Nie tylko wyspa, cały tzw. cywilizowany Zachód to pospolity przestępca i kropka.

Mechanizm jest bardzo prosty. Weź dyskryminowaną grupę ludzi i znajdź kry­te­rium, według którego możesz ją podzielić na dwie podgrupy, a potem napuść jedną na drugą. W ten sposób „znikasz” realny problem dyskryminacji wyjściowej grupy. Ci, którzy ją dyskryminowali wciąż mogą to robić w majestacie prawa, bo uwaga sku­pia się na dyskryminacji jednej podgrupy przez drugą.

Przykłady? Napuść matki na niematki, a wciąż o kobiecym życiu będą decydować mężczyźni — często starzy, głupi i życiowo obleśni. Napuść biedniejących z dnia na dzień heteryków z małych miast i mia­ste­czek na elgiebety, które, by móc żyć, uciekły do dużych miast i nie musimy dy­sku­to­wać o ekonomii, wyzysku i podatkach. Na­puść katolików na niekatolików i za­miast arcyważnej, poważnej dyskusji o edukacji czy opiece zdrowotnej, dysku­tu­je­my o światopoglądach. Napuść etatowców na pra­cow­ni­ków z umowami śmieciowymi, mikroprzedsiębiorców na pracowników w ogó­le i nie ma dyskusji o dobrostanie ludzi chorych czy w jesieni życia, jest przekonanie o kowalach swojego losu, a Los już tylko rechocze, bo z tym przekonaniem trudno zrobić coś mądrego.

Co daje ta książka, poza mentalną przewrotką? Daje narzędzie: przytomnie, na spokojnie przyjrzyj się faktom: kto ma siłę, kto ma władzę? Kto jest tym trzecim, który korzysta na podtrzymaniu konfliktu.

Jest też poziom indywidualny tego szaleństwa. Gdzie w sobie masz ten kawałek, co goni cię jak psa, umniejszając lub ignorując twą niemoc czy twoje potrzeby, mamiąc cię, że gdy jeszcze to i owo, to może pozwoli ci usiąść do pańskiego stołu lub złapać oddech przez chwilę, nim znów w nieskończoność będziesz poprawiać, nawracać, zwiększać wydajność samego siebie, bo jeśli tego nie zrobisz… Naprawdę? Na­praw­dę, bo jesteś z Europy Wschodniej i to samo w sobie jest niełatwą opowieścią człowieka peryferii.

Nie jest on [rasizm]  nad­uży­ciem zwią­za­nym z ko­lo­rem skó­ry, ale me­cha­ni­zmem wy­twa­rza­ją­cym róż­ni­ce mię­dzy­ludz­kie.
     Ra­sy ma­ją swo­ją hi­sto­rię, eko­no­mię po­li­tycz­ną i funk­cje, ale nie ma­ją esen­cji. Nic się pod ni­mi nie kry­je. Są dzia­ła­nia­mi ma­ją­cy­mi na ce­lu na­zna­cza­nie i ka­te­go­ry­zo­wa­nie, fa­bry­ko­wa­nie toż­sa­mo­ści, któ­re za­ra­zem pro­wa­dzą do umiesz­cza­nia sztucz­nie wy­kre­owa­ne­go przed­mio­tu w struk­tu­rach do­mi­na­cji i pod­po­rząd­ko­wa­nia. Ra­sy po­zwa­la­ją dzie­lić i rzą­dzić.

*

[…]  wy­ła­nia­ją­cy się w XVII i XVIII wie­ku sys­tem aku­mu­la­cji ka­pi­ta­łu na­rzu­cał no­we po­dzia­ły w świe­cie istot ży­wych. Po jed­nej stro­nie stał ra­cjo­nal­ny pod­miot, za­wsze płci mę­skiej, bia­ły i dys­po­nu­ją­cy wła­sno­ścią pry­wat­ną. Mo­no­po­li­zu­je on spraw­stwo po­li­tycz­ne, ro­zum i przed­się­bior­czość. Po dru­giej stro­nie są rze­czy ta­nie. Przez to wszyst­kie atry­bu­ty ludz­kie­go pod­mio­tu wy­ra­ża­ją się po­przez pod­po­rząd­ko­wa­nie i dys­po­no­wa­nie ta­ni­mi rze­cza­mi. Na­tu­ra, ko­bie­ty i ra­so­wi In­ni  zo­sta­ją wy­pchnię­ci po­za do­me­nę czło­wie­ka, tra­cą przy­pi­sa­ne jej war­tość etycz­ną, pod­mio­to­wość praw­ną, po­li­tycz­ne spraw­stwo i war­tość eko­no­micz­ną.

*

[…]  ka­pi­ta­lizm wy­naj­du­je In­nych, by
wy­zy­ski­wać wszyst­kich.

*

[…]  in­te­gra­cja sys­te­mu świa­to­we­go sta­ła się ko­łem za­ma­cho­wym nie­rów­no­ści. Przy­spie­sza­ją­cy wzrost go­spo­dar­czy nie tyl­ko nie „uno­sił wszyst­kich ło­dzi”, ale jesz­cze je od sie­bie od­da­lał. O ile na po­cząt­ku XIX wie­ku po­ziom nie­rów­no­ści mię­dzy spo­łe­czeń­stwa­mi wy­ra­żał się sto­sun­kiem 1:2, dla 80 pro­cent po­pu­la­cji pla­ne­ty, na po­cząt­ku XXI wie­ku wzrósł do 1:60.

*

W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych i przez ca­ły okres trans­for­ma­cji w na­szym kra­ju względ­nie ega­li­tar­ne wcze­śniej spo­łe­czeń­stwo do­świad­cza­ło kry­zy­su prze­ja­wia­ją­ce­go się w gwał­tow­nym wzro­ście nie­rów­no­ści, bez­ro­bo­cia, a tak­że w dez­in­te­gra­cji prze­strze­ni pu­blicz­nej i ero­zji spój­no­ści spo­łecz­nej. Kra­jo­braz spo­łecz­ny do­słow­nie roz­pa­dał się na gro­dzo­ne wy­spy suk­ce­su oto­czo­ne mo­rzem pau­pe­ry­za­cji. Na po­cząt­ku XXI wie­ku tyl­ko w War­sza­wie po­wsta­ło wię­cej gro­dzo­nych osie­dli niż w ca­łych Niem­czech. Za­miast roz­wią­zy­wać pro­ble­my spo­łecz­ne, pol­ski neo­li­be­ra­lizm su­ge­ro­wał, że­by się od nich od­se­pa­ro­wać. Sze­rzą­ce się ubó­stwo mia­ło znik­nąć z po­la wi­dze­nia. Trud­no na­zwać to ina­czej niż eko­no­micz­nym apar­the­idem. Po­dob­nie jak je­go po­łu­dnio­wo­afry­kań­ska ma­cierz wią­zał się on z obar­cze­niem od­po­wie­dzial­no­ścią za je­go ist­nie­nie tych, któ­rzy po­zo­sta­li za bra­mą gro­dzo­nych osie­dli. Jak gło­si­ła wte­dy neo­li­be­ral­na mą­drość, bie­dy i nie­pew­no­ści nie moż­na by­ło w ża­den spo­sób ogra­ni­czyć, bo prze­cież wy­ni­ka­ły one z za­co­fa­nia i mo­ral­nych skaz więk­szo­ści spo­łe­czeń­stwa. Sko­ro nie da­ło się ich zwal­czyć, trze­ba by­ło się z ni­mi po­go­dzić, uznać je za część na­tu­ral­ne­go po­rząd­ku i od­gro­dzić się od nich, a dla za­cho­wa­nia do­bre­go sa­mo­po­czu­cia za­po­mnieć.

*

Rze­czy­wi­ście, igno­ro­wa­nie eko­no­micz­nej stro­ny współ­cze­snych ra­si­zmów gwa­ran­tu­je im dal­sze „suk­ce­sy” w po­grą­żo­nych w kry­zy­sie spo­łe­czeń­stwach.

*

Za­rów­no hi­sto­ria, jak i współ­cze­sność re­la­cji mię­dzy ka­pi­ta­li­zmem i ra­si­zmem po­ka­zu­ją, że ma­my do czy­nie­nia z dwie­ma stro­na­mi te­go sa­me­go me­da­lu. Ka­pi­ta­lizm uży­wa ra­si­zmu do po­dzie­le­nia swych ofiar, by sku­tecz­niej ni­mi rzą­dzić. Ra­sizm upra­wo­moc­nia i na­tu­ra­li­zu­je nie­rów­no­ści eko­no­micz­ne, wpro­wa­dza­jąc hie­rar­chię ko­lo­rów skó­ry, re­li­gii i kul­tur.

*

[…]  w cią­gu kil­ku de­kad uwraż­li­wi­li­śmy się na kwe­stię ra­si­zmu, kse­no­fo­bii, sek­si­zmu, is­la­mo­fo­bii, ho­mo­fo­bii, a jed­no­cze­śnie prze­sta­li­śmy do­strze­gać eko­no­mię po­li­tycz­ną tych zja­wisk.

*

[…]  ra­dy­kal­na idea mó­wią­ca, że na na­sze ży­cie od­dzia­łu­ją sto­sun­ki wła­dzy, przy­wi­le­je kla­so­we bądź me­cha­ni­zmy wy­zy­sku, zo­sta­ła przez li­be­ra­lizm od­wró­co­na i uję­ta w ka­te­go­riach pry­wa­ty­za­cji po­li­ty­ki, czy­li uzna­nia, że spro­wa­dza się ona do wy­bo­rów do­ko­ny­wa­nych w ży­ciu pry­wat­nym.

*

Ko­bie­ty, mi­gran­ci, człon­ko­wie mniej­szo­ści et­no­re­li­gij­nych i ra­so­wych za­pła­ci­li naj­wyż­szą ce­nę za re­struk­tu­ry­za­cję ka­pi­ta­li­zmu, ale kwe­stia ta umknę­ła le­wi­cy sku­pia­ją­cej się na afir­ma­cji ich róż­no­rod­no­ści kul­tu­ro­wej.

*

Sek­tor po­za­rzą­do­wy ofe­ru­je swo­im pra­cow­ni­kom sub­sty­tut za­an­ga­żo­wa­nia po­li­tycz­ne­go, a swo­im be­ne­fi­cjen­tom – sub­sty­tut pań­stwa i or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nych. W oby­dwu przy­pad­kach jest to „wy­rób za­stęp­czy”. Za­miast wzy­wać do zmian po­li­tycz­nych, NGO-sy ła­ta­ją dziu­ry w ist­nie­ją­cym sys­te­mie. Po­ma­ga­ją po­trze­bu­ją­cym, ale tyl­ko do mo­men­tu za­koń­cze­nia da­ne­go pro­jek­tu. O tym, ko­mu zo­sta­nie udzie­lo­na po­moc, de­cy­du­ją na pod­sta­wie ar­bi­tral­nych kry­te­riów. W ra­mach lo­gi­ki po­za­rzą­do­wej po­li­ty­kę spo­łecz­ną za­stę­pu­je dia­log mię­dzy­kul­tu­ro­wy, a uzna­nie dla róż­no­rod­no­ści ma ła­go­dzić wzrost nie­rów­no­ści, ka­pi­ta­łu spo­łecz­ne­go i po­czu­cia oby­wa­tel­skie­go spraw­stwa.

*

Kon­cept róż­ni­cy an­tro­po­lo­gicz­nej mó­wi, że ci, któ­rzy zna­leź­li się na do­le hie­rar­chii spo­łecz­nej, tra­fi­li tam nie dla­te­go, że zo­sta­li ze­pchnię­ci przez nie­spra­wie­dli­wy sys­tem eko­no­micz­ny, ale ze wzglę­du na nie­usu­wal­ne ska­zy swo­ich ciał i umy­słów – za nie dość bia­ły od­cień skó­ry, „słab­szą” płeć, brak wła­sno­ści, ule­ga­nie emo­cjom, niż­szy po­ziom in­te­lek­tu­al­ny – łą­czo­ne czę­sto z mniej­szo­ścio­wym wy­zna­niem czy po­cho­dze­niem et­nicz­nym.

*

Wraz z włą­cza­niem ko­lej­nych ob­sza­rów do glo­bal­ne­go sys­te­mu (ta­ki pro­ces do­ko­nał się na przy­kład po 1989 ro­ku, po upad­ku blo­ku wschod­nie­go) do­cho­dzi do glo­ba­li­za­cji cen to­wa­rów przy jed­no­cze­snym za­cho­wa­niu płac na lo­kal­nym po­zio­mie. Tak po­wsta­ją stre­fy ta­niej si­ły ro­bo­czej. Kra­je, któ­re się w nich znaj­du­ją, opie­ra­ją swo­ją go­spo­dar­kę na prze­wa­gach kon­ku­ren­cyj­nych pły­ną­cych wła­śnie z ni­skich płac. Mia­ły­by one przy­cią­gać in­we­sto­rów za­gra­nicz­nych i wpły­wać na ob­ni­że­nie cen pro­duk­tów wy­twa­rza­nych w tych kra­jach. Re­zul­ta­tem jest jed­nak tak­że ro­sną­ca prze­paść mię­dzy cen­tral­ny­mi go­spo­dar­ka­mi wy­so­kich cen i płac oraz pe­ry­fe­ryj­ny­mi go­spo­dar­ka­mi wy­so­kich cen i ni­skich płac.

*

Wpro­wa­dze­nie po­dzia­łów na pra­cow­ni­ków uzna­nych za „swo­ich” i tych, któ­rych pięt­nu­je się ja­ko „ob­cych”, po­zwa­la wy­wie­rać pre­sję na obie gru­py. Pierw­si są zmu­sza­ni do za­ak­cep­to­wa­nia pła­co­wej sta­gna­cji i ogra­ni­cze­nia wcze­śniej­szych zdo­by­czy, dru­dzy mu­szą się zgo­dzić na ni­skie pła­ce i za­wie­sze­nie praw pra­cow­ni­czych.

*

Wy­ol­brzy­mia­ne przez me­dia mo­ra­li­za­tor­skie kam­pa­nie do­ty­czą­ce te­go, kto ma ja­ki od­cień skó­ry, ko­go ko­cha i ja­kich koń­có­wek ro­dza­jo­wych uży­wa w pu­blicz­nych wy­po­wie­dziach, ze­pchnę­ły na mar­gi­nes eko­no­mię, sto­sun­ki pra­cy, kwe­stie wła­dzy po­li­tycz­nej i so­cjal­nej. Ta zmia­na od­po­wia­da­ła no­we­mu ukła­do­wi sił kla­so­wych – ko­rzyst­ne­mu dla ka­pi­ta­łu.

*

Je­śli prze­ana­li­zu­je­my me­cha­ni­zmy dys­kry­mi­na­cji mniej­szo­ści, to za­uwa­ży­my, że naj­wy­raź­niej uwi­dacz­nia się ona w sfe­rze eko­no­micz­nej. Imi­gran­ci są go­rzej opła­ca­ni i zma­ga­ją się z bra­kiem przy­wi­le­jów oby­wa­tel­skich. Ko­bie­ty bo­ry­ka­ją się z roz­ma­ity­mi ba­rie­ra­mi na ryn­ku pra­cy, do­świad­cza­ją nie­rów­no­ści pła­co­wej, ogra­ni­cze­nia praw re­pro­duk­cyj­nych i usług opie­kuń­czych.

*

Czy da się jesz­cze wal­czyć o eko­no­micz­ną rów­ność i kla­so­we (a nie et­nicz­ne, re­li­gij­ne czy ple­mien­ne) sa­mo­sta­no­wie­nie i za­ra­zem nie za­tra­cić uzna­nia dla In­ne­go? Od pod­ję­cia te­go ry­zy­ka za­le­ży, czy uda się nam sta­wić czo­ło fa­li nie­na­wi­ści i prze­zwy­cię­żyć sys­te­mo­we sprzecz­no­ści, któ­re za­my­ka­ją hi­sto­rię no­wo­cze­snych spo­łe­czeństw w ryt­mie wiecz­nych po­wro­tów po­li­ty­ki wro­go­ści.
     Nie cho­dzi tu jed­nak o po­wie­la­nie błę­du li­be­ra­li­zmu za­do­wa­la­ją­ce­go się za­de­kre­to­wa­niem, że od dziś mar­ke­ry toż­sa­mo­ścio­we prze­sta­ją mieć zna­cze­nie, a sys­tem spo­łecz­ny sta­je się śle­py na ko­lor skó­ry czy płeć. Ta­kie po­dej­ście ni­g­dy nie za­dzia­ła­ło, bo opie­ra się na zi­gno­ro­wa­niu hi­sto­rycz­nie ufor­mo­wa­nych i za­ko­rze­nio­nych eko­no­micz­nie hie­rar­chii, któ­re ma­ją się zna­ko­mi­cie na­wet tam, gdzie rzą­dzi for­mal­na rów­ność. Aby tę rów­ność wy­peł­nić spo­łecz­ną tre­ścią, trze­ba sta­nąć po stro­nie uci­ska­nych, a nie uda­wać, że znik­nę­li wraz z przy­ję­ciem od­po­wied­nich ak­tów praw­nych. Na­wet je­śli toż­sa­mo­ści zo­sta­ły wy­na­le­zio­ne, nie ozna­cza to, że nie są re­al­ne. Tak jak re­al­ny jest ucisk, któ­re­mu są pod­da­wa­ne.

*

Od­po­wie­dzial­ni za neo­li­be­ral­ny kry­zys w 2015 ro­ku pró­bo­wa­li od­wró­cić uwa­gę opi­nii pu­blicz­nej od po­li­ty­ki za­ci­ska­nia pa­sa, któ­ra znisz­czy­ła ży­cie mi­lio­nów lu­dzi w kra­jach pe­ry­fe­ryj­nych stre­fy eu­ro, stra­sząc za­le­wem uchodź­ców, rze­ko­mo ma­ją­cych żyć na gar­nusz­ku ubo­że­ją­cych wów­czas Eu­ro­pej­czy­ków. Ich praw­dzi­wym – cy­nicz­nym, bo ko­zła ofiar­ne­go stwo­rzy­li na po­trze­by chwi­li – ce­lem by­ło prze­kie­ro­wa­nie gnie­wu i fru­stra­cji tak, by nie za­gra­ża­ły one ukła­do­wi wła­dzy i in­te­re­som wiel­kich kor­po­ra­cji fi­nan­so­wych.

*

Przy­ku­cie wy­ko­rzy­sty­wa­nych klas do państw na­ro­do­wych umoż­li­wia kor­po­ra­cjom swo­bod­ny prze­pływ ka­pi­ta­łu i zwięk­sza­nie zy­sków. Uwię­zie­nie w toż­sa­mo­ści i sta­tu­sie sta­ło się wa­run­kiem ko­niecz­nym ren­tow­no­ści ka­pi­ta­li­zmu, tak jak zwięk­sze­nie wy­zy­sku i li­kwi­da­cja zdo­by­czy spo­łecz­nych po­zo­sta­je je­go wa­run­kiem wy­star­cza­ją­cym. Tym­cza­sem glo­bal­na kla­sa wyż­sza, osła­wio­ny 1 pro­cent, la­ta pry­wat­ny­mi od­rzu­tow­ca­mi z luk­su­so­wych re­zy­den­cji na za­ku­py w świa­to­wych sto­li­cach mo­dy, do fi­lii firm i na spo­tka­nia z udzia­łow­ca­mi na każ­dym kon­ty­nen­cie. A mo­że to ro­bić dzię­ki ha­rów­ce ben­gal­skich szwa­czek, chiń­skich ro­bot­nic i kon­gij­skich gór­ni­ków po­dzie­lo­nych za wzglę­du na płeć, wiek, ko­lor skó­ry, po­cho­dze­nie, re­li­gię i sta­tus oby­wa­tel­ski.
     Uni­wer­sa­lizm glo­bal­ne­go ka­pi­ta­łu opie­ra się na wy­klu­cze­niu.

*

Szan­są – je­dy­ną, do­pó­ki to ka­pi­ta­lizm dyk­tu­je wa­run­ki – jest roz­po­zna­nie in­ter­sek­cjo­nal­ne­go cha­rak­te­ru opre­sji i uni­wer­sal­no­ści sys­te­mu, ja­ki za nią stoi.

Przemysław Wielgosz, Gra w rasy. Jak kapitalizm dzieli,
by rządzić
, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

4762. Z oazy (LX)  //  Panna cotta (LVIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Książka z serii 500 słów, nie pierwsza na mej czy­tel­ni­czej drodze, po raz pierwszy z przesłaniem czy odrobiną mądrości życiowej. Nie każda przypadłość, w naszych oczach wada, jest wadą — ktoś kocha tę Twoją cechę. Być może nie każdą własność, w naszych oczach wadę, da się przekuć w atut, ale wie­le z nich z pewnością tak. Nie jestem pewna, czy wystarczy spróbować, ale na pewno warto podjąć wyzwanie.

     — No. Non le rughe, dottore, le righe!
     — Le righe? Quali righe?
     — Tutte le righe. lo vedo tutto a righe.
     — Vede tutto a righe?
     — Esatto. Vedo tutto a righe, da destra a sinistra.
         [   — Nie. Nie zmarszczki, doktorze, linie!
              — Linie? Jak to linie?
              — Same linie. Wszystko widzę w linie.
              — Widzi pan wszystko w linie?
              — Dokładnie. Widzę wszystko w linie, od prawej do lewej.]


[Oto jak pan Rigoni widzi drzewo. / /
A to jak my widzimy to samo drzewo.]    

*

È sempre la stessa storia, tutti i giorni, da anni.
   [Zawsze ta sama historia, całe dnie, od lat.]

*

Torno fra un momento.
[Wracam za chwilę.]

*

     — Adesso capisco. Avere un problema non è sempre un problema.
   [   — Teraz rozumiem. Mieć problem nie zawsze oznacza problem.]

*

     — Sei gentile.
     — Adesso voglio essere sempre gentile con te. Caffè o tè per domani mattina?
     — Caffè, grazie. Caffè.
       [   — Jesteś uprzejma.
            — Teraz chcę być już zawsze uprzejma dla ciebie. Kawa czy herbata jutro rano?
            — Kawa, dziękuję. Kawa.]

Giovanni Ducci, Il signor Rigoni,
Alma Edizioni, Firenze 1999.
(wyróżnienie własne)

sobota, września 24, 2022

4761. Złota Siekiera 2022 — Nominacja (#3)

logo PWN Moc wiedzy Nie szukam. Omijam wy­daw­nic­twa typu Krzak, ĄĘ czy Wyżej Dupy Nie Pod­sko­czę. Nie ma ibuka, trudno, nie prze­czy­tam. Mam co czytać, mój stosik książek do prze­czy­ta­nia ze zrozumieniem, za­myśle­niem i czuciem pozostanie wysoki, nawet gdy mnie już nie będzie.

Nie szukam. Omijam. A i tak, proszę bardzo, choć to nie wy­daw­nic­two typu Krzak, ĄĘ czy Wyżej Dupy Nie Pod­sko­czę. Powinnam się cieszyć, że w ogóle udzielono mi odpo­wie­dzi na pytanie, czy książka ukaże się w ibuku. Niestety nie — brzmiała odpo­wiedź. W końcu mam osobistego fa­wo­ry­ta do Złotej Siekiery 2022. Literatura, podobnie jak w zeszłym roku, w ka­te­go­rii ableizm w kraju nad Wisłą trzyma się mocno.

PWN Moc wiedzy —  PWN Moc dyskryminacji
ze względu na stan zdrowia


Złota Siekiera 2022

czwartek, września 22, 2022

4760. 265/365  //  Wodorościki (XXVI)

ha dedicato il suo libro Matteo Bussola.
a te che cadi, ma non resti lì.

sto cadendo.*

265/365

___________
  *  [ Matteo Bussola zadedykował swoją książkę.
        dla ciebie, który upadasz, ale nie pozostajesz
         w miejscu upadku
.

         osuwam się.]

alternatywny tytuł wpisu:
4760. Panna cotta (LVII)

poniedziałek, września 19, 2022

(4757+2). Suplement do panna cotty  //  262/365

wczoraj, synchronicznie do moich trans­latorskich zmagań z pió­ra­mi, kocie oczy wy­pa­trzy­ły ptasi drobiazg. Saxifraga za­ufała zastygłym w bezruchu kudłatym ciałom i po­dą­ży­ła za ich wzro­kiem. dziś Jej cyk kupiłam na pniu.

262/365


fot. Saxifraga, fragment.

Profesora Saxifraga:
Rudzik
/w j. włoskim Pettirosso/

niedziela, września 18, 2022

4758. 261/365

     — pamiętasz, że możliwe nie musi być wyznaczane wy­łącz­nie poprzez granice niemożliwego?
     — czyli co, pieprzyć schody, skoro mogę być po nich wnie­siona?
     — tak daleko bym się nie posunęła.

261/365

[suplement pikselowy: 6.10.2022]

4757. Z oazy (LIX)  //  Panna cotta (LVI)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Tą książką zamknęłam konsumpcję imieni­no­we­go prezentownika. Podobno jutro mają zacząć w ulu grzać, a ja już dziś, to pewne, mogę zacząć pisać list do Babbo Natale w sprawie nowej dostawy pięknych książek przy okazji gwiazdkowych prezentów.

Nie mam pojęcia, jakim cudem Włochom udaje się w książkach dla dzieci, bez dy­dak­tycz­nego smrodku, zawrzeć odrobinę mądrości życiowej. Drobinka całkiem spo­ra, będąca sednem tej książki, nie wiedzieć czemu, bywa trudna do pojęcia dla wielu dojrzałych i przejrzałych.

Można też dzieci traktować poważnie i zamiast żółtego ptaszka lub małej ptaszyny powiedzieć Bogatka i Strzyżyk. Jaką radochę ma duże dziecko, by wymyślić, jak do­wie­dzieć się, o jaki gatunek ptaka chodzi w przypadku słowa Lui, którego pod­sta­wo­we znaczenie to ordynarny zaimek (on)? Ogromną!

Ma come, la felicità si vende?
Certo! In barattolo piccolo, grande o confezione famiglia.
[Ale jak to, sprzedaje się szczęście?
  Oczywiście! W małych słoiczkach, dużych i w opakowaniach rodzinnych.]

*

[…]  il signor Piccione, il venditore di felicità.
[Pan Gołąb, sprzedawca szczęścia.]

Ecco, il signor Piccione ha parcheggiato il suo furgoncino
e già sale a trovare il primo cliente.
[Oto Pan Gołąb zaparkował swoją furgonetkę
 i już wspina się, by spotkać się z pierwszym klientem.]

*

     — La felicità in barattolo! Che enorme sciocchezza! — esclama il signor Fagiano.
Più tardi, ne ordinerà due barattoli su internet.
[   — Szczęście w słoiku! Co za bezgraniczna głupota! — krzyczy Pan Bażant.
    Później zamawia w internetach dwa słoiki tego specyfiku.]

*

*

Il signor Lui prova a trattare sul prezzo, perché lui
felice lo e già, ma vorrebbe un barattolo di scorta.
Il signor Piccione però è irremovibile: niente sconti!
La felicità non si dà via a metà prezzo!
[ Pan Świstunek-Pierwiosnek (Phylloscopus collybita) próbuje negocjować cenę, ponieważ
  już jest szczęśliwy, ale chciałby zapasowy słoik.
  Pan Gołąb jednak jest niewzruszony: żadnych rabatów!
  Szczęścia nie daje się za połowę ceny!]

*

*

Finito il suo giro, il signor Piccione rimonta sul suo furgoncino,
ma nell’andarsene fa cadere un barattolo a terra.
E lì, lo raccoglie il signor Topo.
[Kończąc swój objazd Pan Gołąb wsiada do swojej furgonetki,
 ale nim odjedzie, upuszcza słoik na ziemię.
 Stamtąd podnosi go Pan Myszek.]


Il signor Topo corre a casa con il barattolo.
Lo apre e scopre che è VUOTO.
Proprio come tutti GLI altri.
[Pan Myszek biegnie do domu ze słoikiem.
 Otwiera go i odkrywa, że jest PUSTY.
 Całkiem tak samo jak TE wszystkich innych.]


Il signor Topo è felicissimo!
Un barattolo vuoto era proprio quello che voleva.
[Pan Myszek jest przeszczęśliwy!
 Pusty słoik był dokładnie tym, czego chciał.]


Davide Calì, Il venditore di felicità, ilustr. Marco Somà,
Kite Edizioni, Padova 2018.

specie di uccelli:
l’anziana signora Pettirossa, il signor Storno,
la signora Upupa, la signora Cinciallegra,
la signora Scricciolo, la signora Quaglia
gatunki ptaków:
starsza Pani Rudzik, Pan Szpak,
Pani Dudek, Pani Bogatka,
Pani Strzyżyk, Pani Przepiórka

4756. Z oazy (LVIII)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Zaznaczyłam do upolowania, bo beletrystyka, a na nią czekać umiem. Nie musiałam, bo zostałam książką ob­darowana.

Po fan­ta­stycz­nym początku, przyzwoitym środku, który gładko przeszedł w przy­nud­ną koń­ców­kę z jedną arcyważną rozmową, dla której warto było trwać w czy­ta­niu, puenta, która poniża nie tylko intelekt. Ważna powieść, która nie dała ra­dy utrzy­mać swo­je­go ciężaru. Było mi z tego powodu bardzo przykro. I tyle.

Adam pije kolejną butelkę, jakby szukał dna, jej albo swojego własnego. […]  Pod powiekami widzi swojego pięknego człowieka […].

*

     – Niezręcznie – przerwał ciszę Adam.
     – Miło – odparł Jerzy i się uśmiechnął.

*

Ale Adam wiedział, że to bzdury. Że Maciej strasznie jest zagubiony w swej samotności, bo żonę odsunął na kilometr, a ona jego na drugi, i wytłu­ma­czeń jakichś potrzebuje, by tę pustą przestrzeń wypełnić. Żeby tam było coś pomiędzy nimi, a nie przepaść sama. Tak żonę Maćka matka nauczyła, a Maćka ojciec. Zasada taka, której nawet ich miłość nie mogła prze­kro­czyć. Zasada święta, to i Maćkowi nawet nie mówił, co o tym myśli, żeby mu już w dojrzałym wieku nie mącić w głowie. Za późno było, więc przy­ta­ki­wał jedynie, żeby lżej się koledze zrobiło na duszy. Żeby ten szacunek na­dal zapełniał mu pustkę. Zresztą Adam wiedział, że tych powinności żon już od lat nie ma, ot, męskie złudzenie, czasem potwierdzane przez tę czy tamtą babę, ale to już koniec.

*

Popsuł się świat przez jedną noc jakby mocniej.

*

     – Ale nie przypadkiem ci to mówię – podjął Stanisław, przerywając długą już ciszę i wytrącając Adama ze skupienia. – Nienawidzili wtedy i nienawidzą teraz. I będą, za to czy owo. Trzeba odpuścić. Nic nie poradzisz.

*

Zabrakło słów, żeby ta rozmowa mogła trwać dłużej.

*

Cudne to ciało. Ludzkie takie i ludzkie to jego pożądanie. Piękny chłopiec, nagi, jego oczy, nawet jego płacz. Męski płacz, męskie wycie właściwie. Śni Adam i czuje, jakby wreszcie życia dotykał. I pragnie go bardziej.

*

Jak łatwo stadem przepędzić człowieka z grupy. Wypchnąć z własnego otoczenia. Jak łatwo w kimś wszystko zdusić.

*

Wszystko się ułoży. Przecież nie mogli go zabić. Za miłość mieli zabić? — myśli sobie, ale nie ma pewności. Raczej myśli tak dla własnego spokoju.

*

Święte mu się to miejsce wydaje. Wolne od wrzasku. Godne tylko czułości.

*

Myśli o tej nadziei i nawet się jej na chwilę złapał. Przyjemna jest, po­wstrzy­mu­je dreszcze zimna.

Tomasz Maruszewski, Wrzaski,
Wydawnictwo SQN, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

Musi się ukoić, przeżyć to wreszcie, a wtedy przyjdzie jakiś plan. Uda się, może.

*

Siedzi na podłodze i płacze, bo nie wie, co się dzieje ani jak się skończy. […]  Wyobraźnia może szaleć, nerwy też mogą puszczać. Głowa różne rzeczy może wymyślać, do­bre, ale i złe też. Że od wrzasków i przepicia to prze­cież i można oszaleć.

*

[…]  chwycić w dłoń nieznane.

(tamże)

4755. Z oazy (LVII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Dlaczego chciałam tę książkę przeczytać? Nie pa­miętam, potwornie długo czekałam na przyzwoitą cenę. Samo czytanie kolejnych rozdziałów też nie ułatwiało zna­le­zie­nia odpowiedzi na to pytanie. Książka o pa­mię­ci niepamięci i niepamięci pa­mięci, okraszona tym, co wnosi do życia jed­nost­ki twór zwany dalszą rodziną. Oczy­wiste rzeczy na łonie ży­cia rodzinnego zamieniają się w slalom między nieoczy­wi­sty­mi przeszkodami, całkowicie real­ny­mi i nie do prze­sko­cze­nia. Pytania są dwa. Czemu mnie to nie dziwi? I czemu chciałam o tym czy­tać? Dwa razy należy powtórzyć, odpo­wia­da­jąc tymi samymi słowami: nie wiem. I już się nie dowiem. I nie szkodzi.

Pod wieloma względami był na pewno lepszy niż ojciec, nie dlatego że z mo­im ojcem jest coś nie tak, ale dlatego że tak jest skonstruowane życie. Ojciec bywa surowy, dziadek nigdy surowy być nie powinien, chociaż mój często jest, ale jakoś da się tę surowość wybaczyć, pominąć, zapomnieć. W moich myślach i wspomnieniach mój dziadek jest wszystkim tym, czym są dziad­ko­wie dla swoich wnuków – skórą obciągniętą na kościach, nadającą kształt niekształtnej materii, kuli światła, ciepła i dobroci.

*

Nie zmienia to jednak faktu, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą […].

*

     – Wie pani, mój dziadek dzisiaj umarł.
     Gram cyniczną i skurwysyńską kartą, wyciągam asa z rękawa. Jednak nie z cynizmu czy skurwysyństwa, ale z bezsilności.

*

Gdzie przebiega granica pomiędzy byciem dzieckiem a byciem dorosłym człowiekiem i jak wygląda rytuał przejścia?

*

To wszystko jest już nieistotne, już się nie wydarzy, można na każdym z tych planów przybić urzędową czerwoną pieczątkę z dużym napisem „ANULOWANO” w grubej czerwonej ramce.

*

Trochę szukam, trochę marudzę, trochę odwlekam to w czasie.

*

Dobra, już kurwa. Już wystarczy. Pomyliłem się, OK? Może skupiłem się na tym DDA, bo chciałem jednak coś mieć od dziadka. Cokolwiek. Skoro nie samowar, nie dziennik, w którym spisywał przemyślenia na temat kartek żywnościowych dla ludzi produkujących sofiksy czterdzieści lat temu, no to chociaż może jakąś traumę.

*

I uświadamiam sobie, że dużo trudniejszy, ale dużo bardziej racjonalny jest proces tworzenia sobie beztroski i spokoju na tyle, na ile to jest możliwe, ale tu i teraz.

*

W psychoterapii jest kilka rozmaitych podejść do tego zagadnienia. Nie­któ­rzy twierdzą, że wszystko wynosimy z domu rodzinnego. Inni - że połowę. Jeszcze inni, że jakieś dwadzieścia pięć, może trzydzieści procent. Całą resz­tę wypełniają nasze własne doświadczenia, to, co trafia nam się mniej­szym czy więk­szym przypadkiem, przy naszym mniejszym lub większym udziale. […]  Na pewno coś jednak stamtąd wyniosłem. Coś nieuchwytnego. Szukam czegoś, czego i tak bym nie rozpoznał, gdybym to znalazł, jak ktoś, kto na hałdzie ma znaleźć jedną konkretną bryłkę węgla, którą zna z opisu, ale nie dostał do ręki zdjęcia porównawczego.

Michał Turowski, Dziadka nie ma,
Instant Classic, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

sobota, września 17, 2022

4754. 260/365

     — chciałabym, by było jak kiedyś…
     — wiesz, że to chciwość?
     — wiem, ale cudownie byłoby poskakać na skakance.

260/365

[suplement pikselowy: 22.09.2022]

piątek, września 16, 2022

4753. Męskie pogaduchy i damskie rechoty

Sadownik:
(rano do Drzewka)
Ja nie wiem, dlaczego jestem
taki dobry dla ciebie…

Biały Kruk:
(krzyczy z kuchni)
Pracujesz na czwartą aureolę!

Sadownik:
Niech mi Tata powie,
co ja z nią zrobię?

Biały Kruk:
Jakby nie było, to OZE!

Jabłoń:
(nie komentuje, rechocze)

♔  ♕  ♔

Sadownik:
(wieczorkiem o swoich planach podyplomowej edukacji
opowiada, a na końcu dodaje żelazne usprawiedliwienie
)
Jak się ma taką żonę…

Biały Kruk:
Ja ci jej nie wciskałem!

Sadownik:
Ale mnie Tata nie ostrzegł!

Jabłoń:
(nie komentuje, rechocze)

wtorek, września 13, 2022

4751. O seksizmie

Sadownik & Jabłoń:
(w drodze na obiad dojeżdżają do
mało używanego poza sezonem skrzyżowania
)

Sadownik:
(o psie wylegującym się na skrzyżowaniu,
który tylko podniósł głowę i leniwie patrzy
na podjeżdżający i mijający go samochód
)
Twardziel!

Jabłoń:
Skąd wiesz, że to nie twardzielka?

Sadownik:
Jeśli tak, to idiotka!
(po chwili dodaje)
Wiem, wiem, to seksizm
w najczystszej formie.

4750. Panna cotta (LV)

Jabłoń:
(zachwyt czasem passato prossimo wyraziła, bo
dzięki niemu przeszłość bogactwem się staje
)

ho scritto.  
hai scritto.  
ho letto.*

Alma:
(w odpowiedzi zrobiła Drzewku dzień słowami)
the past and the future are
continuously collapsing into
the present.

______________
  *  napisałam. / napisałaś. / przeczytałam.

*  *  *

Sadownik:
(już nie może słuchać tej piosenki)

Jabłoń:
(dziwi się bardzo)
Czemu? Piękna aranżacja,
piękna piosenka i pięknie
o miłości!

Lucio Dalla, Canzone.

canzone, cercala se vuoi
dille che non mi perda mai

4749. Z oazy (LVI)

Niedzielne odliczanie literek we wtorek? Gorzej, to jest bardzo czerstwe niedzielne odliczanie literek, trzy, sprzed dwóch tygodni i dwóch dni. Zaległa we mnie ta książ­ka i nijak zająk­nąć się na jej temat nie umiałam. Trzeba było czekać.

Stawanie naprzeciwko osób, które utknęły w starotestamentowym przekonaniu, że choroba jest konsekwencją złych czynów, było dla mnie trudne. Stawanie na­prze­ciw­ko osób, które twierdzą, że ciężkie choroby są konsekwencją bardzo złych czy­nów, po tej książce stało się łatwizną!

[…]  doświadczenie ludzi nie zgadza się zwykle z tym pomysłem – za dobre nagroda, za złe kara.

[…]  historia opowiedziana w tej księdze [Księga Hioba]  to przypowieść, fabuła przedstawiająca pewne prawdy o świecie.

Nie bój się tego. Nie bój się rodzących w Tobie pytań, sprze­ciwów, buntów. One są potrzebne, by przyszło nowe.

[…]  dotarło do mnie główne pytanie tej księgi. A jak się zna pytanie, wtedy można szukać odpowiedzi, bo dopóki się nie wie, o co zapytać, trochę nie wiadomo, co robić z daną rzeczywistością.

Nietzsche powiedział kiedyś bardzo ciekawe zdanie o tym, że Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, a czło­wiek odpłacił Mu tym samym.

[…]  nie oszukujmy się: mowy nienawiści bardzo dużo jest w sa­mym Kościele. Gdzie? Kiedy się jednych na drugich szczuje, kiedy się jednych przeciwko drugim nakręca. To jest właśnie to! Kościelna mowa nienawiści, jak słusznie zauważył to kiedyś biskup Ryś, wzięła się ze stra­chu, który ma dwa powody. Pierwszy z nich już znamy: jak wszystko odpu­ści­my, to świat nam się rozwali. Czyli jest to strach przed tym, że wszystko wymknie się spod kontroli. Drugi z nich jest znacznie gorszy. U jego pod­staw jest lęk przed tym, że skoro system „dobro nagroda, zło kara” nie dzia­ła, to nieszczęście też nas może spotkać, mimo prawego życia, a tego byśmy nie chcieli. Tu jest ukryty ten drugi strach.

Bogu zupełnie obca jest logika coś za coś.

Bóg […]  czasem tak ma, że daje komuś coś, co mu się bardzo przydaje, a w oczach świata jest głupie, niepozorne, wręcz żadne.

Czy deszcz także ma ojca?
A kto zrodził krople rosy?
Hi 38,28 

Na tym słowie ufam, de facto kończy się wiara. […]  Jasne, że trzeba myśleć. […]  Tylko co innego jest myśleć, a co innego jest robić z tego oskarżenie, a tak zrobił Hiob.

[…]  nie wolno własną miarą patrzeć na cierpienie kogoś dru­gie­go. Czasem chce się nam powiedzieć innym, że przesadzają. I uwaga! Zda­rza się oczy­wiś­cie, że ktoś naprawdę przesadza. Natomiast nie przyjmujmy tego za pew­nik. Coś co dla Ciebie nie jest ani bardzo dotkliwe ani straszne, dla ko­goś może być końcem świata.

[…]  w cierpieniu drugiego człowieka naprawdę nie są ważne słowa. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest po prostu z tym kimś być tam, gdzie on jest.

Gwarantuję Ci, że jeśli przestaniesz wierzgać, czyli mówić, że ma być inaczej, a zaczniesz Go szukać w tym, co Ci się przydarza, to doznasz wyzwolenia.

Adam Szustak OP, Targ zamknięty. Lekcje Hioba,
ilustr. Jacek Hajnos, Wydawnictwo RTCK*, Nowy Sącz 2018.
(wyróżnienie własne)

_____________
* akronim: rób to, co kochasz.

W tym wszystkim chodzi więc o miłość.

(tamże)

piątek, września 09, 2022

4748. 252/365

trzeba mieć siłę, by się kłócić; trzeba też mieć wiarę i nadzieję na zmianę oraz bazowe poczucie bezpieczeństwa, by kłócić się otwarcie.

wczoraj nie miałam siły, ale pokłóciłam się okrutnie o nie­po­trzeb­ną mi do niczego nadopiekuńczość i pouczanie. uśmie­cham się dziś do wczorajszej kłótni, bo jest dowodem na to, że nadzieję na zmianę miałam.

252/365

czwartek, września 08, 2022

4747. 251/365

mężczyzna nadskakujący kobiecie w wysokiej ciąży. skoja­rze­nia społecznie mile widziane: spełnienie, przyszłość, nadzieja na lepszy czas. a widzisz* symbol permanentnego nie­do­stat­ku wy­star­cza­ją­cej ilości troski na świecie?

251/365

____________
  *  zobaczyłam dziś po raz pierwszy w życiu.

środa, września 07, 2022

4746. 250/365

nad ranem gość audycji radiowej powiedział, że drugi tydzień radość ogromną mu przynosi deszcz, bo wcześniej przez pięć­dzie­siąt dni u niego, gdzieś w świecie, nie padało wcale. i strze­li­ło mi do łba pytanie, które zrobiło mi dzień, gdy próbowałam na swoje potrzeby znaleźć odpowiedź:
     gdzie, przy czym jest twoja uwaga i wdzięczność?

250/365

niedziela, września 04, 2022