środa, listopada 04, 2020

4012. Strajkowe czytanie

Pseudotrybunał, pseudosędziowie, pseudoludzie, pseudowyrok i słowa siostry Małgorzaty Chmielewskiej, że do heroizmu nie można zmuszać.

Klik, klik, siostra Małgorzata wśród facetów, z których tylko jeden trzymał poziom. Klik, klik, przy­po­mnia­ło mi się, że na stosiku czytelniczym od wielu lat leżała i cze­ka­ła Ce­ru­ją­ca Świat. Klik, klik, bo w strajkową środę czytałam tylko kobiety — wy­bór był oczy­wisty.

Siostra Małgorzata chwyta mnie za serce za każdym razem, gdy mówi: moje dzieci. Ma moje serce, pomimo że w dwóch kwestiach nie mamy szansy się zgodzić — do­ty­czą one świętego patrona pedofili oraz Matki Teresy — ja widzę tę część słonia, która jest dla mnie nie do zaakceptowania żadną miarą.

W jednej sprawie siostra Małgorzata uczuliła mnie lingwistycznie, by nie mylić pojęć. Szkoda, że nie ma na świecie więcej, znacząco więcej, fundamentalistów religijnych – świat byłby wtedy inny i z pewnością lepszy. Niestety, niczym chwasty, coraz więcej fanatyków, z gwiazdami episkopatu polskiego wynaturzonego katolicyzmu na czele.

Pandemia trwa. Strajk trwa. Książka się skończyła.

To chcenie Artura, ale także, zachowując wszelkie proporcje, starego kocura jest dla mnie modelem wytrwałej modlitwy. Mój autystyk nie ustąpi, póki nie dostanie tego, co chce. Dla świętego spokoju jesteśmy w stanie jechać na stację benzynową po pepsi w środku nocy. Koniecznie dwie butelki, bo jak jest dwa, to ma się bardziej. Nie więcej. Inna logika. A koci wrzask ucichnie dopiero po zapełnieniu miski.

Nie niszczy się ciemności,
walcząc z nią, ale zapalając światło.
Nie niszczy się zła,
walcząc z nim, ale czyniąc dobro.
Nie niszczy się nienawiści i strachu,
podnosząc się przeciwko nim, ale wnosząc czułość i miłość.
To idąc na wschód, oddalamy się od zachodu.
To idąc w kierunku życia, przekraczamy śmierć.
To idąc w stronę tego, co trwałe, uwalniamy się od tego, co nietrwałe
.
// Placide Gaboury

Idźmy za światłem, unikajmy ciemności i nie lękajmy się. Zapalajmy lampy nawet wtedy, kiedy z pozoru szkoda prądu.

Mówiąc — określamy siebie, istniejemy. Słuchając — prawdziwie słuchając — przyjmujemy do siebie drugiego człowieka, ustępujemy mu miejsca. Słuchanie jest trudniejsze niż mówienie. Wymaga zrobienia ciszy w sobie.

Ileż razy słyszę: Wszyscy tak robią, nic na to nie poradzimy, nic się nie da zmienić, to nie ma sensu. Tyle lat próbuję i ciągle to samo.
     Czy rzeczywiście to samo? Przecież sama walka o dobro, nawet jeśli nie widać gołym okiem owoców, zmienia  nasze serca
.

Trzeba umieć oswoić chorobę. Dzisiaj jest dobrze. A jutro zobaczymy. Przyjmować niepowodzenia jako wyzwanie i zadanie. Łatwo się mówi. Szczególnie w świecie, który za wszelką cenę stara się zapomnieć o naszej ludzkiej kondycji: kruchości i przemijalności. Gdzie jest trwały fundament?

Radość życia i marzenia — naturalne w młodości, później wymagają pielęgnacji. Świadomej troski, żeby ich nie zagubić. Miłość wymaga pielęgnacji.

To wielka tajemnica — ludzie, którzy dostali wiele od Pana Boga, poprzez innych ludzi oczywiście, nie zawsze potrafią zobaczyć owo dobro. […] Codzienne malutkie ćwiczonko: co dobrego mnie spotkało, co dobrego działo się wokół? To powoli przestawi naszą duszę na światło.

Ludzie mieszkający w naszych domach przeważnie długo lub nigdy nie byli zauważani przez kogokolwiek. Nic nie znaczyli dla innych i nic nie znaczyli dla siebie. Jak mogą zrozumieć, że Bóg ich kocha, jeśli nie wiedzą, co to znaczy kochać, bo nigdy nie byli kochani? Być przedmiotem zabiegów socjalnych to jeszcze mało. To dlatego uważam, że domy dziecka są plamą na honorze społeczeństwa w większości deklarującego się jako chrześcijańskie.
     Są miejscem chowu, a często miejscem usankcjonowanej instytucjonalnie przemocy. W relacjach personelu z wychowankami i pomiędzy wychowankami
.

Czy ma znaczenie to, czy ręka dająca chleb i nadzieję jest katolicka, islamska, czy niewierząca? Podając chleb, staje się Boża.

s. Małgorzata Chmielewska, Cerowanie świata,
Wydawnictwo W drodze, Poznań 2015.
(wyróżnienie własne)

A św. Dominik powinien dzisiaj wpaść na chwilę do Polski. Wtedy, kiedy metodą głoszenia Ewangelii było wycinanie w pień opornych w uznaniu prawdy o Miłości, a głosiciele ubogiego Chrystusa zajeżdżali do heretyków w złoconych karocach i z wojskiem, on poszedł boso, ubogi i pokorny, bogaty w wiedzę, modlitwę i miłosierdzie. Jego następcy mieli co prawda wpadki w postaci inkwizycji, ale psychopaci, durnie i zwyczajnie — chciwi władzy i pieniędzy znajdą się wszędzie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz