poniedziałek, listopada 23, 2020

4037. Strajkowe czytanie (IV)

Muminki to lektura wywrotowa. Niedługo cały cykl trafi na indeks książek za­ka­zanych, bo Ryjek jest lewakiem i protestował bo domem wodza, wykrzykując:

     — Ach, ten orzeł i jego orzełki! — rozzłościł się Ryjek.

Ryjek był taki zmartwiony i zły, że zapomniał się bać i dopiero w środku lasu przypomniał sobie o strachu.

Muminki to lektura dość dobrze obrazująca jakość polskiej polityki, gdzie o ko­bie­tach debatują mężczyźni w spodniach i sukienkach. Niestety płaszczaków, błasz­cza­ków i bigotów Paszczaków i Migotków, którzy pouczają, jest zatrzesienie.

[…] dwa razy Paszczak pokłócił się z Migotkiem na temat czegoś, na czym żaden z nich dokładnie się nie znał (twierdzili, że dyskutują, ale wyglądało to raczej na kłótnię).

A może to wszystko to tylko luźne skojarzenia uzależnionej od publicystyki na od­wy­ku trzeci tydzień. Umówmy się jednak — jak strajkowe czytanie, to strajkowe. Medium społeczne, niewzruszone, wciąż proponuje mi strony sympatyków PiSu – algorytmy zgłupiały albo mają wciąż problem z prawidłowym przetwarzaniem słowa: wypierdalać!

     — Czy dobrze pamiętacie, że to wszystko robicie na własne ryzyko? — spytał Ryjek.
     — Jasna rzecz — odparł Muminek. — Wiemy o tym. Możesz być całkiem spokojny.

     — Robisz to na własne ryzyko — zawołał za nim Ryjek. — Nigdy nie wiadomo, co tam można zobaczyć w głębi!

     Piżmowiec prychnął.
     — Pani nie wie, o czym ja mówię — rzekł. — Nie czuła pani ostatnio czegoś dziwnego w powietrzu? Nie ma pani jakichś przeczuć? Nie łazi pani czasami coś po plecach?

     — Dłuższe kroki! — pouczał. — I spokojnie. Nic nie trzeba myśleć. Tylko wyczuwać!

     — Co z wami?
     — Ja chyba jestem tutaj — odparł najmniejszy cień. — O ile to jestem ja, a nie jakiś nieszczęsny śmieć przygnany wiatrem. MÓWIŁEM, że wszystko to robicie na własne ryzyko!

     — Jak tu pięknie! Pięknie i okropnie zarazem — rzekł Włóczykij. — I ta świadomość, że nikt tu nigdy nie był przed nami…

     — Wyglądają na zbyt nowe – rzekł Włóczykij z niepokojem. – Nie ma starszych?
     — To są chyba najstarsze spodnie, jakie mam — wyjaśniła starowinka. — Na pewno jutro zrobią się jeszcze starsze — dodała zachęcająco, patrząc na Włóczykija znad okularów.
     — No dobrze — rzekł się Włóczykij. — Pójdę za dom i przymierzę je. Ciekaw jestem, czy mają mój kształt. — I wyszedł do ogrodu.

     — Wiem. Wszystko staje się trudne, kiedy się chce posiadać różne rzeczy, nosić je ze sobą i mieć je na własność. A ja tylko patrzę na nie, a odchodząc, staram się zachować je w pamięci. I w ten sposób unikam noszenia walizek, bo to wcale nie należy do przyjemności.
     — Ale ja je mogłem trzymać w plecaku – odezwał się Ryjek ponurym gło­sem. – Co innego jest patrzeć na rzeczy, a co innego dotykać ich i wie­dzieć, że są moje.

     — Zwiewa nas w stronę domu! — krzyknął Muminek. — Całe szczęście, że wiatr wieje w dobrym kierunku!

     — Czy możesz zorganizować nam tę przeprowadzkę?
     […]
     — Spróbuję — odparł poważnie. — Ale wpierw musicie mi dać zeszyt w krat­kę albo w linie, pióro, calówkę i plan groty z lotu ptaka, ze wszyst­kimi wymiarami dokładnie oznaczonymi. Potrzebuję też spisu wszys­tkich waszych rzeczy. Narysujcie trzy gwiazdki przy tych rzeczach, na których najbardziej wam zależy, dwie przy tych, o które tylko trochę dbacie, i jedną gwiazdkę przy tych, bez których możecie się obyć.

Tuż przed północą cyklon stracił rozpęd i zaplątał się sam w sobie.

Tove Jansson, Kometa nad Doliną Muminków, [cykl],
przeł. Teresa Chłapowska, Nasza Księgarnia, Warszawa 2014.


okładka z wcześniejszego
(pamiętanego z młodszych czasów)
wydania, bo to z 2014 roku
beznadziejne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz