Miesiąc temu sprawdzałam, czy wyszła, i trochę straciłam nadzieję. W dniu premiery miałam na kundlu, ale kończyłam tę, która mnie przewróciła. Trzeba było się ratować (raz, dwa, trzy), ale podczas ratunku zagladałam do rozdziału albo dwóch tej książki. Potem przyszła strajkowa środa, więc odłożyłam. W czwartek wróciłam i już nie puściłam. Tylko zająknąć się na jej temat nie miałam kiedy, dopiero dziś.
Trzecia część trylogii, a w niej ciut mniejsze korki na ulicach, ale wciąż dużo podróżowania po miejskich ulicach. Zbyt szybko się skończyła. I najważniejsze, nie zgadłam do końca, kto zabijał.
— Co to za ludzie? Chuligani? — pytam.
— Chuligani nam się skończyli — odpowiada mi Esperoglu. — To są zorganizowane bojówki.
℘
— Tak samo było w Niemczech. Najpierw prześladowano Żydów, potem zajęli się dysydentami, czyli po prostu tymi, którzy nie trzymali z nimi, a potem wraz z Hitlerem przejęli władzę. To samo dzieje się i tutaj. Przy czym połowa im przyklaskiwała, a druga połowa mówiła: „No, dajcie spokój, to jakieś niegroźne łobuziaki”.
℘
— I?
— Nie mogę do końca wykluczyć skrajnych prawicowców, ale to mało prawdopodobne, panie inspektorze.
— Dlaczego tak mówisz?
— Bo prawicowcy biją, niszczą, psują, ale nie myślą, panie inspektorze. A za tymi wszystkimi morderstwami jest plan.
℘
[…] skrajnym prawicowcom tak samo łatwo jest psuć i niszczyć, jak nam zwalać wszystko, co nam nie pasuje, na skrajną prawicę. My jesteśmy dla nich zdrajcami, a oni dla nas wygodnym rozwiązaniem. To się zwykle sprawdza, chociaż nie zawsze.
℘
— Wszystko kończy jako szmata, panie inspektorze — filozofuje Papadakis. — Prześcieradła, kołdry, koce, ludzie, pokolenia… Wszystko… Marność nad marnościami i wszystko marność.
Muszę go wysłać do Adriani na podyplomówkę z powiedzonek, myślę sobie. Chłopak ma przyszłość.
℘
— Congratulations – zwracam się do niego.
— Thanks, but it still needs work – odpowiada. Jeszcze trzeba włożyć w to trochę pracy.
— Uli, gdybyś był Grekiem, powiedziałbym ci „nie dłub, bo wszystko popsujesz”. Ale jesteś Niemcem, więc nic nie powiem.
℘
— […]
nie chcę, by po drodze całkowicie mi się zhellenizował.
— Czy to przytyk do mnie? — pyta zadziornie Fanis.
— A dlaczego nie do pana Charitosa?
— Pan inspektor się nie liczy, jest z innego pokolenia.
— I niezdolny do tego typu prac — uzupełnia Adriani. — Wytłukłby mi połowę zastawy.
Petros Markaris, Chleba, edukacji, wolności,
przeł. Przemysław Kordos,
Oficyna Literacka Noir Sur Blanc, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)
Nie da się walczyć z biedą, jeśli jej nie zaakceptujesz, Katerino – odpowiada Zisis. – Najpierw ją przyjmujesz, a potem próbujesz ją pokonać. Te dzieciaki ją zaakceptowały, dlatego z nią walczą. […] Większość Greków wciąż opłakuje swoje utracone bogactwo, którego nigdy nie było. Dopóki tak robią, dopóty nie znajdą sposobu na walkę z własną biedą.
℘
Znowu się śmieje i jakoś poprawia mi mój parszywy nastrój. Złe chwile w życiu są jak mgła. Potrzebny jest powiew wiatru, by ją rozwiać.
℘
— Dlaczego bierze mnie pan ze sobą, panie Charitos? — pyta Kula, kiedy wychodzimy ze schroniska. — Lepiej mi idzie przed ekranem komputera.
— Ty uczysz mnie komputerów, a ja ciebie innych rzeczy — odpowiadam.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz