poniedziałek, listopada 02, 2020

4009. Po kryminalnej przygodzie (III)

Miesiąc temu sprawdzałam, czy wyszła, i trochę straciłam nadzieję. W dniu pre­mie­ry miałam na kundlu, ale kończyłam tę, która mnie przewróciła. Trzeba było się ra­to­wać (raz, dwa, trzy), ale podczas ratunku zagladałam do rozdziału albo dwóch tej książki. Potem przyszła strajkowa środa, więc odłożyłam. W czwartek wróciłam i już nie puściłam. Tylko zająknąć się na jej temat nie miałam kiedy, dopiero dziś.

Trzecia część trylogii, a w niej ciut mniejsze korki na ulicach, ale wciąż dużo po­dró­żo­wa­nia po miejskich ulicach. Zbyt szybko się skończyła. I najważniejsze, nie zga­dłam do końca, kto zabijał.

     — Co to za ludzie? Chuligani? — pytam.
     — Chuligani nam się skończyli — odpowiada mi Esperoglu. — To są zorganizowane bojówki
.

     — Tak samo było w Niemczech. Najpierw prześladowano Żydów, potem zajęli się dysydentami, czyli po prostu tymi, którzy nie trzymali z nimi, a potem wraz z Hitlerem przejęli władzę. To samo dzieje się i tutaj. Przy czym połowa im przyklaskiwała, a druga połowa mówiła: „No, dajcie spokój, to jakieś niegroźne łobuziaki”.

     — I?
     — Nie mogę do końca wykluczyć skrajnych prawicowców, ale to mało prawdopodobne, panie inspektorze.
     — Dlaczego tak mówisz?
     — Bo prawicowcy biją, niszczą, psują, ale nie myślą, panie inspektorze. A za tymi wszystkimi morderstwami jest plan
.

[…] skrajnym prawicowcom tak samo łatwo jest psuć i niszczyć, jak nam zwalać wszystko, co nam nie pasuje, na skrajną prawicę. My jesteśmy dla nich zdrajcami, a oni dla nas wy­go­dnym roz­wią­za­niem. To się zwykle sprawdza, chociaż nie zawsze.

     — Wszystko kończy jako szmata, panie inspektorze — filozofuje Papadakis. — Prześcieradła, kołdry, koce, ludzie, pokolenia… Wszystko… Marność nad marnościami i wszystko marność.
     Muszę go wysłać do Adriani na podyplomówkę z powiedzonek, myślę sobie. Chłopak ma przyszłość
.

     — Congratulations – zwracam się do niego.
     — Thanks, but it still needs work – odpowiada. Jeszcze trzeba włożyć w to trochę pracy.
     — Uli, gdybyś był Grekiem, powiedziałbym ci „nie dłub, bo wszystko popsujesz”. Ale jesteś Niemcem, więc nic nie powiem
.

     — […] nie chcę, by po drodze całkowicie mi się zhellenizował.
     — Czy to przytyk do mnie? — pyta zadziornie Fanis.
     — A dlaczego nie do pana Charitosa?
     — Pan inspektor się nie liczy, jest z innego pokolenia.
     — I niezdolny do tego typu prac — uzupełnia Adriani. — Wytłukłby mi połowę zastawy
.

Petros Markaris, Chleba, edukacji, wolności, przeł. Przemysław Kordos,
Oficyna Literacka Noir Sur Blanc, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Nie da się walczyć z biedą, jeśli jej nie zaakceptujesz, Katerino – odpowiada Zisis. – Najpierw ją przyjmujesz, a potem próbujesz ją pokonać. Te dzieciaki ją zaakceptowały, dlatego z nią walczą. […] Większość Greków wciąż opłakuje swoje utracone bogactwo, którego nigdy nie było. Dopóki tak robią, dopóty nie znajdą sposobu na walkę z własną biedą.

Znowu się śmieje i jakoś poprawia mi mój parszywy nastrój. Złe chwile w życiu są jak mgła. Potrzebny jest powiew wia­tru, by ją rozwiać.

     — Dlaczego bierze mnie pan ze sobą, panie Charitos? — pyta Kula, kiedy wychodzimy ze schroniska. — Lepiej mi idzie przed ekranem komputera.
     — Ty uczysz mnie komputerów, a ja ciebie innych rzeczy — odpowiadam
.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz