niedziela, października 25, 2020

3997. Wracając do siebie (II)

Po czwartej zbierałam się kilkoma książkami. Wracając do siebie, po pierwszej, ta była drugą, która mnie reanimowała. „Dzieciowa”, wypatrzona i zamówiona, gdy przeglądałam listę nominacji do Najpiękniejszej Książki Roku 2019. Dotarła do mnie we wtorek i wiadomo było, że wepchnęła się z łatwością na szczyt stosika czytelniczego, bo piękne ilustracje zawsze mają mocne łokcie i wielkie bary.

Niełatwa, bo o chorobie Alzheimera. Piękna, nie tylko z powodu przepięknych ilustracji. Piękna kratką, wyjętą niby z zeszytu. Piękna dziecięcą niewinnością i ludzką miłością. Trzeba! A ja lecę do bzdetów.

     — O co chodzi? — spytałam.
     — O nic! — odpowiedzieli wszyscy chórem. No tak, dzieci nie należało wtajemniczać w domowe sprawy, bo są za małe, żeby mogły zrozumieć, co się dzieje. Wyprostowałam się więc na krześle, by wyglądać na większą
.

     — Do ciebie nic nie dociera? […] Wszyscy ci tłumaczyli, że to choroba, a ty ciągle swoje. […]
     — Okej — burknęłam pod nosem, bo przecież już to rozumiałam. Wygodniej jednak było mi wierzyć, że jest Pan niewidzialny, bo wtedy była szansa, że uratuję babcię. Nie ma lekarstwa na tę chorobę! To co ma poradzić taka mała dziewczynka jak ja
?

Znów nie pisałam do Pana przez jakiś czas. Chyba tracę chęci, bo widzę, że to nie ma sensu. Pan już nie odmyśli tej głupiej choroby i nie odczepi się od babci. Po co ktoś wymyśla chorobę, na którą nie ma lekarstwa? Niech mi Pan to wyjaśni!

     — To nie jest tak jak z kołem — powiedział. […] — On nie wymyślił tej choroby, tylko ją odkrył. Ona już była. Pan Alzheimer jako pierwszy zauważył, że ludzie na nią chorują, że mają problem z pamięcią.
     — A nie mógł od razu wymyślić lekarstwa?
     — Chciał — odpowiedział tata. — Wielu ludzi by chciało. Wielu lekarzy i naukowców nad tym pracuje
.

     — Nikt nie wymyślił jeszcze lekarstwa. Są takie choroby, że człowiek jest bezsilny — odparł bardzo smutno.
     — A co to za choroba?
     — To taka choroba zapominania
.

Dziadek mocno mnie przytulił. Poczułam, jak zadrżał. Mój dziadek płakał! Wystraszyłam się, bo przecież dziadek nigdy nie płacze! Zrobiło mi się strasznie smutno, aż ścisnęło mnie mocno w żołądku. To przez te moje nerwy. Pewnie wodze się zepsuły.
     — Niestety — zaszlochał dziadek. — Taka jest ta choroba
.

Czy Pan też kiedyś płakał? Babcia mi zawsze powtarzała, że nie można się wstydzić swoich łez.

Jeżeli komputer się zepsuje, to nie można niczym sterować. Tak samo dzieje się z człowiekiem.
     — Czyli co?
     — No, na przykład nie możesz ruszyć ręką, bo mózg to wyłączył.
     — To jak zrobić, żeby mózg nie umarł i żeby niczego nie wyłączał?
     — Trzeba go ćwiczyć, rozwiązywać zagadki, uczyć się, czytać — wymieniła. — I takie inne bzdety
.

     — Mamuś — szeptała. — Ja tylko poszłam do toalety. Mamuś… W toalecie byłam — powtarzała. — W toalecie… Mamuś… Przepraszam…
     Żal mi było mamy, bo strasznie martwiła się tym, że nie zauważyła, kiedy babcia wyszła z domu
.

Postawiłam jednak kubek przed mamą. Lekko się uśmiechnęła, ale zaraz znów zaczęła płakać. A przecież zawsze mi powtarzała, że kakao jest dobre na każdy smutek. Widocznie jednak nie na tak duży, jaki miała mama. Może gdyby wypiła je wcześniej, to smutek nie zdążyłby tak mocno urosnąć. A teraz było za późno.

Anna Sakowicz, Listy do A., Mieszka z nami Alzheimer,
ilustr. Ewa Beniak-Haremska
Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)

Boję się jeszcze z jednego powodu. Powiem to Panu w tajemnicy. Czuję, że muszę się pożegnać z babcią. Moje serce mi tak podpowiada, ale nie wiem, dlaczego to robi. Chyba się pomyliło. Ja myślę, że ono jest do mnie pod­łą­czo­ne różnymi żyłami (taki rurkami) i pociąga za nie, żebym na coś zwró­ci­ła uwagę. Teraz to chyba zrobiło, bo nawet poczułam, że zaczęło bić bardzo szybko.
     Mam jednak problem, bo jak można się pożegnać z kimś, kto wybiera się w podróż do nieba
?

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz