Po czwartej długo się zbierałam. Tylko na „dzieciowe” książki miałam wyporność.
Zostałam sama z tymi książkami. Wszystkie znane mi Szpagaciki są już… za duże na „dzieciowe” książki. Szkoda, bo ta jest piękna. Wyrwała mnie na ilustracje. I do łez doprowadziła też. I Płanetnikiem obdarowała.
Magda rzuciła mu karcące spojrzenie.
— Nic nie mówiłem — zastrzegł kot i podrapał się za uchem.
— Mam nadzieję — mruknęła Magda.
[…]
— Z księżniczkami zawsze są kłopoty — zauważył kot. — A to ziarnko grochu, a to ośla skórka…
— Dla mnie wygląda to na zapomniane życzenie — orzekła — bo chyba nie zużyłaś wszystkich trzech?
✎
— No masz — powiedział żałośnie. — Jakiś kretyn wypuścił moją burzową chmurę. Teraz szukaj wiatru w polu…
I smętnie pociągnął nosem. Czarownica pokiwała głową.
— Nie było tam przypadkiem mojego kota? – zapytała.
Tymoteusz uderzył się w czoło.
— Tak, oczywiście, był tam jakiś kot… Chyba nawet niechcący trochę na niego chlapnąłem.
— To może napijemy się herbaty – zaproponowała Czarownica. – Jak długo twoja chmura może…?
Tymoteusz wytarł nos szarą chustką.
— Oj, może, może… Tym bardziej że pochodzi w prostej linii od chmury, która dawno, dawno temu…
✎
Wylądowała na podwórku, postawiła torby obok drzwi, a spod wycieraczki wyjęła klucz. Miotła odetchnęła z ulgą.
✎
— Fajny sznurek, prawda? — wycedziła Czarownica, a kot wzruszył ramionami.
— Sznurek jak sznurek — mruknął. — Widywałem w życiu różne sznurki. Z większymi lub mniejszymi niespodziankami…
I dla pewności odsunął się na bok.
— No idź, idź… — Czarownica wypchnęła opierający się kapeć za drzwi.
Kapeć otrząsnął się z obrzydzeniem i jak wielka kraciasta ropucha poczłapał ścieżką. […]
Kapeć zgrabnie zeskoczył z ławki i pod osłoną żywopłotu przedostał się pod okno pralni. Jedno z kociąt, wyjątkowo bystre i szybkie, zauważyło różowy pompon i rozcapierzyło malutkie, ale ostre pazurki. Kapeć nadął się i ostrzegawczo fuknął, a kocię szybko zniknęło w okienku.
— Jeszcze tego by mi brakowało — burknął kapeć i przywarł uchem do szyby.
[…] Kapeć westchnął i wycofał się pod żywopłot.
— Tu Lewy, tu Lewy, odbiór — rozległ się nagle cichy głos.
Różowy pompon drgnął.
— Tu Prawy, słyszę cię — wyszeptał kapeć, ale odpowiedź Lewego utonęła w powodzi trzasków i szmerów.
✎
— A dla mnie i tak nie wszystko jest jasne — oznajmił Najsilniejszy.
— Nic nigdy nie jest jasne – zawyrokował Najmądrzejszy.
Katarzyna Ryrych, Łopianowe pole, ilustr. Grażyna Rigall
Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2017.
— A dlaczego pani nie ma gazowej kuchenki? — zapytał ni przypiął ni przyłatał Najgrubszy.
Czarownica pogłaskała pokrywkę czajnika, a czajnik zamruczał zupełnie jak kot.
— Bo piec ma duszę — wyjaśniła i podała Najgrubszemu piernik w kształcie serca.
(tamże)
Ilustracje mega fajne. Sama bajeczka jest dla mnie źródłem radości w tej smutnej i szarej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuń