sobota, października 24, 2020

3995. Wracając do siebie (I)

Po czwartej długo się zbierałam. Tylko na „dzieciowe” książki miałam wyporność.

Zostałam sama z tymi książkami. Wszystkie znane mi Szpagaciki są już… za duże na „dzieciowe” książki. Szkoda, bo ta jest piękna. Wyrwała mnie na ilustracje. I do łez doprowadziła też. I Płanetnikiem obdarowała.

Magda rzuciła mu karcące spojrzenie.
     — Nic nie mówiłem — zastrzegł kot i podrapał się za uchem.
     — Mam nadzieję — mruknęła Magda.
     
[…]
     — Z księżniczkami zawsze są kłopoty — zauważył kot. — A to ziarnko grochu, a to ośla skórka

     — Dla mnie wygląda to na zapomniane życzenie — orzekła — bo chyba nie zużyłaś wszystkich trzech?

     — No masz — powiedział żałośnie. — Jakiś kretyn wypuścił moją burzową chmurę. Teraz szukaj wiatru w polu…
     I smętnie pociągnął nosem. Czarownica pokiwała głową.
     — Nie było tam przypadkiem mojego kota? – zapytała.
     Tymoteusz uderzył się w czoło.
     — Tak, oczywiście, był tam jakiś kot… Chyba nawet niechcący trochę na niego chlapnąłem.
     — To może napijemy się herbaty – zaproponowała Czarownica. – Jak długo twoja chmura może…?
     Tymoteusz wytarł nos szarą chustką.
     — Oj, może, może… Tym bardziej że pochodzi w prostej linii od chmury, która dawno, dawno temu

Wylądowała na podwórku, postawiła torby obok drzwi, a spod wycieraczki wyjęła klucz. Miotła odetchnęła z ulgą.

     — Fajny sznurek, prawda? — wycedziła Czarownica, a kot wzruszył ramionami.
     — Sznurek jak sznurek — mruknął. — Widywałem w życiu różne sznurki. Z większymi lub mniejszymi niespodziankami…
      I dla pewności odsunął się na bok
.

     — No idź, idź… — Czarownica wypchnęła opierający się kapeć za drzwi.
     Kapeć otrząsnął się z obrzydzeniem i jak wielka kraciasta ropucha poczłapał ścieżką
. […]
     Kapeć zgrabnie zeskoczył z ławki i pod osłoną żywopłotu przedostał się pod okno pralni. Jedno z kociąt, wyjątkowo bystre i szybkie, zauważyło różowy pompon i rozcapierzyło malutkie, ale ostre pazurki. Kapeć nadął się i ostrzegawczo fuknął, a kocię szybko zniknęło w okienku.
     — Jeszcze tego by mi brakowało — burknął kapeć i przywarł uchem do szyby.
     
[…] Kapeć westchnął i wycofał się pod żywopłot.
     — Tu Lewy, tu Lewy, odbiór — rozległ się nagle cichy głos.
     Różowy pompon drgnął.
     — Tu Prawy, słyszę cię — wyszeptał kapeć, ale odpowiedź Lewego utonęła w powodzi trzasków i szmerów
.

     — A dla mnie i tak nie wszystko jest jasne — oznajmił Najsilniejszy.
     — Nic nigdy nie jest jasne – zawyrokował Najmądrzejszy
.

Katarzyna Ryrych, Łopianowe pole, ilustr. Grażyna Rigall
Wydawnictwo Adamada, Gdańsk 2017.

     — A dlaczego pani nie ma gazowej kuchenki? — zapytał ni przypiął ni przyłatał Najgrubszy.
     Czarownica pogłaskała pokrywkę czajnika, a czajnik zamruczał zupełnie jak kot.
     — Bo piec ma duszę — wyjaśniła i podała Najgrubszemu piernik w kształ­cie serca
.

(tamże)

1 komentarz:

  1. Ilustracje mega fajne. Sama bajeczka jest dla mnie źródłem radości w tej smutnej i szarej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń