Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okolice utraty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okolice utraty. Pokaż wszystkie posty

wtorek, września 10, 2024

5576. Z oazy (CCLXXVII)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Przywalone workiem czasu, w którym utknęło wie­le dni, wśród nich dwie niedziele. Poślizgnięte na pakowaniu się na urlop — szesnasty raz razem z Heniutką, siedemnasty raz u Lili, osiemnasty w tej samej miej­sco­wo­ści, gdy po raz pierwszy w życiu zrobiliśmy sobie urlop (trzydniowy!). Utknięte na głębokim smutku, że w tym składzie jesteśmy tu pewnikiem po raz ostatni.

Przywalone, poślizgnięte, utknięte. Jakby było mało, fusy wrażeń po tej lekturze długo opadały, co kompletnie uniemożliwiało wybór najcenniejszych dla mnie fragmentów, które muszę tu, pod ręką, zawsze mieć.

Po co czytasz takie książki? — raczej z ciekawości niż z wyrzutem wyrywało się nie­jednej mojej wewnętrznej postaci pod­czas czytania Okruszków. Nie miałam zgrab­nej, po­zba­wio­nej emocji, racjonalnej do bólu od­po­wie­dzi. Nie miałam, aż do ostat­nie­go roz­dzia­łu, bo właśnie z niego wyjęłam informację o tej książce i nic mnie nie mogło po­wstrzy­mać, gdy tylko odkryłam, że jest ona do­stęp­na w ibuku.

Ta książka uświadomiła mi, że w moich, dyktowanych czuciem, działaniach, które zapoczątkowała nagła śmierć Białego Kruka, pro­wa­dziła mnie swoją mądrością intu­i­cja. Szła pod rękę z miłością, więc musiało się udać, a przy okazji ich kroki, którym niepewnie chciałam dorównać, pozostawiły piękny ślad.

Doświadczenie straty naj­bliż­szych nam ludzi nigdy się nie kończy, ale żałoba wy­tra­ca impet, po­lu­zo­wu­je unie­możliwiający oddychanie ucisk w gardle; dobre wspo­mnie­nia i wdzięcz­ność za dar wspólnego czasu rozsiadają się już bez skrę­po­wa­nia obo­ma po­ślad­ka­mi na kanapach. Zie­lo­ny po­wo­lutku przestał być dla mnie kolorem głębokiej, wytrącającej z dłoni sens życia, żałoby. Podaję dalej dobro, któ­re do­sta­łam od Białego Kruka. A muzyka? Muzyka wciąż wybrzmiewa!

Żałobę przeżywamy jako plemię i poprzez każde swoje zachowanie wysyłamy do jego członków pewien konkretny sygnał.

🖇

     — Spodziewałaś się, że przestanie wygadywać głupoty tylko dlatego, że ktoś umarł?
     — W sumie to tak, gdy ktoś umiera…
     — Wszyscy momentalnie stajemy się lepszymi ludźmi, tak?
     Roześmiała się, a ja razem z nią.

🖇

„Ile czasu minęło?” to jedno z pierwszych pytań, które zadaję. To by­naj­mniej nie tak, że żałobę da się jakoś precyzyjnie nanieść na oś czasu. Pyta­jąc, ile czasu minęło, pytam tak naprawdę: „Ile czasu miałeś dotąd, aby prze­pra­co­wać ból?”. […]  Po pięciu tygodniach od śmierci bliskiego od bólu w zasadzie nie da się uciec. Nie ma mowy o tym, aby go „prze­stać prze­ży­wać”. Cierpienie stanowi niezbędny aspekt wspominania miłości. Ból jest jej częścią. Nie da się drugiego człowieka kochać, nie odczuwając bólu. Swój ból trzeba po prostu przeżyć, a dodatkowo dobrze by było, gdyby inni nam w tym towarzyszyli, zamiast odmawiać prawa do przeżywania straty.

🖇

Istnieje wiele dróg do odkrycia sensu, lecz aby je znaleźć, trzeba zacząć szukać. […]  Po co odczuwam ten ból? Czemu on służy? Co jeszcze mogę z nim zrobić? W jaki sposób mogę nadać mu sens?

🖇

Bez względu na to, jak długo dwoje ludzi było razem, to i tak będzie za krót­ko. Ich miłość nie ginie wraz ze śmiercią jednego z nich. Żyje dalej w tej dru­giej osobie. Doświadczenie tamtej miłości nie może być ani zniszczone, ani zmienione nową miłością. Tamta miłość będzie istnieć w swoim własnym czasie i na swój sposób w naszych sercach. […]  Serce potrafi kochać wie­lo­krot­nie. Nowa miłość potrafi wykiełkować na tym samym gruncie, w żaden sposób nie umniejszając poprzedniej. Nadal mamy życie do przeżycia. To samo, o które nie prosiliśmy i do którego nie byliśmy przygotowani. Pomi­mo wszystko warto dalej podążać tą drogą. Historia cały czas się pisze i jest w niej miejsce na miłość.
     […] 
     Czasami wyzwaniem jest nowa miłość, innym razem — nowe życie.

🖇

Yoda w Gwiezdnych wojnach miał rację: „Rób albo nie rób, nie próbuj”. Nawet najdrobniejsza decyzja ma znaczenie.

🖇

Ludzie często mówią: „Nie wiem, jak ty to robisz”. Ja im wtedy mówię, że nie robię. Nie postanowiłem obudzić się rano, tylko się po prostu budzę. A potem stawiam nogę za nogą, bo cóż mam innego zrobić? Czy mi się to podoba, czy nie, moje życie trwa — a ja tylko postanowiłem być jego uczestnikiem.

🖇

Nie pozwól, aby przeszłość 
narzuciła ci przyszłość.

🖇

Strata ma na nas ogromny wpływ. Przenika wszystko, czego dotknie. Budzi w nas nadzieję na więcej miłości i współczucia, ale jednocześnie wzmacnia niechęć, roszczeniowość oraz bunt wobec cudzych oczekiwań.

🖇

Ból nigdy nie wyczerpuje tematu. Czasem można się w nim zagubić, ale zawsze chodzi o coś więcej.

🖇

Ciągle krąży mi po głowie historia o bliźniętach w łonie matki:
     W łonie matki dojrzewało dwoje dzieci. Pierwsze powiedziało do tego drugiego:
     — Czy wierzysz w życie poza tym światem?
     Drugie odparło:
     — No pewnie, musi istnieć coś poza tym światem.
     — Bzdura — rzekło to pierwsze. — Poza tym światem nie ma żadnego życia. Jakie niby życie miałoby to być? Składniki niezbędne do życia odbieramy przez pępowinę. Życie poza tym światem byłoby niemożliwe. Pępowina jest za krótka. Nie może istnieć żaden inny świat poza tym.
     Drugie dziecko obstawało przy swoim:
     — Myślę, że coś tam jest. Może tamten świat jest inny niż ten. Może się tam spotkamy.
     Pierwsze dziecko odpowiedziało:
     — Nawet jeśli istnieje jakiś inny świat, to nikt z niego nigdy nie wrócił. Opu­szcze­nie tego miejsca oznacza koniec życia. Po porodzie donikąd się nie idzie, jest tylko ciemność.
     — No nie wiem — odparł bliźniak. — Na pewno zobaczymy mamę i ona o nas zadba.
     — Mamę? — żachnęło się pierwsze dziecko. — Ty wierzysz w mamę? We wszech­potężną, inteligentną istotę, za sprawą której to wszystko się wydarzyło? A gdzie ona niby teraz jest?
     Drugie dziecko próbowało spokojnie i cierpliwie tłumaczyć:
     — Ona jest wszędzie wokół nas. My w niej żyjemy. Bez niej nie byłoby świata.
     — Ha! Ale ja jej nie widzę. Jest więc logiczne, że ona nie istnieje.
     Na to drugie dziecko odparło:
     — Czasem gdy się zamilknie, można ją usłyszeć, można ją poczuć. Wierzę, że poza tym światem istnieje jakaś rzeczywistość.

     Ta historia każe mi myśleć o tym, że tak samo jak dziecko przed na­ro­dzi­na­mi nie jest sobie w stanie wyobrazić życia po porodzie, a być mo­że nawet uwierzyć w jego istnienie, tak samo my nie potrafimy wy­ob­ra­zić sobie życia po śmierci.

🖇

Wielu z nas wydaje się, że żal po stracie z czasem osłabnie. Tak nie będzie. To my musimy go przerosnąć. […].

🖇

[…]  musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: „Jak najlepiej można by uczcić te lata, których nie było nam dane razem przeżyć?”

🖇

Każdy ma coś do zaoferowania, ale tylko w ściśle określonej chwili. Wszystkie te dary składają się na symfonię znaczeń. Usłyszymy jednak tylko to, czego będziemy nasłuchiwać.

🖇

Gdy życie i śmierć zaczynają się przeplatać, możemy zacząć dostrzegać związki z przeszłością, które nam za życia umykały.

🖇

Zwrot ku miłości rozpoczyna się w momencie uświa­do­mie­nia sobie, że miłość była, jest i będzie. […]  Człowiek jest utkany z miłości.

🖇

Człowiek, który przepracowuje ból, aby się w pewnym momencie od niego uwolnić, odczuwa strach, że po drugiej stronie nic na niego nie czeka. Praw­da jest jednak taka, że gdy cierpienie już przeminie, więź sprowadza się już tylko do miłości.

🖇

Powiedz, co zamierzasz wreszcie robić
z twoim jedynym zwariowanym i cennym życiem?
Mary Oliver (1935–2019), Letni dzień, przeł. Czesław Miłosz.

🖇

Mam pewien cytat, który bardzo lubię: „Gdybym mógł raz jeszcze przeżyć moje życie, znalazłbym cię szybciej, żebym mógł cię kochać dłużej”. Kto­kol­wiek napisał te słowa, ewidentnie zrobił to na etapie akceptacji i zro­zu­mie­nia nieuchronności śmierci.

🖇

Słowa, za pomocą których usiłujemy opisywać nasze doświadczenia, to potężne narzędzia.

🖇

Pod pewnymi względami sens zaczyna się od historii, które sobie opo­wia­da­my, i na tych historiach się kończy. […]  Wszyscy dysponujemy całym zbio­rem historii, które wyjaśniają, kim jesteśmy, co myślimy, o czym ma­rzy­my, czego się boimy, ile znaczy dla nas rodzina i co osiągnęliśmy.
     Istnienie tych opowieści w naszej świadomości to jeden z aspektów na­sze­go człowieczeństwa.

🖇

To my określamy znaczenie naszych opowieści.

David Kessler, Szósty etap żałoby. W poszukiwaniu sensu,
przeł. Magda Witkowska, Laurum, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

[…]  wyczuwam niewidzialną więź, która łączy nasze dusze i wierzę, że ona może przetrwać śmierć […].

🖇

Na etapie szóstym, podobnie jak na każdym innym, nie­zbęd­ny jest ruch. Nie poznamy przyszłości, jeśli nie zo­sta­wi­my przeszłości za sobą. Trzeba pożegnać się z daw­nym życiem i przywitać z przyszłością. […]
     Należy zadać sobie pytanie: „Kim bym był, gdybym się zmienił i rozwinął za sprawą tej straty?”. […]  Kim jesteś jako człowiek, któremu zmarł ktoś ukochany?

🖇

To, kim jestem, w dużej mierze odzwierciedla to, kim on był.

🖇

[…]  życie nic nam nie jest winne. To my jemu jesteśmy coś winni. Są na tym świecie ludzie, którzy zachwycają się wszystkim, co ich otacza. Zwykle wcale nie są to ci, którzy mieli najłatwiej.

🖇

Trudno wyobrazić sobie spuściznę wspanialszą niż przekonanie, że pozytywne cechy bliskich będą dalej trwać w naszym życiu.

🖇

Każdy z nas może odnaleźć sens. Nadal możemy kochać, śmiać się, rozwijać, modlić, uśmiechać, płakać, dawać, odczuwać wdzięczność i doświadczać tu i teraz. Czas na przeżywanie kolejnych chwil przyjdzie wtedy, gdy i one przyjdą.

🖇

Statek w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki.
 — John A. Shedd (1850–1926)

🖇

Decyzja o tym, że będziemy żyli pełnią życia, dotyczy tego, że będziemy w naszym życiu w pełni obecni, nawet jeśli chwilowo wydaje nam się ono bardzo trudne.

🖇

W naszym świecie jest miejsce
na więcej miłości niż podejrzewamy.

(tamże)

wtorek, sierpnia 27, 2024

5569. Z oazy (CCLXXVI)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy, poślizgnięte na czasie, trzystu kilometrach po­wro­tu do ula i kolejnych kilkunastu godzinach, gdy wybierając cytaty, starałam się nie upuścić najważniejszych dla mnie literek.

Pamiętam tamtą książkę, tak ważną, tak mocną. Ta przyciągnęła mnie tytułem i opra­wą graficzną. Choć jest o niewyobrażalnym, to jednocześnie jest to książka przede wszystkim o bezgranicznej nadziei i nieskończonej miłości.

26 historii, perspektyw, indywidualnych losów, a w nich powtarzające się ele­men­ty, nie do znudzenia, lecz by dać świadectwo ukrytych w nich dóbr, z niebywałą ła­two­ścią niedostrzeganych w zdrowym, czyli chorym, świecie.

Ta książka uświadomiła mi, że dla mnie najtrudniejsza w żałobie po odejściu Bia­łe­go Kruka jest utrata wspól­nej przyszłości, a w niej tych wszystkich naszych planów, które pozostaną na za­wsze nie­zre­a­li­zo­wane.

[…]  historie, które trzymasz właśnie w swoich dłoniach, histo­rie, które na twoje dłonie zostały złożone i tobie ofia­ro­wa­ne, są do­wo­dem i nadzieją, że nawet po największym trzę­sie­niu ziemi można odbudować swoje życie. Życie, w któ­rym obok bólu jest miłość, obok smutku wdzięczność, obok pustki sens, a przy tęsknocie wia­ra w przyszłość.

Wiadomo, jak nazwać kogoś, kto traci żonę, męża lub rodzica, ale nie ma w języku określenia na osieroconych rodziców. Przyj­mu­jąc tezę, że to język kształtuje naszą rzeczywistość, wygląda na to, że w każdym aspekcie próbujemy zaprzeczyć istnieniu śmierci dzieci. W efekcie mamy samotnych i niemych żałobników.

Magdalena Mikulska

🖇🖇

To okruszki, którymi się nasycisz.
     To okruszki, po których odnajdziesz drogę do własnych wartości.
     To okruszki najcenniejszego kruszcu, które wzbogacą Cię poprzez miłość i wdzięczność.
      […]  ta książka, będąca spotkaniem odbywającym się poza czasem i prze­strze­nią, tu i teraz. Zatrzymaj się. Bądź. Doświadcz. Poczuj.
     […] 
     Przyglądaj się sobie i zaopiekuj się sobą w najlepszy i najdelikatniejszy dla siebie sposób.
     Ta książka nie powinna powstać.
     A jednak jej powstanie rzuca wyzwanie prostym myślowym schematom […].

🖇

[…]  widzimy tylko fragment rzeczywistości. Nie ma co na siłę próbować zrozumieć, ale warto dać sobie szansę na prze­ży­wa­nie życia ze wszystkimi jego blaskami i cieniami.

🖇

Wiedz, że czeka cię długa podróż, która na pewno nie jest łatwa. Ale jak to w każdej podróży bywa, czekają cię zmiany, wyzwania. […]  Waszą siłą jest ta niezwykła miłość i więź, która pomimo śmierci jest nie­ro­zer­walna.

🖇

Czas nie leczy ran. Czas pomaga w zrozumieniu […].

🖇

Prosimy, nie bójcie się z nami rozmawiać. Tak bardzo potrzebujemy być wciąż w społeczeństwie, nie chcemy nie pasować tam, gdzie dotychczas tak dobrze pasowaliśmy. […]  Dlaczego chcemy rozmawiać tylko o zdrowych dzieciach, czy one są lepsze, ważniejsze?

🖇

[…]  dobrym sposobem jest nawet posiedzenie razem w ciszy. Razem. Niby niewiele, ale jest to bardzo intymne i scalające. […]  Tęsknota to bardzo mocne uczucie.

🖇

Sporo ludzi się nas bało, nie wiedzieli, jak z nami rozmawiać […]. Pomijanie tematu było najgorsze, chciałam, żeby powiedzieli: „Nie wiem, co po­wie­dzieć, ale chcę być przy tobie”, zamiast tych wszystkich rad…

🖇

Czasem robiłam trzy kroki do tyłu,
zanim postąpiłam krok naprzód.

🖇

[…]  cieszę się, jak ktoś potrafi mnie wysłuchać. Tylko wysłuchać, nie dawać rad, wysłuchać. […]  Nie udawajcie, że nic się nie stało, nie unikajcie te­ma­tu, bo to najgorsze, co możecie zrobić.

🖇

Staram się nie spieszyć. Z uważnością
obserwować otaczający świat.

Zdałam sobie sprawę, że to ode mnie zależy, jak będzie wyglądać moje ży­cie. Mogę pozostać smutną i obrażoną na cały świat kobietą, ale mogę też to wydarzenie zamienić w dobro. Decyzja należy tylko i wyłącznie do mnie. […]  jesteśmy silniejsi, niż nam się wy­da­je, że jesteśmy w sta­nie prze­trwać sytuacje, które wydają się nie do przejścia.

🖇

Nie można pozwolić, by wciągnął nas mrok i warto za wszelką cenę mieć nadzieję.
     Jak pisał ksiądz Jan Kaczkowski: „Nadzieja to czas bez pożegnań”.

🖇

Z perspektywy czasu widzę, że zauważenie tej bezsilności i zrozumienie, iż pewne zdarzenia dane nam przez los są ponad nami, nie pozostawiają prawa wyboru, prowadzi do zaakceptowania trudnej rzeczywistości.

🖇

     - A wiesz co? Zrozumiałem, co w życiu nie przemija.
     - I co to jest?
     - Miłość.

🖇

Z pozycji rozumu nie jesteśmy w stanie poddać się nieznanemu, które wzbu­dza w nas lęk czy strach. Tylko zaufanie temu, co przyniesie los, da nam szan­sę na uwolnienie stłumionych emocji. Jednak musisz wiedzieć, że nie da się tego osiągnąć na drodze rozumu.

🖇

[…]  warto żyć tu i teraz, doceniać to, co się ma. […]  To budujące, że prędzej czy później można się podnieść z najgłębszego dna rozpaczy.

🖇

Śmierć nie jest dla miłości żadną przeszkodą.

🖇

Zrobimy z tego jeszcze dobre życie.

Alina Wojsław, Magdalena Mikulska, Okruszki.
26 historii spisanych przez rodziców po stracie dziecka
,
Wydawnictwo Franciszkanów Bratni Zew, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a tak działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.
  — św. Ignacy Loyola

🖇

W całym bólu, rozpaczy musicie zadbać o siebie i nie re­zy­gno­wać z planów, marzeń. To, że bę­dzie­cie szczę­śli­wi i uśmiech­nię­ci, nie znaczy, że nie pa­mię­ta­cie o stracie! Macie prawo do uśmiechu! Życia! Nie za­my­kaj­cie się przed światem!

🖇

Może najpierw trzeba przejść przez piekło, by docenić i zrozumieć, czym naprawdę jest szczęście?

🖇

Przyjęłam to, co się wydarzyło.
     Pozwoliłam słońcu wstać kolejny raz.

🖇

Teraz wiem, że niemal w jednej chwili na pod­ciętych skrzydłach możemy wzbić się ponownie w górę.

🖇

Nikt nikomu nie potrafi czytać w myślach (na szczęście), dlatego mówmy i pytajmy siebie nawzajem o wszystko wprost.

🖇

Ta zmiana ciągle się we mnie dokonuje.

(tamże)

niedziela, kwietnia 14, 2024

5424. Z oazy (CCXLVIII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czemu? Po co? Dlaczego? Teraz ta książka? To pytania, które w pewnych okolicznościach są całkowicie pozbawione sensu i nikt przy zdrowych, choć nadwyrężonych działaniem losu, nie będzie szukał ani ocze­ki­wał na nie odpo­wie­dzi. Wpadła mi w ręce przypadkiem. Z premedytacją jej już z rąk nie wypuściłam. Zatrzymuje ta książka, przede wszystkim zatrzymuje.

     — W Jugosławii była ostatnia prawdziwa wojna, prawdziwa, bo wy­buchła z autentycznego etnicznego konfliktu.
     — Tak, potem zaczęły się już wojny o podłożu jawnie ekonomicznym. Przestały się liczyć idee i emocje. Zimna strategia zastąpiła prawdziwy gniew.

🖇

Wojna zabija na wiele sposobów. Z opóźnionym zapłonem również. […]
     Często powtarzałeś: „Na wojnie łatwo się zagalopować, stracić głowę, zgubić kompas. Zwłaszcza że tam nie ma dobrych i złych. Wszyscy są ubrudzeni”.

🖇

[…] śmierć jest kurewsko skrupulatna — przychodzi po każdego.

🖇

Wolę myśleć, że życie nie znosi próżni i pustki. Życie po życiu zwłaszcza.

🖇

     — To nie jest mój świat — broniłam się.
     — Tego nie możesz wiedzieć, dopóki go nie poznasz — mówiłeś.

🖇

I jeszcze… zawsze miałam słabość do upadłych aniołów, ludzi z po­wi­kła­ny­mi losami, a przez to niejednowymiarowych i nie tak prze­ra­źli­wie sfor­ma­to­wa­nych jak obecnie większość. Lubiłam twarze z nieco zaznaczonym ży­cio­rysem. Są jak plakat z hasłem: „Zrozumiem więcej”.

🖇

Ale jacy niby mają być dorośli ludzie z nieudaną przeszłością, licznymi ob­ra­że­nia­mi „wewnętrznymi” i wątłą wiarą w przyszłość? Poza tym, świa­do­ma własnych błędów i wypaczeń, zastanawiałam się, jaki Ty nosisz w so­bie błąd. Byłam podejrzliwa. Chciałam być rozważna.

🖇

     — Teraz mam wrażenie, że całe życie czekałem na ciebie — mówiłeś. — Szkoda, że tak długo.
     — Może wcześniej byśmy to wszystko spieprzyli? — zastanawiałam się.
     — A to możliwe. W końcu za nami zgliszcza.
     […] Miłość w wieku dojrzałym jest jak bonus, jak wielka kumulacja, na­gro­da specjalna, której wielu już dawno nie wygląda. Taką nie­spo­dzian­kę ceni się bardzo i traktuje delikatnie, by jej nie uszkodzić, nie popsuć, nie zniszczyć.

🖇

     — Zakochaj się we mnie, proszę cię, zakochaj się — powiedziałeś.
     Zgłupiałam, no bo… jak to? O miłość poprosić? To nie kontrakt ani zakup internetowy, że klikasz i załatwione. Teraz wiem, że nie można pro­sić o mi­łość, gdy nie ma na nią żadnych szans. Ale gdy są — wtedy taki szczery apel brzmi poruszająco […].

🖇

Kilka dni później powiedziałam moim dwóm przyjaciółkom Dorotom: „Czu­ję, że właśnie dopłynęłam do portu”.
     Ty mówiłeś swoim najbliższym kumplom: „Boję się teraz tylko jednego: że się obudzę”.

🖇

„Takie czasy i nie ma co się obrażać na rzeczywistość” — powie ktoś. Ale nie my. Oboje uważaliśmy, że rzeczywistość wymaga tego, by się na nią obra­żać, po to by ją kształtować. Nie chcieliśmy wpasowywać się w formy, fo­rem­ki. Przeciwnie, woleliśmy kipieć z tortownicy. Słuszną — naszym zda­niem — niezgodą.

🖇

[…] trwoga o tych, co zostają. Potworna niemoc i bezradna troska. Na przemian: spadek sił i przypływ optymizmu. Czy to nie jest współczesna droga krzyżowa? Takie zmaganie się z chorobą, która każe upadać, nie tylko na duchu, raz po raz i z trudem dźwigać się jeszcze i jeszcze…?

🖇

Tak, kojarzysz mi się ze spokojem, z bezpieczeństwem, błogością. Wzię­tymi z tego tylko, że jesteś. Z radością przeżywania, ale też prze­żuwania — w znaczeniu wyciskania do ostatka — każdej wspól­nej chwili.

🖇

To charakterystyczne […] szukanie każdego strzępu nadziei, chwytanie się irracjonalnych powodów do wzniesienia monumentu optymizmu, całkowite przeskalowanie i zachwianie proporcji między myśleniem trzeźwym a ży­cze­nio­wym. Przychodzi mi na myśl porównanie do bólów fantomowych, kiedy czuje się palce stopy, choć nogi już nie ma. Tu rzecz się ma podobnie: udajemy normalność, choć nam została odjęta.

🖇

Chcesz czy nie, głowa pracuje jak oszalała, generuje tryliardy spostrzeżeń, porównań, przypuszczeń. Wszystko po to, żeby choć o setną milimetra zbli­żyć się do odpowiedzi na to rozpaczliwe: DLACZEGO? Zupełnie jakby roz­strzy­gnięcie tej kwestii miało przynieść sposób na odwrócenie czy zre­se­to­wa­nie dramatu. A kiedy tak na to patrzę z dystansu, kusi mnie dokonanie, zapewne prostackiego, podziału na ludzi pytających: „O co chodzi w tym życiu?” i twierdzących obojętnie: „Tak już jest”. Podziału, który przebiega zwykle według linii życiowego powodzenia. Masz w życiu fart, nie za­sta­na­wiasz się dlaczego — bo i nad czym tu deliberować, dopóki jest, jak być po­winno? Pospiesznie ściągasz but dopiero wtedy, gdy coś uwiera w stopę i ją rani.

🖇

A swoją drogą, dlaczego tak jest, że gdy zwykły człowiek mówi o przeczuciach, traktuje się to jak zabobon?

🖇

     — Ale cię urządziłem, załatwiłem cię naprawdę na amen — mówiłeś, wi­dząc, dokąd to zmierza. Wcześniej powtarzałeś, że chyba dostaliśmy przy­spie­szony kurs trudnych doświadczeń, które testują i jednoczą ludzi bar­dziej niż małżeński staż.
     Sens, sens — każde z nas chciało znaleźć jakieś wytłumaczenie, że to się dzieje po coś. Że to tylko próba, ale przetrwamy.

🖇

[…] stworzyliśmy niepisany triumwirat: „dzieciństwo — reakty­wa­cja”, w którym wszyscy troje odnaleźliśmy sposobność odpracowania kulawej przeszłości.

Ona, Ido & On


fot. Taida Tarabuła.

🖇

Człowiek, chcąc nie chcąc, jest zakładnikiem symboli.

🖇

[…] musimy zawsze leczyć pacjenta jako osobę, a nie to, co nam się wydaje. Nie projektować. Nie przerzucać własnych lęków, własnych stra­chów na chorych.
x. Jan Kaczkowski

🖇

     — Słyszysz, kochanie? — zwróciłeś się do mnie. — Ja umieram. A gdyby miał pan to samo powiedzieć swojemu ojcu, panie doktorze…
     — To chwyt poniżej pasa! — zaoponował doktor.
     — Aha, to, co ja powiedziałem, jest chwytem poniżej pasa? — zapytałeś retorycznie.

🖇

Są oczywiście lekarze i lekarze. Trafiają się jeszcze wspaniali, wielkoduszni medycy humaniści, jak tradycja nakazuje, i są „nowo-wytwory” tak ku­la­we­go systemu szkolenia, że świeżo upieczony doktor nierzadko wierny jest zasadzie: po pierwsze nie szkodzić — sobie.

🖇

Choroba była nieuleczalna. Ale fakt ten nie może jednocześnie stanowić alibi dla zaniechań tych, którzy dołożyli Ci cierpienia. […]
     Trudno w to uwierzyć, a jednak ci najciężej chorzy, w fazie największej swej życiowej bezbronności, obrywają najmocniej. Absolutnie wbrew re­gu­le, że nie kopie się leżącego.

🖇

Rak to choroba śmiertelna. To także często używany synonim złej zmiany, parszywej mutacji, degeneracji, destrukcji, degradacji, czegoś błędnego i patologicznego, co wymknęło się spod kontroli. „To… jest jak rak” — po­rów­nu­je­my wtedy. I w tym znaczeniu określenie „rak” oddaje wadliwość systemu lecznictwa, który mamy. W warunkach polskich chory stanowczo za często walczy więc z dwoma rakami.

🖇

     — Najgorsze, że pan kompletnie wypiera ze świadomości to, w jakim jest stanie i że umiera — powiedziała mi, jakby straszna była nie śmierć, lecz brak na nią wewnętrznej zgody. Co ona może wiedzieć o umieraniu? Trzy­dzie­stolatka!
     — Dla kogo to jest najgorsze?! — spytałam.

🖇

„Nie patrz tak na mnie — złościłeś się. — To nie pomaga”. Z czasem nauczyłam się w Ciebie nie wgapiać. Ale przecież nie patrzeć nie znaczy nie widzieć.

Anna Bimer, Oczy Wojownika. Opowieść
o fotografie Macieju Macierzyńskim
,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2019.
(wyróżnienie własne)

Bałeś się? Nigdy nie zapytałam. Nigdy nie powiedziałeś. Ale przecież nie mogłeś się z tym nie mierzyć ani przez chwilę. Miałeś dar, tak właśnie, dar wypierania rze­czy­wi­sto­ści i jej zaklinania.

🖇

     — Dlaczego on jest głaskany 40 minut, a ja cztery? — pytałeś zazdrośnie, gdy drapałam psa. Ale przecież miałeś swoje nie cztery, a pięć minut. Zawsze po 24.

🖇

Umierający chcą rozmawiać o nieuniknionym. Naj­czę­ściej jednak nie ma do tego chętnych. I to dopiero musi być kwintesencja opuszczenia…

🖇

Są ludzie zainteresowani tym, żeby ci uczeni, którzy za­kła­dają to bezcenne „cdn.”, mieli rację. Są zain­te­re­so­wa­ni, bo bardzo tęsknią za kimś, kto jest już TAM. Jak ja.

(tamże)

niedziela, marca 17, 2024

5392. Z oazy (CCXXXVII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, dwa. Kilka dni po premierze na polskim rynku wydawniczym, tęskniąc za Brr, który mi dawno temu pod nos Pratchetta podsunął, zaznaczyłam tę książkę do upolowania. Pewnie jeszcze bardzo długo pod butem Ibu­ko­sknery czekałabym na zielone światło, ale otrzymałam tę fenomenalnie napisaną biografię w prezencie, więc maszyna do połykania liter mogła ruszyć. Pod koniec czy­ta­nia dołączyła wyciskarka łez i przestraszony Sadownik: co się dzieje? Nic, czy­tam i wyję. A potem jeszcze oglądałam, ale o tym poniżej.

Naucz się latać. Załatw to teraz.
I uważaj na siebie.
Walcz!

Terry

[…] u Terry’ego zwykle pojawiał się też ładunek głębinowy z opóźnionym zapłonem. „A jeśli połączyć nas obu w jedno”, dokończył, „można otrzymać jedną mniej więcej porządną istotę ludzką”.

🖇

Z całą pewnością dla Terry’ego istniały opowieści należące do kategorii „zbyt dobra, by spraw­dzać”. I oczywiście zawsze było możliwe, że opowieść „zbyt dobra, by spraw­dzać” może w szerszym porządku rzeczy dotrzeć do głębszych prawd o życiu niż ta nie tak dobra, a sprawdzona.

🖇

[…] całkiem szybko odkrył, że istnieją rzeczy wewnątrz rzeczy, światy wewnątrz światów, całkowicie widzialne, praktycznie dotykalne, z pewnością dostępne dla opowieści, jeśli tylko człowiek znajdzie nieco czasu i miejsca, by je zobaczyć.

🖇

W wieku sześciu lat Terry całkiem niewinnie trafił na jedyny relikt kato­li­cy­zmu Eileen – nieduży, tani, masowo produkowany drewniany kru­cy­fiks na toaletce w sypialni rodziców. Zabrał go i zaniósł Eileen, wy­po­wia­da­jąc nie­śmiertelne słowa: „Mamo! Znalazłem taki patyk z akrobatą!”.
     Korygujące wyjaśnienie Eileen było tak powściągliwe, że Terry dłużej się nie zastanawiał nad tą dziwnie zawieszoną i poranioną figurą w przepasce biodrowej. […]
     „Nie wiem, jaką pociechę [Eileen] znajdowała w tej drobnej twarzy”, mó­wił Terry, „ale ja teraz widzę w niej oblicze skromnego cieśli, który po­sta­no­wił przekazać ludziom, by byli dobrzy dla siebie nawzajem… Złotą za­sa­dę tak wielu mądrych ludzi. I za swoje wysiłki został zamęczony na śmierć przez tyrana na żądanie fanatyków. Może więc przekaz powinien być taki, że należy ignorować tyranów i obalać fanatyków”.

🖇

„Powinniśmy w każdym tygodniu wpisywać coś do terminarza, a po­tem to odwoływać”, mawiał pogodnym tonem. „To jakby dostać wol­ny dzień”.

🖇

Zresztą, co tu mówić o sięganiu po książki i przedzieraniu się przez nie; Terry’emu przychodziło nawet do głowy, że można coś zyskać samym przebywaniem w ich pobliżu.

🖇

Wszyscy wiemy, jak to działa. Człowiek zaczyna od wypożyczenia kil­ku ksią­żek z biblioteki albo od swojej babci i jest przekonany, że nad wszystkim panuje, że sobie radzi – przecież to tylko pożyczenie, więc o co tyle hałasu? Potem ani się obejrzy, a zaczyna kupować używane książki w antykwa­ria­tach, płacić za nie własnymi pieniędzmi i zabierać do domu, żeby mieć na własność, a nawet stawiać na półce w swoim pokoju. W tym punkcie naj­czę­ściej jest już po wszystkim i zanim człowiek się obejrzał, znalazł się na najlepszej drodze do całkiem nowych książek i do uzależnienia na całe życie.

🖇

[…]  skuter [dunkley S65] – „zrzędliwy”, jak Terry oceniał je­go charakter – gubił łańcuch najwyraźniej dla własnej rozrywki i bawił się, nawalając na wszelkie inne sposoby, poważne i drobne, jakie tylko przy­cho­dzi­ły mu na myśl.
     […]
     Jednak dla Terry’ego whippet oznaczał transport, a transport oznaczał swobodę. […]. „Mówią, że Dunkley Whippet to teraz pojazd kolekcjonerski”, zanotował Terry po latach. „No więc mogą sobie wziąć do kolekcji mojego, […] ale niech uważają, bo jeśli go wygrzebią, piekło podąży za nimi”.

🖇

Dawno, dawno temu”, to zawsze jest dobry początek, „żył so­bie mło­dy ksią­żę…”. A niedługo potem ptak na drzewie w swobodnej rozmowie po­in­for­muje tegoż księcia, że: „Dziewczyna to księżniczka Selena, ale jeśli chcesz ją poślubić, musisz ją najpierw oczarować. Czekoladki, kwiaty i tak dalej”. Początkujący dziennikarz znalazł się już na drodze do mistrzostwa w kpiącym heroizmie, żartobliwie obluzowując śruby konwencjonalnych opowieści, by sprawdzić, jaką radość tym wzbudzi.

🖇

[…]  coś błyszczącego wypadło z kieszonki jego marynarki i po bliższym zbadaniu okazało się sporym kolczykiem w kolorach magenty i ciemnego różu, który na pewno do niego nie należał.
     Los właśnie uśmiechnął się do Terry’ego tak ciepło jak nigdy przed­tem i jak już nigdy potem.

🖇

Idea, by szkoły stały się bardziej sprawiedliwe, była jedną z tych, które Terry zawsze popierał całkowicie – sam wciąż jeszcze nosił świeże blizny po lekceważeniu okazywanym mu przez nauczycieli. Napisał […]  tekst, który ukazał się w maju 1968 roku, z tytułem zaczerpniętym z [Petera] Bandera: „Edukacja nie powinna być polityczną zabawką”.

🖇

Może byłem niedostatecznie usłużny wobec Patcha, gabinetowego kota, zna­nego też jako Dział Kadr? […] 
     Okazuje się więc, że ze mnie zażartował. Ale okazuje się też, że całkiem zapomniał o tym żarcie. […]
     Terry jednak wydaje się całkiem zadowolony.
     — Chyba ze sto lat czekałem, żeby mieć szansę wypróbowania tego na kimś — oznajmia i patrzy na mnie ciepło, z promiennym uśmiechem.
     A potem wraca do pracy. I przez resztę dnia sprawia wrażenie roz­jarzonego poświatą głębokiej satysfakcji.

🖇

„Uświadomiłem sobie, co mnie zawsze niepokoiło w tradycyjnym dzien­ni­karstwie informacyjnym”, zanotował. „Zwykle po prostu brakuje czasu, by dotrzeć do prawdy kryjącej się za faktami”.

🖇

Klisze są użytecznymi młotkami i gwoździami wśród narzędzi komunikacji, ale co będzie, jeśli staną się wszystkim?

🖇

Z perspektywy czasu Terry miał w końcu dojść do wniosku, że najlepszym podejściem byłoby pogodzenie się z wilgocią – „uznanie jej”, jak napisał, „za integralną część domostwa i poszukanie sposobów, by mogła nieszkodliwie odparować”. […]  Kochali miejsce, gdzie się znaleźli – kochali swój domek, kochali ogród, kochali okolicę.

🖇

Butle z winem fermentowały ustawione wokół gazowego piecyka w sa­lo­ni­ku, zaraz za żółwiami, w priorytetowej kolejce do ciepła, a Terry i Lyn two­rzy­li trzeci, zewnętrzny krąg za nimi.

🖇

Stał się znany w całym biurze, a nawet trochę niesławny, z otwierania dyskusji frazą: „Jak mógłbym ująć to w sposób nieobraźliwy?”.

🖇

Więzy przyjaźni w grupie zacieśniały się podczas rozmów przy lunchu. Mieli podobny sposób myślenia i podobne poczucie humoru – inteligentne, zainteresowane nauką i techniką, zanurzone w popkulturze i bezwstydnie nerdowskie. Któregoś dnia dyskutowali, dlaczego grzanka zawsze spada na dół stroną posmarowaną dżemem. Terry wspomniał o swoich ko­tach, któ­re – w przeciwieństwie do niej – spadają zawsze na cztery łapy. Zaczęli się więc zastanawiać, co się stanie, jeśli kotu przymocować na grzbiecie po­sma­ro­wa­ną dżemem grzankę i go zrzucić. Doszli do wniosku, że kot za­trzy­ma się w powietrzu i będzie wirował, a sytuacja sama nie rozwiąże się w ża­den sposób. Ergo, Stół Ośmiu przy lunchu odkrył antygrawitację. Q.e.d. i poproszę o sól.

🖇

Potem był Manic Miner, który – radość nad radościami i przełom nad prze­ło­ma­mi – miał własną muzykę, ale za to nie miał opcji „save”, a zatem gra­jąc, za każdym razem trzeba było sumiennie pokonywać wszystkie po­czą­tko­we, łatwe poziomy. Terry zdradził Andrému, że w pokoleniowej ada­pta­cji stosowanej przez Eileen Pratchett [Mama Terry’go] metody „pensa za każdą dobrze przeczytaną stronę” zaczął płacić Rhiannie [córce] za prze­cho­dze­nie tych męczących wczesnych poziomów; zastępował ją w fo­te­lu i przej­mo­wał sterowanie, kiedy gra w końcu robiła się ciekawa. Gry sta­wa­ły się coraz lepsze i pociągały Terry’ego coraz mocniej.

🖇

„Twoją nagrodą za to, że zrobiłeś coś dobrego”, zwykł mawiać Terry, „jest możliwość zrobienia jeszcze czegoś dobrego”.

🖇

Miał specjalne nazwy dla pewnego rodzaju gapiów na spotkaniach – „to­on”, „toto”, jak też „byłfteleizorze” i „nigniesłyszaem”. Wiedział, jak to jest, kiedy podpisuje się książki, słysząc w tle, jak to nazywał, „szemranie” takich uwag. Kiedyś w Milton Keynes, kiedy trochę spóźniony przeciskał się przez tłum do stolika, zatrzymał go ochroniarz.
     — Przepraszam, kolego — powiedział — ale koniec kolejki jest tam”.
     Terry odwrócił się bez słowa i odszedł na wskazany koniec.
     — To wasz szczęśliwy dzień — oznajmił czekającym i zaczął podpisywać ich książki.

🖇

Jeszcze inni, niezbyt konkretnie, chcieli się dowiedzieć, jak to wszystko zrobił. „Jaki był skrót?”, wydawało się brzmieć właściwe pytanie, często ukryte między wierszami.
     — Oni chyba oczekują, że wskażę im guzik, który mogliby nacisnąć — mawiał Terry. — Albo stronę w sieci, na którą mogliby zajrzeć, albo kurs korespondencyjny, na który mogliby się zapisać.
     Dało się wyczuć, że uczciwa odpowiedź, jakiej im udzielał – że w jego przypadku wymagało to długich godzin pisania, często w nietypowych porach dnia, plus spotkał go nieodzowny traf niewytłumaczalnego szczę­ścia – nie jest dokładnie tym, co chcieliby usłyszeć. Mimo to od­po­wia­dał tak bez ogródek.

🖇

Nazywał to Doliną Chmur. Pisanie powieści było niczym wędrówka z jed­ne­go jej końca na drugi. Dolinę pod nami wypełniała mgła, ale przy odrobinie szczęścia widzimy ze swojego miejsca drugą stronę; widzimy też całkiem wyraźnie wystające ponad mgłę czubki jednego czy dwóch drzew lub in­nych charakterystycznych obiektów. Zadanie polega więc na tym, by ruszyć w stronę któregoś z nich – zanurzyć się w mgłę i zobaczyć to, co po drodze stanie się widoczne, pamiętając jednak zawsze, żeby wynurzyć się w miej­scu, które wybraliśmy sobie po drugiej stronie.

🖇

Najmocniejszy komputer przeznaczony był do gier, nie do pisania. Terry nie czuł potrzeby tłumaczenia się z tego.

🖇

Walijski powieściopisarz kupił sobie wystąpienie w przyszłej książce Terry’ego Pratchetta za 2200 funtów podczas aukcji charytatywnej […]. [Ken] Follett powiedział Terry’emu, że chciałby być olbrzymem. Autor zaś spojrzał tylko na niego i zapytał: „Jak chcesz zginąć?”.

🖇

Doszedłem do tego!, oznajmił któregoś ranka, wpadając do Kaplicy z tryum­fal­ną miną. „Najważniejsze w piłce nożnej jest to, że wcale nie chodzi w niej o piłkę nożną!

🖇

Adrenalina może pomagać, ale prędzej czy później zapasy się wyczerpią i wiadro uderzy o dno studni.

🖇 🖇 🖇

Takie są zwykle problemy związane z amatorską diagnozą. Roztargnienie, zaabsorbowanie myślami, to, jak nieobecny często się wydawał, choć prze­cież fizycznie był na miejscu, niedostateczna uwaga poświęcana koszulom, guzikom, przedmiotom nieożywionym i innym ludziom… tak wiele znaków wczesnego alzheimera okazywało się również oznakami typowymi dla za­pra­co­wanego autora.
     Poza tym był przecież całkiem sprawny, prawda?

🖇

— Chodź tutaj! Co z nią zrobiłeś?
     Zszedłem na dół.
     — Co zrobiłem z czym?
     Wpatrywał się w klawiaturę.
     — Z „S”. Zabrałeś gdzieś „S”. Gdzie jest?
     Byłem zdumiony. Podszedłem do niego i podążyłem za jego wzrokiem. Klawisz „S” był na klawiaturze w swoim zwykłym miejscu, pomiędzy „A” i „D”. Pochyliłem się i wcisnąłem go.
     Przez chwile patrzyłem mu w oczy i widziałem w nich lęk.

🖇

Słuchaliśmy jednak, równocześnie usiłując opanować rozszalałe myśli. […] 
     Docierały do mnie tylko strzępki tego, co mówił lekarz. […] 
     Wstaliśmy wolno i wyszliśmy z pokoju. A potem staliśmy na korytarzu i usiłowaliśmy jakoś się ogarnąć. […] 
     W końcu ruszyliśmy do samochodu. Byliśmy oszołomieni. Nie istniało w tej sytuacji żadne sensowne działanie, żadne wyjście, nie podano nam nawet daty rozpoczęcia leczenia – bo nie mogło być żadnego leczenia. Nie mieliśmy się czego przytrzymać, nawet ulotki, którą ścisnęlibyśmy w dłoni, wychodząc. Odjechaliśmy dokładnie tak, jak przyjechaliśmy, tyle że teraz jeden z nas w wieku pięćdziesięciu dziewięciu lat miał nieuleczalną chorobę zwyrodnieniową mózgu.

🖇

Czuł jakąś niezwykłą potrzebę, by robić to, co zawsze, jak gdyby nic się nie zmieniło, choć był aż nazbyt mocno świadomy, że zmieniło się wszystko. Jego świat wydawał się rozerwany na strzępy, a rów­no­cześ­nie dokładnie taki jak przedtem.

🖇

Kiedy skończyłem pisać, Terry przeczytał całość.
     — Dołóż na końcu uśmiechniętą buźkę, żeby wiedzieli, że jesteśmy śmier­tel­nie poważni.
     Więc dołożyłem: […]  :o)

🖇

„Jak się czujesz, Terry?”, pytano go czasem.
     „Świetnie”, odpowiadał. „Dla danej wartości świetności”.

🖇

Terry Pratchett: Living with Alzheimer’s Episode One, BBC 2009.

*

Terry Pratchett: Living with Alzheimer’s Episode Two, BBC 2009.

*

Obejrzałam, nie zapraszając do towarzystwa nikogo, od pierwszej po ostatnią klatkę. Ludzie nie przestaną mnie nigdy za­ska­ki­wać, ponieważ dotykają bezkresnego słonia zwanym życie w miejscach, których istnienia nawet nie brałam pod uwagę.

Tym, któ­rych nie opuszcza pewność w temacie podejmowanym przez ten film, gra­tu­lu­ję, choć czynię to z dużą dozą podejrzliwości.

📎📎 Terry Pratchett: Choosing To Die,
reż. Charlie Russell, 2010.

[suplement: 25.03.2024]

Dokument nie powstał, by zachęcać, straszyć czy bronić; powstał, by pokazywać.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

Jeśli o mnie chodzi, po obej­rze­niu tego filmu wiem, jak fizycznie wygląda to kon­kret­ne miejsce w Szwajcarii, do którego udali się Amy i Brian. Wiem też już, że je­stem wyjątkowo łakomą osobą, je­śli chodzi o życie, i oślo upartą, by znajdować cho­ciaż drobinki przyjemności, szcze­gól­nie w tych chwilach, gdy coś zrozumiem brzu­chem lub nauczę się czegoś nowego. Ja i ktoś we mnie uparcie wracamy ze „Szwaj­ca­rii”. Istnieje ryzyko, że przegapię ostatni moment, gdy Szwajcaria byłaby dla mnie opcją, ale kto nie ryzykuje, nie żyje wcale.

*

Terry Pratchett: Facing Extinction, 2013.

[suplement: 25.03.2024]

Orangutany są takie jak my. Są inteligentne. Mają wy­o­bra­źnię. Mają charaktery. Potrafią kłamać. Tylko że ich przodkowie zostali na drzewach, gdy nasi zeszli na dół, żeby spróbować przetrwać na równinach. Dzisiaj wra­ca­my do drzew. Wracamy z piłami spalinowymi.

Kiedy ktoś jest dostatecznie wielki i dostatecznie silny, kie­dy opłaca właściwych ludzi, może robić, co tylko ze­chce. Warunki dyktują chciwość i korupcja.
     […] Możemy próbować kupować świadomie, ale jest to coraz trudniejsze. Żyjemy w świecie globalnej ekonomii, a orangutany coraz bardziej nie. Są spychane na kra­wę­dzie i nie mogą grać ostro.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

🖇 🖇 🖇

[…]  przez ostatnie kilka godzin nauczyłem się,
że z życia należy korzystać, póki ono trwa.

🖇

Jesteś swoją własną walutą
i musisz wydawać ją rozsądnie.

🖇

Dla Terry’ego książki często znajdowały własne ścieżki
na drodze do bycia napisanymi.

🖇

Wiele śmierci zdarzyło się przez te lata. O wiele za dużo śmierci. Ale było też wiele życia.

🖇

Po pewnym czasie spytałem Terry’ego, jakie ma życzenia co do swojej ce­re­monii żałobnej.
     — Być tam — odpowiedział.
     […] 
     W końcu, choć nie był to temat, do którego rozmowa naturalnie do­pro­wa­dzi­łaby któregokolwiek z nas, powiedziałem mu, że towarzyszenie mu przez te lata było dla mnie przywilejem.
     — Przywilejem dla ciebie? — powtórzył Terry, szczerze zdziwiony.
     — Tak, prawdziwym przywileje — zapewniłem.
     — Twój przywilej cały po mojej stronie — stwierdził.
Myślę, że miał to być komplement, ale jak to z wieloma komplementami Terry’ego, trudno było mieć pewność.

🖇

Terry naprawdę żyje i jest takie miejsce, gdzie wszyscy możemy go spotkać: pośród milionów słów w tych wielu, wielu książkach.

Rob Wilkins, Terry Pratchett. Życie z przypisami,
przeł. Piotr W. Cholewa, Insignis Media, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

[…] głupców nie znosił cierpliwie.

🖇

Zarzut wobec baśni jest taki, że mówią one dzieciom o istnieniu smoków. Ale dzieci zawsze wiedziały, że smo­ki istnieją”, napisał Chesterton w sposób, który z te­go końca teleskopu mógłby się wydać całkiem Pratchetto­wski. „Baśnie mówią dzieciom, że smoki można zabić”.

🖇

(tamże)

niedziela, lutego 18, 2024

5359. Z oazy (CCXXVIII)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, cztery. Czekam, aż jedna książka autorki ukaże się w wersji elektronicznej, drugą zaznaczyłam do upolowania. Czekając na jedną i dru­gą, postanowiłam sprawdzić, czy jej sposób pisania jest tym, na co warto mi czekać. Warto.

To opowieść-medytacja na kilka głosów o… Również o brawurze. Dotyka. Rodzi wię­cej pytań, niż daje odpowiedzi. Paradoksalnie, daje czas, a nie go pożera. Będę cze­kać. Czekam już dziś.

Dużo myślę o czasie. Mam w mózgu szare komórki, tak jak Herkules Poirot. Używam ich do myślenia o tym, jak czas płynie naprzód i leczy rany. Do­ro­śli mówią, że czas leczy rany, a to oznacza, że gdy czas upływa, wtedy to, co się wydarzyło, staje się wspomnieniem, które potem pamiętasz coraz sła­biej. I gdy nie pamiętasz już prawie nic, to oznacza, że czas cię uleczył.

🖇

„No tak – znów mówili dorośli – nic nie zrobisz, tak to już jest, tak że tak. Miej­my nadzieję, że czas uleczy rany”. Ale powiedzenie „czas leczy rany” to gówno prawda i nic nam nie dał, bo czas nie płynął do przodu, a my utknę­liśmy w miejscu.
     Potem słowa się wyczerpały.

🖇

Ciocia wierzy, że im smutniejszy jest człowiek,
tym bardziej trzeba go trzymać w cieple.

🖇

Kiedy dom jest młody, trzeba dbać o niego trochę jak o dziecko. Musisz go prostować i opatrywać, pielęgnować i naprawiać. Ale kiedy dom ma na przy­kład dwieście lat, radzi już sobie sam. Wszystko, co miało zgnić, już zgni­ło. Wszystko, co miało się zawalić i popękać, już się zawaliło i popękało. W starym domu trzeba tylko grzecznie mieszkać, czyli tak, jak mieszkało się w nim dawniej.

🖇

Ludzie jedzą jogurt i ich kości i mięśnie rosną, a na obrazku na kartonie mle­ka silna dziewczynka niesie swojego młodszego brata.
     W poranek wielkanocny powiedziałam tacie i mamie, że nie chcę jeść, bo wtedy urosnę i umrę.
     – Tak czy inaczej urośniesz, ale jeśli nie będziesz jadła, to wyrośnie z cie­bie wkurzony dorosły – odpowiedziała mama.
     Dlatego byłam zła. Dlaczego nikt nie narysował śmierci na kartonie z mlekiem?

🖇

Siedziała tam całą noc, z kartką w ręce i okularami na czole. Kuchnia też wygląda na zmęczoną całonocnym czuwaniem, zapalonymi lampami i ludz­kim oddechem.

🖇

[…] w roku 1978, w Puerto Rico. Na nagraniu sławny linoskoczek […] Karl Wallenda spacerował na wysokości trzydziestu siedmiu metrów, próbując przedostać się z jednego dziesięciopiętrowego budynku na drugi. W pewnej chwili nagle dopadł go wiatr i drut zaczął się kołysać.

Są ludzie, którzy odganiają od siebie niebezpieczeństwo tak długo, że sami, być może, zaczynamy wierzyć w ich nieśmiertelność. Wydaje nam się, że ktoś, kto jest tak niebywale zręczny, musi mieć jakąś magiczną moc albo nadnaturalne zdolności, albo że nad dziećmi zawsze czuwa Anioł Stróż. Jed­nak w końcu wystarczy tylko jeden podmuch wiatru, jedno głupie po­tknię­cie, i człowiek umiera.

🖇

Żona Lota zmieniła się w słup, bo nie mogła znieść tego, co zobaczyła. Nau­czy­ciel wyjaśnił, że ten słup soli to były anielskie czary, ale teraz wiem, że można się zmienić w słup nawet bez magii. Wystarczy, że zobaczysz coś, cze­go nie będziesz mógł znieść.
     Są rzeczy, które nie mijają z czasem. Nie blakną, nie miękną i nie zmie­nia­ją się we wspomnienia. Są zawsze równie twarde i duże, sterczą czło­wie­ko­wi w brzuchu i w piersi jak słup, a potem tam dudnią. Można o nich za­po­mnieć, ale kiedy wracają w myślach, to zawsze są tu i teraz i zawsze są równie wielkie, jak gdyby właśnie się działy.
     Anioły robią Złe Rzeczy. Czasami ostrzegają wcześniej, ale czasami nie.

🖇

Któregoś dnia biała owca zahaczyła wełną o płot z drutu kolczastego. Stała tam, może od zeszłego wieczoru, i wyglądała tak, jakby porzuciła już wszel­ką na­dzie­ję i postanowiła umrzeć. Kiedy tam przyszłam, owca się prze­stra­szy­ła i bryknęła. I ten mały podskok wystarczył, żeby uwolniła się z drutu kolczastego, po czym potruchtała z powrotem do innych, jakby nic się nie stało. Patrzyłam za nią i myślałam sobie: Przecież mogłaś się odrobinę wy­silić, skoro to jedno wystarczyło.

🖇

[…] zakończenia jej nie interesowały.
     – Zakończenia są zawsze takie same – mówiła mama. – Książę i księżniczka biorą ślub, a morderca idzie do więzienia. Wszystko, co najciekawsze, dzieje się wcześniej.

🖇

Czasami niebo spada na głowę, czasami ziemia osuwa się spod nóg. Cza­sa­mi do­pa­da nas tak niepojęte szczęście, że trudno z nim dalej żyć. Czasami coś się wydarza – tylko jeden jedyny raz – ale przez resztę życia człowiek się zastanawia dlaczego. Czasami nie dzieje się nic i człowiek również przez resztę życia się zastanawia dlaczego.

🖇

Powiedziałam jej, że miała szczęście, bo nic się jej nie stało. Odpowiedziała, że tak mówią wszyscy. „Przecież nic się nie stało”. Ale przez lata zadręczała się pytaniami:
     Dlaczego byłam akurat w tym miejscu?
     Dlaczego nie byłam gdzieś indziej?
     Gdyby autobus się nie spóźniał, nie weszłabym do tego sklepu.
     […]
     Dlaczego jestem tu, gdzie jestem, akurat w tej chwili?
     Dlaczego nic się nie stało? Dlaczego prawie się stało?

🖇

Niektórym łatwiej jest myśleć, że Bóg karze grzeszników – niech im będzie. […]
     Pani Heiskanen, może tak naprawdę świat potrzebuje wydarzeń, które na­mi wstrząsną, które nas obudzą. W tej wiosce to ja jestem tym prze­bu­dze­niem. Gdy wchodzę do sklepu, każdy klient przypomina sobie, że niebo może spaść mu na głowę.

🖇

Jest tu kto?
     Starożytni Grecy mieli w zwyczaju zsyłać na scenę bogów, jeśli intryga tragedii się zasupłała, a bohaterowie nie byli w stanie sami jej rozwiązać.

🖇

Może, koniec końców, świat istnieje nadal dlatego, że pewne rzeczy się zda­rza­ją. Zdarzają się nagle, w złym czasie, w innym czasie, w złych miej­scach. Gdyby wszystko było poukładane, tak jak sobie życzą anioły, gdyby anioły rozkazały, że nie wolno patrzeć, i wszyscy by posłuchali, to trafilibyśmy do Raju za jednym wyciem trąby. Ale świat idzie naprzód i życie toczy się da­lej, bo zawsze znajdzie się człowiek, który i tak popatrzy.

Selja Ahava, Rzeczy, które spadają z nieba, przeł. Justyna Polanowska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Pyta mnie Pani o wyjaśnienie tych powtarzających się zdarzeń losowych, ale myślę, że to Pani sama musi je zna­leźć. Z własnego doświadczenia wiem, że z tego, co mówią inni, i tak nie ma żadnego pożytku.

🖇

A wracając do codzienności – tylko Pani może ją zbu­dować. Choć i Pani, i ja dobrze wiemy, że to tylko po­zory, ale mimo wszystko nie należy z tego całkiem rezygnować.

🖇

Fasola wyrasta z ziemi świeża, zielona i ufna. Na chwilę traci równowagę, jak stawiające pierwsze kroki dziecko, ale gdy tylko się czegoś chwyci, owija się wokół tego ko­smatym sznurem i umacnia. Tak ślepo ufa obcym.
     I czy wie Pani, Pani Heiskanen, że i my nie jesteśmy całkiem sami?

(tamże)

sobota, listopada 18, 2023

5264. Czekariat (LXI)


fot. Kaan, fragment.

Tymczasem człowiek, którego tak bardzo kochamy, ciągle tu jest i uśmiecha się do nas. Jest dokoła nas i jest w nas. To ułu­da, w której żyjemy, sprawia, że nie potrafimy go roz­po­znać […]  chmura nie zniknęła. Nasza najbliższa osoba nie znik­nę­ła. Chmura po­ja­wiła się w innej postaci. Nasz najbliższy po­ja­wił się w innej postaci.

*

Wiem, że cię nie straciłem, że zawsze jesteś ze mną.

Thích Nhất Hạnh, Śmierci nie ma, lęku nie ma,
przeł. Sebastian Musielak, REBIS, Poznań 2023.

*

Alfred Schnittke, Waltzer [w:] Die Geschichte
Eines Unbekannten Schauspielers
,
Berlin Radio Symphony Orchestra,
Frank Strobel (dyrygent).
White Raven’s Liked List

niedziela, października 29, 2023

5238. Z oazy (CXCVII)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Wznowiona po dwudziestu latach. W końcu w wer­sji elektronicznej. Książka? Nie jestem pewna. Wyimki nauk? Być może. Dla mnie wszystkie mnisie publikacje to niezmiennie zaproszenie do chwil zadumy, do chwili bez świata, do choćby chwilowej zmiany perspektywy.

Nie jest warta czytania, jeśli nie wsuniesz się choć na chwilę pod słowa, zdania i aka­pi­ty. Jeśli jednak zatrzymać siebie i swój świat, dzieje się niewysławialne i bezcenne. Nie można z żadnej książki tego Mnicha wyjść takim samym, jakim się weszło w lek­tu­rę. W tym przypadku nie było inaczej.

Skupienie i wolność w chwili obecnej to największy dar, jaki możemy sobie ofiarować.

*

Jeśli podlewane jest pozytywne ziarno człowieka, to czę­ściowo zasługa szczęścia, czę­ściowo zaś własnej pracy.

*

Kiedy zrozumiemy, że nie możemy zostać zniszczeni, uwolnimy się od lęku. To wielka ulga. Będziemy mogli cieszyć się życiem i cenić je znacznie bar­dziej niż dotychczas.

*

Kiedy tracisz ukochaną osobę, cierpisz. Ale jeśli będziesz umiał spojrzeć wy­star­czająco głęboko, być może zrozumiesz, że jej prawdziwa natura nigdy się nie rodzi i nigdy nie umiera. Coś się po­ja­wia i prze­sta­je się po­ja­wiać, by potem znów się pojawić. Musisz być bardzo uważny i czujny, by dostrzec nowe pojawienie się konkretnego człowieka. Ale dzięki wytężonej praktyce możesz się tego nauczyć.
      […]  Zwracaj uwagę na wszystkie liście, kwiaty, ptaki i krople rosy. Jeśli uda ci się przystanąć i głęboko w nie wejrzeć, dostrzeżesz, że kochany przez ciebie człowiek wciąż materializuje się w wielu formach. I wtedy znów bę­dziesz mógł cieszyć się życiem.

*

Nie można jednak sądzić, że coś nie istnieje, tylko dlatego, że nie rejestrują tego nasze zmysły. To właśnie nasze pojęcia „bycia” i „niebycia” mącą nam w głowach. To właśnie one każą nam myśleć, że coś istnieje lub nie istnieje. Pojęć istnienia i nieistnienia nie da się zastosować do rzeczywistości.

*

Nic nie istnieje w oddzieleniu od reszty,
nic nie istnieje samoistnie.

*

[…]  jeśli uczepisz się jakiegoś wy­o­bra­żenia i uznasz je za „prawdę”, stracisz szansę poznania prawdy. Nawet kiedy prawda osobiście zapuka do twych drzwi, nie będziesz chciał otworzyć przed nią umysłu. Jeśli więc masz wyo­bra­że­nie tego, co jest prawdą albo jakie warunki muszą zo­stać spełnione, byś był szczęśliwy – bądź ostrożny.

*

Wolność to nade wszystko niezależność od naszych wy­o­bra­żeń i pojęć. Jeżeli damy się im usidlić, możemy przy­spo­rzyć cierpień nie tylko sobie, lecz także osobom, które kochamy.

*

Powinniśmy zapytać: „Kartko, skąd przychodzisz? Czym jesteś? W jakim celu się tu zjawiłaś? Dokąd odejdziesz?”. Możemy zapytać płomień: „Pło­mie­niu, skąd przychodzisz i dokąd odejdziesz?”. Uważnie wsłuchaj się w od­po­wiedzi. Płomień i kartka odpowiadają przez swoją obecność. Mu­si­my je­dy­nie wejrzeć bardzo głęboko, a usłyszymy, jak mówią. Płomień od­po­wia­da: „Znikąd nie przychodzę”.
     Taka też byłaby odpowiedź kwiatów pigwowca. Nie są ani tymi kwia­ta­mi, ani innymi. Nie pojawiły się znikąd i nigdzie nie zniknęły.

*

Patrząc głęboko, odkrywamy, że 
każda przyczyna jest zarazem skutkiem.

*

Boimy się śmierci, boimy się rozłąki i boimy się nicości. Ludzie na Zachodzie bardzo boją się nicości. Kiedy słyszą o pustce, też bardzo się boją, chociaż pust­ka jest tylko wyeliminowaniem wyobrażeń i pojęć. Pustka nie jest prze­ci­wień­stwem istnienia. Nie jest nicością ani unicestwieniem. […] 
     Rzeczywistość nie ma nic wspólnego z istnieniem i nieistnieniem. Kiedy Szekspir się zastanawia: „Być albo nie być – oto jest pytanie”, Budda od­po­wia­da: „Być albo nie być – oto nie jest pytanie”. „Być” i „nie być” to tylko dwa przeciwstawne pojęcia. Ale pojęcia te to nie rzeczywistość i wca­le rzeczywistości nie opisują.

*

Nasza wolność, spokój i radość w tej właśnie chwili są najważniejsze, nie możemy mieć więcej.

*

[…]  dwa atomy wodoru i jeden atom tlenu. Dzięki tej podstawie, dzięki tej cząsteczce, może się pojawiać wiele rzeczy: chmury, deszcz, śnieg, woda. Cudownie jest być chmurą, ale cudownie jest też być deszczem. Cudownie jest również być śniegiem albo wodą. Jeśli chmura będzie o tym pamiętać, kiedy przyjdzie jej czas przemiany i stanie się deszczem, nie będzie taka przerażona. Przypomni sobie, że być chmurą to cudowna rzecz, ale być deszczem również jest wspaniale.
     Jeśli chmura nie uwikła się w pojęcia narodzin i śmierci czy istnienia i nieistnienia, nie zazna lęku. Ucząc się od chmury, możemy poznać, co znaczy brak lęku. Brak lęku to podstawa prawdziwego szczęścia.

*

Twoja twórczość nie służy wyłącznie temu, by ludzie zapomnieli na chwilę o swym bólu, lecz jest także wodą, która podle­wa w innych ludziach ziarna głębokiego zrozumienia i współczucia.

*

Nasza niewiedza, gniew i rozpacz nie powinny się odradzać. Kiedy się od­ra­dza­ją, pogłębiają mrok i cierpienia na świecie. Im więcej szczęścia i mi­ło­ści może się odrodzić, tym lepiej, ponieważ dzięki temu nasz świat będzie pięk­niejszy i lepszy. Dlatego też ty i ja powinniśmy być żywi przez wszystkie tygodnie, dni i godziny naszego życia, by odradzać się ciągle jako szczęście, miłość i dobroć.

*

Stąpaj tak, jakbyś z każdego kroku czerpał siłę życiową.

*

Możemy przyjąć jedynie te nauki, które głę­bo­ko zro­zu­mie­li­śmy i włą­czy­liśmy do naszej praktyki, które uznaliśmy za prawdziwe dzię­ki naszemu doświadczeniu.

*

Każdy musi siebie pilnować. Musisz zostać swym duchowym przyjacielem i żyć w środowisku, które ci sprzyja.

*

Aby móc to osiągnąć, trzeba ćwiczyć. Nawet jeśli ktoś jest bardzo inte­li­gent­ny i od razu to zrozumie, musi się nauczyć żyć w ten sposób. Musimy się nauczyć dostrzegać swoje szczęście już teraz.

Thích Nhất Hạnh, Śmierci nie ma, lęku nie ma,
przeł. Sebastian Musielak,
Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2023.

Jeśli spotkasz osobę, która nigdy nie spróbowała man­da­ryn­ki czy durianu, możesz zasypać ją tysiącami zdjęć i porównań, a i tak nie opiszesz jej rzeczywistości. Mo­żesz zrobić tylko jedno: skłonić ją do bezpośredniego do­świad­czenia tej rzeczywistości. […]  Owoc durianu wy­kra­cza poza wszelkie wyobrażenia i pojęcia. Tak samo jest z mandarynką.

*

Jesteś właśnie tym, czego szukasz. Już jesteś tym, kim chciałbyś być.

*

Fala w swej niewiedzy doświadcza lęku narodzin, śmier­ci, wysokości, niskości, piękna, brzydoty i zazdrości. Lecz jeśli uda jej się dotknąć swej prawdziwej natury, natury wody, i pozna, że sama jest wodą, wszystkie jej lęki i ca­ła zazdrość znikną.

*

[…]  nic nie pozostaje takie samo nawet przez najkrótszą chwilę.

*

O przyczynie myślimy w bardzo prostych kategoriach. Wydaje nam się, że jedna zupełnie wystarczy, by za­ist­nia­ło to, co widzimy. Praktykując głęboki wgląd, stwier­dza­my, że jedna przyczyna nigdy nie wystarcza.

*

Proszę, nie zapominajcie, że wasze wyobrażenia szczęścia mogą być bardzo niebezpieczne.

*

Już po jednym wdechu i wydechu stajemy się inną oso­bą. […]  Myśli pojawiają się i znikają, uczucia rodzą się i umierają. Bezustannie coś się pojawia i przestaje po­ja­wiać. W dwóch następujących po sobie chwilach je­steś­my już inni. To samo dotyczy rzeki, płomienia, chmury i słonecznika.

*

Fala nie musi umierać, żeby stać się wodą. Fala jest wodą w tej właśnie chwili.

*

Ci z was, którym udało się wejrzeć głęboko w wymiar przestrzeni i czasu, potrafią dotknąć również tego wy­mia­ru absolutnego. Najpierw nauczyłeś się dotykać fali, teraz uczysz się dotykać wody.

*

Czuj, że żyjesz; czuj, że jesteś częścią całego wszechświata.

(tamże)

wtorek, września 26, 2023

5208. 268–269/365

każdego dnia jestem da­lej od tej, której ma­rze­nia tak dobrze zna­łam. długo szłam, by z odpowiedniej odległości zobaczyć wy­raź­nie, że pozostaną niespełnione, a gdy ona do­strze­ga to, co ja już wiem, łamiącym się gło­sem pyta:
     — co teraz będzie?
odpowiadam spokojnie:
     — zobaczymy.

268–269/365

Wszyscy zetkniemy się kiedyś z bólem, nieoczekiwaną chorobą, stratą. Cier­pie­nie przyjdzie niezależnie od tego, czy je wybierzemy, czy nie, nikt z nas od niego nie ucieknie. Jego obecność w na­szym ży­ciu nie jest prze­ja­wem dys­funkcji.

*

Hojne serce jest zawsze otwarte, zawsze gotowe na przyjęcie tego, co się wydarzy.

*

Tymczasem prawdziwa miłość rozkwita na trudnościach. Jej podstawą jest założenie, że chcemy się rozwijać i wzrastać, że chcemy stać się w pełni sobą. Nie ma takiej zmiany, która nie niosłaby z sobą poczucia wyzwania i straty.

*

W najgłębszym sensie smutek to pożar serca, intensywny ogień, który daje nam pocieszenie i ulgę.

*

Wbrew temu, co nam być może wpojono, zbędne i niechciane cierpienie rani, lecz nie musi zostawiać blizn na całe życie. Naznacza nas, to prawda. Ale to od nas zależy, czym ten ślad po cierpieniu się stanie.

*

Umysł i serce nigdy nie tracą swojej uzdrawiającej siły, bo potrafimy odnawiać naszego ducha bez końca, odzyskiwać duszę.

*

Gdy akceptujemy śmierć z miłością, przyjmujemy realność tego, co nie­ocze­kiwane i nad czym nie mamy kontroli. Miłość daje nam siłę, by odpuścić. Nie musimy wciąż niepokoić się i martwić o to, czy zrealizujemy swoje pla­ny i osiągniemy swoje cele. Śmierć jest zawsze obecna, by przypominać nam, że nasze plany są ulotne. Ucząc się kochać, uczymy się akceptować zmia­nę. Bez zmiany nie moglibyśmy się rozwijać.

*

Przestrzeń braku to także przestrzeń możliwości.

bell hooks, Wszystko o miłości. Nowe wizje,
przeł. Karolina Iwaszkiewicz,
Wydawnictwo Filtry, Warszawa 2023.

niedziela, września 10, 2023

5189. Z oazy (CLXXXIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czytałabym tę książkę w sierpniu, bo przynależy do sierpniowego koloru lektur, ale ukazała się dopiero we wrześniu. Ty samym wła­da­nie sierpnia w moim sercu rozciągnęło się o dodatkowe sześć dni.

Po co mi takie lektury? Pytał już nie raz Sadownik. Po to, by dzielić z kimś wszyst­kie kolory — ich cienie i półtony — które niesie ze sobą żałoba po bardzo ważnej w na­szych życiach Osobach. Współdzieląc wszystko to, co między wierszami i akapitami, łatwiej mi stanąć obok siebie i przyjrzeć się temu, co dzieje się we mnie, ła­twiej mi to rozumieć, łatwiej na nowo układać nieukładalne puzzle życia. Po to mi te lektury. Nie szukam ich, ale one mnie znajdują. Nie czytam ich, ja je połykam.

Wszystko, co teraz piszę, trochę traci sens w obliczu tego, co dzieje się w Ukra­i­nie. Rosyjscy żołnierze zabijają jej cywilnych obywateli dla samego zabijania. Jakby sprawiało im to przyjemność. Czy w każdym człowieku drzemie Lucyfer? Chyba jednak nie, bo część Rosjan, acz niewielka, albo wyjeżdża z Rosji, albo demonstruje sprzeciw wobec wojny. Mimo że grozi za to nawet piętnaście lat więzienia.

Andriy Khlyvnyuk, Ой у лузі червона калина.

*  *  *

Tomek dowiedział się o tragicznych losach większości człon­ków uchodźczej grupy. O ucieczce, o śmierci bliskich, o zburzonych do­mach, o głodzie, po­czu­ciu bez­na­dziei i tym, co najgorsze – ciągłym, bez­li­to­snym strachu. O tym wszystkim, o czym los pozwolił nam zapo­mnieć i martwić się bzdurami.

*

Życie tak wielu ludzi jest zupełnie inne, niż nasza pobieżna ocena może sugerować.

*

Każda śmierć jest nieodwracalna i może dlatego tak bardzo się jej boimy. Boimy się tej własnej i śmierci najbliższych, a z taką beztroską zabijamy obcych. Szczególnie obcych gatunkowo.

*

Teraz, z perspektywy straty i czasu, jaki mija, zapominam złe chwile, a wy­raźnie widzę wszystko, co mi dawał. Dopiero dziś wiem, jak to było ważne.
 
     Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej.

*

Gdy tylko podnosił się z łóżka i schodził na dół, zapalał papierosa i siadał przy stole. Potem całował Bubka i każdego zwierzaka, który wspinał mu się na kolana, i zapalał drugiego. Wstawiał wodę na herbatę i zapalał trzeciego.
     Prosiłam: – Pal co drugiego.
     Godził się bez oporów i każdy następny był drugi.

*

Trudno jest obcować z introwertykami. Trzeba dać im czas. […]  Sądzę, że to, co dzieje się w środku introwertyka, zadziwiłoby każdego pirotechniczną mocą.

*

Dalej nie wierzę, że to się stało. […]  Siedzę przy stole i patrzę na Twoje krzesło. Puste.

*

Dziś umarł malutki jeżyk. […]  Wiem, wszyscy umieramy, ale smutno mi. Ostatnio ciągle mi smutno.

*

Tak to jest z tą śmiercią, każdy się jej boi, ale nie każdy z tego samego powodu.

*

Dreptaliśmy w kółko, wypatrując podgrzybków, gdy nagle Tomek zaczął bez­głośnie przywoływać mnie skinieniem ręki. Podeszłam cichutko i cóż wi­dzę? Na ziemi leży duży, dorodny łoś. Zbliżyliśmy się o kilka kroków, a on tylko patrzył, jakby nie miał zamiaru wstawać. Tomek uznał, że na pewno potrącił go samochód i zwierzę ostatkiem sił dowlokło się do tego miejsca. Co robić? Nie można go było zostawić […]. Już w miarę spokojni, bo za kilka godzin miał przyjechać po łosia profesjonalny transport, zastanawialiśmy się, co będzie ze zwierzęciem po tym, jak zostanie mu udzielona pomoc. Nad­je­chał leśniczy i zaoferował doskonałe miejsce na rekonwalescencję.
     – Pewnie ma złamaną nogę – gdybaliśmy, popijając herbatę z termosu. Nagle łoś wstał, otrzepał się, po czym oddalił się spokojnym, rów­nym kro­kiem. Ucieszyliśmy się jak dzieci! Szybko odwołaliśmy „pogotowie ra­tun­ko­we”, a w domu śmialiśmy się z całej sytuacji do późnego wieczora, a nawet jeszcze następnego dnia rano. Nasz łoś stał się symbolem tego, że za­wsze może być lepiej, niż się wydaje na pierwszy, a nawet dru­gi rzut oka.

*

Zawsze przed snem proszę Cię „wróć choć we śnie”. A Ty nie wracasz.

*

*

Ważne, że było. A może jest dalej?
     Tak bym chciała, żebyś gdzieś był.

Dorota Sumińska, Moje życie z Tomkiem,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

Teraz nie robię ani jajecznicy, ani pasty. Czasem gotuję na twardo, ale już mi tak nie smakują.
     Nie mam też kogo spytać: Co ci się śniło?

*

I to jest to straszne oblicze śmierci. Nie ona sama, ale ból, jaki wywołuje w sercach tych, co zostali po drugiej stronie.

(tamże)