Dwuniedzielne odliczanie literek, dwa. Czemu? Po co? Dlaczego? Teraz ta książka? To pytania, które w pewnych okolicznościach są całkowicie pozbawione sensu i nikt przy zdrowych, choć nadwyrężonych działaniem losu, nie będzie szukał ani oczekiwał na nie odpowiedzi. Wpadła mi w ręce przypadkiem. Z premedytacją jej już z rąk nie wypuściłam. Zatrzymuje ta książka, przede wszystkim zatrzymuje.
— W Jugosławii była ostatnia prawdziwa wojna, prawdziwa, bo wybuchła z autentycznego etnicznego konfliktu.
— Tak, potem zaczęły się już wojny o podłożu jawnie ekonomicznym. Przestały się liczyć idee i emocje. Zimna strategia zastąpiła prawdziwy gniew.
🖇
Wojna zabija na wiele sposobów. Z opóźnionym zapłonem również. […]
Często powtarzałeś: „Na wojnie łatwo się zagalopować, stracić głowę, zgubić kompas. Zwłaszcza że tam nie ma dobrych i złych. Wszyscy są ubrudzeni”.
🖇
[…] śmierć jest kurewsko skrupulatna — przychodzi po każdego.
🖇
Wolę myśleć, że życie nie znosi próżni i pustki. Życie po życiu zwłaszcza.
🖇
— To nie jest mój świat — broniłam się.
— Tego nie możesz wiedzieć, dopóki go nie poznasz — mówiłeś.
🖇
I jeszcze… zawsze miałam słabość do upadłych aniołów, ludzi z powikłanymi losami, a przez to niejednowymiarowych i nie tak przeraźliwie sformatowanych jak obecnie większość. Lubiłam twarze z nieco zaznaczonym życiorysem. Są jak plakat z hasłem: „Zrozumiem więcej”.
🖇
Ale jacy niby mają być dorośli ludzie z nieudaną przeszłością, licznymi obrażeniami „wewnętrznymi” i wątłą wiarą w przyszłość? Poza tym, świadoma własnych błędów i wypaczeń, zastanawiałam się, jaki Ty nosisz w sobie błąd. Byłam podejrzliwa. Chciałam być rozważna.
🖇
— Teraz mam wrażenie, że całe życie czekałem na ciebie — mówiłeś. — Szkoda, że tak długo.
— Może wcześniej byśmy to wszystko spieprzyli? — zastanawiałam się.
— A to możliwe. W końcu za nami zgliszcza.
[…] Miłość w wieku dojrzałym jest jak bonus, jak wielka kumulacja, nagroda specjalna, której wielu już dawno nie wygląda. Taką niespodziankę ceni się bardzo i traktuje delikatnie, by jej nie uszkodzić, nie popsuć, nie zniszczyć.
🖇
— Zakochaj się we mnie, proszę cię, zakochaj się — powiedziałeś.
Zgłupiałam, no bo… jak to? O miłość poprosić? To nie kontrakt ani zakup internetowy, że klikasz i załatwione. Teraz wiem, że nie można prosić o miłość, gdy nie ma na nią żadnych szans. Ale gdy są — wtedy taki szczery apel brzmi poruszająco […].
🖇
Kilka dni później powiedziałam moim dwóm przyjaciółkom Dorotom: „Czuję, że właśnie dopłynęłam do portu”.
Ty mówiłeś swoim najbliższym kumplom: „Boję się teraz tylko jednego: że się obudzę”.
🖇
„Takie czasy i nie ma co się obrażać na rzeczywistość” — powie ktoś. Ale nie my. Oboje uważaliśmy, że rzeczywistość wymaga tego, by się na nią obrażać, po to by ją kształtować. Nie chcieliśmy wpasowywać się w formy, foremki. Przeciwnie, woleliśmy kipieć z tortownicy. Słuszną — naszym zdaniem — niezgodą.
🖇
[…] trwoga o tych, co zostają. Potworna niemoc i bezradna troska. Na przemian: spadek sił i przypływ optymizmu. Czy to nie jest współczesna droga krzyżowa? Takie zmaganie się z chorobą, która każe upadać, nie tylko na duchu, raz po raz i z trudem dźwigać się jeszcze i jeszcze…?
🖇
Tak, kojarzysz mi się ze spokojem, z bezpieczeństwem, błogością. Wziętymi z tego tylko, że jesteś. Z radością przeżywania, ale też przeżuwania — w znaczeniu wyciskania do ostatka — każdej wspólnej chwili.
🖇
To charakterystyczne […] szukanie każdego strzępu nadziei, chwytanie się irracjonalnych powodów do wzniesienia monumentu optymizmu, całkowite przeskalowanie i zachwianie proporcji między myśleniem trzeźwym a życzeniowym. Przychodzi mi na myśl porównanie do bólów fantomowych, kiedy czuje się palce stopy, choć nogi już nie ma. Tu rzecz się ma podobnie: udajemy normalność, choć nam została odjęta.
🖇
Chcesz czy nie, głowa pracuje jak oszalała, generuje tryliardy spostrzeżeń, porównań, przypuszczeń. Wszystko po to, żeby choć o setną milimetra zbliżyć się do odpowiedzi na to rozpaczliwe: DLACZEGO? Zupełnie jakby rozstrzygnięcie tej kwestii miało przynieść sposób na odwrócenie czy zresetowanie dramatu. A kiedy tak na to patrzę z dystansu, kusi mnie dokonanie, zapewne prostackiego, podziału na ludzi pytających: „O co chodzi w tym życiu?” i twierdzących obojętnie: „Tak już jest”. Podziału, który przebiega zwykle według linii życiowego powodzenia. Masz w życiu fart, nie zastanawiasz się dlaczego — bo i nad czym tu deliberować, dopóki jest, jak być powinno? Pospiesznie ściągasz but dopiero wtedy, gdy coś uwiera w stopę i ją rani.
🖇
A swoją drogą, dlaczego tak jest, że gdy zwykły człowiek mówi o przeczuciach, traktuje się to jak zabobon?
🖇
— Ale cię urządziłem, załatwiłem cię naprawdę na amen — mówiłeś, widząc, dokąd to zmierza. Wcześniej powtarzałeś, że chyba dostaliśmy przyspieszony kurs trudnych doświadczeń, które testują i jednoczą ludzi bardziej niż małżeński staż.
Sens, sens — każde z nas chciało znaleźć jakieś wytłumaczenie, że to się dzieje po coś. Że to tylko próba, ale przetrwamy.
🖇
[…] stworzyliśmy niepisany triumwirat: „dzieciństwo — reaktywacja”, w którym wszyscy troje odnaleźliśmy sposobność odpracowania kulawej przeszłości.
Ona, Ido & On
fot. Taida Tarabuła.
🖇
Człowiek, chcąc nie chcąc, jest zakładnikiem symboli.
🖇
[…]
musimy zawsze leczyć pacjenta jako osobę, a nie to, co nam się wydaje. Nie projektować. Nie przerzucać własnych lęków, własnych strachów na chorych.
x. Jan Kaczkowski
🖇
— Słyszysz, kochanie? — zwróciłeś się do mnie. — Ja umieram. A gdyby miał pan to samo powiedzieć swojemu ojcu, panie doktorze…
— To chwyt poniżej pasa! — zaoponował doktor.
— Aha, to, co ja powiedziałem, jest chwytem poniżej pasa? — zapytałeś retorycznie.
🖇
Są oczywiście lekarze i lekarze. Trafiają się jeszcze wspaniali, wielkoduszni medycy humaniści, jak tradycja nakazuje, i są „nowo-wytwory” tak kulawego systemu szkolenia, że świeżo upieczony doktor nierzadko wierny jest zasadzie: po pierwsze nie szkodzić — sobie.
🖇
Choroba była nieuleczalna. Ale fakt ten nie może jednocześnie stanowić alibi dla zaniechań tych, którzy dołożyli Ci cierpienia.
[…]
Trudno w to uwierzyć, a jednak ci najciężej chorzy, w fazie największej swej życiowej bezbronności, obrywają najmocniej. Absolutnie wbrew regule, że nie kopie się leżącego.
🖇
Rak to choroba śmiertelna. To także często używany synonim złej zmiany, parszywej mutacji, degeneracji, destrukcji, degradacji, czegoś błędnego i patologicznego, co wymknęło się spod kontroli. „To… jest jak rak” — porównujemy wtedy. I w tym znaczeniu określenie „rak” oddaje wadliwość systemu lecznictwa, który mamy. W warunkach polskich chory stanowczo za często walczy więc z dwoma rakami.
🖇
— Najgorsze, że pan kompletnie wypiera ze świadomości to, w jakim jest stanie i że umiera — powiedziała mi, jakby straszna była nie śmierć, lecz brak na nią wewnętrznej zgody. Co ona może wiedzieć o umieraniu? Trzydziestolatka!
— Dla kogo to jest najgorsze?! — spytałam.
🖇
„Nie patrz tak na mnie — złościłeś się. — To nie pomaga”. Z czasem nauczyłam się w Ciebie nie wgapiać. Ale przecież nie patrzeć nie znaczy nie widzieć.
Anna Bimer, Oczy Wojownika. Opowieść
o fotografie Macieju Macierzyńskim,
Wydawnictwo Helion, Gliwice 2019.
(wyróżnienie własne)
Bałeś się? Nigdy nie zapytałam. Nigdy nie powiedziałeś. Ale przecież nie mogłeś się z tym nie mierzyć ani przez chwilę. Miałeś dar, tak właśnie, dar wypierania rzeczywistości i jej zaklinania.
🖇
— Dlaczego on jest głaskany 40 minut, a ja cztery? — pytałeś zazdrośnie, gdy drapałam psa. Ale przecież miałeś swoje nie cztery, a pięć minut. Zawsze po 24.
🖇
Umierający chcą rozmawiać o nieuniknionym. Najczęściej jednak nie ma do tego chętnych. I to dopiero musi być kwintesencja opuszczenia…
🖇
Są ludzie zainteresowani tym, żeby ci uczeni, którzy zakładają to bezcenne „cdn.”, mieli rację. Są zainteresowani, bo bardzo tęsknią za kimś, kto jest już TAM. Jak ja.
(tamże)
I piękne zdjęcie Taidy :)
OdpowiedzUsuńTak, świat jest malutki czasem. :))))
OdpowiedzUsuń