niedziela, grudnia 31, 2023

5305. 365/365  //  Panna cotta (CXIII)

kończymy dziś rok, w któ­rym dużo czasu spędziliśmy w piekle. wciąż jeszcze mamy przysmalone pośladki, ale.

wybrałam już kolor na nowy, tym razem przestępny, rok.

365/365

Francesco Gabbani, Volevamo solo essere felici.

stanotte è tutto perfetto

[vogliamo]
masticare sogni audaci

sobota, grudnia 30, 2023

5304. 364/365

dziś po południu, ogromna wdzięczność, że los nas spotkał zawodowo dwa­dzieścia jeden lat z hakiem temu.

dziś wieczorem, ogromna wdzięczność, że los podarował nam wiele uczt i dzisiejsze popołudnie. domknęliśmy koło, wpi­sa­li­śmy w nasze ka­lenda­rze po­czątek kolejnego.

364/365

Doobie Brothers, Long Train Running.

without love
where would you be now?

środa, grudnia 27, 2023

5303. 361/365

spokojne, niezobowiązujące do niczego czytanie pod­czas introwertycznego dochodzenia do siebie po świętach i.

Biały Kruku, ile ja się naszukałam tego konkretnego wy­ko­na­nia! prawie się poddałam, ale udało się.

361/365

W.A. Mozart, Eine kleine Nachtmusik, I. Allegro,
City Of London Sinfonia, Andrew Watkinson (skrzypce),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #23.

*

„Mozart” – mówi Hertha, przeciąga się i poprawia włosy. „Eine kleine Nachtmusik…” […]  w górnolotną tęsknotę fletów i klarnetów wtrącają się w tym momencie z bezstronną pasją skrzypce. Wszystko dochodzi z daleka, z nicości; a jednak to nieuchwytne, niematerialne coś jest przy­naj­mniej tak samo realne jak świat, który owe dźwięki odbiera.

Sándor Márai, Rozwód w Budzie,
przeł. Irena Makarewicz, Czytelnik, Warszawa 2019.

wtorek, grudnia 26, 2023

5302. Z oazy (CCXVIII)

Świąteczne od­liczanie literek przeczytanych przed świętami, trzy. Na fali najnowszej książki nie za­sta­na­wia­łam się ani chwili. I rozczarowanie samo wprosiło się do ula. Pomysł na strukturę roz­dzia­łów ze zwrotami akcji o 180 stopni po długiej prostej nie zachwycił mnie wca­le. Brak precyzji w kilku miejscach prawie mnie przewrócił. Odczarowanie mocy native speaker-ów wspaniałe, ale wepchnięcie potem w mit native speakera jako wy­znacz­nika kompetencji językowych to zabieg nie tylko mało re­a­li­stycz­ny, ale przede wszystkim głupi. Na szczęście kilka metafor przypadło mi do gustu, a i troszkę cy­ta­tów dało sie wygrzebać. Zachwyt ilustracjami zrodził do­dat­ko­we ogromne rozczarowanie okładką, której tak niewiele brakowałoby, by być z nimi spójną bez podnoszenia kosztów druku

Tak czy inaczej, według mnie to lektura zakazana dla osób po trzydziestce, które roz­ważają pomysł nauki nowego języka obcego. Nie zbliżajcie się do tej książki! Zacznijcie się uczyć, odkryjcie dla siebie świat tego języka, nie przejmujcie się języ­ko­wym PKB, wydajnością, zwrotem, zyskiem; po prostu rozkoszujcie się tym, co obcowanie z tym językiem Wam daje.

W każdym języku coś jest całkiem zwyczajne, normalne i pożądane, gdy w innym to samo „coś” jest nie­moż­li­we lub niemile widziane. Ucząc się tego języka możemy głę­biej tym „czymś” odetchnąć, mieć możliwość nasiąknięcia tym. W moim przypadku angielski daje mi wolność, ale radości życia uczy mnie włoski. Ten Pan, w tej kon­kretnej rozmowie był dla mnie bezpośrednią inspiracją i źródłem motywacji. Przed pierwszą lekcją, mia­łam tę roz­mowę obejrzaną kilkadziesiąt razy. Nie przeszkadzało mi, że werbalnie nic nie rozumiem, chłonęłam pozawerbalne „coś”. Gdybym wcze­śniej przeczytała tę książ­kę, tylko bym westchnęła, że starość i lingwistyczna nie­moc, a nie ruszyła w nową językową podróż. Dziś znów wró­ci­łam do tej rozmowy, do jej atmo­sfe­ry. Nie wzdy­cham, że starość i niemoc; coraz więcej rozumiem. Zachwyt się zmienił, jest jeszcze większy.

Mauro Iandolo, Tra danza e lingua dei segni
[w:] Vieni da me.

🖇  🖇

[…]  przy okazji dyskusji na temat mitu o Dedalu i Ikarze usłyszeliśmy, że naj­więk­szym marzeniem ludzkości jest umieć latać. Nieprawda. Naj­więk­szym marzeniem ludzkości jest umieć mówić w obcym języku bez ko­nie­czno­ści uczenia się go.

🖇

Język warto kochać, choć tak, miłość ta bywa destrukcyjna – destrukcyjna dla pozornie przyklepanych schematów i wyobrażeń. Takiej miłości warto zaznać.

🖇

Dopiero pierwsze lekcje języka obcego uświadamiają nam, jak bardzo nieoczywiste jest to, co dotąd nie prosiło się o żadne dodatkowe pytania.

     – TEN stół? – pyta znajomy Anglik. – Ten? Masz na myśli, że to „on”?
     – Tak. W języku polskim rzeczowniki mają rodzaj gramatyczny.
     – A skąd mam wiedzieć, czy „stół” to „on”? Dla mnie to jest „to”, to jest przedmiot!
     – Zgoda, ale w języku polskim przyjęło się, że jest rodzaju męskiego.
     – A cóż jest w nim męskiego?
     Ileż cech naszego ojczystego języka uświadamiamy sobie dopiero dzięki nauce języka obcego!

🖇

     – Boże, czy ja naprawdę muszę wypisywać słówka z tej nudziarskiej czy­tanki? – […]  – Gdyby to było chociaż coś życiowego.
     – Co na przykład? – pytam niepewna, co młody i bystry, ale i nie do końca zaangażowany w naukę języka człowiek może definiować jako „życiowe”.
     – No na przykład coś z życia, w stylu mojego dialogu z tatą, gdy na­kry­wa mnie na grze w PlayStation w godzinach, kiedy mam odrabiać lekcje.
     – I czego można by było się nauczyć z tego dialogu?
     – Masę rzeczy! Masę przydatnych zwrotów, powiedzonek! Na przykład: „w panice wyłączać telewizor”; „udawać, że czyta się podręcznik do che­mii”; „wpaść z hukiem do pokoju”; „rzucić konsolą o ścianę”; „opierdolić z góry nad dół”; „dać szlaban”; „zaraz cholera mnie weźmie”. Takie rzeczy zapadają w pamięć!

🖇

Dwujęzyczni używają każdego ze znanych sobie języków do innych celów, w różnych okolicznościach i wśród różnych ludzi. […]  Znajomość uży­wa­nych przez nas języków nie jest symetryczna, a używanie różnych ję­zy­ko­wych zasobów w różnych sytuacjach nie sprawia, że jesteśmy mniej dwu­języczni.

🖇

Nauka języka zmienia naszą optykę i uela­stycznia zwoje trwalej, skuteczniej i może nawet przy­je­mniej niż cierpliwie rozwiązywane sudoku.

🖇

Za wszelką cenę próbuję sobie przy tym przypomnieć nazwę pewnego owo­cu. „Na b, na b… na pewno zaczyna się na b” – myślę, usiłując wydobyć ją z czeluści mentalnego słownika. Po dłuższej chwili bezskutecznego prze­szu­ki­wa­nia szu­fla­dek zwracam się wreszcie do siedzącej obok siostry:
     – Powiedz mi, jak nazywa się ten owoc na b, wiesz, dobry owoc na pla­cek. Robi się też z niego kompot…
     Konsternacja. Siostra przytomnie zauważa, że typowe owoce wy­ko­rzy­sty­wa­ne do wypieków i kompotów to śliwki, gruszki, truskawki, wiśnie, porzeczki…
     – Ale że owoc na b? Jesteś pewna, że na b?
     – Jestem.
     Niemal w tej samej chwili doznaję skrzącego na czerwono olśnienia: sło­wem „na b, na pewno na b” jest… rabarbar. Podobnego splątania do­świa­dcza każdy z nas, niezależnie od tego, jakie zna języki i ile. I niezależnie od poziomu ich znajomości.

🖇

[Zjawisko] tip of the tongue. Polega ono na tym, że słowo, które usiłujemy sobie przypomnieć, przypomina nam się jedynie częściowo lub wysyła na front swojego sobowtóra – wyraz podobnie brzmiący, zaczynający się na podobną literę czy sylabę albo po prostu je zawierający.

🖇

[…]  któryś język zawsze jest pierwszy, nawet u osób dwujęzycznych zło­żo­nych. To właśnie on służy do opisywania świata w pierwszych latach na­sze­go istnienia, on też zapełnia szufladę jako pierwszy. Drugą, mniejszą, zaj­muje język drugi. Wreszcie mamy trzecią, uprzywilejowaną szufladę, za­wie­ra­ją­cą tak zwany poziom pojęciowy. Zazębia się on – a raczej wypełnia – równocześnie z szufladą pierwszą, co jest dość logiczne: poznając świat, poznajemy język, i na odwrót. To właśnie tu przechowywana jest nasza wiedza o świecie, o tym, co to „kot” i co to „krzesło”, ale i co to „złość” czy „zazdrość”. Właśnie dlatego świadoma nauka języka drugiego wiąże się z tyloma konsultacjami z językiem pierwszym.

🖇

Choć od szuflady z naszym językiem drugim oczekujemy, że stale będzie się zapełniać, dowodząc tym samym naszego językowego talentu, szuflada z ję­zykiem pierwszym także się zapełnia, a proces ten w zasadzie nie ma końca. W szufladzie z językiem pierwszym zawsze znajdą się też przegródki, które zieją pustką. Na przykład te z napisem: „rodzaje amunicji”, „kardiologia” czy „maszyny rolnicze”, o ile nie zajmujemy się żadnym z tych tematów na co dzień.

🖇

W jednych szufladach bywa przestronnie, inne trzeszczą pod naporem kłę­bią­cej się zawartości, żadnej jednak nie powinno się kompulsywnie po­rząd­kować – dążenie do leksykalnej równowagi w szufladach prędzej od­bie­rze nam smak życia, niż pozwoli choć o krok zbliżyć się do ideału.

🖇

Najważniejsze w nauce języka u dzieci jest jednak całkowite ignorowanie przez nie własnej niewiedzy. Biczowanie się za to, czego jeszcze się nie wie, to domena starszych. Młodzi, zwłaszcza najmłodsi, wolą skupiać się na tym, co już wiedzą.

Umiejętność przyglądania się językowi jak abstrakcyjnemu tworowi, który da się rozłożyć na części, przychodzi z czasem i nie jest domeną dzieci. Jeśli posługiwanie się językiem w sposób intuicyjny i instynktowny można po­rów­nać do układania prostych konstrukcji z klocków Duplo, w których prę­dzej czy później klocek A połączymy z klockiem B, to analizę języka w celu świadomego budowania w nim wypowiedzi należałoby porównać do za­ba­wy Lego Technic: elementów jest całe mnóstwo, a skuteczne ich łączenie wy­ma­ga namysłu i analizy danych. Nie wystarczy po prostu połączyć kloc­ka zielonego z czerwonym. Choćby dlatego, że zauważamy, że jeden klocek składa się z kilku mniejszych.

🖇

Wyrażanie własnego poczucia humoru i docenienie cudzego to chyba naj­większy sprawdzian dla osób uczących się języka.

🖇

[Język]  jest czymś potężniejszym niż narzędzie komunikacji.

🖇

W naszym osobistym repertuarze pewne języki po prostu nadają się lepiej do snucia opowieści na taki czy inny temat. Z wyjątkiem opowieści o dzie­ciń­stwie – tu niemal zawsze najlepiej pasuje ojczysty.

🖇

[…]  zapisują się na lekcje języka, o którym nie mają pojęcia. W głowie się poprzewracało? Nie, dopiero się przewróci. I bardzo dobrze, życie do­star­cza­ją­ce nowych bodźców i doświadczeń warte jest przeżycia.

🖇

Statystyczny dwujęzyczny ze swoją wysoce zindywidualizowaną historią nauki języka drugiego, spersonalizowanym zestawem czynników wpły­wa­ją­cych na jego przyswajanie, takich jak choćby wiek, środowisko, na­mię­tno­ści, motywacje lub ich brak, to prawdziwy koszmar badacza, chodzący zestaw zmiennych liczniejszych niż angielskie samogłoski.

🖇

Widząc przepaść dzielącą nasz język drugi i trzeci, wierzymy, że moment opanowania języka trzeciego to ten, kiedy osiągamy identyczny rezultat co przy języku drugim czy pierwszym. A przecież nasze umysły nie są już takie same, zdążyło już na nie wpłynąć wiele czynników, zapisały się już w nich dane gromadzone przez lata nauki wcześniejszych języków. Nie jesteśmy ani czystą tablicą, ani też nowicjuszem w nauce języka obcego. Jesteśmy nowym tworem.

🖇

Umysł magazynuje informacje w sposób, którego logika prawdopodobnie mocno by nas zaskoczyła. Sama nauka też jest ciągłym zaskakiwaniem własnego umysłu.

🖇

Mąż może pozostać jeden – jednak romanse z kolejnymi językami to roz­ryw­ka, która nie tylko nie grozi utratą reputacji ani rozstaniem, ale na do­datek pozwala przewietrzyć głowę i przypomina o istnieniu dawno nie­uży­wanych zakamarków umysłu.

🖇

Każdy, kto świadomie uczy się języka obcego, uczy się go, mając w głowie własny, może nawet nie do końca uświa­do­mio­ny i zdefiniowany wzór, odzwierciedlający poziom do­sko­na­łości, który chce osiągnąć.

Jagoda Ratajczak, Języczni. Co język robi naszej głowie,
ilustr. Ola Niepsuj, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)

Żyć bez wyzwań to jakby pozbawić się niespodzianek, to jak być przywiązanym do jednego jadłospisu, gdy inni degustują dziesiątki smakowitych potraw.

(tamże)

5301. Z oazy (CCXVII)

Świąteczne od­liczanie literek przeczytanych przed świętami, dwa. Piąty tom, przed­ostatni. Połknięty w podobnym tempie, co cztery wcześniejsze. Połknięty z ogromną przyjemnością. Nie mogę uwierzyć, że czekam już tylko na jedną część tej za­klę­tej w obrazki historii.

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

🖇

Alice Oseman, Heartstopper. Tom 5.,
przeł. Natalia Mętrak-Ruda,
Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

🖇

Zbliżamy się powoli do końca Heartstoppera. Kiedy tworzyłam poprzedni tom, myślałam, że ten będzie ostatnim, ale okazuje się, że musi powstać jeszcze jeden, by historia była kompletna. Bardzo mi przykro, że ta opowieść się kończy, ale nie mogę się doczekać, kedy w tomie 6[.] pożegnam Nicka, Charliego i całą resztę paryskiej ekipy tak, jak na to zasługują.

(tamże)

5300. O Duszy…

Żadna tam Dama z łasiczką. Nie Dziewczyna z perłą, ani Dziewczynka z chryzantemami. Lecz Starszy-Pan-Pies z kwiatkiem.

Zachwycił mnie bezgranicznie. Wylądował tu dziś
dokładnie czterysta wpisów później.


fot. Catty, fragment.

Podobno, gdy spojrzysz człowiekowi głęboko w oczy, zobaczysz na ich dnie je­go Duszę. Gdy udając, że nie patrzysz wcale, bo dla psów to trudne doświadczenie spoza menu kulturalnych zachowań, spoj­rzysz w oczy psu, jestem pewna, że zobaczysz bardzo starą i bar­dzo mą­drą Duszę, w której zasobach wyłącznie miłość i bez­granicz­ne za­ufa­nie, choćby nie wiem co się działo.

5299. Z oazy (CCXVI)

Świąteczne od­liczanie literek przeczytanych przed świętami, raz. Fantastyczna alternatywa dla Chłopek, które biją kolejne rekordy poczytności w kraju, w którym najmodniejsze jest nieczytanie. Kamieniem nie rzucę, ponieważ kilka dni temu do­pro­wadziłam Sadownika do szewskiej furii, gdy w towarzystwie Latorośli przy­ja­ciół­ki z dumą stwierdziłam, że na obowiązkowym etapie edukacji byłam łaskawa prze­czy­tać od deski do deski tylko dwie lektury: KamizelkęLatarnika; skromnie, ale na swoją obronę mam to, że przeczytałam je z zachwytem. Sadowni grzmiał. W efek­cie pozostaję dumna, ale już się z tym nie obnoszę.

Wracając do lektury i zestawienia z Chłopkami. W sumie jest to książka o tym sa­mym, o konsekwencjach Czasu i Miejsca, które odkładają się w naszym losie. Moja fantazja na temat Chłopek twierdzi, że książka ta pozwala zrozumieć przeszłość. Tymczasem ta książka pozwala zmienić przyszłość, konfrontując nas z tym, co na temat języków obcych zagnieździło nam się w głowach wskutek Czasu i Miejsca. Ponieważ nic nie ciągnie mnie do Chłopek, lobbuję za tą książką, jeśli masz wy­por­ność już tylko na jedną. Jest po prostu doskonała! Konfrontuje, zmienia, otwiera wiele drzwi.

Lukę  oddaję w ręce czytelników z nadzieją, że lektura tej książki poruszy i zmieni ich tak, jak mnie poruszyło i zmieniło jej pisanie.

Jagoda Ratajczak

🖇🖇

Kiedy adaptacyjni perfekcjoniści nie osiągają swojego celu, mówią sobie: trudno, nie udało się, następnym razem zrobię to czy to, aby było lepiej, odczuwają satysfakcję, gdy dążą do celu. Częściej są też motywowani we­wnętrznie. To, co robią, sprawia im radość. Perfekcjoniści neurotyczni mają z kolei skłonność do silniejszego przeżywania negatywnych emocji. Już jako dzieci nie lubią na przykład nowości, nie lubią, jak coś się zmienia, jak coś ich zaskakuje albo idzie nie po ich myśli. Charakteryzuje ich także wysoki poziom lęku, podobnie jak słabo rozwinięte umiejętności radzenia sobie ze stresem. W sytuacjach stresowych trudno jest im spojrzeć na coś z innej strony, coś zmienić, przeformułować. Są nieelastyczni. Porażka, błąd nie zostają zrównoważone refleksją, że OK, tak czasem bywa, często po­ja­wia­ją się natomiast ruminacje, czyli obsesyjne myśli, osoby zaczynają roz­pamiętywać to, co się zdarzyło, koncentrować się na tym. Mają żal do sie­bie, myślą o tym, co powiedzą i pomyślą inni. Przeglądają się w cudzych oczach. Lęk społeczny, lęk przed oceną innych jest immanentną cechą neu­ro­tycznego perfekcjonizmu.

🖇

O tym, co uznaje się za wartość, świadczy nie tylko to, za co obrywamy, ale i to, czego się wstydzimy. Powiedz, czego się wstydzisz, a powiem ci, czego oczekują od ciebie inni. Powiedz, czego się wstydzisz, a prze­ko­na­my się, czy wstydzimy się tego samego.

🖇

Wiesz, Jagoda – Sebastian zamyśla się na widok polityków spoglądających na nas z wyborczych plakatów przy przystanku tramwajowym Plac Wil­so­na – tacy ludzie naprawdę mają możliwości, środki, żeby nauczyć się języka. Jeśli tego nie robią, to znaczy, że być może nikt im nie mówi, jak źle świadczy o nich ta nieznajomość i sama niechęć do nauki.

*


Niezłomny miszczu nie tylko giętkiego kręgosłupa.

🖇

Lingwicyzm, podobnie jak rasizm czy seksizm, jest rodzajem dyskryminacji i opresji. To zjawisko, w którym narzędzie dyscypliny – pouczanie, a także ośmieszanie – służy promowaniu „idealnej” odmiany języka i karaniu za uży­wa­nie innych jego wariantów. Na czym ta kara polega? Na tym, że in­te­li­gencja, status, wykształcenie czy nawet stan zdrowia danej osoby oce­nia­ne są przez pryzmat języka, jakim się posługuje.

🖇

Pouczanie jako narzędzie dyscypliny, także w sferze języka, instaluje w jego użytkownikach specyficzne oprogramowanie. Rzadko jednak usprawnia ono pracę systemu, przypomina raczej wirus zasiewający w nas wąt­pli­wości i wstyd.

🖇

Opanowanie języka w jego formie ustandaryzowanej, a co za tym idzie uwa­ża­nej przez autorytety tworzące ten standard za formę poprawną, mu­sia­ło prędzej czy później stać się synonimem wykształcenia. Ono zaś – sy­no­ni­mem inteligencji. Jest nim do dziś, mimo że badania nigdy nie wykazały związku między umiejętnością posługiwania się poprawnym językiem stan­dar­do­wym a in­te­ligencją pojmowaną jako zdolność rozumowania, uczenia się, rozwiązywania problemów i wykorzystywania posiadanej wiedzy.

🖇

[…]  Najważniejsze jest to, by się komunikować. Ale jeśli jako nauczycielka sprzedajesz uczniom idealny obraz języka, to tym samym wtłaczasz im do głowy perfekcjonizm, nierealne standardy”. A to już przedsionek podszytej ciągłą niepewnością frustracji, która potrafi towarzyszyć nam przez całe życie.

🖇

Jeśli pięknie mówisz i piszesz w swoim języku ojczystym, nie wyobrażasz sobie kompromisu w drugim języku.

🖇

Bogactwo języka mówionego jest w istocie konsekwencją stuleci rozwoju po­za nawiasem norm i zasad rządzących słowem pisanym. W okresie po pod­bo­ju normandzkim, a w latach ekspansji Kościoła, język angielski został zdegradowany przez język francuski i łacinę używane przez elity polityczne i duchowieństwo. Rozwijał się więc przede wszystkim jako język mówiony i, jak pisał historyk Henryk Zins, „jako język ludzi prostych rozwinął ogrom­ną plastyczność i elastyczność, bogactwo idiomatyki i prostotę składni”.

🖇

Skupieni na własnych lękach i zahamowaniach mieszczących się mimo wszystko w spektrum uważanym za językową normę, zwykle nie za­sta­na­wia­my się, jak z tymi samymi lękami mierzą się osoby jąkające się.

🖇

Po każdym wywiadzie z chłopakami [Maciek, Sebastian], gdy od­kła­dam słu­chawkę, czuję, jak uskrzydlające może być spotkanie z kimś, kto wie, kim jest, kto akceptuje to, kim jest, i – jak sam podkreśla – ma prawo mówić. Ma prawo mówić tak, jak chce, na przekór temu, co świat myśli i mówi o jąkaniu, na przekór definicjom, etymologiom, wynikom badań, na prze­kór komentarzom w sieci.

🖇

„A przecież wszyscy jesteśmy w spektrum niepłynności” – opowiada [Maciek]. Po czym przytacza ewidentnie popularną w środowisku metaforę góry lodowej. „Widzimy jakiś fragment zjawiska, ale duża część tego, co się na nie składa, pozostaje niewidoczna. Dlatego denerwuję się, gdy ktoś wie­dząc, że się jąkam, i usłyszawszy, jak mówię, rzuca: «hej, prze­cież mó­wisz su­per!». Czuję się wtedy, jakby oceniono mnie tylko po tym wierz­cho­łku gó­ry lodowej, jakby jąkanie było czymś, co mnie definiuje.

🖇

[…]  mówienie o swojej trudności sprawia, że
w jakiejś części się jej pozbywamy.

🖇

Zwykłam uważać się za kogoś, kto świadomość języka i wrażliwość na ję­zyk ma w sobie niemal od zawsze, a dziś łapię się na tym, o ile długości prze­ści­gają mnie w tym Sebastian i Maciej. „Ponieważ ciągle zmagamy się ze słowem, nadajemy mu większą wagę, niż ma w rzeczywistości” – mówi Maciek, nawiązując do własnego strachu i wstydu, które pojawiają się wsku­tek bloku czy zająknięcia.

🖇

Kończenie zdań jest zresztą czymś, co prawdopodobnie robiło wielu z nas, jednak tylko niektórzy mieli okazję się do­wiedzieć, że podobne za­cho­wa­nia terapeuci mowy określają mianem mikroagresji.

🖇

Jeśli w walce ze stereotypami i uprzedzeniami najbardziej pomaga bez­po­śred­ni kontakt, to szczególnie cenne są miejsca, w których osoby nie­ją­ka­ją­ce się i osoby z doświadczeniem jąkania mogą się spotkać w do­god­nych dla tych drugich warunkach. Takie miejsce stworzono między innymi w Tokio – w kawiarni Chumon ni Jikan ga Kakaru Cafe. Nazwa lokalu oznacza do­słow­nie „kawiarnia, w której zamówienie kawy wymaga czasu”, a za­trud­nio­ne są w niej wyłącznie osoby jąkające się.

🖇

[…]  mówiłam sobie: «chłoń, po prostu go chłoń!».

🖇

[…] [Olena Apchel]  Kiedy obcokrajowiec mówi w moim języku, czuję sza­cunek, niezależnie od tego, ile zna słów. Ale z jakiegoś powodu, kiedy uczy­łam się polskiego, czułam niepokój. Bo język zawsze był ważnym na­rzę­dziem intelektualnym mojej komunikacji”.
     […]  Zaraz po przyjeździe do Polski nasiąkanie polszczyzną było próbą łapania tchu w zalewie nowych słów, fraz, literowych zbitek.

🖇

Gdy musisz odnaleźć się w nowym kontekście, lekcje języka odrabiasz nie z podręcznikiem w ręku, ale w codziennych kontaktach, próbując wy­ma­cać kontury nowego świata w mroku językowej obcości.

🖇

Nie pamiętam, jakich słów nauczyłam się najpierw, ale gdzieś z tych po­cząt­ków pamiętam słowo «kurwa», czy śmiesznostki, na przykład cza­so­wnik «pukać». «Pukanie» to po ukraińsku «puszczanie bąków», więc «puk, puk» śmieszyło.

🖇

Wielokulturowość siłą, wielojęzyczność atutem.

Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

„Ale powiem pani […]  Aż wstyd się było odezwać… – do­daje. – No ale czasem to ten wstyd trzeba do kiesze­ni schować. I tyle”. Uśmiecham się do niej, dla siebie za­cho­wu­jąc niemal romantyczną kon­klu­zję. Słyszę ją do­brze we własnych myślach: właśnie tak łata się naj­większe luki.

🖇

[…]  błędy można popełniać. […]  błędy to część codzienności.

🖇

Zaczynam się uczyć, gdy najbardziej… nie chce mi się uczyć. Zrozumiałem, że niekoniecznie muszę czuć mo­ty­wa­cję, żeby działać, i że motywacja będzie po­dą­żać za działaniem, bo właśnie poprzez działanie wzbudzam w sobie pozytywne emocje związane z nauką.

🖇

Jeśli wierzyć słynnemu językoznawcy Stephenowi Kra­she­nowi, ucząc się języka, sprawiamy, że ten spły­wa do naszego umysłu także przez filtr emocji, a spływa na­praw­dę obficie, gdy nie towarzyszą temu nerwowość i niepewność.

(tamże)

poniedziałek, grudnia 25, 2023

5298. 🎄

Przypomniało mi się, że przez cały rok na okoliczność tych świąt zbierałam. Pyszne niczym dwanaście, bożonarodzeniowych potraw. A jednak warto było czekać na te święta. Wyjechać (trochę na próbę) pierwszy raz od pół roku i wrócić. Warto było bardzo.

|
Za dużo

odkurzaczy
zapachów
adresów

rzeka rzeczy
przekracza
stan alarmowy
dlaczego
nikt nie krzyczy
nie kracze?

za dużo świąt

Piotr Mitzner, Przejścia. Wybór wierszy
z lat 1982–2020
, PIW, Warszawa 2021.

🎄  🎄  🎄

Andrzej Dudziński, Dudi. Superptak,
Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1976.

🎄  🎄  🎄

     — Lubisz święta, tato? — spytałem ojca, kiedy wracaliśmy do sa­mo­cho­du. Dobrze, że z nim pojechałem, bo to wszystko było straszliwie ciężkie. Biedny tata.
     — Twoja mama lubi — odparł dyplomatycznie i z ulgą zatrzasnął klapę bagażnika.
     Tak myślałem. Od dawna wiedziałem, że to kobiety lubią święta Bożego Narodzenia. Myślę, że wszyscy (niewierzący oczywiście lub umiarkowanie wierzący) mężczyźni zaniechaliby obchodzenia jakichkolwiek świąt, gdyby na świecie zabrakło kobiet i dzieci. Przyrządzaliby sobie po prostu kolację (kanapki?) i zasiadali przed telewizorem, a następnego dnia spaliby do po­łu­dnia. Nie jestem tego pewien, ale podejrzewam, że większość z nich nie ubra­ła­by nawet choinki. Moja ostatnia Wigilia właśnie tak wyglądała. Zapaliliśmy z Psem świece, to znaczy on mi asystował, w salonie, wsko­czy­liś­my na kanapę i nie robiliśmy niczego sensownego. Przyrządziłem mu jedynie jakąś bardziej sutą kolację, którą zajadał z apetytem, podczas gdy ja raczyłem się winem i pierogami z kapustą, gapiłem się na ogień płonący w kominku, zadzwoniłem do rodziny złożyć życzenia, a potem, przed pół­no­cą, wyszedłem przed chałupę patrzeć, jak rozświetlony świecami korowód sunie drogą w stronę kościoła. Zerkałem też (wstyd przyznać) po północy na Psa, czy nie ma przypadkiem zamiaru czegoś mi powiedzieć, ale nie prze­mówił do mnie ludzkim głosem.

Dominika Kluźniak, Miejsce,
Helion, Gliwice 2019.

🎄  🎄  🎄

Ra­zem z me­lo­dią Last Chri­st­mas lu­dzi ogar­nia przed­świą­teczne po­de­ner­wo­wa­nie i wszy­scy war­czą na sie­bie po Li­dlach i Bie­drach, po­woli wpro­wa­dza­jąc się w na­strój, który zda­rza się, jak to mó­wią, tylko raz w roku. Przed go­dziną zero pa­nie domu na ostat­nich no­gach pichcą i pu­cują, ich „dru­gie po­łowy” w kry­zy­sie mę­sko­ści tasz­czą siaty z za­ku­pami, bez­sil­nie tłu­kąc gło­wą w ścianę windy, kiedy nikt nie wi­dzi, i za pięć dwu­na­sta bie­gną jesz­cze po leki na wą­trobę i kaca, by wresz­cie, gdy za­świeci „pierw­sza gwiazd­ka”, za­siąść do stołu i wstać od niego jak pan Je­zus z grobu do­piero na trzeci dzień. Czę­ścią tego jarzma jest obo­wią­zek ob­co­wa­nia z ro­dziną. Nie­za­leż­nie od tego, czy się lu­bimy i czy mamy o czym roz­ma­wiać, mu­simy ze sobą prze­by­wać w izo­la­cji od „ob­cych”, po­nie­waż „je­ste­śmy ro­dziną” i „są świę­ta”. […]  Za­wsze od­czu­wa­łam to jako uwię­zie­nie i choć po­dobno ist­nieją lu­dzie, któ­rzy w święta się nie mę­czą, to ja ich nie spo­tka­łam.

🌲

[…]  żadna ucieczka nie daje uwol­nie­nia, a koszty wła­sne za­wsze są wy­so­kie. Nie warto ko­pać się z ko­niem. Za­miast ucie­kać albo cier­pieć, le­piej zna­leźć wła­sną, mi­ni­malną formę świę­to­wa­nia: w gro­nie na­prawdę bli­skich, choćby to miała być jedna osoba; w obec­no­ści zwie­rząt; z pa­roma po­tra­wami; bez „mu­szę” i „trzeba”, a co tam – niechby i w pi­ża­mie!
     […]  Bo w świę­tach cho­dzi chyba wła­śnie o to, żeby zro­bić miej­sce na chwilę ci­szy w sa­mym sercu tej naj­głęb­szej nocy, jaka okrywa Zie­mię w cza­sie zi­mo­wego prze­si­le­nia. Żeby po­czuć w so­bie ten naj­czar­niej­szy, zwrotny punkt, od któ­rego za­cznie przy­by­wać świa­tła.

🌲

Święta, święta i po świę­tach, chcia­łoby się za­wo­łać i za­mknąć te­mat, ale z pol­skich świąt nie tak ła­two się wy­plą­tać. Trzeba przejść wszystko: Boże Na­ro­dze­nie, mię­dzy­świę­cie, syl­we­stra i Nowy Rok, aż do Trzech Króli. Zaczyna się zresztą co­raz wcze­śniej: mi­ko­łaje z cze­ko­lady po­ja­wiają się w skle­pach we wrze­śniu, a nie po świę­cie zmar­łych jak drze­wiej by­wało.

Renata Lis, Moja ukochana i ja,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.

🎄  🎄  🎄

Święta to taki test na Oby­wa­tela, na Czło­wieka. Jeśli te kolory, hałasy, pla­stik, całe to gówno napeł­niają cię rado­ścią, nostal­gią za daw­nymi cza­sami, miło­ścią do bli­skich, zdrową i bez­wa­run­kową, to zna­czy, że jesteś nor­malną jed­nostką, że masz prawo do życia i funk­cjo­no­wa­nia, witamy cię w eki­pie. Jeżeli zaś święta napeł­niają cię smut­kiem i gnie­wem, to zna­czy, że albo sta­ło ci się coś strasz­nego (ale lepiej zacho­waj to dla sie­bie i nie psuj innym hu­mo­ru), albo po pro­stu jesteś odpa­dem ato­mo­wym i wyno­cha z Pol­ski, i tyle, cześć, lulajże, Jezu­niu.

Jakub Żulczyk, Informacja zwrotna,
Świat Książki, Warszawa 2021.

5297. 359/365

było naprawdę miło i serdecznie, było również rodzinnie, czyli bardzo sma­cznie i płytko. pozostałam — założę się, że tak jak pozostali uczestnicy — sama ze swoimi tęsknotami*. na minu­sie wpadłam do ula, by regenerować ciało i duszę.

359/365

______________
  * 

Wiele było miejsc do uzgodnienia, bez sumiennego wsłu­chania się w siebie nawzajem mogło się to okazać trudne.

*

[…]  dopóki nie stanie się pośrodku orkiestry i nie zagra z nią, nie sposób zrozumieć, dlaczego to jest takie trudne. […]  Tu instrumenty są tuż obok. Na dodatek odległość mię­dzy nimi jest różna. Słuchanie utworów niejako od środka ich brzmienia sprawia, że wydają się różne od tego, co znane. Inne jest wyczucie czasu, kiedy należy się włączyć do gry, jak gdyby czas był zupełnie inaczej doświadczany.

*

Nuty wszystkich zebrały się w jednym punkcie kosmosu i rozpłynęły w powietrzu, zostawiając po sobie impo­nu­jący pogłos.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

piątek, grudnia 22, 2023

5296. 356/365

napisała, że w moim imieniu zostawiła tam ciepło. dziś, w rocznicę, gdy po raz ostatni widziałam Twoją rodzinę.

tu, dziś rano świeciło piękne słońce, jesteś!

356/365

Dziś jest ullukinneq, najkrótszy dzień w roku.

Niviaq Korneliussen, Dolina Kwiatów, przeł. Agata Lubowicka,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2022.

*


fot. Kaan, fragment.

*

W.A. Mozart, Sonata skrzypcowa nr 21 e-moll, II. Tempo di minuetto,
Ingrid Haebler (fortepian), Henryk Szeryng (skrzypce),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #19.

środa, grudnia 20, 2023

5295. 354/365

wzruszenie też jest przy­wilejem — odnotowała świadomość, widząc, co się ze mną dzieje.

jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy w każdej chwili byli świadomi wszystkiego, co mamy i co umiemy? jak wyglądałby wtedy świat?

354/365

[Olena Apchel]  W tamtym okresie bardzo chciałam mówić po polsku, ale brakowało mi słownictwa, wymyślałam więc wła­sne. Przykłady mojego słowotwórstwa znajomy za­pi­sywał w no­tesie – na przykład […]  «to, co jest mocne i czeka na objęcie» na «plecy».

Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

5294. ♮

Moje lenistwo ograniczyło mi media społecznościowe dawno, dawno temu do śle­dze­nia poczynań: jednego pieska, choć jest nikczemnego rozmiaru, świetnie radzi sobie z językiem włoskim (fantastyczna historia, odtwarzać wyłącznie z dźwiękiem), jednego sprzedawcy, będącego pod względem fizycznym przeci­wień­stwem pieska, ale współ­dzie­lą­cego z nim, poza płcią, znajomość włoskiego oraz kilka kont osób zajmujących się propa­go­wa­niem tego czy innego języka. By nie mi­jać się z prawdą, w kategorii używki musia­ła­bym dopi­sać jeszcze tylko czytanie i blo­go­wanie.

Z tych miejsc, odwiedzanych przeze mnie z uporem maniaka, przynoszę i flancuję w swoim życiu słowa, frazy, a cza­sem muzykę, która tam robi za tło, a tu w ulu ma momenty, gdy gra pierwsze skrzypce.

Ten kawałek przywlokłam w czerwcu z powodów lingwistycznych — zachwyciła mnie płynność, z jaką łączone są fragmenty tekstu angielskiego i hiszpańskiego, gładkie, prawie niezauważalne językowe fugi. Wciąż robi to na mnie wrażenie. Sadownik nie dzieli ze mną lingwistycznych zachwytów i gdy, ja­dąc samochodem, podzieliłam się z nim moim ochem i achem, popatrzył na mnie zgor­szo­ny moim wyborem, a potem zapytał, czy znam oryginał. Nie znałam. A gdy usły­sza­łam, pokręciłam nosem. Bez hiszpańskich słów to nie to, skwitowałam.

Black Eyed Peas, Daddy Yankee, Bailar contigo.

Dziś, przy porannej kawie czytam sobie. Czytam fantastyczną książkę o świecie mo­jej mu­zyki, w którym rolę nut pełnią fonemy. Na­gle zderzają mi się kulki w głowie. I wracam do pierwowzoru piosenki. I odszczekuję czerwcową no­tę. Jestem pod wra­że­niem. Cóż za historia! Nie może czekać do nie­dzie­li. No way!

Scatman John, Scatman (ski-ba-bop-ba-dop-bop).

„My, jąkający się, wiemy, czym jest pokora, bo upokarzano nas na śmierć” – mówi John Larkin w wywiadzie dla czasopisma naukowego „Advance for Speech. Language Pathologists and Audiologists”.

Łzy wściekłości i bezsilności napływające do oczu, nieustanna konfrontacja z cudzym zniecierpliwieniem, szyderstwem, z pytaniami – pozornie peł­ny­mi troski, a w rzeczywistości kłującymi jak palec wetknięty pod żebro: „Co jest nie tak z tym dzieckiem?” – to John także znakomicie pa­mię­ta. Pamięta też, jak bardzo już wtedy kochał muzykę.

Nastoletni John ma talent muzyczny i uwielbia jazz. Uczy się grać na for­te­pianie, a dzięki płytom Elli Fitzgerald i Louisa Armstronga poznaje nie­zwy­kłą technikę śpiewu – scatting. Ten popularny w świecie jazzu spo­sób śpie­wa­nia polega na naśladowaniu dźwięków instrumentów oraz za­stę­po­wa­niu tekstu onomatopejami. Technika wyzwalająca z ograniczeń na­rzu­ca­nych przez konwencjonalną wokalistykę z jej naciskiem na sta­ran­ną dyk­cję i zrozumiałość wydawała się stworzona dla niego. W przyszłości scat stanie się jedną z podwalin rapu (na razie uchodzi za technikę nieco eks­cen­try­czną). W przypadku Johna pomoże wyzwolić tłumioną latami eks­pre­sję. Czuje, że znalazł własną drogę, a marzenia o karierze muzyka jazzowego zaczyna traktować coraz poważniej. Obawia się jednak, jak publiczność zareaguje na jego, jak sam o nim myśli, „defekt”, i czy w ogóle powinien przed nią stawać. Dla bezpieczeństwa siada więc za fortepianem. Na razie.

Zbliża się do dwudziestolecia debiutu, gdy zachęcony przez przyjaciela do­ko­nuje rewolucji w swoim życiu i nagrywa płytę z muzyką taneczną. Me­lo­dyj­ne, pełne zabawnych językowych łamańców piosenki wąsatego faceta w kapeluszu, który śpiewa w tempie trzech słów na sekundę, sztur­mu­ją świa­towe listy przebojów. „Kto tak śpiewa i co mu się stało?” – pytają zdu­mie­ni rodzice, słysząc nowe ulubione kawałki swo­ich dzieciaków. „To Scat­man John!” Nieśmiały, niegdyś tłamszony muzyk z jazzowej niszy, swoim nietypowym sposobem śpiewania zachwyca, imponuje młodym ludziom i podbija świat popkultury. I nadal się jąka.

Osiągnąłem sukces nie pomimo tego, że się jąkam,
ale właśnie dlatego, że się jąkam.
John Larkin aka Scatman John

Jagoda Ratajczak, Luka. Jak wstyd i lęk dziurawią nam język,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2023.

poniedziałek, grudnia 18, 2023

5293. Z oazy (CCXV)

Nie­dzielne odliczanie literek obsunięte bezdźwięcznie w poniedziałek. To jedyna książka, którą czytałam w minionym ty­god­niu. Podobno można ją przeczytać w nie­speł­na osiem godzin, ale żeby ją po­czuć, dać się przemienić temu, co niesie ze sobą, i wysłuchać zaledwie części utworów muzy­cznych tak, by poczuć je w brzuchu, po­trzebny jest minimum tydzień. I jeszcze dodatkowa dłuższa chwila, by opadły fusy wrażeń.

To zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Jest w niej wyłącz­nie gęste dla uszu i duszy.

Muzyka. Możliwe, że muzyka pojawiła się na świecie razem z ludzkością, by przemienić człowieka w duchowy byt […].

🖇

[…]  czuła, że ktoś stoi za jej plecami i uporczywie się w nią wpatruje, a wła­ściwie czuwa nad nią. Czuła ciepło, pewien lęk i tajemniczość. […]  Wytęsk­nio­na i ciepła obecność kogoś, kto był jej kiedyś bliski, ale kto udał się gdzieś daleko i przybrał inną postać.

🖇

Macie w sobie potężną muzykę, potężną i jasną,
któ­rej nie sposób wcisnąć w żaden ciasny zakamarek.

🖇

     – […]  Cóż, gitara – zwłaszcza rockowa czy jazzowa – jest chyba jednak męskim instrumentem.
     – Tak myślisz?
     – Tak. Powiem wprost, kiedy zaczęłam grać na gitarze, po raz pierwszy doświadczyłam, czym jest męskie poczucie satysfakcji.
     Masaru zaśmiał się wesoło.

🖇

[…]  „Poczuj wszechświat w sposób swobodny”. Tylko jak to zrobić, jak po­czuć wszechświat, skoro żyjemy zazwyczaj na dnie powietrza i nie my­śli­my o stratosferze? Aya próbowała różnych interpretacji utworu i na­dal nie wie­dzia­ła, którą zagra.

🖇

[…]  tę pewność, którą odczuwała gdzieś głęboko w sobie, cechował spokój.

🖇

     – Tak, lubię.
     […] 
     – Jak bardzo?
     – Tak bardzo, że nie potrafię tego wyrazić.
     – Naprawdę?
     […] 
     – Jak bardzo? – Tym razem to Aya zapytała.
     – No tak… – Kazama Jin spojrzał w przestrzeń. […] 
     – W takim miejscu? – Aya rozejrzała się wokół. […] 
     – Tak, w takim.
     – Nawet gdyby nikt nie słuchał?

🖇

Wszystko przemija, znika w milczeniu.

🖇

Na myśl o tym, ile tysięcy godzin, ba, ile dziesiątków tysięcy uczestnik na scenie poświęcił na lekcje, żeby znaleźć się tam, gdzie był, ogarnęło Akashiego głębokie wzruszenie.

🖇

Taki dzień nadchodzi. Chwila, kiedy uznaje się, że zna się utwór w całości. Melodia rozchodzi się po całym ciele, wypełnia je, skleja się z nim szczelnie. Kiedy osiągnie się ten etap, wystarczy dotknąć ciała w dowolnym miejscu, a ma się wrażenie, że melodia zaraz wypłynie. To moment nie­wy­o­bra­żal­ne­go szczęścia, kiedy człowiek może poczuć, że teraz już jest częścią utworu.

🖇

[…]  kiedy do uszu dobiega wspaniałe wy­ko­na­nie jakiegoś utworu, ma się wrażenie, że słyszy się go po raz pierwszy w życiu.

🖇

[…]  im ktoś jest lepszy, tym bardziej w jego wykonaniu uwidacznia się jego istota, jego korzenie. Muzyka wypływa z ciała grających i ma pe­wien zwią­zek z miejscem, w którym się wychowali, i ciałem, które otrzymali.

🖇

Nie wyjaśniać – pozwalać innym poczuć.

🖇

Chłopiec zamknął oczy. Kiedy wytężył słuch, świat nawet w takiej chwili pełen był brzmień.
     – Panie profesorze… – zaczął. Z góry spływało światło, a chmury wiły się leniwie. Na horyzoncie drżało i migotało jakieś pomarańczowe skupisko w kształcie trójkąta. Co to takiego? To coś intensywnego, czego pełno na świecie? Chłopiec otworzył oczy i wolno rozejrzał się dookoła. Ten znak życia, jego przeczucie. Czy tego właśnie ludzie nie zaczęli nazywać muzyką? Może to właśnie prawdziwa postać tego, co nosi takie miano.

🖇

Zdarza się, że nie sposób wykonać ani kroku naprzód. Stale wracają chwile rozpaczy, że osiągnęło się już granice własnych możliwości.
     Pewnego dnia udaje się jednak nagle wejść na kolejny stopień. Okazuje się, że niespodziewanie, nie wiedzieć czemu, wychodzi coś, co do­tąd się nie udawało. Towarzyszy temu zdumienie i poruszenie, któ­re­go nie sposób z ni­czym innym porównać. Jak gdyby nagle wyszło się z ciem­ne­go lasu na miej­sce, skąd rozciąga się piękny widok. I to prze­świad­cze­nie, że przecież to właśnie tak jest. Dosłownie otwierają się przed człowiekiem no­we ho­ry­zon­ty. Ta chwila, kiedy patrzy się na drogę z góry, nie ro­zu­mie­jąc, jak to mo­żli­we, że do tej pory cokolwiek mogło być niejasne.

🖇

     – Znalazłem muszle spiralne. Zobaczcie, ciąg Fibonacciego. – Z uśmie­chem zaprezentował trzymane w ręku muszelki.
     – Ha ha ha! Ciąg Fibonacciego! […]
     – Muzyka to jednak porządek kosmiczny. Ma coś wspólnego z ma­tematyką.

🖇

Kosmos. Cichy i niewidoczny, a jednak można wyczuć jego po­ru­sze­nia. Poruszenie chwilę przed zerwaniem się wiatru, barwy drzew, któ­re zaraz opromieni słońce. […]  W każdym niepozornym elemencie życia tętnią zrządzenia kosmosu.

🖇

Przed oczami rozpościerał mu się niebieskoszary horyzont. Z chwilą, gdy utkwił wzrok w morzu, obraz ze snu rozpłynął się. Masaru czuł jednak, że coś, co mogło być jego rdzeniem, pozostało w nim gdzieś głęboko.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)

W świecie muzyki od zawsze istniała kategoria cu­dow­nych dzieci. To prawda, że od najmłodszych lat widziały one to, co było dla zwykłych ludzi zakryte, i nagle zy­ska­ły dostęp do tajemnic muzyki. Dzieci te nie za­u­wa­ża­ły jednak tego, co dostrzegali zwyczajni ludzie. Wpa­try­wa­ły się z zachwytem w ubóstwianą muzykę, ale nie znały radości wspinania się ku jej jasno połyskującemu szczy­to­wi od samych podstaw, od zera, tej radości zbli­ża­nia się do niej krok po kroku, na przekór trudom i przeciw­nościom.

🖇

Wszystko krok po kroku. Jego dotychczasowe życie nie było pomyłką.

🖇

Każdy był tego pewien. Czuli, że głos w nich teraz do­no­śnie woła „Tak!” dla życia, które odtąd będą wiedli.

🖇

Szedł w pojedynkę ku odległemu horyzontowi. Po bezdrożach, którymi nikt dotąd nie szedł.

(tamże)

niedziela, grudnia 17, 2023

5292. 351/365

szeroko rozumiana rodzina pochodzenia to dla mnie synonim samotności. uświadomiłam sobie podczas ostat­nich, bardzo in­ten­sywnych siedmiu dni, że odzie­dzi­czyłam ją po Tobie, Biały Kruku, i fakt, że ta samotność była tak bardzo dojmująca przez ostatni rok, przestał mnie zupełnie dziwić.

głębokie doświadczanie tej samotności przez całe życie to nie najniższa cena, ale warto było ją zapłacić, jeśli to była je­dy­na możliwość byś mógł być mo­im „Tatem” przez prawie pięć­dziesiąt lat.

351/365


Autor(ka) nie do ustalenia.

*

Dobrinka Tabakova, Concerto for Cello and Strings, II. Longing,
Guy Johnston (wiolonczela), Delyana Lazarova (dyrygentka).

5291. No dobra, umiem…

     — Pojechałaś im z rangi — powiedział w czwartek.
     Moja rangowa ślepa plamka zmniejszyła nieznacznie swój rozmiar, przyjmując do wiadomości, że zdolność do odczuwania radości jest przywilejem.

*

zachwyt jest przywilejem
JiM

Dobrinka Tabakova, Concerto for Cello and Strings,
I. Turbulent, Tense, Urban Playground Chamber Orchestra,
Julian Schwarz, (wiolonczela), Thomas Cunningham (dyrygent).

*

Rangi: społeczna, psychologiczna, duchowa — przyszło do mnie, by ułatwić zro­zu­mie­nie niewtajemniczonym w żargon — odpo­wia­da­ją od­po­wied­nio na pytania: co masz? co umiesz? czy wierzysz w coś większego niż ty sam_a?

Świat, w którym masz, umiesz lub wierzysz, jest zasadniczo innym światem od tego, w którym nie masz, nie umiesz lub nie wierzysz, choć ty nie ruszyłaś_eś się z miej­sca nawet o milimetr. Świadomość zmienia wszystko.

Pojechałam im nieświadomie z rangi — to fakt.

sobota, grudnia 16, 2023

5290. Czekariat (LXIII)


fot. Hawwa, fragmenty.

Tak to już jest, że mija wy­star­cza­jąco dużo czasu i ból czuje się już tylko pra­wie cią­gle. Tak że da się wy­trzy­mać. Można tę­sk­nić, nie krzy­cząc za każ­dym ra­zem. Przy­tu­lać, nie pła­cząc co rusz. Śmiać się i nie czuć przy tym wy­rzu­tów su­mie­nia.
     Ży­cie to­czy się da­lej. Nie daje nam in­nego wy­boru.

*

Nie wiem, gdzie te­raz je­steś, przy­ja­cielu,
Ale za sto lat wi­dzimy się znowu.

*

Na­dejdą wio­sna i lato. To pra­wie nie do znie­sie­nia. A po­tem je­sień, krótka ni­czym mru­gnię­cie okiem, za­nim zima znów za­pa­nuje na nowo. Ży­cie nie to­czy się da­lej, za­czyna się od nowa, znów wszystko jest moż­liwe.

Fredrik Backman, Zwycięzcy, przeł. Anna Kicka,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023.

5289. 350/365

19:59, ostatnie sześćdziesiąt sekund pierwszego roku. nim ta chwila, był błękit nieba i promienie słońca maszerujące po ścianie przez cały poranek, czyli jesteś!

przepiękny koncert, zagrany i niezagrany w książce, tu Mistrz i Mistrz, nim ru­szy­my dalej, nawet jeśli nie mamy pojęcia jak.

350/365

Dokąd idziesz? Dokąd chcesz się udać?

🪶

Zamknęła oczy. Ach, naprawdę świat pełen jest muzyki. Dźwięk zamykanych i otwieranych drzwi, uderzania wiatru w szyby sali koncertowej, ludzkie kroki, rozmowy. Każde słowo niosło ze sobą muzyczny motyw uczucia i napełniało świat […].

🪶

Łzy toczyły jej się bez ustanku po policzkach.
„Dziękuję” – wyszeptała w głębi serca […].

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶

Fryderyk Chopin, I Koncert fortepianowy e-moll op. 11,
Los Angeles Philharmonic, Arthur Rubinstein (fortepian),
Alfred Wallenstein (dyrygent).

piątek, grudnia 15, 2023

5288. 349/365

dziś jest szósty z sied­miu ostatnich dni. kochałeś Chopina. od wie­lu lat próbuję do niego dojrzeć, by dzie­lić z Tobą zachwyt je­go mu­zy­ką.

349/365

Cztery ballady skomponowane przez Chopina zdają się sy­tuować pomiędzy dawnym i współczesnym rozumieniem gatunku.
     Kiedyś pieśni służyły pewnie wspo­mnie­niom. Tak zwane poematy epickie nie­wąt­pli­wie przekazywane były z ust do ust za­miast zapisków historycznych. Wkrótce nastąpiła zmiana i pytanie: „Co się wtedy wydarzyło?” zastąpiono pytaniem: „Jak się wtedy czułem?”. Chodziło o uniwersalne uczucia, uni­wer­sal­ne wzruszenia, których człowiek doświadcza w swoim krótkim życiu. Można odnieść wrażenie, że Ballada Chopina zawiera emocje z okresu dzie­ciń­stwa, ów smutek zapisany w ge­nach […]  smu­tek, który każdy nosi w sobie od chwili, kiedy urodził się na tym świecie, uczucie, od którego nikt nie ucieknie.
     […] 
     Smutek ukryty na dnie pulsującej rzeki czasu, smutek, któ­re­go w codziennej go­nit­wie nie ma kiedy odczuwać, któ­re­go się nie zauważa…

🪶

[…]  muzyka poprzez coś przemijającego pozwala na kontakt z nieskończonością.

🪶

     – W muzyce, zupełnie jak w ikebanie, można tylko od­two­rzyć chwilę. Nie da się jej zachować na zawsze. Jest nie­zmien­nie tylko chwilą, która natychmiast znika. A jednak ta chwila jest wiecznością. I kiedy się ją odtwarza, można żyć wieczną chwilą.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶 🪶

Fryderyk Chopin, Ballada g-moll, op. 23,
Janusz Olejniczak (fortepian).

czwartek, grudnia 14, 2023

5287. 348/365

dziś jest piąty z sied­miu ostatnich dni. rozmawialiśmy o tej pianistce nie raz. o reszcie dziś zadecydowała książka, umiesz­cza­jąc na mojej drodze utwór i pytanie: czy było coś Bartóka, co lubiłeś?

348/365

[…]  czuła, że w jej wnętrzu coś wiruje szybko w poszukiwaniu odpowiedzi.

🪶

Bartók za życia wielokrotnie powtarzał, że fortepian jest rów­nocześnie instrumentem melodycznym i perkusyjnym. Za­zwy­czaj niewielu ma świadomość jego per­ku­syj­no­ści. Oczy­wi­ście jeśli zajrzy się do jego wnę­trza, oczom ukażą się mło­tecz­ki wy­do­by­wa­ją­ce uderzeniami dźwięki z nie­zrów­na­ną precyzją i wtedy per­ku­syj­ność for­te­pia­nu nie ulega już żadnej wąt­pli­wo­ści. Łatwo o tym jednak za­pom­nieć, kiedy patrzy się jedynie na klawiaturę. Ten utwór, który jako pierw­szy po­ka­zał, że Bartók trakto­wał fortepian jako in­stru­ment per­ku­syj­ny, doskonale uświadamia słuchaczom, że w grze cho­dzi o ude­rzenia. […]  czuł radość podobną temu, co czuje się, ude­rza­jąc w bę­ben. Drżenie dźwięków w całym ciele, dające przy­jemne rytmiczne uczucie – ta fundamentalna radość, któ­ra zabarwia ludzkie ciało. Bębny są in­stru­men­tami, które występowały od sta­ro­ży­tno­ści w każ­dym miejscu, w każdej spo­łecz­no­ści. Masaru zauważył, że w tym znaczeniu fortepian jest przedłużeniem bębnów. […]
     Dźwięki Bartóka są jak niewygładzone, grube drewniane bale. Nie są lakierowane ani wykończone, ale prezentują na­tu­ral­ne piękno drewna. […]  Drżenia docierają na dno żo­łąd­ka, wewnątrz lasu. Uderzenia serca, rytm bębnów. Rytm życia, uczuć, przyjaźni. Uderzać, uderzać… Uderzać mło­tecz­kami palców w drewno. W trakcie uderzania wpada się w trans.

🪶

[…]  nadal gdzieś pozostanie jego zapach, dotyk, kwintesencja.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶 🪶 🪶

Béla Bartók, Sonata fortepianowa, sz. 80,
Martha Argerich* (fortepian).

___________
  *  wspaniały film o Niej (reż. Stéphanie Argerich, Martha Argerich's intimate por­trait: Bloody Daughter) zna­lazł mnie wczoraj, przez przypadek? wiedziałeś, Biały Kruku, że mówiła sześcioma językami?

środa, grudnia 13, 2023

5286. 347/365

dziś jest czwarty z sied­miu ostatnich dni. w tej książce na każ­dej stronie między wier­szami jest mrowie ósemek, wszelkiej maści pauz i szes­na­stek — jak wybrać kom­po­zy­tora, na jaki utwór i czyje wykonanie zdecydować się, skąd mam to wiedzieć?

a jednak mnie prowadzisz — uśmiechnęłam się, wybierając na dziś do całodziennego ło­mo­le­nia utwór, znany mi tak dobrze z do­mu, który tworzyłeś, dziękuję.

347/365

Mechanizm ludzkiej pamięci jest nie­ogar­nio­ny. Nie­zwy­kłe, co się z czym wią­że i ja­kim sposobem daleka przeszłość wy­do­by­wa­na jest na światło dzienne.

🪶

     – Zostań taki, jak jesteś. Jesteś kimś niesłychanie war­to­ścio­wym. Nie przejmuj się, cokolwiek ludzie będą mó­wić na twój temat. Graj tak, jak lubisz.

🪶

To miejsce, gdzie potrafi się tak doskonale skupić, ta chwila, kiedy zaczyna grać […]. Czas, w którym intymność łączyła się ze wzniosłością.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶 🪶 🪶 🪶

Johannes Brahms, Wariacje na temat Paganiniego op. 35, Julius Katchen (fortepian).

wtorek, grudnia 12, 2023

5285. Mieszkając z… Bogiem!

Jabłoń:
(ma szczęście do Ludzi; w ulu bywają
wyłącznie ci z wielkimi sercami
)

Sadownik:
(oddelegowany przez Drzewko, by zakupić prezent
gwiazdkowy dla czteroletniej wnusi Ludki,
poszedł za drzewną radą, by w papierniku spytać,
jakie kolorowanki aktualnie są
dziecięcym pragnieniem, i zapytał
)

Ekspedientka:
Barbie, Pony, księżniczki, brokat
i będzie pan Bogiem!

Jabłoń:
(zachwycona Bogiem i kredkami,
i flamastrami, co je Bóg upolował
)

5284. 346/365

dziś jest trzeci z sied­miu ostatnich dni. pa­miętam — ogromnie poruszeni opo­wie­ścią — rozmawialiśmy o książ­ce, którą Ci nie­śmia­le podsunęłam. gdy czytam tę, brakuje mi Ciebie w szcze­gól­ny sposób: nie wska­żesz mi rewelacyjnego wykonania te­go czy tamtego utworu; w tym życiu pozo­sta­nę już na zawsze dzie­ckiem we mgle.

346/365

[…]  nikt i nic nie dorówna radości, jaką odczuwał z tego, iż może grać.

🪶

Dalej rozbrzmiała pierwsza część 21[.] sonaty Beethovena (Wald­stein-Sonate). Doskonały wybór. Dynamika tego utwo­ru odpowiadała szybkości i sile uczestniczki. Instrument jed­nak zdumiewał. Teraz przypominał wielki mercedes szcze­gól­ne­go rodzaju, prowadzony wprawną ręką – z siłą i prze­ko­na­niem. Chociaż uczestniczka rozwijała ogromną prędkość, nie trzęsła samochodem, ale dawała poczucie bezpieczeństwa. Niezwykłe. W zależności od tego, kto gra, fortepian może też stawać się rodzinną furgonetką czy kabrioletem, który spra­wia myl­ne wrażenie, że trudno nim manewrować.


[dostęp: 12.12.2023], źródło.

🪶

[…]  muzyka istnieje, bo istnieje też zwyczajne życie. […]  Skąd się zatem tutaj wziął? Co oznacza, że jest właśnie tutaj?

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶 🪶 🪶 🪶 🪶

Ludwig van Beethoven, Sonata fortepianowa nr 21 C-dur,
Alfred Brendel (fortepian).

poniedziałek, grudnia 11, 2023

5283. 345/365

dziś jest drugi z siedmiu ostatnich dni. pamiętam Twoje dłonie wystukujące rytm w każdej wolnej chwili. pamiętam, że uwiel­bia­łeś Mistrza, grającego utwory drugiego Mistrza, więc nimi łomolę sobie dziś, po wyjęciu konkretnych nut z czytanych, z my­ślą o Tobie, literek.

345/365

Dudnienie deszczu znacząco się wzmogło i Eiden Aya bez­wied­nie podniosła głowę znad książki. Za oknem panował mrok, choć było południe, a gwałtowna ulewa odzierała z barw znajdujący się na tyłach domu zagajnik. Było je sły­chać, oczywiście. Deszczowe konie. Ten rytm, który od dzie­cka tyle razy słyszała. Kiedy mówiła dawniej: „O, biegną de­szczowe konie”, wprawiała tym dorosłych w konsternację.

🪶

Był z natury optymistą, […]  ale zachował w pamięci chłodną szarość doświadczenia, że był odmieńcem.

🪶

Począwszy od długości palców, wielkości dłoni, gibkości ra­mion i nadgarstków, przez długość i głębokość oddechu, sprę­ży­stość mięśni, aż po wytrzymałość uważnie wy­ćwi­czo­nych mięśni głębokich, wszystko to przekładało się na piękne pia­ni­ssi­mo i fortissimo, wskazywało na głębokie zrozumienie i po­ko­rę wobec utworu, pozwalało na swobodę jego wykonania.

Riku Onda, Pszczoły i grom w oddali,
przeł. Katarzyna Sonnenberg-Musiał,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.

🪶 🪶 🪶 🪶 🪶 🪶

J. S. Bach, Das Wohltemperierte Klavier t. 1, m.in.:
nr 1, C-dur; nr 2, c-moll; nr 5, D-dur; nr 6, d-moll,
Glenn Gould (fortepian).