Niedzielne odliczanie literek, trzy. Dawno, dawno temu mignął mi wiersz tego poety. Wiersz był krótki, zgrabny i… pięknie kudłaty. Wystarczyło mi, by klik, klik (nie było w wersji elektronicznej), by nie poddać się wcale. Zamówiłam w „papierzu”.
Przyszła opasła antologia, rzucając ableistyczne wyzwanie mojej fizycznej niemocy. Nie podjęłam wówczas wyzwania. Niedawno, bo w ostatni wtorek, uznałam, że to jest ten czas, by przeczytać od deski do deski, a przy okazji odnaleźć w tomiszczu tym wspomniany psi, pierwszej klasy kudłaty wiersz.
Przeczytałam. Naprawdę dobrze się bawiłam. Doceniam językowy refleks poety, poczucie humoru poważam, ale! W tej antologii nie ma wiersza, na którego poszukiwania się udałam. Na szczęście było wiele innych przy których się zatrzymałam, by, literka po literce, je tu mieć.
A wiersz, od którego wszystko się zaczęło? Myślało mi się uparcie. Uparta uporem własnym klik, klik, enter i jest! Znalazłam w internetach:
na spacer
ciemną doliną
chodź
rzuć mi patyk
i biegnij za mną
zła się nie ulękniesz
bo ja jestem z tobą
Gdy już znałam tytuł wiersza, przeczesałam spis treści antologii. Nie, nie przegapiłam. Nie ma Psalmu psa. Sprawdziłam, kto dokonał wyboru wierszy do antologii. Zrobił to sam poeta. Nie jest godny półek w ulu. Podjęłam szybką i dość łatwą decyzję.
Dawno, dawno temu kupiłam książkę jednorazową. I to by było na tyle.
chłopiec szuka swojego smoka
smok nie szuka chłopca
smok szuka smoka
chłopiec walczy ze sobą
*
już czas
to proste
jak u Prousta
ale nie tak
rozwlekłe
*
za mną nieskończoność
przede mną nieskończoność
*
siedzi na progu
i opowiada mi
niestworzone
[…]
i mówi czasem do rzeczy
i rzeczy znajdują
swoje miejsce
niech wejdzie
niech będzie
święty absurd
kochania
*
most nad
przepaścią
jestem mostem
i przepaścią
i tym
który przejdzie
*
nie
nie sprzątam
tak nie sprzątam
zbieram tylko z podłogi
spinacze spójniki
same sobie nie poradzą
*
ja bym jednak
pisał „nie” zawsze osobno
żeby nie ściągało
bytu w niebyt
nie zarażało
i tak niezbyt zdrowego
organizmu
*
ten mówi jak żyć
ten jak nie żyć
prorocy
wysyłają mi groźby karalne
*
Nie
mogę wyjść
bo w sieni
zamknąłem
ubiegłą jesień
żeby mi nie zwiała
*
kiedyś
bezszelestnie
wróci wiosna
rozpacz w kwiatki
*
miał przyjść
lekarz
przyszedł lalkarz
pomógł
jak mógł
*
aresztantowi odebrano
czas i przestrzeń
to znaczy
zegarek i sznurówki
*
jest wyjście
ale jak wyjść
i zostawić
wszystko
ot tak
przeminąć się
*
niczyja wina
do której nikt
nie chce się przyznać
włóczy się po mieście
chce się oddać
żeby ktoś ją wziął
na dłużej
albo żeby
była zbiorowa
nie prosi o przebaczenie
no bo co z nim zrobi
*
Raz obrana droga
odsłania się
skórka z niej
spada
serpentyną
od bieguna
w dół
a ogryzek
rzucimy
za siebie
*
ile straconych wschodów
przespanych
ile pooranych
poranków
Nie żałuj
przecież zachód
i wschód to jest
to samo
tylko z innej strony
*
zmarszczki są
tylko w lustrze
*
[…] ego
z trudem znów
pod górę
z torbami
żeby na szczycie
postawić
na swoim
*
kładę kamyk na ścieżce
trącam patykiem
— no idź
idź bo cię rozdepczą
*
to cośmy przeciągali
okazało się piłą
to cośmy piłowali
było twarde
po przecięciu
okazało się perłą
*
zamienię koniec dnia
na początek
może być z deszczem
*
Liczba nóg nie przyspiesza
wędrówki
patrz: stół
beznogi bywa szybszy
patrz: wiatr
*
co było
co jest
co będzie
o czym nie wiesz
co być musi
co serce zaspokoi
*
zresztą czytelnicy to też pacjenci
tylko w innym reżimie
[…]
odstają
bo są z innego
odosobnienia
*
niebo tu
niebo tam
a choćbyście stawali na głowie
ono i tak będzie
miało najwyższą
oglądalność
Opowiadamy tylko po
chmurne historie
bo każda wydaje się
trochę inna
w pogodnym niebie nie opowiadamy
jest które jest
*
no weź
ciiiiiiiiiiiszę
z odwróconych wykrzykników
*
samosiejką jest nasza wola
Piotr Mitzner,
Przejścia. Wybór wierszy
z lat 1982–2020,
PIW, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Przegrane narody
idą na wojnę
żeby przegrać więcej
*
historia alternatywna
jakoś się trzyma
wszystko w niej płynie
pulsuje
*
kraj R. występuje
z brzegów
i błądzi
*
na koniec
wzniósł toast:
by w Rosji wszyscy żyli
bezpiecznie
(w kieliszkach była woda)
na to Putin:
jaki napój taki toast
spełnił
a przecież zawsze coś się przemienia
woda w wino
wino w krew
krew w wodę
krew w naftę
nafta w ogień
zawsze coś w coś
choć nie do końca
* * *
intelektualista na państwowej posadzie
poczucie sprawiedliwości plus
poczucie niemożności plus
umywanie rąk
plus skłonność do dyskusji:
„co to jest prawda?”
plus nagły opór:
„com napisał
tom napisał”
*
tak zaczęło się trzęsienie ziemi
choć podobno
u nas ziemia jest odważna i się nie trzęsie
tu jest Polska
ona tylko
obraca się na drugi bok
*
ty tu jeszcze wrócisz
woła źródło
za strumieniem
woła pień
za korzeniem
Polska za Polską
(tamże, skreślenie własne,
by uwspółcześnić wiersz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz