Niedzielne odliczanie literek, raz, a w zasadzie zeszłotygodniowe pięć. Tydzień temu nie dałam rady. Było za dużo emocji i za mało czasu.
O istnieniu stoliczka dowiedziałam się po skończeniu pierwszych studiów, gdy Biały Kruk opowiedział mi, o tym, jak pod koniec moich licealnych czasów, gdy On już tam pracował — przyszedł do LO rok po mnie i został na czternaście lat — do pokoju nauczycielskiego wszedł, oburzony zachowaniem białokruczego dziecka, nauczyciel, który dobitnie uzewnętrznił swój gniew. Na to ktoś ze stoliczkowego towarzystwa spokojnie skomentował: o co ci chodzi, przecież to córka Białego Kruka, co w wolnym tłumaczeniu oznaczało: naprawdę oczekujesz czegoś innego niż trudności? Biały Kruk nie zabierał głosu, uważał, że dziecko musi sobie radzić i jeśli nawarzyło piwa, musi je samo wypić.
O istnieniu tej książeczki dowiedziałam się, gdy było przygotowywane jej drugie, rozszerzone o wspomnienia, wydanie. Biały Kruk przysłał mi napisaną przez siebie część, bym rzuciła okiem. Rzuciłam, a gdy mu napisałam, że tu i tu dobrze byłoby zmienić, odpisał z uśmieszkiem, że już się nie da, bo poszło! Nie przejął się moimi uwagami, gotów był pić piwo, którego nawarzył.
Czytałam tę książeczkę u Białego Kruka w czasie wilegiatury w roku 2021 (dziś już wiem, że przedostatniej, dla wszystkich nas pierwszej bez Orzeszka). Byłam wtedy głównie pod wrażeniem tego, że choć jest to książka typu self-publishing, typograficznie jest bez zastrzeżeń.
Czytałam tę książeczkę przy okazji wspaniałego spotkania, na którym dostałam swój jej egzemplarz. Na dwie i pół godziny ożyła magia „Ich” stoliczka. Siedząc przy nim, byłam starsza, niż wszyscy siedzący przy nim Nauczyciele, gdy siadali przy stoliku w pokoju nauczycielskim LO w czasach mojego bycia licealistką. Podczas tego spotkania patrzyłam na Nich w niemym zachwycie — tylko po mnie było widać upływ czasu.
A książeczka? W połowie jest to książka kucharska z wielokrotnie sprawdzonymi przepisami. Dla mnie kucharska oznacza rehabilitacyjna, bo wszystkie przepisy wymagają użycia dwóch rąk. Mam rehabilitacyjny plan! I obietnicę daną sobie, by każdy wypróbowany przepis ocalić tu od zapomnienia.
Pomysł napisania tej książki zrodził się z tęsknoty za czasami, które bezpowrotnie minęły, za ludźmi, z którymi pracowałam przez 30 lat w jednym miejscu.
[…] żyjemy tak długo, jak trwa pamięć o nas, to oczywiste. Nie moja to myśl, ale podpisuję się pod nią. Chciałabym trwać w czyjejś pamięci i wspomnieniach, dlatego pielęgnuję pamięć o znajomych, przyjaciołach i kolegach.
// Mirosława Wenta-Wypych
*
Kiedyś rozłożyliśmy swoje zapakowane śniadania na stoliku i ja pierwsza rozpoczęłam konsumpcję. W jej trakcie usłyszałam głos Mirki: „Smakuje Ci moja kanapka?” Roztargnienie zostało mi do dziś…
// Grażyna Kamowska
*
Skład osobowy naszego stolika
Ten skład rodził się spontanicznie, ale przy dyskretnym zaproszeniu osób, które już przy nim siedziały […]. Kolejno zapraszani byli do nas (rzut oka i po konsultacji z Mirą szybka decyzja — żeby nie poszli do innych stolików): […], [Biały Kruk].
// Grażyna Kamowska
*
Przy stolikowych wspólnych chwilach ukazywały się też różnorodne talenty i pasje poszczególnych osób. […] [Biały Kruk] cytował nam czasami ulubione fraszki Sztaudyngera, albo nucił tematy z muzyki klasycznej do odgadnięcia, przez co ochrzciłam go ksywą Cirano (od Cyrano de Bergerac’a).
// Grażyna Kamowska
*
Ewa Saj-Kurpiewska to mój kolejny wzór do naśladowania. Perfekcyjnie przygotawane lekcje, żywe i ciekawe. Nikt z uczniów nie czuł się u niej numerem dziennika. A przy naszym stoliku — ach, te słynne przysłowia, które, jak sama mówi — wypiła z mlekiem matki! Celne komentarze do każdej sytuacji lub rady na rozwiązanie problemu płynące z życiowych doświadczeń pokoleń w jej rodzinie. Fantastycznie! Uczniowie zapisywali przysłowia i pytali, skąd je bierze. Odpowiedź zawsze była jedna: „Z życia, dziecko, z życia”.
Leszek Sobecki cieszył się u nas szczególnym autorytetem nie tylko dlatego, że jest świetnym matematykiem. Wyważone słowa, wspaniałe, mądre życiowe rady, które dla nas, młodszych, też były czasami odkryciem – że coś jest takie proste i logiczne, jak w matematyce. […] Ma też super poczucie humoru. Po chorobie, już na emeryturze rozmawiamy z Nim — Mirka i ja [Grażyna Kamowska]. Zauważamy, że dobrze wygląda. Leszek na to: „Ach, co tam dobrze! Powiedzcie, czy ja jeszcze jestem sexy!”.
// Grażyna Kamowska
*
Stolik po prawej stronie, tuż przy szafkach i zlewie w rogu pokoju, dosłownie mnie zaanektował.
// Mariusz Olchowik
*
Było pewnie tak, jak to niedawno wspominaliśmy: stanąłem w progu pokoju nauczycielskiego i jeszcze dobrze nie zdążyłem się stremować, kiedy życzliwe uśmiechy Grażyny Kamowskiej i Miry Wypych zachęciły mnie do zajęcia miejsca przy ich stoliku. Wydaje się, że już wtedy do „towarzystwa stolikowego” należał Leszek Sobecki, którego przyjaźnią cieszę się do dziś.
// Biały Kruk
*
Mam też na biurku zdjęcie, dokładnie z 2001 roku, które przywołuje wspomnienie i uśmiech: jest na nim grupa dziewcząt w zwiewnych sukienkach i z wdziękiem, który się ma w nastoletnim wieku.
Już nie pamiętam, jak do tego doszło, ale w czasie dyskusji na temat strojów zawarliśmy pakt: w dniu, kiedy jest informatyka, dziewczyny przychodzą do szkoły w sukienkach, w zamian pan profesor, który do elegancji miał raczej swobodne podejście, przychodził w marynarce i pod krawatem! Dziś miałbym pewnie z tego powodu kłopoty, […] ale wtedy bawiliśmy się świetnie przez cały rok szkolny. No, może minister Czarnek doceniłby moją inicjatywę w kierunku kształtowania cnót niewieścich w zakresie stroju…
// Biały Kruk
Mirosława Wenta-Wypych, Irena Pułtarzewska (red.),
Ogólniak od kuchni,
Kwidzyn 2021.
(wyróżnienie własne)
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz