niedziela, lipca 31, 2022

4709. Z oazy (XLV)

Niedzielne odliczanie literek, cztery. Przyszła do mnie informacja o tej książce cał­kiem przypadkiem, w postaci czerstwej nowości. Natychmiast klik, klik zrobiłam. Rzuciłam wszystko inne, co aktualnie się czytało w ulu. Oj, potrwa, nim te na­po­czę­te, warte grzechu i przemyśleń, grube cegły skończę. Warto było rzu­cić wszystko. Polecam ten proceder.

Autor. Musieli go wyrzucić i przekląć, musieli, nie mieli wyjścia, bo nie nadawał się, nie straszył, nie groził. Kościół katolicki to nie jest miejsce dla mistyków.

Czym są te dobre rzeczy? To miłość pracy, którą lubisz robić z miłości do niej samej; ukochanie śmiechu i bliskości z ludźmi, do których nie przy­wie­rasz i od których emocjonalnie nie zależysz, lecz cieszysz się ich towa­rzyst­wem.

*

[…]  modlitwa może być tak prostą sprawą, jak wdech i wydech.

*

Jest o wiele za dużo mów o Bogu; świat ma ich dość. Jest za mało świa­do­mo­ści, za mało miłości, za mało szczęścia, lecz tych słów również nie uży­waj­my. Jest za mało porzucania złudzeń, odchodzenia od błędów, zrywania z przywiązaniami i okrucieństwem, za mało świadomości.
     Z tego właśnie powodu, a nie z braku religii cierpi świat.

*

Pies jest psem, róża różą, gwiazda gwiazdą; wszystko jest po prostu tym, czym jest. Tylko dorosły człowiek może być jednym, a udawać, że jest kimś innym.

*

Dużą część życia tracimy, reagując na etykietki, nasze własne i innych ludzi.

*

Jeden z powodów, dlaczego nie postrzegamy ludzi wyraźnie, jest oczywisty — wtrącają się nasze emocje, uwarunkowanie, nasze sympatie i antypatie. Musimy borykać się z tym faktem. Musimy się jednak borykać także z pew­ny­mi rzeczami, które są o wiele bardziej fundamentalne — naszymi ideami, wnioskami, pojęciami. Uwierz, że każde pojęcie, które miało nam pomóc w utrzy­maniu kontaktu z rzeczywistością, w ostatecznym rozrachunku sta­je się przeszkodą.

*

Wszyscy mistycy — niezależnie od teologii i niezależnie od re­li­gii — są jed­no­myśl­ni co do jednej rzeczy: wszystko jest dobrze. Choć wszystko jest chaosem, to wszystko jest dobrze.

*

Szczęście nie jest osiągnięciem; miłość nie jest osiągnięciem; świętość nie jest osiągnięciem. Każde z nich jest łaską — łaską zwaną świa­do­mo­ścią, łaską zwaną patrzeniem, obserwowaniem i zrozumieniem.

*

Nie ma powodu, aby się zniechęcać.

*

Miłość i wolność możemy bowiem znaleźć jedynie wtedy, gdy cieszymy się każdą nutą w chwili, gdy ona się zjawia, a potem pozwalamy jej odejść, aby być w pełni chłonnymi na nuty, które po niej następują.

*

Nie liczy się to, czy się zgadzasz, czy nie, ponieważ zgoda bądź niezgoda są powiązane ze słowami, pojęciami albo teoriami, nie mają nic wspólnego z prawdą. Prawdy nigdy nie wyraża się w słowach. Prawdę dostrzega się nagle, jako wynik pewnej postawy.

*

Rzeczy, które nazywam niemiłymi, niechcianymi
szukam dobra, które z nich płynie
ziaren wzrostu, które niosą
i znajduję powód, aby także za nie dziękować.

*

एंथनी डि मेलो
(1931–1987)

Anthony de Mello, Przestań siebie naprawiać,
przeł. Justyna Grzegorczyk, Zysk i S-ka, Poznań 2022.
(wyróżnienie własne)

Jeśli nazwę ją „kobietą”, jest to prawda, ale w tej osobie jest o wiele więcej rzeczy, które nie pasują do pojęciakobieta”.

(tamże)

4708. Z oazy (XLII–XLIV)  //  Panna cotta (XLVIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Zadziwia mnie od lat lekkość, z jaką lektorzy kse­ru­ją, udostępniają materiały do­stęp­ne w wersji elektronicznej. Prawa autorskie? Niby pracują ze słowem, ale kogo z nich własność intelektualna obchodzi. Głazem ani kamieniem nie rzucę, bo gdy zdobyć legalnie książki nie mogę (wyczerpany na­kład ibuków), proszę Sadownika, a On nie raz i nie drugi dostarczył na czytnik to czy owo. Od tygodnia nawet kamyczkiem nie cisnę.

Po książce, którą podesłał mi nauczyciel, coś mnie tknęło, osobiście zrobiłam klik, klik i wydłubałam z sieci tę książeczkę. Dumy brak, ale radości się nie wyprę. Kraść książki w kraju, w którym czytanie to sport ekstremalny nie dla idiotów, to chyba trzeba być idiot­(k)ą. Jestem.

Urzekła mnie pieczątka w egzemplarzu tej książki, który posłużył za „matkę” pedeefa.

Tutti guardano un vecchio uomo con i capelli bianchi.
Ha un cappello blu in testa.
  [Wszyscy patrzą na starszego mężczyznę o śnieżnobiałych włosach.
   Ma niebieski kapelusz na głowie]

*

[…]  un quarto d’oro dopo.
  [kwadrans później.]

*

*

     — Sì, è tutto chiaro.
     […] 
     Sono le dieci. Perché Yukio non torna?
     È un mistero — dice André.
       [ — Tak, wszystko jasne. / […] / Jest dwudziesta druga. Dlaczego Yukio nie wraca?
          — To zagadka — mówi André.]

*

Cosa succede?
  [Co się dzieje?]

*

Nel silenzio, una voce…
Buonasera, Betty.
[…] 
     — Non devi avere paura, Betty.
  [ W ciemności głos… / Dobry wieczór, Betty… […]
        — Nie musisz się bać, Betty.

Alessandro De Giuli, Ciro Massimo Naddeo, Dov’è Yukio?,
Alma Edizioni, Firenze 2004.
(wyróżnienie własne)

*  *  *

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Czerwcowa książka, ta z serii: jedna na miesiąc, wyzwanie stanowiła, bo wybrać cytaty, to nie powiedzieć najważniejszego o tej ksią­żecz­ce, że trójwymiarowej obsługi wymaga.

Autor, ilustrator i tata córki — troje w jednym. Nie podlega żadnym dyskusjom fakt, że gwiazdkę z nieba podarować gotowi są kochający kochanym. Dziewczynka z tej, najgrubszej w mej kolekcji (bo jedy­nej karto­ni­kowej), książki chciała Księżyc, by z nim się pobawić. Książka-przygoda nie tylko do czytania, ale również do doty­ka­nia (koniecznie!) i nauki o naturze Księżycy, bo polski Księżyc w języku włoskim jest dziew­czyn­ką/ko­bietą. I wszystko sie zgadza, bo dziewczynki w wieku bohaterki nie chcą się bawić z chłopcami.

Una sera, prima di andare a dormire, Monica guardò fuori dalla finestra e vide la luna: sembrava cosi vicina!
[Pewnego wieczora, nim poszła spać, Monika spojrzała przez okno i dostrzegła księżyc: wydawał się być tak blisko!]

*

“Papà,” chiese Monica al padre, “mi prendi la luna, per favore?”
[   — Tato — zapytała Monika ojca — proszę, przyniesiesz mi księżyc?]

*

Il papà si procurò una lunghissima scala.
[Tata zdobył najdłuższą drabinę]

*

Il papà mise la lunghissima scala sulla cima dell’altissima montagna.
[Tata umieścił najdłuższą drabinę 
na szczycie najwyższej góry.]


Quindi salì uno a uno tutti i gradini.
[Potem wszedł szczebel po szczeblu.]

*

Eric Carle, Papà, mi prendi la luna, per favore?,
La Margherita edizioni, Cornaredo 2016.

*  *  *

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Złodziejski apetyt w cyfrowym świecie szybko na­brał analogowych rozmiarów. Od recydywy uratował mnie przypadek, odkry­wa­jąc przede mną jedną z największych bibliotek elektronicznych. Pisząc te słowa — gdy (a) myślę, że wróciłam do prawości swego żywota, (b) uzupełniłam zapasy włoskich literek na przynajmniej pół roku — znów mnie coś tknęło, klik, klik i chyba mój zło­dziej­ski status nie uległ zmianie, ta biblioteka wygląda na coś przypo­mi­na­ją­ce­go kształtem chomika. Kursy walut, inflacja, rosnące potrzeby rehabilitacyjne, prąd i klimat za­mro­zi­ły mi możliwość legalnego pozyskiwania włoskich literek na po­zio­mie jednej książki na miesiąc. Dzięki złodziejstwu utrzymam nos nad po­wierzch­nią mętnej wody analfabetyzmu wtórnego. Nie wiem tylko, czy w tym przypadku cel uświęca środki.

— Guarda giù. — risponde Francesco.
  [  — Spójrz w dół. — odpowiada Francesco.]

*

     — […]  Non sappiamo rispondere a questo indovinello: Dov’è che la morte sta prima della vita, il mare è sopra il vento e il padre viene dopo il figlio?
     — Nel dizionario. — rispondo io.
  [   — […] Nie umiemy rozwiązać tej zagadki: Gdzie jest tak, że śmierć jest przed życiem, morze ponad wiatrem, a matka pojawia się po córce.
      — W słowniku — odpowiadam.

Alessandro De Giuli, Dolomiti,
Alma Edizioni, Firenze 2004.
(wyróżnienie własne)

sobota, lipca 30, 2022

4707. 211/365  //  Panna cotta (XLVII)

che fortuna! sei, sono, siamo.
non dimenticarlo mai!*

211/365

____________
   *   co za fart! jesteś, jestem, jesteśmy.
        nigdy o tym nie zapomnij**!
  **  pojawił się trzydzieści pięć deserów temu — tryb roz­ka­zu­ją­cy — i wciąż zachwyca***… tylko bardziej.
 *** od tej piosenki dziś nie mogę oderwać ani oka, ani ucha; założę się że jutro też tak będzie.

Emma & Loredana Bertè, Che sogno incredibile.

wtorek, lipca 26, 2022

4706. 207/365

     — gapiłam się na tę chwilę.
     — i?
     — i nie chciałam uwięzić jej piękna w słowach.

207/365

[suplement pikselowy: 4.08.2022]

niedziela, lipca 24, 2022

4705. 205/365

świadomości przy karcianym stoliczku wyrwało się:
     — nieważne, kotku, jakie masz karty. ważne jest, jak grasz.

205/365

[suplement pikselowy: 18.08.2022]

4704. Czekariat (XXVI)

To zdjęcie wypatrzyłam w czwartek, nim zapadł zmrok. Myślałam, że mam czas, by cyk. Gdy ściemniło się, wie­dzia­łam, że moment na cyk tego dnia minął. Poprosiłam Właścicielkę i ściany, i kresek o cyk w dziennym świetle. Dostałam. Już tylko do ula musiałam wrócić.

Już zawsze na myśl o tym czwartku będę się uśmiechać. Nie tylko dlatego, że pierw­szy raz od diagnozy tak późno wróciłam do domu (23:08) całkiem żywa, a w za­sa­dzie oży­wio­na. Przede wszystkim był to wspaniały wieczór, we wspaniałym to­wa­rzyst­wie. Towarzystwo zgodnie po­twier­dzi­ło zamiar powtarzania uszczęśliwiającego procederu.


Kaan, fot. Właścicielka 
pragnąca dawno temu 
zachować anonimowość.

*

Na drogę… rozchodniaczek, po jednym aniele na każdą Duszę
każde z Serc wyjęło:


fot Gepardzica.

4703. Z oazy (XLI)

Niedzielne odliczanie literek, raz i koniec. Dziś, w 151. dzień barbarzyństwa, z przy­krością odnotowałam, że to czter­dzie­sta pierwsza wśród przeczytanych przeze mnie książek w czasie wojny w Ukrainie.

Jeden z wielu moich ulubionych autorów, ale umęczyłam się okrutnie z powodu tłumaczenia, składu i nie­chlujstwa redakcyjnego: fontem w co drugim rozdziale, pomylonymi spój­ni­ka­mi, które powodują, że zdanie złożone traci cał­ko­wi­cie sens i, o zgrozo, notorycznie powtarzające się błędy gra­ma­tycz­ne. Zmęczyłam. Dałam również radę wyjąć całkiem sporo cytatów, które chcę tu mieć pod ręką, ale wracać do tej książ­ki, pomimo fajnego pomysłu na opowieść, wracać nie zamierzam.

Nie minęło wiele lat od czasu, gdy stwierdzono, że jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wpływa na klimat na ziemi, a jednocześnie ostatnim, które nie będzie musiało za to zapłacić. Ale to stwierdzenie już nie jest aktualne.

*

Najbogatsi nie są skłonni rezygnować z żadnych przy­wi­le­jów. A im dłużej zwlekamy z decyzjami, tym droższe będą zmiany.

*

Jeśli mamy ocalić różnorodność biologiczną na naszej planecie, będzie to wymagało kopernikańskiego przewrotu w naszym sposobie myślenia. Równie naiwne jak wiara w to, że wszystkie ciała niebieskie krążą wokół naszego globu, jest życie w taki sposób, jakby chodziło wyłącznie o nasze czasy. Ale nasze czasy nie są wcale ważniejsze niż wszystkie inne czasy, które nadejdą.

*

Co się może kryć „pod” lub „za” wszechświatem, tego nikt nie potrafi powiedzieć. Świat jest niesłychanie tajemniczy. Dla­te­go należy okazać mu szacunek i ukłonić się temu, co nie­zgłębione.

*

     – Pesymizm to tylko inne określenie lenistwa. Owszem, mogę się martwić, to coś zupełnie innego. A pesymiści po prostu się poddają.
     – Jest w tym trochę racji.
     – Poza tym istnieje coś takiego jak nadzieja.

*

Musimy częściej wizualizować sobie naszych następców, wyczuwać obecność tych, którzy po nas odziedziczą Ziemię.

*

Kim jest człowiek? I kim jestem ja? Jeśli jestem tylko sobą – ciałem, które siedzi tu i pisze – to nie ma dla mnie nadziei w dalszej perspektywie. Ale mam przecież tożsamość głębszą niż moje ciało i moja własna chwila na Ziemi. Jestem częścią czegoś znacznie większego i potężniejszego niż ja sam.

*

Czy ta odbywająca się bez żadnych skrupułów uczta na­fto­wa w znaczący sposób nie zagraża podstawom życia roślin, zwierząt i ludzi?

*

     – Nie wiem, co o tym myśleć – wyrwało mu się.
     – Może nie to jest najważniejsze.
     – To znaczy?
     – Najważniejsze, żebyś wierzył.

*

[…]  ponad chmurami niebo zawsze jest błękitne.

*

Czym jest czas? Najpierw pojawia się horyzont jednostki, potem horyzont rodziny, kultury, pisma, a następnie to, co nazywamy czasem geo­lo­gicz­nym. Pochodzimy od pewnych czworonożnych stworów, które wypełzły z morza ponad trzysta pięćdziesiąt milionów lat temu. W ostatniej instancji odnosimy się do kosmicznej osi czasu. Żyjemy we wszechświecie, który liczy sobie około 13,7 miliarda lat.
     Ale te wymienione odcinki czasu w rzeczywistości nie są od siebie tak odległe, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka.

*

Globalne ocieplenie to nie jest kwestia tego, co się uważa, tylko tego, co się wie. Albo ktoś się czegoś nauczył i zro­zu­miał, albo żyje w nieświadomości.

*

[…]  nie wolno nam oddać planety, która będzie mniej warta od tej prze­ka­za­nej do życia nam. Takiej, na której będzie mniej ryb w morzu. Mniej wody pitnej. Mniej żywności. Mniej lasów deszczowych. Mniej dzikiej górskiej przy­ro­dy. Mniej raf koralowych. Mniej lodowców i tras do biegania na nar­tach. Mniej gatunków roślin i zwierząt…
     Mniej piękna! Mniej cudów! Mniej wspaniałości i radości!

Jostein Gaarder, Świat według Anny,
przeł. Iwona Zimnicka, Czarna Owca, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

Świadomość, sen!
     Ale czym jest świadomość? I czym jest sen?

*

     – I zaczynam się bać, kiedy tak mówisz.
     – Bać się tego, że istnieje inny wymiar? Czy tego, co jest po drugiej stronie?
     – Boję się, że możesz mieć w głowie kilka rze­czy­wi­sto­ści jednocześnie.
     – Nie ma się czego obawiać, Jonas.

(tamże)

piątek, lipca 22, 2022

4702. 203/365

od tysięcy lat mędrcy, mistycy, mistyczki, mędrczynie i inne cudaki głoszą, że życie jest darem, cu­dem, nieprawdopodobną przygodą. życzę ci, abyś nie po­trze­bo­wał_a ciężkiej, obrzy­dli­wie wymagającej choroby, by wiedzieć i na zawsze już czuć, że mieli rację. wszystko wskazuje na to, że ja po­trze­bowałam.

203/365

Lucio Dalla, Futura,
Lune Classica & Jazz.

chissà? chissà?
[…]
aspettiamo senza avere paura, domani

środa, lipca 20, 2022

4701. 201/365

wiem, że musisz, bo ja nie dam rady. wiem* również, że gdy po­skro­bać w  dno tego „muszę”, wy­ła­nia się naj­szczer­sze „chcę”. dziękuję.

201/365

____________
  * piekielnie długo uczyłam się tego.

poniedziałek, lipca 18, 2022

4700. 199/365

od dziś tylko dobro, nawet jeśli w prze­bra­niu kłopotu pojawi się w drzwiach. od dziś tylko „tak” mówione temu, co dla mnie naj­waż­niej­sze, gdy głośno mówię nie­waż­ne­mu „nie”. od dziś inte­re­su­je mnie wyłącznie odkrywanie możliwości ukrytych w nie­moż­li­wym.

199/365

Lucio Dalla, Tu non mi basti mai,
Lune Classica & Jazz.

tu, tu, non mi basti mai
davvero non mi basti mai

[suplement pikselowy: 21.07.2022]

niedziela, lipca 17, 2022

4699. Z oazy (XL)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Podobnie jak w przypadku tamtej kawiarnianej opowieści, wszystko zaczęło się przez czysty przypadek. Tym razem zbieg oko­licz­no­ści pomachał mi przed nosem informacją o tej książce kilka dni przed jej publikacją. Nabyłam ją jeszcze jako za­po­wiedź i nie mogłam doczekać się środy, gdy znajdę ją na swoim wirtualnym regale. Rzuciłam wszystkie poważne i niepoważne książki, które czytam, i wsiąkłam w tę opowieść w ułam­ku sekundy, a w zasadzie akapitu.

Że naiwna? Raczej. Że prosta? Tak. Że chudziutka książeczka? Zdecydowanie. Choć naiwna, prosta i chudziutka, żaden z tych elementów opisu i oceny nie umniejsza jej dobrym właściwościom. Fantastyczny pomysł, niezbyt skomplikowany rytuał — moż­li­wość spełnienia pragnienia, które, choć już spełnione, nie zmieni teraź­niej­szo­ści, ale… zmieni wszyst­ko! Efekt był taki, że nie mogłam się oderwać.

W kawiarni nie ma klimatyzacji. Lokal został otwarty w tysiąc osiemset siedemdziesiątym czwartym roku, zatem ponad sto czterdzieści lat temu. […]  Powszechnie uznaje się, że współczesne kawiarnie pojawiły się w Japo­nii około tysiąc osiemset osiemdziesiątego ósmego roku – zatem aż czterna­ście lat później. Kawa trafiła do Japonii w okresie Edo, mniej więcej pod koniec siedemnastego wieku.

*

W artykule o legendzie miejskiej napisano: „Ostatecznie niezależnie od tego, czy ktoś przeniesie się w przeszłość, czy w przyszłość, teraźniejszość się nie zmienia. Nasuwa się zatem pytanie: jaki sens ma to krzesło?”.
     Jednak Kazu wciąż wierzy, że niezależnie od tego, z jakimi trudnościami zmierzą się ludzie, zawsze odnajdą w sobie siłę, by je przezwyciężyć. Po­trze­ba do tego tylko serca. A jeśli to krzesło jest w stanie odmienić czyjeś serce, to jego istnienie zdecydowanie ma sens. Ale Kazu po prostu mówi z obo­jęt­ną miną:
     – Proszę dopić kawę, zanim wystygnie.

*

     – Tak.
     Podjęła decyzję. Albo, dokładniej mówiąc, uparła się na dobre.

*

     – Czyli wszystko okej? – zapytał Nagare, bawiąc się solniczką.
     – Z czym? – Hirai nie chciała się otworzyć.

*

[…]  nie zapomniała o swoim początkowym celu. Ale nie należała do osób, które zamartwiają się tym, co się nie wydarzy. Zmieniła plany.

*

     – To prawda. Jesteśmy małżeństwem – przyznała z uśmiechem. Była szczęśliwa, że usłyszała z jego ust słowo „para”.
     – Fuj… Nie bądź taka sentymentalna…

*

     – Nie jestem dobra w tych całych poważnych sprawach – wy­zna­ła ze złością.
     – Hirai… – zaczęła Kei, ale Hirai powstrzymała ją machnięciem ręki.
     – Więc przestańcie robić smutne miny i pytać mnie, czy u mnie w po­rząd­ku – poprosiła.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa,
z jęz. angielskiego przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

I choć nadzieja wisiała na włosku cienkim jak źdźbło słomy, nie miała zamiaru odpuścić.

(tamże)

4698. Z oazy (XXXIX)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Wypatrzylam ją w listopadzie zeszłego roku i od razu wiedziałam, kto musi ją dostać na naj­bliż­sze urodziny. Wystarczyło tylko po­cze­kać do lipca. Chyba jestem nienaj­gor­sza w czekaniu. Nie zająknęłam się ani sło­wem, nie dałam po sobie nic poznać, nim nie przyszedł właściwy czas. Po dro­dze zgu­bi­łam Autora, zgubiłam tytuł, pamiętałam tyl­ko ilustrację z okładki. Odna­la­złam, bo sprawdziłam, jakie książki czytałam w li­stopadzie.

Jej urodziny były powodem, by nie tylko Ona miała tę książkę, mam i ja. Napisać, że piękna i mądra, to nic nie napisać. To zupełnie nie szkodzi, by się nią cieszyć.

Failure can be disappointing, and even heartbreaking, but the story doesn’t end there. Because failure has so much to offer. It’s necessary step to learn­ing, to growing, to getting better. It can show us how badly we want some­thing—and how hard we are willing to work to get it. It challenges us to be brave, to take heart, and to try again.
 //  z przedniego skrzydełka okładki

*

“When we make it safe to fail,
 we make it safe to succeed.”

*

*

*

“And I’m grateful for every one of
 them [my failures] because they helped me become
 who I am today.”

*

But if I were honest, I wanted to believe I could.

So, even though I worried that I wasn’t good enough,
I decided to try again.

Kobi Yamada, Trying, ilustr. Elise Hurst,
Compendium, Seattle (WA) 2020.
(wyróżnienie własne)


“The truth is, we are all failures.
 The dreamers, the doers, the creators...
 Being a failure means you loved something.
 You cared. It means you stepped forward,
 you didn’t hold back, you tried
.”

(tamże)

*

4697. Panna cotta (XLVI)  //  Z oazy (XXXVIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. A w zasadzie ostatnie dwie trzecie „raz”, bo chodzi o dwa ostatnie opowiadania. Książka była strzałem w dziesiątkę, by zacząć czytać proste teksty dla nie­dzie­ci. To były dla mnie nie tylko trzy ciekawe historie, ale prze­de wszystkim orgia na temat czasowników w czasie teraźniejszym i przeszłym, trybu rozkazującego oraz okoliczników czasu i miejsca. Coś pięknego!

Gdyby ktoś, nim przeczytałam tę książkę, zaproponowałby mi posłuchanie Toto Cutugno, powiedziałabym: nie znam. I skłamałabym, bo piosenkę L’italiano znam od dziecka (jako melodię), choć oczywiście nie wiedziałam, jaki tytuł ma piosenka i kto ją śpiewa. Teraz już wiem, ale łomolę inną piosenką Toto.

As a teacher, I always encourage and support those who strive to learn.

*

The main goal, of course, will be to read the whole book to the end […].
 //  Giovanni Ducci, Introduction.

*  *  *

     — Studi? Lavori? Che fai? Cosa ti piace?
     — […] studio arte. Mi piace […] mi piacciono i datteri… amo Modigliani. Adoro […].
       [ — Studiujesz? Pracujesz? Czym się zajmujesz? Co lubisz?
          — […] studiuję sztukę. Lubię […] lubię daktyle… kocham Modigliani’ego. Uwielbiam […].]

*

Signore e signori, facciamo un grosso applause a Toto Cutugno!
     […]  Stasera ascolteremo una bellissima canzone da un anno fa, si chiama L’italiano.
       [Panie i panowie, powitajmy oklaskami Toto Cutugno!
          […]  Dziś wieczorem wysłuchamy jednej z przepięknych piosenek zeszłego roku, jej tytuł brzmi L’italiano.]

*

Cos’è l’arte? È difficile rispondere. Forse è qualcosa che produce un’emozione.
       [Co jest sztuką? Trudno odpowiedzieć. Może jest to wszystko to, co wywołuje emocje.]

Giovanni Ducci, Cacciucco con 5 c
[w:] Italian Short Stories, Roma 2021.
(wyróżnienie własne)

     — Ah, vedo che le notizie corrono.
     — Le notizie corrono e le brutte notizie volano.
       [ — O, widzę, że wiadomości szybko się rozchodzą.
          — Wiadomości się rozchodzą a złe wieści latają.]

*

     — Facciamo una prova. Se domani Marylin Monroe ti invita a cena, tu che cosa fai?
     — Io accetto l’invito, naturalmente.
     — Ma no! Non devi accettare, devi rifiutare.
     […]
     — Pero se domani Marylin Monroe ti invita a cena e tu accetti, sai che succeede?
     — Che succeede?
     — Succede che durante la cena bevi troppo vino e le parli del nostro progetto. […] Così il giorno dopo, gli americani scoprono il nostro segreto.
       [ — Zróbmy próbę. Jeśli jutro Marylin Monroe zaprosi cię na kolację, co zrobisz?
          — Przyjmę zaproszenie, naturalnie.
          —Ależ nie! Nie wolno ci przyjąć zaproszenia, musisz je odrzucić.
          […]
          — Ale jeśli jutro Marylin Monroe zaprosi cię na kolację, a ty przyjmiesz zaproszenie, to co się stanie?
          — Co się stanie?
          — Podczas kolacji wypijesz za dużo wina i opowiesz jej o naszym projekcie. […]  W ten sposób dzień później wszyscy Amerykanie będą znać nasz sekret.]

Giovanni Ducci, Programma 101
[w:] Italian Short Stories, Roma 2021.
(wyróżnienie własne)

Toto Cutugno, Solo noi.

4696. 198/365

trudno spotkać mężczyznę, którego kocham. wyjechany, za­ro­bio­ny lub zmęczony, stara się wyrobić między nie­skoń­czo­ną licz­bą tyczek, które sam rozstawił sobie dodatkowo na tra­sie, by zadowolić swoje demony.

odmówiłam definitywnie kibicowania.

198/365

sobota, lipca 16, 2022

4695. 197/365

nie lubiłam go — był powodem wielu (eufemizm!) moich oso­bi­stych dramatów, problemów i kłopotów. szcze­gól­nie gdy za­cho­ro­wał. od dziś jest moim przyjacielem — mój mózg.

197/365

4694. Samochodowa gra (II)

Na dwupasmowej drodze nie gra się w starą, dobrą grę. Wymyśliliśmy nową. Po­trzeb­ny jest rekwizyt w postaci spotify-a. Jeden gracz wybiera piosenkę. Drugi prze­bi­ja ta­ką piosenką, która pod jakimś względem jest „bardziej”. Potem znów pierwszy gracz, i dru­gi, i pierwszy, i dru­gi… aż dojedzie się do celu podróży. Skojarzenia z epo­ki lub dotyczące zastosowań utworu bardzo mile widziane. Odgrzaliśmy takie kawałki, któ­rych od dziesięcioleci nie słyszeliśmy.

Jabłoń:
(szuka utworu, by przebić)
Mam! Ale nie pamiętam artysty,
nie pamiętam tytułu utworu…
grał na saksofonie sopranowym.

Sadownik:
To ten podobny kształtem do klarnetu?

Jabłoń:
Tak.

Sadownik:
Kenny G.

Kenny G., The Moment.

*

(gra Mr. Big)
Jabłoń:
(szuka utworu, by przebić)
Mam tego muzyka przed oczami!
(po chwili znajduje)
Wiem!

Sadownik:
(nim wybrzmią pierwsze takty)
Alice Cooper!

Jabłoń:
Skąd wiedziałeś?

Sadownik:
W podobnym czasie dorastaliśmy…

Alice Cooper, Poison.

piątek, lipca 15, 2022

4693. Panna cotta (XLV)  //  196/365

inny rytm, inna melodia. pociągająca, prze­wrot­na — z punktu widzenia ojczystego ję­zy­ka — diametralnie inna filozofia po­dej­ścia do życia.

nauka języka obcego jest dla mnie tańcem umysłu i serca wokół zna­czeń, światów i moż­li­wości, tworzonych przez słowa i dźwięki.

196/365

Lucio Dalla, Attenti al lupo.

wtorek, lipca 12, 2022

4692. 193/365

od lat nie zgadzają się co do natury tego dnia. były narzeczony obchodził dziś dziewiętnastą rocznicę ślubu. była narzeczona przy tym samym stole świę­to­wa­ła pierwszy dzień dwudziestego roku małżeńskiego życia na dobre i na złe, by na dobre im wyszło.

193/365


poniedziałek, lipca 11, 2022

4691. Nożeż!

Typ. A w zasadzie typka, bo zachowanie to jest głównie prezentowane przez kobiety. Nie znoszę, nie szanuję, gardzę. A ona swoje: „co ludzie powiedzą”, nieuczesana, nie­umalowana, niewyprasowana nie wyjdzie nawet na korytarz klatki schodowej. Kura przez wu! Naprawdę?

Obie niewerbalnie odpowiadamy sobie nawzajem na pytanie dotyczące tej samej materii tymi samymi słowami zakończonymi znakiem zapytania, choć każda z nas ma na myśli zupełnie co innego:
     — Chyba żartujesz? — pyta ona.
     — Chyba żartujesz? — pytam ja.
      Nie mieści nam się w głowie — jej, że mam to i owo gdzieś; mi, że ona śmier­tel­nie poważnie do tego i owego podchodzi. Naprawdę!

W większości wypadków gumuję się z interakcji z typkami, ale korzonki, odrosty, na­roś­la i wyjścia brak, gdy nie wolno użyć relacyjnej piły tarczowej. Czując przez skórę nadciągającą dyplomatyczną trudność, antycypując spotkanie z typką, chcąc sobie pomóc choć odrobinę, zapytałam:
     — Jabłonko, kura przez wu, o co tak dokładnie ci chodzi?

Wlazłam w taką, co ważne dla niej, co ludzie powiedzą, co musi być uczesana, umalowana, wyprasowana, grzeczna, gładka, miła, uległa, dobrocią ociekająca, pozornie dbająca o wszystkich. I? I? I zadziwienie!

Ta, co w nią wlazłam, musi tak, bo… to daje jej bazowe poczucie bezpieczeństwa. Kura przez wu! Naprawdę? Naprawdę!

I dotarło do mnie, że ja mogę sobie pozwolić na brak zainteresowania tym, co ludzie powiedzą, na permanentne nieumalowanie, zamawianie bałaganu na głowie u fry­zje­ra i nieprasowane to i owo, bo jestem… silna i mocna. Moje bazowe poczucie bez­pie­czeń­stwa zbudowane jest na czymś innym.

Nie znoszę, nie szanuję, gardzę. Już tego nie czuję. W końcu rozumiem, o co chodzi. I naprawdę lubię być mocna i silna.

niedziela, lipca 10, 2022

4690. U Białego Kruka (XCV)

Głowy do nazwy tego dania nie mamy. Biały Kruk zapytał: zjesz la cucarachę? Doskonale wiedziałam, o co chodzi — pewnie, że zjem karalucha!

Danie, nazywane w Małej Danii la cucaracha i ka­ra­luch, w świecie nosi nazwę: szuksza, doklikałam się, i jest pyszne.


Biały Kruk przygotował i podał.

Wczorajsze spokojne, ciepłe śniadanko z Białym Krukiem. Przy najbliższej okazji poproszę o powtórkę.

4689. Z oazy (XXXVII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Dziś to ciut nieświeży numer Polityki, ale kilka zdań z niego wyjętych trafia bar­dzo precyzyjnie w sedno i nijak się nie prze­ter­mi­nu­je, jeśli chodzi o kontakt z oso­ba­mi żyjącymi z nieuleczalnymi i da­ją­cy­mi po­pa­lić chorobami. Muszę te słowa tu mieć zawsze pod ręką, bo zdrowym ludziom pro­ściej tego nie da się zakomunikować.

Chodzi o to, żeby nie dodawać cierpień cierpieniu. Chodzi o to, żeby za­cho­wać spokój w niepokoju, nie panikować w panice, nie płakać w morzu łez. Być blisko przy kimś, kto jest daleko.

Krzysztof Siwczyk, Dobra śmierć,
Polityka, 27/2022.
(wyróżnienie własne)

Klik, klik. Bio autora. Klik, klik, spróbujmy. Poeta-dzieciak, ale wiersze jeszcze nie dla mnie, za dorosłe, za dużo mroku prowadzącego w nieznane, choć już jestem da­le­ko. A może tylko mam wystarczająco dużo swojego mroku powszedniego?

więc to już wymarsz wyjście
w kierunku przed siebie za chodzikiem

*

pod piaskiem pod ziarenkami piasku podróżują
niejasne rysunki palcem czyjeś brewerie
fantasmagorie bohomazy którym nadajesz oto kształt
siedząc najspokojniej w świecie z wiaderkiem i przesypujesz

jakby już wszystko było policzone na poczet przemiany

*

zapalczywa wola posiadania przedmiotu
piłki ostu mniejszych nieco rzeczy do zjedzenia
organizuje oto tu przygody podmiotu
wyznacza ich ruchomy horyzont
gdy nic nas nie rozumie nikt
nie mówi że ma to inne znaczenie

*

[…] na widoku czujnego spojrzenia
które chce wierzyć że może kończyć się dłużej lub inaczej

*

katalogi wynaturzeń na meblach w poczekalni
mają dziś nowe wydania wydzierasz z nich strzępy
obrazków wkładasz je jako zakładki do historii
paru apokalips […]

*

Głos 1:
Mogę się przydać jeszcze
Głos 2:
Mało tego, przydarzyć
Głos 1:
Mało tego, darzyć

*

czego się nie dotknie emanuje koniecznym sensem jak miło
widzieć zabawy kompasem z listka w nich odbywa się
wyraźna gra wtajemniczeń z jakiej dawno wypadłem
wprost w samotne rozdania nadziei gdzieś na marginesach nocy

*

skąd wiesz gdzie najlepiej się udać nie pytam
tylko idę w twoje ślady znikania z drugiej strony
jestem winny ci wyjaśnienia bez których się obędziesz

*

w twoim kierunku udaje się kiełek starca pchany zefirem

*

brzydliwe następstwa oczywistych zawierzeń
zostają daleko za nami kiedy wychodzimy
w otchłanną przejrzystość końca kalendarzy
jest jakby wszystko możliwe ponownie
stawia kroki jakieś ja mówi gdzie iść wyraźnie
po imieniu pozostaje echo […]

*

spadnie w studnię czasu z dna gramatyk bo jak inaczej
wrócić z dokądkolwiek wypisz wymaluj nijak

Krzysztof Siwczyk, Jasnopis,
Wydawnictwo a5, Kraków 2016.

światło kroczy między wersami nie mi
pisanymi tylko tobie pewnie się powiedziało
że nic za tym nie idzie choć nawraca

*

pozwól się zabrać do czego prowadzisz

*

prowadź jasno do celu nim jesteś pisana nie oglądaj się
nie ma za czym masz to przed sobą kochana

*

nie przejmuj się i przyjmij do wiadomości brak dramatu

(tamże)

4688. Z oazy (XXXVI)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Ha! Czekałam na tę książkę bardzo. Czekając, nie miałam żadnych trudności z utoż­sa­mie­niem się i z ku­la­wą kaczką, i ślepą kurą.

O czym jest ta książka? O demonach, które nas ograniczają lepiej, bardziej i mocniej niż ewentualne, towarzyszące nam na co dzień niepełnosprawności. O lekarstwie, a w zasadzie lekarstwach na demony — niebywale skutecznych lekarstwach.

     — Gdzieś na świecie — szepcze kura — jest miejsce, w którym spełniają się najbardziej sekretne marzenia. Idziesz ze mną?

*

     — […]  No więc, gdzie to jest?
     — Nie mam pojęcia — mówi kura. — Ale jak tam dojdę, od razu będę wie­działa. Najważniejsze, żeby ruszyć w drogę.
     — Jednak się rozmyśliłam! — Kaczka cofa się szybko. — Przecież tak po prosu nie pomaszeruję w nieznane.

*

[…]  do celu najszybciej dochodzi się małymi kroczkami.

*

     — […]  Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć własnego marzenia?
     — To znaczy, że nie jest już takie ważne.
     — Ale jak to?
     — Kto rusza w podróż, ten się zmienia — mówi słodkim głosem kaczka. — Więc twoje marzenia też się zmieniły.

*

     — Wiesz, co mi w tobie przeszkadza? — pyta cicho.
     — Co?
     — Nic.


Ulrich Hub, Kulawa kaczka i ślepa kura,
ilustr. Jörg Mühle, przeł. Eliza Pieciul-Karmińska,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

4687. Z oazy (XXXV)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Wypatrzona przy zamawianiu tamtej szpa­ga­ci­ko­wej książki. Jedna z ilustracji, po­da­na jako przedskoczek wrażeń z lektury całości, napuściła na mnie świadomość. Klik, klik i troszkę czekania. Nie było wyjścia.

Niby dla dzieci, ale mur budzi skojarzenia z rzeczywistością konstruowaną na polskiej granicy przez małych ludzi.


Uwielbiam zjadać MOJE szyszki
w cieniu MOJEGO drzewa.

*


A gdyby pewnego dnia ktoś uznał, że MOJE drzewo
nie jest MOIM drzewem, lecz JEGO drzewem?

*


Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że szyszek wystarczy
dla wszystkich, a cienia wystarczy dla dwojga.

Ale dobrze wiemy, jak to się skończy, drzewo należy do wszystkich,
szyszki należą do wszystkich, cień należy do wszystkich.

*


A może nawet wybudować mur.

*


Może za tym murem
jest las pełen drzew
całych obsypanych szyszkami.

*

Olivier Tallec, To jest MOJE drzewo,
przeł. Dorota Hartwich,
Wydawnicwto Druganoga, Warszawa 2022.

sobota, lipca 09, 2022

4686. 190/365

w błogokurzu*, poplamiona radością**,
wśród zacieków szczęścia***.

obniżyłam drastycznie poprzeczkę czy loty? czy może tylko uparcie delektuję się drobiazgami, pasę się szczegółami, karmię się smaczkami tak szybko przemijających chwil?

190/365

__________
    *   nie każdego przecież będzie jarać zdanie, którego oso­bi­sty urok jest nieprzekładalny na język polski: ha letto un libro a letto [przeczytał_a książkę w łóżku].
   **  oczadziałam z powodu kilku książek dla dzieci i jednej dla każdego.
  *** przyznałam się nie tylko przed sobą, że są ćwiczenia, których nie lubię, nie znoszę, nienawidzę i nie polubię. bo frustrują bezgranicznie, odzierają niemoc do gołej kości, nie prowadzą prostą drogą do lepiej, niczego nie obiecują, nie dają żadnej gwarancji. Rysia na to opowiedziała mi o swo­im zdrowym (to ważny detal) znajomym, który niena­wi­dzi biegać, ale robi to od lat i będzie robił, dopóki będzie mógł, bo… kocha stan po bieganiu. lżej robić te wszystkie paskudztwa, bo ja też kocham stan, gdy mam je zrobione.

*

Znalazła mnie więcej niż miesiąc temu. Zaskoczyła tak pięknie, ale nie językiem, bo po francusku umiem tylko: dzień dobry, do widzenia, d'accord i jednym mięsem rzucić. Nie prze­szka­dza mi, że ni w ząb nie rozumiem nic z tekstu. Wszystko to, co dzieje się w tle, wszystkie niewerbalne detale pasą i karmią mnie wciąż i bardzo. Sadownik zdziwiony łomoleniem niewło­szczy­zną znalazł ładną polską wersję: Ty i on, i ja, tańczmy

HK, Danser encore.

niedziela, lipca 03, 2022

4685. Chwila


4684. Z oazy (XXXIV)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Czysty przypadek i chwilowy brak wkurwu na brak wersji elektronicznej książki sprawił, że klik, klik i poczekać. Skoro dobrze wi­dzą­cy ludzie ciągną się w euro­pej­skim ogonie czytelnictwa, czemu dzieci sła­bo­wi­dzą­ce w kraju nad Wisłą miałyby samodzielnie czytać? Logiczne chyba, nie!

Boska w swej delikatności jest ta książka. Po przeczytaniu słów: „to oznacza koniec świata” przyszło mi do głowy, że każdy dojrzały człowiek ma w swym życiu za sobą przynajmniej jedno doświadczenie biblijnego potopu. Na swoją arkę Noego, umożli­wia­jącą przetrwanie i rozpoczęcie życia od nowa, mógł zabrać tylko swoje poranione serce, wrażliwość i nadzieję na ciut lepsze jutro. Życie przecież potrafi bujać aż do objawów choroby morskiej, nie ma co.

     — Co jeszcze? — dopytują się pingwiny.
     — Lód.
     — Co jeszcze?
     — Śnieg.
     — Co jeszcze?
     — I lód, i śnieg, i śnieg, i lód, i lód…
     — Jak myślisz, kto to wszystko stworzył?
     — Bóg? — pyta mały pingwin niepewnie.
     — Właśnie! — przytakują oba pingwiny. — I co na to powiesz?
     — W tej okolicy nie wymyślił zbyt wiele.

*

     — Motyl!
     Z radości pingwiny aż podskakują i zachwycone klaszczą w skrzydła [skrzydłami]. Dopiero dużo później dowiedzą się, że pojawienie się tego motyla była początkiem ogromnej katastrofy.

*

     — A co to za kary?
     — To niespodzianka. — Oba pinginy wymieniają między sobą spojrzenia i uśmiechają się złośliwie. — Być może Bóg nie miał zbyt wielu pomysłów przy stwarzaniu naszej okolicy, ale jeśli chodzi o kary, ma sporo fantazji.

*

Nagle arką mocno szarpie. Statek zaczyna się huśtać. […]  Trzęsąc się ze stra­chu, pingwiny obejmują się mocno. Ze wszystkich stron dochodzą okrop­ne wrzaski. Słychać: ryk niedźwiedzi, beczenie owiec, kwiczenie świń, trąbienie słoni, gęganie gęsi, krzyki małp, meczenie kóz, rżenie koni, uja­da­nie psów, pianie kogutów, kumkanie żab, gdakanie kur, pohukiwanie sów, syczenie węży, bekanie hipopotamów, milczenie saren, muczenie krów, wy­cie wilków, miauczenie kotów — krótko mówiąc: ogłuszający hałas.

     — Gdzie my jesteśmy?
     — Jesteście na samym dnie — szepcze gołąb — w brzuchu arki.

*

     — Kiedy to oznacza koniec świata.
     — Właśnie to jest zamierzeniem Boga. — Gołąb wyciąga z torby bu­te­lecz­kę, odkręca zakrętkę i pociąga potężny łyk. — Bóg chce zniszczyć całą zie­mię, by potem jeszcze raz zacząć od początku.

*

[…]  trudno jest być wściekłym na kogoś,
kto nic dla nas nie znaczy.

*

Od tego dnia gołębia i pingwina zupełnie nie da się rozdzielić. Wprawdzie zdarza się, że jedno czy drugie zwierzę robi im przytyki, dając do zro­zu­mie­nia, że taka mieszana para jest kompletnie nie w porządku. Przede wszyst­kim grzechotniki zaglądają do nich regularnie i tłumaczą, że Bóg z ca­łą pewno­ścią nie chciał takiego związku. Ale gołąb i pingwin wcale się tym nie przejmują. Bo przecież tymczasem bardzo się polubili!

Ulrich Hub, O ósmej na arce,
ilustr. Jörg Mühle, przeł. Anna Gamroth,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Miłość liczy się tylko wtedy, gdy obdarowuje się nią dobrowolnie.

(tamże)