To zdjęcie wypatrzyłam w czwartek, nim zapadł zmrok. Myślałam, że mam czas, by cyk. Gdy ściemniło się, wiedziałam, że moment na cyk tego dnia minął. Poprosiłam Właścicielkę i ściany, i kresek o cyk w dziennym świetle. Dostałam. Już tylko do ula musiałam wrócić.
Już zawsze na myśl o tym czwartku będę się uśmiechać. Nie tylko dlatego, że pierwszy raz od diagnozy tak późno wróciłam do domu (23:08) całkiem żywa, a w zasadzie ożywiona. Przede wszystkim był to wspaniały wieczór, we wspaniałym towarzystwie. Towarzystwo zgodnie potwierdziło zamiar powtarzania uszczęśliwiającego procederu.
Kaan, fot. Właścicielka
pragnąca dawno temu
zachować anonimowość.
*
Na drogę… rozchodniaczek, po jednym aniele na każdą Duszę
każde z Serc wyjęło:
fot Gepardzica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz