niedziela, lipca 03, 2022

4684. Z oazy (XXXIV)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Czysty przypadek i chwilowy brak wkurwu na brak wersji elektronicznej książki sprawił, że klik, klik i poczekać. Skoro dobrze wi­dzą­cy ludzie ciągną się w euro­pej­skim ogonie czytelnictwa, czemu dzieci sła­bo­wi­dzą­ce w kraju nad Wisłą miałyby samodzielnie czytać? Logiczne chyba, nie!

Boska w swej delikatności jest ta książka. Po przeczytaniu słów: „to oznacza koniec świata” przyszło mi do głowy, że każdy dojrzały człowiek ma w swym życiu za sobą przynajmniej jedno doświadczenie biblijnego potopu. Na swoją arkę Noego, umożli­wia­jącą przetrwanie i rozpoczęcie życia od nowa, mógł zabrać tylko swoje poranione serce, wrażliwość i nadzieję na ciut lepsze jutro. Życie przecież potrafi bujać aż do objawów choroby morskiej, nie ma co.

     — Co jeszcze? — dopytują się pingwiny.
     — Lód.
     — Co jeszcze?
     — Śnieg.
     — Co jeszcze?
     — I lód, i śnieg, i śnieg, i lód, i lód…
     — Jak myślisz, kto to wszystko stworzył?
     — Bóg? — pyta mały pingwin niepewnie.
     — Właśnie! — przytakują oba pingwiny. — I co na to powiesz?
     — W tej okolicy nie wymyślił zbyt wiele.

*

     — Motyl!
     Z radości pingwiny aż podskakują i zachwycone klaszczą w skrzydła [skrzydłami]. Dopiero dużo później dowiedzą się, że pojawienie się tego motyla była początkiem ogromnej katastrofy.

*

     — A co to za kary?
     — To niespodzianka. — Oba pinginy wymieniają między sobą spojrzenia i uśmiechają się złośliwie. — Być może Bóg nie miał zbyt wielu pomysłów przy stwarzaniu naszej okolicy, ale jeśli chodzi o kary, ma sporo fantazji.

*

Nagle arką mocno szarpie. Statek zaczyna się huśtać. […]  Trzęsąc się ze stra­chu, pingwiny obejmują się mocno. Ze wszystkich stron dochodzą okrop­ne wrzaski. Słychać: ryk niedźwiedzi, beczenie owiec, kwiczenie świń, trąbienie słoni, gęganie gęsi, krzyki małp, meczenie kóz, rżenie koni, uja­da­nie psów, pianie kogutów, kumkanie żab, gdakanie kur, pohukiwanie sów, syczenie węży, bekanie hipopotamów, milczenie saren, muczenie krów, wy­cie wilków, miauczenie kotów — krótko mówiąc: ogłuszający hałas.

     — Gdzie my jesteśmy?
     — Jesteście na samym dnie — szepcze gołąb — w brzuchu arki.

*

     — Kiedy to oznacza koniec świata.
     — Właśnie to jest zamierzeniem Boga. — Gołąb wyciąga z torby bu­te­lecz­kę, odkręca zakrętkę i pociąga potężny łyk. — Bóg chce zniszczyć całą zie­mię, by potem jeszcze raz zacząć od początku.

*

[…]  trudno jest być wściekłym na kogoś,
kto nic dla nas nie znaczy.

*

Od tego dnia gołębia i pingwina zupełnie nie da się rozdzielić. Wprawdzie zdarza się, że jedno czy drugie zwierzę robi im przytyki, dając do zro­zu­mie­nia, że taka mieszana para jest kompletnie nie w porządku. Przede wszyst­kim grzechotniki zaglądają do nich regularnie i tłumaczą, że Bóg z ca­łą pewno­ścią nie chciał takiego związku. Ale gołąb i pingwin wcale się tym nie przejmują. Bo przecież tymczasem bardzo się polubili!

Ulrich Hub, O ósmej na arce,
ilustr. Jörg Mühle, przeł. Anna Gamroth,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Miłość liczy się tylko wtedy, gdy obdarowuje się nią dobrowolnie.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz