Niedzielne odliczanie literek, trzy. Czysty przypadek i chwilowy brak wkurwu na brak wersji elektronicznej książki sprawił, że klik, klik i poczekać. Skoro dobrze widzący ludzie ciągną się w europejskim ogonie czytelnictwa, czemu dzieci słabowidzące w kraju nad Wisłą miałyby samodzielnie czytać? Logiczne chyba, nie!
Boska w swej delikatności jest ta książka. Po przeczytaniu słów: „to oznacza koniec świata” przyszło mi do głowy, że każdy dojrzały człowiek ma w swym życiu za sobą przynajmniej jedno doświadczenie biblijnego potopu. Na swoją arkę Noego, umożliwiającą przetrwanie i rozpoczęcie życia od nowa, mógł zabrać tylko swoje poranione serce, wrażliwość i nadzieję na ciut lepsze jutro. Życie przecież potrafi bujać aż do objawów choroby morskiej, nie ma co.
— Co jeszcze? — dopytują się pingwiny.
— Lód.
— Co jeszcze?
— Śnieg.
— Co jeszcze?
— I lód, i śnieg, i śnieg, i lód, i lód…
— Jak myślisz, kto to wszystko stworzył?
— Bóg? — pyta mały pingwin niepewnie.
— Właśnie! — przytakują oba pingwiny. — I co na to powiesz?
— W tej okolicy nie wymyślił zbyt wiele.
*
— Motyl!
Z radości pingwiny aż podskakują i zachwycone klaszczą w skrzydła [skrzydłami]. Dopiero dużo później dowiedzą się, że pojawienie się tego motyla była początkiem ogromnej katastrofy.
*
— A co to za kary?
— To niespodzianka. — Oba pinginy wymieniają między sobą spojrzenia i uśmiechają się złośliwie. — Być może Bóg nie miał zbyt wielu pomysłów przy stwarzaniu naszej okolicy, ale jeśli chodzi o kary, ma sporo fantazji.
*
Nagle arką mocno szarpie. Statek zaczyna się huśtać. […] Trzęsąc się ze strachu, pingwiny obejmują się mocno. Ze wszystkich stron dochodzą okropne wrzaski. Słychać: ryk niedźwiedzi, beczenie owiec, kwiczenie świń, trąbienie słoni, gęganie gęsi, krzyki małp, meczenie kóz, rżenie koni, ujadanie psów, pianie kogutów, kumkanie żab, gdakanie kur, pohukiwanie sów, syczenie węży, bekanie hipopotamów, milczenie saren, muczenie krów, wycie wilków, miauczenie kotów — krótko mówiąc: ogłuszający hałas.
— Gdzie my jesteśmy?
— Jesteście na samym dnie — szepcze gołąb — w brzuchu arki.
*
— Kiedy to oznacza koniec świata.
— Właśnie to jest zamierzeniem Boga. — Gołąb wyciąga z torby buteleczkę, odkręca zakrętkę i pociąga potężny łyk. — Bóg chce zniszczyć całą ziemię, by potem jeszcze raz zacząć od początku.
*
[…] trudno jest być wściekłym na kogoś,
kto nic dla nas nie znaczy.
*
Od tego dnia gołębia i pingwina zupełnie nie da się rozdzielić. Wprawdzie zdarza się, że jedno czy drugie zwierzę robi im przytyki, dając do zrozumienia, że taka mieszana para jest kompletnie nie w porządku. Przede wszystkim grzechotniki zaglądają do nich regularnie i tłumaczą, że Bóg z całą pewnością nie chciał takiego związku. Ale gołąb i pingwin wcale się tym nie przejmują. Bo przecież tymczasem bardzo się polubili!
Ulrich Hub, O ósmej na arce,
ilustr. Jörg Mühle, przeł. Anna Gamroth,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Miłość liczy się tylko wtedy, gdy obdarowuje się nią dobrowolnie.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz