wtorek, sierpnia 31, 2021

4355. Panna cotta (XIII)  //  Między (V)

Neska, Pan Ciasteczko & Jabłoń:
(z pięknych szklaneczek wodę pili)

Jabłoń:
(musiała cyk, bo piękny pies, bo vespa,
bo włoskie słowa, bo dobry czas
)

*

Jabłoń:
(wieczorem dała się zmylić ostatniej literze śpiewanego słowa)
Zobacz, po włosku problema jest rodzaju żeńskiego.

Sadownik:
(podkręca szowinistyczną żyłkę)
A soluzione jest rodzaju męskiego!

Jabłoń:
O, nie, nie, nie!
(tego akurat jest pewna)
La soluzione!
(ale coś ją tknęło, grzebie w słowniku,
by po chwili wykrzyczeć triumfalnie
)
Skarbie, problem jest rodzaju męskiego!
Un problema! Dei problemi!
Il problema! I problemi!
E LE SOLUZIONI!!!

4354. Między (IV)

Zatrzymana w książce rozmowa dwóch poliglotów, odkryta przypadkiem, za­chwy­ci­ła mnie tak, że wyłącznie kwestią czasu było sięgnięcie po ten drobiazg książkowy. W poczuciu obowiązku wróciłam do powieści, która mnie uwiera. Wróciłam na pół rozdziału, obiecałam jej, że dobre chwile jeszcze przed nami i zbiegłam w kolejne akapity tej książki. Było fantastycznie, tylko krótko.

Gdy zaczynamy uczyć się nowego języka, do nowo powstałej biblioteki tra­fiają pierwsze książki, czyli słowa i zdania, które usłyszeliśmy na pierw­szych lekcjach. Przekazywane są do naszego bibliotekarza, który zaczyna je przeglądać. Jeżeli wydadzą mu się ciekawe czy nietypowe, może zatrzyma je na chwilę, ale jeśli nie będzie wiedział, jak dalej się z nimi obchodzić, za­pew­ne rzuci je gdzieś w kąt albo będzie próbował odesłać do nadawcy.

*

Każdy język otworzył jakieś drzwi w moim życiu […].

*

Jeśli książki są dziwaczne, do niczego niepodobne, najczęściej bibliotekarz wyrzuci je po prostu do kosza.
      […] Nasz „bibliotekarz” nie będzie wiedział, gdzie je położyć i jak do nich potem wrócić. Mózg wszystko, co nowe, zatrzymuje na chwilę, ale najczęściej uznaje po jakimś czasie za niepotrzebne.

*

[…] zapamiętujemy to, co jesteśmy w stanie skojarzyć z czymś już znanym.

*

[…] nauka języka polega na odtwarzaniu biblioteki, a nie jej tworzeniu od podstaw. Nasz wewnętrzny bibliotekarz, który przeszedł kurs gromadzenia materiałów w oparciu o reguły naszego języka ojczystego, musi teraz na­uczyć się porządkować książki według nowych zasad. Jest to o tyle istotne, że czytelnicy, którzy przyjdą skorzystać z nowej biblioteki, będą funk­cjo­no­wa­li właśnie w oparciu o te nieco inne reguły gry.

*

Świadomie szukaj różnic.

*

[…] mózg wykorzystuje każdą chwilę na działanie, także w czasie snu. Gdy odcinamy go od zewnętrznych bodźców, skupia się na sobie samym i na zdo­by­tych już informacjach, które układa i porządkuje.

*

Bill Gates ciągle powtarzał, że do najtrudniejszych zadań zatrudnia ludzi leniwych, bo oni zawsze znajdują sposób, by ułatwić sobie zadanie i upro­ścić pracę, żeby się tylko przy niej za bardzo nie zmęczyć.

*

Postępy osiągniemy tylko i wyłącznie poprzez uczenie się nowych rzeczy, napotykanie znanych nam elementów w no­wych kontekstach i konfiguracjach.

Konrad Jerzak vel Dobosz, Sekrety poliglotów,
Oficyna Wydawnicza RIVAIL, Warszawa 2014.

Co roku w Australii odbywa się wielki bieg, którego uczestnicy muszą po­ko­nać 875 kilometrów dzielących Sydney od Melbourne. Zazwyczaj w tym nie­zwykle trudnym i męczącym wyścigu wygrywali zawodowi spor­tow­cy, których sponsorowały wielkie firmy.
     W 1983 r. cała Australia była jednak w szoku, gdy do mety jako pierwszy dobiegł zupełnie nieznany nikomu 61-letni biegacz Cliff Young.

*

Postawmy sobie cel i zobaczmy, czego potrzebujemy, by go osiągnąć.

*

Aby odkryć nową metodę, często należy postawić sobie na pozór nierealny cel – wówczas nasz mózg zaczyna opracowywać niestandardowe roz­wią­za­nia, które do niego doprowadzą.

(tamże)

4353. Między (III)

Utknęłam w czytaniu powieści gdzieś w połowie pobytu w ulu i nie mogę z nią ru­szyć ani kroku do przodu, choć jestem ciekawa, jak się skończy. Nie ułatwiały spra­wy i wciąż jej nie ułatwiają książki, które wpadają mi w ręce, mówiąc: spraw­dzam. I nie ćwiczę mocnego charakteru i uporu, i odkładam powieść, i wsią­kam. Powieść cze­ka­ła na mnie, gdy delektowałam się tym drobiazgiem i jeszcze dwo­ma innymi.

Tak — pomyślałam — właśnie taka kreska uszczęśliwiłaby mnie w Koralinie.

[…] bajki Kassa szydzą z wielkich tego świata. Kass pokazuje nie­do­rzecz­ność, okrucieństwo i bezsens, jaki się zakrada w naszych czasach na naj­wyż­sze poziomy sprawowania władzy.
     […]
     Gorzka to lektura, ale też gorzkie są doświadczenia ludzi w dzisiejszym świecie, ludzi zmuszonych do cierpienia pod bezlitosną władzą, która raz nazywa się komunizmem, raz socjalizmem, raz demokracją. A zawsze jest tak samo samolubna i bezwzględna.
// Janusz Danecki w słowie wstępnym

*

[…] słuchał szeptu ciszy w świetle księżyca.

*

Kiedy królik zebrał już trochę pieniędzy, a od krewnych wiele dobrych ży­czeń powodzenia i sukcesów oraz całe mnóstwo dobrych rad — wsiadł do łódki […].

*

[…] aż nadszedł dzień, kiedy przeczytał książkę zupełnie inną niż wszystkie pozostałe […].

Georges Kass, Bajki arabskie nie tylko dla dorosłych, ilustr. Sylwia Mazur,
przeł. Barbara Wrona i Marek M. Dziekan,
Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

Zwierzęta zebrały się tłumnie, ponieważ miał do nich przemówić król Lew, aby uczcić dziesiątą rocznicę swego zwycięstwa nad Słoniem.
     Obchody były huczne, zwierzęta uśmiechały się wesoło. Po zakończeniu uroczystości wszyscy wrócili do swych domów, zdjęli maski z radosnym uśmiechem i powiesili je obok masek z wyrazem głębokiego smutku, jakie wkładali dla uczczenia okazji smutnych. Poszli spać…

Wszyscy głupcy na świecie są przekonani, że są naj­mądrzejsi!

*

Zebrani milczeli, a osioł czekał, żeby potwierdzili jego słowa. Niestety, trwali w milczeniu.

(tamże)

*

poniedziałek, sierpnia 30, 2021

4352. Czekariat (XVI)  //  Między (II)

Ostatniego ranka w Małej Danii na udzie usiadł mi ten piękny motyl. Pojęcia nie mam, jak się nazywa, ale muszę go tu mieć. Może Profesora będzie znać tę magiczną, ciut włochatą Istotę. Ciekawe, jak wygląda, gdy rozłoży skrzydła.

4351. Kromeczki (XIII)  //  Między (I)

Już dawno wróciła z urlopu. A mi przypomniało się, że Jej tegoroczna kromeczka czeka i czeka. Muszę ją tu mieć. Czas najwyższy.


fot. Kaan.

alternatywny tytuł wpisu:
4351. Czekariat (XV)

czwartek, sierpnia 26, 2021

4349. Panna cotta (XII)

A czemu tak? No właśnie, czemu? Jak to jest ze mną i językami obcymi? — nie ustę­po­wa­ła jakaś ciekawska figura wewnętrzna — musi być jakieś wytłumaczenie, skoro różnicę gołym okiem widać, nieuzbrojonym uchem słychać, a każdą komórką ciała czuć. Nie zatrzymałabym się przy tej kwestii, gdybym kilka dni temu nie odkryła, że język włoski jest dla mnie źródłem szczęścia. Może się walić, palić, swąd nad­pa­lo­nych mostów relacyjnych, pomimo silnego wiatru, może utrzymywać się w po­wie­trzu wiele godzin, a mi wystarczy jedno słowo lub fraza po włosku i niczego więcej mi do pełni szczęścia nie potrzeba.

To jak to jest? Ktoś we mnie chciał wiedzieć. Zatrzymałam się i już wiem. Język an­giel­ski wyjmuje mnie z bagienka polskiej martyrologii, mesjanizmu i narodowego zespołu stresu pourazowego — jest dla mnie źródłem wolności i szerszej per­spek­ty­wy widzenia świata. Język hiszpański był dla mnie językiem nadziei i radości, ale to język włoski zamienia mnie w najszczęśliwsze zwierzę świata.

Kilka dni temu było upiornie ciężko — ulało mi się przy okazji kontaktów z liśćmi mojego drzewa ge­ne­alo­gicz­ne­go. Nie trzasnę drzwiami, nie wci­snę pedału gazu do dechy, nie pomknę w si­ną dal, obiecując sobie, że nigdy więcej… — choroba ode­bra­ła mi te formy protestu, więc zamilkłam.

Odgradzając się milczeniem od wszystkiego, postanowiłam zrobić kolejne podejście do rodzajników, które wydają się proste, gdy patrzę na tabelkę, ale gdy ją odkładam, nie zostaje mi w głowie nic. Język angielski bezczelnie śmieje mi się wtedy w twarz i o swojej wyższości mel­du­je: wróć do mnie, mam tylko trzy formy rodzajników (a, an, the). Język włoski ma, o zgrozo, cztery razy więcej form rodzajników, ale każ­dy z nich ma moc uszczęśliwiania za każdym razem, gdy po­praw­nie go użyję. Tłu­kłam rodzajniki na kudłatych i niekudłatych isto­tach i całkiem przez przypadek trafiłam na piosenkę, która skradła mi duszę. Zapętliłam jej słu­cha­nie i… oglądanie!

Zecchino d’Oro, Il coccodrillo come fa?

l’animale, gli animali:
un cane, dei gatti, degli elefanti, una farfalla, un’ape, delle rane, il pipistrello, i coccodrilli, lo scoiattolo, l’orso, la chiocciola, l’antilope, le giraffe e le antilopi… la gente!

*

Bezokoliczniki po włosku brzydziły mnie okrutnie, bo po co mi one, skoro ich zna­jo­mość nie przydaje mi się specjalnie (w przypadku nieregularnych czasowników) przy odmia­nie w czasie teraźniejszym. Język angielski szczerzył się z wyższością: wróć do mnie, bezokolicznik czasownika regularnego i masz wszystko, czego po­trze­bu­jesz, nie tylko w przypadku czasu teraźniejszego. Spokoju mi jed­nak nie da­wa­ło, że tu i ów­dzie wpadam na coś, co wygląda jak bezokolicznik, a jest tłumaczone na tryb rozkazujący (2. os. lp). Gdy na parkingu czekałam w samochodzie na Bia­łe­go Kruka, zrobiłam klik, klik w kwe­stii trybu rozkazującego i spotkał mnie za­chwyt bez­gra­nicz­ny, i pokochałam bez­oko­licz­niki. I znów łomolę piosenką, która znalazła mnie na gigancie.

Tommaso Paradiso, Non avere paura.

non essere triste,
non avere paura,
non mollare,
non smettere mai!

in bocca al lupo!

środa, sierpnia 25, 2021

(4347+1). Tam i tu [suplement]

Najpierw mnie zachwyciła, ale gdy zaczęłam przyglądać się Jej dokładniej, każdy nowo dostrzeżony detal budził coraz większe przerażenie i strach.

Gdy dowiedziałam się, że inspiracją do Jej stworzenia była lektura, natychmiast zro­biłam klik, klik i rzuciłam wszystko, co czytałam — musiałam dowiedzieć się, skąd we mnie to przerażenie, skąd ten strach.

I co z tego, że to „tylko” książka dla dzieci? Kilka razy podczas czytania wstrzy­ma­łam od­dech, a nawet ją odłożyłam, by zagwarantować bohaterom bezpieczeństwo, nim w ich życiu stanie się coś naprawdę nieoczekiwanego, niedobrego i nie­odwra­cal­ne­go.

Cztery ostatnie zdania w przedostatnim rozdziale… majstersztyk!

Pośpieszyłam się z czytaniem tej książki. Gdybym skończyła ją za pięć dni, praw­dzi­we byłyby sło­wa z ostatniego rozdziału: [b]ył poniedziałek. W środę zaczynała się szkoła, cały nowy szkol­ny rok. Tak się składa, że w tym roku szkoła zacznie się w przy­szłą środę.

Pozostałam po tej lekturze zafascynowana tym, jak pięknie oswaja dziecięcego czy­tel­ni­ka z niełatwymi emocjami, pokazuje, jak sobie z nimi można radzić, ba! jak nie ustawać i zwy­cię­żać. Cytaty, wybrane i  umieszczone poniżej okładki, łączy to, że wszyst­kie one są dla mnie przepiękną meta­fo­rą zmiany, dojrzewania, czy nawet waż­nych momentów procesu terapeutycznego.

Jakiś minus? Tak! Ale tylko jeden. Ogromnie brakowało mi w tej książce ilustracji, kreślonych oszczędną czarną kreską.

Deszcz nie należał do tych, podczas których można wychodzić na dwór – był jednym z owych deszczów, które rzucają się z chmur na ziemię i roz­bryz­gu­ją dookoła. Był to poważny deszcz, uparcie zmierzający do celu […].

*

     – Dokąd prowadzą te drzwi? – spytała matkę.
     – Donikąd, kochanie.
     – Dokądś muszą.

*

     – Koty nie mają imion – odparł.
     – Nie? – spytała Koralina.
     – Nie – potwierdził kot. – Wy, ludzie, macie imiona. Dla­te­go że nie wie­cie, kim jesteście. My wiemy, kim je­ste­śmy, więc nie potrzebujemy imion.

*

Spojrzała na drzwi. Miała wrażenie, że one także na nią patrzą. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to niemądre, lecz gdzieś w głębi duszy wie­dzia­ła, że to również prawda.

*

Nie było to odważne, bo on się nie bał. Nic innego nie mógł zro­bić. Ale po­wrót po okulary, choć wiedział, że osy wciąż tam są, na­praw­dę go prze­ra­ził. To było odważne.
     […]
     Kot maszerował obok niej.
     – A czemu? – spytał, choć wydawał się wyraźnie znudzony.
     – Ponieważ – odparła – kiedy się boisz, ale i tak coś robisz, to to wymaga odwagi.

*

Będę odważna, pomyślała Koralina. Nie, ja jestem odważna.

*

     – Ale jak można odejść od czegoś i jednocześnie do tego wrócić?
     – Z łatwością – wyjaśnił kot. – Wyobraź sobie kogoś okrążającego świat. Zaczynasz odchodzić od jednego miejsca i w końcu do niego wracasz.

*

[…] łatwiej bać się czegoś, czego nie widzimy.

*

     – Czy będą w nim szare mokre dni, kiedy sama nie wiem, co ze sobą począć, nie mam nic do czytania i do oglądania, nie mogę nigdzie pójść i czas wlecze się okropnie? – spytała Koralina.
     Ukryty w cieniu człowiek odparł:
     – Nigdy.
     – A paskudne obiady zrobione według przepisów, z czosnkiem, estragonem i fasolką szparagową?
     […]
     – Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? – rzekła. – Ja wcale nie chcę wszystkiego, czego pragnę. Nikt tego nie chce. Nie tak naprawdę. Co to za zabawa dostawać wszystko, o czym się marzy, tak po prostu? Wtedy to nic nie znaczy. Zupełnie nic.

Neil Gaiman, Koralina,
przeł. Paulina Braiter-Ziemkiewicz,
Wydawnictwo MAG, Warszawa 2017.
(wyróżnienie własne)

Była pewna, że w mroku za jej plecami coś się kryje: coś bardzo starego i bardzo powolnego. Serce biło jej tak mocno i głośno, że bała się, że za chwilę wyskoczy z piersi. Zamknęła oczy, chroniąc się przed mrokiem.

*

– Wiesz, że cię kocham – dodała.
     I wbrew samej sobie Koralina przytaknęła. Istotnie, druga matka ją ko­cha­ła. Kochała ją jednak tak, jak skąpiec kocha pieniądze albo smok swoje złoto. Koralina wiedziała, że w guzikowych oczach drugiej matki jest je­dy­nie własnością, niczym więcej. Domowym zwierzątkiem, które prze­sta­ło ba­wić swoją panią.

*

[…] położyła dłoń na gałce, przekręciła ją i w końcu otwarła drzwi.
     Za nimi rozciągał się ciemny korytarz. Cegły zniknęły, jakby nigdy ich tam nie było. Z otwartych drzwi wypływał lodowaty zapach wilgoci. Woń ta przywodziła na myśl coś bardzo starego i bardzo powolnego.
     Koralina przeszła przez drzwi.

*

Wyciągnęła rękę i jej dłoń natrafiła na zimny przełącznik. Nacisnęła go, nie wierząc, że zadziała. Jednak gdzieś w dole zapłonęła żarówka, rozjaśniając dziurę w podłodze słabym żółtym światłem. Koralina zobaczyła schody wio­dą­ce w dół. Nic poza tym.

*

Mogła albo krzyknąć i spróbować ucieczki […], albo też zrobić coś innego.
     Zrobiła zatem coś innego.

*

     – Nie boję się – powiedziała do siebie i nagle uświadomiła sobie, że to prawda.

*

Baśnie są bardziej niż prawdziwe: nie dlatego, iż mówią nam, że istnieją smoki, ale że uświadamiają, iż smo­ki można pokonać.
// G.K. Chesterton

*

I wtedy ręce duchów przeszły przez nią, użyczając jej siły, której już nie miała. Jeszcze jedna chwila oporu, jakby coś utknęło w drzwiach, a po­tem drewniane wrota zamknęły się z trzaskiem.

*

Nigdy wcześniej niebo nie było tak bardzo niebem, a świat tak bardzo światem.
     […]
     Nic, pomyślała, nie mogłoby być bardziej interesujące.

*

     – No, no, wygląda na to, że wszystko jest w deseczkę. Cud, miód, malina i szklanka wina – oznajmiła panna Forcible.
     – Słucham? – rzekła Koralina.
     – Wszystko układa się znakomicie – wyjaśniła panna Forcible.

(tamże)

niedziela, sierpnia 22, 2021

4347. Tam i tu

Tam siedziała przez chwilę w kąciku. Tu zamieszkała w szpagacikowej galerii, dzięki Mamie Malinki, która zrobiła cyk.


Autorka rękodzieła: Malinka.

[suplement: 23.08.2021]
pikanterii dodaje fakt, że inspiracją do tworzenia była… książka! Nie czytałam jej — ba! nie miałam o jej ist­nie­niu pojęcia — nadrobię i dam znać w szpa­ga­ci­ko­wej czytelni.

4346. Czytanie poza kolejnością

Czysty przypadek sprawił, że ten książkowy drobiazg wpadł mi w ręce. Ten czysty przy­pa­dek okazał się źródłem najczystszej przyjemności. Dotarto do mnie, że studia moich marzeń to sześć semestrów gramatyki opisowej i dziesięć translatoryki.

Nie wiem co — okładka, tytuł, przeczucie, na pewno nie vel w nazwisku — co miało moc, bym porzuciła wszystkie czy­tane aktualnie książki. Wiem tylko, że odłożyłam wszystko w mgnieniu oka, by delektować się światem tych dwóch rozmawiających ze sobą osób. Delektowałam się nim dwie kawy i wiele znaczących mgnień oka.

[K.J. v. D.] Gdy ruszyłem z moim projektem nauczenia się stu języków w cią­gu dziesięciu lat, moim wielkim problemem było określenie, którymi z nich się zajmę. Kiedy tworzymy listę języków, najczęściej wypisujemy około pięć­dzie­się­ciu i się zatrzymujemy, bo znalezienie kolejnych sprawia dużą trudność. Nawet jeśli wypiszemy wszystkie języki europejskie, to i tak lista wciąż będzie krótka.

*

Chyba dość często tak jest, że ludzie, którzy uczą się języków albo innych rzeczy, wchodzą w stan uzależnienia.

*

[M.C.R.] […] musieliśmy tłumaczyć teksty w parach. Obie Polki siedziały ra­zem i szeptem dzieliły się uwagami. Ja ciągle się im przysłuchiwałem, mimo że wówczas niczego nie rozumiałem. Zakochałem się w języku pol­skim i po­sta­no­wi­łem się go nauczyć. […]
     Miesiąc po podjęciu decyzji o rozpoczęciu nauki języka polskiego zupełnie przypadkiem znalazłem się w księgarni uniwersyteckiej. Niespodziewanie mój wzrok przykuła książka w charakterystycznej różowej okładce. Jej ty­tuł brzmiał: „Cześć! Jak się masz? Polonês para iniciantes. Władysław T. Mio­dunka” (to była portugalskojęzyczna wersja wydanego przez UJ pod­ręcz­nika do nauki języka polskiego dla obcokrajowców). Dziś myślę, że to dzięki Bogu, a nie przypadkowi, trafiłem do tej księgarni, bo książka, którą tam znalazłem, zmieniła bieg mojego życia.

*

[K.J. v. D.] Czytałem kiedyś, że struktura każdego języka wymaga od nas podania pewnej liczby informacji. Gdy na przykład mówię o tym, co jakaś osoba zrobiła, w języku polskim zmuszony jestem do określenia, czy to męż­czy­zna czy kobieta, bo używam słów „on” i „ona”. W języku fińskim nie ma już takiej konieczności. Gdy mówię o zdarzeniu z przeszłości, w polskim mu­szę określić, jakiej płci była osoba, która wykonała czynność. […] W por­tu­gal­skim nie jest to już jednak wymagane. Z kolei we francuskim forma żeń­ska czasownika pojawia się tylko w piśmie, bo w przypadku formy żeń­skiej musisz dodać literkę „e”, której się nie wymawia. Dwa zdania: „Michel est arrivé” oraz „Michelle est arrivée” są wymawiane identycznie, więc do­pie­ro z tego, jak są zapisane, można wywnioskować, czy przyszedł Michel, czy przyszła Michelle.

*

Błędy są potrzebne, byśmy mogli nauczyć się dobrze ko­mu­ni­ko­wać z innymi.

*

[K.J. v. D.] Gdy przekładasz coś na angielski, tracisz dużo informacji. Mó­wisz na przykład: „Jesteś smutna” po polsku, przekładasz to na angielski jako „You are sad”, a gdy chcesz potem przetłumaczyć to zdanie na kolejny język, nie wiesz już, kto jest tak naprawdę smutny: „ty” czy „wy”, kobieta czy mężczyzna…

*

[K.J. v. D.] Po polsku „e” jest najczęściej otwarte. Ale nie zawsze. Na przy­kład gdy wypowiadamy słowo „sieć”, to „e” jest w nim już bardziej za­mknię­te, ponieważ znajduje się obok „si”. Polacy nie słyszą jednak różnicy w wy­mo­wie, choć ty mógłbyś ją pewnie dostrzec.
     [M.C.R.] To bardzo ciekawe. Powiem szczerze, że nie zwróciłem na to wcześniej uwagi. Teraz jednak przypominam sobie, że zauważyłem na przy­kład, iż w kościele imię Jezusa jest wymawiane raczej przez „e za­mknię­te”, a nie „otwarte”, nie tak jak się spodziewałem. Słyszę wyraźnie w tym wyrazie „e zamknięte”.

*

Nauczyciel pokazuje ci tylko drogę, ale nie weźmie cię na ręce i nie za­pro­wa­dzi tam, gdzie chcesz dojść. To od ciebie zależy, czy podążysz tą drogą i dotrzesz do celu.

Konrad Jerzak vel Dobosz, Więcej niż słówka.
Rozmowa z poliglotą Marlonem Couto Ribeiro
,
Oficyna Wydawnicza RIVAIL, Warszawa 2015.

sobota, sierpnia 21, 2021

4345. Panna cotta (XI)

Klucz jest prosty: czasem tylko jedno słowo, czasem słowa, fraza albo dwie — usły­szę, oddzielę od potoku innych słów, znam albo nie znam, ale umiem zapisać i… zachwyt gotowy! I do szczęścia niewiele więcej mi potrzeba.

A tu, jakby było mało słów i fraz, trafiła się jeszcze aliteracja. Łomolę!

Giordana Angi, Amami adesso.

amami, amami, amami adesso
vieni, vieni, vieni vicino

piątek, sierpnia 20, 2021

4344. 232/365

że granica jest najważniejsza. że prowokacja i wojna hybrydowa. kurwa, to są przede wszystkim ludzie!

232/365

Ayoub Houmanna, Dla Polaków.

dla wielu ludzi na świecie jesteśmy Ameryką. i, tak jak Ame­ry­ka, potrzebujemy imigrantów. kurwa, kiedy to zro­zu­mie­my?

232/365

czwartek, sierpnia 19, 2021

4343. Ciężki kaliber a koi

Trzeci dzień chodzę wokół zająknięcia się na temat tej książki. Napisać, że waż­na, że mocna, że potrzebna, to nic nie napisać.

Dotyka ran i blizn — wszystkich — również tych, których nie było się świa­do­mym. Na szczęście potem rozdział po rozdziale zbiera człowieka kawałek po ka­wał­ku w ca­łość, nazywając rze­czy, które potrzebują być nazwane; otwierając oczy na do­bro, któ­re aż prosi się, by po nie sięgnąć.

Czy znam osobę bez deficytów Dobrej Matki? Nie znam. Nie dlatego, że wszyst­kie matki są złe — choć niektóre są tak złe, że ich dzieci powinny trzymać się od nich z daleka, a nawet z bardzo daleka — ale dlatego, że Dobra Matka to arche­typ, którego nie jest w sta­nie wy­peł­nić jedna ludzka istota.

Jak długo jeszcze to potrwa? Według mnie zostawiamy za sobą przeszłość wtedy, kiedy przestajemy ją przeżywać. Kiedy zatrzaśniemy za sobą drzwi. Tak po prostu.

*

[…] możesz mieć teraz to, na co zasługiwałeś wtedy.

*

Uczymy ludzi, jak mają się do nas odnosić, poprzez to, jak im odpo­wia­da­my.
     Do wytyczenia granicy wystarczy czasem proste „to mi nie pasuje”. Nie musisz niczego uzasadniać, a już z pewnością nie robić sobie wyrzutów z po­wo­du odmowy.
     Nasze granice są częścią tego, co daje nam poczucie nienaruszalności i kon­tro­li nad własnym życiem. Im mocniejsze granice i większa pewność, że potrafimy utrzymać ich zewnętrzny krąg, tym łatwiej nam się rozluźnić i nie czuć zagrożenia wśród ludzi, którzy są niedelikatni lub wręcz na­pa­stliwi.

*

Umiejętność wyznaczania granic daje poczucie, że nie mu­si­my się poświęcić, aby pozostać w relacji. Gdy po­tra­fi­my po­wie­dzieć „nie”, możemy częściej mówić „tak”.

*

Jeśli desperacko pragniesz relacji, nigdy jej nie osiągniesz” – pi­sze [Laura] Davis. „Odpuść, a być może kiedyś dostrzeżesz, że wemknęła się tylnymi drzwiami”.

*

[…] nikt nie może czuć się szczerze kochany (ani nawet lu­bia­ny), jeśli nie ma poczucia, że jest widziany takim, jakim jest w istocie.

*

Zmiana wewnętrznej atmosfery panującej w twoim umyśle to najważniejszy „projekt remontowy”, jakiego możesz się podjąć.

*

[…] rodzinna spuścizna. Odrzucamy i nie potrafimy wesprzeć w sobie i w na­szych dzieciach tego, czego nie wspierali w nas nasi rodzice, czego z kolei najczęściej nie wspierali w nich nasi dziadkowie. Możemy prze­rwać ten łańcuch, lecz wymaga to podjęcia świadomej decyzji.

*

Intymność wymaga emocjonalnej otwartości, chęci dostrzegania i bycia do­strze­ga­nym oraz pozwolenia na to, aby nasze potrzeby były zaspokajane.

*

Gdy widzimy, że to, co jest oferowane, jest dawane z miłości, a nie z obowiązku, jesteśmy głęboko poruszeni.

*

Wnosimy do naszych intymnych relacji wszystko to, czego nie prze­pra­co­wa­li­śmy lub nie zakończyliśmy w dzieciństwie. Patrząc z per­spek­ty­wy tych, którzy postrzegają związek jako ścieżkę wzrostu, to błogosławieństwo.

*

Mózg jest niczym rzep dla negatywnych i teflon dla po­zy­tyw­nych do­świad­czeń, wyjaśnia [Rick] Hanson, więc nawet jeśli teraz twoje życie wypełniają pozytywne doznania, jeżeli nie nauczysz się przystawać w miej­scu i je chłonąć, przepłyną przez ciebie jak przez sito, w ogóle cię nie odży­wiając.

*

Jak zmieniłby się twój odbiór własnej osoby, gdybyś czuł, że wszystkiego jest pod dostatkiem zamiast w niedoborze?

*

Trzeba nauczyć się, że ujawnianie własnych potrzeb nie jest już nie­bez­piecz­ne i że są ludzie, którzy chcą je zaspokajać! To ryzykowne, ponieważ nie prze­ko­na­my się, że faktycznie tak jest, dopóki nie spróbujemy. Trudno się z tym pogodzić.
     Poglądy zmieniają się jedynie pod wpływem nowych doświadczeń.

*

[…] nasze światy wewnętrzne i zewnętrzne w fascynujący sposób splatają się ze sobą […].

Jasmin Lee Cori, Matka niedostępna emocjonalnie,
przeł. Katarzyna Iwańska, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Choć sporo brakuje, są obszary, gdzie twój rozwój był wspie­ra­ny, więc ist­nie­ją też solidne i prawdziwe kawałki ciebie. Ważne, aby czuć to, co jest, na równi z tym, czego jeszcze nie ma lub co jest niedostatecznie rozwinięte.

*

Wiele z tych luk ma zarówno wymiar zewnętrzny, jak i we­wnętrz­ny.
     […] ­ istnieją trzy sposoby na uzupełnienie brakujących kawałków:
     •  Zidentyfikować, czego nam trzeba, i wprost o to poprosić.
     •  Znaleźć ludzi i sytuacje, w których łatwo znajdziemy to, czego po­trze­bu­je­my (np. okoliczności sprzyjające bezpiecznemu dotykowi).
     •  Dać sobie samemu to, czego nam brakuje.

(tamże)

wtorek, sierpnia 17, 2021

4342. 229/365

czytam: stres ma duży wpływ na postęp choroby.
wiem: postęp choroby wywołuje ogromny stres.

szukam kija, który moż­na włożyć w szprychy tego błędnego koła.

229/365

niedziela, sierpnia 15, 2021

4341. 227/365

udowodnij, że nie jesteś wielbłądem? definitywnie wy­rosłam z rodzinnych planszówek z czarnymi owcami i wielbłądami za­miast pionów. sorry, nie gram, pas.

227/365

Achille Lauro, Me ne frego.

me ne frego.

środa, sierpnia 11, 2021

4340. Panna cotta (X)  //  Czekariat (XIV)

Smutki zajeść czekoladą, lodami, zaskoczyć zakupami — można. Frustrację zmęczyć spacerem, basenem, siłownią, zabić przysiadami na zmianę z pompkami — moż­na. Leczyć się ucieczką, marzeniem, celem — można. Ilu ludzi, ile problemów, tyle me­tod, żad­na lepsza.

Na żałobę też każdy musi znaleźć swój sposób. Zagłuszyć ją czasem na chwilę, po­zwo­lić jej wsiąkać w serce, ustać wszystkie niełatwe uczucia, które budzi. Setki dzie­sią­tek razy le­czy­łam się już tą piosenką. Wciąż to robię.

Nie mogłam jej tu upuścić do dziś z powodu uprzedzenia do banalności polaryzacji w obrazku: ko­bie­ta/mężczyzna, czerń/biel. Już mogę, chcę i potrzebuję, bo — choć z utrwaloną nie­chęcią po raz n-ty do ob­raz­ka podeszłam — dojrzałam piękno tańca i oba wy­ko­rzy­sty­wa­ne na świecie kolory żałoby. Jakim cu­dem nie widziałam tego wcześ­niej? Pojęcia nie mam.

Motyl, czekający już jakiś czas cierpliwie na swój czas — z pewnością siebie godną po­za­zdrosz­cze­nia — na to wszystko: ten wpis jest mój! Tak, jest twój.

Giordana Angi, Stringimi più forte.

stammi più vicino
stringimi più forte
solo per stanotte
inganniamo la sorte
[…]
solo per stanotte
inganniamo il destino

*


fot. Saxifraga, fragment.

Profesora Saxifraga:
Rusałka żałobnik
[errata, 17.01.22]

Anonymous:
Rusałka kratkowiec

4338. Na czytelniczy ząb

Czysty przypadek poinformował mnie o istnieniu tej książki jeszcze na gigancie, gdy nie mogłam sobie znaleźć ani miejsca, ani książki. Klik, klik i miałam, i pod­czy­ty­wa­łam.

Nim kilka dni temu oddałam się bezeceństwu czytania czterech książek na raz (I, II, III, IV) skoń­czy­łam tę, ponieważ nędzne, bo nędzne, ale jednak jakieś poczucie przy­zwo­ito­ści czy­tel­ni­czej posiadam. Wybrałam wiele smacznych kąsków, ale też natknęłam się na zgrzyt.

Nie kupiłam tych trzech zdań i mam nadzieję, że też ich nie kupisz: Istniało między nami prawdziwe partnerstwo. Była moją stałą towarzyszką we wszelkich moich pracach. Dzieliła ze mną kłopoty i aspiracje. Partnerstwo de­fi­nio­wa­ne wyłącznie przez mężczyzn zawsze mnie rozśmiesza. Szkoda, że nie jest moż­li­we przeczytanie Dziewięciu lekcji autorstwa Gertrude — Żony, Partnerki, Towarzyszki, Miłości Autora.


It takes courage to not be discouraged.
Benjamin Ferencz
(1920–)


fot. Autor(ka) nieznan(y/a),
[dostęp: 10.08.2021], źródło.

#1  (o polityce naszej powszedniej):

Przywódcy, którzy mówią, że ich naród jest największy, oraz popierający ich rodacy, podobnie jak ci, którzy chcą być najwięksi, to ludzie małego ducha.

*

Z moich badań dotyczących przyczyn dążenia do wojny wynika, że są one trojakie. Pierwszą jest religia: ludzie są gotowi zabijać i umierać, jeśli uwa­ża­ją, że ktoś zagraża ich bogu. Druga to nacjonalizm – są gotowi zabijać i umierać, jeśli uważają, że ktoś zagraża ich narodowi. Trzecią przyczyną są warunki ekonomiczne: faceci są gotowi zabijać i umierać, jeśli nie mają czym nakarmić żon i dzieci.
     Od czasu, kiedy mały Dawid pokonał dużego Goliata, wydaje nam się, że fantastycznie jest rzucać w kogoś kamieniami. Nie udało nam się zro­zu­mieć, że z ideologią nie poradzimy sobie za pomocą karabinu. Sądzimy, że jeśli wybijemy połowę ludzi wroga, osiągniemy zwycięstwo. To idiotyzm.

*

[…] wszystko zaczyna się od skłonienia ludzi, żeby zmienili swoje myślenie na temat metod rozstrzygania sporów, i na tym się kończy.

*

Postanowiłem nie stawiać przed sądem szeregowców – chodziło mi tylko o ludzi najwyższych rangą i najlepiej wykształconych. Jeśli któryś nie miał co najmniej jednego doktoratu – nie przechodził kwalifikacji. […]
     Oskarżeni, których wybrałem w Norymberdze, nie byli zwykłymi prze­stęp­cami. Wszyscy wyróżniali się inteligencją i wykształceniem. Mieli stop­nie naukowe z ekonomii i prawa. Jeden był z zawodu śpiewakiem ope­ro­wym, a inny duchownym luterańskim. Wszyscy zaprzeczyli, jakoby po­peł­ni­li jakąś zbrodnię. Największą lekcją, jaką wyciągnąłem z tego do­świad­cze­nia, jest to, że wojna całkiem przyzwoitych ludzi zmienia w morderców.

#2  (o człowieku):

Świat jest pełen fantastycznych ludzi, którzy czynią dobro. Cza­sem wystarczy, że o tym pamiętamy i uchwycimy się tej prawdy, aby wziąć się w garść, dać się zainspirować i w trudnych chwilach dodać sobie otuchy.

*

*

Jeśli się boisz, to dlatego, że masz coś do stracenia – a to jest dobre. Oznacza, że możesz o coś walczyć. Jeśli skupisz się na tym, zamiast się bać, strach przemienisz w produktywność, wydajność, odwagę, szybkość – czy cokolwiek, czego wy­ma­ga sytuacja.

*

Ścieżki ludzkiego życia nie są proste. Wielokrotnie skręcają, prowadzą to w dół, to w górę i usiane są wybojami. Jednak kiedy dotrzesz do odcinka z pięknym widokiem, stwierdzisz, że wszystkie te objazdy miały swoją war­tość, chociaż gdy się przez nie przedzierałeś, bywały nieznośne.

*

[…] wierzę w oddawanie. Jeżeli ktoś ci pomoże, ty też mu pomóż, kiedy tylko możesz. Nie obowiązują tu przepisy o przedawnieniu i w grę nie mu­szą wchodzić pieniądze. Wdzięczność dopełnia twoje człowieczeństwo w bar­dzo szczególny sposób. Trudno to porównać z czymkolwiek innym.

*

Twoje słabe strony mogą stać się mocnymi, jeśli wykorzystasz je jako swoją siłę napędową. Nie narzekaj na przeciwności losu, w ten sposób nie roz­wią­żesz trudnych sytuacji, a poza tym wyzwania więcej cię nauczą niż bez­ustan­ny wiatr w żagle.

*

[…] dobrze jest mieć w sobie zgodę na własne towarzystwo.

*

Tylko dzieci nie zwracają uwagi na różnice między rówieśnikami, takie jak rasa, kolor skóry czy wyznanie. Radko zdarza im się narzekać na warunki bytowe, chyba że ktoś im to zasugeruje. One po prostu nie znają innego ży­cia. Ważniejsze od wynajdywania podziałów albo od posiadania nie­zna­nych im dóbr materialnych czy możliwości jest poczucie wspólnoty, za­ba­wa, wolność i niezależność. Taki stan umysłu powinniśmy się starać za­cho­wać jako dorośli.

*

Dobrze jest uświadomić sobie, o co warto walczyć, a o co nie. Czasem lepiej wyswobodzić się z sytuacji, której nie da się naprawić.

*

*

Prawda jest rzeczą bezcenną. Nie zakładaj, że ludzie wiedzą, pamiętają lub potrafią zrozumieć to, co ty uznajesz za prawdę.

*

Ci, na których wam zależy, koniecznie powinni wiedzieć, jacy są dla was ważni.

*

*

[…] nie daj się omamić pokusie, aby działać szybko. Przypomnij sobie bajkę o żółwiu i zającu. Nie wszystko, co dobre, da się osiągnąć szybko, a tempo wcale nie gwarantuje powodzenia. Nie męczy mnie cierpliwe wy­drepty­wa­nie ścieżek na rzecz zmian.

*

Wszystko jest niemożliwe do czasu, aż się wydarzy.

*

Potrafisz przezwyciężyć to, co cię gnębi, niezależnie od tego, jak poważne ci się to wydaje. Jestem pewny, że udało ci się już przetrwać gorsze rzeczy. Sam też kieruję się takim myśleniem.
     I pamiętaj: jeśli nie potrafisz osiągnąć pełnej satysfakcji, to przynajmniej popchnij głaz jeszcze kawałek pod górę. Zwiększ presję. Napisz coś. Naucz się czegoś nowego.

*

„Smutno mi dzisiaj, Benny” – mawiałam czasem. „Moja dro­ga – odpowiadał – niezależnie od tego, o co chodzi, na pew­no zdarzało ci się przetrwać trudniejsze czasy”.

*

Czasami pojawiają się przed nami drabiny, na które nie mamy ochoty się wspinać, co nie znaczy, że nie możemy tego zrobić, a widok z góry nam się nie spodoba. Nie odrzucaj sytuacji, które masz przed sobą, tylko dlatego, że odbiegają od ideału z twoich marzeń. Staraj się najlepiej, jak potrafisz, daj z siebie wszystko, a może się okazać, że masz z tego więcej satysfakcji, niż pierwotnie przewidywałeś.

*

*

Porażka to stan umysłu. Potraktuj ją jak przeszkodę w biegu przez płotki, przez którą musisz przeskoczyć, a nie jak ślepy zaułek. Jeśli się przewrócisz, wstań i biegnij dalej, a potem dopilnuj, aby drugi raz nie potknąć się o ten sam płotek.

*

Zawsze wszystkiego spróbuj; pójdzie ci znacznie lepiej, niż ci się wydaje.

Benjamin Ferencz, Słowa na pożegnanie. Dziewięć lekcji
wyjątkowego życia
, przeł. Marzena Rączkowska,
Czarna Owca, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Tych, których kochasz, zawsze miej przy sobie, gdziekolwiek jesteś. Miłość trwa wiecznie.

(tamże)

4339. Piękne energie  //  Panna cotta (IX)

Co było pierwsze: jajo czy kura, krótkowidz czy szczególarz? Nie wiadomo, czy lu­dzie stają się krótkowidzami, bo przestali dobrze widzieć z da­le­ka od wgapiania się w detale, czy może skupiają się na detalach, bo „daleko” odjechało im tak daleko, że nie ma na co patrzeć. A może ludowe przekonanie o korelacji krótkowzroczności i szcze­gó­larstwa jest tischnerowską gówno prawdą. Nie wiem.

Wiem, że jestem markowym krótkowidzem, który dzięki zdjęciu okularów z nosa znika cały świat. Wiem, że szczegółom lubię się przyglądać, długo się nad nimi po­chy­lam, rozczulam, z uwagą podchodzę do tego, czego innym nie chce się nawet zauważyć, i uwielbiam, gdy natura szczegółów prowadzi mnie w nieznane lub przy­naj­mniej do tej pory niepoznane. Tyle w ramach uzasadnienia istnienia tego czer­stwe­go ciut wpisu.

Słowa: rzeka, miłość. Jakie masz pierwsze skojarzenia? Nie czytaj dalej, zepsujesz sobie zabawę, do której nie będzie powrotu. Zaufaj sobie. Rzeka? Miłość? Co wi­dzisz, co czu­jesz? Zamknij oczy. Rzeka? Miłość?

Rzeka, dla mnie… przyjemna atmosfera, cisza, zaduma, trzymanie za rękę kochaną osobę nad jej brzegiem. Miłość, dla mnie… szalona, uparta, ciepła, wszech­ogar­niająca.

W kontekście tych dwóch słów dwa miesiące temu pojawiło się zadziwienie i zaciesz ogromny, które dziś po­trze­bu­ję tu upuścić. Zaczęło się niewinnie, czyli lin­gwi­stycz­nie — rzekamiłość po włosku są rodzaju? Męskiego!!! Jak to? Tak to i już.

Zrobiłam krok w tył. Rzeka. Miłość. Jakie masz pierwsze skojarzenia, gdy patrzysz na nie przez pryzmat męskiego pierwiastka? Rzeka? Miłość?

Rzeka, dla mnie… siła, żywioł, nieustępliwość i… zaczynam się trochę bać. Miłość, dla mnie… twarda, odpowiedzialna, nieugięta i… zaczynam rozumieć męski im­pe­ra­tyw działania, organizowania, który pomija słowa, widząc w nich stratę czasu.

Od dwóch miesięcy jestem ostrożniejsza wobec słów, bawię się z nimi, bo tak na­praw­dę potrzebuję i męskiej, i żeńskiej energii, którą w sobie kryje każde z nich.

Nie byłoby tego wpisu, gdyby nie przyszedł czas, by już zawsze pod ręką mieć pio­sen­kę, a w niej los — rodzaju żeńskiego! — który nie rozstrzaska mnie o skały.

poniedziałek, sierpnia 09, 2021

4337. 221/365

rozgrzewająca, ale mało egzotyczna emocja — złość. za­wsze dotyczy przeszłości, odległej choćby tylko o sekundę — po­in­for­mo­wa­ła mnie ze stoickim spokojem świadomość. wracaj do tu i teraz, natychmiast — dodała.

221/365

4336. Nim nas wykreślą…

To Jego ulubiony francuski pisarz. To jedna z dwóch wydanych po polsku książek tego pisarza (z czterdziestu dziewięciu dostępnych w języku francuskim). Druga z dwóch już do mnie idzie. Kupowanie książek, gdy skromna cena dostawy jest dzie­wię­cio­krot­nie wyższa od ceny książki, otwiera mi scyzorykiem puszkę z bezdennym smut­kiem. Tyle o uczuciach zaklętych w liczbach.

Ci, co tu bywają, wiedzą, że strony redakcyjne czytam od deski do deski. Wy­czy­ta­łam, że pierwsze wydanie tej opowieści dla dzieci ukazało się we Francji… 46 lat te­mu. W Polsce pierwsze (jedyne?) wydanie tej książki dopiero co staje się na­sto­lat­kiem, a już wyleciało z publicznej biblioteki. Cóż za zbieg okoliczności! Ta książka jest metaforyczną opowieścią o tym, że każdy z nas będzie mierzył się z do­świad­cze­niem bycia wykreślanym z inwentarza żywych istot [z pewnością bez widelca w dłoni].

Tomek myli się w sprawie kruków i wszystkich krukowatych: one są piękne! Żeby nie powiedzieć w chuj piękne, co byłoby bliższe prawdy.

     — Chciałbym być taki jak pan.
     — To nie takie zabawne być taki jak ja.
     — Ani jak ja…

*

     — Ech… Niech no pomyślę… Jakie myśli najbardziej cię zaprzątają?
     Tomek nie wahał się ani przez chwilę.
     — O nieskończoności… Gdzie ona się kończy, ta nieskończoność?
     — Gdzie się kończy nieskończoność? — poprawił go Maurycy, któremu niewątpliwie nieobca była drobiazgowość. — Do diabła! To nie byle co! A o jaką nieskończoność chodzi?

*

     — Ciągle się pan gniewa?
     — Trochę.
     — Ale tylko troszeczkę?
     — Nie mówmy już o tym!

*

     — Zgadzam się z tobą. Nigdy nie byłem dobry w dzieleniu, bo musisz wiedzieć, że nie jesteśmy magikami „od wszystkiego”. To odrobina magii, która jest nam dana, jak w moim przypadku, kosztuje dużo, bardzo dużo.
     — Ile? Mam trochę pieniędzy w skarbonce.
     — Nie chodzi o pieniądze, Tomku…

*

     — Są piękne — powiedział Tomek. — Dlaczego jedne ptaki są piękne, a inne bardzo brzydkie, jak kruki?
     — Kruki nie czują się brzydkie.

*

     — Przecież tak się nie da żyć…
     — Ja też wcale nie żyję, Tomku.
     […]
     — Szkoda — powiedział Tomek. — Takie rzeczy jak czereśnie albo biszkopty to sama przyjemność.

*

Tomek czekał cierpliwie. Na pewno pośród tych poważnych osób znajdzie się w końcu ktoś, kto potrafi mu wszystko wytłumaczyć. Cieszył się także widząc, jak trudno jest w jasny sposób odpowiedzieć na pytanie, czym jest nieskończoność.

*

     — Odwagi — powiedział Maurycy. — Chodźmy. Zamknij oczy i nic się nie bój.

Michel Déon, Tomek i nieskończoność, ilustr. Ètienne Delessert,
przeł. Milena Kusztelska, Oficyna Wydawnicza G i P, Poznań 2010.
(wyróżnienie własne)

Rolą literatury jest pełnić te same funkcje, realizować te same zadania, które w dawnych społecznościach realizowali mędrcy, szamani i starcy: skłaniać do refleksji, wprowadzać w materię życia, wskazywać w nim mocne punkty, w końcu dawać wskazówki prowadzące do zwycięstw, pozwalające kochać życie ze wszystkim, co ono niesie — radościami i troskami, cierpieniem i szczęście, trwaniem i przemijaniem.
// prof. dr Grzegorz Leszczyński we wstępie do polskiego wydania.

niedziela, sierpnia 08, 2021

4335. Uparte piękno

Przedwczoraj — dzień pod psem — zimno, mokro i bez nadziei.

Kilka dni wcześniej wypatrzyłam Upartą, ale to Heniutka w ten mokry, ciut podły dzień wypatrzyła świeżą dziczyznę, prychając potem quasi-wegańskim obrzy­dze­niem. Uparta i Uparty nie chcieli słyszeć o podłych dniach pod psem. Musiałam. Cyk!

piątek, sierpnia 06, 2021

4334. All hail Mr. Czarnek!

Pierwsza, druga i ta — książki podarowane brunatnemu urzędaskowi. I? I ta jest wspaniała! Wspaniała?

Ponieważ w zachwycie jestem — świeżutko po douczkach z języka polskiego, a do­kład­niej ze stopniowania przymiotników — muszę tu w kontekście pierwszego edu­ka­to­ra Rzeczypospolitej zabłysnąć. Pola, fascynująca i zafascynowana językiem pol­skim, ubawiła mnie formą najwyższego stopnia przymiotnika i impe­ra­tyw czuję, by się tu zastosowaniem tej wiedzy wykazać. Wspaniała książka? Wspa­nial­sza niż? A może naj­wspa­nial­sza? Nie, nie, nie! Mało! Ta książka jest w chuj wspaniała! Piękny ten najnajwyższy (jakby ujęli to Australijczycy) stopień przymiotnika, w chuj piękny, prawda?

Gdybyś miał (r.m., bo kobiety czytają więcej) przeczytać tylko jedną oko­ło­gien­de­ro­wą książkę w tym roku, niech to będzie TA książka! Jest piękna, ciepła i mądra — two­ja wrażliwość doprowadzi cię do łez nie raz, a przynajmniej zatrzyma. Nigdy nie przyglądałam się posągom Buddy, a po tej książce nie omieszkam.

Ta książka uświadomiła mi, że choć jestem ciskobietą, kulturowo jestem chłopczycą — nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę ozdobą ogniska domowego — zachwyconą życiem chłopczycą jestem.

Jednego przeżyć nie mogę, że mi za głupie wypowiedzi nikt nigdy nie dał żadnych książek! Wobec tego faktu, nie pozostaje mi nic innego, by — poza prezentową za­wi­ścią — kibicować ministerkowi, bo może znów palnie coś godnego przyniesienia mu kolejnych fantastycznych trzech książek, o których poinformuje mnie antyre­żi­mo­we medium.

Póki co, skromnie mogę polecić trzy inne, piękne książki (żółte linki umiesz­czone w poniższych cytatach). Równie skromnie proszę o informację o przegapionych przeze mnie dobrych książkach, gdybyśmy na wyobraźnię i precyzję wypowiedzi ministerka liczyć już nie mogli. Hawk!

Trwa wojna, my w niej nie walczymy, ale i nie możemy od niej uciec. […]
     – Jesteś cudem.
     – Tak?
     – Naprawdę
.

*

     – To bardzo dziewczęce – zgodziła się Rosie, całując go w szyję.
     – Bardzo chłopięce jest wyjść za takiego dziewczęcego faceta.
     – A bardzo dziewczęce użyć słowa „facet”.
     – I bardzo chłopięce, że taki dziewczęcy facet się podoba.

*

Jak można zgadzać się na dziwne skarpetki, a zabraniać sukienki? Ak­ceptować czyjąś tożsamość, ale zakazywać zgodnego z nią ubioru? Uczyć małych ludzi, że liczy się tylko to, co mają wewnątrz, jednocześnie robiąc tyle szumu wokół okrycia wierzchniego?

*

Odpowiedzieć „jak” było łatwiej niż „dlaczego”. Radziła sobie tak, jak to człowiek zwykle sobie radzi we wszystkich nie­moż­li­wych sytuacjach. Jeden krok po kroku. Jeden dzień po drugim.

*

     – Ichtiolog? To coś jakby biolog morski?
     – Coś w tym rodzaju, ale lepszy. Biolodzy morscy muszą się zajmować wszystkimi, którzy żyją w oceanie. Ichtiolodzy mogą się skupić tylko na rybach. A wiedziałaś… – tu głos Poppy ścichł do konspiracyjnego szeptu, choć w pokoju było tylko ich troje – …że wiele ryb zmienia płeć?

*

     – Nie znoszę rodziny – powiedział Roo.
     – Obawiam się, że i to trzeba czasem przecierpieć – odparła jego matka.

*

[…] wyjechać to tylko zrobić miejsce komuś innemu. […] Wyjazd nie jest oznaką słabości, wyjechać nie znaczy poddać się. To odważna decyzja poprzedzona ciężką walką, zmiana jak każda inna – trudna i strasz­na, ale ostatecznie zwykle konieczna.

*

Jak my wszyscy nie ma pojęcia, dlaczego jest tym, kim jest, i pragnie tego, czego pragnie.

*

     – Łatwe życie jest fajne, ale nie tak dobre, jak docieranie do prawdy o sobie albo bronienie spraw, w które się wierzy – po­wie­dział Penn. – Brzmi nieźle, ale nie przypuszczam, by często wiodło do sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej pracy, zadowalającego związku albo szczęśliwej egzy­sten­cji. […] Nie­wie­le z tego, co ma dla mnie w życiu wartość, jest łatwe. I raczej nie chciałbym więcej rzeczy łatwych kosztem wartościowych.

*

Zapisujesz opowieść, by inni mogli ją przeczytać, a wtedy ona zaczyna rosnąć. Przygważdżasz ją do jednej chwili, by mogła zaistnieć w czasie.

*

Rozpraszanie strachu. Sposób na ujarzmienie rzeczy strasznych: nie trzeba ich ukrywać, wypierać, odpychać czy trzymać w sekrecie – wystarczy przy­pomnieć sobie oraz wszystkim wokół, że lepiej wybrać miłość i ot­war­tość, że należy myśleć i zachowywać spokój. Że istnieją więcej niż dwie prawidłowe ścieżki, że jest więcej możliwości niż tylko wybór między sekretem a zdradą, impasem a zbolałym sercem, mężczyzną a ko­bie­tą, prawidłowym i nieprawidłowym. Istnieją drogi środka. Drogi nie­ozna­czo­ne.

*

Zdumiewało ją wręcz, jak wiele może zobaczyć, nie patrząc.

*

     — Ty? Nic. Już zrobiłaś zbyt wiele. Teraz kolej na nią. I już wykonała pierwszy krok: wyszła z szafy.
     — Odfajkowane – przyznała – choć nie celowo. Jaki będzie drugi krok?
     — Drugi krok polega na tym, że wielu ludzi cię odrzuca, a tobie jest z tym bardzo źle.
     — Także zaliczony. Jaki jest trzeci?
     — Tutaj zaczyna się ciekawie. Krok trzeci to iść naprzód.
     — Ile to zabiera? – powiedziała Rosie nadąsanym tonem.
     — Całe życie. – W głosie pana Tongo znów słychać było radość. – Więc dobrze, że wcześnie zaczęła.

*

     – Obawiam się, że nie można mówić ludziom, kim mają być – odparła Rosie. – Można ich tylko kochać i wspierać takimi, jakimi już są.

*

     — […] czas, by poszukiwała, podejmowała decyzje, zmo­bi­li­zo­wa­ła siły, głośno mówiła, kim jest, walczyła o swoje prawa i sta­wi­ła czoło temu, co różni ją od innych.
      – Jak ma sobie z tym poradzić?
     – Tak samo jak wszyscy inni – zaskrzeczał. – Cierpiąc! Wasze małe miasto was nie akceptuje, więc wyjeżdżacie. Wasza rodzina was odrzuca, więc znajdujecie sobie nową. Wasze małe życie, pełne wstydu i myślenia życzeniowego, zaczyna robić się za ciasne, więc szukacie czegoś większego.

*

      – Czy to będzie trudne?
      – Bardzo.
      Zamknął oczy i przygotował się na straszne wieści.
      – Powiedz wszystko.
      – Otóż to – powiedziała czarownica. – Musisz wszystko powiedzieć. Nie możesz niczego trzymać w tajemnicy. Sekrety prowadzą do samotności. Gdy utrzymujesz sekret, wpadasz w paranoję. Zaczynasz myśleć, że nie ma innych takich jak ty, ludzi to-i-to albo ani-to-ani-tamto, którzy każdego dnia karczują sobie ścieżkę między tożsamościami. Ale tak nie jest. Kiedy żyjesz samotnie z sekretem, ogarnia cię strach. Kiedy go wy­znasz, ogarnia cię magia. I to dwa razy.
      – Dwa razy?
      – Okazuje się, że nie jesteś sam. I wszyscy inni też to sobie uświadamiają. W ten sposób świat staje się lepszy. Dzielisz się sekretem i zmieniasz świat.
      – To nie takie proste. […] Nie mogę tak po prostu podzielić się sekretem. Bardzo trudno go wyjaśnić. I zrozumieć. To skomplikowane.
      – Oczywiście. Takie jest życie.
      – Więc jak mam to zrobić? Jak podzielić się sekretem? Co mam po­wie­dzieć?
      – Opowiedz swoją historię – odparła czarownica bez chwili wahania. – Opowiedz ją. Wszyscy musimy to zrobić.

*

Potworna strata zdolna zrujnować życie skutkowała dobrem, które mogło je ocalić. To nie był promyk nadziei w mrokach, to było wprost oślepiające światło.

*

Penn zrobił na kolację naleśniki, ale prawie ich nie ruszyli. W porządku – wiedział przecież, że w tej sytuacji nie jest potrzebne jedzenie, tylko baśń. Nie ma nic lepszego niż inny nieszczęśnik, który zostaje ugotowany, pożarty albo zmieniony w drzewo, by życie zaczęło się wydawać mniej okropne. Nie ma nic lepszego niż nadzieja, że magia naprawi wszystko, nawet to, co pozornie wydaje się nie do naprawienia.

*

     — […] Myślę, że droga środka jest trudna z tego samego powodu, dla którego jest właściwa.
     — Czyli?
     — Bo jest niewidzialna.
     — Jak w baśni?
     — Nie – […] – A może tak, trochę jak w baśni. Droga się rozwidla. Wy­da­je się, że są tylko dwie możliwości. Że trzeba jedynie postanowić, czy idziesz w lewo czy w prawo, w przód czy w tył, głębiej w las lub bezpieczniej, jego skrajem, ale w rzeczywistości te wszystkie wybory są łatwe w porównaniu do prawdziwej decyzji. A ona polega na tym, że musisz ruszyć na wprost, gdzie w ogóle nie ma ścieżki.

*

     — Jestem wszystkim naraz. […]  — I jestem wszystkim, co dopiero nadejdzie.

*

     — Bo wiesz, co jest jeszcze lepsze od szczęśliwych zakończeń?
     — Co takiego?
     — Szczęśliwe środki.
     — Tak sądzisz?
     — Samo szczęście bez kończenia. Szczęście plus przestrzeń na wzrost. Czy może być coś lepszego?
     — Na jakiś czas…
     — Jakiś czas to bardzo długo – powiedział Penn.

Laurie Frankel, Tak to już jest,
przeł. Dariusz Żukowski, Poradnia K, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)

Jeśli opowiesz własną historię, możesz wybrać za­koń­cze­nie. Zwyczajne bycie sobą nigdy się nie spraw­dza, ale jeś­li wy­myś­lisz sam siebie, możesz stać się kimś, za kogo naprawdę się uważasz.

*

Będą wspólnie podejmować trudne decyzje, kiedy na­dej­dzie na nie pora, a tymczasem mogli cieszyć się chwi­lą oraz tym, co w życiu dobre.

*

     — Słucham?
     — To twoje szczęśliwe zakończenie.
     — Mówiłem.
     — To prawda.
     — Ale to nie koniec.
     — Nie? – Uśmiechnęła się do niego. Nie mogła przestać.
     — O, bynajmniej. – Odpowiedział uśmiechem.

(tamże)

środa, sierpnia 04, 2021

4333. 216/365

czemu mój Duch wybiera trudne do­świad­cze­nia? bo tylko w trud­nym ukryta jest nie­wy­ob­ra­żal­nie wielka moc i trzeba się poddać, by ją poczuć. trzeba poczuć, by zro­zu­mieć; zro­zu­mieć, by po­siąść; po­siąść, by nauczyć się z niej ko­rzystać dla dobra siebie i innych.

216/365

*

w definicji słowa życie nie ma   
przymiotnika „łatwe”.

     — ja pierdolę! serio?
     — serio!

216/365

poniedziałek, sierpnia 02, 2021

4332. 214/365  //  Czekariat (XIII)

rozumiem, że matka to też człowiek i swoje prawa ma — że szkolenie, swoje sprawy, a może nawet urlop, ale miesiąc to chyba dość, by się z tym wszystkim uporać?

obiecamy Orzeszkowi, że będziemy już grzeczni — wszyscy obiecamy — niech tylko wróci. obudziło mnie nad ranem głę­bo­ko dziecięce uczucie.

214/365


fot. Saxifraga, fragment.

*

Profesora Saxifraga:
Wrończyk alpejski

Jabłoń:
(niezmiennie, bez względu na okoliczności,
ubóstwia dostojność krukowatych
)