piątek, sierpnia 06, 2021

4334. All hail Mr. Czarnek!

Pierwsza, druga i ta — książki podarowane brunatnemu urzędaskowi. I? I ta jest wspaniała! Wspaniała?

Ponieważ w zachwycie jestem — świeżutko po douczkach z języka polskiego, a do­kład­niej ze stopniowania przymiotników — muszę tu w kontekście pierwszego edu­ka­to­ra Rzeczypospolitej zabłysnąć. Pola, fascynująca i zafascynowana językiem pol­skim, ubawiła mnie formą najwyższego stopnia przymiotnika i impe­ra­tyw czuję, by się tu zastosowaniem tej wiedzy wykazać. Wspaniała książka? Wspa­nial­sza niż? A może naj­wspa­nial­sza? Nie, nie, nie! Mało! Ta książka jest w chuj wspaniała! Piękny ten najnajwyższy (jakby ujęli to Australijczycy) stopień przymiotnika, w chuj piękny, prawda?

Gdybyś miał (r.m., bo kobiety czytają więcej) przeczytać tylko jedną oko­ło­gien­de­ro­wą książkę w tym roku, niech to będzie TA książka! Jest piękna, ciepła i mądra — two­ja wrażliwość doprowadzi cię do łez nie raz, a przynajmniej zatrzyma. Nigdy nie przyglądałam się posągom Buddy, a po tej książce nie omieszkam.

Ta książka uświadomiła mi, że choć jestem ciskobietą, kulturowo jestem chłopczycą — nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę ozdobą ogniska domowego — zachwyconą życiem chłopczycą jestem.

Jednego przeżyć nie mogę, że mi za głupie wypowiedzi nikt nigdy nie dał żadnych książek! Wobec tego faktu, nie pozostaje mi nic innego, by — poza prezentową za­wi­ścią — kibicować ministerkowi, bo może znów palnie coś godnego przyniesienia mu kolejnych fantastycznych trzech książek, o których poinformuje mnie antyre­żi­mo­we medium.

Póki co, skromnie mogę polecić trzy inne, piękne książki (żółte linki umiesz­czone w poniższych cytatach). Równie skromnie proszę o informację o przegapionych przeze mnie dobrych książkach, gdybyśmy na wyobraźnię i precyzję wypowiedzi ministerka liczyć już nie mogli. Hawk!

Trwa wojna, my w niej nie walczymy, ale i nie możemy od niej uciec. […]
     – Jesteś cudem.
     – Tak?
     – Naprawdę
.

*

     – To bardzo dziewczęce – zgodziła się Rosie, całując go w szyję.
     – Bardzo chłopięce jest wyjść za takiego dziewczęcego faceta.
     – A bardzo dziewczęce użyć słowa „facet”.
     – I bardzo chłopięce, że taki dziewczęcy facet się podoba.

*

Jak można zgadzać się na dziwne skarpetki, a zabraniać sukienki? Ak­ceptować czyjąś tożsamość, ale zakazywać zgodnego z nią ubioru? Uczyć małych ludzi, że liczy się tylko to, co mają wewnątrz, jednocześnie robiąc tyle szumu wokół okrycia wierzchniego?

*

Odpowiedzieć „jak” było łatwiej niż „dlaczego”. Radziła sobie tak, jak to człowiek zwykle sobie radzi we wszystkich nie­moż­li­wych sytuacjach. Jeden krok po kroku. Jeden dzień po drugim.

*

     – Ichtiolog? To coś jakby biolog morski?
     – Coś w tym rodzaju, ale lepszy. Biolodzy morscy muszą się zajmować wszystkimi, którzy żyją w oceanie. Ichtiolodzy mogą się skupić tylko na rybach. A wiedziałaś… – tu głos Poppy ścichł do konspiracyjnego szeptu, choć w pokoju było tylko ich troje – …że wiele ryb zmienia płeć?

*

     – Nie znoszę rodziny – powiedział Roo.
     – Obawiam się, że i to trzeba czasem przecierpieć – odparła jego matka.

*

[…] wyjechać to tylko zrobić miejsce komuś innemu. […] Wyjazd nie jest oznaką słabości, wyjechać nie znaczy poddać się. To odważna decyzja poprzedzona ciężką walką, zmiana jak każda inna – trudna i strasz­na, ale ostatecznie zwykle konieczna.

*

Jak my wszyscy nie ma pojęcia, dlaczego jest tym, kim jest, i pragnie tego, czego pragnie.

*

     – Łatwe życie jest fajne, ale nie tak dobre, jak docieranie do prawdy o sobie albo bronienie spraw, w które się wierzy – po­wie­dział Penn. – Brzmi nieźle, ale nie przypuszczam, by często wiodło do sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej pracy, zadowalającego związku albo szczęśliwej egzy­sten­cji. […] Nie­wie­le z tego, co ma dla mnie w życiu wartość, jest łatwe. I raczej nie chciałbym więcej rzeczy łatwych kosztem wartościowych.

*

Zapisujesz opowieść, by inni mogli ją przeczytać, a wtedy ona zaczyna rosnąć. Przygważdżasz ją do jednej chwili, by mogła zaistnieć w czasie.

*

Rozpraszanie strachu. Sposób na ujarzmienie rzeczy strasznych: nie trzeba ich ukrywać, wypierać, odpychać czy trzymać w sekrecie – wystarczy przy­pomnieć sobie oraz wszystkim wokół, że lepiej wybrać miłość i ot­war­tość, że należy myśleć i zachowywać spokój. Że istnieją więcej niż dwie prawidłowe ścieżki, że jest więcej możliwości niż tylko wybór między sekretem a zdradą, impasem a zbolałym sercem, mężczyzną a ko­bie­tą, prawidłowym i nieprawidłowym. Istnieją drogi środka. Drogi nie­ozna­czo­ne.

*

Zdumiewało ją wręcz, jak wiele może zobaczyć, nie patrząc.

*

     — Ty? Nic. Już zrobiłaś zbyt wiele. Teraz kolej na nią. I już wykonała pierwszy krok: wyszła z szafy.
     — Odfajkowane – przyznała – choć nie celowo. Jaki będzie drugi krok?
     — Drugi krok polega na tym, że wielu ludzi cię odrzuca, a tobie jest z tym bardzo źle.
     — Także zaliczony. Jaki jest trzeci?
     — Tutaj zaczyna się ciekawie. Krok trzeci to iść naprzód.
     — Ile to zabiera? – powiedziała Rosie nadąsanym tonem.
     — Całe życie. – W głosie pana Tongo znów słychać było radość. – Więc dobrze, że wcześnie zaczęła.

*

     – Obawiam się, że nie można mówić ludziom, kim mają być – odparła Rosie. – Można ich tylko kochać i wspierać takimi, jakimi już są.

*

     — […] czas, by poszukiwała, podejmowała decyzje, zmo­bi­li­zo­wa­ła siły, głośno mówiła, kim jest, walczyła o swoje prawa i sta­wi­ła czoło temu, co różni ją od innych.
      – Jak ma sobie z tym poradzić?
     – Tak samo jak wszyscy inni – zaskrzeczał. – Cierpiąc! Wasze małe miasto was nie akceptuje, więc wyjeżdżacie. Wasza rodzina was odrzuca, więc znajdujecie sobie nową. Wasze małe życie, pełne wstydu i myślenia życzeniowego, zaczyna robić się za ciasne, więc szukacie czegoś większego.

*

      – Czy to będzie trudne?
      – Bardzo.
      Zamknął oczy i przygotował się na straszne wieści.
      – Powiedz wszystko.
      – Otóż to – powiedziała czarownica. – Musisz wszystko powiedzieć. Nie możesz niczego trzymać w tajemnicy. Sekrety prowadzą do samotności. Gdy utrzymujesz sekret, wpadasz w paranoję. Zaczynasz myśleć, że nie ma innych takich jak ty, ludzi to-i-to albo ani-to-ani-tamto, którzy każdego dnia karczują sobie ścieżkę między tożsamościami. Ale tak nie jest. Kiedy żyjesz samotnie z sekretem, ogarnia cię strach. Kiedy go wy­znasz, ogarnia cię magia. I to dwa razy.
      – Dwa razy?
      – Okazuje się, że nie jesteś sam. I wszyscy inni też to sobie uświadamiają. W ten sposób świat staje się lepszy. Dzielisz się sekretem i zmieniasz świat.
      – To nie takie proste. […] Nie mogę tak po prostu podzielić się sekretem. Bardzo trudno go wyjaśnić. I zrozumieć. To skomplikowane.
      – Oczywiście. Takie jest życie.
      – Więc jak mam to zrobić? Jak podzielić się sekretem? Co mam po­wie­dzieć?
      – Opowiedz swoją historię – odparła czarownica bez chwili wahania. – Opowiedz ją. Wszyscy musimy to zrobić.

*

Potworna strata zdolna zrujnować życie skutkowała dobrem, które mogło je ocalić. To nie był promyk nadziei w mrokach, to było wprost oślepiające światło.

*

Penn zrobił na kolację naleśniki, ale prawie ich nie ruszyli. W porządku – wiedział przecież, że w tej sytuacji nie jest potrzebne jedzenie, tylko baśń. Nie ma nic lepszego niż inny nieszczęśnik, który zostaje ugotowany, pożarty albo zmieniony w drzewo, by życie zaczęło się wydawać mniej okropne. Nie ma nic lepszego niż nadzieja, że magia naprawi wszystko, nawet to, co pozornie wydaje się nie do naprawienia.

*

     — […] Myślę, że droga środka jest trudna z tego samego powodu, dla którego jest właściwa.
     — Czyli?
     — Bo jest niewidzialna.
     — Jak w baśni?
     — Nie – […] – A może tak, trochę jak w baśni. Droga się rozwidla. Wy­da­je się, że są tylko dwie możliwości. Że trzeba jedynie postanowić, czy idziesz w lewo czy w prawo, w przód czy w tył, głębiej w las lub bezpieczniej, jego skrajem, ale w rzeczywistości te wszystkie wybory są łatwe w porównaniu do prawdziwej decyzji. A ona polega na tym, że musisz ruszyć na wprost, gdzie w ogóle nie ma ścieżki.

*

     — Jestem wszystkim naraz. […]  — I jestem wszystkim, co dopiero nadejdzie.

*

     — Bo wiesz, co jest jeszcze lepsze od szczęśliwych zakończeń?
     — Co takiego?
     — Szczęśliwe środki.
     — Tak sądzisz?
     — Samo szczęście bez kończenia. Szczęście plus przestrzeń na wzrost. Czy może być coś lepszego?
     — Na jakiś czas…
     — Jakiś czas to bardzo długo – powiedział Penn.

Laurie Frankel, Tak to już jest,
przeł. Dariusz Żukowski, Poradnia K, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)

Jeśli opowiesz własną historię, możesz wybrać za­koń­cze­nie. Zwyczajne bycie sobą nigdy się nie spraw­dza, ale jeś­li wy­myś­lisz sam siebie, możesz stać się kimś, za kogo naprawdę się uważasz.

*

Będą wspólnie podejmować trudne decyzje, kiedy na­dej­dzie na nie pora, a tymczasem mogli cieszyć się chwi­lą oraz tym, co w życiu dobre.

*

     — Słucham?
     — To twoje szczęśliwe zakończenie.
     — Mówiłem.
     — To prawda.
     — Ale to nie koniec.
     — Nie? – Uśmiechnęła się do niego. Nie mogła przestać.
     — O, bynajmniej. – Odpowiedział uśmiechem.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz