Pierwsza, druga i ta — książki podarowane brunatnemu urzędaskowi. I? I ta jest wspaniała! Wspaniała?
Ponieważ w zachwycie jestem — świeżutko po douczkach z języka polskiego, a dokładniej ze stopniowania przymiotników — muszę tu w kontekście pierwszego edukatora Rzeczypospolitej zabłysnąć. Pola, fascynująca i zafascynowana językiem polskim, ubawiła mnie formą najwyższego stopnia przymiotnika i imperatyw czuję, by się tu zastosowaniem tej wiedzy wykazać. Wspaniała książka? Wspanialsza niż? A może najwspanialsza? Nie, nie, nie! Mało! Ta książka jest w chuj wspaniała! Piękny ten najnajwyższy (jakby ujęli to Australijczycy) stopień przymiotnika, w chuj piękny, prawda?
Gdybyś miał (r.m., bo kobiety czytają więcej) przeczytać tylko jedną okołogienderową książkę w tym roku, niech to będzie TA książka! Jest piękna, ciepła i mądra — twoja wrażliwość doprowadzi cię do łez nie raz, a przynajmniej zatrzyma. Nigdy nie przyglądałam się posągom Buddy, a po tej książce nie omieszkam.
Ta książka uświadomiła mi, że choć jestem ciskobietą, kulturowo jestem chłopczycą — nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę ozdobą ogniska domowego — zachwyconą życiem chłopczycą jestem.
Jednego przeżyć nie mogę, że mi za głupie wypowiedzi nikt nigdy nie dał żadnych książek! Wobec tego faktu, nie pozostaje mi nic innego, by — poza prezentową zawiścią — kibicować ministerkowi, bo może znów palnie coś godnego przyniesienia mu kolejnych fantastycznych trzech książek, o których poinformuje mnie antyreżimowe medium.
Póki co, skromnie mogę polecić trzy inne, piękne książki (żółte linki umieszczone w poniższych cytatach). Równie skromnie proszę o informację o przegapionych przeze mnie dobrych książkach, gdybyśmy na wyobraźnię i precyzję wypowiedzi ministerka liczyć już nie mogli. Hawk!
Trwa wojna, my w niej nie walczymy, ale i nie możemy od niej uciec. […]
– Jesteś cudem.
– Tak?
– Naprawdę.
*
– To bardzo dziewczęce – zgodziła się Rosie, całując go w szyję.
– Bardzo chłopięce jest wyjść za takiego dziewczęcego faceta.
– A bardzo dziewczęce użyć słowa „facet”.
– I bardzo chłopięce, że taki dziewczęcy facet się podoba.
*
Jak można zgadzać się na dziwne skarpetki, a zabraniać sukienki? Akceptować czyjąś tożsamość, ale zakazywać zgodnego z nią ubioru? Uczyć małych ludzi, że liczy się tylko to, co mają wewnątrz, jednocześnie robiąc tyle szumu wokół okrycia wierzchniego?
*
Odpowiedzieć „jak” było łatwiej niż „dlaczego”. Radziła sobie tak, jak to człowiek zwykle sobie radzi we wszystkich niemożliwych sytuacjach. Jeden krok po kroku. Jeden dzień po drugim.
*
– Ichtiolog? To coś jakby biolog morski?
– Coś w tym rodzaju, ale lepszy. Biolodzy morscy muszą się zajmować wszystkimi, którzy żyją w oceanie. Ichtiolodzy mogą się skupić tylko na rybach. A wiedziałaś… – tu głos Poppy ścichł do konspiracyjnego szeptu, choć w pokoju było tylko ich troje – …że wiele ryb zmienia płeć?
*
– Nie znoszę rodziny – powiedział Roo.
– Obawiam się, że i to trzeba czasem przecierpieć – odparła jego matka.
*
[…] wyjechać to tylko zrobić miejsce komuś innemu. […] Wyjazd nie jest oznaką słabości, wyjechać nie znaczy poddać się. To odważna decyzja poprzedzona ciężką walką, zmiana jak każda inna – trudna i straszna, ale ostatecznie zwykle konieczna.
*
Jak my wszyscy nie ma pojęcia, dlaczego jest tym, kim jest, i pragnie tego, czego pragnie.
*
– Łatwe życie jest fajne, ale nie tak dobre, jak docieranie do prawdy o sobie albo bronienie spraw, w które się wierzy – powiedział Penn. – Brzmi nieźle, ale nie przypuszczam, by często wiodło do satysfakcjonującej pracy, zadowalającego związku albo szczęśliwej egzystencji. […] Niewiele z tego, co ma dla mnie w życiu wartość, jest łatwe. I raczej nie chciałbym więcej rzeczy łatwych kosztem wartościowych.
*
Zapisujesz opowieść, by inni mogli ją przeczytać, a wtedy ona zaczyna rosnąć. Przygważdżasz ją do jednej chwili, by mogła zaistnieć w czasie.
*
Rozpraszanie strachu. Sposób na ujarzmienie rzeczy strasznych: nie trzeba ich ukrywać, wypierać, odpychać czy trzymać w sekrecie – wystarczy przypomnieć sobie oraz wszystkim wokół, że lepiej wybrać miłość i otwartość, że należy myśleć i zachowywać spokój. Że istnieją więcej niż dwie prawidłowe ścieżki, że jest więcej możliwości niż tylko wybór między sekretem a zdradą, impasem a zbolałym sercem, mężczyzną a kobietą, prawidłowym i nieprawidłowym. Istnieją drogi środka. Drogi nieoznaczone.
*
Zdumiewało ją wręcz, jak wiele może zobaczyć, nie patrząc.
*
— Ty? Nic. Już zrobiłaś zbyt wiele. Teraz kolej na nią. I już wykonała pierwszy krok: wyszła z szafy.
— Odfajkowane – przyznała – choć nie celowo. Jaki będzie drugi krok?
— Drugi krok polega na tym, że wielu ludzi cię odrzuca, a tobie jest z tym bardzo źle.
— Także zaliczony. Jaki jest trzeci?
— Tutaj zaczyna się ciekawie. Krok trzeci to iść naprzód.
— Ile to zabiera? – powiedziała Rosie nadąsanym tonem.
— Całe życie. – W głosie pana Tongo znów słychać było radość. – Więc dobrze, że wcześnie zaczęła.
*
– Obawiam się, że nie można mówić ludziom, kim mają być – odparła Rosie. – Można ich tylko kochać i wspierać takimi, jakimi już są.
*
— […]
czas, by poszukiwała, podejmowała decyzje, zmobilizowała siły, głośno mówiła, kim jest, walczyła o swoje prawa i stawiła czoło temu, co różni ją od innych.
– Jak ma sobie z tym poradzić?
– Tak samo jak wszyscy inni – zaskrzeczał. – Cierpiąc! Wasze małe miasto was nie akceptuje, więc wyjeżdżacie. Wasza rodzina was odrzuca, więc znajdujecie sobie nową. Wasze małe życie, pełne wstydu i myślenia życzeniowego, zaczyna robić się za ciasne, więc szukacie czegoś większego.
*
– Czy to będzie trudne?
– Bardzo.
Zamknął oczy i przygotował się na straszne wieści.
– Powiedz wszystko.
– Otóż to – powiedziała czarownica. – Musisz wszystko powiedzieć. Nie możesz niczego trzymać w tajemnicy. Sekrety prowadzą do samotności. Gdy utrzymujesz sekret, wpadasz w paranoję. Zaczynasz myśleć, że nie ma innych takich jak ty, ludzi to-i-to albo ani-to-ani-tamto, którzy każdego dnia karczują sobie ścieżkę między tożsamościami. Ale tak nie jest. Kiedy żyjesz samotnie z sekretem, ogarnia cię strach. Kiedy go wyznasz, ogarnia cię magia. I to dwa razy.
– Dwa razy?
– Okazuje się, że nie jesteś sam. I wszyscy inni też to sobie uświadamiają. W ten sposób świat staje się lepszy. Dzielisz się sekretem i zmieniasz świat.
– To nie takie proste. […] Nie mogę tak po prostu podzielić się sekretem. Bardzo trudno go wyjaśnić. I zrozumieć. To skomplikowane.
– Oczywiście. Takie jest życie.
– Więc jak mam to zrobić? Jak podzielić się sekretem? Co mam powiedzieć?
– Opowiedz swoją historię – odparła czarownica bez chwili wahania. – Opowiedz ją. Wszyscy musimy to zrobić.
*
Potworna strata zdolna zrujnować życie skutkowała dobrem, które mogło je ocalić. To nie był promyk nadziei w mrokach, to było wprost oślepiające światło.
*
Penn zrobił na kolację naleśniki, ale prawie ich nie ruszyli. W porządku – wiedział przecież, że w tej sytuacji nie jest potrzebne jedzenie, tylko baśń. Nie ma nic lepszego niż inny nieszczęśnik, który zostaje ugotowany, pożarty albo zmieniony w drzewo, by życie zaczęło się wydawać mniej okropne. Nie ma nic lepszego niż nadzieja, że magia naprawi wszystko, nawet to, co pozornie wydaje się nie do naprawienia.
*
— […]
Myślę, że droga środka jest trudna z tego samego powodu, dla którego jest właściwa.
— Czyli?
— Bo jest niewidzialna.
— Jak w baśni?
— Nie – […] – A może tak, trochę jak w baśni. Droga się rozwidla. Wydaje się, że są tylko dwie możliwości. Że trzeba jedynie postanowić, czy idziesz w lewo czy w prawo, w przód czy w tył, głębiej w las lub bezpieczniej, jego skrajem, ale w rzeczywistości te wszystkie wybory są łatwe w porównaniu do prawdziwej decyzji. A ona polega na tym, że musisz ruszyć na wprost, gdzie w ogóle nie ma ścieżki.
*
— Jestem wszystkim naraz. […] — I jestem wszystkim, co dopiero nadejdzie.
*
— Bo wiesz, co jest jeszcze lepsze od szczęśliwych zakończeń?
— Co takiego?
— Szczęśliwe środki.
— Tak sądzisz?
— Samo szczęście bez kończenia. Szczęście plus przestrzeń na wzrost. Czy może być coś lepszego?
— Na jakiś czas…
— Jakiś czas to bardzo długo – powiedział Penn.
Laurie Frankel, Tak to już jest,
przeł. Dariusz Żukowski, Poradnia K, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
Jeśli opowiesz własną historię, możesz wybrać zakończenie. Zwyczajne bycie sobą nigdy się nie sprawdza, ale jeśli wymyślisz sam siebie, możesz stać się kimś, za kogo naprawdę się uważasz.
*
Będą wspólnie podejmować trudne decyzje, kiedy nadejdzie na nie pora, a tymczasem mogli cieszyć się chwilą oraz tym, co w życiu dobre.
*
— Słucham?
— To twoje szczęśliwe zakończenie.
— Mówiłem.
— To prawda.
— Ale to nie koniec.
— Nie? – Uśmiechnęła się do niego. Nie mogła przestać.
— O, bynajmniej. – Odpowiedział uśmiechem.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz