Czasem martwa rzecz uporem się wykazuje i dobija się do człowieka na wiele sposobów. I co zrobisz…
Raz, wiem o książce, pierwszym tomie, jako świeżutkiej nowości — nie moja bajka, ignoruję. Dwa, klientka czekająca na Tolliniego zagadnięta, gdy szłam w przerwie do toalety, czyta ów pierwszy tom i jest zachwycona — ignoruję, nie moja czytelnicza półka. Trzy, audycja, a w niej rozmowa przypominająca rozmowę o reportażu; klik, klik… o drugim tomie rozmawiali — zignorowałam, ale jakoś nie do końca.
Po namyśle postanowiłam kupić w audiobuku Sadownikowi i Białemu Krukowi. Coś mnie tknęło, klik w nazwisko Autora trylogii, klik w tytuł i… bingo! Tę książkę muszę mieć — moja półka po wielokroć! A ilustracje, palce lizać.
Biblioteka sejmowa powinna nabyć przynajmniej sto egzemplarzy tej opowieści, a Pinokio powinien wpisać obowiązkowe jej czytanie do konstytucji RP, bo klimat mamy kiepściutki w tym temacie.
Wydaje nam się bardzo ważne, by zarówno młodzi, jak i starsi wiedzieli, że to, z kim chcemy tworzyć związek, i to, czy nasze poczucie płci (nie) zgadza się z tym, co mamy wpisane w akcie urodzenia, nie świadczy o niczym więcej poza tym, z kim chcemy tworzyć związki i jakie mamy poczucie płci. Tyle.
*
Jedno z nas jest pisarzem i scenarzystą i denerwowało się, że w bajkach
dla dzieci występują niemal wyłącznie stereotypowe postaci: mamusia-miś
i tatuś-miś, w stereotypowych rolach płciowych. Drugie z nas jest
biolożką i wykładowczynią gender studies, którą niezmiernie mierziło
tłumaczenie uprzedzeń, bigoterii i dyskryminacji „naturalnością” i „biologią”. […]
Zróżnicowanie orientacji seksualnych (homo-, hetero-, bi-) i tożsamości
płciowych (trans-, cis-) jest naturalne. Jednych jest więcej, drugich
mniej. To nie daje większości prawa do dyskryminowania pozostałych
ani nie znaczy, że jedni są bardziej „naturalni” od drugich. W tej
książeczce chcieliśmy pokazać naszym młodszym i starszym czytelnikom
i czytelniczkom, że modele rodziny, związków i tożsamości płciowych
są w świecie przyrody niezwykle zróżnicowane. Wszystkie nasze
historyjki o zwierzątkach mają swoje źródło w badaniach naukowych
(patrz bibliografia).
— Nie, wszystko w porządku — odpowiedział Sam. — Tylko… Trochę się boję. Co jeśli inne dzieci mnie nie polubią? Albo… Albo jeśli sobie nie poradzę? Ciągle tak wolno czytam… „Ż” myli mi się z „ź”…
*
— To moi mężowie — powiedziała pani Marmozeta. — Julian i Stefan.
— Dwaj…? — Sam był nieco zdziwiony. Julian pomachał mu łapką
umazaną wapnem.
— Ano tak. Taki zwyczaj marmozet. Dzięki temu niby ma być dwa razy
łatwiej… Choć czasem jest dwa razy trudniej. Napijesz się czegoś?
*
Kiedy łabędzie skończyły swoją
opowieść i zaczęły chować do torby opakowania
po drugim śniadaniu, ślimaczek
zdobył się na odwagę i zapytał:
— Ja… Nie chcę być niegrzeczny ani
nic… Ale… To dwóch panów może wziąć
ślub?
— Jeśli się kochają, to czemu nie? —
odparł pytaniem na pytanie Tomek Łabędź
i z powrotem włożył na głowę kask.
„No faktycznie, czemu nie?” – pomyślał
Sam, po czym uśmiechnął się i pożegnał.
*
— Robię reportaż do szkoły. O burzy.
Nie czekając na pytanie, pani Wiewiórka zapewniła, że robi wszystko,
co w jej mocy, aby jak najszybciej uporać się ze skutkami ulewy i wichury
i że wszelkie zarzuty wobec ratusza, że działa nie dość energicznie, są
bezpodstawne, bo — niestety — taki mamy klimat, ale po następnych
wyborach…
Maria Pawłowska, Jakub Szamałek, Kim jest ślimak Sam?,
ilustr. Katarzyna Bogucka, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz