Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pani Orzeszek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pani Orzeszek. Pokaż wszystkie posty

środa, września 17, 2025

(5884+1+6). Obdarowanie (III)

Bardzo bałam się wyjazdu. To, że wrócę mniej sprawna, to pewniak, ot, cena do uiszczenia za wy­rwa­nie się z ula. Jedenaście dni bez rehabilitacji, pomimo ćwi­czeń własnych zrobiło swoje. Zaklinaliśmy, by uniknąć dodatkowych atrakcji w po­staci kon­tu­zji, które unieruchomiłyby mnie na miesiące.

Przed wyjazdem przez tydzień obserwowałam, jak kaktus — będący fizyczną ma­ni­festacją zdobyczy, jaką było odzyskanie kawałka wolności, polegającego na samotnym by­wa­niu na mieście sąsiadującym z ulem — za­biera się do kwitnięcia po raz dru­gi. Istniało spore ryzyko, że zrobi to dokładnie wtedy, gdy nas nie bę­dzie w ulu.

Zakwitł w dniu wyjazdu. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Po­trak­to­wa­łam to zjawisko jako znak i błogosławieństwo. Zrobiłam cyk. Uspokoił się szamoczący się we mnie strach. Zaufałam, że uda nam się wrócić do ula bez dodatkowych fi­zycznych strat. Byłam gotowa do drogi. Byłam gotowa na wszystko.

A gdy znikł strach, wszystko przez te jedenaście dni było już tylko o miłości. O pamięci i o miłości.

Poza przewidywanymi pogłębionymi deficytami układu ruchu, z których będę próbowała się wydostać, dając sobie na to dwa–trzy tygodnie, przywiozłam od­na­leziony kawałek siebie oraz cyk zrobione zdjęciu, na którym Orzeszek jest ma­łą dziewczynką. Orzeszek z Ciocią Irką, która była Orzeszka matką chrzest­ną. Nie miałam o tym pojęcia, ale już wiem. Wobec tego faktu, uśmiecham się znów od ucha do ucha. Ciocia Irka była/jest moją babcią chrzestną, a tamto po­czu­cie to nie były zwidy.

A kaktus? Wróciliśmy, a on wciąż kwitnie. A ja? Płacę za wypoczynek. Twier­dzę, że dość wygórowaną cenę i na razie powtarzam: nigdy więcej, ale wiem, że za­po­mnę ten ból i znów zacznę marzyć.


Nasza osobowość w dużej mierze jest zdeterminowana przez charakter na­szych rodziców. Ich charakter z kolei zdeterminowała osobowość naszych dziad­ków i tak dalej. Nasi prapradziadkowie odeszli lata przed naszym uro­dze­niem, ale to nie znaczy, że nie mieli na nas wpływu. Sztafeta pokoleń nie jest tylko sloganem – podobnie rzecz ma się z historią narodów i państw. Je­steś­my częścią historii. Dziedziczymy w spadku wiedzę, traumy, przy­zwy­cza­je­nia, postawy i sposób postrzegania świata. Musimy wiedzieć, skąd przy­cho­dzi­my, żeby wiedzieć, dokąd zmierzamy.

Jan Śpiewak, Patopaństwo. O tym, jak elity
pustoszą nasz kraj
, W.A.B., Warszawa 2025.

niedziela, lipca 06, 2025

5827. 187/365

czas zatrzymany na błonie fotograficznej. zamknięty w ram­kach diapozytywów. spotkałam po latach po raz pierwszy.

187/365

Szukam wzoru na czas. Co ma być w mianowniku, a co w licz­niku? Pierwiastek, a może potęga, bo przecież czas to potęga. Zawsze najlepsze są proste rozwiązania. A może jednak jest to wzór na kilka akademickich tablic?

*

[…]  pod sam koniec obliczeń znów coś się wykoleiło.
     Tata mówił, że ma­te­ma­tyka to królowa nauk. I co? Ktoś to już policzył i nie dzieli się z nami wzorem? Może ta ma­te­ma­ty­ka to jednak królewna i jeszcze mało wie o liczeniu końca? Może dlatego, że czasowi zdarza się na chwilę zatrzymać albo rwać i wtedy sprawy toczą się poza nim.

*

Jeśli dwie proste równoległe mogą się przeciąć w nie­skoń­czo­no­ści, to może udałoby się być mniej łapczywym na własne ży­cie i podarować komuś trochę czasu? Na przykład dzie­ciom. A może dałoby się tak oszukać, żeby ten podarowany im czas jednak spędzić z nimi?

Mikołaj Grynberg, Rok, w którym nie umarłem,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

środa, lipca 02, 2025

5826. W rocznicę, czyli 1461 dni później…







Od­wie­dza­ł_m miej­sca, które cią­gle jesz­cze są we mnie obecne.

*

By­łaby moż­li­wość, te­raz, mó­wić, po­wie­dzieć ci, że za tobą tę­sk­nię, bar­dziej niż cię znam.

Kim de l’Horizon, Drzewo krwi, przeł. Elżbieta Kalinowska,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.

Wy­peł­niamy pustkę do­brymi wspo­mnie­niami, smut­kiem, my­ślami obej­mu­jemy bez­sens śmierci. Gro­ma­dzimy wdzięcz­ność, że ktoś był. Za ży­cia lu­dzie jesz­cze cię za­sko­czą, są oporni, hu­mo­rza­ści, mają ocze­ki­wa­nia i pre­ten­sje. Po śmierci stają się znacz­nie ła­twiejsi.

Mira Suchowiejko, Też się o ciebie boję,
Biuro Literackie, Kołobrzeg 2025.

[suplement 4.07.2025]
Z ciekawością przyglądam się sobie porównującemu się z rodzicami. Kiedyś myślałem, że to dowód niedojrzałości, teraz zrozumiałem, że takimi ścież­ka­mi chodzi ludzki rozum. […]  Nie tylko małe dzieci testują granice dorosłych. Dorośli wciąż testują granice swoich relacji z nieżyjącymi już rodzicami.

Mikołaj Grynberg, Rok, w którym nie umarłem,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

[suplement 6.07.2025, odzyskane z przeźroczy]

środa, września 18, 2024

(5584+1). Nieoczywiste chwile

     – A osobista satysfakcja? – pytam.
     – […]  No, może jestem za bardzo bezczelna?

1994. Zdaję na patent sternika jachtowego. Wracam do akademika i moim chłopakom mówię: no to czas iść w morze. W tamtym czasie istniało coś ta­kie­go jak sternik jachtowy p.u. (pełne uprawnienia). Chłopaki, przeżyczliwe dla mnie, przecież byłam ich kumplem (nie kumpelką) z grupy dziekańskiej, szybko, śmie­jąc się nie­wy­brednie, spro­wa­dzają mnie na zie­mię. Baba na jach­cie? Zapomnij.

Wtedy jeszcze nie wiem, że i ja bywam bezczelna wobec życia, choć moi naj­bliżsi nie mają co do tego żadnych wątpliwości — zapytałam chwilę temu Sa­dow­nika, by upewnić się, czy nie koloryzuję, odpowiedział: bezczelna? eufe­mizm! Późną jesienią albo wczesną wiosną kolejnego roku wychodzę po za­ję­ciach sekcji pływackiej (aktywność zastępująca WF w po­li­tech­nicznym in­de­ksie) i… Na ta­bli­cy ogłoszeń, wła­snym oczom nie wierząc, widzę anons o pla­no­wanym rejsie z naborem do wyłącznie kobiecej załogi. Baba na jach­cie? Nie! Pięć bab! Tak spotkałam po raz pierwszy w życiu Kapitanową.

     – Pani lepiej się pływało z dziewczynami? – pytam.
     – Nie ma różnicy. Moje załogi to były żeglarki i były bardzo dobre, bardzo bystre i w zasadzie nie musiałam się wysilać. […]  To były bardzo fajne załogi.

     Wypływamy na chwilę – na dwie godziny.
     W pewnej chwili nie wytrzymuję z radości i mówię: – Nie mogę uwierzyć, że płynę z panią. Zdobywczynią trzech oceanów!

Paulina Reiter, Samotne oceany.
Historia Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz,
pierwszej kobiety, która opłynęła świat solo
,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023.

*

1995. Kalmar • Borgholm • Oskarshamn • Loftahammar •
               Ny­näs­hamn • Visby. • [765 Mm]


fot. archiwum własne.

Kapitanowa plus dwie Doroty i dwie Anie. Na tamten moment jedna pani mgr inż., dwie pan­ny ze stopniem zawodowym mgr inż. in spe — trzy kobiety z tej samej uczelni.

Za kilka lat od zatrzymania tej chwili w rolce filmu fotograficznego dwie panny będą już paniami ze stopniem naukowym doktora nauk technicznych.

*


fot. Ania, I Oficer.

W Ny­näs­hamn. Uwielbiam to zdjęcie ze względu na czasopismo w swej starej odsłonie. Przeczytane, spełniało się na stole. Pierwsze w moim życiu kre­wet­ki. Wędzone. Nigdy potem tak pysznych już nie jadłam.

*


fot. archiwum własne.

Wrócone. W Górkach Zachodnich. Było cyk po obu stronach kei. Z frag­men­tem Mechat­ka II w tle na jednym z nich. Na drugim uchwyceni Rodzice obu Dorot, w tym siostra Kapitanowej. Biały Kruk i Orzeszek przy­wie­źli ze sobą świeży chleb i masło. Nie można było nam, kończącym rejs, po­da­rować ni­cze­go lepszego.


fot. archiwum własne.

*

W Kalmarze kupiłam płytę. Po powrocie na ląd tą piosenką łomoliłam naj­czę­ściej — najlepiej podejmowała dyskusję z relacyjną warstwą mojego życia. Z Visby nie mogłam wrócić do domu bez własnego jeżyka, z którego star­szym o wie­le lat braciszkiem poznałam się na Mechatku II.


Roberta Flack & Donny Hathaway, Only Heaven Can Wait,
z albumu Softly With These Songs: The Best Of Roberta Flack.

*  *  *

1996. Maarianhamina • Käringsund • Kemi • Grisslehamn •
               Slite • Hel. • [1723 Mm]

*


fot. Ania, I Oficer (albo) Marysia, III Oficer.

Świętowanie 60. urodzin Kapitanowej. Zkemi i Jabłoń in spe.

*



fot. archiwum własne.

*

Po rejsie. W rodzinnym mieszkaniu Drzewka. Zkemi w połowie drogi do do­mu. Orzeszek przygotowała rosół, który katapultował nas do kulinarnego raju.


fot. Zkemi.

*  *  *

Na jednym z tych rejsów ciągniemy zapałki. Mój Los uwielbia w ten sposób wygrywać szorowanie garów, jazdę z cumą na brzeg, wszystkie te roboty, któ­rych nikt nie chce. Wygrał i „tą razą”.

Wyciągnęłam połamaną zapałkę i… dostałam historyczną banderkę.

Zaprojektowana zostaje dla niej, dla jachtu i dla rejsu specjalna banderka […].

(tamże)

poniedziałek, lipca 15, 2024

5523. 197/366

wczoraj. pierwszy raz dla Was, a nie tylko dla Ciebie, Biały Kruku. odrobina Małej Danii.

197/366

To, że kochamy, nie znaczy, że nie spotka nas zawód. Ale miłość pomoże nam zmie­rzyć się z nim i nie stracić serca.

bell hooks, Wszystko o miłości. Nowe wizje,
przeł. Karolina Iwaszkiewicz, Filtry, Warszawa 2023.

Zamknęła oczy, by mocniej po­czuć obec­ność Miłości i towa­rzy­szą­ce­go jej Zro­zu­mie­nia, które było głębsze i łagod­niej­sze niż oddech ziemi i nieba.

George Eliot [w:] Martin Laird OSA, W krainę ciszy.
Praktyka chrześcijańskiej kontemplacji
,
przeł. Tomasz Mucha, WAM, Kraków 2024.