środa, września 18, 2024

(5584+1). Nieoczywiste chwile

     – A osobista satysfakcja? – pytam.
     – […]  No, może jestem za bardzo bezczelna?

1994. Zdaję na patent sternika jachtowego. Wracam do akademika i moim chłopakom mówię: no to czas iść w morze. W tamtym czasie istniało coś ta­kie­go jak sternik jachtowy p.u. (pełne uprawnienia). Chłopaki, przeżyczliwe dla mnie, przecież byłam ich kumplem (nie kumpelką) z grupy dziekańskiej, szybko, śmie­jąc się nie­wy­brednie, spro­wa­dzają mnie na zie­mię. Baba na jach­cie? Zapomnij.

Wtedy jeszcze nie wiem, że i ja bywam bezczelna wobec życia, choć moi naj­bliżsi nie mają co do tego żadnych wątpliwości — zapytałam chwilę temu Sa­dow­nika, by upewnić się, czy nie koloryzuję, odpowiedział: bezczelna? eufe­mizm! Późną jesienią albo wczesną wiosną kolejnego roku wychodzę po za­ję­ciach sekcji pływackiej (aktywność zastępująca WF w po­li­tech­nicznym in­de­ksie) i… Na ta­bli­cy ogłoszeń, wła­snym oczom nie wierząc, widzę anons o pla­no­wanym rejsie z naborem do wyłącznie kobiecej załogi. Baba na jach­cie? Nie! Pięć bab! Tak spotkałam po raz pierwszy w życiu Kapitanową.

     – Pani lepiej się pływało z dziewczynami? – pytam.
     – Nie ma różnicy. Moje załogi to były żeglarki i były bardzo dobre, bardzo bystre i w zasadzie nie musiałam się wysilać. […]  To były bardzo fajne załogi.

     Wypływamy na chwilę – na dwie godziny.
     W pewnej chwili nie wytrzymuję z radości i mówię: – Nie mogę uwierzyć, że płynę z panią. Zdobywczynią trzech oceanów!

Paulina Reiter, Samotne oceany.
Historia Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz,
pierwszej kobiety, która opłynęła świat solo
,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023.

*

1995. Kalmar • Borgholm • Oskarshamn • Loftahammar •
               Ny­näs­hamn • Visby. • [765 Mm]


fot. archiwum własne.

Kapitanowa plus dwie Doroty i dwie Anie. Na tamten moment jedna pani mgr inż., dwie pan­ny ze stopniem zawodowym mgr inż. in spe — trzy kobiety z tej samej uczelni.

Za kilka lat od zatrzymania tej chwili w rolce filmu fotograficznego dwie panny będą już paniami ze stopniem naukowym doktora nauk technicznych.

*


fot. Ania, I Oficer.

W Ny­näs­hamn. Uwielbiam to zdjęcie ze względu na czasopismo w swej starej odsłonie. Przeczytane, spełniało się na stole. Pierwsze w moim życiu kre­wet­ki. Wędzone. Nigdy potem tak pysznych już nie jadłam.

*


fot. archiwum własne.

Wrócone. W Górkach Zachodnich. Było cyk po obu stronach kei. Z frag­men­tem Mechat­ka II w tle na jednym z nich. Na drugim uchwyceni Rodzice obu Dorot, w tym siostra Kapitanowej. Biały Kruk i Orzeszek przy­wie­źli ze sobą świeży chleb i masło. Nie można było nam, kończącym rejs, po­da­rować ni­cze­go lepszego.


fot. archiwum własne.

*

W Kalmarze kupiłam płytę. Po powrocie na ląd tą piosenką łomoliłam naj­czę­ściej — najlepiej podejmowała dyskusję z relacyjną warstwą mojego życia. Z Visby nie mogłam wrócić do domu bez własnego jeżyka, z którego star­szym o wie­le lat braciszkiem poznałam się na Mechatku II.


Roberta Flack & Donny Hathaway, Only Heaven Can Wait,
z albumu Softly With These Songs: The Best Of Roberta Flack.

*  *  *

1996. Maarianhamina • Käringsund • Kemi • Grisslehamn •
               Slite • Hel. • [1723 Mm]

*


fot. Ania, I Oficer (albo) Marysia, III Oficer.

Świętowanie 60. urodzin Kapitanowej. Zkemi i Jabłoń in spe.

*



fot. archiwum własne.

*

Po rejsie. W rodzinnym mieszkaniu Drzewka. Zkemi w połowie drogi do do­mu. Orzeszek przygotowała rosół, który katapultował nas do kulinarnego raju.


fot. Zkemi.

*  *  *

Na jednym z tych rejsów ciągniemy zapałki. Mój Los uwielbia w ten sposób wygrywać szorowanie garów, jazdę z cumą na brzeg, wszystkie te roboty, któ­rych nikt nie chce. Wygrał i „tą razą”.

Wyciągnęłam połamaną zapałkę i… dostałam historyczną banderkę.

Zaprojektowana zostaje dla niej, dla jachtu i dla rejsu specjalna banderka […].

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz