– A osobista satysfakcja? – pytam.
– […] No, może jestem za bardzo bezczelna?
1994. Zdaję na patent sternika jachtowego. Wracam do akademika i moim chłopakom mówię: no to czas iść w morze. W tamtym czasie istniało coś takiego jak sternik jachtowy p.u. (pełne uprawnienia). Chłopaki, przeżyczliwe dla mnie, przecież byłam ich kumplem (nie kumpelką) z grupy dziekańskiej, szybko, śmiejąc się niewybrednie, sprowadzają mnie na ziemię. Baba na jachcie? Zapomnij.
Wtedy jeszcze nie wiem, że i ja bywam bezczelna wobec życia, choć moi najbliżsi nie mają co do tego żadnych wątpliwości — zapytałam chwilę temu Sadownika, by upewnić się, czy nie koloryzuję, odpowiedział: bezczelna? eufemizm! Późną jesienią albo wczesną wiosną kolejnego roku wychodzę po zajęciach sekcji pływackiej (aktywność zastępująca WF w politechnicznym indeksie) i… Na tablicy ogłoszeń, własnym oczom nie wierząc, widzę anons o planowanym rejsie z naborem do wyłącznie kobiecej załogi. Baba na jachcie? Nie! Pięć bab! Tak spotkałam po raz pierwszy w życiu Kapitanową.
– Pani lepiej się pływało z dziewczynami? – pytam.
– Nie ma różnicy. Moje załogi to były żeglarki i były bardzo dobre, bardzo bystre i w zasadzie nie musiałam się wysilać. […] To były bardzo fajne załogi.
☆
Wypływamy na chwilę – na dwie godziny.
W pewnej chwili nie wytrzymuję z radości i mówię: – Nie mogę uwierzyć, że płynę z panią. Zdobywczynią trzech oceanów!
Paulina Reiter, Samotne oceany.
Historia Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz,
pierwszej kobiety, która opłynęła świat solo,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2023.
*
1995. Kalmar • Borgholm •
Oskarshamn • Loftahammar •
Nynäshamn • Visby. • [765 Mm]
fot. archiwum własne.
Kapitanowa plus dwie Doroty i dwie Anie. Na tamten moment jedna pani mgr inż., dwie panny ze stopniem zawodowym mgr inż. in spe — trzy kobiety z tej samej uczelni.
Za kilka lat od zatrzymania tej chwili w rolce filmu fotograficznego dwie panny będą już paniami ze stopniem naukowym doktora nauk technicznych.
*
fot. Ania, I Oficer.
W Nynäshamn. Uwielbiam to zdjęcie ze względu na czasopismo w swej starej odsłonie. Przeczytane, spełniało się na stole. Pierwsze w moim życiu krewetki. Wędzone. Nigdy potem tak pysznych już nie jadłam.
*
fot. archiwum własne.
Wrócone. W Górkach Zachodnich. Było cyk po obu stronach kei. Z fragmentem Mechatka II w tle na jednym z nich. Na drugim uchwyceni Rodzice obu Dorot, w tym siostra Kapitanowej. Biały Kruk i Orzeszek przywieźli ze sobą świeży chleb i masło. Nie można było nam, kończącym rejs, podarować niczego lepszego.
fot. archiwum własne.
*
W Kalmarze kupiłam płytę. Po powrocie na ląd tą piosenką łomoliłam najczęściej — najlepiej podejmowała dyskusję z relacyjną warstwą mojego życia. Z Visby nie mogłam wrócić do domu bez własnego jeżyka, z którego starszym o wiele lat braciszkiem poznałam się na Mechatku II.
Roberta Flack & Donny Hathaway, Only Heaven Can Wait,
z albumu Softly With These Songs: The Best Of Roberta Flack.
* * *
1996. Maarianhamina • Käringsund • Kemi •
Grisslehamn •
Slite • Hel. • [1723 Mm]
*
fot. Ania, I Oficer (albo) Marysia, III Oficer.
Świętowanie 60. urodzin Kapitanowej. Zkemi i Jabłoń in spe.
*
fot. archiwum własne.
*
Po rejsie. W rodzinnym mieszkaniu Drzewka. Zkemi w połowie drogi do domu. Orzeszek przygotowała rosół, który katapultował nas do kulinarnego raju.
fot. Zkemi.
* * *
Na jednym z tych rejsów ciągniemy zapałki. Mój Los uwielbia w ten sposób wygrywać szorowanie garów, jazdę z cumą na brzeg, wszystkie te roboty, których nikt nie chce. Wygrał i „tą razą”.
Wyciągnęłam połamaną zapałkę i… dostałam historyczną banderkę.
Zaprojektowana zostaje dla niej, dla jachtu i dla rejsu specjalna banderka […].
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz