piątek, września 06, 2024

(5572+1). Panna cotta (CXXXV)

Raz, film. Dwa, kilka dni konfekcjonowania wrażeń i łomolenia muzyką wyjętą z te­go obrazu. Trzy, lingwistyczny zachwyt mo­no­logiem. Cztery, pięć, muzyka, mo­no­log, muzyka, mo­no­log, muzyka. I decyzja, by ten kawałek tu mieć, skoro wzru­sza mnie za każdym razem do łez szó­sty dzień. Klik, klik i nowa por­cja zachwytu, bo ode­rwać się od obrazka nie mogę. I nowa dostawa łez ze wzru­sze­nia i wdzięcz­ność za niemającą koń­ca zdolność zachwycania się.

Ziarenko mojej przygody z językiem włoskim zasiała sanremowa piosenka z udzia­łem tłumacza języka migowego Mauro Iandolo, a w zasadzie rozmowa z nim, któ­rą bez żadnej znajomości włoskiego obejrzałam kilkadziesiąt razy, za­chwy­ca­jąc się ener­gią języka, melodią i możliwościami ekspresji, jakie daje męż­czyznom, poza­wer­bal­nym przepięknym gadulstwem. Pomy­śla­łam, że chcę doświadczyć tej ma­gicznej formy kontaktu z energią, która tak pięknie zachwyca się światem.

Karmi mnie ta piosenka, karmią mnie te piksele, szczególnie od tego momentu (2:29).

Daniele Silvestri, A bocca chiusa.

perché ce credo o forse per decenza
che partecipazione certo è libertà
ma è pure resistenza

[…]
io non mi fermo, scusa
canto pure a bocca chiusa

guarda quanta gente c’è
che sa rispondere dopo di me
a bocca chiusa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz