środa, maja 31, 2023

5076. na gigancie, dzień 25.  //  151/365

że­gnając się po raz pierwszy, dwa tygodnie i dwadzieścia pięć lat temu, już za sobą na­wzajem tęskniliśmy. za niecałe czter­dzie­ści godzin zabierze mnie do ula. zabiorą mnie ra­zem, on i kudłata!

151/365

wtorek, maja 30, 2023

5075. na gigancie, dzień 24.  //  150/365

światowy dzień świadomości sm. pochy­li­łam się nad nim i już wiem, jak to ze mną jest: nie walczę z chorobą, bo nie jestem prze­ciw­ko swojemu ciału, które potrzebuje nie tylko mo­jej po­mo­cy. ja i mo­je ciało, wspól­nie mierzymy się z rzeczy­wi­sto­ścią, w której niektóre karty pod­suwa nam pod nos choroba.

150/365

poniedziałek, maja 29, 2023

5074. na gigancie, dzień 23.  //  149/365

biorę tylko piękno, upycham po kieszeniach wyłącznie wzruszenia.

wszystko to, co w świecie twardych walut wyceniane jest nie­zmien­nie na zero, prze­ci­nek, zero, zero. wszystko to, co dla mnie jest bezcenne.

149/365

niedziela, maja 28, 2023

5073. na gigancie, dzień 22.

5072. Z oazy (CLIV)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Gdyby ta książka nie leżała od dwóch lat (świe­żut­ko wtedy upolowana) na moim wirtualnym stosiku czytelniczym, zrobiłabym natychmiast klik, klik po przeczytaniu zacytowanych w tamtej książce słów Fanona: To rasista stwa­rza poniżonego. Dumałam nad nimi szczególnie długo. Na swoje po­trze­by parafrazuję je w następujący sposób: to wykluczający stwarza wy­klu­czo­ne­go. Nie, nie możesz stać się na własne życzenie, nomem omen, czarną owcą, nawet jeśli wy­klu­czający cię ludzie twierdzą, że sam_a jesteś sobie winny_a.

Nie, pod żadnym pozorem nie jesteś winna_y, może komuś kogoś przypominasz, może komuś kojarzysz się z jakąś kiepską historią. Jedno jest pewne: z winą nie ma to wszystko nic wspólnego.

Ta książka ukazała się po upływie 68 (sześćdziesięciu ośmiu!) lat od publikacji ory­gi­nału w języku francuskim. To stanowi chyba wydawniczy rekord świata. Można to pew­nie jakoś zrozumieć: w latach pięćdziesiątych za żelazną kurtyną problem ra­si­zmu jeśli był czymkolwiek, to dotyczył wyłącznie zgniłego Zachodu.

Autor nie ukrywa samoświadomości: [n]ie chcia­łem być obiek­tyw­ny. Nie­praw­da: by­ło to dla mnie nie­moż­li­we, a Jego erudycja onieśmiela ogromnie, ale jedno­cze­śnie pozwala smakować ją z zachwytem. Niemożliwym jest też pełne zrozumienie tego tekstu, gdy jest się bia­łym człowiekiem. Z pewnością jest to książka o prak­tycz­nych i ekstre­mal­nych za­sto­sowaniach psychologicznego terminu projekcja w życiu ludzi, na któ­rych w dowolny sposób, bez wielkiej finezji można wyprojektować każde zło, a po­tem zgrabnie je uzasadnić i zbudować wokół tego politykę, by móc porwać tłumy i kosztem innych czuć się kimś.

Niebiały kolor skóry podobnie jak wózek (choć na mniejszą skalę) inwalidzki (sic!) natychmiast, nim człowiek otworzy usta, ustawia go społecznie w gorszym miejscu, miejscu nie­po­trzebnych wyzwań. Czy może być gorzej? Oczywiście! Można być nie­bia­łym czło­wie­kiem na wózku. Mało? Proszę bardzo, można być nie­bia­łym czło­wie­kiem na wózku w Polsce.

Czego nauczyła mnie ta książka? Że musisz stanąć za sobą, nikt tego za Ciebie nie zro­bi. Czasem (eufemizm?) oznacza to, że trzeba odwrócić się na pięcie i pójść swoją dro­gą. Że będzie bolało? Będzie, ale nie bardziej, niż gdybyś utknęła_ął na nieswojej dro­dze z tymi, którym wydaje się, że wiedzą lepiej (najlepiej!), co i jak powinno wy­glą­dać w Two­im życiu.

Wie­lu Mu­rzy­nów nie od­naj­dzie się w tym, co jest na­pi­sa­ne na dal­szych stro­nach.
     Po­dob­nie jak wie­lu Bia­łych.
     Ale fakt, że świat schi­zo­fre­ni­ka czy im­po­ten­ta sek­su­al­ne­go jest mi ob­cy, w ni­czym nie zmie­nia ich rze­czy­wi­sto­ści.

*

Nie­szczę­ście ko­lo­ro­we­go po­le­ga na tym, że był znie­wo­lo­ny.
     Nie­szczę­ście i nie­ludz­kość Bia­łe­go po­le­ga­ją na tym, że za­bił gdzieś czło­wie­ka.
     Na tym, że rów­nież dzi­siaj ra­cjo­nal­nie or­ga­ni­zu­je to od­czło­wie­cze­nie. Ale ja, ko­lo­ro­wy, w ta­kiej mie­rze, w ja­kiej da­ne mi jest ist­nieć ab­so­lut­nie, nie mam pra­wa za­my­kać się w świe­cie za­le­głych za­dość­uczy­nień.
     Ja, ko­lo­ro­wy, chcę tyl­ko jed­ne­go:
     Aby ni­g­dy na­rzę­dzie nie by­ło waż­niej­sze niż czło­wiek. Aby raz na za­wsze znik­nę­ło znie­wo­le­nie czło­wie­ka przez czło­wie­ka. To zna­czy mnie przez in­ne­go. Aby po­zwo­lo­no mi od­kry­wać i chcieć czło­wie­ka, gdzie­kol­wiek jest.
     Mu­rzyn nie jest. Nie bar­dziej niż Bia­ły.
     Obaj mu­szą od­da­lić się od nie­ludz­kich gło­sów, któ­re by­ły gło­sa­mi ich przod­ków, aby mo­gła za­ist­nieć praw­dzi­wa ko­mu­ni­ka­cja.

*

To praw­da, że Ży­dów się szy­ka­nu­je, co też mó­wię, prze­śla­du­je, eks­ter­mi­nu­je, pa­li w pie­cach, ale to tyl­ko ro­dzin­ne kłót­nie. Ży­da nie lu­bi się od chwi­li, w któ­rej zo­sta­nie zde­ma­sko­wa­ny. Lecz w mo­im przy­pad­ku wszyst­ko na­bie­ra no­we­go wy­ra­zu. Nie jest mi da­na żad­na szan­sa. Je­stem ze­wnętrz­nie zde­ter­mi­no­wa­ny. Nie je­stem nie­wol­ni­kiem „idei”, ja­ką in­ni ma­ją o mnie, lecz mo­je­go wy­glą­du.

*

Uprze­dze­nie z po­wo­du ko­lo­ru skó­ry to nic in­ne­go jak bez­ro­zum­na nie­na­wiść jed­nej ra­sy do in­nej, po­gar­da lu­dów sil­nych i bo­ga­tych wo­bec tych, któ­re uzna­ją za niż­sze od sie­bie, a na­stęp­nie gorz­ki re­sen­ty­ment tych, któ­re zmu­szo­no do pod­po­rząd­ko­wa­nia się i któ­re nie­jed­no­krot­nie są znie­wa­ża­ne.

*

Mo­ja czerń by­ła gę­sta i nie­za­prze­czal­na. Drę­czy­ła mnie, prze­śla­do­wa­ła, nie­po­ko­iła, do­pro­wa­dza­ła do roz­pa­czy. Mu­rzy­ni to dzi­ku­sy, tę­pa­ki, anal­fa­be­ci. Ale ja wie­dzia­łem, że je­śli o mnie cho­dzi, wszyst­kie te twier­dze­nia są fał­szy­we. […]  Mie­li­śmy le­ka­rzy, na­uczy­cie­li, mę­żów sta­nu… Tak, ale w każ­dym z tych przy­pad­ków wciąż by­ło coś nad­zwy­czaj­ne­go. […] 
     Na­uczy­ciel Mu­rzyn, le­karz Mu­rzyn; co do mnie by­łem co­raz mniej od­por­ny i drża­łem na naj­lżej­szy nie­po­ko­ją­cy sy­gnał. Wie­dzia­łem, na przy­kład, że gdy­by le­karz po­peł­nił błąd, był­by skoń­czo­ny, on i wszy­scy na­stęp­ni. Bo cze­go moż­na się spo­dzie­wać po le­ka­rzu Mu­rzy­nie? Do­pó­ki spra­wy szły do­brze, wy­chwa­la­no go pod nie­bio­sa, ale uwa­ga, bez nu­me­rów, i to pod żad­nym po­zo­rem! Czar­ny le­karz ni­g­dy nie do­wie się, do ja­kie­go stop­nia je­go po­zy­cja ocie­ra się o nie­sła­wę. Uwierz­cie mi, by­łem za­mu­ro­wa­ny: ani mo­je do­bre ma­nie­ry, ani zna­jo­mość li­te­ra­tu­ry, ani zro­zu­mie­nie teo­rii kwan­tów nie spo­ty­ka­ły się z przy­chyl­no­ścią.

*

Fran­cuz nie lu­bi Ży­da, któ­ry nie lu­bi Ara­ba, któ­ry nie lu­bi Mu­rzy­na… Ara­bo­wi mó­wi się: „Je­ste­ście bied­ni, dla­te­go że oszu­ka­li was Ży­dzi, to oni wam wszyst­ko za­bra­li”; Ży­do­wi mó­wi się: „Nie je­ste­ście na tym sa­mym po­zio­mie co Ara­bo­wie, gdyż w za­sa­dzie je­ste­ście bia­li i ma­cie Berg­so­na i Ein­ste­ina”; Mu­rzy­no­wi mó­wi się: „Je­ste­ście naj­lep­szy­mi żoł­nie­rza­mi w im­pe­rium fran­cu­skim, Ara­bo­wie uwa­ża­ją się za lep­szych od was, ale nie ma­ją ra­cji”. Zresz­tą, nie­praw­da, Mu­rzy­no­wi nie mó­wi się nic, nie ma o czym mó­wić, strze­lec se­ne­gal­ski to tyl­ko strze­lec, do­bry żoł­nierz, któ­ry słu­cha swo­je­go do­wód­cy i ro­zu­mie wy­łącz­nie roz­ka­zy.
     – Stój, ty nie idziesz.
     – Dla­cze­go?
     – Ja nie wie­dzieć. Ty nie idziesz.
     Bia­ły, nie­zdol­ny sta­wić czo­ło tym wszyst­kim żą­da­niom, zrzu­ca z sie­bie od­po­wie­dzial­ność. Na­zy­wam ten pro­ces ra­so­wym po­dzia­łem wi­ny.

*

Za­ślu­biam świat! Je­stem świa­tem! Bia­ły ni­g­dy nie poj­mo­wał tej ma­gicz­nej za­mia­ny. Bia­ły chce świa­ta; chce go tyl­ko dla sie­bie. Od­kry­wa w so­bie prze­zna­cze­nie, by być pa­nem świa­ta. Pod­po­rząd­ko­wu­je go so­bie. Po­mię­dzy nim a świa­tem usta­la się sto­su­nek wła­sno­ści. Ist­nie­ją jed­nak war­to­ści, któ­re przy­rzą­dza się wy­łącz­nie we­dług mo­je­go prze­pi­su. Ja­ko cza­row­nik, krad­nę Bia­łe­mu „pe­wien świat”, stra­co­ny dla nie­go i tych, któ­rzy są je­go ma­ści. Te­go dnia Bia­ły, nie­przy­wy­kły do ta­kich re­ak­cji, mu­siał być w nie­po­ję­tym dla sie­bie szo­ku. To dla­te­go, że po­nad obiek­tyw­nym świa­tem – z zie­mią, ba­na­now­ca­mi i kau­czu­kow­ca­mi – de­li­kat­nie usta­no­wi­łem praw­dzi­wy świat. Isto­ta świa­ta by­ła mo­im do­brem. Po­mię­dzy mną a świa­tem usta­lał się sto­su­nek współ­ist­nie­nia. Od­na­la­złem pier­wot­ne Jed­no.

*

[…]  ka­rę, na ja­ką za­słu­gu­je­my, moż­na od­da­lić tyl­ko przez wy­par­cie się od­po­wie­dzial­no­ści za zło i prze­rzu­ce­nie po­tę­pie­nia na ofia­rę: do­wo­dząc – przy­naj­mniej sa­mym so­bie – że za­da­jąc pierw­szy i je­dy­ny cios, dzia­ła­my po pro­stu w obro­nie wła­snej… […].

*

Jak mam się wo­bec te­go usta­wić?
Lub, je­śli wo­li­cie,
gdzie mam się po­dziać?

*

W nie­świa­do­mo­ści zbio­ro­wej czar­ny = brzyd­ki, grzech, ciem­no­ści, nie­mo­ral­ny. In­ny­mi sło­wy: czar­ny jest ten, kto jest nie­mo­ral­ny. Je­śli w ży­ciu po­stę­pu­ję mo­ral­nie, nie je­stem czar­ny. Stąd na Mar­ty­ni­ce zwy­czaj mó­wie­nia o złym Bia­łym, że ma du­szę Mu­rzy­na. Ko­lor to nic, na­wet go nie za­uwa­żam, li­czy się tyl­ko jed­no, i jest to czy­stość mo­je­go su­mie­nia i biel mo­jej du­szy. „Ja bia­ły jak śnieg”, mó­wi się.

*

[…]  nie mu­si­my od­wo­ły­wać się do ge­nów, by skon­sta­to­wać, że nie­świa­do­mość zbio­ro­wa to po pro­stu zbiór prze­są­dów, mi­tów, po­staw zbio­ro­wych okre­ślo­nej gru­py.

*

A na­de wszyst­ko mo­ja cie­le­sna po­wło­ko, jak i ty, mój du­chu, wy­strze­gaj­cie się trwać z za­ło­żo­ny­mi rę­ka­mi w wi­dza ja­ło­wej po­sta­wie, bo ży­cie nie jest spek­ta­klem, a mo­rze bo­le­ści to nie jest pro­sce­nium, a krzy­czą­cy czło­wiek to nie jest tań­cu­ją­cy niedź­wiedź…
  //  Aimé Césa­ire

*

Nie ma nic gor­sze­go niż zda­nie: „Zmie­nisz się, mój ma­ły; kie­dy by­łem mło­dy, ja też… zo­ba­czysz, wszyst­ko mi­ja”.
     Dia­lek­ty­ka, któ­ra wpro­wa­dza ko­niecz­ność ja­ko punkt pod­par­cia dla mo­jej wol­no­ści, wy­rzu­ca mnie po­za sa­me­go sie­bie. […]  Nie je­stem po­ten­cjal­no­ścią cze­goś, je­stem w peł­ni tym, czym je­stem.

*

Ostat­nio prze­czy­ta­łem w cza­so­pi­śmie dla dzie­ci zda­nie ilu­stro­wa­ne ob­raz­kiem, na któ­rym czar­ny skaut po­ka­zu­je mu­rzyń­ską wio­skę trzem lub czte­rem bia­łym skau­tom: „To jest ko­cioł, w któ­rym moi przod­ko­wie go­to­wa­li wa­szych przod­ków”. Przy­zna­je­my, że nie ma już czar­nych lu­do­żer­ców, ale pa­mię­taj­my… Gwo­li ści­sło­ści, uwa­żam zresz­tą, że mi­mo­wol­nie au­tor wy­świad­czył Mu­rzy­nom przy­słu­gę. Bia­łe dziec­ko, któ­re prze­czy­ta je­go hi­sto­ryj­kę, nie bę­dzie wy­obra­ża­ło so­bie, że Mu­rzy­ni je­dzą Bia­łych, lecz że ich je­dli. Bez dwóch zdań – ma­my po­stęp.

*

Ba­da­nie rze­czy­wi­sto­ści to rzecz de­li­kat­na. […]  To, co dla nas istot­ne, to nie gro­ma­dze­nie fak­tów, spo­so­bów za­cho­wa­nia, lecz wy­pro­wa­dze­nie z nich sen­su.

*

Wszyst­kie for­my wy­zy­sku są do sie­bie po­dob­ne. Wszyst­kie pró­bu­ją uza­sad­nić swo­je ist­nie­nie ja­kimś bi­blij­nym na­ka­zem. Wszyst­kie for­my wy­zy­sku są jed­na­ko­we, po­nie­waż sto­su­je się je wo­bec te­go sa­me­go „przed­mio­tu”: czło­wie­ka.

*

Po­rzu­ce­nie ru­ty­ny to cho­dze­nie po le­sie; moż­na tam spo­tkać by­ka, któ­ry w mig za­pro­wa­dzi nas do do­mu.
  //  Octa­ve Man­no­ni

*

Nie mam obo­wiąz­ku być tym czy tam­tym[…]  je­stem w świe­cie, i przy­zna­ję so­bie tyl­ko jed­no pra­wo: pra­wo, by żą­dać od in­ne­go ludz­kie­go za­cho­wa­nia. Tyl­ko je­den obo­wią­zek. Nie­wy­rze­ka­nia się przez mo­je wy­bo­ry wła­snej wol­no­ści. […]  Jak świat dłu­gi i sze­ro­ki, są lu­dzie, któ­rzy po­szu­ku­ją.
     Nie je­stem więź­niem Hi­sto­rii. Nie mu­szę szu­kać w niej sen­su mo­je­go prze­zna­cze­nia.
     W każ­dej chwi­li mu­szę so­bie przy­po­mi­nać, że praw­dzi­wy skok po­le­ga na włą­cze­niu w eg­zy­sten­cję wy­obraź­ni.

*

[…]  od­dech jest zna­kiem ży­cia; od­dech, któ­ry przy­spie­sza lub zwal­nia, sta­je się rów­ny lub prze­ry­wa­ny, za­leż­nie od na­pię­cia czło­wie­ka, od na­tę­że­nia i ro­dza­ju wzru­szeń. […]  rytm jest ży­wy, jest wol­ny… I tak rytm dzia­ła na to, co w nas naj­mniej in­te­lek­tu­al­ne, de­spo­tycz­nie wpro­wa­dza nas w du­cho­wość przed­mio­tu; nasz swo­bod­ny spo­sób by­cia, on rów­nież jest ryt­micz­ny.
  //  Léo­pold Sédar Sen­ghor

*

[…]  Wi­dzisz, wy­da­je mi się, że bę­dziesz mu­siał po­go­dzić się z lo­sem i zo­stać tam, gdzie two­je miej­sce”.
     Otóż nie! Wca­le mu te­go nie po­wiem! Po­wiem: to śro­do­wi­sko, spo­łe­czeń­stwo są od­po­wie­dzial­ne za two­ją mi­sty­fi­ka­cję. A gdy to po­wiem, resz­ta przyj­dzie sa­ma, i wie­my, o co cho­dzi.
     O ko­niec świa­ta, do dia­bła
.

*

[…]  ję­zyk i wspól­no­ta wza­jem­nie się pod­trzy­mu­ją.
     Mó­wić w ja­kimś ję­zy­ku to po­siąść pe­wien świat, pew­ną kul­tu­rę.

*

[…]  nie ja sam stwa­rzam dla sie­bie sens, lecz sens ist­niał przede mną, cze­kał na mnie.

Frantz Fanon, Czarna skóra, białe maski,
przeł. Urszula Kropiwiec, Karakter, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)

Czło­wiek jest ru­chem ku świa­tu
i ku bliź­nie­mu.

*

Wyż­szość? Niż­szość?
     Dla­cze­go nie spró­bo­wać po pro­stu do­tknąć in­ne­go, po­czuć in­ne­go, od­kryć in­ne­go dla sie­bie?
     zy mo­ja wol­ność nie zo­sta­ła mi da­na, abym zbu­do­wał świat opar­ty na Ty?

*

I oto mo­ja ostat­nia mo­dli­twa:
     O mo­je cia­ło, uczyń mnie czło­wie­kiem, któ­ry za­wsze py­ta!

*

[…]  czło­wiek to tak. Nie prze­sta­nie­my te­go po­wta­rzać.
     Tak dla ży­cia. Tak dla mi­ło­ści. Tak dla wiel­ko­dusz­no­ści.
     Ale czło­wiek to tak­że nie. Nie dla po­gar­dy czło­wie­ka. Nie dla ob­ra­zy czło­wie­ka. Nie dla wy­zy­sku czło­wie­ka. Dla mor­do­wa­nia te­go, co w czło­wie­ku naj­bar­dziej ludz­kie: wol­no­ści.
     Za­cho­wa­nie czło­wie­ka nie jest wy­łącz­nie re­ak­cją. W re­ak­cji jest za­wsze pew­na ura­za.

*

Czło­wiek jest TAK wi­bru­ją­cym z ko­smicz­ną har­mo­nią.

(tamże)

5071. Z oazy (CLIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Faszyzm? Proszę nie używać wielkich, groźnych słów, grzmią media, bojąc się wywołania wilk z lasu. Od lat już się nie dziwię swo­je­mu zdziwieniu. Polemizuję sama ze sobą, myliłam się wtedy: nacjo­na­lizm nie jest formą soft-faszyzmu, jest regularną formą faszyzmu. Faszyzm? Tak, faszyzm!

Z głodu człowiek robi różne głupie rzeczy. Zrobiłam i ja, naiwnie wierząc w ludzi. Bolało, ale też uaktualniłam bazę wiedzy na temat poglądów tych supłami krwi skrę­po­wa­nych — pospolici faszyści od a do zet i nie ma w tym stwierdzeniu, nie­ste­ty, żad­nej przesady. Musisz wiedzieć, że jeśli ktoś z kim siadasz do stołu, głosuje na pis lub konfederację, to siadasz z faszystą! I kropka.

Ta książka, obok książeczki prof. Snydera o ogromnej wadze, to najważniejsza po­zy­cja książ­kowa, obowiązkowa lektura przed wyborami, które czekają nas w tym roku.

W poniżej wybranych cytatach z niebywałą łatwością odnajduję prominentnych po­lityków ściskających obecnie histerycznie ster władzy, modląc się o to, by ich pięć minut trwa­ło jak najdłużej.

Politycy faszystowscy podobnie jak uderzają w rządy prawa pod pozorem walki z korupcją, tak przedstawiają się ja­ko obrońcy wolności i swobód obywatelskich.

*

Istnieje jednak także droga pozwalająca politykowi sprawić wrażenie szcze­rego bez konieczności rywalizowania z innymi kandydatami sto­su­ją­cy­mi tę samą strategię: poprzez opowiedzenie się za podziałem, konfliktem i brakiem poczucia winy. Taki kandydat może otwarcie stanąć po stronie chrześcijan przeciwko muzułmanom i ateistom, po stronie obywateli uro­dzo­nych w kraju przeciwko imigrantom, po stronie białych przeciwko czar­nym lub po stronie bogatych przeciwko biednym. Może otwarcie i bez­wstyd­nie kłamać.

*

[…]  intuicja, jakoby zarzut „faszyzmu” był przesadzony, nie jest wystarczającym argumentem przeciwko używaniu tego słowa.

*

Polityka faszystowska wypiera wszelkie mroczne epizody historii narodu. […]  jeśli nie tworzy po prostu swojej wizji przeszłości służącej wyzyskaniu uczucia nostalgii, opiera się na wybiórczym traktowaniu historii, unika­ją­cym wszystkiego, co mogłoby zakłócić bezrefleksyjny zachwyt chwałą narodu.

*

Gdy tylko zbiorowość zdecyduje się zaakceptować wygodne myślenie w ka­te­go­riach teorii spiskowych jako odpowiedź na irracjonalne lęki i fru­stra­cje, jej członkowie przestają kierować się rozsądkiem w rozważaniach politycznych.

*

Polityka faszystowska zamiast rzeczywistości oferuje deklaracje przy­wód­czej jednostki lub partii politycznej. Powtarzane regularnie i często oczy­wi­ste kłamstwa stają się istotną częścią procesu, w którym polityka faszy­sto­wska niszczy przestrzeń informacyjną.

*

Według ideologii faszystowskiej celem ogólnej edukacji szkolnej i uniwer­sy­te­ckiej jest zaszczepienie dumy z mitycznej przeszłości; edukacja faszy­sto­wska wychwala działy nauki, które wzmacniają hie­rar­chi­czne normy i tradycję narodową.

*

Szerzenie podejrzliwości i wątpienia narusza także więzi wzajemnego sza­cun­ku między współobywatelami, pozostawiając ich z głęboką nie­uf­no­ścią nie tylko wobec instytucji, ale też wobec siebie nawzajem.

*

[…]  teorie spiskowe pozostają wizytówką polityki faszystowskiej. Stanowią one doskonałą broń przeciwko tym, którzy nie są ich zwolennikami. Media, które nie zajmują się tymi teoriami, zostają przedstawione jako stronnicze i same uwikłane w spisek, który pomijają milczeniem.

*

Zdrowe demokratyczne państwo jest rządzone według praw, które traktują wszystkich obywateli na równi i sprawiedliwie, wspomaganych przez więzi wzajemnego szacunku między ludźmi, także tymi, których zadaniem jest pilnowanie zasad. Faszystowska retoryka „prawa i porządku” ma wyraźnie na celu dzielenie obywateli na dwie klasy: tych należących do wybranego narodu, z natury praworządnych, oraz tych nienależących do niego, z na­tu­ry niepraworządnych.

*

Istotą faszyzmu jest lojalność wobec plemienia, tożsamości etnicznej, religii, tradycji, jednym słowem: narodu.

*

Skrajne nierówności ekonomiczne są dla demokracji liberalnej toksyczne, ponieważ wytwarzają złudzenia maskujące rzeczywistość i ograniczające możliwości prowadzenia wspólnotowej debaty pozwalającej zmi­ni­ma­li­zo­wać podziały społeczne.

*

Losy istot ludzkich nie są równe. Ludzie różnią się między sobą sta­nem zdrowia, zamożnością, statusem społecznym i innymi. Prosta obserwacja pokazuje, że w każdej takiej sytuacji ten, kto jest bardziej uprzy­wi­le­jowany, odczuwa nieustającą potrzebę patrzenia na swoją po­zy­cję jako w jakiś sposób „uzasadnioną”, na swoją przewagę jako „zasłużoną”, a na niekorzystną sytuację drugiego człowieka jako spowodowaną jego „winą”. To, że czysto przypadkowe przyczyny tej różnicy są oczywiste, nie robi żad­nej różnicy.
  // Max Weber

*

Siła polityki faszystowskiej jest potężna. Upraszcza ludzkie życie, daje nam obiekt, „ich”, których rzekome lenistwo podkreśla nasze własne zalety i dy­scy­pli­nę, zachęca do utożsamiania się z silnym przywódcą, po­ma­ga­ją­cym od­na­leźć sens w świecie, którego szorstkość w stosunku do „nie­za­słu­gu­ją­cych” ludzi jest orzeźwiająca.

*

Faszystowscy politycy dążą do spłycenia publicznego dyskursu po­przez atakowanie i dewaluowanie edukacji, wiedzy fachowej i ję­zyka. Inteligentna debata nie jest możliwa bez edukacji dającej dostęp do różnych perspektyw, bez poszanowania dla opinii ekspertów, gdy nasza własna wiedza jest niewystarczająca, a także bez języka dość bogatego, by precyzyjnie opisać nim rzeczywistość. Gdy znaczenie edukacji, fachowości i specyfiki języka jest umniejszane, pozostaje wyłącznie władza i plemienna przynależność.

*

Ponieważ u podstaw faszystowskiej polityki leży tradycyjna patriarchalna rodzina, zazwyczaj towarzyszy jej panika przed odstępstwami. Osoby trans­płciowe i homoseksualne są wykorzystywane do zwiększania nie­po­ko­ju na tle zagrożenia tradycyjnych męskich ról.

*

Projekt faszystowski łączy niepokój członków prawdziwego „narodu” o utra­tę uprzywilejowanego statusu z ich strachem przed uznaniem jako równe znienawidzonych grup mniejszościowych. […]  W przypadku rów­no­ści kobiet akceptacja liberalnych idei skutkuje zniszczeniem prawego spo­łeczeństwa patriarchalnego stanowiącego jedną z podstaw mitu fa­szy­stowskiego.

*

Ideologia faszystowska odrzuca pluralizm i tolerancję. W polityce faszy­sto­wskiej wszyscy członkowie wybranego narodu mają wspólną religię i styl życia, zestaw obyczajów. Różnorodność, z towarzyszącą jej tolerancją dla inności, jest zagrożeniem dla ideologii faszystowskiej w dużych miejskich ośrodkach. Działania faszystowskie wymierzone są w elity finansowe, „kosmopolitów”, liberałów oraz religijne, etniczne i seksualne mniejszości.

*

Faszyści utrzymują, że naturalna hierarchia wartości rzeczywiście istnieje, co unieważnia zobowiązanie do równego traktowania ludzi.

*

Wyrażanie tożsamości płciowej lub preferencji seksualnych jest ćwiczeniem z wolności. Poprzez przedstawianie osób homoseksualnych i transpłciowych kobiet jako zagrożenia dla kobiet i dzieci – a co za tym idzie, dla męskiej zdolności do ich ochrony – faszystowska polityka obrzydza liberalne ideały wolności. Prawo kobiet do aborcji także jest ćwiczeniem z wolności. Ukazując aborcję jako zagrożenie dla dzieci – i męskiej kontroli nad nimi – faszystowska polityka obrzy­dza liberalne ideały wolności. Prawo człowieka do małżeństwa z wybraną osobą również jest ćwiczeniem z wolności. Określanie wyznawców jakiejś religii lub przedstawicieli rasy mianem zagrożenia z powodu możliwości zawierania mieszanych małżeństw ma służyć obrzydzaniu liberalnych ideałów wolności.
     Polityka seksualnego niepokoju dyskredytuje też równość. Gdy równość jest przyznawana kobietom, rola mężczyzn jako wyłącznych żywicieli ro­dzi­ny jest zagrożona.

*

[…]  faszyzm wymaga istnienia społeczeństwa złożonego z jednostek „zato­mi­zo­wanych”, to znaczy takich, które utraciły ze sobą porozumienie z po­wo­du wzajemnych różnic. Związki zawodowe wytwarzają więzi oparte na klasie, a nie rasie czy religii. To podstawowy powód, dla którego stają się tak istotnym celem ataków faszystowskiej ideologii.

*

Ruchy faszystowskie współdzielą z darwinizmem społecznym pogląd, że życie jest wyścigiem o władzę, zgodnie z którym podział zasobów spo­łecz­nych powinien być pozostawiony czystej konkurencji wolnorynkowej. Wspólne są dla nich również ideały ciężkiej pracy, prywatnej przed­się­biorczości i samowystarczalności.

*

Wszystkie stworzone przez człowieka instytucje są w pewnym stopniu nie­doskonałe, wśród nich także system opieki społecznej i związki za­wo­do­we. Ale krytykując wady danej instytucji, warto się zastanowić, jakie straty wiązałyby się z jej zniknięciem. Wspólna mobilizacja w celu osiągnięcia lepszych warunków dla wszystkich łączy nas w sposób, który skłania, by dostrzec nasze człowieczeństwo niezależne od różnic w wy­glą­dzie, przy­na­leżno­ści etnicznej, religii, stwierdzonych niepeł­no­spraw­no­ści, orientacji seksualnej i płci kulturowej. Niestety, ludziom trzeba nieustannie przypominać, że niezależnie od tego, czy są czarni czy biali, czy wpi­su­ją się w kategorie płciowe czy nie, czy są kobietami czy mężczyznami, chrześcijanami, muzułmanami, żydami, hinduistami czy ateistami, wszyscy potrzebują wolnego weekendu, jedzenia i czasu oraz pomocy w opiece nad starzejącymi się rodzicami.

*

Dychotomia „ciężkiej pracy” i „lenistwa”, tak jak „praworządności” i „przestępczości”, stoi u podstaw faszystowskiego rozróżnienia na „nas” i „nich”.

*

Wszystkie mechanizmy polityki faszystowskiej współtworzą się i wspierają nawzajem. Tkają mit o rozróżnieniu na „nas” i „ich” oparty na uro­man­tycz­nio­nej, fikcyjnej przeszłości, w której występowaliśmy „my”, ale już nie „oni”, i podbudowany pretensjami do skorumpowanej, liberalnej elity, któ­ra zabiera nasze ciężko zarobione pieniądze i stanowi zagrożenie dla tra­dycji. […]  „My” jesteśmy robotni i przestrzegamy prawa, osiągnęliśmy nasze swobody dzięki pracy. „Oni” są leniwi, zdeprawowani, sko­rum­po­wa­ni i reprezentują niski poziom moralny. Polityka faszystowska porusza się w przestrzeni urojeń, które tworzą tego rodzaju fałszywy podział na „nas” i „ich”, bez względu na oczywiste fakty.

*

Oni są przestępcami. My popełniamy błędy.

*

Biorąc pod uwagę nieuniknione ocieplanie się klimatu i jego konsekwencje, brak politycznej i społecznej stabilności naszych czasów, co przedstawiłem wyżej, a także napięcia i konflikty immanentne w okresie nasilającej się nierówności gospodarczej, niebawem zostaniemy skonfrontowani z trans­gra­niczną migracją osób poszkodowanych, która przebije skalą podobne ruchy z przeszłości, z falą uchodźców z okresu drugiej wojny światowej włącznie. Straumatyzowani, zubożali uchodźcy potrzebujący pomocy, w tym legalni imigranci, będą wtłaczani w narracje skrojone na potrzeby rasistowskich stereotypów przez przywódców i rozmaite ruchy zjednoczone w celu zachowania przywilejów płynących z hierarchii grupowej i wy­ko­rzy­stu­jące faszystowskie metody. Wielu myślących obywateli na całym świecie uważa, że proces ten już się rozpoczął. W faszystowskim schemacie narracja na temat uchodźców – życia w obozie, podróży ze stref lęku i kon­fliktu, poczucia beznadziei towarzyszącego im tam przez długi czas – za­miast wzbudzać empatię, upatruje w tym źródła terroryzmu i za­gro­że­nia. Te społeczności przechodzą przez nieopisany dramat, by dotrzeć do bez­piecz­niej­szych przystani. A fakt, że nawet tacy ludzie mogą być uka­zy­wa­ni jako najpoważniejsze zagrożenie, jest spadkiem po iluzorycznej sile faszy­stowskiego mitu.

Jason Stanley, Jak działa faszyzm? My kontra oni,
przeł. Antoni Gustowski i Aleksandra Stelmach,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

Sprzeciwiając się otumanieniu przez faszystowskie mity, mo­żemy swobodnie angażować siebie nawzajem. Nikt nie jest doskonały, wszyscy jesteśmy stronniczy w my­śleniu, do­świadczeniu i rozumieniu, ale nikt z nas nie jest zły.

*

Korygowanie niesprawiedliwych nierówności zawsze będzie źródłem cierpienia dla tych, którzy na owych nie­sprawiedliwościach zyskiwali. Niektórzy z pewnością będą postrzegali to cierpienie jako opresję.

(tamże)

5070. Czekariat (XLIII)

Dwieście wpisów temu żegnaliśmy Białego Kruka. Byłby zachwycony tym zdję­ciem, więc po tej stronie tęczowego mostu zachwycam się tymi pikselami za siebie i za Niego. Uwielbiał opierzone foty Saxifragi.

Sprawdziłam, dokładnie cztery lata temu — dwa tysiące wpisów wcześniej bez dwu­stu dwudziestu — pojawił się tu pierwszy, zachwycający mnie bezgranicznie, szpak Saxifragi, pan Szpak.

Uwielbiam niespodzianki. Szczególnie te, którymi są dla mnie wpisy podzielne przez dziesięć. Niezmiennie pozostawiają we mnie dobry ślad. Pomimo upływu lat wciąż.


fot. Saxifraga.

*

Siergiej Rachmaninow, Rachmaninoff: 12 songs,
op. 21: 5. Lilie, Sergei Babayan (fortepian),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #17.

niedziela, maja 21, 2023

5063. na gigancie, dzień 15.  //  Zielnik (XL)

Profesora Saxifraga:
Bergenia

(5061+1). 1:1 (XII)

Spojrzała na niebo i głośno zaszlochała. To były łzy nie tyle smutku, ile ra­do­ści z tego, że zobaczyła wyjście z dołu bez dna i znowu doświadczyła cze­goś przypominającego szczęście.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa.
Opowieści z kawiarni
, przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.


[o miłości przy kawie]

5061. Z oazy (CLII)

Niedzielne odliczanie literek, dwa. Sto dwanaście książek później. Czekałam, prze­tu­py­wałam do dnia publikacji od dwóch miesięcy. Nie czekałam sama.

Przeczytałam w krótszym czasie niż ten, który spędziłam nad zasadą obowiązującą w kawiarni, tj.: choćby nie wiadomo jak bardzo się starać, gdy jest się w prze­szło­ści, nie można zmienić teraźniejszości. Tak, zmiana perspektywy na wydarzenia z przeszłości nie zmieni teraźniejszości, ale zdecydowanie może mieć wpływ na na­szą przy­szłość. I o tym jest ta książka. Koi. Czekam na trzecią część.

Gdyby każdy człowiek miał swoją aurę, której kolor można by było w jakiś sposób zobaczyć, Kazu bez wątpienia miałaby jasnoturkusową, a Miki po­marańczową.

Ten sam rodzaj przyjemności odczuwała podczas rysowania. […]  Nie rysowała jednak wszystkiego. Przedstawiała rzeczy, które widziała w prawdziwym świecie.

W języku japońskim istnieją również wyrażenia onomatopeiczne, na­śla­du­ją­ce dźwięki, oraz wyrażenia mimetyczne, które odzwierciedlają pewne stany niezwiązane z dźwiękami. Jednak niezależnie od tego, czy są to wy­ra­że­nia dźwiękonaśladowcze, jak sala-sala określające płynącą rzekę lub byuu-byuu opisujące wiatr, czy też mimetyczne, jak shin-shin opisujące ci­cho opadający śnieg lub kan-kan odzwierciedlające światło promieni sło­necz­nych, wszystkie te słowa odtwarzają atmosferę panującą w ota­cza­ją­cym nas świecie.
      […]  Słowo sulu-sulu odzwierciedla śliskość powierzchni, a ciszę trafnie ujmuje słowo shin.

Kłamstwa mogą kogoś zranić, ale mogą też uratować nam skórę. Niezależnie jednak od przyczyny większości kłamstw żałujemy.

Shuichi zawsze taki był. Niezależnie od tego, jak trudna wydawała się sy­tu­a­cja, pozostawał optymistą. Nigdy nie brał pod uwagę innej opcji, jak tylko brnąć do przodu.

     – Całkowicie ci zaufał.
     – Ale ja nie wiem, co powinnam zrobić!
     – Nie, nie. Nie chodzi o to, że zaufał ci jako kobiecie.
     – Hę? Co takiego?
     – Zaufał ci jako inżynierowi systemowemu.
     – O co ci chodzi?
     – Pomyśl o tym, co powiedział. Podał dwa warunki, które mają być speł­nio­ne, byś nie przyprowadzała Asami. […]
     – Okej.
     – Jeśli spojrzysz na to po prostu jak na program, który sprawdza, czy wa­run­ki zostały spełnione, możesz zignorować wszystkie inne sytuacje, któ­re nie są określone przez program…

Kurata przełknął ślinę, czekając na odpowiedź Kazu.
     – Nie wiem – odparła wprost.

Nigdy tak naprawdę nie widzimy serc innych ludzi. Gdy ktoś pogrąży się we własnych zmartwieniach, może stać się ślepy na uczucia najważniejszych dla siebie osób. […]  czułem coś więcej niż smutek. Lepiej pasuje tu słowo „rozpacz”… Było ciężko.

Ludzie zwykle czują się szczęśliwi, gdy nadchodzi wiosna, zwłaszcza po sro­giej zimie.
     Nie sposób jednak określić jednego konkretnego momentu, w którym za­czyna się wiosna. Nie ma jednego dnia, który byłby wyraźnym końcem zi­my i początkiem wiosny. Wiosna kryje się w zimie. To, że się wyłania, za­u­wa­żamy swoimi oczami, swoją skórą i innymi zmysłami.

Pory roku następują po sobie, tworząc cykl.
     Życie również przechodzi trudne zimy.
     Ale po każdej zimie zaczyna się wiosna.
     Teraz nadeszła jedna z nich.

Toshikazu Kawaguchi, Zanim wystygnie kawa.
Opowieści z kawiarni
, przeł. Joanna Dżdża,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Strata.
     To część życia, a dzięki rytuałom ża­łob­nym nie zapominamy.

Yukia dopadło tajemnicze uczucie. Lampy wcale nie sta­ły się jaśniejsze. A jednak wszystko wyglądało w jego oczach świeżo. Jego rozpacz przemieniła się w nadzieję. Jego pogląd na życie zmienił się nie do poznania.
     „Świat się nie zmienił, to ja się zmieniłem…”

Kiedy ludzie wybierają prezent, licząc na to, że kogoś uszczęśliwią, myślą o reakcji tej osoby. W takiej sytuacji często orientują się, że stracili rachubę czasu.

(tamże)

5060. Czekariat (XLII)


Kaan.

 

Autentyczność to kwestia decyzji […].

*

Pragnę świętować otwartość, zadawać pytania, kwe­stionować, dokonywać różnych wyborów i z za­cie­kawieniem przyglądać się zachodzącej we mnie zmianie, ponieważ do­świad­czam jej w życiu tylko raz.

Alicja Długołęcka, Przypływ. O emocjach
i seksualności dojrzałych kobiet
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

(5058+1). 1:1 (XI)

Nie interesowało ich, co u mnie słychać. Właściwie dla­cze­go miałoby być inaczej? Podejrzewałam, że już dla nich nie istnieję.

Sofi Oksanen, Psi park,
przeł. Katarzyna Aniszewska,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.


[społeczne formatowanie]

5058. Z oazy (CLI)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Powieść to dla mnie trudny gatunek, a grubsza powieść to nie lada wyzwanie. Zachwyty, peany spowodowały, że zaznaczyłam tę książkę do upolowania. Długo czekałam, ale się doczekałam.

Prawie dwa tygodnie czytania. Roller caster, a nie powieść! Jedno zdanie wciągało po same uszy, by za jakiś czas kilka akapitów lub rozdział doprowadzały mnie na skraj zniechęcenia i gdy już chciałam się poddać i odłożyć, jedno zdanie-dynamit i znów nie mogłam się oderwać. I tak kilkanaście razy. Ostatnie sto pięćdziesiąt stron łyknęłam, a nie przeczytałam.

To opowieść o społecznym świrze, ale również o tym, że świat jest malutki, a od człowieka do człowieka czasami są tylko dwa–trzy uściski dłoni, a nie pięć.

Zanim rozbił się nad nim malezyjski samolot, świat nawet nie słyszał o bied­nym przysiółku Hrabowe. Nagle wszystkie kraje, których oby­wa­te­le – dwieście osiemdziesięcioro troje pasażerów i piętnaścioro członków załogi – znajdowali się na pokładzie, zostały poszkodowane; przez chwilę przeszło mi nawet przez myśl, że to musi położyć kres wojnie. Że obcy na­tych­miast powiedzą „dość” – ale ten moment szybko minął, a ja przełknę­łam swoje dziecinne złudzenie z kolejną szklanką wody i zrozumiałam, że to, co się stało, nie będzie miało najmniejszego znaczenia. Wojna będzie trwać, pojawi się więcej ciał, bezgłowych, spalonych lub rozerwanych na strzępy, i może spadną z nieba kolejne samoloty – ale nikt nigdy nie poniesie za to odpowiedzialności.

*

Wiedziałam, co miała na myśli. U nas przyzwoici ludzie siedzą za kratkami, a nieprzyzwoici – w parlamencie.

*

Siedemdziesiąt procent obywateli Rosji popierało wojnę w Ukrainie. Wiel­kość tych liczb i ilość wojskowych butów bombardowały moją świa­do­mość z taką siłą, że dzwoniło mi w uszach. Nie mogłam zbyć tego wzru­sze­niem ra­mion czy pomstowaniem na watników, niewolniczo podą­ża­ją­cych za Pu­ti­nem idiotów. Oni naprawdę chcieli nas pozabijać.

*

Telefon milczał jak zaklęty, jak kamień rzucony na dno morza. Nie mogłam tego znieść. Nie mogłam opowiedzieć o tym, co się stało, nikomu innemu, nie mogłam się z nikim niczym podzielić – i to doprowadziło do osobliwego stanu zawieszenia, kiedy jednego dnia wszystko wydawało mi się realne, a następnego już nie.

*

Pamiętałam go [artykuł] dobrze: Mężczyzna boi się, że ko­bie­ta go wyśmieje. Kobieta boi się, że mężczyzna ją zabije.

*

Jak wszyscy inni Ukraińcy znajdowaliśmy się na czymś w rodzaju po­gra­ni­cza: według Rosjan byliśmy gatunkiem pod-Rosjan, a według Estoń­czy­ków – Rosjanami.

*

Uzna, że w przygarbionych staruszkach jest coś autentycznego, pier­wot­nego. Na określenie tego istniało też inne słowo – bieda – ale on jej nie rozpozna.

*

Wspomnienia wypełzały na wierzch niczym kiełkujące ro­śli­ny ze szczelin w asfalcie i wszyscy oprócz mnie czuli je pod podeszwami.

*

Jak to możliwe, że tęsknota, na którą chorowała babcia, zaraziła też mamę? Dlaczego uczestniczyła w szaleństwach ojca? Czy naprawdę czuła się w Tal­lin­nie obco i brakowało jej Ukrainy – czy po prostu bała się zmian?

*

     – Czy rozważaliście przeprowadzkę, nowy początek w in­nym kraju?
     – Nie da się przeszczepić miłości do ojczyzny w inne miej­sce. Wierz mi, próbowałem.

*

Może oboje pragnęli podobnego życia; takiego, w którym idzie się naprzód, w którym są jakieś cele. Nie marzenia, tylko zwyczajne cele.

*

Z ręką na sercu: nigdy nie miałeś ochoty krzyknąć, że już wystarczy?

*

W jednej chwili dawne plany straciły znaczenie, bo nic nie było dla mnie ważniejsze od tego, co dzieliłam z tobą. Już nie chciałam wracać do Paryża. Wyrównanie rachunków z ludźmi, którzy kiedyś wyrzucili mnie z pracy, wydawało się bezcelowe. Nie miałam ochoty ich widzieć. Po co, skoro mogłam mieć coś innego?

*

Już w tym było coś z cudu: że serce zawsze pojawia się pier­wsze, przed zmysłami, przed rozumem, przed koń­czy­na­mi, przed umiejętnością oddychania.

*

Odwróciłam się i nagle zobaczyłam, że przez przypadek palę „fajkę na ból serca”. Nazwaliśmy je tak pieszczotliwie w biurze. Papierosy koktajlowe Sobranie były tak piękne, że potrafiły zaleczyć nawet miłosne rany, i dla­te­go sięgano po nie wyłącznie w chwilach największej rozpaczy.

*

Nie chciałam kończyć rozmowy, uciekać się do słów, których nie będę już w stanie cofnąć […].

*

Nie wiem, dlaczego pomyślałam, że mogło się tak stać. Nie mogło. Tak się stało.

*

I dlaczego dziennikarza Heorhija Gongadze nafaszerowano dioksynami, za­nim ścięto mu głowę? Jaki był w tym sens? I jak duży dywan jest po­trzeb­ny, żeby owinąć ludzkie zwłoki? Ile metrów folii?
     […]  Moje życie było jak codzienne popijanie zatrutego wina. W każdej chwili mogłam stracić wzrok albo życie.

*

     – To łatwa robota.
     – Nie ma czegoś takiego jak łatwa robota.

*

[…]  widniejące na ozdobnych naczyniach motywy zwierzęce przypominały mi o czymś, czego nie potrafiłam dokładnie sprecyzować. Może o czasach, kiedy nad każdą delikatną i niemal przezroczystą częścią serwisu trzeba się było ciężko napracować, stworzyć relacje i je utrzymywać.

*

     –  […]  Nie jest na to trochę za młoda?
     – Wiara nie pyta o wiek.

*

Tyle razy przez ułamek sekundy dostrzegałam cię w obcym człowieku. Szu­ka­łam cię w tłumach, w zatłoczonych autobusach i na dworcach. Za­pach znajomej wody kolońskiej przenosił mnie na moment w przeszłość […].

*

     – Takie to były czasy – powiedziałeś.
     Znałam je dobrze, ale nie byłam pewna, czy coś się zmieniło.

*

Nie wyobrażałam sobie, jak to możliwe. Jak śmierć może tak bardzo za­sko­czyć, kiedy żyje się w świecie, w którym jest ona nieustannie obecna?

*

[…]  musiałam pogodzić się ze wszystkim, co pojawiało się na na­szej drodze.
     […]  Nie wiedziałam, czyim jesteś przyjacielem […].

*

Jego zdaniem miałyśmy szczęście – a sposób, w jaki to powiedział, wcale nie zabrzmiał jak groźba.

*

A może po prostu chciałam za wszelką cenę uwierzyć, że pozwoliłeś mi uciec z litości lub z dobrego serca. Albo z miłości.

*

     – Za nowe drogi i możliwości?
     – Czemu nie? – zgodziłam się.

*

[…]  tym razem nikt nie mógł mnie uratować. Nikt poza mną samą. Mu­sia­łam spróbować ustalić, o co tu chodzi.

Sofi Oksanen, Psi park,
przeł. Katarzyna Aniszewska,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)

Oddychałam spokojnie. Nie bałam się. Nie mia­łam zamiaru uciekać. Ani krzyczeć. Tylko oddychać: głęboko i powoli.

*

Moje myśli były jak jeden rozrastający się we wszystkie strony krzew dzikiej róży, ale w środku majaczyło coś, czego nie potrafiłam sformułować.

*

Tęsknota dopadła mnie ponownie w nie­od­po­wied­nim momencie. Brakowało mi ciebie.

*

Nadzieja otworzyła się jak kwiat, a jej płatki de­li­kat­nie muskały moje policzki, przepełniając mnie pew­no­ścią siebie, którą zdążyłam już stracić.

(tamże)

piątek, maja 19, 2023

wtorek, maja 16, 2023

5053. na gigancie, dzień 10.  //  136/365

ciała, pierścienie, półgrupy — dawno, dawno temu uwielbiałam algebrę abstrakcyjną.

dziś: 151 i 5 — odpowiednio: dn1 i mie5ięcy — liczby całkowite, wymierne, do bólu rze­czywiste, bez części urojonej. wcale nie tak dawno temu nie byłabym w stanie wyo­bra­zić sobie, że mo­gą po­mieścić w sobie tak wie­le trudnych emocji, obu­mar­łych nadziei i niemocy.

136/365

J.S. Bach, II Koncert skrzypcowy E-dur, Adagio,
Gabriela Montero (fortepian),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #12.
[suplement: 16.08.2023]
White Raven’s Liked List

niedziela, maja 14, 2023

(5049+2). 134/365  //  Panna cotta (LXXXVI)

sono sicura. non sei un
coccodrillo. ma
sai chi sei?*

134/365

____________
  * // à la Leon Leszek Szkutnik:
      jestem pewna. nie jesteś
      krokodylem. ale
      czy wiesz, kim jesteś?


[un piccolo drago]

alternatywny tytuł wpisu:
(5049+2). 0:1 (X)

5050. na gigancie, dzień 8.

5049. Z oazy (CL)  //  Panna cotta (LXXXV)

Dwuniedzielne odliczanie literek, trzy. Gdy tylko zameldowałam się na gigancie, na­tychmiast zrealizowałam majowy przydział na włoskie literki. Przyszły błyska­wicz­nie i od środy cieszą niezmiennie.

Są słowa w języku włoskim, które zawsze wywołują we mnie radość. Coccodrillo na ich liście króluje na miejscu pierwszym. Czy dlatego, że wciąż uwielbiam piosenkę z krokodylem, który herbatkę z kwiatków rumianka pije ze smakiem? A może dla­te­go, że bo­ha­terem pierwszej czytanej przeze mnie „książki” był krokodylek, który miał nie by­le jakie marzenie?

To książeczka dla dzieci, ale wielu dorosłych westchnie, że zna tę drogę, te próby do­pa­so­wania się, ten uparty oślo głos w środku, który sabotuje uzgadnianie tego, jak po­win­niśmy się za­cho­wywać, co powinniśmy wybrać, robić, o czym marzyć i śnić, ten dzień, gdy znaj­du­jemy w sobie odwagę, by pójść swoją drogę. Tak, to książka zde­cy­do­wa­nie o mnie, ale również o tych, których kocham bezgranicznie — same smoki!

I ta ilustracja, która nie pozostawia wątpliwości, że świat potrzebuje smoków — brak słów!

C’era una volta un
piccolo coccodrillo.
[Pewnego razu był sobie / mały krokodylek.]

Il piccolo coccodrillo  
non amava proprio l’acqua. 
[Mały krokodylek / tak naprawdę nie kochał wody.]

*

Avrebbe tanto desiderato poter giocare con i suoi fratelli
ma loro erano troppo impegnati con il corso di nuoto e lui
di nuotare non ne voleva sapere.
[Bardzo pragnął pobawić się z rodzeństwem,
ale oni byli bardzo zajęci kursem nauki pływania, a on 
nie chciał umieć pływać.]

*

Senza nessuno con cui giocare si sentiva davvero molto solo.
[Nie mając nikogo, z kim mógłby się pobawić, czuł się bardzo samotny.]

*

Non volendo rimanere solo,
decise di provare un’ultima volta…
[Nie chcąc zostać sam / zdecydował się spróbować ostatni raz…]

*

Il piccolo coccodrillo
non amava l’acqua
perché NON era
un coccodrillo!
[Mały krokodylek
nie kochał wody,
ponieważ NIE był
krokodylem!]

*

Era un DRAGO.
                              Il piccolo drago
                              non era nato
                              per nuotare.
[Był SMOKIEM.
                                   Mały smok / nie urodził się, / by pływać.]

Era nato
per sputare fuoco…
…e per volare!
[Urodził się,
by ziać ogniem…
…i by latać!]

Gemma Merino, Il coccodrillo che non amava l’acqua,
przeł. z j. angielskiego Valentina Brioschi,
Valentina Edizione, Milano 2021.

*

(5047+1). 1:1 (IX)

Dobrze jest wtedy pamiętać, że my tych miejsc nie wybieramy, one po prostu na nas czekają. I nie od nas zależy, kogo tam spotkamy, lecz od nas zależy, jak się tam będziemy czuć.

o. Marek Donaj OSA, Utraceni.
Zapiski kapelana szpitalnego
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)


[opuszczeni]

5047. Z oazy (CXLIX)

Dwuniedzielne odliczanie literek, dwa. Należą do przed­gi­ganto­wego leczenia du­szy. Zachwyciły mnie słowa zakonnika w pierwszych lecz­niczych literkach. Każde ko­lej­ne były równie cenne.

Wyjęłam z powyższej książki tytuł tej. Klik, klik i połykałam, niczym najlepszy pro­bio­tyk. Hmmm, zastanawiałam się przez chwilę, dlaczego niektóre historie się po­­wta­rza­ją? Klik, klik i wszystko stało się jasne! Obie książki ukazały w tym samym mie­siącu z dwutygodniowym odstępem czasu. Oznacza to, że pisane były mniej wię­cej w tym samym czasie, więc i wspomnienia, które przychodziły na myśl, były po­dob­ne. Rozumiem.

Są w tej książce dwa słabe miejsca. W jednym, przecierałam oczy ze zdziwienia, zakonnik uprawia inspiration porn. W drugim błysnęło się zacnemu człowiekowi z niebywałym dorobkiem życiowym, prof. Andrzejowi Szczeklikowi (1938–2012), który swoją wypowiedzią — choroba jestspowiedzią ciała” — wpisuje się w nurt grzechu jako źródła choroby. Polemizowałabym z tym prostackim, deter­mi­ni­stycz­nym sposobem myślenia i raczej powiedziałabym, że choroba jest doświadczeniem, które przytrafia się ciału.

     [Marek Donaj]  Codziennie wieczorem czytam 30 nazwisk z listy. Tyle mieści się na jednej stronie.
     [M.M./W.H.]  Po co?
     [M.D.]  Bo mam wobec nich dług. Spłacam go.
     [M.M./W.H.]  Jaki dług?
     [M.D.]  Dali mi pojąć unikalność i wagę spotkania z drugim człowiekiem. Bycia przy nim i towarzyszenia mu.

Maria Mazurek, Wojciech Harpula, Nad życie.
Czego uczą nas umierający
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.

*  *  *

Na pytanie, czym jest czas, [święty Augustyn]  odpowiedział błyskotliwie: „Si nemo me quaeret, scio”, czyli: „Gdy nikt mnie nie pyta, wiem”. […]  Bo czym jest czas w szpitalu? Mierzy się go doświadcze­niem tego, co jest teraz, w tym momencie. Należy pamiętać, że jest to doświadczenie psychologiczne każdego z nas. Teraźniejsze cierpienie jest fizyczne, przyszłe – nie.

*

Teraz, po latach pracy z pacjentami, mogę przyznać, że najtrudniejsze jest wytłumaczenie choremu – który widzi, że się zmienia, czuje, że słabnie – że on, leżąc w szpitalnym łóżku, jest pełnowartościowym człowiekiem.

*

Słowa nie są jak bumerang, który zawsze powraca do początku; raczej są jak strzała – raz wypuszczone, już więcej nie powrócą. Przynajmniej nie w niezmienionym kształcie.

*

Szczęśliwy,
który może usłyszeć słowa:
„w pańskich rękach
moje życie”.
Ale o ileż szczęśliwszy ten,
który je wypowiada
pełen nadziei.
  //  Anna Kajtochowa (1928–2011)

*

To czas utracony nadaje sens spotkaniom, pozwala zrozumieć spotkanych ludzi. I żadne spotkanie nie jest zaprzepaszczone, choć z naszej perspektywy widzimy, że nie dorośliśmy w porę, by je zrozumieć.

*

Potykamy się o różne sprawy i w pewnym momencie wypada powiedzieć: stop.

*

[…]  dla dyżurnych lekarzy i pielęgniarek zaczyna się ciężka, pełna napięcia praca. Na ulicy krzyku nie będzie słychać. Płaczu też nie. Wszystko pozo­sta­nie za oknami. Czy potrafię usłyszeć to, czego słuchać nikt nie chce? Albo choćby delikatnie się wzruszyć? – To już będzie modlitwa.

*

Pamięć sprawia, że ktoś może zawsze być blisko, choćby go już fizycznie nie było, choćby dzieliły nas tysiące zajęć i setki zwykłych spraw.

*

Jest takie zdanie Gilberta Chestertona, które pasuje do naszego życia: „Świat z pewnością nie zginie przez brak cudów, świat zginie przez brak zdumienia”.

*

[…]  czas dany nam jest teraz.

*

Nie przychodzę, by wykonać swoją powinność, tylko by uczestniczyć w ta­jem­ni­cy poszukiwania sensu tego, co nieuniknione.

*

[…]  nic nie zaczyna się od nas. Wszystko jest kon­ty­nu­a­cją wiedzy, życia i pasji ludzi, którzy byli przed nami.

*

Czy można powiedzieć, dlaczego wybieram i lubię tego człowieka, a innego tak samo nie mogę? Odpowiedź nie jest możliwa nawet w przypadku ludzkich decyzji.

*

Któż z ludzi zdrowo myślących uda się dobrowolnie i z radością na wyprawę, której skutków przewidzieć nie może?

o. Marek Donaj OSA, Utraceni.
Zapiski kapelana szpitalnego
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

Zdarza nam się mówić: „Ależ on jest uparty”. I choć komunikat taki powinien być tylko i wyłącznie stwierdzeniem faktu, często niestety zawiera w sobie ukrytą ocenę danej postaci, zazwyczaj negatywną. A przecież może być ona daleka od rzeczywistości…

*

Tęsknota to obecność, nawet gdyby nas nie było.

*

Kiedyś uważałem, że czasownik „pożegnać się” znaczy ty­le co „zostawić i pójść swoją drogą”. […]  „pożegnać” to wcale nie znaczy: „zostawić i pójść własną drogą”. Bo czy można zostawić coś, co jest częścią nas?

*

[…]  każdy człowiek jest inny, każde spotkanie to inne doświadczenie duchowe.

*

Cuda takie czy inne zdarzają się wszędzie – dla mnie jest to fakt niepodważalny.

*

[…]  poczuć się częścią całości, dostrzec, w czym uczestniczę, przekraczać zwątpienia i lęki.

(tamże)

(5045+1). 1:1 (VIII)

     [M.M./W.H.]  Czym jest żałoba?
     [Donata Liberacka]  […]  Pracą emocjonalno-poznawczą, w wyniku której fizyczną obecność bliskiej osoby zastępujemy wewnętrzną relacją z nią.
     [M.M./W.H.]  Czyli?
     [D.L.]  Chodzi o znalezienie i zostawienie w sobie części tej oso­by, która zostanie z nami na zawsze. Żeby w naszym we­wnętrz­nym świecie zo­sta­ły dobre wspomnienia, myśli, coś, co ta osoba nam po­ka­za­ła, uświa­do­miła, czego nas nauczyła, co mamy dzięki niej. W ża­ło­bie nie chodzi o zapomnienie; ona ma prowadzić do utrzymania re­la­cji – ale wewnątrz. To wiąże się z bardzo dużą pracą, dlatego wokół ża­ło­by jest tyle emocji i trudnych doświadczeń.
     [M.M./W.H.]  Mówi się, że trzeba na to roku.
     [D.L.]  Panuje pogląd, że pierwszy rok jest na pró­bę. Pierwszego ro­ku wszystko jest po raz pierwszy bez tej osoby: pier­wsze święta, pierwsze urodziny, pierwsze wakacje. Natomiast drugi rok jest po to, żeby znów nauczyć się czerpać przyjemność ze świąt, wiosny, wakacji. Z życia.

Maria Mazurek, Wojciech Harpula, Nad życie.
Czego uczą nas umierający
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.


[(nie)obecność III]

5045. Z oazy (CXLVIII)

Dwuniedzielne odliczanie literek, raz. W tygodniu przed gigantem literkami le­czy­łam się z żywych, więzami krwi przytroczonymi jeszcze przez chwilę w hiper­aktyw­ny sposób do mojego życia.

Długo czekałam na przyzwoitą cenę tej książki. Doczekałam się tego lekarstwa (syn­chroniczność?) dokładnie dwa tygodnie temu. Łyknęłam bardzo szybko, kojąc naj­bar­dziej miękkie miejsca w sobie. Najszybszą recenzją tej książki jest poniższe wspo­mnie­nie troski.

Sadownik:
(dokładnie dwa tygodnie temu
ciut przestraszony
)
Czemu płaczesz?
Co się stało?

Jabłoń:
(z najszczerszym uśmiechem)
Nic. Czytam i wzruszam się bardzo.

Sadownik:
(ma swoje, inne od Drzewka, zdanie
na temat takich książek
)

*  *  *

To od umierających dowiedziałam się,
jak ważne jest samo życie.
  //  Teresa Weber-Lipiec

*

Łóżko szpitalne nauczyło mnie, że nie wszystko dzieje się tak, jak byśmy sobie życzyli. I że prawdziwą sztuką jest znalezienie planu B. Trzeba pielęgnować w sobie elastyczność, wewnętrzny luz. Być otwartym na zmiany, wyrozumiałym.
  //  Małgorzata Rejdych

*

[…]  pamięć jest wdzięcznością za to, 
co otrzymałem […].
  //  o. Marek Donaj

*

Wiem, że nie warto się przejmować jakimiś bzdurnymi sprawami, jakimiś kłótniami, drobnostkami. Bo tak naprawdę w życiu – liczy się tylko życie.
  //  Małgorzata Rejdych

*

Hospicjum to miejsce, w którym rzeczywistość doczesna bardzo mocno styka się ze światem duchowym. Pacjenci hospicjum zaglądają na drugą stronę. Dzięki nim zaglądamy i my – ludzie, którzy tu pracują.
  //  x. Adam Trzaska

*

Każdy człowiek zostawia […] 
swoją obecność w innych ludziach.
  //  o. Marek Donaj

*

     [Małgorzata Musiałowicz]  Córce przytrafiła się zła ocena. Sąsiadka z ławki popatrzyła na kartkę z ocenami i pyta, czy się nie denerwuję tą dwóją z historii. Mówię: „To nie moja dwója, tylko córki”. „Ale to dla pani nie problem?” „Nie, bo ja na co dzień pracuję z prawdziwymi problemami”. […]  W hospicjum stykamy się z lękiem, cierpieniem, strachem, bez­rad­no­ścią, odchodzeniem, utratą marzeń. To jak mam się przejmować, że ktoś dzi­siaj jest nie w humorze? […]  Każdy, kto tu trafia, styka się z rze­czy­wi­sto­ścią, w której kluczowe są tak podstawowe sprawy jak oddech. Oddech. Czy ktoś myśli na co dzień o tym, czy on lub jego bliscy oddychają?
     [M.M./W.H.]  Nie.
     [M.M.]  A tu myślimy o tak podstawowych sprawach. To porządkuje hierarchię i zmienia sposób patrzenia na świat.

*

[…]  zanim sami umrzemy, zazwyczaj musimy mierzyć się ze śmiercią najbliższych.
  //  Donata Liberacka

*

     [M.M./W.H.]  Młody człowiek krzyczy: dlaczego ja? A ksiądz co odpowiada?
     [x. Adam Trzaska]  Że też mnie to interesuje. Że też jestem ciekaw, dlaczego ty teraz umierasz. I pytam ich, czy na wszystkie pytania można znaleźć odpowiedzi.

*

Ja uważam, że Bóg nam się w życiu objawia.
Trzeba tylko patrzeć.
  //  x. Adam Trzaska

*

     [Małgorzata Musiałowicz]  Gdy ma się perspektywę, że dziecko będzie ży­ło jeszcze trzy miesiące, to można z nim po prostu być lub można za­an­ga­żo­wać się w pozyskiwanie pieniędzy i być daleko od niego. […] 
     [M.M./W.H.]  Pani jest matką?
     [M.M.]  Tak. I nie wiem, co bym zrobiła w takiej sytuacji. Obserwuję jed­nak umierające dzieci i chcę być ich adwokatem. Wiem, że dla dziecka naj­waż­niej­sze jest, by w tych ostatnich tygodniach czy miesiącach życia byli z nim rodzice. Lepiej porozmawiać z dzieckiem, posiedzieć, pobyć z nim, niż gorączkowo szukać pieniędzy. Przeżyć czas, który pozostał, w sposób naj­lep­szy z możliwych. Zostawić sobie dobre wspomnienia. W leczeniu pa­lia­tyw­nym chodzi przede wszystkim o jakość życia – pacjenta i ca­łej rodziny. Nie poziom życia, lecz jakość. Każdy sam musi sobie od­po­wie­dzieć na pytanie, czym jest dla niego ta jakość.

*

     [M.M./W.H.]  Na czym polega jakość umierania?
     [Teresa Weber-Lipiec]  Na braku cierpienia. To pryncypium medycyny paliatywnej: nie wolno, żeby człowiek cierpiał. Nie wolno, żeby coś go bo­la­ło. Nie wolno, żeby się dusił. Nie wolno, żeby wymiotował. Nie wolno, by miał zaparcia lub cierpiał na bezsenność. Żeby płakał.

*

Niezwykle trudno pomóc człowiekowi, który nas unika, nie życzy sobie kontaktu.
  //  Magdalena Bysiak

*

Zmienia się też nastawienie do codzienności, do tego, co nam przynosi. […]  W sytuacji gdy ma się ograniczoną ilość czasu do wy­ko­rzy­sta­nia, za­­czy­na­my myśleć, co tak naprawdę w życiu jest najważniejsze.
  //  Małgorzata Musiałowicz

*

Odchodzenie to czas, który warto poświęcić raczej na to, by w dobry sposób pożegnać się z tym światem […]. Docenić to, co się prze­ży­ło. Często podczas rozmów z pacjentami wracamy do przeszłości, wy­cią­ga­my na wierzch pięk­ne i dobre chwile. Lżej iść ku nieznanemu, gdy za sobą ma się gładką toń, a nie zgliszcza. Pojednanie i pogodzenie się ze sobą, bli­ski­mi, światem całym – przynosi spokój.
  //  o. Marek Donaj

*

Śmierć nie jest straszna. Ona jest smutna. I ten smutek trzeba przeżyć. Trzeba pozwolić go sobie przeżyć.
  //  Małgorzata Musiałowicz

*

To [przeżycie traumy]  ciężka praca mentalna, pewien proces z różnymi trudnymi momentami, z początkowym etapem zmagania się z kryzysem i je­go negatywnymi konsekwencjami.
  //  Donata Liberacka

*

[…]  świadomość, jak cienka jest granica pomiędzy życiem a śmiercią. Pomiędzy „jestem” a „nie ma mnie”.
  //  Małgorzata Rejdych

*

     [Jerzy Wordliczek]  […]  nie prowadzić terapii daremnej.
     [M.M./W.H.]  Czyli uporczywej?
     [J.W.]  Już nie używa się tego określenia. Ten termin zniknął. I dobrze.
     [M.M./W.H.]  Dlaczego?
     [J.W.]  Bo odpowiedni dobór słów jest ważny. A słowo „uporczywa” nie­sie w sobie pewną konsekwencję działania: uporczywie leczymy pa­cjen­ta, walczymy o niego, jakbyśmy byli przekonani, że możemy uzyskać po­zy­tyw­ne efekty, że jest na to choćby cień szansy. A mówimy przecież o przy­pad­kach, w których tej szansy nie ma.

*

[…]  jeśli wszystko analizuję, to nie mam przestrzeni, żeby przeżywać. To mechanizm obronny z wysokiej półki, ale – mechanizm obronny.
  //  Donata Liberacka

*

     [M.M./W.H.]  Co jest najgorsze w umieraniu?
     [Jerzy Wordliczek]  Jeśli chodzi o sferę somatyczną, to powiedziałbym, że na pewno ból. Dlatego zarówno w intensywnej terapii, jak i w medycynie paliatywnej skupiamy się na tym, żeby ten ból skutecznie uśmierzyć. […]  I nasze postępowanie ma przede wszystkim zapewnić komfort umierania. Sama nazwa medycyny paliatywnej wywodzi się od słowa pallium, a więc – płaszcz. W tej specjalizacji chodzi nie tylko o leczenie, ale też o otoczenie pacjenta i jego rodziny swoistym płaszczem opieki. Żeby nie bolało, żeby dobrze się oddychało, żeby zapewnić higienę, żeby nie karmić na siłę.

*

[…]  w umieraniu, podobnie jak w życiu,
chodzi o jakość.
  //  Teresa Weber-Lipiec

*

Cały nasz świat cierpi na atrofię uważności, istotności, pamięci. Tym­cza­sem każde spotkanie jest ważne. I to w dwóch aspektach: jego istotności oraz pamięci o nim. […]  jeżeli coś z naszego spotkania jednak przetrwa, to gdy nas zabraknie, wasze wspomnienie o mnie czy moje o was będzie formą waszego lub mojego trwania w tym świecie. I to będzie modlitwa.
  //  o. Marek Donaj

Maria Mazurek, Wojciech Harpula, Nad życie.
Czego uczą nas umierający
,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)

Każda droga wiąże się z innym ryzykiem.
  //  Małgorzata Musiałowicz

*

Zawsze powtarzam, że nie trzeba mieć broni, żeby zabić. Wystarczy jedno niewłaściwe słowo. Słowo może zabić, ale – odpowiednio dobrane – może też ocalić życie.
  //  Magdalena Bysiak

*

Każdą chwilą swojego życia dziękuję ci
za to, że jesteś.

*

Trzeba opłakać stratę i zaakceptować ją. Dopiero wtedy przychodzi czas na próbę jej zrozumienia i za­da­nie sobie pytań. Co ta strata zrobiła w moim życiu? Co ja z nią zro­bię? Jak będzie wyglądało dalej moje życie?
  //  o. Marek Donaj

*

[…]  wybieram słońce, dobroć, optymizm. Trzeba umieć się cieszyć tym, co jest.
  //  Małgorzata Rejdych

(tamże)

Nieważne, jak żyć, tylko z kim.
x. Józef Tischner 
Znak, nawet gdy upadnie,
nadal wskazuje.